Wychowuję swojego synka samotnie. Moja była żona to taka kuciapa, że nawet sąd przyznał mi rację, więc wychowuję Marcelka sam. Żyjemy sobie w tej naszej męskiej komunie - młody ma 5 lat i nie może jeszcze pić z tatusiem piwka, konsoli też nie ogarnia, więc szukam mu jakichś innych rozrywek.
Ostatnio przyznał, że podoba mu się ta "duża baba z telewizji". Młody zabujał się w Magdzie Gessler. Zbliżały się jego urodziny, ale za nic w świecie nie mogłem dokopać się do Magdy, żeby przyszykować mu jakąś niespodziankę. Chciałem, nie wiem, jakieś zdjęcie z dedykacją, cokolwiek. Nic z tego - nie idzie znaleźć do niej numeru. Prawie się poddałem, ale moja kuzynka wpadła na świetny pomysł. Młody jest mały i pewnie się nabierze - spróbujmy zainscenizować scenę a'la "przyszedł Mikołaj". Tylko że przyjdzie Magda Gessler.
Kuzynka obiecała, że coś załatwi, no bo przecież sama się nie przebierze - ją Marcel pozna.
Przyszedł dzień urodzin, młody dostał piękny tort z napisem BESOS, przyszli moi kumple z dzieciakami i przyjęcie trwało w najlepsze. Ewa, moja kuzynka, puściła mi oczko, a to był sygnał, żeby otworzyć drzwi z klucza. Minęły dwie minuty i nagle BUM - otwierają się.
Do mieszkania wchodzi transwestyta w peruce, wielki jak szafa, obwieszony koralami z targu.
"CO TU SIĘ KUUUU*WA DZIEJE! ŚMIERDZI GÓWNEM, WY TRUJECIE LUDZI!" - i wkracza do salonu machając peruką. Wyglądał bardziej jak Violetta Villas po setce Żołądkowej, ale młody, na szczęście, nie wie kto to. "Pani Magda" miała tak krótką sukienkę, że modliłem się, żeby nie wyleciał jej ptak, bo Marcel oślepnie i będzie miał traumę do końca życia. "Pani Madzia" przechadzała się po pokoju próbując potraw i komentowała: "Gówno, gówno, z proszku, sztuczne. Obrzydlistwo. Wami się powinien zająć Sanepid". Młody był zachwycony, z rumieńcami przyglądał się przedstawieniu, a moi koledzy zaczynali wzrokiem szukać drogi ewakuacyjnej.
Gwoździem programu był występ "pani Magdy" która zaśpiewała "Konika na biegunach" pod karaoke z laptopa. Gość mnie później przepraszał, no ale zawsze przebiera się za Marylę Rodowicz i nie umiał nic innego na szybko zaimprowizować.
Marcel kwiczał z radości, "pani Magda" wyszła teatralnym krokiem rzucając podłe spojrzenie na stół, skomentowała "Te lody są mrożone, wypie*dolcie to, bo stąd wyjdę!", zaintonowała sopranem "OOOOO!" i wyszła.
Na pamiątkowym zdjęciu, które Marcel z nią zrobił, dostrzegłem, że nasz gość nie do końca ogolił sobie zarost. I że jednak sukienka była za krótka.
No nic. Pozostaje liczyć, że zdjęcie nie wyjdzie poza przedszkole, bo mnie Magda poda do sądu, a wtedy "besos" nie wystarczy. Najważniejsze, że młody się cieszył - wszystko dla ciebie, synek!
zajebałem z odchłań internetu