18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (4) Soft (2) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 18:08
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 5:23

#alianci

Jako, że temat się przyjął, wrzucam kilka kolejnych zdjęć.

Wyzwolenie obozu w Auschwitz


Zdjęcie więźniarki z obozu Auschwitz


Niemiecki niszczyciel czołgów Marder III


Niemieccy żołnierze na polach otaczających Stalingrad, 1942


Radziecka bateria przeciwlotnicza, gdzieś w ZSRR


Zniszczony Panzerkampfwagen VI Tiger , 1944
Jako, że posiadam dość sporą (ponad 40 tysięcy) kolekcję zdjęć z okresu II wojny światowej, postanowiłem co pewien czas dzielić się z wami najciekawszymi fotografiami.
Jeżeli temat się przyjmie, będę wrzucał fotki co 2-3 dni.

Radziecka ludność uczy się obsługi karabinu Mosin Nagant


Amerykańscy żołnierze na plaży w Iwo Jimie


Niemieckie działo pancerne (nazywane również niszczycielem czołgów) Sturmgeschütz III


Radzieccy żołnierze obserwują wymarsz niemieckich wojaków po kapitulacji Niemiec, Berlin 1945r.


Radzieccy żołnierze katalogują zdobytą broń niemiecką po odbiciu Stalingradu, 2.II.1943


Niemiecka matka wraz ze swoimi dziećmi zmuszona jest patrzeć na zwłoki ludzi zabitych w obozie koncentracyjnym. Mieszkała we wsi oddalonej o kilometr od obozu. Ludność do samego końca twierdziła, że nie wie nic na temat zbrodni, które miały miejsce w obozie.
"Zdrada" aliantów
Rappar • 2013-12-15, 19:48
Z www.pzmr.blogspot.com
Jednym z najbardziej znanych i przeżywanych wydarzeń w Polsce, jest zdrada aliantów we wrześniu 1939. Wydarzenie to posiada wiele wersji zależnie od znajomości historii osoby, która to opowiada. Różnią się przede wszystkim skalą podjętych działań - od braku, przez minimalne, po niewystarczające. Z tym ostatnimi z jako jedynymi się można zgodzić - nie pokonano III Rzeszy, więc były one niewystarczające. Jednak zamiast z ocenianiem faktów, lepiej je po prostu podajmy - działania na linii Zygryfda zakończyly się łącznie we wrześniu i październiku 1939 dla armii Francuskiej stratami rzędu 1850. Są to na przykład straty zbliżone do strat polskich z bitwy pod Tomaszowem Lubelskim - drugiej największej bitwy kampanii wrześniowej.

Bardziej jednak ciekawym zagadnieniem można uznać omówienie niechęci Wielkiej Brytanii i Francji do wojny. Omówmy najpierw kraj wyspiarski - słynne są słowa Chamberlaina: przywożę wam pokój. Zwykle się je komentuje od razu cytatem Churchilla - mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę i tak będą mieli. W takiej sytuacji łatwo przedstawić angielskiego premiera, jako naiwnego tchórza, który się łatwo dał oszukać w Monachium. Ba, nawet tutaj mamy słowa Le Carre: "Między Hitlerem a Chamberlainem była klasowa przepaść. Chamberlain nienawidził konfliktów, był angielskim dżentelmenem z wyższej klasy, chronionym przed wszelkimi awanturami z racji urodzenia i pozycji społecznej. Hitler był z klasy służących. Chamberlain po prostu nie wierzył, że można kłamać, patrząc w oczy. Hitler to potrafił."Ja z kolei słyszałem, że jest film, kiedy nieświadomy włączonej kamery Chamberlain mówi trzymając traktat angielską grę słów - this is piece of shit(sheet). Nie mam potwierdzenia, jednak mam tego: Hitler przegapił autobus we wrześniu 1938, mógł z nami postąpić wtedy okrutny, śmiertelny sposób, taka okazja już mu się więcej nie powtórzy. Miał pewne podstawy do wygłoszenia tej tezy - Wielka Brytania wybudowała 2827 samolotów w 1938 i już 7940 w roku następnym. Przygotowania do wojny zaczęły się więc jeszcze przed zajęciem reszty Czechosłowacji. Także był w Paryżu jeszcze 1938, by przyśpieszyć tamtejsze przygotowania do wojny. Za ostatnie potwierdzenie gotowości do wojny można uznać odrzucenie propozycji pokojowej Hitlera w październiku 1939 przez Chamberlaina, chyba, że III Rzesza wycofa się z terenów II Rzeczypospolitej. Widać tutaj konsekwentną postawę kraju, który się gotowi do walki.

Podobnie wygląda sprawa z Francją. Wprawdzie w Polsce słynny jest mit - nie chcemy umierać za Gdańsk, jednak miał on małe przełożenie na rzeczywistość. Samo hasło zostało wymyślone przez Marcela Deata, francuskiego faszystę sympatyzującego z Hitlerem, a następnie zostało podchwycone przez francuskich komunistów, będących na garnuszku Stalina. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać - jeszcze 26 września 1939 francuska partia komunistyczna została zdelegalizowana jako ugrupowanie antypaństwowe Jeszcze lepiej nastroje społeczeństwa pokażą sondaże - w ankiecie z czerwca 1939 76% zadeklarowało gotowość do wojny. O gwałtownym wzroście wydatków na cele wojenne i innych przygotowaniach nie trzeba mówić. Za podsumowanie może służyć tak jak w przypadku Wielkiej Brytanii - odmowa pokoju z III Rzeszą w październiku 1939.
Dwaj brytyjscy artyści Jamie Wardley i Andy Moss wybrali się na plażę w Normandii wraz z ekipą wolontariuszy uzbrojonych w szablony sylwetek martwych żołnierzy. Wykonali ponad 9000 "odbitek" upamiętniających żołnierzy poległych w czasie "D-day".

Nie powiem, robi wrażenie.
Reszta fotek w komentarzu lub jak kto woli w źródle.
źródło: dailymail.co.uk/news/article-2429903/Peace-Day-Reminder-millions-lives...
Najlepszy komentarz (35 piw)
1nsecure • 2013-09-27, 20:15
Człowiek zapierdala od rana do wieczora, żeby państwo miało go z czego okraść, a gdzieś tam istnieje kraina, gdzie ludzie spędzają czas GRABIĄC PLAŻĘ.

No kurwa, ja tak chcę.
Wartości się zmieniają..
ElManiure • 2013-08-29, 17:04


Hajs się musi zgadzać

Tak w ogóle nie podoba mi się że amerykanie w każdym konflikcie robią za dobrego nauczyciela który "kończy" bójkę dwóch bachorów. Wszystko powinno się odbywać zgodnie z prawem dżungli a każdy żołnierz niech siedzi w swoim kraju a nie ginie za rzekomo "wolność i demokracje" po prostu amerykanie wpierdalają się miedzy wódkę a zakąskę - po prostu chcą sobie zrobić bramkę wejściową na kolejne kraje.
Tajne okręty podwodne
D................k • 2013-07-04, 14:00
Polowanie na japońskie podwodne lotniskowce.

Lądowanie w Normandi
kizlaczek • 2013-06-27, 11:46
6 czerwca 1944 r. wojska alianckie rozpoczęły największą w czasie II wojny światowej operację desantową - lądowanie w Normandii. Była ona częścią operacji "Overlord", otwierającej drugi front w Europie. Lądowanie wojsk sprzymierzonych rozpoczęło się po zrzuceniu dwóch dywizji powietrzno-desantowych, bombardowaniu lotniczym i ostrzale z okrętów wojennych. Utworzono pięć przyczółków na plażach: Utah, Omaha, Gold, Juno i Sword, na których wylądowało w pierwszym rzucie ponad 130 tysięcy żołnierzy. Wojska sprzymierzone w liczbie 1 miliona 600 tysięcy żołnierzy walczyły na wybrzeżu Atlantyku od Normandii do Holandii pod dowództwem generała Dwighta Eisenhowera. Wybrzeża oceanu broniło ponad 500 tysięcy żołnierzy niemieckich pod naczelnym dowództwem feldmarszałka Gerda von Rundstedta. Operacja normandzka trwała do końca sierpnia 1944 roku i zakończyła się zdobyciem Paryża (25.08.1944). Zginęło w niej ponad 120 tys. żołnierzy alianckich, prawie 115 tys. żołnierzy niemieckich oraz 14 tys. francuskich cywilów.
Najlepszy komentarz (127 piw)
herbalix • 2013-06-27, 17:27
dobrze pamiętam tę operację. strzelali do nas, jak do kaczek.
Alianckie obozy koncentracyjne
smagal • 2013-06-01, 22:48
Chciałem przedstawić bardzo ciekawe wspomnienia alianckiego żołnierza pracującego w alianckim obozie dla niemieckiej ludności i żołnierzy niemieckich po II WŚ. Długie ale myślę, że warto przeczytać gdyż jest to bardzo ciekawa historia.

"W październiku 1944 r., gdy miałem osiemnaście lat, zostałem powołany do wojska. Moje szkolenie było krótkie, głównie z powodu rozgrywającej się właśnie niemieckiej kontrofensywy w Ardenach; urlop skrócono mi o połowę i natychmiast wysłano za morze. Po przybyciu do La Havre, we Francji, szybko załadowano nas do samochodów i posłano na front. Gdy dotarłem na miejsce, dostrzegłem u siebie objawy mononukleozy – posłano mnie do szpitala w Belgii. Ponieważ wtedy mononukleoza znana była jako „choroba pocałunków”, wysłałem mojej dziewczynie list z podziękowaniami.

Do momentu opuszczenia szpitala, przebywałem w Spartanburgu, w centrum Niemiec; mimo moich protestów umieszczono mnie w „repo depot” (obozie przejściowym). Przestałem się interesować moją macierzystą jednostką; niebojowe jednostki były w tamtym czasie wyśmiewane, pogardzane. Z akt wynika, że przez większość czasu, z mojego siedemnastomiesięcznego pobytu w Niemczech, byłem w kompanii C, 14 Regimentu Piechoty. Pamiętam jednak iż przebywałem też w innych jednostkach.

Pod koniec marca lub na początku kwietnia 1945 r., zostałem wysłany do obozu jeńców wojennych, nieopodal Andernach nad Renem, jako strażnik. Skończyłem cztery lata wyższej szkoły niemieckiej więc mogłem rozmawiać z więźniami mimo że było to zakazane. Jednakże stopniowo zaczęto wykorzystywać mnie jako tłumacza; proszono o wyłuskiwanie członków SS (żadnego nie znalazłem).

W Andernach przetrzymywano około 50000 więźniów w różnym wieku; pod gołym niebem, za drutem kolczastym. Kobiety były osobno więc początkowo nie widywałem ich. Mężczyźni których pilnowałem nie mieli żadnych schronień ani koców. Wielu było bez kurtek. Spali w błocie, wodzie, na zimnie; brakowało latryn. Była zimna i mokra wiosna – ich cierpienia były tym większe.

Jeszcze bardziej szokujący był widok tych więźniów wrzucających trawę i chwasty do cynowych puszek zawierających rzadką zupę. Powiedzieli mi, że robią to aby ulżyć sobie w bólu który był powodowany przez głód. Szybko ulegali wycieńczeniu. Dyzynteria szalała – zaczęli sypiać we własnych odchodach, bowiem byli zbyt słabi, aby doczołgać się do rowów z latrynami. Wielu błagało o jedzenie, chorując i umierając przed naszymi oczami. Mieliśmy wystarczającą ilość zapasów i zaopatrzenia, lecz nie zrobiliśmy nic by im pomóc; nie udzielaliśmy żadnej pomocy lekarskiej.

Z oburzeniem protestowałem u moich oficerów, jednak spotykałem się jedynie z wrogością i ślepą obojętnością. Naciskani twierdzili, że otrzymali ścisłe rozkazy z „góry”. Żaden oficer nie zrobiłby czegoś takiego 50000 ludziom; jednak niepodporządkowanie się groziło poważnymi zarzutami. Zorientowawszy się, że moje protesty są bezskuteczne, poprosiłem przyjaciela pracującego w kuchni o przyniesienie mi trochę jedzenia dla więźniów. Ten także opowiedział o dokładnych rozkazach pochodzących z „góry”, a tyczących się ścisłego przestrzegania racji żywnościowych. Dodał jednak, że mają tyle jedzenia iż nie wiedzą co z nim robić i że trochę mi „zorganizuje”.

Gdy przerzucałem dla więźniów jedzenie przez drut kolczasty, zostałem przyłapany; zagrożono mi uwięzieniem. Powtarzałem „wykroczenie”. Pewien rozgniewany oficer zagroził mi, że mnie zastrzeli. Sądziłem, że blefuje dopóki nie zobaczyłem kapitana, na wzgórzu nad Renem, strzelającego do grupy niemieckich kobiet ze swojej czterdziestkipiątki. Gdy zapytałem go „Dlaczego?”, odburknął „Praktyka” i strzelał aż do opróżnienia magazynka. Widziałem biegnącą kobietę, która chciała się skryć. Jednak nie jestem w stanie powiedzieć czy została trafiona. Było zbyt daleko.

Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że obcuję z zimnokrwistymi mordercami pełnymi nienawiści. Uważali Niemców za podludzi godnych eksterminacji; kolejny przejaw upodlającej karuzeli rasizmu. Artykuły w gazecie Stars and Stripes, niemieckie obozy koncentracyjne, mnóstwo zdjęć wycieńczonych ciał. Ta swoista polityka zwiększała nasze „sprawiedliwe”okrucieństwo, ułatwiała nam akceptowanie zachowań przeciwko którym buntowalibyśmy się. Sądzę również, że żołnierze którzy nie brali udziału w walkach próbowali udowodnić jacy to oni twardzi, zachowując się w taki właśnie sposób wobec więźniów i cywili.

Dowiedziałem się, że więźniowie byli przeważnie prostymi rolnikami i robotnikami tak jak i większość naszych żołnierzy. Z upływem czasu upodobniali się do zombi, stawali się ślamazarni, inni opętani, jeszcze inni próbowali samobójstwa – za dnia uciekali przez otwartą przestrzeń w kierunku Renu, by ugasić pragnienie. Byli zdejmowani.

Niektórzy więźniowie pragnęli papierosów tak bardzo jak jedzenia, toteż przedsiębiorczy jankescy kupcy wymieniali za garść papierosów stosy zegarków i pierścionków. Gdy zacząłem przerzucać kartony papierosów więźniom by zrujnować ten biznes, zostałem poważnie „upomniany”.

Pewien promyk nadziei pojawił się jednej nocy, gdy miałem „cmentarną zmianę”, między drugą a czwartą godziną nad ranem. Blisko na wzgórzu znajdował się cmentarz. Mój przełożony zapomniał dać mi latarkę a nie chciałem się napraszać zdegustowany całą tą atmosferą. Było już dość jasno. Zaniepokoiłem się o więźnia czołgającego się pod drutami w kierunku cmentarza. Mieliśmy strzelać do uciekających jak tylko takich zobaczymy więc podniosłem się z ziemi, aby ostrzec go, żeby wracał. Nagle spostrzegłem kolejnego więźnia pełzającego z cmentarza do ich zagrody. Ryzykowali życie żeby wygrzebać coś ze cmentarza. Musiałem zrobić śledztwo.

Gdy wkroczyłem do tego mrocznego, zakrzaczonego, pogrążonego w cieniu cmentarza, poczułem się zupełnie bezradnym. Coś zadziwiającego pchało mnie jednak naprzód. Wbrew obawom, przeszedłem nad kimś leżącym na brzuchu. Wymachując wokoło karabinem, potykając się, próbując odzyskać spokój, wkrótce doszedłem do siebie. Jakaś postać usiadła. Po chwili byłem w stanie zobaczyć nieopodal piękną, ale przerażoną grymasem strachu twarz kobiety z koszem piknikowym. Niemożna było dawać jedzenia niemieckim cywilom, cywile nie mogli nawet przechodzić opodal więźniów więc szybko zapewniłem ją iż nie mam nic przeciwko temu co robi. Powiedziałem żeby się nie bała i że opuszczę cmentarz by jej nie przeszkadzać.

Szybko się oddaliłem i usiadłem pod drzewem na końcu cmentarza tak by nie niepokoić więźniów. Cóż to było za uczucie – spotkać tak piękną kobietę w takich okolicznościach! Nigdy nie zapomniałem jej twarzy.

Po jakimś czasie więcej więźniów zaczęło powracać do zagród. Widziałem jak ciągną ze sobą jedzenia dla siebie i swoich towarzyszy. Mogłem tylko podziwiać ich odwagę i oddanie.

8 V 1945 r. zdecydowałem świętować z kilkoma więźniami, których pilnowałem; okazjonalnie piekli oni chleb dla innych więźniów. Mieli chleb, a poza tym dzielili się swoim wesołym usposobieniem wywołanym przez koniec wojny. Wszyscy myśleliśmy, że wkrótce wrócimy do domów. Znajdowaliśmy się na ziemiach, które weszły w skład francuskiej strefy okupacyjnej. Nie czekałem długo, aby móc ujrzeć brutalność francuskich żołnierzy, kiedy to transportowaliśmy dla nich naszych więźniów do obozów pracy niewolniczej.

Jednakże tego dnia byliśmy szczęśliwi.

Jako gest przyjaźni, rozładowałem moją broń i stanąłem z boku. Pozwoliłem im nawet pobawić się nią. To „przełamało lody” i zaraz śpiewaliśmy piosenki, ucząc się ich nawzajem. Także te których nauczyłem się w niemieckiej szkole (“Du, du, liegst mir im Herzen”). Jako wyraz wdzięczności upiekli mi specjalny, mały i słodki chlebek – jedyny prezent jaki mogli mi ofiarować. Schowałem go do mojej „eisenhowerowej” kurtki i zaniosłem do moich baraków. Zjadłem go w samotności. Nigdy nie jadłem smaczniejszego chleba. Jedząc go, nigdy nie czułem tak wzniosłego uczucia wspólnoty. Wierzę, że wtedy objawił mi się Chrystus. Wpłynęło to później na moją decyzję o podjęciu studiów filozoficznych i religijnych.

Krótko potem, niektórzy z naszych słabych i chorych więźniów zostali zabrani przez francuskich żołnierzy do ich obozu. Jechaliśmy ciężarówką za tą kolumną marszową. Co jakiś czas zwalniała i zawracała. Być może kierowca był tak zszokowany jak ja widząc co się dzieje. Gdy jakiś niemiecki więzień upadał był bity pałką w głowę i w ten sposób mordowany. Ciała były zwalane na pobocze drogi i zabierane przez następną ciężarówkę. Przez wielu ta szybka śmierć mogła być preferowana niż powolne umieranie z głodu na naszych „polach śmierci”.

Kiedy w końcu zobaczyłem niemieckie kobiety zamknięte w oddzielnej zagrodzie, zapytałem dlaczego je więzimy. Powiedziano mi, że „podążają za obozem”; wybrane przez SS na materiał hodowlany superrasy. Rozmawiałem z kilkoma i muszę przyznać, że spotkałem się z niezwykle uduchowionymi duszami i wielce atrakcyjnymi kobietami. Zdecydowanie nie zasługiwały na więzienie.

Coraz częściej używano mnie jako tłumacza. Dzięki temu mogłem zapobiec kilku szczególnie niesprawiedliwym uwięzieniom. Pewnego razu żandarmi przyciągnęli jakiegoś rolnika. Powiedzieli mi, że ma „niezły nazistowski medal”. Pokazali mi ten order. Na szczęście miałem pewną tabelkę i mogłem go zidentyfikować. Okazało się, że rolnika nagrodzono medalem za posiadanie pięciorga dzieci! Hmm… być może jego żona odczuła jakąś ulgę, ale nie sądzę, aby jeden z naszych obozów śmierci był sprawiedliwą karą za jego wkład w niemiecki dobrobyt. Żandarmi zgodzili się. Wypuścili go, aby mógł kontynuować swoją „brudną robotę”.

Głód zaczął rozprzestrzeniać się także wśród niemieckich cywili. Normalnym było zobaczyć niemieckie kobiety z podkasanymi rękawami myszkujące wśród naszych śmieci. Szukały czegoś jadalnego. Jeśli tylko nie były przeganiane…

Gdy wypytywałem burmistrzów małych miast i wsi, odpowiadali iż zapasy jedzenia zostały zabrane przez dipisów (obcokrajowców pracujących w Niemczech), zapakowane na ciężarówki i wywiezione. Kiedy o tym zameldowałem, spotkałem się tylko ze wzruszeniem ramion. W obozach nigdy nie widziałem ludzi z Czerwonego Krzyża, nie widziałem by pomagali cywilom mimo że ich kawa i pączki były dla nas zawsze i wszędzie na wyciągnięcie ręki. Tymczasem Niemcy musieli polegać na poukrywanych zapasach i czekać na następne zbiory.

Głód czynił Niemki bardziej „dostępnymi” mimo to często dochodziło do gwałtów z użyciem przemocy. Dobrze pamiętam pewną zgwałconą osiemnastolatkę. Dwaj żołnierze okaleczyli jej pół twarzy karabinową kolbą. Nawet Francuzi uważali, że gwałty, złodziejstwa i pijacka przemoc naszych żołnierzy były zbyt „wygórowane”. W Le Havre dostawaliśmy broszurki objaśniające nam, że niemieccy żołnierze bardzo dobrze obchodzili się ze spokojnymi francuskimi cywilami i że my powinniśmy zachowywać się tak samo jak oni. Jakąż sromotną klęskę wtedy ponieśliśmy!

„Co z tego?”, ktoś zapyta. „Okrucieństwo wroga było większe niż nasze.” To prawda, że patrzyłem tylko na koniec wojny, gdy byliśmy już zwycięzcami. W przeciwieństwie do nas, Niemcy mieli coraz mniej okazji do stosowania przemocy. Jednak dwa zła nie czynią jednego dobra. Zamiast powtarzać przestępstwa wroga, powinniśmy próbować przełamać spiralę przemocy i zemsty, która splugawiła naszą historię. Dlatego mówię o tym teraz, 45 lat po wojnie. Może nigdy nie zdołamy zapobiec poszczególnym zbrodniom wojennym, ale możemy, jeśli będziemy głośno o tym mówić, wywrzeć wpływ na politykę rządów. Możemy odrzucić rządową propagandę malującą naszych „wrogów” jako podludzi i propagującą zachowania których byłem świadkiem. Możemy protestować przeciwko bombardowaniom cywilnych celów, co przecież dzieje się także dzisiaj, w tej chwili. Możemy odmawiać poparcia naszemu rządowi mordującemu pokonanych rozbrojonych i jeńców wojennych.

Doszedłem do wniosku, że dla przeciętnego człowieka trudno jest uznać ogrom tych przestępstw, szczególnie jeśli sam był świadkiem. Nawet żołnierze współczujący ofiarom bali się tłumaczyć co się działo, z obawy przed kłopotami – mówili mi. Niebezpieczeństwo nie zostało zażegnane. Przemawiałem kilka tygodni temu i już odebrałem telefoniczne pogróżki, a moja skrzynka pocztowa została zniszczona. Lecz było warto. Pisanie o tych okropnościach jest jak katharsis dla uczuć zbyt długo tłumionych, wyzwoleniem, które może przypomni innym świadkom, że „prawda uczyni nas wolnymi ludźmi; pozbądź się strachu!”. Być może najważniejszą lekcją jest: tylko miłość może podbić wszystko."

Nie lubię niemców, żydów i ciapatych. Dziękuję

Źródło: polskawalczaca.com
Esej został opublikowany w The Journal of Historical Review , Summer 1990 (Vol. 10, No. 2), pp. 161-166. (Revised, updated: Nov. 2008).
Bombardowanie w Bari 1943
Vercetti77 • 2013-02-01, 21:20
Cytat:

Niewygodna historia - Bari 1943
Data publikacji: 2009-03-09 20:07:34, autor: Getos
Niewygodna historia
BARI – 1943.12.02

Pod koniec 1943 roku Alianci stali twardo na ziemi włoskiej zepchnąwszy wcześniej Niemców na północ. W kwaterach dowódczych opracowywano plany operacji lądowania pod Anizo, które to lądowanie miało przyspieszyć kapitulację Niemiec we Włoszech. Niemcy nie byli jednak jeszcze „chłopcem do bicia” i już wkrótce ich lotnictwo miało pokazać przysłowiowy „pazur”.

Późnym popołudniem 02 grudnia 1943 roku z lotnisk Villaorba i Aniano znajdujących się niedaleko Mediolanu podniosło się do lotu 96 niemieckich bombowców Junkers Ju-88A należących do pułków lotnictwa bombowego KG54 i KG76. Czteromiejscowe średnie bombowce niemieckie dźwigały na swoich pokładach po 3,5 t bomb każdy, a ich celem było zbombardowanie portu w Bari. Miasto Bari liczące 250 000 mieszkańców i znajdujące się na samym południu Włoch było dla Aliantów ważnym portem przeładunkowym. Codziennie docierały tutaj tysiące ton zaopatrzenia dla 8. Armii brytyjskiej.

Kilkanaście minut po 19:00 bombowce niemieckie nadleciały nad port od strony Adriatyku. Dolatując do celu bombowce wypuściły setki sztuk pasków folii aluminiowej nazywanej przez Anglików „Windows”, a przez Niemców „Düppel”, nad którymi to paskami szerokie badania prowadził dla Niemców inż. Roosenstein. Paski zdały egzamin, gdyż zakłóciły pracę radarów Aliantów czyniąc blisko setkę bombowców niewidzialnymi. Zupełnie nie niepokojone przez obronę przeciwlotniczą i myśliwce wroga, bombowce nadleciały nad port. Szczęście sprzyjało bombardierom. Ich oczom ukazał się w pełni oświetlony port, a w nim blisko 30 statków głównie transportowych. Niemcy byli ogromnie zdziwieni faktem, że w tak późnych godzinach wieczornych światła portowe były zapalone idealnie wskazując cel bombardowania. Jak się miało później okazać, Alianci chcąc przyspieszyć i zakończyć rozładunek okrętów tego dnia zaryzykowali zapalenie świateł w porcie. Gdy o 19:30 pierwsze bomby spadły na port zaskoczeni Alianci zareagowali uruchamiając obronę przeciwlotniczą. Było już jednak za późno. Bombardowanie trwające jedynie 20 minut przyniosło Aliantom jak to określił w swoich wspomnieniach D. Eisenhower „największe straty, jakich dane nam było doznać w jednej akcji lotniczej podczas całej kampanii nad M. Śródziemnym i w Europie”.

Dziwnym jest fakt, że na temat tego bombardowania istnieje bardzo mało opracowań, a śmiało jego sukces można porównać do sukcesu nalotu na Pearl Harbour. Spadające na port bomby dokonały ogromnego spustoszenia. Trafione zostały 2 statki amunicyjne których wybuch spowodował rozlanie się w basenie portu wielkiej plamy ropy i jej zapłon. W ogniu zaczęły stawać kolejne statki. W wodzie ginęły dziesiątki ludzi na skutek utonięcia, bądź poparzonych zapaloną ropą. Obraz był przerażający. Dla 1 000 ludzi port Bari okazał się grobem. Obok dwóch statków amunicyjnych zniszczeniu uległo 14 innych jednostek, a kolejnych 7 zostało uszkodzonych. Ogółem Alianci stracili okręty o łącznej wyporności ponad 70 000 BRT, na pokładach których znajdowało się 39 000 t ładunku. Sam port na kilka tygodni został wyłączony z użytku wprowadzając w szeregach Aliantów dodatkowe kłopoty logistyczne.

Historia ta ma jednak jeszcze drugi, ponury i mało znany epizod. Otóż wielu rannych, którzy po bombardowaniu trafiali do szpitali uskarżało się na palenie oczu i skóry. Na powierzchni ich ciał zaczęły powstawać dziwne pęcherze. Medycy uważali, że jest to efekt zetknięcia się z zapaloną ropą i postępowali jak w przypadku poparzeń. Już po 12 godzinach od nalotu stan rannych stawał się opłakany, a w 18-tej godzinie od nalotu pierwszy ranny umarł w konwulsjach tracą wcześniej wzrok. Dopiero w tym momencie z dowództwa przyszedł do szpitali komunikat, że może to być efekt zetknięcia się z gazem bojowym zwanym iperytem (gaz musztardowy). Wówczas wielu rannych rzeczywiście przyznawało że będąc w wodzie wyczuwało zapach zbliżony do czosnku, czy musztardy. Medycy i żołnierze byli ogromnie zdziwieni. Pojawiało się wszędzie pytanie skąd wzięła się w porcie broń zakazana przez konwencje międzynarodowe? Czyżby użyły jej w czasie bombardowania niemieckie bombowce? Odpowiedź okazała się zaskakująca.

Gaz musztardowy trafił do portu na pokładzie amerykańskiego frachtowca S/S „John Harvey”. Amerykanie przywieźli ten gaz dla zabezpieczenia się, gdyż jak to powiedział D. Eisenhower „nie mieli pewności czy Niemcy nie zechcą użyć tej broni”. Ciężki gaz musztardowy znajdował się w 45,5 kg bombach pod pokładem frachtowca. Łącznie ładunek trujących bomb ważył 100 t. Na nieszczęście dla Aliantów okręt z niebezpiecznym ładunkiem został trafiony bombą już na samym początku nalotu. Okręt zabierając całą załogę poszedł na dno, a bomby uległy pęknięciu wypuszczając do wody trującą substancję. Na powierzchni zaczął tworzyć się trujący kożuch, który wsiąkał w ubrania ludzi dryfujących w wodach portu. Nawet dla tych co ratowali rozbitków gaz i nasiąknięte trucizną ubrania były niebezpieczne, czego przykładem jest historia statku „Bistera”. Podjął on z wody w Bari 30 rozbitków i ruszył z nimi do Tarentu, gdzie ranni mieli trafić do szpitala. Po kilkunastu godzinach od nalotu, docierając do Tarentu stan rannych był równie ciężki jak i załogi, która oślepiona oparami iperytu niemalże „po omacku” weszła do portu. Być może gdyby dowództwo nie zwlekało z ujawnieniem tajemnicy, straty na skutek zatrucia gazem musztardowym byłyby mniejsze. Tymczasem zatruciu uległo 617 osób, z czego 83 zmarły w ogromnym cierpieniu. Ostatnia ofiara iperytu umarła w miesiąc po bombardowaniu.

Historia nalotu na Bari jest historią przemilczaną i nawet W. Churchill pisząc o tym wydarzeniu poświęcił mu jedynie dwie linijki w swoim noblowskim dziele pt. „Druga wojna światowa”. Napisał on, że Niemcy dokonali „całkowicie zaskakującego ataku na nasze zatłoczone nabrzeże w Bari, gdzie przypadkowy pocisk trafił w statek z amunicją, której wybuch spowodował zatonięcie 16 innych jednostek i stratę 30 000 t ładunku”.
Czy nie jest to jednak za mało jak na takie wydarzenie? Czy Alianci pisząc historię jako zwycięzcy nie chcieli przypadkiem przemilczeć prawdy o tym nalocie? Dlaczego W. Churchill nie wspomniał o gazie, a D. Eisenhower skłamał pisząc, że „na szczęście wiatr wiał w kierunku morza i uchodzący gaz nie spowodował żadnych strat”. Wydarzenia z 02 grudnia 1943 roku powinny pozostać w naszej pamięci z dwóch powodów. Po pierwsze aby uczcić pamięć wszystkich ofiar tego nalotu i związanego z nim zatrucia iperytem. Drugim powodem jest fakt, że był to bez wątpienia jeden z większych sukcesów Niemców w tego typu operacjach bombowych.



prawda2.info/viewtopic.php?t=9855
Historię piszą zwycięzcy
Butter • 2012-12-30, 15:18
Cytat:

II Wojna Światowa to jak dotąd najokrutniejsza wojna w historii Świata. Czarne charaktery są ogólnie znane. Zbrodniarze to przede wszystkim Niemcy, Rosjanie, Japończycy... Ale czy tylko żołnierze tych państw dokonywali zbrodni wojennych?





Vlog ten został zablokowany przez YT dwukrotnie (i nadal jest) pod zarzutem propagowania nazizmu... Ponadto ze strony FB Chmiela można dowiedzieć się iż film "został zgłoszony przez Społeczność YouTube jako nieodpowiedni" oraz "Po zapoznaniu się z poniższymi filmami stwierdziliśmy, że zawierają one treści naruszające nasze wytyczne".

Taką mamy dzisiaj wolność słowa...
Najlepszy komentarz (57 piw)
Karenz88 • 2012-12-30, 16:30
Moreq idź być lewakiem gdzie indziej !
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów