Rusofobia ma w naszym kraju oblicze ZORGANIZOWANE, agenturalne, intelektualne i plebejskie. Głównym nośnikiem i narzędziem roboty zorganizowanej są MEDIA.
Podkreślę bez odrobiny przesady, że WSZYSTKIE bez wyjątku informacje i komentarze dotyczące Rosji mają charakter wrogi, jątrzący, wybiórczy (podwójne standardy) ,kłamliwy, złośliwy lub szyderczy. Prezenterzy, jak wytresowane małpy, najdrobniejsze informacje opatrują ironią, mimiką, wszelkimi formami negatywnej oprawy. Programy takie jak specjalistyczne „Studio Wschód” to ośrodek programowej dywersji i nieustannego ataku. W miarę obiektywne „Szerokie Tory” widocznie nie przypadły do gustu, bo red. Barbara Włodarczyk już częściej sięga po propagandę. Znamy skutki działań brutalnych jak usuniecie przez kaczystów Wiktora Batera, który odmówił kłamliwego relacjonowania kampanii gruzińskiej. Red. Danuta Holecka w swoich programach zionie nienawiścią do Rosji godną watah z Krakowskiego Przedmieścia. Zorganizowana rusofobia łączy całą paletę medialną, od „Gazety Wyborczej” po media toruńskie nie mówiąc o „Gazecie Polskiej”, „Naszej Polsce” czy nawet „Najwyższym Czasie”.
Polska prawica nie cierpi Rosji, ale model polityczno-społeczny, który panuje w Rosji bardzo by jej, jak się wydaje, odpowiadał.
Weźmy rolę cerkwi w państwie. Na początku lutego Władimir Putin, spotykając się z patriarchą Cyrylem, mówił o "uciekaniu od wulgarnego pojmowania świeckości" i "daniu możliwości Cerkwi pełnowartościowemu służenia państwu" na takich polach, jak np. wychowywanie dzieci i młodzieży, rozwiązywanie problemów społecznych, budzenie patriotyzmu. Słowem - Putin pragnie szerokiej obecności cerkwi w rewirach do tej pory zastrzeżonych dla państwa, teoretycznie obiektywnego światopoglądowo.
Co ciekawe, Putin, uzasadniając swoje słowa, używał do tego identycznych argumentów, jakich używa polska prawica przypominając o roli Kościoła w "przechowaniu polskości" przez czasy zaborów i PRL-u. Putin z kolei mówił o roli cerkwi w utrzymaniu tożsamości narodowej w czasach smuty, podczas "Wojen Ojczyźnianych" 1812 roku i lat 1941 - 1945.
Polskie prawicowe media zachwycały się, na przykład, zakazem "propagandy gejowskiej" w Rosji, który to zakaz cała Europa uznała za paranoiczny i naruszający wolność wypowiedzi i sumienia. W ogóle wydaje się, że rosyjska cenzura, która dba o zdrowie moralne Rosjan i o odpowiednie poglądy na religię i politykę, byłaby dla prawicy idealnym rozwiązaniem.
Reklama
Advertisement
Bo weźmy nieszczęsną sprawę Pussy Riot: naszej prawicy o wiele bardziej przeszkadzało to, że ktoś dopuścił się "zbezczeszczenia" cerkwi, niż faktu, że młode dziewczyny, w tym matki, zostały skazane na łagier za wybryk, który co najwyżej może zostać sklasyfikowany jako chuligański (a tak naprawdę jest po prostu wyrazem wolności działalności artystycznej, bo w wolnej Europie artyści mają prawo szokować).
To ciekawe: dla Joachima Brudzińskiego Rosja to wróg, ale w słynnym posmoleńskim wywiadzie udzielonym Teresie Torańskiej chwalił w Rosji to, co najbardziej stereotypowo "wschodnie": tępy, bezrefleksyjny nacjonalizm. Brudziński mylił go z konstruktywnym, obywatelskim patriotyzmem, który dopuszcza krytykę, służącą przecież po to, żeby poprawić sytuację w kraju, by zwrócić uwagę na rzeczy, które idą nie tak.
"Uczmy się od Rosji, jak robi się politykę historyczną i buduje tożsamość narodową" - mówił tymczasem Brudziński. - "Uczmy się od Putina. Bo to on po jelcynowskiej degrengoladzie, kiedy Jelcyn, próbując demokratyzować Rosję, rozpieprzył - przepraszam za słowo - Związek Radziecki i Rosję, skonsolidował ją. Czym? Poczuciem dumy narodowej. Przywrócił postsowieckiej mentalności, postsowieckiemu człowiekowi, dumę z Rosji. Rosjanie potrafią być dumni, na wyrost czasami".
"Uczmy się od Putina". Wydaje się nawet, że rosyjska "suwerenna demokracja" byłaby dla polskiej prawicy rozwiązaniem idealnym: PiS nie cierpi Moskwy jak morowej zarazy, ale gdy cała cywilizowana Europa czepiała się Kaczyńskich, że ich wypowiedzi utrzymują się w duchu autorytarnym, że nie liczą się z racjami opozycji, z zasadami checks and balances, gdy traktowali przepisy prawa instrumentalnie, a nie w zgodzie z ich duchem i gdy zachodnioeuropejska prasa, praktycznie jak jeden mąż, biła w Kaczyńskich jak w bęben - PiS mówił to samo, co Putin: że światu nie podoba wzrost potęgi kraju i dlatego się rzuca.
Konfliktowe hasło "Rosja wstaje z kolan", w ramach którego Rosja myli narodową asertywność z rozpychaniem się w regionie łokciami miało sporo wspólnego z dość groteskowym prężeniem nieistniejących muskułów przez Jarosława Kaczyńskiego, który kiedyś jechał strofować "młodych ludzi, którzy zostali premierami" w Europie Środkowej, który rzucał się - był sens czy nie było - do Niemców i Rosjan, który firmował Annę Fotygę potrafiącą mieć pretensje do Niemiec o to, że mniej Niemców uczy się polskiego, niż Polaków - niemieckiego. Jarosław Rymkiewicz dostawił tutaj kropkę nad i, głosząc, że wpisywanie się Polski w ogólnoeuropejski nurt to "mentalność kolonialna", i że musimy szukać dla Polski rozwiązań osobnych. "Suwerenna demokracja" jak się patrzy.
I tak samo, jak w Rosji, sztuka w oczach prawicy dzieli się na prawomyślną i nieprawomyślną. W Rosji Kreml zmieszał z błotem pisarza Sorokina za to, że jego książki szargały imię świętej Rusi. W Polsce jest jeszcze weselej: zbluzgano (i zlustrowano) ludzi zaangażowanych w powstanie "Pokłosia", a Marian Opania, który nie chciał zagrać Lecha Kaczyńskiego w jego hagiografii - obrzucono obelgami, mimo, że gdyby jednak się zgodził, zostałby zapewne wielkim artystą prawicy. Podobna zabawna w sumie dwubiegunowość typu "jesteś z nami albo przeciwko nam" charakteryzuje również Rosję. Która nie lubi Zbigniewa Brzezińskiego z tego samego powodu, z jakiego nie lubi go PiS: bo ten zgłasza wątpliwości co do intencji i mentalności tak polskiej prawicy, jak przywódców Rosji.
Dziwnie postrzegana "wolność" prawicy, to wolność dyskryminowania innych, to wolność dla nietolerancji. "Wasza tolerancja nie toleruje mojej nietolerancji" - rzucił kiedyś w którymś z internetowych komentarzy jeden ze zwolenników prawicy.
Tak samo jest z "wolnością i suwerennością" Rosji w rozumieniu obecnej rządzącej ekipy: Rosja jest wtedy wolna i suwerenna, gdy może pełnić rolę regionalnego hegemona, który karci za pomocą interwencji zbrojnych i przykręcaniu kurka, zamiast starać się zgodnie kohabitować z regionem.
Której można się tylko podporządkować, podobnie, jak PiS-owi, który z powodu takiej a nie innej mentalności jest partią "niekoalicyjną". Bo zarówno Rosja, jak polska prawica wyznają zasadę, która w języku angielskim brzmi "my way or the highway".
Słowem - ci są w Polsce najbardziej rosyjscy, którzy Rosji najbardziej nienawidzą.