18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (3) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:48
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 2:25

#edukacja

Edukacja
ragzezonator • 2013-10-01, 7:34
Babcia do wnuka:

- Powinieneś więcej pomagać tacie. Możesz się od niego wiele nauczyć.
- Pomagam, babciu. Dzisiaj zmienialiśmy koło w samochodzie...
- I czego się nauczyłeś ?
- Paru słów, których wcześniej nie znałem
Wielka szansa
Vof • 2013-09-25, 0:48
Dzieci zza Bugu chcą się uczyć w Polsce. Stać na to nielicznych.

Dzieci z Kartą Polaka zza wschodniej granicy chciałyby się uczyć w polskich szkołach. Mają takie same prawa, jak ich rówieśnicy urodzeni w ojczyźnie. Mogą więc uczyć się tutaj za darmo. Niewiele rodzin jednak stać na wysłanie dziecka do polskiej szkoły. "Muszą się utrzymać. To jest jedyna bariera, bo chęci i determinacji im nie brakuje, a szkoły chciałyby ich przyjąć jak najwięcej" - mówi Nela Spyczko ze Związku Polaków na Ukrainie.



Ośmioro dzieci z Ukrainy rozpoczęło naukę w VI LO w Lublinie, a wkrótce dołączy do nich dwoje z Uzbekistanu. Spokojnie bylibyśmy w stanie przyjąć dwie, trzy klasy - mówi Małgorzata Łukasiewicz, opiekunka polskich uczniów zza wschodniej granicy. Koszt utrzymania dziecka to 330 złotych za bursę, podręczniki i kieszonkowe. Dla większości to koszt nie do przejścia. Staramy się dzieciom pomagać, zdobywać sponsorów, ale to jest trudne. Gdybyśmy mieli więcej pieniędzy, z miejsca moglibyśmy przyjąć więcej dzieci - dodaje.

W szkole w Gródku jest 380 dzieci uczących się po polsku. 90 procent z ich chciałoby tu przyjść się uczyć - mówi Nela Szpyczko ze Związku Polaków na Ukrainie. Cieszę się, że tu w VI Liceum w Lublinie odpowiedzieli na nasz apel. Cały czas liczę na to, że będzie można przysłać do Lublina więcej dzieci. Naukę za darmo gwarantuje im Karta Polaka, ale muszę się utrzymać - i to jest jedyna bariera, bo chęci i determinacji im nie brakuje, a szkoły chciałyby ich przyjąć jak najwięcej - dodaje.

Uczniów zza wschodniej granicy chwalą nauczyciele. Są ambitni, zdeterminowani, doceniają to, co mają - mówią reporterowi RMF FM. Uczniowie urodzeni w Polsce nie doceniają możliwości kształcenia się, to dla nich oczywistość. Oni pokazują, że jest to dla nich wartość, że to droga do lepszego życia i dobrze. Dzieci urodzone w Polsce widzą to i nabierają większego szacunku. Widząc ich zapał i ambicję, nie wypada być gorszymi. Wszyscy na tym skorzystają - dodaje Piotr Kulesza, wychowawca jednej z klas.

Wszystko dobrze, chcę się uczyć i potem uczyć na lekarza - mówi Włodzimierz, jeden z uczniów z Kartą Polaka. Wolę mieszkać tutaj. Na Ukrainie mam rodzinę, znajomych, ale jestem Polakiem. Tutaj mam większe szanse - dodaje. To samo podkreślają inne dzieci.

Sposób na niż?

Przyjmowanie dzieci z Kartą Polaka to także szansa dla szkół, które walczą z niżem demograficznym. Każdy uczeń to subwencja z ministerstwa - taka sama na ucznia urodzonego w Polsce i z Kartą Polaka. Oprócz tego, że mamy ucznia spełniamy jeszcze nasz obowiązek w stosunku do Polaków, a w zasadzie też już ich potomków, którzy zostali na Wschodzie. Nie udało się ich sprowadzić przez dziesiątki lat do Polski, nie chcieli, nie można im było zaproponować godnego życia, teraz szansą może być niż demograficzny dla ich dzieci. Oni zostaną w Polsce, tu będą pracować, płacić podatki i składki emerytalne - mówi Dariusz Tomczuk, dyrektor VI LO w Lublinie. Oni odpracują z nawiązką to, co teraz państwo polskie wyda na ich wykształcenie. To inwestycja w przyszłość. A teraz nauczyciele będą mieli pracę, jeśli niż w kraju uda się uzupełnić dziećmi zza Bugu - dodaje.

żródło: rmf24.pl/fakty/polska/news-dzieci-zza-bugu-chca-sie-uczyc-w-polsce-sta...
Najlepszy komentarz (149 piw)
S................n • 2013-09-25, 1:01
A my kurwa zamiast sprowadzać swoich braci Polaków do nas, do kraju, by się tutaj wychowywali i budowali kraj...
W zasadzie nie my, tylko ryży, za rozkazem z Niemiec i Francji, mówi o polityce otwartych granic dla uchodźców z ciapalandów. Wiecie "musimy podzielić się problemem imigracji". Moim zdaniem olewanie naszych rodaków, choćby i pół krwi na rzecz jakichś małp, to zdrada narodu. Mogę być nawet oszołomem w waszych oczach, ale [pomimo tego, że zagłosuję na Korwina oczywiście] wolę PiS od PO. Faktycznie w samej gospodarce niczym się nie różnią, ale przynajmniej jest to partia narodowa, która nie zgodzi się na jakieś wytyczne z Brukseli. Pamiętacie jak wtedy o nas mówiony gdy był PiS u władzy?
Polacy blokują wszystko, biorą najwięcej, obrażone ziemniaki, nadąsane kaczki etc. Wolę by mówili tak, niż "Polska jest otwartym i skłonnym do kompromisów państwem". Jak inaczej nazwać frajera, któremu można wcisnąć brudną spermę do dupy? TAK dla repatrianta, NIE dla imigranta.
Jak poinformowałą Gazeta Polska, w 86 przedszkolach na terenie Polski wprowadzony został nowy program w ramach projektu "Równościowe Przedszkole". Autorkami projektu są wojujące feministki.

Scenariusz zajęć zakłada, że chłopcy będą odgrywać rolę dziewczynek, a dziewczynki chłopców. Autorki zalecają nauczycielom przedszkoli, by chłopców podczas zajęć przebierać w spódniczki, pantofelki, blond peruki z różowymi wstążeczkami, namawiać do zabawy lalkami oraz do czesania sobie loków, zaplatania warkoczy. Oczywiście nie należy zapominać,że powinni malować sobie usta czy paznokcie i parzyć kawkę po uprzednim upieczeniu ciastek.

Dziewczynki natomiast, w kraciastych koszulach i ogrodniczkach mają się wcielać w rolę "twardych facetów", ojców rodziny, majsterkować i zajadać te przygotowane przez "żony" frykasy. Zalecenia dotyczą również "zmiany" płci bohaterów bajek, także Kopciuszek nie jest już dziewczynką a Wyrwidąb chłopcem. Mało tego, to Królewna ratuje Śpiącego Królewicza z opresji w towarzystwie siedmiu karlic.

Czemu ma służyć nowy program?

Autorki chcą,żeby dzieci odeszły od stereotypów i zmieniły swoją rolę społeczną. Oczywiście w skrócie chodzi o to, by chłopcy przestali być "macho" a dziewczynki polepszyły swoją pozycję w środowisku.

Na projekt przeznaczono pokaźną sumę pieniędzy z UE, mianowicie 1 mln 400 tys.zł. Kwota, decyzją rządu Tuska, została przekazana fundacji w ramach Narodowej Strategii Spójności.

Niestety, ostatecznie, to nie rodzice decydują, czy chcą dla swoich dzieci w przedszkolach, takich eksperymentów, ponieważ z góry założono (nie po raz pierwszy), że rodzice nie posiadają fachowej wiedzy na temat "równości" i sami często kierują się stereotypami, przypisując dzieciom od początku określone funkcje społeczne. Może należy najpierw edukować rodziców, zanim się dzieciom pozamienia ubranka?

Jasne jest, że chodzi o propagowanie ideologii gender, a tym samym redefiniowanie małżeństwa, rodziny, zacieranie różnic między płciami i "promocję homoseksualizmu". Najgorsze jest to,że wszystko odbywa się pod "płaszczykiem" tolerancji, równych praw dla mniejszości i walki z przemocą.

Socjolożka Gabriele Kuby w "Gościu Niedzielnym" powiedziała:

Pod pozorem walki o równouprawnienie zrównuje się mężczyznę z kobietą, zaciera się tożsamość płciową. (...) pornografia jest normą.

Sprawę skomentował również dla "Gazety Polskiej Codziennie” Profesor Andrzej Waśko, wykładowca literatury w Instytucie Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz profesor Instytutu Kulturoznawstwa Wydziału Filozoficznego Akademii "Ignatianum".

To skandal. Część rewolucji kulturowej jest realizowana rękami urzędników Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ten urząd nie ma żadnej strategii rozwoju polskiej szkoły i polskiego systemu wychowania.

Dziś edukację "równości" będą pobierały dzieci już w przedszkolu. Jako rodzice mamy prawo wiedzieć, jakie programy realizuje przedszkole, czego nasze dzieci będą się tam uczyły. Mamy przecież prawo do sprzeciwu, nie chcemy by dzieci wychowano na bezpłciowych dewiantów. Dlaczego wciąż ktoś za nas uzurpuje sobie prawo do edukowania naszych dzieci, niezgodnie z naszymi przekonaniami i etyką. Uczmy dzieci tolerancji a nie dewiacji.

Odpowiedzialność za dziecko jest naturalnym prawem rodzica. Konstytucja RP gwarantuje nam prawo do określania rodzaju nauczania i wychowania dzieci

Art. 48. 1. Rodzice mają prawo do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.

Art. 53. 3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami.

Czy Ministerstwo Edukacji Narodowej jakoś inaczej interpretuje artykuły, czy zwyczajnie pozbawia nas naszych zagwarantowanych praw?

Co się KUR*A dzieje w tym kraju ?!

zachachmęciłem z czeluści internetowych...równości
Najlepszy komentarz (110 piw)
Suka_Blyat • 2013-09-03, 21:08
Powtórzę to po raz kolejny: z lewactwem się nie rozmawia, do lewactwa się strzela
Mechanika kwantowa dla sadoli
dnr • 2013-08-14, 2:42
Ostatnio pojawiały się tematy związane z fizyką, a w mediach już w ogóle jest zalew tego i szastanie określeniem "mechanika kwantowa" na lewo i prawo. Jednak większość ludzi nie ma bladego pojęcia o jakichkolwiek konkretach z tym związanych. Ba, założę się, że większość nie zna nawet znaczenia słowa "kwantowy". Postanowiłem poedukować was trochę, mam nadzieję, że ktoś doceni W przeciwieństwie do większości takich tematów, nie jest to na sucho wklejone z wiki, tylko napisane przeze mnie aby opisać wszystko zrozumiale.

Wielkim problemem fizyki końca 19 wieku było promieniowanie ciała czarnego. Każdy obiekt emituje promieniowanie elektromagnetyczne, zależne od jego temperatury. Dlatego też rozgrzane do czerwoności żelazo jest ... czerwone.
Problem polegał na tym, że według wszystkich obliczeń, moc tego promieniowania była nieskończona. Oczywiście jest to nieprawda, ponieważ nie smaży nas nieskończona moc przydrożnego kamyka. Jednak nikt nie mógł znaleźć błędu.
Dopiero w 1900 Max Planck użył pewnego triku aby rozwiązać problem - "zgadł", że jeśli powie, że energia może istnieć tylko w pakietach o wielkości proporcjonalnej do częstotliwości promieniowania, to wynik będzie mu się zgadzał z eksperymentem. Nie przywiązywał do tego jednak wielkiego znaczenia, był to dla niego tylko trik. Jednak był to początek mechaniki kwantowej.
Max powiedział, że
E(energia)=n h(stała Plancka) f(częstotliwość)
n jest tutaj dowolną liczbą naturalną. Oznacza to, że energia przyjmuje tylko określone wartości. To właśnie znaczy słowo "kwantowy". Analogia: jabłka są skwantowane, bo możesz mieć tylko 1 jabłko, 2, 3 itd. Woda jest ciągła, możesz mieć 1 litr, 1.001, 1.000001 litra itd.
Mechanika kwantowa zajmuje się właśnie wielkościami skwantowanymi.
Dopiero Einstein przyjrzał się bliżej równaniu Plancka. W tym czasie zauważono efekt fotoelektryczny - światło wybijało elektrony z metalu.

Jednak efekt następował dopiero powyżej pewnej częstotliwości światła, niezależnie od natężenia. Nie miało to sensu w klasycznej fizyce.
Einstein powiedział, że światło nie jest falą jak dotychczas sądzono, ale że składa się z cząstek -fotonów- o energii hf zgodnie z równaniem Plancka. Przy określonej częstotliwości foton ma wystarczająco energii, aby wybić elektron z metalu i efekt następuje. Większe natężenie oznaczało więcej fotonów, ale każdy z nich miał zbyt małą energię, dlatego poniżej tej krytycznej częstotliwości nic się nie działo.
Kolejnym ważnym dowodem na hipotezę Plancka była tajemnica wodoru - emitował on światło tylko w określonych kolorach, i nie było to zrozumiane. Spektrum wodoru:


Co więcej, wiedziano już wtedy, że atom składa się z jądra okrążanego przez elektrony, jednak zgodnie z klasyczną fizyką, przyspieszający ładunek wydziela promieniowanie i traci energię.(Pamiętajcie, że poruszając się po okręgu, mam przyspieszenie dośrodkowe).Dlaczego elektrony nie pozapadały się do środka?

Niels Bohr założył, że elektrony mogą przyjąć tylko określone orbity.
Okazało się, że jeśli elektron przy zmianie orbity wyemituje foton o energii równej różnicy energii tych orbit, to kolor tego fotonu będzie odpowiadał kolorom z obrazka.

Tak więc potwierdzono, że światło składa się z cząstek. Jednakże, światło ulegało także interferencji, dyfrakcji, ugięciu- efektom mającym sens tylko dla fal. Nie podlegało dyskusji, że światło raz zachowuje się jak fala, a raz jak cząstka.
Wykorzystał to De Broglie, mówiąc, że tak samo jest dla materii.
Powiedział, że cząstka o pędzie p ma także aspekt falowy o długości fali h/p.
Początkowo nikt mu nie wierzył, ale okazało się, że elektrony wodoru na orbitach Bohra mają dokładnie takie długości fal, że powstawała fala stojąca - tak samo, jak przy instrumentach strunowych - wydają one dźwięki o takiej częstotliwości, że na strunach tworzy się fala stojąca.
Dodatkowo, zaobserwowano potem, że odbijając elektrony - cząstki o znanej masie- od listka metalu, obserwujemy dyfrakcję, efekt falowy.
Wg mnie zjawisko najlepiej ilustruje taki eksperyment:


Jest to znana z liceum interferencja fal światła. Teraz zmniejszmy natężenie źródła tak, że wydziela tylko 1 foton na raz. Na chłopski rozum spodziewalibyśmy się, że foton przejdzie albo przez jedną, albo przez drugą szczelinę, i na ekranie będą 2 kropki zamiast prążków interferencji. Jednak foton, będąc także falą, interferuje sam z sobą, przechodzi przez obie szczeliny naraz, i tworzy takie same prążki jak wcześniej!
Mając te wskazówki, Schrödinger stworzy swoje słynne równanie, próbując skopiować zasadę zachowania energii dla fal.

Założył on, że każdy obiekt opisuje funkcja falowa Psi, mówiąca nam o prawdopodobieństwie znalezienia obiektu w danym miejscu. Funkcja ta zachowuje się zgodnie z jego równaniem. Oznaczało to, że nic nie ma dokładnie określonego miejsca, mamy tylko większe prawdopodobieństwo znaleźć to coś w jednym miejscu niż w innym. Ba, funkcja falowa mogła nawet mówić nam, że obiekt znajduje się z jednakowym prawdopodobieństwem w 2 odległych miejscach, a dopiero gdy spróbujemy to wykryć, zapada się w jedną z możliwości - superpozycja stanów kwantowych.
Tutaj muszę odnieść się do słynnego kota Schrödingera, o którym ostatnio był temat i dyskusja. Kot zamknięty jest w pudełku, a jego życie zależy od stanu pewnego atomu promieniotwórczego. To ten atom jest tu kluczem, ponieważ może być w superpozycji 2 stanów, rozpadnięty i nierozpadnięty, a od tego stanu zależy życie kota. Należy ten eksperyment traktować z przymróżeniem oka, jego esencja to ten atom, który jest w superpozycji stanów, niejako w obu naraz, dopóki go nie zmierzymy. Dla osób, które w to nie wierzą, i twierdzą, że albo jest jeden stan albo drugi: spójrzcie na ten eksperyment:

Składa się on z serii magnesów, które mierzą właściwość atomu zwaną spinem - może on być skierowany wzdłuż lub przeciwnie dowolnej osi. Pierwszy magnes dzieli atomy na te ze spinem wzdłuż osi z (z+) i przeciw osi z (z-), a następnie usuwa wszystkie z-. Potem drugi magnes robi to samo dla osi x. A trzeci magnet znów dla osi z, i niespodzianka, mimo wcześniejszego usunięcia atomów z-, znów mamy podział pół na pół. Jeśli po prostu połowa atomów byłaby z+ a połowa z-, to usunęlibyśmy wszystkie z- i nie zobaczyliśmy ich na końcu. Jednak jeśli atomy są w superpozycji stanów kwantowych z+ i z-, to wszystko działa jak należy. Najpierw jeden magnes dokonuje pomiaru niszcząc superpozycję. Drugi dokonuje pomiaru spinu wzdłuż innej osi, co wg mechaniki kwantowej niszczy całą informację o osi z, ponieważ te wielkości są niekompatybilne (nie komutują). Także dla 3go magnesu atomy znów są w superpozycji z+ i z-, i wszystko działa tak jak to obserwujemy.
Tak więc superpozycja to realna rzecz, jedyna która tłumaczy zachowanie natury.
Na koniec powiem o zasadzie nieoznaczoności Heisenberga. Powiedział on, że są pewne wielkości, jak pęd i położenie, których nie możemy zmierzyć naraz z dowolną dokładnością. Im dokładniej zmierzymy jedno, tym mniej dokładniej znamy drugie.

Aby to zilustrować, mówił, że pomiaru dokonujemy zderzając jakąś cząstkę z naszym celem. Położenie celu znamy tylko co do długości fali De Broglie'a. Aby ją zmniejszyć, zwiększamy pęd cząstki, ale wtedy w trakcie zderzenia da ona większego kopa celowi, zwiększając niepewność jego pędu.
Wiele osób trywializuje tą zależność i próbuje znaleźć metodę, aby to obejść. Pokażę wam, że to niemożliwe używając funkcji falowych Schrödingera. Prostym rozwiązaniem jego równania jest fala płaska, opisująca cząstkę o dokładnie znanym pędzie. Wygląda to tak:
i rozciąga się w nieskończoność. Tak więc znamy pęd nieskończenie dokładnie, ale nie mamy żadnego pojęcia o położeniu, zgodnie z zasadą Heisenberga. Większość osób nie wie, że istnieje też funkcja falowa w przestrzeni pędu, opisująca analogicznie prawdopodobieństwo zmierzenia danej wartości pędu. Przestrzeń rzeczywista i pędu są bardzo intymnie powiązane, i zależą jedna od drugiej. W naszym przypadku funkcja dla pędu jest bardzo wąską linią, jest niezerowa tylko dla jednaj wartości.

Jeśli chcemy znać pozycję nieskończenie dokładnie, to jej funkcja będzie właśnie taką pionową linią, natomiast funkcja pędu będzie sinusoidą, a więc zamienią się one miejscami. Widać tu pewnego typu odwrotną zależność.
Teraz, pewnie powiecie że to chuja warte, bo nie można niczego zmierzyć nieskończenie dokładnie, i nie ma obiektu, który byłby wszędzie.
Otóż matematyka (Fourier) mówi nam, że możemy dodać w odpowiedni sposób takie sinusoidy, aby otrzymać bardziej realistyczną funkcję. Wygląda to jakoś tak:

I ma podobny kształt i dla pędu, i dla położenia. Jeśli zmierzymy np. położenie dokładnie,otrzymamy węższą funkcję (czerwona), ale MATEMATYKA mówi nam, że wtedy funkcja pędu musi stać się szersza (czarna), dając większą nieznajomość pędu:


Tak więc zasada Heisenberga nie ma nic wspólnego z przyrządem użytym do pomiaru, a raczej z samą naturą rzeczy.
Może się wydawać, że nie ma to wpływu na nasze życie, ale sam ostatnio policzyłem jedną rzecz i byłem trochę zaskoczony. Otóż jeśli postawimy np. ołówek na czubku, idealnie prosto, to z samej zasady Heisenberga przewróci się on po maks kilku sekundach (ponieważ górna część będzie miała niezerowe odchylenie i prędkość)! To większy wpływ, niż ktoś by się mógł spodziewać.

Także to są podstawy mechaniki kwantowej. Dla marudzących że to nie przydatne, dały nam one np. laser, komputer, jakikolwiek sprzęt obrazujący w szpitalach. Jednak mam nadzieję, że dla wielu osób jest to ciekawe samo w sobie.

Do ekspertów: nie plujcie się do mnie o szczegóły,znacznie wszystko uprościłem aby było w miarę zrozumiałe.
Najlepszy komentarz (130 piw)
V................t • 2013-08-14, 9:50
@up

Możesz się w końcu zamknąć? W KAŻDYM temacie, o czym by nie był, musisz pierdolić kocopały, zaczynać 3/4 wypowiedzi od "Ja pierdziu...", narzekać, narzekać i jeszcze raz narzekać. Materiał jest świetny, ciekawy, zmusza do wytężenia szarych komórek, ale nie, bo przyjdzie jakiś Smutas i zacznie siać naokoło ferment. Jeśli jesteś taki sam w prawdziwym życiu, to nie wiem czy Ci współczuć czy życzyć jeszcze gorzej, w innym wypadku mogę życzyć nieco innego, pozytywniejszego spojrzenia na świat. Chyba, że jesteś trollem jak straatveger, Loaloa, radeghost i reszta brygady- wtedy mogę tylko pogratulować. Już nawet wolałem od Ciebie Bongusia, ale teraz ma przerwę za chujowe suchary. Ale się wkurwiłem, no! Od dzisiaj pierdolę i nawet nie zwracam uwagi na Twoje komentarze, mogę tylko przestrzec innych użytkowników, aby się nie produkowali. Amen!

PS: Już sobie zaaplikowałem wiadomą maść.
Nauczyciel o edukacji w Polsce
loordb • 2013-06-16, 23:10
Tak powinna wyglądać edukacja w Polsce, to co się wyrabia w dzisiejszych czasach jest po prostu ABSURDEM - sam kończę technikum i póki nie obejrzałem kilka filmików tego typu, ani trochę nie poczytałem, byłem NIEŚWIADOMY bo po prostu nikt o tym nie mówi, w żadnych mediach. OTWÓRZCIE OCZY X_X
Najlepszy komentarz (23 piw)
RockyWood • 2013-06-16, 23:53
generalnie chodzi mi o kasę - kasa kasa i jeszcze raz kasa. Jak się komuś kasa nie zgadza to zamiast nauczycielem niech zostanie budowlańcem. Osobiście uważam że nauczyciele - szczególnie nauczyciele języków obcych to w chuj lenie biorący pieniądze praktycznie ZA NIC. Słyszeliście o jakimś nauczycielu który by nie narzekał? Spoko - koleżanka jest nauczycielką angielskiego od 4 lat - 2300 brutto + dodatki i jakieś coś tam i ma prawie 3 klocki brutto + "trzynastkę", zniżki, premie, wycieczki za pół ceny (na które nie musi jeździć akurat z dziećmi) mało tego - drugą pensję wyciąga z korepetycji, 40 zł z ręki do ręki za godzinę bez paragonów i podatków.

nonstop narzeka że mało zarabia.
Krótka rozmowa na temat podatków, czyli czy lepiej ich pobierać więcej i państwo decyduje na co mają iść, czy pobierać ich jak najmniej żeby obywatele decydowali na co chcą wydawać zarobione pieniądze:


Można na Panią Agatę Banasik