"To potrzebne i w dodatku możliwe" - tak o pomyśle przywrócenia poboru mówi wiceminister obrony narodowej, gen. Waldemar Skrzypczak. I przedstawia konkrety, które znacznie różnią się od tego, co znamy z PRL pod hasłem zasadnicza służba wojskowa.
Gen. Skrzypczak, dla żołnierzy legendarny Wodzu, dziś wiceminister obrony narodowej, jest przekonany, że potrzebne są zdecydowane działania. Jego zdaniem należy stworzyć całkiem nowy system szkolenia wojskowego, który będzie łączył powszechność z profesjonalizmem i systemem zachęt.
Mówiąc w skrócie: byłby to rodzaj dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej, w której mogliby uczestniczyć wszyscy młodzi, którzy byliby sprawni fizycznie i intelektualnie oraz wyraziliby na to ochotę. Szkolenie trwałoby 9-12 miesięcy. - Byłoby to sensowniejsze i tańsze, niż pakowanie pieniędzy w Narodowe Siły Rezerwowe - uważa. Wówczas w ciągu 6-7 lat bylibyśmy w stanie odrobić starty, jakie ponieśliśmy w rezerwistach od 2008 roku.
Pobór - padłeś? Powstań!
Kiedy w 2009 roku ostatni żołnierz poborowy opuszczał koszary, nikt nie myślał o tym, że za parę lat może zacząć się kłopot z tzw. rezerwą - a więc przeszkolonymi wojskowo mężczyznami, którzy w razie potrzeby chwycą za broń. Lub - jeśli sytuacja będzie tego wymagać - wejdą na miejsce zwolnione przez żołnierzy służby zawodowej. Dziś sytuacja jest tragiczno-krytyczna. Stara rezerwa kurczy się - starzy się starzeją, a młodych na ich miejsce nie ma. Za parę lat zostanie ich garstka.
Tymczasem Narodowe Siły Rezerwowe nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Gen. Bogusław Pacek, rektor Akademii Obrony Narodowej i doradca szefa MON zdradza, że na polecenie ministra Siemoniaka zrobili audyt i pracują nad reformą. Pomysł: z sił zbrojnych wydzieli się 20 tys. etatów, zbuduje koszary z prawdziwego zdarzenia, będzie szkolić więcej nowych, z których utworzy się oddziały obrony terytorialnej. Podstawowe szkolenie będzie trwało 4 miesiące.
Nie wiem jak wy ale ja jestem ogromnie za.
Gen. Skrzypczak, dla żołnierzy legendarny Wodzu, dziś wiceminister obrony narodowej, jest przekonany, że potrzebne są zdecydowane działania. Jego zdaniem należy stworzyć całkiem nowy system szkolenia wojskowego, który będzie łączył powszechność z profesjonalizmem i systemem zachęt.
Mówiąc w skrócie: byłby to rodzaj dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej, w której mogliby uczestniczyć wszyscy młodzi, którzy byliby sprawni fizycznie i intelektualnie oraz wyraziliby na to ochotę. Szkolenie trwałoby 9-12 miesięcy. - Byłoby to sensowniejsze i tańsze, niż pakowanie pieniędzy w Narodowe Siły Rezerwowe - uważa. Wówczas w ciągu 6-7 lat bylibyśmy w stanie odrobić starty, jakie ponieśliśmy w rezerwistach od 2008 roku.
Pobór - padłeś? Powstań!
Kiedy w 2009 roku ostatni żołnierz poborowy opuszczał koszary, nikt nie myślał o tym, że za parę lat może zacząć się kłopot z tzw. rezerwą - a więc przeszkolonymi wojskowo mężczyznami, którzy w razie potrzeby chwycą za broń. Lub - jeśli sytuacja będzie tego wymagać - wejdą na miejsce zwolnione przez żołnierzy służby zawodowej. Dziś sytuacja jest tragiczno-krytyczna. Stara rezerwa kurczy się - starzy się starzeją, a młodych na ich miejsce nie ma. Za parę lat zostanie ich garstka.
Tymczasem Narodowe Siły Rezerwowe nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Gen. Bogusław Pacek, rektor Akademii Obrony Narodowej i doradca szefa MON zdradza, że na polecenie ministra Siemoniaka zrobili audyt i pracują nad reformą. Pomysł: z sił zbrojnych wydzieli się 20 tys. etatów, zbuduje koszary z prawdziwego zdarzenia, będzie szkolić więcej nowych, z których utworzy się oddziały obrony terytorialnej. Podstawowe szkolenie będzie trwało 4 miesiące.
Nie wiem jak wy ale ja jestem ogromnie za.