Gdzieś u latynosów
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 20:34
📌
Konflikt izraelsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 17:47
🔥
Przesłanie do kozojebców
- teraz popularne
#granat
Gdzieś u latynosów
Witaj użytkowniku sadistic.pl,
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Damascus: Two Syrians were killed and 11 others were injured, including three officers, when a hand grenade exploded in front of the Justice Palace in the city of Tartus, western Syria, on Thursday. A source in Tartous governorate told the German News Agency that a person detonated a hand grenade during an argument with a lawyer, due to a family dispute between them, which led to the killing of the lawyer and the person carrying the bomb, and wounding three officers, the lawyer’s brother and seven other people who were in front of the Justice Palace. The source confirmed that investigations were launched to find out the causes of the accident. eremnews.com/entertainment/accidents/2346052
Najlepszy komentarz (53 piw)
pixastudio
• 2021-09-23, 21:33
rozpukło go jak po trafieniu laserem w Wojnie Światów
Dzień dobry,
jestem bardzo pozytywnie zaskoczony miłym przyjęciem tematu – dziękuję Wam za zainteresowanie. W związku z tym postanowiłem znowu podzielić się z Wami porcją wiedzy.
Najpierw jednak standardowa mantra: niniejszy materiał w żadnym wypadku nie ma na celu zachęcenia kogokolwiek do podejmowania się prac z niewypałami lub niewybuchami. Wierzę, że każdy ma swój rozum i mój materiał nie stanie się inspiracją do manipulowania przedmiotami, które mogą dotkliwie zranić, a nawet zabić.
Poprzednie tematy:
1) sadistic.pl/granat-przeciwpancerny-37-cm-bofors-vt541528.htm
2) sadistic.pl/schrapnellzunder-m8-vt541449.htm
* * *
Historia granatów ręcznych, a właściwie ich koncepcja, jest dużo starsza, niż się nam wydaje, jednakże my skupimy się na tych rozwiązaniach, którym najbliżej już do dzisiejszej formy granatu ręcznego.
Pierwsze wzmianki o granatach ręcznych z korpusami metalowymi, to druga połowa XV wieku. Trudności w produkcji, bardzo wysoka cena i nie mniejsza zawodność, spowodowały jednak, że do służby na większą skalę wdrożono je dopiero na początku XVII wieku.
Granaty te jednak były stosunkowo ciężkie, a przecież ze względu na swój promień rażenia, wymagały dość dalekiego rzutu. Z tego powodu nie wszystkie jednostki były w nie wyposażane (w tamtym czasie królowała piechota liniowa). Do miotania granatów powołano doborowe (z założenia) jednostki grenadierów. Nie każdy mógł tam jednak służyć – wybierano ludzi najsilniejszych, najsprawniejszych i najbardziej rosłych.
Służba w jednostkach grenadierskich była bardzo trudna i niebezpieczna. Głównym czynnikiem ryzyka były same granaty. Wypełnione prochem czarnym (materiał stosunkowo niestabilny) były wyposażone w zapalnik, którym był lont odpalany bezpośrednio przed rzutem.
Pierwszymi trochę bardziej zaawansowanymi technicznie zapalnikami, a których podstawowa zasada działania przetrwała do dziś, były zapalniki tarciowe. Zbudowane były z mosiężnych rurek, które wypełniano prochem, a także z elementu tarciowego, którym była tarka w kształcie zębatej płytki – wchodziła ona w bruzdę drugiej płytki, która przylutowana była do rurki zapłonnika. Całość obsypana była masą chloranu potasowego i siarczku antymonu. Tarcie tarki o masę tarciową powodowało zapłon mieszanki i dalej ładunku prochowego zapłonnika, który przekazywał płomień do ładunku miotającego. Oczywiście wariacji konstrukcyjnych było wiele i nie ma sensu ich wszystkich omawiać. Zasada działania wszędzie była bowiem identyczna.
W czasie Wielkiej Wojny 1914-1918 opracowano wiele nowoczesnych (w stosunku do poprzedniej generacji) granatów. Przede wszystkim to właśnie wtedy wykształciły się dwie główne rodziny granatów: zaczepne i obronne. Naturalnie można jeszcze podzielić to wszystko ze względów konstrukcyjnych (chociażby słynne carskie „latarnie”, niemieckie trzonkowe „tłuczki do kartofli”, czy austro-węgierskie „kolby kukurydziane”), ale nie o tym dziś będzie mowa. Dziś bowiem pragnę przedstawić jedne z najbardziej kultowych i najlepiej rozpoznawalnych nawet przez laików granaty: obronny F-1 oraz zaczepny RG-42 – oba na przykładzie przekroju.
Zanim jednak o konstrukcji, to dwa słowa na temat różnicy pomiędzy granatem obronnym a zaczepnym. Mówiąc najprościej (i przy okazji mocno spłycając temat) obronny razi odłamkami w promieniu nawet do 200 metrów (w związku z czym należy go używać z ukrycia), natomiast zaczepny razi głównie samym wybuchem i stwarza realne zagrożenie w promieniu do 25 metrów (zatem można go używać „w natarciu”). Zasięgu rzutu nie podaję celowo – jest on mocno zindywidualizowany i zależny od krzepy rzucającego.
F-1 jest typowym granatem obronnym skopiowanym przez Rosjan z francuskiej konstrukcji o tej samej nazwie, ważącym 400 (nieuzbrojony) i 700 gramów (uzbrojony). Choć promień rażenia wynosi nawet 200 metrów, to przez stosunkowo niewielką ilość odłamków (dochodzącą do około 1.000 sztuk) nie stanowi on bezwzględnie śmiertelnego zagrożenia dla każdego, kto znajduje się w tym obszarze. Mimo wszystko jednak jego wysoką skuteczność udowodniło ponad 100 lat służby.
Granat zbudowany jest z żeliwnej skorupy (1), która wypełniona jest materiałem wybuchowym (2) – co do zasady jest to trinitrotoluen. Konstrukcja skorupy ma na celu wymuszenie defragmentacji.
W tym miejscu pragnę wtrącić dwa słowa na temat zastosowanego materiału wybuchowego (choć poprawnie technicznie jest nazywać go kruszącym materiałem wybuchowym). TNT jest materiałem wyjątkowo stabilnym, dzięki czemu chętnie stosowanym we wszelkiego rodzaju środkach bojowych. Jest prawie zupełnie niewrażliwy na tarcie, uderzenie, czy nawet ogień. Wyróżnia się trotyl lany i prasowany, przy czym ten pierwszy jest trochę stabilniejszy, niż ten drugi. TNT topi się w temperaturze około 80 stopni Celsjusza. Płonie z kolei wydzielając ostry i gryzący dym, którego barwa, w zależności od kilku czynników, ma kolor od żółtego po brunatny, a nawet czarny. Dym ten jednak jest groźny dla zdrowia, wręcz toksyczny. Wdychany może powodować uszkodzenia płuc, doprowadzać do zatruć krwi, zatruć hepatologicznych, upośledzenia płodności, uszkodzenia skóry, a nawet pojawiają się badania odnośnie kancerogennych właściwości trotylu.
Wróćmy jednak do granatu. Przedstawiony na grafice F-1 ma wkręcony korek transportowy (3). Zapalniki bowiem wkręca się „w ostatniej chwili” - co do zasady nie wolno bowiem transportować granatów uzbrojonych. Korek wykonany jest z bakelitu, a u góry posiada gumową uszczelkę (4) chroniącą wnętrze przed zawilgoceniem. Trotyl bowiem, mimo że stabilny, pod wpływem czynników atmosferycznych stosunkowo szybko zatraca swoje pełne walory bojowe.
RG-42 jest granatem zaczepnym. W konstrukcji wyróżnić możemy kryzę (1), korpus (2), stalową taśmę odłamkową (3), dno (4), materiał wybuchowy (5) – w tym wypadku również trotyl, jak również zapalnik UZGRM (6). W tym miejscu również pragnę rozróżnić zawleczkę (6), łyżkę spustową (7) oraz detonator (9). W przeciwieństwie do F-1, model RG-42 raz, że jest konstrukcją czysto rosyjską, dwa – wykonany jest z blachy. Jednocześnie jest on o wiele lżejszy, ponieważ uzbrojony ma masę 400 gramów. Celem zwiększenia skuteczności umieszczano wewnątrz trzywarstwową nacinaną taśmę odłamkową. Promień rażenia „42” wynosi do 20 metrów.
Granat ze zdjęcia wyposażony jest w zapalnik UZGRM (Uniwersalny Zapalnik Granatów Ręcznych – Modernizowany). To zapalnik typu mechanicznego ze zwłoką 3,2-4 sekundy. W tym miejscu pragnę rozwiać pewien mit. Otóż czasem spotyka się w powszechnej opinii, że wyrwanie zawleczki powoduje zadziałanie granatu. Nie jest to prawdą. Granat nie będzie stanowił zagrożenia bezpośredniego dopóty, dopóki trzymamy łyżkę spustową. Nie ma żadnego problemu, aby zawleczkę włożyć ponownie na swoje miejsce, znów czyniąc granat zabezpieczonym.
Jak jednak działa zapalnik UZGRM? Niestety nie dysponuję jego przekrojem, ale postaram się to w miarę sensownie opisać. Otóż w chwili usunięcia zawleczki łyżka spustowa, która utrzymuje iglicę, staje się możliwa do usunięcia po jej puszczeniu. W momencie zwolnienia nacisku na łyżkę, ta, ciągnięta w dół przez napiętą przy pomocy sprężyny iglicę, odpada od znajdującej się w korpusie mechanizmu zapalającego podkładki oporowej, jednocześnie wypuszczając iglicę pozwalając jej na opadnięcie prosto na spłonkę zapalającą. Jej przebicie powoduje zapłon materiału opóźniacza, który znajduje się w korpusie opóźniacza (10). Po upływie 3,2-4 sekund dochodzi do zapłonu spłonki detonującej i faktycznej detonacji, której impuls powoduje pobudzenie trotylu i wybuch granatu.
Jak wspomniałem wcześniej, granaty transportuje się z korkami zabezpieczającymi. Celem uzbrojenia granatu ręcznego należy wykręcić korek zabezpieczający (mimo wszystko jest to proste nawet bez użycia jakichkolwiek narzędzi), a następnie bezzwłocznie wkręcić zapalnik.
Oba granaty były (i nadal są) na wyposażeniu Wojska Polskiego, mimo że są wypierane przez nowsze konstrukcje. Na świecie w różnych konfliktach, szczególnie w krajach trzeciego świata, używanie tego typu "zabawek" jest na porządku dziennym. Niska cena, wysoka dostępność i duża skuteczność czynią z nich potężny argument siły.
Oczywiście pojawił się błąd, za który przepraszam. Niestety nie mogę już edytować posta. Zawleczka jest pod numerem 7, a łyżka spustowa pod numerem 8. Moje niedopatrzenie... Moderatora, o ile to zauważy, uprzejmie proszę o poprawę treści.
jestem bardzo pozytywnie zaskoczony miłym przyjęciem tematu – dziękuję Wam za zainteresowanie. W związku z tym postanowiłem znowu podzielić się z Wami porcją wiedzy.
Najpierw jednak standardowa mantra: niniejszy materiał w żadnym wypadku nie ma na celu zachęcenia kogokolwiek do podejmowania się prac z niewypałami lub niewybuchami. Wierzę, że każdy ma swój rozum i mój materiał nie stanie się inspiracją do manipulowania przedmiotami, które mogą dotkliwie zranić, a nawet zabić.
Poprzednie tematy:
1) sadistic.pl/granat-przeciwpancerny-37-cm-bofors-vt541528.htm
2) sadistic.pl/schrapnellzunder-m8-vt541449.htm
* * *
Historia granatów ręcznych, a właściwie ich koncepcja, jest dużo starsza, niż się nam wydaje, jednakże my skupimy się na tych rozwiązaniach, którym najbliżej już do dzisiejszej formy granatu ręcznego.
Pierwsze wzmianki o granatach ręcznych z korpusami metalowymi, to druga połowa XV wieku. Trudności w produkcji, bardzo wysoka cena i nie mniejsza zawodność, spowodowały jednak, że do służby na większą skalę wdrożono je dopiero na początku XVII wieku.
Granaty te jednak były stosunkowo ciężkie, a przecież ze względu na swój promień rażenia, wymagały dość dalekiego rzutu. Z tego powodu nie wszystkie jednostki były w nie wyposażane (w tamtym czasie królowała piechota liniowa). Do miotania granatów powołano doborowe (z założenia) jednostki grenadierów. Nie każdy mógł tam jednak służyć – wybierano ludzi najsilniejszych, najsprawniejszych i najbardziej rosłych.
Służba w jednostkach grenadierskich była bardzo trudna i niebezpieczna. Głównym czynnikiem ryzyka były same granaty. Wypełnione prochem czarnym (materiał stosunkowo niestabilny) były wyposażone w zapalnik, którym był lont odpalany bezpośrednio przed rzutem.
Pierwszymi trochę bardziej zaawansowanymi technicznie zapalnikami, a których podstawowa zasada działania przetrwała do dziś, były zapalniki tarciowe. Zbudowane były z mosiężnych rurek, które wypełniano prochem, a także z elementu tarciowego, którym była tarka w kształcie zębatej płytki – wchodziła ona w bruzdę drugiej płytki, która przylutowana była do rurki zapłonnika. Całość obsypana była masą chloranu potasowego i siarczku antymonu. Tarcie tarki o masę tarciową powodowało zapłon mieszanki i dalej ładunku prochowego zapłonnika, który przekazywał płomień do ładunku miotającego. Oczywiście wariacji konstrukcyjnych było wiele i nie ma sensu ich wszystkich omawiać. Zasada działania wszędzie była bowiem identyczna.
W czasie Wielkiej Wojny 1914-1918 opracowano wiele nowoczesnych (w stosunku do poprzedniej generacji) granatów. Przede wszystkim to właśnie wtedy wykształciły się dwie główne rodziny granatów: zaczepne i obronne. Naturalnie można jeszcze podzielić to wszystko ze względów konstrukcyjnych (chociażby słynne carskie „latarnie”, niemieckie trzonkowe „tłuczki do kartofli”, czy austro-węgierskie „kolby kukurydziane”), ale nie o tym dziś będzie mowa. Dziś bowiem pragnę przedstawić jedne z najbardziej kultowych i najlepiej rozpoznawalnych nawet przez laików granaty: obronny F-1 oraz zaczepny RG-42 – oba na przykładzie przekroju.
Zanim jednak o konstrukcji, to dwa słowa na temat różnicy pomiędzy granatem obronnym a zaczepnym. Mówiąc najprościej (i przy okazji mocno spłycając temat) obronny razi odłamkami w promieniu nawet do 200 metrów (w związku z czym należy go używać z ukrycia), natomiast zaczepny razi głównie samym wybuchem i stwarza realne zagrożenie w promieniu do 25 metrów (zatem można go używać „w natarciu”). Zasięgu rzutu nie podaję celowo – jest on mocno zindywidualizowany i zależny od krzepy rzucającego.
F-1 jest typowym granatem obronnym skopiowanym przez Rosjan z francuskiej konstrukcji o tej samej nazwie, ważącym 400 (nieuzbrojony) i 700 gramów (uzbrojony). Choć promień rażenia wynosi nawet 200 metrów, to przez stosunkowo niewielką ilość odłamków (dochodzącą do około 1.000 sztuk) nie stanowi on bezwzględnie śmiertelnego zagrożenia dla każdego, kto znajduje się w tym obszarze. Mimo wszystko jednak jego wysoką skuteczność udowodniło ponad 100 lat służby.
Granat zbudowany jest z żeliwnej skorupy (1), która wypełniona jest materiałem wybuchowym (2) – co do zasady jest to trinitrotoluen. Konstrukcja skorupy ma na celu wymuszenie defragmentacji.
W tym miejscu pragnę wtrącić dwa słowa na temat zastosowanego materiału wybuchowego (choć poprawnie technicznie jest nazywać go kruszącym materiałem wybuchowym). TNT jest materiałem wyjątkowo stabilnym, dzięki czemu chętnie stosowanym we wszelkiego rodzaju środkach bojowych. Jest prawie zupełnie niewrażliwy na tarcie, uderzenie, czy nawet ogień. Wyróżnia się trotyl lany i prasowany, przy czym ten pierwszy jest trochę stabilniejszy, niż ten drugi. TNT topi się w temperaturze około 80 stopni Celsjusza. Płonie z kolei wydzielając ostry i gryzący dym, którego barwa, w zależności od kilku czynników, ma kolor od żółtego po brunatny, a nawet czarny. Dym ten jednak jest groźny dla zdrowia, wręcz toksyczny. Wdychany może powodować uszkodzenia płuc, doprowadzać do zatruć krwi, zatruć hepatologicznych, upośledzenia płodności, uszkodzenia skóry, a nawet pojawiają się badania odnośnie kancerogennych właściwości trotylu.
Wróćmy jednak do granatu. Przedstawiony na grafice F-1 ma wkręcony korek transportowy (3). Zapalniki bowiem wkręca się „w ostatniej chwili” - co do zasady nie wolno bowiem transportować granatów uzbrojonych. Korek wykonany jest z bakelitu, a u góry posiada gumową uszczelkę (4) chroniącą wnętrze przed zawilgoceniem. Trotyl bowiem, mimo że stabilny, pod wpływem czynników atmosferycznych stosunkowo szybko zatraca swoje pełne walory bojowe.
RG-42 jest granatem zaczepnym. W konstrukcji wyróżnić możemy kryzę (1), korpus (2), stalową taśmę odłamkową (3), dno (4), materiał wybuchowy (5) – w tym wypadku również trotyl, jak również zapalnik UZGRM (6). W tym miejscu również pragnę rozróżnić zawleczkę (6), łyżkę spustową (7) oraz detonator (9). W przeciwieństwie do F-1, model RG-42 raz, że jest konstrukcją czysto rosyjską, dwa – wykonany jest z blachy. Jednocześnie jest on o wiele lżejszy, ponieważ uzbrojony ma masę 400 gramów. Celem zwiększenia skuteczności umieszczano wewnątrz trzywarstwową nacinaną taśmę odłamkową. Promień rażenia „42” wynosi do 20 metrów.
Granat ze zdjęcia wyposażony jest w zapalnik UZGRM (Uniwersalny Zapalnik Granatów Ręcznych – Modernizowany). To zapalnik typu mechanicznego ze zwłoką 3,2-4 sekundy. W tym miejscu pragnę rozwiać pewien mit. Otóż czasem spotyka się w powszechnej opinii, że wyrwanie zawleczki powoduje zadziałanie granatu. Nie jest to prawdą. Granat nie będzie stanowił zagrożenia bezpośredniego dopóty, dopóki trzymamy łyżkę spustową. Nie ma żadnego problemu, aby zawleczkę włożyć ponownie na swoje miejsce, znów czyniąc granat zabezpieczonym.
Jak jednak działa zapalnik UZGRM? Niestety nie dysponuję jego przekrojem, ale postaram się to w miarę sensownie opisać. Otóż w chwili usunięcia zawleczki łyżka spustowa, która utrzymuje iglicę, staje się możliwa do usunięcia po jej puszczeniu. W momencie zwolnienia nacisku na łyżkę, ta, ciągnięta w dół przez napiętą przy pomocy sprężyny iglicę, odpada od znajdującej się w korpusie mechanizmu zapalającego podkładki oporowej, jednocześnie wypuszczając iglicę pozwalając jej na opadnięcie prosto na spłonkę zapalającą. Jej przebicie powoduje zapłon materiału opóźniacza, który znajduje się w korpusie opóźniacza (10). Po upływie 3,2-4 sekund dochodzi do zapłonu spłonki detonującej i faktycznej detonacji, której impuls powoduje pobudzenie trotylu i wybuch granatu.
Jak wspomniałem wcześniej, granaty transportuje się z korkami zabezpieczającymi. Celem uzbrojenia granatu ręcznego należy wykręcić korek zabezpieczający (mimo wszystko jest to proste nawet bez użycia jakichkolwiek narzędzi), a następnie bezzwłocznie wkręcić zapalnik.
Oba granaty były (i nadal są) na wyposażeniu Wojska Polskiego, mimo że są wypierane przez nowsze konstrukcje. Na świecie w różnych konfliktach, szczególnie w krajach trzeciego świata, używanie tego typu "zabawek" jest na porządku dziennym. Niska cena, wysoka dostępność i duża skuteczność czynią z nich potężny argument siły.
Oczywiście pojawił się błąd, za który przepraszam. Niestety nie mogę już edytować posta. Zawleczka jest pod numerem 7, a łyżka spustowa pod numerem 8. Moje niedopatrzenie... Moderatora, o ile to zauważy, uprzejmie proszę o poprawę treści.
Jako, że ostatni post całkiem nieźle się przyjął, to spróbuję znów szczęścia
Jednocześnie znów podkreślę – poniższy materiał absolutnie nie ma na celu zachęcania do jakichkolwiek prac z niewypałami lub niewybuchami! Wierzę, że każdy ma swój rozum i nikt nie będzie podejmował się manipulacji przedmiotami, które mogą dotkliwie zranić lub nawet zabić.
Wracając do tematu przedstawiam Wam granat przeciwpancerny do armaty Bofors wzór 1936, kaliber 37 mm, z dennym zapalnikiem piorunująco uderzeniowym BZ wz. 36.
U góry: armata p-panc Boforsa z obsługą
źródło: trybun.org.pl/wp-content/uploads/2017/06/bofors.jpg
Najpierw bardzo krótki rys historyczny. Wiele osób sądzi bowiem, że Bofors, to polska armata, co jest, niestety, błędem. Nasz kraj produkował tę broń na szwedzkiej licencji (przy czym warto dodać, że bardzo dużo kultowego uzbrojenia nie było rodzime, a właśnie licencjonowane). Armata, mimo niewielkiego kalibru, okazała się wyjątkowo skuteczna na polach walk. Miała bardzo niską sylwetkę, co pozwalało łatwo ją okopać i ukryć. Ponadto z odległości pół kilometra była w stanie wyeliminować absolutnie każdy niemiecki czołg z dalszego Blitzkriegu. Warto również dodać, że z odległości kilometra granat przeciwpancerny radził sobie z płytą pancerną o grubości nawet 2,5 cm. Wydaje się to niewiele, ale również niewiele ówczesnych niemieckich (własnych i zdobycznych) czołgów miało grubszy pancerz, nie mówiąc w ogóle o innych pojazdach pancernych. Bofors ważył niecałą tonę, co oznaczało, że nawet jeden człowiek był w stanie przemieścić armatę na niewielką odległość po stosunkowo równym terenie o twardej nawierzchni.
U góry: nabój 3,7 cm
źródło: 1.allegroimg.com/s1024/0c9678/b5cd801a445e81b7a66096d12371
Przejdźmy jednak do tego, na co czekacie, czyli samego granatu z zapalnikiem. Zapalnik wyprodukowano w Wytwórni Amunicji nr 2 w Rembertowie. Jest to 1 seria w roku 1938. Oznaczony jest swoim wzorem: 27/34 wz.36. Niestety sygnatury są widoczne raczej w stopniu średnim. Można je odczytać, ale ząb czasu zrobił swoje.
U góry: zdjęcie poglądowe rozebranego granatu
źródło: materiał własny
Jeżeli rzecz ma się samego granatu [1], to korozja go nie oszczędzała, przez co nie są widoczne sygnatury producenta. Zakładam jednak, że (jak większość tych granatów) wyprodukowano go w Zakładach Amunicyjnych „Pocisk” Spółka Akcyjna w Warszawie. Na uwagę zasługuje za to naprawdę ładnie zachowany pierścień wiodący [2] wykonany z miedzi (miedź, jako metal półszlachetny, całkiem nieźle zachowuje się w ziemi, a dawny blask przywracają jej nawet najprostsze metody czyszczenia). Wypełniany był materiałem wybuchowym, który zwiększał skuteczność granatu w stosunku do samego tylko uderzenia. I tak oto omówiliśmy pokrótce pierwszy obiekt od lewej.
Drugim obiektem od lewej jest osłona pobudzacza [3] pełniąca jednocześnie funkcję zapłonnika centralnego. Posiada sześć otworów zapłonowych [4] zgrupowanych po dwa jeden nad drugim, a rozłożone co 120 stopni. Wykonana jest ze stali i posiada gwintowanie. Wewnątrz, na samej górze osłony, znajduje się iglica. I tutaj właściwie należy wrócić do części nazwy, a mianowicie tego, że jest to zapalnik piorunująco uderzeniowy BZ. Przymiotnik „piorunujący” oznacza, że zapalnik wypełniony jest piorunianem rtęci (o nim już kilka słów padło w ostatnim materiale). Uderzeniowy – to jasne. Inicjacja następuje w chwili uderzenia. A czym jest „BZ”? Ano niczym innym, jak „bez zwłoki”. No okej, ale co to znaczy „bez zwłoki”? Oznacza to, że wybuch musiał nastąpić nie później, niż 0,02 sekundy od uderzenia.
Trzecim elementem jest zatrzask zabezpieczający [5]. Chronił on przed przypadkowym zwolnieniem bezwładnika. Wykonany jest z mosiądzu.
Czwarty element, to rzeczony bezwładnik [6]. Wykonany jest ze stali i posiada dwie mosiężne opaski sprężynujące, z których bardzo ważną rolę pełni ta zewnętrzną [7] – stabilizowała bezwładnik w zatrzasku zabezpieczającym. Oporniki wewnętrznej [8], które stanowią jej element konstrukcyjny, zaznaczyłem na zdjęciu.
Piąty element, to pierścień uszczelki [9]. Wykonany z miedzi, dociskał uszczelkę wykonaną z filcu.
No i ostatni, szósty element, to stalowy kadłub zapalnika [10]. Posiadał dwa gwinty – wewnętrzny [literka a] (na osłonę pobudzacza) i zewnętrzny [literka b] (do wkręcenia w granat). Zapalnik był zabezpieczony przed rozbiórką poprzez zablokowanie gwintu sworzniem. Otwór po nim widoczny jest na zdjęciu [11].
Na koniec proszę o wybaczenie za mentorski ton, ale będę to powtarzał nawet i po dwa razy pod każdym tego typu materiałem publikowanym przeze mnie. Pouczam mianowicie, że w przeciwieństwie do ostatnio opisywanego zapalnika szrapnelowego M8 (tutaj: sadistic.pl/schrapnellzunder-m8-vt541449.htm ), który w najgorszym wypadku może urwać dłoń, granat przeciwpancerny 37 mm może zabić człowieka. Manipulowanie przy niepozbawionym materiału wybuchowego przedmiocie grozi trwałym uszczerbkiem na zdrowiu, a nawet utratą życia. Piorunian rtęci jest bowiem bardzo wrażliwy na bodźce mechaniczne, a rozkręcanie takowego granatu wiąże się nierozerwalnie z ryzykiem pobudzenia znajdującej się tam rtęci piorunującej!
Jednocześnie znów podkreślę – poniższy materiał absolutnie nie ma na celu zachęcania do jakichkolwiek prac z niewypałami lub niewybuchami! Wierzę, że każdy ma swój rozum i nikt nie będzie podejmował się manipulacji przedmiotami, które mogą dotkliwie zranić lub nawet zabić.
Wracając do tematu przedstawiam Wam granat przeciwpancerny do armaty Bofors wzór 1936, kaliber 37 mm, z dennym zapalnikiem piorunująco uderzeniowym BZ wz. 36.
U góry: armata p-panc Boforsa z obsługą
źródło: trybun.org.pl/wp-content/uploads/2017/06/bofors.jpg
Najpierw bardzo krótki rys historyczny. Wiele osób sądzi bowiem, że Bofors, to polska armata, co jest, niestety, błędem. Nasz kraj produkował tę broń na szwedzkiej licencji (przy czym warto dodać, że bardzo dużo kultowego uzbrojenia nie było rodzime, a właśnie licencjonowane). Armata, mimo niewielkiego kalibru, okazała się wyjątkowo skuteczna na polach walk. Miała bardzo niską sylwetkę, co pozwalało łatwo ją okopać i ukryć. Ponadto z odległości pół kilometra była w stanie wyeliminować absolutnie każdy niemiecki czołg z dalszego Blitzkriegu. Warto również dodać, że z odległości kilometra granat przeciwpancerny radził sobie z płytą pancerną o grubości nawet 2,5 cm. Wydaje się to niewiele, ale również niewiele ówczesnych niemieckich (własnych i zdobycznych) czołgów miało grubszy pancerz, nie mówiąc w ogóle o innych pojazdach pancernych. Bofors ważył niecałą tonę, co oznaczało, że nawet jeden człowiek był w stanie przemieścić armatę na niewielką odległość po stosunkowo równym terenie o twardej nawierzchni.
U góry: nabój 3,7 cm
źródło: 1.allegroimg.com/s1024/0c9678/b5cd801a445e81b7a66096d12371
Przejdźmy jednak do tego, na co czekacie, czyli samego granatu z zapalnikiem. Zapalnik wyprodukowano w Wytwórni Amunicji nr 2 w Rembertowie. Jest to 1 seria w roku 1938. Oznaczony jest swoim wzorem: 27/34 wz.36. Niestety sygnatury są widoczne raczej w stopniu średnim. Można je odczytać, ale ząb czasu zrobił swoje.
U góry: zdjęcie poglądowe rozebranego granatu
źródło: materiał własny
Jeżeli rzecz ma się samego granatu [1], to korozja go nie oszczędzała, przez co nie są widoczne sygnatury producenta. Zakładam jednak, że (jak większość tych granatów) wyprodukowano go w Zakładach Amunicyjnych „Pocisk” Spółka Akcyjna w Warszawie. Na uwagę zasługuje za to naprawdę ładnie zachowany pierścień wiodący [2] wykonany z miedzi (miedź, jako metal półszlachetny, całkiem nieźle zachowuje się w ziemi, a dawny blask przywracają jej nawet najprostsze metody czyszczenia). Wypełniany był materiałem wybuchowym, który zwiększał skuteczność granatu w stosunku do samego tylko uderzenia. I tak oto omówiliśmy pokrótce pierwszy obiekt od lewej.
Drugim obiektem od lewej jest osłona pobudzacza [3] pełniąca jednocześnie funkcję zapłonnika centralnego. Posiada sześć otworów zapłonowych [4] zgrupowanych po dwa jeden nad drugim, a rozłożone co 120 stopni. Wykonana jest ze stali i posiada gwintowanie. Wewnątrz, na samej górze osłony, znajduje się iglica. I tutaj właściwie należy wrócić do części nazwy, a mianowicie tego, że jest to zapalnik piorunująco uderzeniowy BZ. Przymiotnik „piorunujący” oznacza, że zapalnik wypełniony jest piorunianem rtęci (o nim już kilka słów padło w ostatnim materiale). Uderzeniowy – to jasne. Inicjacja następuje w chwili uderzenia. A czym jest „BZ”? Ano niczym innym, jak „bez zwłoki”. No okej, ale co to znaczy „bez zwłoki”? Oznacza to, że wybuch musiał nastąpić nie później, niż 0,02 sekundy od uderzenia.
Trzecim elementem jest zatrzask zabezpieczający [5]. Chronił on przed przypadkowym zwolnieniem bezwładnika. Wykonany jest z mosiądzu.
Czwarty element, to rzeczony bezwładnik [6]. Wykonany jest ze stali i posiada dwie mosiężne opaski sprężynujące, z których bardzo ważną rolę pełni ta zewnętrzną [7] – stabilizowała bezwładnik w zatrzasku zabezpieczającym. Oporniki wewnętrznej [8], które stanowią jej element konstrukcyjny, zaznaczyłem na zdjęciu.
Piąty element, to pierścień uszczelki [9]. Wykonany z miedzi, dociskał uszczelkę wykonaną z filcu.
No i ostatni, szósty element, to stalowy kadłub zapalnika [10]. Posiadał dwa gwinty – wewnętrzny [literka a] (na osłonę pobudzacza) i zewnętrzny [literka b] (do wkręcenia w granat). Zapalnik był zabezpieczony przed rozbiórką poprzez zablokowanie gwintu sworzniem. Otwór po nim widoczny jest na zdjęciu [11].
Na koniec proszę o wybaczenie za mentorski ton, ale będę to powtarzał nawet i po dwa razy pod każdym tego typu materiałem publikowanym przeze mnie. Pouczam mianowicie, że w przeciwieństwie do ostatnio opisywanego zapalnika szrapnelowego M8 (tutaj: sadistic.pl/schrapnellzunder-m8-vt541449.htm ), który w najgorszym wypadku może urwać dłoń, granat przeciwpancerny 37 mm może zabić człowieka. Manipulowanie przy niepozbawionym materiału wybuchowego przedmiocie grozi trwałym uszczerbkiem na zdrowiu, a nawet utratą życia. Piorunian rtęci jest bowiem bardzo wrażliwy na bodźce mechaniczne, a rozkręcanie takowego granatu wiąże się nierozerwalnie z ryzykiem pobudzenia znajdującej się tam rtęci piorunującej!
Teraz zostanie mańkutem.
na razie dobry huk to pewnie ma w głowie...
Najlepszy komentarz (68 piw)
zdun
• 2021-06-10, 7:42
rzucił razem z ręką
Zajście.
I po zajściu.
I po zajściu.
Najlepszy komentarz (53 piw)
R................N
• 2021-06-09, 10:45
Jak ja widzę te podwinięte nogawki i te saszetki przeciągnięte przez ramię to mnie nosi, ciotexy jebane.
A tak się tylko kolo rozciąga
Najlepszy komentarz (26 piw)
DzidaZawodnik
• 2021-05-13, 14:47
Autor napisał/a:
To był najprawdopodobniej granat z gazem łzawiącym.
Ulica była najprawdopodobniej pokryta asfaltem.
i nie zawahał się... Spassk-Dalnij, Rosja.
Najlepszy komentarz (53 piw)
CoJaTamKurwaWiem
• 2021-05-09, 17:10
dogip napisał/a:
No i chuj. Reszta życia bez ręki.
Czyli jakieś 30 sekund....
Z granatem w kieszeni ..
Dwóch gości 37 i 40 lat zeszło z tego padołu .
Dwóch gości 37 i 40 lat zeszło z tego padołu .
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów