18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (4) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 5:32
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 3:27

#gospodarka

Porozmawiajmy o gospodarce. 1. Płaca minimalna
e................y • 2014-03-06, 7:14
Witam Sadole!
Jako, że sadol uczy i bawi, tak przynajmniej się mówi (niektórym pomaga także w masturbacji, ale można to uznać za zabawę), pomyślałem, że właśnie można by się skupić na kwestii, która jest bliżej tego co UCZY. Ostatnio tematem numer jeden jest oczywiście wielka wojna i ruscy. Media aż huczą i wszędzie jest to właściwie jedyny poruszany temat. Ale są przecież jeszcze rzeczy przyziemne. Może sprawa, nie tak przyziemna co prawda jak wcześniej wspomniane dążenie do ejakulacji na dziale hard, ale mimo to coś co nas dotyczy codziennie- gospodarka. Zbliżają się wybory do europarlamentu, a za rok na rodzimym podwórku. Jako, że poglądy użytkowników tego portalu są rozciągnięte dość szeroko na ogólnym podziale lewica-prawica i zazwyczaj dyskusje na tematy polityczne i gospodarcze to przekrzykiwanie się i skakanie od podatków do "jebać tuska" pomyślałem, że można by porozmawiać w jednym temacie na dany temat, po czym tworzyć nowe tematy, na w których poruszano by inne, konkretne zagadnienia.

No chyba, że nikogo to nie interesuje, ale to się okaże. Najwyżej nie dostane piwek

Pierwszy temat jaki chciałbym poruszyć to płaca minimalna, więc do rzeczy...

Politycy często stosują zagrywkę na płacę minimalną. Jest to oczywiście typowa kiełbasa wyborcza. Władza co rusz się chwali tym, że "za naszej kadencji płaca minimalna wzrosła", niegdyś była to domena lewicy na czele z niejakim napierniczakiem, znanym szerzej jako Napieralski. Było to o tyle zrozumiałe, że lewica zawsze zabiegała o głosy mas robotniczych. Obecnie wyniki sondaży wskazują na zdecydowaną przewagę PiSu, który o dziwo proponuje między innymi nic innego jak właśnie płacę minimalną na poziomie 50% średniej krajowej, czyli jakieś 1900 na tę chwilę.

Co to oznacza?
Obecnie płaca minimalna wynosi 1680 brutto, czyli pracownik dostaje na rękę jakieś 1230, a pracodawce kosztuje to ok 1990.
W przypadku gdyby płaca min wynosiła 1900, pracownik- ok. 1390, pracodawca ok 2250.
Nawet średnio rozgarnięty w cyferkach student kulturoznawstwa zauważy, że pracownik dostanie na rękę jakieś 150 zł więcej, pracodawce to kosztuje 250 zł. 100 zł ginie, bo to efekt takich działań pewnie
Co to oznacza w praktyce?
1. Pracodawca musi zapłacić większą cenę za tą samą usługę(czyjąś pracę), której jakość nie wzrosła, ani też czas się nie wydłużył. Dość oczywisty wniosek.
2. Pracodawca ma określone pieniądze (fundusz płac), który może przeznaczyć na pensje, zatem nasuwa się wniosek, że dawanie pracy staje się dla niego mniej opłacalne.
3. Oczywiście pracodawcy potrzebują pracowników, więc aby zrekompensować straty, muszą podnieść ceny towarów/usług lub pogorszyć ich jakość aby zaoszczędzić.
4. Za droższe towary zapłaci w końcu pracownik(konsument) lub ucierpi na pogorszeniu ich jakości.
5. Nawet jeśli stanie się tak jak pisałem w puntach 3) i 4) czyli wyższa płaca zostanie w jakiś sposób zrekompensowana, to pracodawcy ubędzie pieniędzy na usprawnianie wydajności pracy(technologie, szkolenia), aby ludzie pracowali bardziej efektywnie, co naturalnie podniosło by ich płace albo przynajmniej pracowali by lżej lub mniej za tą samą płace.

6. O wiele trudniej będzie dostać prace. I ten, ostatni punkt zilustruję przykładem:
"Człowiek po 5 latach pracy w wyniku podwyższenia płac minimalnych traci ją. Załóżmy, że wcześniej pracował w fabryce. Musi z czegoś żyć więc szuka czegokolwiek, więc załóżmy idzie do restauracji, żeby pracować na przysłowiowym zmywaku. I tam pracodawca mówi mu "dałbym panu tu pracę... ale nie pracował pan wcześniej w gastronomii, więc mógłbym panu płacić 1000 na rękę, no ale nie mogę, bo zgodnie z prawem muszę zapłacić 1200, więc już poczekam na kogoś z jakimkolwiek doświadczeniem". Po nieudanych próbach, nasz przykładowy koleżka staje się zarejestrowanym bezrobotnym i inkasuje co miesiąc 600. Jest to niewątpliwie większa strata dla gospodarki z kilku oczywistych przyczyn no i oczywiście psuje moralnie człowieka.
Oczywiście można też dojść do wniosku, że wówczas uczciwa praca jest warta 600, bo nie robiąc nic i tak 600 się dostanie za frajer.

Myślę że w tych kilku przykładach prosto wyjaśniłem dlaczego, mit płacy minimalnej nie działa. Tak wiem, ktoś napisze, że niczego szczególnego nie odkryłem, ale można się zdziwić ilu ludzi w to wierzy i na to głosuje. Jestem więc ciekaw argumentów zwolenników płacy minimalnej z kuźni towarzysza szumlewicza, których jest tu trochę, ale zazwyczaj ich argumenty kończą się na "nie znasz życia, młody jesteś, zaczniesz pracować to zobaczysz".
Więc jeśli są tu tacy to zapraszam do dyskusji, jeśli się mylę to wytłumaczcie, w którym punkcie.
I odpowiedzcie mi na pytanie jeszcze... Czy dalej chcecie głosować na swoje bezrobocie?
[mb]

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Ostatnio zacząłem sobie myśleć o gospodarce jako ekosystemie naturalnym człowieka. Porównanie czerpię z lekcji przyrody i ekosystemu naturalnego Ziemi.

Wiadomo z tych lekcji, że przez ekosystem przepływa energia a materia jest przetwarzana. W gospodarce jako energię przedstawiam pieniądze, bo nimi płacimy i one przepływają z ręki na rękę, natomiast za materię traktuję wszelkiego rodzaju towary i usługi.

Jeżeli z ekosystemu zniknie w jakiś niewyjaśniony sposób energia to ten ekosystem zacznie się przewracać jak kostka domina, nie od razu ale stopniowo. Tą czarną dziurę chciałbym przedstawić jako wszelkiego rodzaju organizacje haraczowe w Polsce, czyli ZUS, NFZ, KRUS itd.

Oprę się na prostym przykładzie obrotu samochodem w gospodarce zaczynając od klienta.
1. Klient kupuje samochód u dilera za 100 000zł.
2. Klient korzysta z samochodu ale opłaca akcyzę za paliwo 40% (rzekomo na budowę dróg) i VAT 23%. Z każdego 100zł wydanego na paliwo 63zł znika w bezkresie czarnej dziury, w obiegu jest 37zł. Sprzedawca paliwa musi opłacić 100zł rachunków, więc potrzebuje sprzedać 3 razy tyle paliwa.
3. Klientowi się uszkodził samochód więc zaprowadza go do serwisu, płaci 100zł za usługę i 100zł za części. 100zł serwisanta zawiera ZUS, NFZ i opłaty pracownicze, ok. 49%. W obiegu pozostaje 51zł. W koszta części wliczony jest VAT 23%, ZUS, NFZ i opłaty pracownicze sprzedawcy części, ok 72%. W obiegu pozostaje 28zł. Razem z 200zł w obiegu pozostaje 79zł.
4. Klient sprzedaje samochód na złom po kilkunastu latach. Za sam samochód dostaje 1000zł w czym jest ZUS, NFZ i opłaty pracownicze złomiarza, ok. 49%. W obiegu pozostaje 510zł.
Złomiarz sprzedaje złom do huty za 1100zł w czym jest ZUS, NFZ i opłaty pracownicze hutników, ok. 49%. W obiegu pozostaje 561zł.
5. Przetworzony metal trafia do fabryki samochodów za 2000zł, w tym jest VAT 23%, ZUS, NFZ i opłaty pracownicze pracowników fabryki, ok. 72%. W obiegu pozostaje 560zł.
6. Samochód trafia do dilera, który sprzedaje go za 100 000zł, w tym jest VAT 23%, ZUS, NFZ i opłaty pracownicze dilera (1000zł). (100 000 - 1000zł)*23% = 22770zł. Zysk dilera to tylko 76230zł. I te opłaty trafiają do pktu 1.

Przedstawię w formie tabeli jak wyglądał przepływ pieniędzy:
####################################
#___Lp.__|_kwota_wejścia__|__opłaty___|_pozostało__#
#==================================#
#___1___|___100_000zł___|_22_770zł_|__77_230zł_#
#___2___|_______100zł___|_____63zł_|______37zł_#
#___3___|_______200zł___|____121zł_|______79zł_#
#___4___|_____1_000zł___|____490zł_|_____510zł_#
#_______|_____1_100zł___|____539zł_|_____561zł_#
#___5___|_____2_000zł___|__1_440zł_|_____560zł_#
#==================================#
#_RAZEM_|___104_400zł___|_25_423zł_|__78_977zł_#
#_______|______100% ___|_24.351%_|__75.648%_#
####################################

Tak więc średnio wyszło, że w tym obiegu zniknęło ponad 24% pieniędzy i nie jest to jakiś delikatny zanik. Gdyby to był 1-10% to jeszcze ekosystem by się trzymał ale w tym wypadku upada na łeb na szyję.

Gdyby nie było składek i opłat pracowniczych a pozostał tylko VAT 15% (jak UE każe) to przepływ pieniędzy w ekosystemie byłby następujący:
####################################
#___Lp.__|_kwota_wejścia__|__opłaty___|_pozostało__#
#==================================#
#___1___|___100_000zł___|_15_000zł_|__85_000zł_#
#___2___|_______100zł___|_____15zł_|______85zł_#
#___3___|_______200zł___|_____15zł_|_____185zł_#
#___4___|_____1_000zł___|______0zł_|___1_000zł_#
#_______|_____1_100zł___|______0zł_|___1_100zł_#
#___5___|_____2_000zł___|____300zł_|___1_700zł_#
#==================================#
#_RAZEM_|___104_400zł___|_15_330zł_|__89_070zł_#
#_______|______100% ___|_14.683%_|__85.316%_#
####################################
W tym przypadku taki VAT i tak jest za wysoki bo znika ponad 14% pieniędzy.

Możliwe, że źle to rozumiem, pisałem to na podstawie wiedzy dostępnej w internecie i na stronach rządowych.


Komisja Europejska chce zniszczyć polską gospodarkę do końca? Mamy prawo być jedynie kolonią?

Bruksela ostatecznie uznała, że do 2030 roku Unia Europejska powinna ograniczyć emisję CO2 o kolejne 40 proc. (wcześniejsze propozycje mówiły o ograniczeniu rzędu 35 procent). To już nie jest zwykła decyzja polityczna. To jest ekologiczny amok, który może znacznie ograniczyć konkurencyjność polskiego przemysłu i zniweczyć rozwój gospodarczy naszego kraju. Eksperci szacują, że w Polsce pracę z tego powodu może stracić nawet 400 tys. osób, które są żywicielami dla 1,5 mln osób.

Zmiany zaproponowane przez Komisję Europejską ograniczające emisję CO2 o 40 proc. najmocniej uderzą nie w państwa wysoko rozwinięte (Niemcy, Francja, Wlk. Brytania), lecz w nadal rozwijające się, które nie zdążyły się jeszcze dorobić w pełni nowoczesnego technologicznie przemysłu i są uzależnione od energii produkowanej w elektrowniach węglowych. Według raportów i analiz wielu niezależnych instytucji skutki zaostrzenia tzw. polityki klimatycznej (choć do końca nie wiadomo, czy ma ona jakiekolwiek przełożenie na klimat) będą katastrofalne dla polskiej gospodarki, która nie wytrzyma dalszego wzrostu kosztów produkcji energii elektrycznej (90 proc. energii elektrycznej w naszym kraju produkują elektrownie węglowe). Z opracowań wykonanych przez firmę Energsys wynika, że "koszty społeczne i gospodarcze wdrożenia pakietu klimatycznego w Polsce przekroczą znacznie granicę społecznej akceptowalności oraz spowodują utratę konkurencyjności przez polską gospodarkę". Z kolei według wyliczeń Instytutu Kościuszki oraz firmy doradczej Ernst & Young - ograniczenie emisji CO2 jakie jest forsowane przez Komisję Europejską, może obniżyć PKB Polski w latach 2014-2030 średnio nawet o 1 proc. w skali roku! Wielka szkoda, że po raz kolejny przyjdzie nam słono zapłacić za krótkowzroczność i nieprofesjonalizm ekipy, która ponad interesy państwa i jego obywateli (próba obalenia brukselskich pomysłów powziętych w ekologicznym amoku) przekłada możliwość cotygodniowego "poharatania w gałę" i nieustającego jątrzenia przeciwko sobie polskiego społeczeństwa.

Źródło
w wykonaniu politycznej kurwy czyli PSL

PSL zobowiąże ministra gospodarki do rezygnacji z atomu?

Minister gospodarki Janusz Piechociński zrezygnuje z planu budowy elektrowni atomowej? Rada Naczelna PSL chce go zobowiązać do wykonania uchwały, której głównym postulatem będzie odejście Polski od planów związanych z energetyką jądrową.



Uchwała miała wywołać burzliwą dyskusję podczas obrad Rady, a do jej poparcia przekonywali m.in. szef klubu parlamentarnego PSL Jan Bury i przewodniczący Rady Naczelnej Jarosław Kalinowski. Według źródeł w kierownictwie partii, dokument ma być poddany pod głosowanie podczas kolejnego posiedzenia Rady. Ta zbiera się co trzy miesiące.

Budowa dwóch elektrowni jądrowych jest w planach rządu; pierwszy blok jądrowy miałby ruszyć ok. 2024 r. Piechociński zapowiadał wcześniej, że Polska obok Wielkiej Brytanii będzie „największym inwestorem w energetykę jądrową w Europie”. Również premier Donald Tusk podkreślał, że „nie ma mowy” o przerwaniu programu jądrowego.

W projekcie uchwały napisano, że PSL „postanawia przyjąć za postulat programowy rezygnację z projektu budowy polskiej elektrowni atomowej” i postuluje „przekierowanie wszystkich środków finansowych z energetyki atomowej na zwiększone inwestycje w odnawialne źródła energii”.
„Do wykonania niniejszej uchwały zobowiązuje się ministra gospodarki” - czytamy w dokumencie.

Autorzy projektu przyznają, że rząd PO-PSL przyjął kilka lat temu za cel budowę elektrowni atomowej; dodają jednak, że nastąpiło to przed kryzysem ekonomicznym i tragedią w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima I (została uszkodzona na skutek trzęsienia ziemi i fali tsunami w 2011 r.).

„Jako PSL czynimy postulatem programowym - podkreślono w dokumencie - dążenie do zwiększenia efektywności energetycznej państwa „poprzez realizacje inwestycji w nowoczesne, niskoemisyjne technologie węglowe, gazowe i odnawialne źródła energii oraz całkowitą rezygnację z budowy elektrowni atomowej”. „Bądźmy przykładem dla innych państw europejskich” - czytamy.
Donald Tusk podkreślał w marcu 2013. r., że oczekuje od Polskiej Grupy Energetycznej i agend rządowych wizji, która w sposób odpowiedzialny pozwoli Polsce przyjąć najnowocześniejsze rozwiązania dotyczące energetyki jądrowej.

„Strategicznie wydaje się, że w «miksie» energetycznym (udziału poszczególnych źródeł - red.) energetyka jądrowa musi mieć swoje miejsce. Nie ma chyba dla rozwoju tej technologii sensownej alternatywy” - ocenił Tusk.

Z kolei Piechociński mówił w grudniu 2013 r., że polityka energetyczna to „super priorytet rządu”. „Przyjmując program energetyki jądrowej wskazaliśmy jasno strategię działań w obszarze energetyki - chcemy, by najdalej w 2030 roku 10 proc. energii w kraju pochodziło z elektrowni atomowej” - powiedział wicepremier.

Obecnie obowiązuje Polityka Energetyczna Polski do 2030 roku - dokument przyjęty przez rząd w 2009 roku. Przy jego aktualizacji przyjęto m.in. założenie - jak mówił Piechociński - by Polska „wykorzystywała maksymalnie zasoby własne”. Stąd utrzymanie dominującej roli energii z węgla w miksie energetycznym oraz rosnące znaczenie gazu - w tym i łupkowego, a także planowany udział energii z elektrowni jądrowej.

źródło: forbes.pl/psl-zobowiaze-ministra-gospodarki-do-rezygnacji-z-atomu-,art...


Rozdano "Gospodarcze Maliny". Polskiej gospodarce w 2013 roku najmocniej szkodził... Jan Vincent Rostowski

Jan Vincent Rostowski, już po raz trzeci z rzędu, otrzymał "Gospodarczą Malinę" - antynagrodę dla największego szkodnika polskiej gospodarki.

- To mało nobilitujący plebiscyt i otrzymanie takiej nagrody nikogo nie cieszy – mówił Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP na piątkowej uroczystości ogłoszenia zwycięzców „Gospodarczych Malin 2013" w redakcji Rz, która jest współorganizatorem konkursu. – Ale organizujemy go nie dlatego by wytykać niefortunne wpadki i potknięcia, bo te się zdarzają wszystkim. Zdecydowaliśmy na organizację konkursu, by wskazywać rzeczy zasługujące na potępienie, pokazać głupotę , brak zrumienia i odpowiedzialności, partactwo, odporność na racjonalne argumenty i brak szacunku do otoczenia – wymieniał Malinowski.

W kategorii instytucje zwyciężyło Ministerstwo Finansów - za podejście do podatnika i przedsiębiorcy oraz zgłoszenie ponad 100 propozycji zmiany Ordynacji podatkowej, które zostały zakwestionowane przez Rządowe Centrum Legislacji. Zwycięzca zdobył 56 proc. głosów, wyprzedzając nominowane w tej kategorii Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (za brak odpowiedniego nadzoru nad urzędnikami, co doprowadziło do jednej z największych w historii Polski afer korupcyjnych) oraz organizację związkowe – Solidarność, Forum Związków Zawodowych, OPZZ (za zerwanie prac Komisji Trójstronnej).

W kategorii polityk/urzędnik statuetkę otrzymał Jan-Vincent Rostowski, b. wicepremier i minister finansów i - za całokształt działalności, za niezrozumienie mechanizmów gospodarczych i traktowanie przedsiębiorców jak przestępców. Zdobył 62 proc. głosów, to już jego trzecia Malina, w czteroletniej historii konkursu. Po jego odejściu z Ministerstwa cała przedsiębiorczość w Polsce – jak zauważył Malinowski – odetchnęła z ulgą.

Nominowani w tej kategorii byli także b. prezesa Urzędu Zamówień Publicznych Jacek Sadowego (za za odporność na racjonalne argumenty przedsiębiorców zmierzające do ucywilizowania Prawa zamówień publicznych) oraz b. wiceministra środowiska i b. Główny Geolog Kraju Piotr Woźniak (za zbyt wolne prace nad wydobyciem gazu łupkowego oraz za arogancję w kontaktach z inwestorami, irytującą manierę pouczania swoich rozmówców i niechęć do słuchania argumentów sprzecznych z własną wizją).

W kategorii przedsiębiorca/firma zwycięzcą okazała się firma Erbud, która otrzymała 47 proc. głosów. To „wyróżnienie" za zbudowanie pasa startowego w Modlinie, który na wiele miesięcy skutecznie unieruchomił całe lotnisko. Erbud konkurował z firmą LPP (nominowaną za psucie wizerunku polskich firm za granicą poprzez długotrwałe wstrzymywanie się z podpisaniem porozumienia, dotyczącego poprawy bezpieczeństwa w fabrykach w Bangladeszu, w których zleca szycie swojej odzieży) oraz cementowniami - Grupa Ożarów, Cemex Polska, Dyckerhoff Polska, Cementownie Warta i Odra (za utworzenie cementowego kartelu).

Żaden ze zwycięzców nie odebrał osobiście Gospodarczych Malin 2013. Statuetka i dyplom zostaną do nich wysłane korespondencyjnie.

Wyboru zwycięzców Gospodarczych Malin dokonali w głosowaniu internetowym przedsiębiorcy należący do Pracodawców RP, czytelnicy „Rzeczpospolitej" oraz internauci z portalu www.rp.pl.

Źródło
Płaćcie ludziom więcej
Vof • 2013-09-22, 13:09
Obstaję przy swoim - płaćcie ludziom więcej.

Po felietonie “Zanim znowu wyśmiejecie związkowców” przeczytałem, że jestem socjalistą. Mam na to całkiem kapitalistyczną odpowiedź.


Eryk Stankunowicz, I zastępca redaktora naczelnego magazynu ''Forbes''.

Tydzień temu, kiedy na ulicach Warszawy zaczynali się gromadzić demonstranci, popełniłem felieton "Zanim znów wyśmiejecie związkowców", w którym delikatnie zwróciłem uwagę, że chóralne z nich drwiny niekoniecznie mają sens, bo główny problem jaki sygnalizują - niskie zarobki - jest też problemem całej polskiej gospodarki. A więc również pośrednio przedsiębiorców i menedżerów, podstawowej grupy czytelniczej Forbesa, do których tym samym zwróciłem się z zachętą podnoszenia płac, gdy pozwalają na to rosnące zyski firm, którymi zarządzają.

Trafiłem w jakiś czuły punkt, na co wskazuje natężenie komentarzy pod tekstem i ponad 2 tysiące lajków na Facebook’u. Dowiedziałem się m.in, że jestem socjalistą, wspieram mentalność ofiar, ewentualnie nie rozumiem problemów polskich przedsiębiorców. Tak czy owak nie powinienem pracować w wolnorynkowym Forbesie, tym bardziej jako redaktor.
Przez kolejne dni teza zawarta w tekście rezonowała też mediach. We wtorek na przykład z “niektórych publicystów”, którzy widzą związek między zwiększaniem udziału wynagrodzeń w PKB a gospodarczą koniunkturą pokpiwał w Gazecie Wyborczej Witold Gadomski. W środę wsparł go Leszek Balcerowicz nazywając administracyjne pomysły z podnoszeniem płac naiwnym ultralewicowym keynesizmem.

Cenię sobie zdanie Leszka Balcerowicza oraz zazwyczaj mądrą i wnikliwą publicystykę Witolda Gadomskiego. I zgadzam się z nimi, że nie należy podnosić płac na polityczny rozkaz. Ale też uważam - co im chyba wydaje się herezją - że w Polsce AD 2013 różnica między wzrostem wydajności pracy a wzrostem kosztów pracy jest już na tyle znacząca, że zwiększanie płac, tam gdzie to możliwe, dobrze by gospodarce zrobiło. Zwiększyłoby konsumpcję, która jako że odpowiada za 2/3 PKB, najszybciej przełożyłaby się na wzrost gospodarczy. Dobrze byłoby o tym porozmawiać bez uprzedzeń zamiast ograniczać się do haseł czy erystycznych chwytów.

Kiedy zatem Witold Gadomski jako argument w obronie naszego płacowego status quo przywołuje przykład Grecji, którą podwyżki wynagrodzeń doprowadziły do utraty konkurencyjności, to sprowadzając rzecz do absurdu popełnia myślowe nadużycie. W Grecji - że posłużę się jego własnymi słowami - po wstąpieniu do Unii płace przez wiele lat rosły szybciej niż wydajność. A czy ja się domagam, żebyśmy wszyscy zarabiali nagle dwa razy więcej? Zwracam jedynie uwagę, że wydajność pracy rośnie w Polsce dość szybko, ale płace już nie.

Jak pokazują dane Eurostatu przez ostatnie 12 lat jednostkowe koszty pracy w Polsce wzrosły o prawie 14 procent, a realna wydajność pracy przypadającą na jednego zatrudnionego wzrosła o prawie 44 procent (dane OECD). Szybszy wzrost wydajności pracy niż realnych jednostkowych kosztów pracy jest oczywiście zjawiskiem prorozwojowym, ale my tu mamy dwie zmienne, które zamiast podążać za sobą, się oddalają. W Niemczech, choć z silnymi wahaniami w tym samym okresie było to odpowiednio 9 i 8 procent, czyli po tyle samo wzrosły koszty pracy co wydajność. Bardzo możliwe, że w Polsce są też inne zmienne, które podrażają koszty pracodawcom – widać to choćby w rankingach swobody działalności gospodarczej, gdzie Niemcy są dużo wyżej od Polski.
Może więc czas na refleksję dokąd nas to zjawisko prowadzi, bo jednym z jego efektów może być efekt wypychania zatrudnienia do sektora publicznego ze średnią płacą wyższą niż sektor prywatny. Jakiego więc modelu społeczeństwa i Polski chcemy? Niwelacji klasy średniej? Kolejnych fal emigracji? Rozrostu sektora publicznego, w tym biurokracji?

Ja wiem, że w gospodarce opartej na wiedzy, technologiach i innowacjach będzie potrzeba coraz więcej wyspecjalizowanych pracowników, a coraz mniej prostej siły roboczej, zarówno fizycznej jak i biurowej. Już w połowie lat 90. sugestywnie opisali ten proces politolodzy jak Toffler (Trzecia fala) czy Rifkin (“Koniec Pracy”). W najbliższym wydaniu Forbesa nawiążemy do tego tematu tekstem “Koniec świata Białych Kołnierzyków”. Tytuł mówi sam za siebie, więc gdy Gadomski tytułuje swój pamflet na roszczenia płacowe słowami “Związki bronią starego świata” zgadzam się, że luksusu w miarę stałej pracy, zwłaszcza w przemyśle nie da się utrzymać.

Warto jednak przy okazji zastanowić się co zrobić z pracownikami z tego starego świata, nie wszyscy przecież zostaną wysoko wykwalifikowanymi specjalistami, nie dla każdego znajdzie się zajęcie w usługach (i popyt na nie). Skoro ekonomia jest nauką społeczną, to porozmawiajmy o ludziach, którzy są jej podmiotem, także o ich zarobkach. Żaden wstyd. Nawet dla osoby deklarującej poglądy liberalne.

A skoro już o etykietach i poglądach. Każdy ma swoje doświadczenie pokoleniowe. Dla tzw. “pokolenia 68” były to marcowe strajki i Dworzec Gdański, co dziś widać np. po sposobie filtrowania rzeczywistości w Gazecie Wyborczej, którą ludzie dojrzewający w tamtym czasie nadal kierują. Dla odmiany 20-30 latków z “pokolenia Y” pochłania dziś udział w globalizacji i alternatywna rzeczywistość internetu, zwłaszcza Facebooka.
Ja przeżywałem najgłębiej końcówkę lat 80. stojącą pod znakiem starań o odzyskanie przez nasz kraj niepodległości i zmianę ustroju politycznego, co potem socjologowie nazwali “doświadczeniem Solidarności”. Dlatego choć w życiu osobistym stawiam na indywidualną zaradność, nie zapominam, że jestem częścią większej wspólnoty, której jestem winien solidaryzm, mający tyle wspólnego z socjalizmem, że jest na “s”.

Wróćmy jednak do faktów i zastanówmy się co konkretnie można zrobić, żeby - trawestując klasyka – firmy rosły w siłę i ludzie żyli dostatniej. Jeden z komentatorów pod poprzednim moim tekstem zwrócił uwagę, że małe i średnie firmy wypracowując ok. 75 proc. PKB i zatrudniając 70 proc. pracowników w Polsce płacą tyle, ile mogą. I że, cytuję: “podnosząc pracownikowi wynagrodzenie o 100 zł dodatkowo ok. 60 zł trzeba zapłacić państwu”. Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, jak i z innych powodów administracyjnych oraz makroekonomicznych, które powstrzymują firmy od inwestowania, zatrudniania nowych pracowników i płacenia więcej.

Dlatego uważam za bardzo szkodliwe pomysły zwiększania obciążeń firm, w tym - postulowanego przez związki zawodowe - podniesienia składek na ZUS. Składki i podatki w Polsce są już za wysokie - kraje Europy Zachodniej, gdy były na naszym obecnym poziomie rozwoju gospodarczego, zabierały ludziom znacznie mniej. “Gdyby gospodarka polska była bardziej atrakcyjna i elastyczna, czyli tworzyła więcej różnych miejsc pracy, to konkurencja o pracowników zmuszałaby do racjonalnego podnoszenia płac w sektorze prywatnym, wraz ze wzrostem wydajności. Ale nasi politycy nie chcą uwolnić gospodarki, więc pracodawcy prywatni nie będą ryzykować przeinwestowania i nie ruszą oszczędności firm” - zwraca mi uwagę ekonomista Rafał Antczak, wiceprezes Deloitte, który chciał kiedyś w Polsce wprowadzić podatek liniowy.

Pełna zgoda, rząd powinien dążyć do maksymalnego ułatwienia działalności gospodarczej - domagamy się tego w Forbesie od lat (jak chcecie to sprawdźcie na przykład co pisaliśmy ostatnio o państwowych kontrolach). Nie oczekuję, że pracodawcy rozwiążą problemy makroekonomiczne. Od tego są rząd i inne agendy państwa jak NBP.

Przypominam raz jeszcze, że mój tekst stanowił ZACHĘTĘ do płacenia więcej, tak jak robił to Henry Ford, żeby pracownicy mieli za co kupować u niego samochody. Wszyscy jedziemy na jednym wózku. A to, że gospodarka w Polsce kuleje i może nie pokonać pułapki średniego poziomu rozwoju gospodarczego, staje się realnym zagrożeniem. Wtedy przykłady Argentyny, czy Grecji rzeczywiście będą adekwatne dla każdego Polaka mądrego po szkodzie.

źródło: forbes.pl/stankunowicz-obstaje-przy-swoim-placcie-ludziom-wiecej,artyk...
Forbes o Polsce
Vof • 2013-09-18, 11:06
Jeśli dotąd Wall Street nie wiedziała o polskich OFE, teraz sytuacja się zmieni. Felieton poświęcony Polsce, z uśmiechem Stalina i Lenina, otwiera najnowsze wydanie amerykańskiej wersji magazynu „Forbes”. Autor? Steve Forbes.



Redaktor naczelny, prezes wydawnictwa i były kandydat na prezydenta USA rozpoczyna od słów, że polski pomysł godzien jest raczej Argentyny. Trik związany z umorzeniem obligacji posiadanych przez OFE jest, zdaniem autora, w sowieckim stylu.

- Duchy Stalina i Lenina muszą się uśmiechać – czytamy w felietonie zatytułowanym „Pazerni politycy z Polski – nie są sami”.

W tekście, choć obfitującym w nawiązania do bieżącej sytuacji USA, czytelnicy dość szczegółowo poznają historię i sytuację OFE. Steve Forbes pisze też o latach sukcesu polskiego rynku kapitałowego i ostrzega.

- Pamiętajcie, że przez zniszczenie wiarygodnej puli wewnętrznego finansowania emisji papierów skarbowych Polska będzie znacznie bardziej zdana na przychylność zagranicznych inwestorów, którzy nie zawsze będą tak tolerancyjni wobec lekkomyślnego zachowania rządu – czytamy w “Forbes”.

Przytacza też słowa anonimowego przedstawiciela OFE („to największa nacjonalizacja w Polsce od 1946 r.”) i określa „kradzież” jako złamanie konstytucyjnego prawa własności.

W “głupocie” nie jesteśmy sami, zaznacza zwolennik wolnego rynku, i powołuje się na Węgry. Potem płynnie przechodzi do opisywania niedawnych wydarzeń na Cyprze.

- Sytuacja w Polsce jest kolejnym dowodem na wirus, który zaraża wiele rządów i który sprawi, że następny kryzys finansowy będzie znacznie gorszy niż mógłby być – konkluduje Steve Forbes.

źródło: pb.pl/3328925,9689,steve-forbes-pazerni-polscy-politycy
Najlepszy komentarz (41 piw)
Hrodgar • 2013-09-18, 11:59
Zacznijmy od tego że z mojej pensji nie powinny być potrącane żadne składki zdrowotne czy ubezpieczeniowe, a ja sam powinienem indywidualnie się ubezpieczać i nikogo nie powinno interesować to czy ja mam ubezpieczenie czy nie, to był by tylko i wyłącznie MÓJ osobisty problem.
Prawo ludzi biednych
c................0 • 2013-08-07, 10:31
Kiedy praw człowieka można było używać jako skutecznej broni przeciwko komunizmowi były one na ustach całego świata kapitalistycznego i stały się bardzo poręcznym narzędziem do uprawiania polityki. Gdy tylko komuniści stracili władzę, to nagle ich pogromcy stracili wszelkie zainteresowanie prawami człowieka i zajęli się systematycznym ich ograniczaniem i łamaniem. W świecie kapitalistycznym, gdzie kapitał i korporacje mają o wiele większe znaczenie niż człowiek prawa człowieka są niepożądaną przeszkodą w niczym nie ograniczonym bogaceniu się. Przyjrzyjmy się niektórym przykładom łamania tych praw.

Mamy prawo dostępu do pożywienia

Za najniższą krajową (o ile mamy to niebywałe szczęście pracować na umowie o pracę) lub za żałosną jałmużnę z pomocy społecznej, po opłaceniu mieszkania, energii elektrycznej itp. możemy zakupić żywność np. dla czteroosobowej rodziny, w której dzięki nieomal 15% bezrobociu tylko jedna osoba pracuje na utrzymanie pozostałych. Czy prawo dostępu do pożywienia jest w Polsce respektowane? Poseł Niesiołowski z Platformy Obywatelskiej rzekłby z ogromnym przekonaniem, że owszem, bo przecież nasypy kolejowe są obficie porośnięte szczawiem i mirabelkami.

Mamy prawo do schronienia

To właśnie w tej nowej Polsce, tej „lepszej” Polsce, tej o której marzyły miliony robotników walczących w szeregach „Solidarności” o obalenie komunizmu (bo to oni obalali komunizm, a nie były Prezydent Wałęsa w pojedynkę), w tej właśnie Polsce w okresie sprawowania władzy przez najbardziej lewicową partię w polskim Sejmie uchwalono ustawę lokatorską umożliwiającą eksmitowanie ludzi, całych rodzin, kobiet, dzieci, starców i inwalidów na bruk, czego w poprzednim (tym gorszym) systemie nigdy nie czyniono. Ci sami ludzie, którzy jeszcze kilkadziesiąt lat temu własną krwią gotowi byli zapłacić za wolność tego kraju teraz są ludźmi bezdomnymi i gnieżdżą się w kontenerowych slumsach na peryferiach miast, częstokroć bez dostępu do bieżącej wody, ogrzewania i kanalizacji. Taką wolność wywalczyli sobie pozwalając panoszyć się w Polsce kapitalistom.

Mamy prawo do ochrony zdrowia

Nad naszym zdrowiem czuwają całe zastępy lekarzy w prywatnych klinikach i przychodniach. Za niewielką opłatą mamy dostęp do luksusowych warunków w szpitalach, do doskonałej diagnostyki, terapii i najlepszych specjalistów. Jeśli nie stać nas na tę „niewielką opłatę”, mamy prawo czekać przez wiele miesięcy w kolejce do lekarza, podczas gdy śmierć na lekarza nie ma zamiaru czekać. Zwłaszcza w przypadku tych ubogich. Nasze życie i zdrowie stało się towarem, którym kupczy się bez żadnych ograniczeń i skrupułów. Stać ciebie na to by zapłacić – żyjesz, nie płacisz – masz problem. Twój problem, bo przecież nie problem państwa.

Mamy prawo do pracy

Pod warunkiem, że godzimy się na pracę na czarno, albo na umowie śmieciowej, za najniższe możliwe wynagrodzenie i lubimy pewnego rodzaju ruską ruletkę, polegającą na zgadywaniu, czy pracodawca zapłaci nam za przepracowany miesiąc, czy też miesiącami będzie nas zwodził i na końcu nie zapłaci wcale. W rzeczywistości w Polsce nasze prawo do pracy i prawo do płacy tzw. „pracodawcy” mają „w dupie”. Tak bynajmniej twierdzi prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców i wcale się z tym nie kryje. Nie musi się kryć i w Polsce ma prawo tak mówić, bo on jest kimś, a ludzie pracy są nikim. Są jedynie narzędziami do pomnażania majątków garstki cynicznych cwaniaków, którzy z ludźmi kompletnie się nie liczą.

Mamy prawo do pomocy socjalnej

Polska bardzo „śpieszy się” z pełnym ratyfikowaniem Europejskiej Karty Społecznej oraz Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Z tych dokumentów wynika całe mnóstwo uregulowań dotyczących m.in. pomocy socjalnej, płacy minimalnej, praw związkowych itd. Państwo polskie tak bardzo się z tym „śpieszy”, by jej obywatele byli pełnoprawnymi członkami Unii Europejskiej i korzystali z takich samych praw jak pozostali obywatele UE, że w tym całym pośpiechu niemal całkowicie o istnieniu tych dokumentów zapomniało i starannie przemilcza fakt ich istnienia. Warto więc, abyśmy my jako obywatele pamiętali o nich i systematycznie o tym przypominali, że Europejczykami będziemy nie wtedy, kiedy będziemy za wszystko płacić eurowalutą, ale wtedy, kiedy będziemy mieć takie same prawa jak reszta narodów Europy.

Mamy prawo do nauki

W likwidowanych placówkach oświatowych, w elitarnych prywatnych szkołach, albo na płatnych uczelniach. Mamy prawo o ile stać nas na to, by mieć takie prawo. Bo biedny człowiek w tym kraju nie ma żadnych praw, a w biedzie lub na jej pograniczu żyje niemal 3/4 polskiego społeczeństwa.

Mamy prawo do rozrywki

Rozrywki dostarczają nam systematycznie mainstreamowe media, robiąc nam sieczkę z mózgów. Mało kto spośród obywateli naszego kraju zdaje sobie sprawę z tego, że najpoważniejszym jego problemem nie jest wina, czy też niewinność matki małej Madzi z Sosnowca, nie jest nim obecność lub nieobecność trotylu na pokładzie prezydenckiego Tupolewa, nie jest nim to, czy Palikot i spółka znajdą się w Parlamencie Europejskim, ale np. to, że lada moment Sejm będzie próbował uchwalić zmiany w kodeksie pracy, które od razu cofną nas w mroki ustroju niewolniczego, gdyż tzw. uelastycznienie rozliczania czasu pracy do tego się właśnie sprowadza.

Wymieniłem tylko kilka spośród naszych praw, o które troskliwie „dba” nasze państwo i ludzie nim rządzący. Jeśli uważacie, że dbają w sposób dostateczny, to pozostańcie w domach przed ekranami waszych telewizorów i nie róbcie nic. Te „prawa” będziecie wówczas mieli zawsze. Jeśli jednak jesteście innego zdania, to zastanówcie się, czy nie warto na jakiś czas podnieść siedzenia z fotela przed telewizorem i przyłączając się do jednej z wielu powstających obecnie inicjatyw obywatelskich, sięgnąć samemu po swoje prawa? Po prawa człowieka przede wszystkim! Bo o nasze prawa walczyć musimy sami. Trudno spodziewać się, że ktoś zrobi to za nas, a tym bardziej, że uczynią to nasi dzielni politycy z jednego spośród kilku (wciąż tych samych) ugrupowań parlamentarnych, które od ponad 20 lat niepodzielnie rządzą tym krajem, systematycznie wpędzając nas w coraz większe ubóstwo. Charles de Gaulle powiedział kiedyś, że „polityka jest sprawą zbyt poważną, aby pozostawić ją w rękach polityków”. Weźmy nasze życie w swoje własne ręce. Nasze życie jest sprawą zbyt poważną, aby pozostawić je w rękach polityków.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem