18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft (2) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 57 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 13:56

#boks

Garażowy boks klub
Fakerę • 2013-10-29, 11:25
Odpadł chłopaczek

Najlepszy komentarz (70 piw)
~Conscribo • 2013-10-29, 11:34
Niech leży z ryjem w kocu, niech się udusi kurwa, my będziemy sobie nagrywać i się śmiać.
Ochraniacz na zęby też niech połknie, a co, będzie jeszcze śmieszniej
nie zadzieraj z grubym
-=coma=- • 2013-10-25, 14:02
Wbił go w ścianę



Dosłownie

[ Komentarz dodany przez: Sunday: 2020-01-04, 22:11 ]
DMT napisał/a:

Najlepszy komentarz (67 piw)
-=coma=- • 2013-10-25, 14:23
Raikiri73 napisał/a:

karton-gips... jakbyś się postarał to byś chujem przebił



I się dziwią później w Ameryce, że jak tornado przechodzi to im całe miasta zmiata Domy mają z takiego gówna pobudowane, że mogą śmiało rywalizować z buszmeńskimi lepiankami
Wypowiedz Boksera
E................k • 2013-10-12, 21:11
Artur Binkowski wypowiada się przed kamerami o walce która odbędzie się 19.10.13 z K.Zimnochem .

Ogólnie typ nieźle pogrzany , dawno takiego ciula nie słyszałem , nawet na patologicznych dzielnicach znam bardziej elokwentnych skurwysynów .

Co do jego słów o Zimnochu , to prawda strzelił chłopaków z dupy , całe jego miasto o tym piszczało .



Najlepszy komentarz (92 piw)
gretex • 2013-10-12, 21:37
Ten gość był całkiem normalny, boks zrobił mu z mózgu papkę, 3/4 bokserów tak kończy. Gołota wypowiada się podobnie. Boksujesz, jesteś w tym dobry, chcesz zarabiać kasę, to licz się z tym, że w przyszłości nie będziesz potrafił się wypowiadać jak normalny człowiek. Tyle ile on KG siły przyjął na mordę, to w Sosnowu węgla nie przenieśli.
Tutaj wywiad jak był normalny:
historia która może i kogoś zaciekawi , trochu długie ale prawdziwe ,zapraszam

Na ring wy­szedł z pod­pi­sa­nym wy­ro­kiem śmier­ci. Był umie­ra­ją­cy, ale wy­grał raz jesz­cze. Chciał dać swoim dzie­ciom we­so­łe świę­ta i choć odro­bi­nę lep­szą przy­szłość.

Billy Miske był Ame­ry­ka­ni­nem z nie­miec­ki­mi ko­rze­nia­mi. Uro­dził się pod ko­niec XIX wieku w St. Paul w sta­nie Min­ne­so­ta. Gdy sta­wiał pierw­sze kroki w bok­sie, dys­cy­pli­na ta była przez wła­dze sta­no­we za­ka­za­na. Wal­czo­no w ta­jem­ni­cy i na wa­riac­kich pa­pie­rach, nikt nie pla­no­wał ścież­ki ka­rie­ry. W 1918 roku Miske sto­czył 17 walk, cza­sem mię­dzy jed­nym a dru­gim po­je­dyn­kiem miał tylko kilka dni od­po­czyn­ku.
Był coraz lep­szy. Wraz z nim, roz­kwit prze­ży­wał boks, który szyb­ko zdo­by­wał po­pu­lar­ność i sta­wał się jedną z naj­po­pu­lar­niej­szych dys­cy­plin w Sta­nach Zjed­no­czo­nych.

Umrzesz za pięć lat

Gdy Billy miał 24 lata, do­wie­dział się w jaki spo­sób umrze. Le­ka­rze oznaj­mi­li mu, że jego nerka jest w fa­tal­nym sta­nie i przed nim tylko pięć lat życia. Do­ra­dzi­li, by skoń­czył z bok­sem.

Nie wie­dzie­li jed­nak, że pro­wa­dząc in­te­re­sy, wpę­dził się w po­waż­ne ta­ra­pa­ty fi­nan­so­we. - Pro­wa­dził komis sa­mo­cho­do­wy. Był zbyt hojny i za bar­dzo ufał lu­dziom, któ­rzy po­da­wa­li się za jego przy­ja­ciół. Jed­nak nim umarł, spła­cił wszyst­kie długi – wspo­mi­nał syn bok­se­ra, Billy ju­nior. Długi się­ga­ły ponoć 100 ty­się­cy do­la­rów.

Wbrew su­ge­stiom le­ka­rzy, Miske nie zszedł z ringu. Mu­siał wal­czyć, by spła­cać zo­bo­wią­za­nia. Odkąd le­ka­rze od­czy­ta­li mu wyrok śmier­ci, sto­czył około 30 walk i wciąż był dobry, choć coraz czę­ściej bra­ko­wa­ło sił. W 1920 sta­nął do trze­cie­go po­je­dyn­ku z Jac­kiem Demp­sey'em. Staw­ką był tytuł mi­strza wagi cięż­kiej.

Dwa po­przed­nie po­je­dyn­ki mię­dzy tymi bok­se­ra­mi były pa­sjo­nu­ją­cy­mi wi­do­wi­ska­mi. Pierw­sze spo­tka­nie za­koń­czy­ło się re­mi­sem, choć Miske był bli­ski zno­kau­to­wa­nia ry­wa­la. W dru­gim górą był Demp­sey – zwy­cię­żył na punk­ty. Nic więc dziw­ne­go, że przed trze­cim star­ciem, ki­bi­ce li­czy­li na ko­lej­ne pa­sjo­nu­ją­ce star­cie.

W 1920 było jed­nak ina­czej. Tym razem walka skoń­czy­ła się już w trze­ciej run­dzie, gdy Demp­sey po­słał Miske'a na deski. Była to pierw­sza prze­gra­na przez no­kaut w jego do­tych­cza­so­wej ka­rie­rze, choć sto­czył już ponad 100 po­je­dyn­ków.

Demp­sey już przed wej­ściem do ringu, wie­dział, że i tym razem nie prze­gra. - Gdy wal­czy­li­śmy po raz trze­ci, Billy był umie­ra­ją­cy, nie wie­dzia­łem jed­nak, że jego stan jest już tak zły. Wie­dzia­łem tylko, że bła­gał mnie, bym wy­szedł z nim do ringu. Po­trze­bo­wał pie­nię­dzy, by potem móc od­po­cząć i pod­re­pe­ro­wać zdro­wie - na­pi­sał lata póź­niej w swo­jej au­to­bio­gra­fii.

My­ślał, że go zabił

Po­sta­no­wił zro­bić wszyst­ko, co w jego mocy, aby za­koń­czyć walkę przed cza­sem, w moż­li­wie naj­mniej bo­le­sny spo­sób. Chciał w ten spo­sób oszczę­dzić swo­je­mu ry­wa­lo­wi zbęd­ne­go cier­pie­nia.

- Po szyb­kiej wy­mia­nie, wy­pro­wa­dzi­łem cios prawą ręką i tra­fi­łem go w kor­pus. Padł na matę. Był li­czo­ny przez dzie­więć se­kund. W tym krót­kim cza­sie, na skó­rze w oko­li­cy jego serca po­ja­wił się pur­pu­ro­wy ślad. Mimo to, wstał i wal­czy­li­śmy dalej – wspo­mi­nał Demp­sey.

Prze­ra­żo­ny tym wi­do­kiem, Demp­sey sku­pił się na pre­cy­zji cio­sów. Ce­lo­wał w szczę­kę ry­wa­la. Chciał jak naj­szyb­ciej po­słać go po­now­nie na deski, nie ude­rza­jąc go w kor­pus. Gdy Miske padł po raz drugi, Demp­sey prze­ży­wał cięż­kie chwi­le. - Bałem się, że go za­bi­łem. Po­li­czy­li go do dzie­się­ciu, nadal się nie pod­no­sił. Wresz­cie wstał, ale walka była już skoń­czo­na – mówił Demp­sey.

Gaże za ko­lej­ne walki nie tra­fia­ły do do­mo­we­go bu­dże­tu. Miske sys­te­ma­tycz­nie spła­cał ko­lej­ne długi, aż w końcu, w 1923 roku po­czuł, że jest już za słaby. Wie­dział, że zbli­ża się jego ko­niec. Nerka była w fa­tal­nym sta­nie. Jego or­ga­nizm nie funk­cjo­no­wał pra­wi­dło­wo, o tre­nin­gach prak­tycz­nie nie było mowy.

Za­łatw mi walkę

Czuł się fa­tal­nie. Po­spła­cał długi, ale bu­dżet ro­dzin­ny był w opła­ka­nym sta­nie. Czuł, że pro­gno­zy le­ka­rzy spraw­dzą się co do joty. Dla­te­go po­sta­no­wił raz jesz­cze wyjść na ring, a pie­nią­dze z walki zo­sta­wić żonie i trój­ce dzie­ci.

Ko­le­ga Miske'a za­re­je­stro­wał roz­mo­wę bok­se­ra z jego pro­mo­to­rem, Jac­kiem Reddy'm.

- Jack, za­łatw mi walkę

- Chyba żar­tu­jesz? Nie je­steś w sta­nie wal­czyć.

- Bez wzglę­du na wszyst­ko, po pro­stu znajdź mi ry­wa­la.

- Nie zro­bię tego.

- Słu­chaj, Jack, je­stem to­tal­nie spłu­ka­ny. Wiem, że nie zo­sta­ło mi wiele czasu i, zanim się stąd wy­mel­du­ję, chcę dać Marie oraz dzie­cia­kom jesz­cze jedne świę­ta. Na na­stęp­ną gwiazd­kę już mnie z nimi nie bę­dzie. Po­trze­bu­ję jesz­cze jed­nej wy­pła­ty. Chcę, by te świę­ta były czymś, za co Marie i dzie­cia­ki będą mnie pa­mię­tać.

- Po­dob­nie jak ja, do­brze wiesz, że wal­cząc w takim sta­nie, mo­żesz tego nie prze­żyć – Reddy nie dawał za wy­gra­ną.

- Wiem. Ale je­stem wo­jow­ni­kiem. Prę­dzej umrę na ringu, niż w domu, sie­dząc w bu­ja­nym fo­te­lu.

Jack wy­cią­gnął z kie­sze­ni port­fel: - Po­zwól mi pomóc. Ile po­trze­bu­jesz?

- Nic z tego. Nigdy nie bra­łem jał­muż­ny i teraz nie za­cznę tego robić.

- Dobra, oto co zro­bi­my. Wró­cisz do tre­nin­gów. Jeśli zdo­łasz dojść do jako ta­kiej formy, zor­ga­ni­zu­ję ci walkę.

- Wiesz, że nie mogę tego zro­bić. Nie je­stem w sta­nie tre­no­wać, ale, ze wzglę­du na moją ro­dzi­nę, muszę raz jesz­cze wyjść na ring. Pro­szę, zrób to dla mnie. Pro­szę.

Jack wes­tchnął, wkła­da­jąc port­fel z po­wro­tem do kie­sze­ni: - Będę ża­ło­wał tego do końca życia... Daj mi spraw­dzić, co da się zro­bić.

Ostat­nia bitwa w życiu

Reddy był ob­rot­nym me­ne­dże­rem. Za­kon­trak­to­wał walkę z Bil­lem Bren­na­nem w Omaha, Ne­bra­ska. Na kilka ty­go­dni Miske scho­wał się przed całym świa­tem, nie chciał, by lu­dzie wi­dzie­li, w jak opła­ka­nym jest sta­nie. Od­po­czy­wał w domu, przez kilka mie­się­cy żywił się tylko go­to­wa­ny­mi ry­ba­mi i szy­ko­wał do ostat­niej walki w życiu.

Gdy wy­szedł na ring, na try­bu­nach za­wrza­ło. Był wy­chu­dzo­ny, zda­wać by się mogło, że nie musi otrzy­mać żad­ne­go ciosy, by paść z nóg. Nie wy­glą­dał na fa­ce­ta, który mógł­by sto­czyć wy­rów­na­ną walkę z ja­kim­kol­wiek bok­se­rem, ale wal­czył.

W czwar­tej run­dzie, ku za­sko­cze­niu wszyst­kich, Bren­nan padł na matę i już nie po­wstał. Ki­bi­ce byli obu­rze­ni, bo zda­niem więk­szo­ści, nie otrzy­mał cio­sów, które mo­gły­by zwa­lić go z nóg. Po­ja­wi­ły się po­dej­rze­nia, że walka była usta­wio­na. Tłum krzy­czał i gwiz­dał, więk­szość wi­dzów czuła się oszu­ka­na.

Bren­nan nigdy nie zdą­żył wy­ja­śnić, czy walka była re­ży­se­ro­wa­na. Kilka ty­go­dni po po­je­dyn­ku zo­stał za­strze­lo­ny w Nowym Jorku.

Dzię­ki wy­gra­nej, Miske za­in­ka­so­wał 15 ty­się­cy do­la­rów. To była wy­star­cza­ją­ca kwota, by zor­ga­ni­zo­wać nie­za­po­mnia­ne świę­ta, ale też za­bez­pie­czyć naj­bliż­szą przy­szłość ro­dzi­ny.

Tata umarł po świę­tach

Billy ju­nior miał wtedy 5 lat. Za­pa­mię­tał za­pach cho­in­ki, za­baw­ne dźwię­ki wy­do­sta­ją­ce się z dzie­cię­ce­go pia­ni­na i ra­dość z otrzy­ma­nej ko­lej­ki. Za­pa­mię­tał ro­dzin­ną at­mos­fe­rę i śmiech taty do­bie­ga­ją­cy z sa­lo­nu. Za­pa­mię­tał, że zła­ma­ło się krze­sło, gdy sia­da­ła na nim bab­cia. Za­pa­mię­tał też, że zaraz po świę­tach tata umarł.

25 grud­nia Miske za­dzwo­nił do swo­je­go me­ne­dże­ra. „Jack, przy­jedź po mnie. Umie­ram” - wy­szep­tał do słu­chaw­ki. Reddy nie mu­siał pro­sić, by po­wtó­rzył. Spo­dzie­wał się tego te­le­fo­nu od wielu dni. Po­ja­wił się bły­ska­wicz­nie i za­brał Billy'ego do szpi­ta­la St Mary w Min­ne­apo­lis.

Zmarł w Nowy Rok, rano. Przez 5 lat żył z le­kar­ską dia­gno­zą sam na sam. O tym, że dali mu pięć lat życia, po­wie­dział żonie do­pie­ro na łożu śmier­ci. Wie­dzia­ła tylko, że jest chory. Potem Marie cier­pli­wie cze­ka­ła, aż trój­ka dzie­ci pod­ro­śnie na tyle, by po­tra­fi­ły w pełni zro­zu­mieć po­świę­ce­nie taty.

Billy ju­nior ta­jem­ni­cę gwiazd­ki 1923 roku po­znał dwa lata póź­niej, gdy miał 7 lat.

Gdy mama po raz pierw­szy opo­wia­da­ła mu hi­sto­rię taty, z tru­dem pa­no­wa­ła nad łzami. - Była bar­dzo dumna z tego, co dla nas zro­bił. To było cał­ko­wi­te po­świę­ce­nie – mówił wspo­mi­na­jąc tatę.
Najlepszy komentarz (86 piw)
KoniecZartow • 2013-10-08, 12:17
okurw4 napisał/a:

No i mamy scenariusz do kolejnego odcinka "Trudnych spraw".
Acha, nie, nie czytałem



Trudne sprawy to masz w domu pajacu.

A co do tematu, to zajebisty, widać od razu, że nie był czarnuchem.
Za niespełna trzy tygodnie słynny celebryta stoczy swoją pierwszą walkę bokserską. Okazuje się, że od wielu lat trenuje pięściarstwo.

Szykuje nam się spektakularny debiut. Jak podał serwis www.bokser.org, 19 października na II Kaliskiej Gali Boksu do ringu wejdzie... detektyw Krzysztof Rutkowski. To nie jest żart!

Nazwisko rywala popularnego detektywa zostanie podane w najbliższą środę. Walka 53-letniego Rutkowskiego z pewnością spotka się z dużym zainteresowaniem kibiców i mediów.

sportfan.pl/artykul/ht-detektyw-rutkowski-wystapi-na-gali-boksu-gdzie-46124
Najlepszy komentarz (66 piw)
saves • 2013-09-29, 15:14
Tylko żeby przeciwnik nie pokaleczył rąk o kanty głowy.
brutal Ko
rejzer • 2013-09-18, 15:04
Biały vs czarny , oczywiscie szczesliwe zakonczenie



Dla ciekawskich Sergio Martinez vs Paul Williams 2
Najlepszy komentarz (71 piw)
~Vuko • 2013-09-18, 15:40
wishpie zapomniałaś o swoim ojcu