18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (4) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:46
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:22
Wsi spokojna, wsi wesoła...
c................r • 2013-06-18, 18:30
Oto kolejna (i z jakże sadystyczną puentą) historia blogera i10.

Enjoy!

Jakoś tak przed długim weekendem rodzina najmilszej zaprosiła nas na wieś.
- Ale po co? - zaprotestowałem. - Mamy Facebooka, niech mi wyślą zaproszenie do znajomych, a ja kliknę, że lubię to, czy coś. Nie wystarczy?
Kilkadziesiąt minut później wykład pod roboczym tytułem "i10 jako przykład ohydnej postawy mogącej łatwo zdestabilizować związek" dobiegał końca a mi w tym czasie udało się wypowiedzieć tylko cztery zdania. Wszystkie cztery brzmiały "Ale" chociaż w planach miałem nieco dłuższe.
- Ale co? - w końcu do niej dotarło, że nieporadnie usiłuję podłączyć się do dyskusji.
- Ale ja nie mam nic przeciwko. Ok, dobrze, pojedziemy. Świetnie. - szczerość i ogromne zainteresowanie w moim głosie zdecydowanie i stanowczo się nie pojawiły.
- Przecież ty nie chcesz jechać. Czemu nie chcesz jechać? Nie chcesz poznać mojej rodziny? – zrobiła usta w podkówkę, oho, będzie foch.
- Ej, no coooś ty, bardzo chcę. Ale wiesz, wieś to jednak wieś - rzucam mądrością. - Musielibyśmy zabrać psa. I na pewno zaatakuje nas jakieś dzikie zwierzę. Wściekły byk lub baran.
- Sam jesteś baran. Ciocia z wujkiem są już starsi i nie mają zwierząt. Może tylko kury. Lub kaczki.
- I kwiatki mogą zwiędnąć - teraz to chwytam się brzytwy, powiedziałbym że mam pilną pracę, ale jaką pracę? Pilne wysyłanie CV?
- Jakie kwiatki? – miła rozejrzała się po pustych parapetach.
- Piękne kwiatki, które zamówiłem i zamierzałem ci właśnie o nich opowiedzieć.
- Nie kombinuj. Jak się nie zgodzisz to będziesz świnia i w życiu się do ciebie nie odezwę. A jak się zgodzisz to po powrocie pogram z tobą w xboxa.
No kto by chciał być świnia? Poza tym uwielbiam ogrywać najmilszą w xboxa, więc się zgodziłem.

Następnego dnia nic nie wykombinowałem więc wieczorem spakowałem rzeczy i byłem gotowy do wyjazdu a najmilsza przeglądała mój bagaż, żeby dopakować swoje suszarki czy mikrofalówki, czy coś tam.
- Kochanie, nie musisz brać namiotu. Będziemy na wsi, to nie to samo co w dżungli. Ciocia z wujkiem mają domek. Z łóżkami mają, śpiwora też nie bierz. Po co ci saperka?
- Jakbym musiał dokopać się do wody albo zrobić okop.
Ukochana popukawszy się w piękne czoło wyjaśniła mi, że na wsiach są wodociągi, jest kanalizacja, może nie na wszystkich, ale na tej akurat tak. I że nie ma najmniejszej szansy, żebyśmy musieli przemykać okopami ukrywając się przed atakiem rozsierdzonych tubylców z widłami i kosami.
- Ty, i10? A ty w ogóle byłeś kiedyś na wsi?
- Oczywiście. Jestem wiejski chłopak.
No nie do końca. Jasne, że bywałem na wsiach, ale tej samej zasadzie co bywałem schwytany przez kontrolę biletów. Czyli: w dzieciństwie, rzadko i jak tylko była możliwość - zwiewałem. Od osiągnięcia pełnoletności prawie nigdy. Zresztą dzieciństwa nie powinienem liczyć, bo niewiele z niego pamiętam, a to co pamiętam, to żeby trzymać się z daleka od studni, krów z nagłą sraczką, samozapalających się worków z saletrą amonową, wyglądających na wytrzymałe stert obornika, wyglądających na wytrzymałe desek z których zrobiono dach stodoły, leżących na ziemi grabi, grabi opartych o mur, stawów służących wieśniakom do przechowywania blachy, rżysk, pszczół pojedynczych i zgrupowanych w ulach, nieoznakowanych pól kukurydzy a także drobiu marki indyk.
Moim zdaniem najlepiej trzymać się z daleka od tej całej wsi.
Prawdę mówiąc, bardziej staram się zapomnieć swoje wiejskie wspomnienia niż je roztrząsać.
- To świetnie. Ciocia z wujkiem się ucieszą, że jesteś taki wiejski chłopak.
I zadzwoniła do nich, żeby potwierdzić przyjazd, a oni ucieszyli się jakby było z czego.
Ale ja nie podzielałem ich radości i gdy później, przed snem, zastanawiałem się ile bym dostał za wynalezienie antygrawitacji, miałem raczej ponure myśli przez co niczego nie wynalazłem a na dodatek śniły mi się bzdury.

W piątek pogoda była okropna, bo piękna - nic, kurna tylko podróżować. „Gdybyśmy jechali na ryby, prawdopodobnie obudziłoby nas tornado – pomyślałem sobie – ale akurat dzisiaj musi być cholernie ślicznie”.
Po drodze na wieś nie złapaliśmy gumy, nie skończyła nam się benzyna, nie udało mi się zmylić drogi ani nie potrąciliśmy dzika*.
Bo pojechaliśmy pociągiem.
Jasne, że chciałem jechać samochodem, jednak ukochana powiedziała:
- Samochodem? Kochanie, no chodź pojedziemy pociągiem, będzie bardzo romantycznie - więc odbyliśmy bardzo romantyczną podróż donikąd Polskimi Kolejami Państwowymi. I tu spotkało mnie miłe zaskoczenie.
Pociąg był punktualny, obsługa miła, towarzystwo liczebnie skromne, z wyglądu sympatyczne zaś wagon posprzątany i błyszczący. Nawet trochę mi było szkoda, jak się zaczął palić pod koniec drogi.

Zaalarmowany maszynista zatrzymał pociąg i zamiast gaśnicy przyniósł taki duży młotek, którym począł opukiwać (że stukać, nie że polewać) miejsce, z którego pociąg wypuszczał dym. Czyli podwozie, ponieważ pociąg był elektroniczny i z wierzchu dymu żadnego nie wypuszczał.
Niekonwencjonalną metodę gaszenia pożaru maszynista objaśnił koniecznością odblokowania hamulca, który zablokował się z czymśtam.
- Cośtam się często blokuje - wyjaśnił - i wtedy leci dym i śmierdzi. Nic wielkiego, trzeba popukać i chwilę poczekać.
Wykorzystując przerwę w podróży chciałem pobiec do lasu za uciekającą Zmorą, lecz wredny pies - zdrajca, nie zechciał wyrwać mi się z ręki i umknąć, abym mógł natychmiast rzucić się w pościg, tylko wrednie siedział spokojnie przy mojej nodze i oblizywał się po mordzie.
- Kochanie zobacz, pies jest głodny, może powinniśmy wracać, bo nam tu zdechnie? – zaproponowałem smętnie, bo bez nadziei na sensowny efekt.
Osiągnąłem tyle, że kochanie przyniosła psu przysmaczek, a mi nędzną, małą kanapkę i napój. Pies zeżarł przysmaczek nie spuszczając oczu z kanapki, toteż wykorzystując moment, gdy maszynista przyciągnął uwagę zebranych, waląc się młotkiem w piszczel, rzuciłem kanapkę za siebie i nie ruszając ustami wymamrotałem "Zmora masz". Głupi pies nawet nie drgnął, kanapka wpadła w błoto dzięki czemu do końca podróży, przez całe dziewięć minut głodowałem. Czułem, że jeszcze chwila i z głodu dostanę halucynacji a następnie umrę. Najmilsza, z którą podzieliłem się swoimi przemyśleniami powiedziała, żebym się z łaski swojej nie wydurniał, co uraziło mnie okrutnie więc zamilkłem.

Jak zostało napisane, na stację będącą naszym (akurat, bo naszym) celem dojechaliśmy parę minut później.
Do miejsca docelowego czekał nas półgodzinny spacer, w trakcie którego nie wydarzyło się nic ciekawego, może tylko to, że po drodze spotkaliśmy prawdziwego tubylca - wieśniaka, któremu najmilsza powiedziała "Dzień dobry" a on po polsku odpowiedział "Dzień dobry".
Później na polu zobaczyliśmy żywą krowę, która miała nonsensowny, czarno-biały kolor i której właściciel zapomniał zawiesić jej na szyi dzwonka. Zmora krowę obszczekała odważnie, a krowa udawała głuchą. Dzielny pies, głupi ale dzielny.

I w końcu dotarliśmy na miejsce, wieś miała może osiem, może dziesięć domów na krzyż, przez środek wsi szła droga, na początku przy drodze stał wspomniany krzyż, "a więc - pomyślałem - mieszkają tu religijni ludzie".
Byliśmy na skraju znanej cywilizacji. Trzydzieści dwa tysiące metrów od Łodzi. Dalej był już tylko Sieradz.

Obejście wujostwa składało się z wielkiego, czerwonego ceglanego domu, z drewnianej stodoły (pamiętać, żeby nie włazić!) i z budynku gospodarczego. Wszystko przy wielkim frontowym podwórzu - jak u Simaka. Oczami wyobraźni widziałem jak Zmora przynosi wykopaną gdzieś łapę dinozaura.
Ciocia Jadzia i wujek Janusz - ludzie pod siedemdziesiątkę powitali nas na schodach zwanych z wiejska gankiem. Ócz mych źrenica przedstawiła mnie, ja cmoknąłem ciocię w rękę, z wujkiem zrobiliśmy niedźwiedzia i po swojskim "wchodźta, wchodźta", weszliśmy do domu.
Dom jak to dom. Bardzo przyjemny, a co różniło go od mieszkania w Łodzi to absolutna cisza.
Nic nie brzęczało, nie przejeżdżały samochody, sąsiedzi nie wiercili dziur, nie oglądali telewizji, dzieci sąsiadów nie krzyczały i nie rzucały przedmiotami w ziemię.
Dlatego bardzo wyraźnie słychać było gdakanie czającej się gdzieś za drzwiami kury. Bardzo konsekwentne "ko!".

- Jak podróż (ko!)? - zapytała ciocia Jadzia.
- Znośna - odpowiedziała miła. - Hamulce się w pociągu (ko!) zapaliły i mieliśmy postój (ko!) tu niedaleko.
- (ko!)Zawsze się tam grzejo - oznajmił wujek - stare (ko!) pociungi puszczajo.
- Wyglądał (ko!) na nowy - wtrąciłem.
- Bo przemalowali (ko!) . Siadajta do stołu. Dzisiaj jest (ko!) gulosz, ale jutro - spojrzał stronę wejścia - będzie rosół (ko!!?)

Rozpakowaliśmy się, zjedliśmy obiad, palce lizać, wujek Janusz pokazał mi obejście, nic mnie nie ugryzło, nie spadło na mnie, nie pokaleczyło, niczego nie podpaliłem ani nie zawaliłem żadnego budynku.
Za stodołą wujek pokazał na pole, machnął ręką i powiedział:
- A to jest nasz sunsiad.
- Pole sunsiada - pokiwałem głową.
- Nie, sunsiad. Wpadł chop do rozdrabniarki i go porozrzucało - wujek zapatrzył się w dal - po całym polu. Sporo czynści nigdy nie znaleźli. Dziesinć lat temu. Piękna śmierć.
Zamyśliłem się nad różnicą między wiejskim i miejskim wyobrażeniem pięknej śmierci i w sumie musiałbym przyznać wujkowi Januszowi rację. Sąsiad leży sobie porozrzucany po polu, a jeśli mnie rąbnie któregoś dnia autobus linii 58 - szanse, że ktoś kiedyś pokaże skrzyżowanie Piłsudskiego z Piotrkowską i powie "a tu samochody rozjeździły starego i10, kilku kawałków nigdy nie udało się odnaleźć" są raczej niewielkie. Facet stał się częścią tego, co kochał, mi to nie będzie dane, hmm.. chyba, żeby najmilsza ze Zmorą mnie zjadły..? Otrząsnąłem się:
- A co tu rośnie panie Januszu - pokazałem na rosnącą roślinność - żyto?
Żeby nie było, że się nie znam, rozumiecie, miła przedstawiła mnie jako człowieka ze wsią obeznanego.
- To są, i10, kartofle.
Wujek zamyślił się i pokiwał głową, ja też pokiwałem głową. I tak sobie trochę pokiwaliśmy głowami wpatrzeni w dal, fajna sprawa, bardzo relaksująca, ludzie powinni częściej kiwać głową wpatrzeni w dal. Z drugiej strony, jakby człowiek w mieście tak sobie kiwał głową wpatrzony w dal to po chwili by go coś przejechało.
- To chodźmy i10, wódeczki się napijemy, pogadomy. I możesz mi mówić Janusz - powiedział wujek Janusz.
Więc poszliśmy do domu. A przed wejściem na tak zwany ganek, kura wlazła mi pod nogi, rąbnąłem łbem w wystający gzyms i rozbiłem głowę.

- Nie patrzy jak chodzi – powiedziała miła godzinę później, poprawiając odlepiający się plaster na moim czole – to jego wina.
- To nie jego wina – powiedział po kilku minutach Janusz rozlewając wódkę do kieliszków – kuroczok odciugnął uwagę chopoka.
- To nie jego wina – powiedziała ciocia parę chwil potem, stawiając na stole miskę gulaszu – o ten gzyms niejeden już rąbnął głową. Mówiłam ci Januszku, zrobiłeś chodnik za blisko ściany.
- To moja wina - powiedziałem jakiś czas później podnosząc któryś z kolei kieliszek – krzywo szedłem.
- ko! – dodała z podwórka ironicznie kura.
Janusz spojrzał na mnie.
- i10, chcesz oskubać kurczaka?
Wypiliśmy pół litra na dwóch, bo najmilsza raczej udawała niż piła, ciocia nie udawała, po prostu nie piła. Piliśmy samogon, ale pół litra na dwóch to przecież tyle co nic. Byłem więc całkowicie trzeźwy gdy odpowiedziałem:
- No pewnie.
- To oskubiesz rano?
- Co chłopak będzie skubał – wtrąciła mądrze ciocia – ja złapię i oskubię.
- Niech oskubie ciociu, zobaczymy czy umie – postanowiła dolać oliwy do ognia najmilsza.
- No to rano się zdziwisz, kochanie – oświadczyłem dumnie wypinając pierś przez co złapał mnie kaszel całkowicie psując efekt.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę, już przy kawie, porozmawialiśmy, ja powiedziałem, że wieś jest śliczna, że krajobraz, że cisza (ko!), tylko że brak internetu może doskwierać. Wtedy Janusz pokazał mi gdzie stoi router i podał hasło do wi-fi. Zmierzyłem najmilszą spojrzeniem osoby cierpiącej na zapalenie spojówek a ona wzruszyła ramionami i powiedziała, że i tak nie wzięliśmy laptopa. Na co ciocia z pokoju obok przyniosła Toshibę a ponieważ „i tak miała właśnie sprawdzić fejsa” – wysłała nam zaproszenie do znajomych.
Obiecałem potwierdzić zaraz po powrocie do Łodzi i poszliśmy spać.

Rano wstałem wcześnie rano, bez śladów kaca, przecież po bimbrze nie ma kaca. Rozbita głowa też mnie nie bolała, choć dobrze mi zrobi jeśli w najbliższym czasie nie będę nią uderzał w żadne gzymsy. Poszedłem wyprowadzić psa, bo nędznik nie chciał spać na dworzu, tylko z nami w tak zwanej izbie. Później razem z psem złapaliśmy kurczaka, co nie było łatwe, ale przynosło wiele radości, choć nie kurczakowi. Następnie, oskubałem go, co było jeszcze trudniejsze bo robiłem tak naprawdę pierwszy raz w życiu. Szczerze powiem, że to mnóstwo skubania, palce mnie później bolały przez tydzień. Pies miał frajdę, ganiał za piórami. Potem jak towarzystwo się obudziło, przyniosłem i pokazałem im swoje dzieło i wszyscy byli zaskoczeni tym że sobie poradziłem i tym, że oskubałem kurczaka sąsiadów zamiast naszego gdaczącego.
- Nie poznałem, który jest który (ko!) – próbowałem się tłumaczyć. - Ten też (ko!) gdakał, jak Zmora go ganiała.
Na to ciocia powiedziała, że chociaż oskubałem kurczaka (ko!) sąsiadów, zamiast tego (ko!) ich gdaczącego to nic nie szkodzi, bo sąsiedzi to bardzo mili ludzie i nie będą mieli (ko!) żalu.
Poszliśmy z miłą i ze Zmorą pospacerować po okolicy. Płaskiej, cichej i nudnej, gdzieniegdzie usianej krową. Krajobraz bardzo się podobał Zmorze a mi trochę mniej, choć jego wielkim atutem było, trzeba przyznać, że mnie ani razu nie zaatakował więc może nie ma co narzekać. Jak wróciliśmy to akurat ciocia Jadzia zrobiła rosół, palce lizać, od razu można poznać, że z dobrze oskubanego kurczaka.
- I przede wszystkim, nie tuczy - zażartowałem, ale jakoś nikt się nie śmiał.
A po obiedzie pożegnaliśmy się, było miło, cmok, cmok, (ko!) i wróciliśmy do domu.

Przyznam, że się myliłem, wyjazd był fajny a wieś jest spoko.
W domu miła gra sobie w xboxa. Sama gra, bo mi od skubania w palcach zrobiły się zakwasy jak nigdy w życiu. Znienawidziłem ubrania zapinane na guziki, papierosa podnoszę oburącz nadgarstkami, szczoteczką, którą też muszę operować oburącz mało sobie zębów nie wybiłem a już na pewno nie jestem w stanie naciskać przycisków kontrolera gry.
Ołówkiem trzymanym w zębach zaakceptowałem zaproszenie Jadzi i Janusza na Facebooku, chociaż chyba na razie nie będą nas zapraszali do siebie. Przez telefon powiedzieli najmilszej, że jestem niezwykle, wręcz dziwnie "miastowy". Ukochana mówi, żebym się nie przejmował, po prostu wstrząsnął nimi widok żywego łysego kurczaka sąsiadów.

Zajebane wiadomo skąd...

Podobało się? Nie? To scrolluj dalej.
Zgłoś

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów.
Niestety sytaucja związana z brakiem reklam nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany Link do Zrzutki
Avatar
adam33x 2013-06-18, 19:58 2
Ma ktoś streszczenie do tego?
Zgłoś
Avatar
Herhard 2013-06-18, 20:43 13
Finał zajebisty warto było stracić czas na czytanie
Zgłoś
Avatar
matiqq 2013-06-18, 23:14 4
jak mówi up@, zajebiste, a i czyta się lekko

A gimbus, dla którego troszkę tekstu to za dużo to...
"ić" sprawdzić, czy to nie ty.

Zgłoś
Avatar
Shandiss 2013-06-19, 13:25 2
Piwko leci, świetnie się czytało
Zgłoś
Avatar
Kaprys 2013-06-20, 16:40 5
Zaiste, finał zacny, nie spodziewałem się :]
Zgłoś
Avatar
vagrant326 2013-06-20, 21:20
"Zupa" jest lepsza!
Zgłoś
Avatar
Kowal 2013-06-20, 21:28 1
bardzo lubię takie opowieści i z przyjemnością czytam , piwko!
Zgłoś
Avatar
plackie 2013-06-20, 21:30 2
fake po skrzyżowaniu piłsudskiego i piotrkowskiej nie jeździ 58...
Zgłoś
Avatar
Sapthor 2013-06-20, 21:35 1
Nie wierze myślałem że koniec będzie ciekawszy, straciłem 10min życia.
Zgłoś
Avatar
kroplowa 2013-06-20, 21:45
Streszczenie:
-Laska wyciągnęła swojego miastowego chłopaka do rodzinki na wieś
-Zepsuł im się pociąg po drodze
-Chłopak był zauroczony wsiową nudą i spokojem
-Wujek Janusz opowiada jak jego sąsiad wpadł do rozdrabniarki i go porozrzucało po całym polu
-i10 rozbił sobie głowę o gzyms
-i10 oskubał kurczaka sąsiadów
-i10 się żali, że ma od tego skubania zakwasy i nie może nawet grać na xboxie z dziewczyną

Gdzie ten zacny finał??
Zgłoś
Avatar
cociminietoniezginie 2013-06-20, 21:46 13
Wiesz co, no ciekawa historia, nie ma co. Ale widzę, że pojmujesz "wioskę" tak jak większość ludzi z Wawki, Łodzi, Poznania czy Wrocławia - zacofane chałupy, kury na drogach i zabijanie kurczaków. Jak doje**łeś o tubylcach to myślałem, że mnie coś strzeli. Wiele miejscowości jest nazywane wsiami tylko z powodu tego, że nie mają tych je**nych procentów zajętych przez bloki itp. Wychowałem się w miejscowości ok. 1000 ludzi - jednorodzinne domki jak na przedmieściach, to prawda - wszędzie dookoła pola - ale miasta też często są otoczone przez pola. Wszędzie czysto i zajebiście, więc dziwi mnie troszkę, że przedstawiasz wioski jako zacofane miejsca gdzie może cie tylko coś w nogę uper**lić. Mieszkałem przez jakiś czas na osiedlu w mieście, a i tak lepiej wspominam wieś, gdzie sąsiad nie napie**ala młotkiem rozbijając schabowe jak chcesz do kur** nędzy spać, gdzie nie siedzi ci na klatce piątka zj*bów. Gadasz jak osoba która nie ma pojęcia o wiosce, miejscu gdzie każdy ci powie "dzień dobry", gdzie sąsiad pomoże sąsiadowi. A nie ku*wa jak w mieście, że ci straż wezwie bo za głośno muzyka.

Wkur**a troche takie podejście, rozumiem że opisywałeś pionierską wioskę odciętą od świata i w dodatku zamieszkałą przez 70-latków, ale nie masz pojęcia o wsi więc trochę w stylu sadistica zakończę (bez wątów do ciebie). "Jak się k*rwa nie znasz to stul pysk i siedź cicho"
Zgłoś
Avatar
zenekpogromca 2013-06-20, 21:47 2
Zacny finał moim zdaniem to " Przez telefon powiedzieli najmilszej, że jestem niezwykle, wręcz dziwnie "miastowy". Ukochana mówi, żebym się nie przejmował, po prostu wstrząsnął nimi widok żywego łysego kurczaka sąsiadów. "
Zgłoś
Avatar
Sigeh 2013-06-20, 21:53 4
Koleś powinien książkę napisać, mało jest lektur które tak chętnie i z zafascynowaniem się czyta
Zgłoś
Avatar
bartek934 2013-06-20, 22:21
o ja jebie jakie długie... dobra, od początku bo straciłem wątek.
Zgłoś
Przejdź to ostatniego posta w temacie  
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem