Wycieczka do fabryki była dziełem przypadku. Zupełnie bez planu, przy okazji — skorzystaliśmy z uprzejmości przyjaciół, którzy zdradzili lokalizację i dowieźli na miejsce. Już samo wejście na teren zwiastowało, że „dziś nie damy rady”. Mieliśmy po prostu za mało czasu na zwiedzanie ogromnego obszaru względem zmroku, który był już za pasem.
Pierwszy zachwyt padł łupem strzelistych kominów majaczących na horyzoncie, słusznie zresztą. Jeden z nich jest obecnie najwyższym punktem w Europie, z którego organizowane są skoki na linie. Tego nie spróbujemy nigdy — oj, nie ma mowy — ale za to z chęcią zagłębiliśmy się w okoliczne zabudowania. Tradycyjnie: od strychu, aż po piwnice.
Pierwszy zachwyt padł łupem strzelistych kominów majaczących na horyzoncie, słusznie zresztą. Jeden z nich jest obecnie najwyższym punktem w Europie, z którego organizowane są skoki na linie. Tego nie spróbujemy nigdy — oj, nie ma mowy — ale za to z chęcią zagłębiliśmy się w okoliczne zabudowania. Tradycyjnie: od strychu, aż po piwnice.