"Siedziałem w celi z mordercą" – wywiad z Pawłem Falkowskim, skazanym na rok więzienia za posiadanie jednego grama
Przez pobyt w więzieniu Paweł osiwiał, stracił pracę, dziewczynę i niektórych znajomych. Jego sprawa kosztowała podatników około 30 tysięcy złotych. Za co siedział? Za posiadanie jednego grama marihuany. Teraz jest już na wolności, choć wolnością ciężko to nazwać. Ma na nodze elektroniczną obrożę.
W niedawnej debacie telewizyjnej poseł Solidarnej Polski Andrzej Dera powiedział, że "nie zna nikogo, kto siedziałby w więzieniu za posiadanie jednego grama marihuany". Wygląda na to, że posłowie, którzy mają konstruować prawo w naszym kraju nie wiedzą jaka jest rzeczywistość.
Z chęcią poznałbym pana posła z Pawłem Falkowskim. Paweł jest członkiem ruchu i kościoła Rastafari, w warszawskich klubach znanym DJ-em muzyki reaggae. Jest człowiekiem pokojowo nastawionym do świata. Z powodu swojej sprawy stracił dobrze płatną pracę, a w więzieniu osiwiał. Jego rozprawa i więzienie kosztowała skarb państwa 30 tysięcy złotych
Tak – palił marihuanę. Raz policja znalazła u niego pół grama i dostał wyrok w zawieszeniu. Za drugim razem znaleziono u niego znów pół grama. Dostał drugi wyrok i po jakimś czasie bilet do więzienia. Odwołał się, ale nie pozwolono mu poczekać na wolności do odwołania. Mimo że mógł do tego czasu stawiać się regularnie na komendzie policji, został doprowadzony do aresztu.
Z Pawłem spotykam się w jego domu. Choć wyszedł już z aresztu, to przez resztę kary musi mieć założoną na nogę elektroniczną obrożę. Połowę doby musi spędzać w domu. Wystarczy, że wyjdzie w tym czasie z mieszkania i mogą być problemy. I to poważne, bo w przypadku, gdyby zdecydowano się odebrać mu obrożę, Paweł będzie musiał odbyć od początku cały wyrok – rok więzienia.
Resocjalizowali cie?
Co robili? Człowieku – policjant, który mnie zatrzymuje mówi, ze to jest bez sensu, że posiadanie jest karane i muszę iść do aresztu. Potem mówi mi to samo wychowawca i psycholog. A jeden z lekarzy dodaje, że sam sobie czasem lubi zapalić. O jakiej resocjalizacji my mówimy? Człowieku to brzmi może jak żart, bo ja też wiem, że wszyscy palą jointy, ale ja się przez to szarpię z prawem od 5 lat, bo wtedy pierwszy raz mnie złapali!
Pięć lat moim motywem przewodnim jest to, czy mnie przypadkiem nie
wsadzą. Teraz z kolei muszę się pilnować, żeby mi nie odwiesili wyroku. Nie mogę zgodnie z swoim sumieniem mieć swobody wyznania, co gwarantuje mi konstytucja, nie mogę mieć też własnego zdania o zaistniałej sytuacji, nie mogę też mówić, że palenie nie jest złem, bo liczy się stosunek w moich papierach.
Datę wyjazdu "tam" pewnie do dziś pamiętasz...
29 listopada 2011 roku. Zapamiętam do końca życia. Przywieźli mi do domu pralkę, bo wymieniałem na nową. Już miałem wychodzić z dziewczyną na bazarek po kurtkę i wtedy przyszła policja. Zabrali mnie prosto do aresztu, tam dostałem cały pakunek swoich rzeczy, czyli przybory higieniczne, kurtkę, wszystkie takie najpotrzebniejsze rzeczy. Przeszukali mnie (intymnie również) zabrali mi wszystko co miałem i wsadzili mnie do celi.
Jak się przedstawiłeś?
Że siedzę za niewinność i że nie trafiłem tutaj na występy artystyczne, ale odsiedzieć swój wyrok i nic poza tym mnie nie interesuje. Tam musisz być twardy, najlepiej trzymać się z boku.
Pierwsza noc jest chyba najgorsza?
Tak, zdecydowanie najgorsza. Od tego momentu czas płynie inaczej. Minuty jak godziny, dni jak tygodnie. Ale wiesz co jest najgorsze? To, że jesteś całkowicie uzależniony od innych.
W jakim sensie?
W sensie kontaktu. Dajmy na to, że dzisiaj trafiasz do aresztu za posiadanie. Dzisiaj mamy czwartek tak? To już dzisiaj do nikogo nie zadzwonisz. Po pierwsze dlatego, że nie masz pieniędzy w kantynie na to, żeby kupić kartę. Najpierw ktoś musi ci je tam wpłacić. Jeśli masz mega szczęście, to może ktoś pożyczyłby ci kartę do telefonu, ale i tak byś już dzisiaj nie zadzwonił
Dlaczego?
Bo dzwonić można w piątek albo w sobotę i tylko wtedy. Musisz jednak sobie te telefony dobrze przemyśleć. Zarówno w piątek jak i w sobotę masz na rozmowę 10 minut. Jak chcesz ogarnąć swoje sprawy, to nie możesz dzwonić do mamy i dziewczyny, żeby je uspokoić, tylko szybko załatwić to, co jest najważniejsze.
Co dla ciebie było najważniejsze?
Załatwienie sobie pracy. Bo to była jedna z podstaw do tego, żeby dali mi tę obrożę i wypuścili mnie z więzienia. Miałem dziesięć minut w piątek i dziesięć minut w sobotę na to, żeby powiedzieć komuś. "Cześć słuchaj mam taką sprawę, że siedzę w więzieniu i żeby mnie stąd zwolnili potrzebuje zostać zatrudnionym lub mieć obietnicę zatrudnienia. Zrobisz to dla mnie?"
A widzenia?
To inna sprawa. Ja miałem widzenia trzy razy w miesiącu.
Mało.
Bardzo mało i to wiąże się z poświeceniem ze strony odwiedzających. Moja matka stała na mrozie od rana w kolejce, żeby mnie odwiedzić rozumiesz? Takie sceny pod tym aresztem są co tydzień. Pojedź i zobacz, jak ludzie są upokarzani.
Widzenia są długie?
Godzina. Masz godzinę na porozmawianie z matką. To jest moment, w którym wypływasz na powierzchnie. Moment, w którym możesz złapać oddech normalności. To jest tam najważniejsze – zachować siebie, swoją osobowość. Bo przecież do cholery jesteś normalnym człowiekiem, nikogo nie skrzywdziłeś, nie wyrządziłeś społeczeństwu żadnej szkody. Paliłeś lolka i nagle siedzisz za to w jednej celi z mordercą. Rozumiesz, jak to wpływa na psychikę?
To nie ma tak, że takich ludzi, którzy zapalili sobie skręta lub zrobili coś podobnie banalnego oddziela się do innych?
Nie, no co ty. Wpadasz po prostu w tryby machiny. Trafiasz do aresztu, do celi przejściowej gdzie trafia każdy. Ja siedziałem dla przykładu z mordercą i paroma innymi ludźmi. Spędziłem tam prawie miesiąc i potem przydzielili mnie do już konkretnej celi, bo dostałem oznaczenie P1.
Najłagodniejsze tak?
Tak.
Czyli w tej docelowej celi dla osób z P1 byli już spokojniejsi ludzie, można się dogadać?
Niekoniecznie. U nas w celi siedziało 16 osób. Jak tu się dogadasz? Dużo siedziało alkoholików, którzy trafili tam za jazdę po pijanemu na rowerze. Oni po odstawieniu alkoholu stają się bardzo nerwowi, bo to jest tak naprawdę prawdziwy narkotyk. Poza tym jest problem higieny.
Nie powiesz mi, że nie ma tam prysznica?
Jest, ale tylko raz w tygodniu. I teraz wyobraź to sobie. 16 osób w jednej celi bez prysznica przez tydzień? Tego się nie da przecież wytrzymać. Jak chcieliśmy się umyć to podgrzewaliśmy wodę – nielegalnie. Teoretycznie mogłoby to być powodem przedłużenia kary. Musieliśmy to jednak robić, bo ze smrodu byśmy nie wytrzymali. A wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim?
?
Że każdego palącego marihuanę może to spotkać. Znam przypadek osoby, która ma sprawę za 0,07 grama, rozumiesz to? Tylko dlatego, że ustawodawca nie określił, co to znaczy "nieznaczna ilość". Teraz decyduje o tym widzimisię prokuratora. W moim przypadku sędzina powiedziała, że ona nie wie co to znaczy "nieznaczna ilość" i było po sprawie. Nie musieli mnie karać, bo było już po nowelizacji ustawy, ale i tak to zrobili.
Przez to wszystko znienawidziłem własny kraj. Ja jeszcze parę lat temu uważałem się za patriotę, walczyłbym o Polskę, ale teraz czuję się człowiekiem szykanowanym, nie czuję się obywatelem tego kraju. Moja sprawa kosztowała skarb państwa 30 tysięcy złotych, twoich podatków też, czujesz to? Ja przez tę sprawę straciłem pracę, dziewczynę, z którą planowałem przyszłość, część znajomych i przyjaciół. Przecież płaciłem podatki, byłem pożyteczny. Ale nie to mnie najbardziej boli.
A co?
Poczucie bezsensu tego, co się wydarzyło. Zwróć uwagę na to, że ustawa mówi o przeciwdziałaniu narkomanii, czyli o leczeniu. Mi psycholog więzienny po 15 minutach rozmowy powiedział, że nie jestem uzależniony. Pierwsze moje pytanie do niego było "To za co ja tu siedzę?"
Za co?
Ty mi powiedz za co.
Postscriptum:
10 lipca Sąd Okręgowy w Warszawie na posiedzeniu odrzucił wniosek Pawła Falkowskiego o przedterminowe zdjęcie bransoletki. Nadal połowę doby musi spędzać w domu.
Obecnie w aresztach karę za posiadanie marihuany odbywa około 5 tysięcy osób, postępowanie toczy się w przypadku ilości kilkukrotnie większej.
źródło: tomaszczukiewski.natemat.pl
Przez pobyt w więzieniu Paweł osiwiał, stracił pracę, dziewczynę i niektórych znajomych. Jego sprawa kosztowała podatników około 30 tysięcy złotych. Za co siedział? Za posiadanie jednego grama marihuany. Teraz jest już na wolności, choć wolnością ciężko to nazwać. Ma na nodze elektroniczną obrożę.
W niedawnej debacie telewizyjnej poseł Solidarnej Polski Andrzej Dera powiedział, że "nie zna nikogo, kto siedziałby w więzieniu za posiadanie jednego grama marihuany". Wygląda na to, że posłowie, którzy mają konstruować prawo w naszym kraju nie wiedzą jaka jest rzeczywistość.
Z chęcią poznałbym pana posła z Pawłem Falkowskim. Paweł jest członkiem ruchu i kościoła Rastafari, w warszawskich klubach znanym DJ-em muzyki reaggae. Jest człowiekiem pokojowo nastawionym do świata. Z powodu swojej sprawy stracił dobrze płatną pracę, a w więzieniu osiwiał. Jego rozprawa i więzienie kosztowała skarb państwa 30 tysięcy złotych
Tak – palił marihuanę. Raz policja znalazła u niego pół grama i dostał wyrok w zawieszeniu. Za drugim razem znaleziono u niego znów pół grama. Dostał drugi wyrok i po jakimś czasie bilet do więzienia. Odwołał się, ale nie pozwolono mu poczekać na wolności do odwołania. Mimo że mógł do tego czasu stawiać się regularnie na komendzie policji, został doprowadzony do aresztu.
Z Pawłem spotykam się w jego domu. Choć wyszedł już z aresztu, to przez resztę kary musi mieć założoną na nogę elektroniczną obrożę. Połowę doby musi spędzać w domu. Wystarczy, że wyjdzie w tym czasie z mieszkania i mogą być problemy. I to poważne, bo w przypadku, gdyby zdecydowano się odebrać mu obrożę, Paweł będzie musiał odbyć od początku cały wyrok – rok więzienia.
Resocjalizowali cie?
Co robili? Człowieku – policjant, który mnie zatrzymuje mówi, ze to jest bez sensu, że posiadanie jest karane i muszę iść do aresztu. Potem mówi mi to samo wychowawca i psycholog. A jeden z lekarzy dodaje, że sam sobie czasem lubi zapalić. O jakiej resocjalizacji my mówimy? Człowieku to brzmi może jak żart, bo ja też wiem, że wszyscy palą jointy, ale ja się przez to szarpię z prawem od 5 lat, bo wtedy pierwszy raz mnie złapali!
Pięć lat moim motywem przewodnim jest to, czy mnie przypadkiem nie
wsadzą. Teraz z kolei muszę się pilnować, żeby mi nie odwiesili wyroku. Nie mogę zgodnie z swoim sumieniem mieć swobody wyznania, co gwarantuje mi konstytucja, nie mogę mieć też własnego zdania o zaistniałej sytuacji, nie mogę też mówić, że palenie nie jest złem, bo liczy się stosunek w moich papierach.
Datę wyjazdu "tam" pewnie do dziś pamiętasz...
29 listopada 2011 roku. Zapamiętam do końca życia. Przywieźli mi do domu pralkę, bo wymieniałem na nową. Już miałem wychodzić z dziewczyną na bazarek po kurtkę i wtedy przyszła policja. Zabrali mnie prosto do aresztu, tam dostałem cały pakunek swoich rzeczy, czyli przybory higieniczne, kurtkę, wszystkie takie najpotrzebniejsze rzeczy. Przeszukali mnie (intymnie również) zabrali mi wszystko co miałem i wsadzili mnie do celi.
Jak się przedstawiłeś?
Że siedzę za niewinność i że nie trafiłem tutaj na występy artystyczne, ale odsiedzieć swój wyrok i nic poza tym mnie nie interesuje. Tam musisz być twardy, najlepiej trzymać się z boku.
Pierwsza noc jest chyba najgorsza?
Tak, zdecydowanie najgorsza. Od tego momentu czas płynie inaczej. Minuty jak godziny, dni jak tygodnie. Ale wiesz co jest najgorsze? To, że jesteś całkowicie uzależniony od innych.
W jakim sensie?
W sensie kontaktu. Dajmy na to, że dzisiaj trafiasz do aresztu za posiadanie. Dzisiaj mamy czwartek tak? To już dzisiaj do nikogo nie zadzwonisz. Po pierwsze dlatego, że nie masz pieniędzy w kantynie na to, żeby kupić kartę. Najpierw ktoś musi ci je tam wpłacić. Jeśli masz mega szczęście, to może ktoś pożyczyłby ci kartę do telefonu, ale i tak byś już dzisiaj nie zadzwonił
Dlaczego?
Bo dzwonić można w piątek albo w sobotę i tylko wtedy. Musisz jednak sobie te telefony dobrze przemyśleć. Zarówno w piątek jak i w sobotę masz na rozmowę 10 minut. Jak chcesz ogarnąć swoje sprawy, to nie możesz dzwonić do mamy i dziewczyny, żeby je uspokoić, tylko szybko załatwić to, co jest najważniejsze.
Co dla ciebie było najważniejsze?
Załatwienie sobie pracy. Bo to była jedna z podstaw do tego, żeby dali mi tę obrożę i wypuścili mnie z więzienia. Miałem dziesięć minut w piątek i dziesięć minut w sobotę na to, żeby powiedzieć komuś. "Cześć słuchaj mam taką sprawę, że siedzę w więzieniu i żeby mnie stąd zwolnili potrzebuje zostać zatrudnionym lub mieć obietnicę zatrudnienia. Zrobisz to dla mnie?"
A widzenia?
To inna sprawa. Ja miałem widzenia trzy razy w miesiącu.
Mało.
Bardzo mało i to wiąże się z poświeceniem ze strony odwiedzających. Moja matka stała na mrozie od rana w kolejce, żeby mnie odwiedzić rozumiesz? Takie sceny pod tym aresztem są co tydzień. Pojedź i zobacz, jak ludzie są upokarzani.
Widzenia są długie?
Godzina. Masz godzinę na porozmawianie z matką. To jest moment, w którym wypływasz na powierzchnie. Moment, w którym możesz złapać oddech normalności. To jest tam najważniejsze – zachować siebie, swoją osobowość. Bo przecież do cholery jesteś normalnym człowiekiem, nikogo nie skrzywdziłeś, nie wyrządziłeś społeczeństwu żadnej szkody. Paliłeś lolka i nagle siedzisz za to w jednej celi z mordercą. Rozumiesz, jak to wpływa na psychikę?
To nie ma tak, że takich ludzi, którzy zapalili sobie skręta lub zrobili coś podobnie banalnego oddziela się do innych?
Nie, no co ty. Wpadasz po prostu w tryby machiny. Trafiasz do aresztu, do celi przejściowej gdzie trafia każdy. Ja siedziałem dla przykładu z mordercą i paroma innymi ludźmi. Spędziłem tam prawie miesiąc i potem przydzielili mnie do już konkretnej celi, bo dostałem oznaczenie P1.
Najłagodniejsze tak?
Tak.
Czyli w tej docelowej celi dla osób z P1 byli już spokojniejsi ludzie, można się dogadać?
Niekoniecznie. U nas w celi siedziało 16 osób. Jak tu się dogadasz? Dużo siedziało alkoholików, którzy trafili tam za jazdę po pijanemu na rowerze. Oni po odstawieniu alkoholu stają się bardzo nerwowi, bo to jest tak naprawdę prawdziwy narkotyk. Poza tym jest problem higieny.
Nie powiesz mi, że nie ma tam prysznica?
Jest, ale tylko raz w tygodniu. I teraz wyobraź to sobie. 16 osób w jednej celi bez prysznica przez tydzień? Tego się nie da przecież wytrzymać. Jak chcieliśmy się umyć to podgrzewaliśmy wodę – nielegalnie. Teoretycznie mogłoby to być powodem przedłużenia kary. Musieliśmy to jednak robić, bo ze smrodu byśmy nie wytrzymali. A wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim?
?
Że każdego palącego marihuanę może to spotkać. Znam przypadek osoby, która ma sprawę za 0,07 grama, rozumiesz to? Tylko dlatego, że ustawodawca nie określił, co to znaczy "nieznaczna ilość". Teraz decyduje o tym widzimisię prokuratora. W moim przypadku sędzina powiedziała, że ona nie wie co to znaczy "nieznaczna ilość" i było po sprawie. Nie musieli mnie karać, bo było już po nowelizacji ustawy, ale i tak to zrobili.
Przez to wszystko znienawidziłem własny kraj. Ja jeszcze parę lat temu uważałem się za patriotę, walczyłbym o Polskę, ale teraz czuję się człowiekiem szykanowanym, nie czuję się obywatelem tego kraju. Moja sprawa kosztowała skarb państwa 30 tysięcy złotych, twoich podatków też, czujesz to? Ja przez tę sprawę straciłem pracę, dziewczynę, z którą planowałem przyszłość, część znajomych i przyjaciół. Przecież płaciłem podatki, byłem pożyteczny. Ale nie to mnie najbardziej boli.
A co?
Poczucie bezsensu tego, co się wydarzyło. Zwróć uwagę na to, że ustawa mówi o przeciwdziałaniu narkomanii, czyli o leczeniu. Mi psycholog więzienny po 15 minutach rozmowy powiedział, że nie jestem uzależniony. Pierwsze moje pytanie do niego było "To za co ja tu siedzę?"
Za co?
Ty mi powiedz za co.
Postscriptum:
10 lipca Sąd Okręgowy w Warszawie na posiedzeniu odrzucił wniosek Pawła Falkowskiego o przedterminowe zdjęcie bransoletki. Nadal połowę doby musi spędzać w domu.
Obecnie w aresztach karę za posiadanie marihuany odbywa około 5 tysięcy osób, postępowanie toczy się w przypadku ilości kilkukrotnie większej.
źródło: tomaszczukiewski.natemat.pl