Polecam wywiad ze znanym profesorem historii wykładającym w USA - Markiem Chodakiewiczem
Wiem, że długi, ale warto wiedzieć, że są jeszcze trzeźwo myślący naukowcy.
„Super Express”: - Na Uniwersytecie Wrocławskim gościł z wykładem prof. Zygmunt Bauman. Prelekcję „światowej sławy socjologa” – jak go przedstawiły media – „zakłóciła” grupa kibiców Śląska Wrocław krzycząc hasła: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!”, „Norymberga dla komuny!” Te same media oburzyły się, że to odbieranie prawa do demokratycznej dyskusji, w której każdy, tym bardziej wybitny naukowiec, ma prawo głosu.
Prof. Marek Jan Chodakiewicz: - Jest skandalem zapraszanie na uczelnie nazisty. O, przepraszam. Bauman jest marksistą i byłym ubekiem. Odpowiedzialnym moralnie i fizycznie za zbrodnie systemu komunistycznego. Nie odwracajmy kota ogonem.
- W sprawie Baumana zabrały głos najwyższe władze III RP. Minister nauki napisała: „W imieniu całego środowiska akademickiego wyrażam głębokie ubolewanie z powodu zajść, jakie miały miejsce na Uniwersytecie Wrocławskim. Jest mi tym bardziej przykro, że dotknęło to właśnie Pana Profesora, jednego z najbardziej cenionych współczesnych uczonych, którego wkład w rozwój myśli socjologicznej jest nieoceniony i którego nazwisko stanowi markę na całym świecie”. Jak pan, jako przedstawiciel środowiska akademickiego, ocenia taką reakcję? Adekwatna? Zbyt mocna? Zbyt słaba?
- Chodzi o to, że na uczelniach nie było dekomunizacji. Jakby była, to nie dochodziłoby do takich aberracji, czyli do zapraszania współodpowiedzialnych za zbrodnie. Naturalnie uczelnie – w normalnym, wolnym, zdekomunizwanym świecie – powinny być enklawą wszelkiej myśli. Jak uczelnie w Polsce będą wolne, czyli bez różowych i czerownych, to będzie można zapraszać, kogo się chce. A młodzieży może się to podobać, albo nie. Mają prawo wyrażać swoją dezaprobatę.
- Z kolei premier Tusk stwierdził, że zachowanie kibiców, przypominających o przeszłości naukowca, to „wstęp do poważnego nieszczęścia”. Minister spraw wewnętrznych, a także gospodarz spotkania - prezydent Wrocławia zapowiedzieli podjęcie zdecydowanych kroków. Ale właściwie przeciwko komu podejmowana jest ta walka? Przeciwko garstce kibiców? Oni są takim poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa, że trzeba wytaczać przeciwko nim najcięższe działa? A może premier miał na myśli recydywę zbrodniczego komunizmu, którego funkcjonariuszem był Bauman…
- Walka jest przeciwko „zagrożeniu faszyzmem.” Czyli wszystkiemu, co nie czerwone i nie różowe. Wszystkiemu, co zagraża post-PRLowi i systemowi post-komunistycznemu pobłogosławionemu przy tzw. Okrągłym Stole.
- A może w Polsce rzeczywiście odradza się „faszyzm”. „Gazeta Wyborcza” znów nim straszy, a ostatnio zorganizowała na ten temat konferencje naukową. I to „faszyzm” ma być największym problemem, a nie kryzys, bezrobocie, brak perspektyw dla młodych. Rząd zdaje się to zagrożenie świetnie rozpoznawać…
- Faszyzm jest pojęciem tak elastycznym, że właściwie nic nie znaczy. Faszym to coś, czego nie lubimy. Chciałbym, aby nastąpiła samokorekta kultury zachodniej i aby w taki sam sposób funkcjonowało słowo bolszewizm.
- Zygmunt Bauman nie chce rozmawiać o przeszłości. „Otworzył się” tylko w wywiadzie przed sześciu laty dla brytyjskiego „Guardiana” twierdząc, że komunizm był najlepszym ustrojem dla Polski. Swoją „służbę” sowietom tłumaczył młodym wiekiem. Nigdy nie wyraził skruchy, nigdy nie przeprosił swoich ofiar. Sam uważa się za ofiarę tego systemu…
- Oczywiście, że jest ofiarą. Walk frakcyjnych. Jakby jego frakcja była sprawniejsza, to wywalanoby przeciwników Baumana w tzw. PZPR. Gdy przeglądam listy rozstrzelanych w Wielkim Terrorze lat trzydziestych, to jest tam pewna ilość komunistów. Sami się do tego rozstrzeliwania zapraszali, sami je przygotowali. Czasami wręcz dosłownie. Czy wie Pan, ilu „dobrych czekistów” Stalin kazał rozstrzelać? Na czele z tow. tow. Jeżowem i Jagodą? Czy to też był antysemityzm? Nad tymi bandytami łezka mi się w oku nie kręci.
- Żołnierzy Wyklętych, których zwalczał jako funkcjonariusz Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego i dostał za to Krzyż Walecznych, Bauman porównał do dzisiejszych terrorystów...
- Dokładnie tak samo o partyzantach i powstańcach polskich wyrażali się niemieccy narodowi socjaliści: „Polnische Banditen”. U Baumana jest charakterystyczne, że jak marksizm nie skutkuje w argumentacji, to lewacy przywołują relatywizm moralny. One man’s freedom fighter is other man’s terrorist. Ten kto dla jednego jest bojownikiem o wolność, dla innego jest terrorystą. Dla Polaków wiadomo, że Żołnierze Wyklęci są tymi pierwszymi. Dla Baumana naturalnie nie.
- A może – wbrew włodarzom III RP - nie powinniśmy robić z incydentu z Baumanem problemu. Może to jednostkowy przykład kariery: od politruka do naukowca? Chyba, że byli też inni oddelegowani przez sowieckiego okupanta z aparatu represji, czy wojska na odcinek nauki? Czy takich „autorytetów” mieliśmy więcej?
- Zatrzęsienie. Ale zgadzam się, że z wyhukania Baumana nie warto robić problemu. Taki sposób witania totalitalistów przez młodzież powinien być normą.
- Ale chyba nie powie pan, że światowej sławy ekonomista Włodzimierz Brus, wcześniej politruk w LWP, a potem mąż stalinowskiej prokurator Heleny Wolińskiej, która prześladowała np. gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, szefa Kedywu KG AK, też jest takim przykładem?
- Naturalnie, że nie. On był przecież tolerancyjny i w imię szczytnych ideałów socjalistycznych dał się kąsać dialektycznie dla postępu. A raczej kąsał innych. Ze skutkiem śmiertelnym. I zatruwał mózgi ze skutkiem chronicznym. Widać to do dziś. Tak samo zresztą jest z Baumanem.
- Czy uprawniona jest teza, że sowieckie „elity” doszły do władzy na trupie elit przedwojennej Polski. Jak to się odbywało?
- Naturalnie. Po eksterminacji tradycyjnych elit okupanci urządzili promocję prymusów selekcji negatywnej, którzy rządzą Polską do dziś. Najpierw narodowi i międzynarodowi socjaliści wymordowali kwiat polskich elit, następnie tubylczy kolaboranci Sowietów dorżnęli resztę i prześladowali niedobitki. Wypędzili ich z kraju. A swoim niewolnikom zgotowali najstraszliwszy los pauperyzując i niszcząc ich oraz indoktrynując ich dzieci. Co więcej, dzieci katów otumaniły dzieci ofiar. W tej chwili mamy pokłosie tego ponurego spadku.
- Do dziś te „elity” mają decydujący głos w polskich sprawach – w kraju i na świecie. Kto do tego dopuścił?
- Przed 1989 r. nikt nikogo o nic nie pytał i były marne możliwości przeciwstawienia się temu, oprócz indywidualnych. Ale od 1989 r. winni jesteśmy my, że się nie potrafimy zorganizować i wykopać prymusów selekcji negatywnej i rozmaitych czerwonych i różowych kolaborantów.
- Do dziś w Polsce – jako równoprawny głos w demokratycznej dyskusji - słyszymy, że podczas niemieckiej okupacji tylko Sowieci i ich partyzantka walczyli z Niemcami. AK-owcy, czy NSZ-towcy stali z broni u nogi, mordowali za to niewinną ludność cywilną i Żydów. Podobnie polscy „faszyści” są przedstawiani w niemieckim serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, który w Niemczech i Polsce pobił rekordy oglądalności. Polaków przedstawiono w nim jako zoologicznych antysemitów, Niemców – prawdziwych sprawców żydowskiego Holocaustu – jako ofiary nazizmu, cierpiących młodych Werterów. Film ma być teraz kupiony przez 60 telewizji na całym świecie…
- A czego się spodziewać? Że wrogowie zrobią film taki, jaki potrzebny jest Polsce i będzie się Polakom podobał?
- Co powinniśmy zrobić, aby przełamać stereotyp Polaka-antysemity, sprawcy wszelkiego zła: „polskich obozów koncentracyjnych”, morderców z Jedwabnego i powojennego pogromu w Kielcach?
- Prowadzić badania, fundować stypendia, wysyłać zdolnych do nas, do The Institute of World Politics. Publikować naukowe monografie, kręcić filmy, rysować komiksy, pisać w prasie popularnej. Jednym słowem, operować na pełnym spektrum kultury: od haute culture do pop culture.
- Niedawno w Polsce odbyła się premiera filmu „Syberiada polska” na podstawie scenariusza Zbigniewa Domino, dziecka łagrów, a potem stalinowskiego prokuratora. Napisałem, że Domino to taki Jaruzelski w mikroskali. A czy Zygmunt Bauman ma jakieś związki z towarzyszem generałem? Czy to dwa różne światy? Może jedyne, co ich łączy, to „pobłażliwość” dzisiejszego post-PRL-owskiego salonu i podporządkowanego mu wymiaru sprawiedliwości?
- To jest ta sama orientacja, z tym, że Bauman jest propagandzistą bardziej wyrafinowanym, dla łaknących pseudoogłady ala postmodernistycznych herezji ciągnących z Zachodu.
- Czy zaprosiłby Pan do siebie na wykład prof. Zygmunta Baumana?
- Nie. No, chyba tylko pod warunkiem, że zaprosimy jednocześnie jakiegoś byłego Gestapowca i dialektyka narodowego socjalizmu. I obaj kłócili by się na temat wyższości walki klas nad walką ras. To byłoby dość dydaktyczne dla studentów.
Rozmawiał Tadeusz Płużański
Prof. Marek Jan Chodakiewicz. Historyk, The Institute of World Politics w Waszyngtonie
Link:
se.pl/wydarzenia/opinie/prof-marek-chodakiewicz-nie-zaprosilbym-bauman...