Całość znalezione na FB.
Ten post nie ma na celu podżeganie do buntu i nienawiści do osób cywilnych.
Przed sądem w Sulechowie toczy się proces karny, jakiego nie powstydziłyby się organy PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości. Oskarżonym jest człowiek, który ośmielił się piętnować nadużycia lokalnej straży miejskiej. Prokurator uznał, że filmowanie czynności służbowych podejmowanych przez straż miejską stanowi przestępstwo stalkingu. Proces jest brudny. Zastrzeżenia budzi nie tylko postawa prokuratora, ale także sędziego, który wydalił z rozprawy publiczność. Arogancja władzy może doprowadzić do niepokojów społecznych. Przed sądem w Sulechowie toczy się proces karny, jakiego nie powstydziłyby się organy PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości. Oskarżonym jest człowiek, który ośmielił się piętnować nadużycia lokalnej straży miejskiej. Prokurator uznał, że filmowanie czynności służbowych podejmowanych przez straż miejską stanowi przestępstwo stalkingu. Proces jest brudny. Zastrzeżenia budzi nie tylko postawa prokuratora, ale także sędziego, który wydalił z rozprawy publiczność. Arogancja władzy może doprowadzić do niepokojów społecznych.
1. Aktorzy
Oskarżonym jest Pan Emil – człowiek, który ośmielił się monitorować działania fotoradarowych straży gminnych oraz piętnować nieprawidłowości w działaniach tychże straży.
Pokrzywdzoną i zarazem oskarżycielka posiłkową jest Katarzyna S. pełniąca funkcję Komendanta Straży Miejskiej w Kargowej.
Oskarżycielem jest prokurator Arkadiusz Flis z Prokuratury Rejonowej w Świebodzinie.
Świadkiem w sprawie jest Leszek W. – właściciel fotoradaru (czy też przedstawiciel firmy wynajmującej fotoradar gminie Kargowa).
Adwokata oskarżycielce posiłkowa wynajęła Gmina Kargowa (ciekawe co na to mieszkańcy Kargowej oraz Regionalna Izba Obrachunkowa w Zielonej Górze?).
2. O co (i po co) ten proces?
Otóż Pani Komendant wraz z panem Leszkiem W., z którym od lat razem wykonuje pomiary prędkości, przygotowała na pana Emila zasadzkę (niektórzy twierdzą, że autorem tego pomysłu jest Pan Leszek). A było to tak.
Kiedy Pan Emil przyjechał swoim samochodem w dniu 3 sierpnia 2012 r. do Kargowej, pani Komendant (chociaż nie miała takich uprawnień), dokonała zatrzymania Pana Emila. Uczyniła to w ten sposób, że stanęła przed maską jego samochodu uniemożliwiając mu przejazd. W pewnym momencie Pani Komendant zgięła się wpół, udając, że samochód pana Emila na nią najechał i potrącił ją w kolano. Leszek W. zamiast ratować upadająca panią komendant, podbiegł na ten moment z aparatem fotograficznym, który akurat przypadkowo miał w rękach, aby uwiecznić ten „upadek”…
Chcąc nie chcąc, przypomina się scena z serialu Zmiennicy, w której to Maniuś zostaje przyłapany z panienką lekkich obyczajów i sfotografowany „na gorącym uczynku”…
Na szczęcie pan Emil zawsze ma włączoną kamerę w samochodzie i ta kamera uwieczniła to zdarzenie. Na zarejestrowanym filmie widać wyraźnie, że w momencie kiedy Pani Komendant schyla się udając uderzenie – samochód Pana Emila stoi w miejscu…
Usiłowano „zabezpieczyć” kamerę Pana Emila, ale Pan Emil kamery nie oddał i nagranie posiada. Gdyby nie to nagranie – nie chciał bym być w jego sytuacji….
Pani Komendant posiada natomiast obdukcję oraz opinię lekarza sądowego, z której wynika, iż doznała ona w dniu 3 sierpnia 2012 r. następujących obrażeń:
- zasinienie i obrzęk kolana prawego,
- bolesność uciskową rzepki.
Lekarz sądowy zaznaczył w swojej opinii z dnia 26 października 2012 r. iż: „obrażenia te mogły powstać w sposób i w czasie podawanym przez pokrzywdzoną”. Opinia ta wywołana została w wykonaniu postanowienia o powołaniu biegłego lekarza z zakresu medycyny sądowej, które wydał w dniu 16 października 2012 r. prokurator Arkadiusz Flis.
Prokurator Arkadiusz Flis oskarżył ponadto pana Emila o popełnienie przestępstwa stalkingu, a dokładnie o to, że jeżdżąc za Panią Komendant swoim samochodem obserwował ją oraz filmował podczas wykonywanych czynności służbowych, a także sugerował że w sposób niewłaściwy i nieprofesjonalny wykonuje swoje obowiązki służbowe, czym wzbudził u Katarzyny S. uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia…
Na ten temat była już mowa tutaj: prawonadrodze.org.pl/batalia-o-jawnosc-procedur-publicznych-w-ruchu-drogowym/
3 . A o co chodzi tak naprawdę?
Naprawdę chodzi o to, że w tych dniach, kiedy Pan Emil obserwował pomiary prędkości dokonywane przez Panią Komendant wraz z panem Leszkiem W. nie było żadnych dochodów z mandatów, gdyż kierowcy widząc, że coś się dzieje na drodze, jeździli prawidłowo i nie popełniali wykroczeń. Gmina zatem miała straty… Desperacja Gminy Kargowa w wyeliminowaniu pana Emila jest tak duża, że na koszt Gminy Kargowa wynajęto dla Pani Komendant adwokata, który reprezentuje ja w procesie (ciekawe co na to mieszkańcy Gminy oraz Regionalna Izba Obrachunkowa?).
Gmina (tzn. jej włodarze) ma zatem interes w tym, żeby pozbyć się intruza, który wykrywa nieprawidłowości w działalności straży gminnej i psuje dobry fotoradarowy biznes. Świadek (właściciel fotoradaru, wynajmowanego gminie) ma interes w tym, żeby sobie nadal wynajmować gminie fotoradar. Za pieniądze, które gmina wydała na wynajem tegoż fotoradaru mogłaby sobie kupić kilka takich urządzeń, ale z jakiegoś powodu woli wynajmować…
4. Sąd ogranicza jawność procesu
O tej precedensowej sprawie winno być na bieżąco informowane społeczeństwo. Niestety nie jest to możliwe, gdyż prowadzący sprawę sędzia Piotr Filipczak nie zezwolił na nagrywanie rozprawy. Sąd nie przychylił się do wniosku pana Emila o umożliwienie mu rejestracji rozprawy za pomocą dyktafonu. Pan Emil złożył taki wniosek po tym, gdy Sąd nie zaprotokołował słów pokrzywdzonej, z których mogło by wynikać, że cała akcja, która miała miejsce w dniu 3 sierpnia 2012 r. została przez pokrzywdzoną oraz świadka zaplanowana. Sąd uzasadnił swoją decyzję następująco: „gdyż ma to wpływ na prawidłowość postępowania, a w szczególności z uwagi na istotę sprawy, na swobodę wypowiedzi świadka”.
Chwilę potem sędzia Piotr Filipczak postanowił wydalić z sali całą publiczność! Jako podstawę prawną swojej decyzji wskazał art. 48 ust. 3 ustawy o ustroju sądów powszechnych.
Powołany przepis ten brzmi:
„ Sąd może wydalić z sali rozpraw publiczność z powodu jej niewłaściwego zachowania”.
W protokole rozprawy z dnia 13 czerwca 2013 r. całe zdarzenie opisane zostało w sposób następujący:
„W tym miejscu Prokurator oświadcza, iż z widowni podawane są oskarżonemu karteczki zawierające jakieś notatki.
Przewodniczący stwierdził, że takiego faktu nie zauważył, jednak zauważył, że przed oskarżonym leży zapisana kartka, którą w trybie art. 217 § 1 i § 2 KPK wydano Przewodniczącemu.
Na kartce jest zapisek o treści: „kto zapłacił honorarium adwokackie pełnomocnikowi oskarżycielki posiłkowej, ona sama, czy gmina ze środków gminnych”?
Przewodniczący dołączył kartkę do akt sprawy.
W tym miejscu oskarżony oświadczył, że to nie jego pismo.
Sąd postanowił
Wobec powyższego na podstawie art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych wydalić publiczność z Sali.
5. Ocena decyzji sądu o wydaleniu publiczności
Jedną z naczelnych zasad polskiego procesu jest zasada jawności. Rozpoznawanie spraw sądowych odbywa się publicznie. Zasada ta zagwarantowana jest w Konstytucji. Zasada ta zabezpiecza przed arbitralnością procesu sądowego, a także ma istotne znaczenie dla budowania zaufania do sądów, poprzez poddanie ich społecznej kontroli. Obowiązujące przepisy przewidują pewne odstępstwa od tej zasady. W niniejszej sprawie nie wystąpiły żadne przesłanki do podjęcia przez sędziego Piotra Filipiaka decyzji o usunięciu publiczności z sali rozpraw. Publiczność zachowywała się spokojnie. Wszyscy w milczeniu i ze smutkiem w oczach obserwowali toczący się proces. Wszyscy byli trzeźwi, schludnie ubrani. Wszyscy byli pełnoletni.
W trakcie rozprawy trwającej kilka godzin dwukrotnie podana została z sali kartka w kierunku ławy oskarżonego. Sąd tego nie zauważył. Podanie kartki nie zakłóciło w najmniejszym stopniu przebiegu rozprawy. Kartki przez kilkanaście minut leżały na ławie oskarżonego i dopiero po tym czasie zareagowali na ten fakt adwokat oskarżycielki posiłkowej oraz prokurator.
Takie sytuacje, że ktoś podaje w milczeniu na sali rozpraw jakąś informację zapisaną na kartce zdarzają się bardzo często. Zachowania takiego w żaden sposób nie można zakwalifikować jako spełniającego dyspozycję normy zawartej w art. 48 ust. 3 Ustawy o Ustroju Sądów Powszechnych. A jeśli nawet, w przekonaniu Sądu, takie zachowanie uznać należało za niewłaściwe, to Sąd mógłby wówczas, co najwyżej, usunąć z sali tę osobę, która podawała kartki, a nie cała publiczność!!!
Opisywana sprawa wywołuje szeroki rezonans społeczny i jest niezwykle ważna z punku widzenia interesu publicznego. W procesie tym Prokuratura oskarża człowieka, który wykazując się wyjątkowo obywatelska postawą, monitorował działania władz lokalnych ujawniając nadużycia tych władz. Człowiek ten jest ponadto dziennikarzem oraz członkiem Stowarzyszenia, którego statutowym celem jest monitorowani działalności władz publicznych. Sąd nie ma prawa pozbawiać społeczeństwa udziału w postępowaniu, które dotyczy człowieka, który walczy o respektowania zasad społeczeństwa obywatelskiego.
„Wpływanie na skład publiczności przychodzącej do sądu to przejaw naruszenia zasady jawności, niedającego się usprawiedliwić nawet dla celów respektowania ważnych interesów jednostkowych. Stanowi bowiem zaprzeczenie idei swobody dostępu obywateli do rozpraw” (R. Koper, Jawność rozprawy głównej a ochrona prawa do prywatności w procesie karnym.)
Sędziemu Piotrowi Filipczakowi należy też przypomnieć, że „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu” (art. 4 ust. Konstytucji). Tego właśnie Narodu, który bezprawnie został usunięty z sali obrad.
Kolejna rozprawa w niniejszej sprawie odbędzie się w dniu 6 sierpnia 2013 r. o godzinie 9.00 w budynku sądu w Sulechowie, a grupa obywateli wybiera się, aby ją obserwować i patrzeć na ręce procedującemu Sądowi. Co teraz wymyśli sędzia Piotr Filipczak?
Źródło: Stowarzyszenie Prawo na Drodze – Artur Mezglewski
Nagrywał nadużycia straży miejskiej i ostrzegał kierowców przed fotoradarami. Teraz odpowie za stalking.
Pan Emil, członek Stowarzyszenia Prawo na Drodze, jest internetowym tropicielem fotoradarowych absurdów. Jego filmiki pokazujące nadużycia straży miejskiej biją rekordy popularności. Niestety nie wszystkim przypadły do gustu. Z jego działalności nie są zadowoleni lokalni strażnicy miejscy, którzy już od kilku lat objęci są stałą obserwacją pana Emila, a ich poczynania obiegły całą Polskę.
Powodów do zadowolenia nie mają szczególnie strażnicy miejscy z gminy Kargowa (woj. lubuskie). Pan Emil przygląda się ich pracy od 2010 roku i wielokrotnie wytykał im błędy na forum publicznym.
Na bakier ze strażą
Perypetie pana Emila ze strażą miejską, to scenariusz na dobry kryminał.
– Wszystkie sprawy zaczęły się 26 października 2010. Leszek W., dzierżawca fotoradaru dla gminy Kargowa, wraz ze strażnikiem z Nowego Miasteczka wypuścili pierwszą sprawę przeciwko mnie o przestawienie fotoradaru i odmowę wylegitymowania się. Następnie w 2012 Leszek W. stwierdził, że go nękam, popchałem go, a on wpadł na fotoradar. Rzekomo złośliwie nadepnąłem też na jego nogę. Sprawa toczyła się przez rok i zakończyła moim uniewinnieniem – wspomina.
Uniewinniono go także w kolejnych sprawach.
– Druga dotyczyła przekroczenia linii podwójnej ciągłej na skrzyżowaniu, na którym takiej linii nigdy nie było. Trzecią wytoczono mi o ochronę dóbr. Zostałem oskarżony przez SM o nagrywanie i publikowanie materiałów z ich udziałem – mówi pan Emil.
Teraz toczy się kolejna sprawa. O stalking.
Wypadek przypadek?
- 3 sierpnia 2012 roku straż miejska ustawiła fotoradar w granicach miasta Kargowa. Moja obecność powodowała, że nie mogli zrobić zdjęć, więc zdecydowali się przestawić urządzenie. Miejsc do rejestrowania prędkości nie ma dużo, więc udałem się w najbardziej prawdopodobne i trafiłem. Wjechałem w to miejsce zgodnie z przepisami, po czym strażniczka miejska Katarzyna S. po ok. 40 minutach stwierdziła, że popełniłem wykroczenie, bo nie dostrzegłem znaku zakazu. Rzeczywiście stał, ale ustawiony tyłem do mojego kierunku jazdy. Strażniczka stanęła przed moim zderzakiem, żebym nie odjechał. Zgięła się, jakby chciała podrapać się po kolanie. W tym czasie z samochodu wyskoczył Leszek W., dzierżawca fotoradaru. Nie był jednak zainteresowany stanem kobiety, tylko nagrywaniem zdarzenia. Strażniczka udała się na obdukcję do lekarza pediatry. Prokurator uznał, że doszło do potrącenia – mówi pan Emil.
Sprawa trafiła do sądu. Dodatkowo pan Emil został oskarżony o stalking.
Czarny trójkąt bermudzki
Pan Emil swoje perypetie nazywa czarnym trójkątem bermudzkim lub strażniczym trójkątem bermudzkim. Dlaczego? Bo w sprawach toczącym się przeciwko niemu wciąż udział biorą te same osoby.
– Nowe sztuki w starym teatrze, w składzie bez zmian – podsumowuje sytuację. – Wszystkie sprawy są ze sobą powiązane, w sprawach występują te same osoby. Gdy pokrzywdzony jest Leszek W., świadkiem jest Katarzyna S. i odwrotnie – dodaje.
Dostaje mu się, jak twierdzi, za utrudnianie pracy strażnikom, a tym samym utrudnianie zarabiania.
– Jestem intruzem, osobą niepożądaną, jak to się godzi, że śmiem wytykać błędy straży miejskiej, czytać w ich obecności instrukcje obsługi fotoradarów. Nie mogą zrozumieć, jakim prawem wszedłem w jej posiadanie, skąd mam grafiki ustawiania fotoradarów – mówi pan Emil.
W sprawach sądowych jest już mocno wprawiony. To nie pierwsze jego utarczki ze strażami miejskimi. Cztery sprawy o wykroczenie wytoczyła mu Straż Miejska Kożuchów.
– Oskarżono mnie o złośliwe niepokojenie strażników (tak zeznania strażników zakwalifikowała policjantka), siedzenie na ławce obok fotoradaru z kamizelkami, ostrzegającymi kierowców przed fotoradarem. Miałem też dwie sprawy za wywieszenie kamizelki bez napisów, ostrzegającej kierowców przed pomiarem prędkości – mówi.
We wszystkich został uniewinniony. Sprawy wytoczyła mu też SM z Nowego Miasteczka. Oskarżono go m.in. o znieważenie funkcjonariusza na służbie.
– Zostałem uniewinniony w jednej sprawie karnej, podobnie w sprawie o wykroczenie, plus jedno umorzenie przez prokuraturę – mówi.
Teraz zostaje mu sprawa wytoczona przez SM z Kargowej. Na razie, bo z tropienia polskich absurdów nie zamierza rezygnować.
Co to kurwa za państwo gdzie starszego gościa który nie stwarza zagrożenia dusić, kłaść na ziemię i pryskać gazem w kilku?!
Co on/oni tam niby takiego robili że stwarzali takie niebezpieczeństwo?!
Jak trzeba cyganów którzy rozpierdalają dzielnicę rozgonić pałami czy odstrzelić to stoją 20 metrów dalej i patrzą ale jak można się wyżyć na jakimś zwykłym szaraku to pierwsi kurwa w pięciu po nim skaczą! Jak nam tu wcisną brudasów imigrantów to zobaczycie jak będziecie wpierdol dostawać a policja nawet palcem nie kiwnie.
Brońcie ich dalej niech czują przyzwolenie społeczne na takie zachowanie.