Ludzie tutaj chyba mało widzieli polskiej wsi, skoro fakt że pies zimę spędzał w budzie, a nie w saunie czy innym spa, wywołuje takie oburzenie. Z jednej strony to dobrze, że jest jeszcze jakaś empatia w społeczeństwie, z drugiej świadczy o tym, jak kiepsko się orientujecie w otaczającej nas rzeczywistości. Jako gówniarz często jeździłem na wieś. To była taka pato-wieś, nie jakieś urocze, bogate miasteczko, ale wspominam miło.
Natomiast rzecz na którą jako gówniarz byłem dość mocno uwrażliwiony, to było właśnie cierpienie zwierząt. I choć moja rodzina też była na tym punkcie wyczulona, tak somsiady już nie szczególnie. Często się tam szlajałem i dokarmiałem cudze psy i koty, więc pamiętam parę widoków. Przykłady:
-Pies uwiązany za szyję i łapę za sznur od snopowiązałki, tak, że zwisały mu płaty skóry.
-Kot bez wąsów, bo wyżerał pszenicę (!!!) kurom i został potraktowany palnikiem acetylenowym
-Króliki stłoczone po 30 w klatce 1,5 x 1,5 metr
-Inny pies który całe życie spędził przywiązany. Przy 30 stopniowym upale nikt mu nawet wody nie polał (wychodzili z założenia że raz na kilka dni wystarczy), więc jak mnie widział to skakał i szczekał z odległości 50 metrów, bo wiedział że się pewnie nad pchlarzem ulituję.
Kiedyś go nawet nocą spuściłem stamtąd, co z perspektywy czasu uważam za niezbyt mądre, bo w końcu taki pies to zagrożenie. No ale chuj, nie byłem jeszcze całkiem wyprany z uczuć.
Pamiętam akcję: były dwa psy, stary i młody (bardzo je zresztą lubiłem). Stary był... stary, więc go skurwysyn właściciel zakatował kijem i zakopał. Młody pies po jakimś czasie wykopał zgniłe truchło tego pierwszego i sobie koło niego leżał, tak jak sobie leżały za życia.
Wydaje mi się, że jakby pet-loversi pojechali na jakąś taką właśnie prymitywną, polską wieś, to mogliby się nieźle zdziwić, bo wątpię by mentalność przez te jakieś 20 lat aż tak się u ludzi zmieniła. Na pewno taka interwencja miała by większy sens, niż robienie sensacji z powodu tego, że jakiś facet chujowo budę zabezpieczył. Fakt, na zimę zawsze się ładowało psom siana, albo jakiś stary koc do budy, ale nie spotkałem się żeby ktoś brał kiedyś czworonoga do domu. Psy to nie ludzie, nie zamarzną, jeśli nie są chore lub stare (może w tym przypadku było inaczej).
Pytanie jak już, czy pies był czasem z tego łańcucha spuszczany, bo właśnie to mogło być przyczyną śmierci, ale tutaj mogę sobie tylko gdybać.
Do czego zmierzam? Że nagłaśniane są sprawy raczej średniej wagi (i to tylko wtedy, gdy ktoś kogoś podpierdoli), a założę się że znacznie grubszymi przypadkami niehumanitarnego traktowania zwierząt mało kto się tak na prawdę interesuje.
Na koniec taka refleksja.
Byłem ostatnio w kinie na filmie "Siedem uczuć" (polecam!), gdzie była scena jak facet topił pieski na oczach syna. Jaki bóldupizm w komentarzach na filmwebie był. Że reżyser nienawidzi psów i tak dalej. A przecież chodziło właśnie o pokazanie dzieciństwa głównego bohatera, oraz ogólnie panującej znieczulicy.
Cienka jest granica między byciem humanitarnym, a między byciem tępym, płaczliwym piździelcem, który o otaczającej rzeczywistości gówno wie, a jak mu ją pokażą, to ma żal, że otworzono mu oczy.