Ale ta "rozmowa" ma już u podłoża wiarę w byty transcendentne: bo skądże te dzieci znają pojęcia ogólne przed doświadczeniem, w którym to doświadczeniu mogłyby poznać pojęcia ogólne? Skąd pojęcie matki, biegania, śpiewu głaskania itd. Pominę mowę: być może te dzieci stworzyły sobie w międzyczasie jakąś obiektywizacje myśli, w postaci języka np. kopanego (określona liczba kopnięć partnera, znaczy np. określony znak na ichniejszym alfabecie; tu pojawiłby się kolejny problem: jak ustaliły między sobą alfabet? Być może obydwoje wykoncypowali go za pomocą czystego myślenia, transcendentalnie, czyli za pomocą zdań syntetycznych a priori [bo musieliby sięgnąć po język obiektywny, czyli nie wytworzony przez człowieka, ze względu na fakt, że trudno byłoby im cokolwiek ustalić, zanim nie wymyśliliby sposobu porozumiewania]).
I dojdziemy teraz do najważniejszego: trudno byłoby im się zastanawiać, a przez to, że takie dzieci nie doznają prawie nic: są ślepe i głuche (stąd też wykluczyłbym możliwość słuchania śpiewu matki przez jednego z tych gówniarzy). A jak już zauważył Filozof w księdze alfa "Metafizyki", bez zdziwienia, które powstaje w umyśle na skutek pobudzenia zmysłowego podmiotu, nie sposób dochodzić do umiłowanej mądrości. A tymi zmysłami, które w największym stopniu wpływają na pobudzanie człowieka, jest wzrok i słuch.
Z powyższych rozmyślań chciałbym wysunąć wniosek, że ta rozmowa prawdopodobnie nie zaistniała w rzeczywistości. Dla ścisłości wywodów, określę tego typu słodkie historie terminem: "Fake".
Kontynuując: kolejną egzemplifikacją twierdzenia, że wywody, które podlegają w tej rozprawie analizie krytycznej, zasługują na miano terminu Fake, są odkrycia nauki nam współczesnej - człowiek wykształca w sobie świadomość swej odrębności podmiotowej dopiero między drugim a czwartym rokiem życia, do tego, dopiero między trzynastym, a piętnastym rokiem, zaczyna rozumieć pojęcia abstrakcyjne. Trudno więc byłoby nieświadomym zwierzętom (bo człowiek należy do zbioru zwierząt), dyskutować, a tym bardziej dyskutować operując pojęciami, których nie mogły poznać przy pomocy doświadczenia, czyli pojęciami abstrakcyjnymi.
I z tego wniosek trzeba wyprowadzić: gdyby bawoły miały w mocy wymyślenie sobie boga, byłby on na podobieństwo bawołów. Tak ludzie wymyślając sobie boga, stworzyli go na swoje podobieństwo (nie wykluczam w tym ustępie istnienia boga). I tak samo w tymże Fakeu, twórcy stworzyli "człowieka potencjalnego" na podobieństwo "człowieka aktualnego". Nie wierzę, że i dzieci, które podlegają wyłącznie prawu naturalnemu, mogłyby mieć równie banalne przemyślenia.