18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (2) Soft (5) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 11:13
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 2:11
🔥 Karyna I Sebix - teraz popularne
🔥 Menel pedofil - teraz popularne

#żydzi

Mydło
lubie_mauolaty • 2013-10-21, 19:35
Na wstępnie się przywitam. Dobry wieczór !

Sytuacja z dziś.
W pracy współpracuję z ludźmi w wieku 40+ , jest to praca w biurze. Dziś podczas krótkiej przerwy na herbatę wszyscy siedzą, rozmawiają, i w pewnym momencie temat przeskoczył na ekologię, oraz na rożne produkty które można wyrabiać samemu w domu (spożywcze i inne użytku codziennego). Trafiła się wzmianka odnośnie domowej produkcji mydła w której padło pytanie i odpowiedź-riposta:
(K-kobieta M-mężczyzna)

M: Wiecie jak ciężko jest zrobić mydło w domu?
K: Wiemy, w okolicy nie ma żydów.

Niektórych ten tekst trochę zniesmaczył, mnie zdziwiło to że taki tekst padł z ust kobiety w wieku 40+, ale od razu bardziej ją polubiłem.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (25 piw)
Ryszard440 • 2013-10-21, 20:33
"Niektórych ten tekst trochę zniesmaczył" już wiemy że pracujesz z żydami

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Jakiś czas temu babcia opowiedziała mi historię o masowej eksterminacji Żydów przez nazistów w lesie niedaleko miejscowości, gdzie mieszkam. Postanowiłem więc trochę poszukać i udało mi się znaleźć więcej informacji na ten temat.

Wszystko działo się od października 1940 do 1944 roku. Wg różnych źródeł pochowano tam od 3000 do 8000 ludzi, z czego część przywożona była z komór gazowych, a część mordowana na miejscu. Babcia opowiadała, że razili prądem, ale jedną z okrutniejszych śmierci było "gotowanie" w wapnie.

Poniżej podrzucam przerażającą relację naocznego świadka, Polaka, który został zmuszony do pracy przy zakopywaniu ciał.

Cytat:

Zaprowadzono nas na polanę (.....). Polana ta nie była tak zarośnięta jak dzisiaj. (....) W poprzek polany były wykopane dwa doły. Pierwszy bliżej duktu miał długości około 8 metrów, szerokości 6 m i głębokości z górą na jakieś dwa metry. Prawie równolegle do niego, na drugim końcu polany, przez całą jej szerokość, był wykopany drugi dół tej samej głębokości, szerokości na 6 metrów, a długi na 15 metrów, pomiędzy tymi rowami była przestrzeń wolna. (.....) Naokoło polany, z wyjątkiem krańca od strony skrzyżowania duktów, stały i siedziały gromady Żydów. Ilości ich określić nie umiem, gdyż stali między drzewami. (......) W tłumie tym były kobiety, mężczyźni i dzieci, matki z dziećmi na rękach. Czy byli to Żydzi tylko z Polski, nie umiem powiedzieć. Mówiono mi potem, że pochodzili z Zagórowa. Między nimi poznałem jednego krawca i jednego sklepikarza z Konina, lecz nazwisk ich nie umiem podać. Dukty, polana i las dookoła roiły się od gestapowców. (.....) Na dnie większego rowu widziałem warstwę grud niegaszonego wapna. Jakiej grubości była ta warstwa, tego nie wiem. W mniejszej mogile wapna nie było, gestapowcy uprzedzili nas, że las jest otoczony przez nich i pilnowany i jeśli będziemy uciekać, dostaniemy kulę w łeb. Wówczas kazali gestapowcy rozbierać się zebranym Żydom. Najpierw tym, którzy stali obok rowu dużego. Wtedy kazali nagim wchodzić między oba doły i wskakiwać do większego dołu. Jedne matki wskakiwały trzymając dzieci, inne rzucały dzieci do rowu same, jeszcze inne odrzucały dzieci osobno do dołu i wskakiwały osobno. Niektóre czołgały się u nóg gestapowców, całując ich buty, kolby karabinów itp. Nam kazano chodzić pomiędzy Żydami stojącymi obok mogił i zbierać porozrzucane ubranie i obuwie. Widziałem sceny jak gestapowcy podchodzili do miejsc, w których myśmy składali na kupki zegarki, pierścionki i w ogóle wszelką biżuterię, brali stamtąd garściami te rzeczy i pchali sobie do kieszeni. Widząc to, niektórzy z nas i ja z nimi, przestaliśmy składać cenne przedmioty na gromadki, lecz zegarki i pierścionki rzucaliśmy umyślnie dalej w las.

W pewnym momencie gestapowcy kazali zaprzestać dalej rozbierać się Żydom, gdyż dół był już pełen. Widać w nim było tylko z góry gęsto stłoczone głowy. Ci z Żydów, którzy się pośpieszyli i już byli rozebrani, byli wrzucani przez gestapowców do dołu na głowy tym, co tam byli wtłoczeni. (.....) Nadjechało auto ciężarowe od strony szosy i zatrzymało się przy dukcie na polanie. Na aucie zauważyłem cztery jakby kadzie. Następnie Niemcy ustawili motorek, który był prawdopodobnie pompą, połączyli go wężem z jedną z kadzi, a dwóch gestapowców przeciągnęło wąż od motorka do dużego dołu. Motorek puścili w ruch i tych dwóch gestapowców trzymających węże zaczęło polewać czymś Żydów stłoczonych w dużym dole. Myślę, że to była woda, tak wyglądała, lecz na pewno nie wiem. W miarę pompowania przekładano węże do pozostałych kadzi. Widocznie wskutek lasowania się wapna ci ludzie zaczęli się żywcem w dole gotować, powstał taki niesamowity krzyk, że my którzy siedzieliśmy przy ubraniach, darliśmy te szmaty i wtykali sobie w uszy. Do strasznego krzyku gotujących się w dole ludzi dołączył niesamowity krzyk i lament Żydów, którzy czekali na swoje stracenie. To trwało może dwie godziny, pewno i dłużej (......).

Na drugi dzień rano kazali nam gestapowcy zakopywać dół duży ziemią. Masa ludzka, która w nim była, jakby się uległa i opuściła ku dołowi. Ciała były tak stłoczone, że nadal wciąż trzymały się zwłoki jakby w pozycji stojącej, tylko głowy były poprzechylane na wszystkie strony. Dół zasypaliśmy niedokładnie, sterczały z niego jeszcze ręce niektórych trupów, jak przerwano nam zasypywanie, dlatego, że nadjeżdżać zaczęły samochody ciężarowe i na te samochody kazano nam rzucać posegregowane rzeczy (....). Już po południu zajeżdżał kilkakrotnie na polanę samochód w rodzaju dużej karetki pogotowia – ciemnoszary, otwierany z tyłu, i z wnętrza jego po otwarciu drzwi wysypywały się trupy ludzkie mężczyzn i kobiet, dzieci – również Żydów. To szare auto obracało przy mnie trzy razy, w odstępach może godzinnych. Czy zajeżdżało jeszcze, gdy mnie zabrano z polany, nie wiem. Trupy wysypujące się z tego auta były poszczepiane ze sobą jakby w konwulsyjnych uściskach, wykrzywionych pozycjach, z poogryzanymi nieraz twarzami. Widziałem jak jeden wpił się drugiemu zębami w szczękę, inni mieli poobgryzane nosy lub palce. Dużo wśród nich konwulsyjnie trzymało się za ręce, widocznie stanowili rodzinę. Te zwłoki kazali nam gestapowcy rozrywać, a gdy się to nie udawało, rozrąbywać, odcinając ręce, nogi i inne części. Następnie musieliśmy układać te trupy w mniejszym rowie na polanie, warstwami, ciasno obok siebie, na przemian głowami raz w jedną, raz w drugą stronę. Odrąbane członki kazano nam utykać między ciałami. Przy mnie nałożono trzy takie warstwy, a jedno auto było jeszcze nie rozładowane. (....) Zwłoki przywożone w szarym aucie były widocznie ludzi zagazowanych. Z wnętrza auta i z ubrań czuć było gaz.

Przypominam sobie jeszcze z polany podczas tracenia Żydów – jeden z gestapowców wziął małe dziecko z rąk matki i roztrzaskał w jej oczach główkę o brzeg auta, a gdy matka krzyczała, cisnął w nią główką tego dziecka tak, że mózg zalepił jej usta. Następnie wziął coś jakby wapno lub gips z auta i tym zamazał jej usta. W ten sam sposób postępowano z innymi kobietami, które mocno krzyczały. Widziałem jak jeden z gestapowców chwycił młodą, ładną Żydówkę, związał jej ręce w tył, przedtem zdarłszy z niej suknię w ogóle bieliznę i za te ręce powiesił na drzewie, następnie nożem tzw. Fińskim pociął jej prawą pierś na plasterki, potem rozciął jej brzuch i grzebał w jej wnętrznościach. Żydówka ta skonała na drzewie.



Babcia opowiadała, że zaraz po wojnie ludzie poszli zobaczyć, co się tam działo - ziemia w miejsach dołów się uległa i widać było jeszcze ludzkie ręce wystające z ziemi...

Zdjęć z czasów wojny niestety nie mam. Podrzucam więc zdjęcia (z Wikipedii, ale mojego autorstwa), jak to wygląda obecnie.





Więcej zdjęć na Wikimedia Commons.

Źródło: Wikipedia, Wirtualny Sztetl.
Nieznane oblicza Józefa Gawerskiego

Człowiek, który nadzorował śledztwo nad "Inką", żąda dziś wyższej emerytury!

"Melduję, że w związku z ośmieszającym brzmieniem mego dotychczasowego nazwiska, decyzją władz administracyjnych zmieniłem dotychczasowe jego brzmienie na Bukar Józef [...]. Jednocześnie melduję, że w dniu 4 marca 1950 r., na podstawie zezwolenia Departamentu Kadr MBP, zawarłem związek małżeński z [...], na co przedkładam odpis aktu ślubu".

Tak pisał do swego przełożonego zastępca naczelnika Wydziału Śledczego wojewódzkiego UB w Katowicach Józef Bik. Dlaczego warto przypomnieć tę postać? Ostatnio cała Polska obejrzała spektakl Teatru Telewizji "Inka 1946". Jesteśmy jeszcze pod wrażeniem dwóch kreacji aktorskich: młodziutkiej studentki z Krakowa Karoliny Kominek-Skuratowicz jako "Inki" oraz Michała Kowalskiego z gdańskiego teatru "Wybrzeże" jako oficera bezpieki Stawickiego.

"Inka" Karoliny zniewala i porusza widza. Ubek Michała Kowalskiego to odrażające studium bezwzględnego człowieka, który dla korzyści materialnych i dla zaspokojenia sadystycznej potrzeby górowania nad innymi ludźmi, upokarzania ich - służy ślepo nowemu okupantowi Polski. "Coś za coś". On wyświadcza NKWD - UB podłe usługi i godzi się na pełną kontrolę swego życia osobistego, łącznie z zatwierdzeniem kandydatki na żonę [!]. Oni w zamian pozwalają mu bić "wrogów demokracji", łamać kości, zrywać paznokcie, upokarzać, wyszydzać, odzierać z intymności. Może być panem ich życia i śmierci.

Bik i Wołkow

Co ma wspólnego ubek Bik z ubekiem Stawickim ze spektaklu? Na temat Andrzeja Stawickiego gdański IPN niczego się nie dowiedział, choć prokurator Piotr Niesyn, poszukujący sprawców zbrodni sądowej na "Ince", zrobił wszystko, by ustalić, kim był ten człowiek. Niestety, w archiwach ubeckich w całej Polsce nie ma śladu po Stawickim. Zmienił nazwisko tak jak Bik? To prawdopodobne. Dla tych ludzi bez twarzy zmiana nazwiska nie wymagała wielkich zabiegów. Tak jak podanie o urlop.

Mógł zmienić nazwisko i zadbać o zniszczenie śladów tej zmiany. A może był obywatelem sowieckim i wrócił do kraju krat około 1956 roku - tak jak wielu jego komtowarzyszy, "konsultantów" i doradców NKWD w wojewódzkich i powiatowych strukturach UB? To też możliwe. Kiedy przed paroma laty były zastępca naczelnika gdańskiego więzienia Alojzy Nowicki (uwieczniony także w spektaklu - rola Stanisława Michalskiego) zgodził się rozmawiać z pracownikami gdańskiego IPN, dowiedzieliśmy się, że w roku 1946 panami życia i śmierci więźniów politycznych w Gdańsku były dwie kreatury: Jan Wołkow syn Arona (naczelnik wydziału do walki z "bandytyzmem", czyli przede wszystkim z polskim podziemiem niepodległościowym) oraz naczelnik wydziału śledczego Józef Bik.

Obaj większą część czasu "pracy" spędzali na terenie więzienia, gdzie znęcali się nad więźniami, zatwierdzali wyniki "śledztwa", a przede wszystkim - i to było najważniejsze, co powiedział Nowicki - praktycznie decydowali o wyrokach, szczególnie gdy chodziło o śmierć.

Zasłużony

Krew takich ludzi jak "Inka" zapewniła Bikowi awans. Dokładnie sześć dni po egzekucji "Inki" (w dniu jej 18. urodzin!) został oficerem śledczym w samej centrali - Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.

Do Warszawy jechał jako ceniony specjalista od "bandytyzmu", odznaczony w ciągu jednego tylko roku (1946) Srebrnym Krzyżem Zasługi, Złotym Krzyżem Zasługi i Orderem Odrodzenia [!] Polski. Dwa lata później dostanie Złoty Krzyż Zasługi po raz drugi. Coś jednak zazgrzytało, w Warszawie się nie przyjął. W roku 1947 awansowali go na porucznika i odesłali do wojewódzkiej bezpieki w Katowicach. Tu ponownie, jak w Gdańsku, został naczelnikiem Wydziału Śledczego. Znał się na tej robocie!

Przesłuchiwał m.in. członków antysowieckich organizacji niepodległościowych Polskie Siły Demokratyczne i Polska Tajna Armia Wyzwoleńczo-Demokratyczna. Osobiście znęcał się nad nimi i wymuszał "zeznania" o treści, którą sam ustalał. Żyjący do dziś członkowie PSD mówią, że w czasie przesłuchań byli wielokrotnie bici nogą od stołka po plecach, gumą po gołych piętach, kopani w jądra i bose stopy. Za takie wyczyny awansowali Bika na kapitana.

To właśnie wtedy zmienił nazwisko na Bukar. Czy dlatego, że mu dokuczano? Możliwe, znamy podobne przypadki. Towarzysz Czesław Byk z bezpieki olsztyńskiej dał się przerobić na Boreckiego. Szlachta! Towarzysz Stefan Byk został Sampolskim. Być może jednak Bik dał się przerobić na Bukara z powodu złej sławy, jaka się za nim ciągnęła.

Kłopoty

W roku 1952 zachwiało Bikiem-Bukarem. Jego przełożeni wykryli, że cały czas łgał, podając fałszywe dane w życiorysie - poczynając od daty i miejsca urodzenia. Gimnazjum też nie skończył przed wojną, a poza tym w specjalnej ankiecie zataił, że jest Żydem. Tłumaczył to traumatycznymi przeżyciami z okresu okupacji. Czego się bał, skoro w kierownictwie resortu było wówczas prawie 40% Żydów, którzy tego nie ukrywali?

Przyczyny tych matactw były więc zapewne inne, prawdopodobnie wynikały z jakichś ciemnych spraw, które osnuły wcześniej życie Bika. Tu wyjaśnijmy, że ubek mógł być Żydem, Chińczykiem, Murzynem, a nawet konfidentem gestapo z lat wojny (wielu takich oddało NKWD - UB nieocenione usługi w zwalczaniu po wojnie polskiego podziemia). Podstawowy warunek: musiał się z tego wszystkiego wyspowiadać. Jakiekolwiek zatajenia traktowano jak groźne dla władzy przestępstwo.

Kapitan Nizio-Narski, jeden z sędziów "Inki", był wielce zasłużony i ceniony jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku, wydający posłusznie wyroki, zgodnie z poleceniami UB. Zataił jednak, że w czasie wojny pracował w niemieckiej Kripo. Zupełnie niepotrzebnie, bo byłby jeszcze bardziej ceniony jako fachowiec... Ponieważ jednak zataił, został zdegradowany do stopnia szeregowca i wtrącony do więzienia, gdzie wkrótce zmarł.

Była jeszcze dodatkowa okoliczność obciążająca Bika-Bukara. Okazało się, że miał jakieś kontakty z generałem Wacławem Komarem - zasłużonym bezpieczniakiem, a wtedy już wiceministrem obrony narodowej. Taki z niego był Komar jak z Bika Bukar.

Naprawdę nazywał się Mendel Kossoj, był uczestnikiem bolszewickiego zaciągu na wojnę w Hiszpanii i tym należy tłumaczyć szybką karierę. Jednak "Hiszpanie", mający zaraz po wojnie silną pozycję w bezpiece, w więziennictwie i w wojsku, popadli później w niełaskę. W roku 1953 Kossoj-Komar poszedł do więzienia, a Bika-Bukara zwolniono ze służby za kontakty z "odchylonym" patronem. Jednym z zarzutów były także przypisywane mu plany wyjazdu do Palestyny, bez zgody resortu. Znowu ten sam grzech. Bik-Bukar nie mógł zrozumieć, że skoro musiał mieć zgodę UB na narzeczoną, to tym bardziej na taki wyjazd!

Ofiara "antysemitów"

Nie wiemy, co robił po zwolnieniu ze służby, i nie wiemy dokładnie, kiedy ponownie zmienił nazwisko. Teraz nazywał się Józef Gawerski. W roku 1968 w kierownictwie PZPR trwała decydująca bitwa między "Żydami" i "chamami".

Walka o władzę. Wielu "bohaterów" utrwalających system sowiecki w Polsce wyjechało wtedy w glorii męczenników prześladowanych przez polskich antysemitów na Zachód. Tam jako ofiary "prześladowań" znakomicie się urządzali. Nikt nie pisał o nich, że są ofiarami walk frakcyjnych w partii komunistycznej. Byli ofiarami Polaków, którzy - jak wiadomo - wysysają antysemityzm z mlekiem matki...

Poszukiwany

Bik-Bukar-Gawerski unikał rozgłosu w Szwecji, dokąd trafił w roku 1968. Wiedział, że zbyt wielu ludziom w Polsce wyrządził krzywdę i że oni kiedyś mogą się o niego upomnieć. Kiedy powstał IPN, jego nazwisko zaczęło się pojawiać w dokumentach, które prokuratorzy Instytutu brali do rąk w poszukiwaniu sprawców zbrodni komunistycznych.

"Józefowi B. zarzucamy popełnienie zbrodni komunistycznej, której dopuścił się w czasie przesłuchań członków organizacji Polskie Siły Demokratyczne i Polska Tajna Armia Wyzwoleńczo-Demokratyczna. Bił ich, znęcał się i zmuszał w ten sposób do składania zeznań" - mówił o naszym bohaterze prokurator Piotr Piątek z oddziału katowickiego IPN
("Rzeczpospolita", 19 III 2004 r.).

Ale gdzie szukać Bika? Sprawa stanęła w miejscu. Widocznie jednak Bik nie wiedział, że jest na celowniku ipeenowskiej prokuratury. Pewnie uznał, że 35 lat to dość czasu, by zapomnieli. W roku 2003 wpadł na szalony pomysł. Doszedł do wniosku, że gdyby jakiś urząd w Polsce potwierdził mu lata pracy w UB (1945-1953), to dostałby wyższą emeryturę. Postanowił napisać do... IPN! W ten sposób prokuratorzy dowiedzieli się, gdzie mieszka ich "bohater".

Bik poszedł na całość. Poza pismem do IPN złożył też pozew do Sądu Okręgowego w Katowicach o "rewaloryzację" renty!
Józef Bik vel Bukar, były kapitan UB, ma dziś 84 lata i chce korzystać z życia. Przecież budował "odrodzoną" Polskę, dostał za to order, i był prześladowany z powodu pochodzenia. Należy mu się! Innego zdania są prokuratorzy IPN z Katowic, którzy przygotowali przeciwko Bikowi akt oskarżenia.

Miejmy nadzieję, że ogólne zainteresowanie opinii publicznej historią dzielnej sanitariuszki AK Danuty Siedzikówny "Inki" pozwoli szybciej zakończyć tę sprawę niż inne podobne - takie jak niekończące się starania o ekstradycję bardziej znanych od Bika zbrodniarzy: Salomona Morela i Heleny Wolińskiej-Brus.

Józef Bik-Bukar będzie jednym z bohaterów przygotowywanej obecnie gdańskiej części wystawy "Twarze bezpieki". Takie wystawy przygotowali lub przygotowują wszystkie oddziały IPN w Polsce.

Piotr Szubarczyk
IPN Gdańsk
"Nasz Dziennik" 2007-01-27
Ilu?
MichaU • 2013-10-06, 22:16
Ilu Żydów potrzeba aby zmienić żarówkę?
Nikt nie wie. Naziści nie przeprowadzili takiego eksperymentu.

 
Najlepszy komentarz (67 piw)
B................o • 2013-10-06, 23:35
niemcy kurwa, nie naziści...
Posiadłość na bogatości
szarri • 2013-10-06, 0:06
Ładnych parę lat temu odwiedziła mnie internetowa znajoma. Porwała się na niezłą wyprawę, bo ze Szczecina do Świdnika - drugi koniec Polski. Jechała nocnym pociągiem, a że dla mnie pobudka o 4 rano to delikatne przegięcie, z Lublina do mojego ówczesnego miejsca zamieszkania musiała dotrzeć sama.
Po dotarciu do celu zdała mi relację z podróży, w tym busikowego etapu na trasie Lublin - Świdnik.
Znajoma: Nooo... A jak już do ciebie jechałam z Lublina, to przejeżdżałam obok takiego wielkieeeeego pola, i tam były takie śliczne domki, i małe i większe, ale to pole było ogrooomne, i tam nic nie rosło, tylko trawa... Ale ktoś musi mieć hajsu... Jechałam sobie i myślałam - ja bym tam hodowała psy, no mówię ci, zaje.bista miejscówka! No i brama - jakaś rzeźba, no zaje.bista! Ktoś ma kasy jak lodu...
Moja mama: A gdzie to było?
Znajoma: No tak w połowie drogi...
Moja mama: A nie rzuciły ci się przypadkiem w oczy... kominy krematorium?

Cisza, która zapadła po tym, jak znajoma uświadomiła sobie, do czego prowadziła ta brama - niezapomniana.

Obóz koncentracyjny na Majdanku to zaje.bista posiadłość...

źródło - własne.
Najlepszy komentarz (75 piw)
mare30ks • 2013-10-06, 0:12
opierdolila, w ramach rekompensaty, kolbe?

W walce z pedofilią w Kościele nie chodzi o ofiary, ale o kasę i zdyskredytowanie Kościoła

"Fundacja zajmująca się ofiarami pedofilii w Kościele jasno pokazała, że nie o ofiary i nie o oczyszczenie Kościoła jej chodzi, ale o to, by wyciągnąć z niego kasę i zdyskredytować go.
Po mocnych i jednoznacznych słowach biskupa Wojciecha Polaka Fundacja „Nie lękajcie” się przeszli do kontraataku i jasno zdefiniowali swoje cele. „Mamy wątpliwości co do szczerości jak i zgodności słów bp. Wojciecha Polaka ze stanowiskiem polskiego Kościoła. Słowo 'przepraszam' nic nie kosztuje. Ale i tak nie usłyszeliśmy tego od prymasa Polski” - napisali w oświadczeniu założyciele Fundacji.

„Skala zjawiska nie jest mała, a sprawcy nie są okazjonalni. Kościół w Polsce na pewno ma dane statystyczne o pedofilach w swoich szeregach. Kościół katolicki poprzez ukrywanie przypadków ponosi w takim samym stopniu odpowiedzialność moralną za nasze krzywdy, co sprawcy” - oznajmili, jasno wskazując, że nie chodzi im o sprawiedliwość, ale o zemstę i zniszczenie instytucji Kościoła.

Ale nie bez znaczenia są też pieniądze, których fundacja domaga się od Kościoła. „Ponieważ jest on zwierzchnikiem sprawców, których notabene chronił i chroni. Nasze stanowisko jest jednoznaczne: domagamy się odszkodowań i powołania niezależnej komisji do zbadania skali zjawiska. O pomoc psychologiczną, jak i inną zatroszczymy się sami” - napisali w oświadczeniu.
"
A teraz garść statystyk pokazujących zakłamanie mainstreamowych mediów:
""Na tysiąc pedofilów przypada jeden ksiądz i czterystu gejów, jak podał ks. Dariusz Oko.
Ciekawe czy liberalne media czterysta razy częściej biją na alarm i piszą o pedalskich pedofilach"
fronda.pl/a/w-walce-z-pedofilia-w-kosciele-nie-chodzi-o-ofiary-ale-o-k...
Nieszkodliwe pierdy
Gandzialf777 • 2013-09-16, 20:31
Stałem ostatnio w supermarkecie, w kolejce do kasy, przed jakąś żydowską rodzinką. W wielkim zamyśleniu nad listą zrobionych zakupów puściłem potężnego bąka. Żydzi za mną wielce się z tego powodu obrazili.

- No co? - zapytałem - Przecież odrobina gazów jeszcze nikogo nie zabiła.

Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (177 piw)
Gandzialf777 • 2013-09-16, 20:45
Ale za to teraz każdy będzie wiedział, że jestem zajebisty z angielskiego
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem