Sadole!
Sadol uczy, sadol bawi więc spróbuję czegoś nauczyć.
Wiele jest pierdolenia na temat Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, ale trudno znaleźć coś zbiorczego, co pozwoliłoby wszystkim pokrótce zorientować się o co chodzi. Dlatego specjalnie dla Was przygotowałem poniższy tekst, może ktoś się zainteresuje.
Gimbazę z kwejka i ośrodka monitorowania zachowań ksenofobicznych uprasza się uprzejmie o wypierdalanie, bo jak komuś brakuje mózgu niech nawet nie próbuje tego przyswajać.
Wstęp
W pierwszej części przedstawię JOWy, tak jak to robi Kukiz, w drugiej przedstawię kontrargumenty, a na końcu podsumuję.
Jak JOWy działają każdy wie. Uściślając, Kukizowi chodzi o JOWy według metody angielskiej, tzn. w jednym okręgu mandat dostaje ten, kto dostanie najwięcej głosów. Są też inne odmiany JOWów, ale nie będę tego poruszać tutaj. Jak ktoś chce niech sobie wpisze w gógle chociażby „pojedynczy głos przechodni”.
Cechy JOWów
JOWy to demokracja
Tak po prostu. Jeśli ktoś myśli że JOWy to zupełnie inny system i jakoś się istotnie różni to jest w błędzie. JOWy to po prostu jeden z typów demokracji pośredniej. Praktycznie wszystkie cechy (wady/zalety) demokracji zostaną zachowane.
W JOWach posłowie odpowiadają przed wyborcami, a w systemie partyjnym przed liderami partii
Tak. W zasadzie tak jest i o to chodzi w JOWach. Politycy dziś dbają o pozycję w partii, wyborców traktuje się jako zło konieczne. System JOWów czyni wyborców podmiotem polityki (tzn. działań polityków).
W JOWach partie mają inne funkcje
W naszym systemie partyjnym partia (najczęściej pod wodzą lidera), jest podmiotem polityki. Ludzie głosują na partię, politycy dbają o pozycję w partii. Partia jest najistotniejszym pośrednikiem między ludźmi, a polityką.
W systemie JOWów partia to asocjacja (tzn. stowarzyszenie) niezależnych polityków, którzy wywodzą się z konkretnych okręgów. To wspólny front niezależnych ludzi, którzy odpowiadają przed wyborcami, a nie kolegami.
Inaczej robi się politykę
Polityka to kampania wyborcza i działania w czasie kadencji.
Kampania wyborcza w JOWach opiera się na bezpośrednim kontakcie z ludźmi. Nie do pomyślenia jest kupowanie billboardów czy reklamy w telewizji. Kandydat musi nawiązywać kontakt z wyborcami, przekonywać każdą jednostkę – dosłownie chodząc od domu do domu. Oczywiście tutaj warunkiem jest odpowiednio mały okręg wyborczy, maksymalnie 100 000 mieszkańców. W większych okręgach kampania bezpośrednia jest mało efektywna i praktycznie niemożliwa do przeprowadzenia.
Również w trakcie trwania kadencji przedstawiciel musi być dostępny dla swoich wyborców. W aktualnym systemie posłowie praktycznie nigdy nie przebywają w swoich biurach i nie są dostępni dla wyborców. Bo czemuż mieliby się nimi przejmować, skoro ich pozycja na liście i wynik wyborczy zależy głównie od szefa partii?
JOWy to mniejsza liczba kandydatów i partii
To oczywiste. Wszyscy kandydaci będą dążyć do agregacji głosów. Np. gdy jest trzech kandydatów lewicowych i każdy dostanie po 23%, a kandydat prawicowy dostanie 31%, to lewica przegra w danym okręgu, mimo że wspólnie mieliby dużą szansę na zwycięstwo. Lepiej się dogadać przed wyborami.
JOWy gwarantują szybkie powstanie rządu
Ze względu na przebieg kampanii i głosowania, wyborcy chętniej wybiorą osobę, która ma już ustalony plan na najbliższą kadencję, niż taką, która powie „jakoś to będzie”, „nie róbmy polityki budujmy mosty”, czy „będziemy się konsultować z wyborcami”. Ponadto mała liczba partii i kandydatów zwykle gwarantuje większość jednej partii.
JOWy odsuną od władzy obecny układ polityczny
Politycy, którzy świetnie radzą sobie w obecnym systemie partyjnym nie odnajdą się w systemie jednomandatowym. To tak, jakby koszykarz musiał się przekwalifikować na piłkę nożną, mimo tego że jest dobrym sportowcem, nie jest to jego dyscyplina.
W małych okręgach wygrają kandydaci, którzy dotrą do wyborców
Spektakularne zwycięstwo partii głównego nurtu w wyborach do senatu z roku 2010 kładzie się cieniem na koncepcję JOWów. Jednak to duże okręgi liczące 350-400 tys. mieszkańców, uniemożliwiły przebicie się innych frakcji. W mniejszych okręgach (np. 80 000) pojedynczy kandydat, lokalny aktywista, będzie miał znacznie większą szansę na skuteczną kampanię.
Kontrargumenty
Patrząc w ten sposób może wydawać się, że JOWy to świetny pomysł. Spróbuję jednak skomentować to od drugiej strony.
Wymieniamy świnie, nie zabieramy koryta
W Polsce jest wiele problemów:
- skomplikowane i nieefektywne prawo pracy, zarówno dla pracowników jak i pracodawców
- dużo zakazów i narzuconych norm w gospodarce
- skomplikowany i niejasny system podatkowy
- nieefektywny system przetargów publicznych, nadużycia
- wysokie opodatkowanie najuboższych
- centralizacja władzy, ograniczone samorządy, istnienie powiatów
JOWy w żaden sposób nie odnoszą się do prawdziwych problemów Polski. Osobiście wszystko mi jedno kto będzie próbował problemy gospodarcze rozwiązywać, może to być Tusk, Kaczyński, Braun albo i Hi... (nie, Hitler nie, Palikot też nie, ale przecież i oni byli wybrani demokratycznie). Odsunięcie obecnej klasy politycznej nic nie wniesie, jeśli na to miejsce nie pojawią się lepsi kandydaci i sensowne propozycje.
Wielu obecnych polityków odnajdzie się i w JOWach
Wielu obecnie aktywnych polityków to lokalni aktywiści. Ludzie, którzy przeszli wiele kampanii wyborczych, wiele partii, a nawet i transformację ustrojową. Twierdzenie, że zamiana systemu na JOWy wykosi tych ludzi, jest bardzo życzeniowe.
Polska nie jest gotowa na JOWy
W wielu regionach pokutuje stare myślenie chłopsko-robotnicze. Ludzie z pokorą odnoszą się do polityków, traktują ich jak elitę. Podstawą funkcjonowania JOWów jest poczucie równorzędności, wyborcy muszą kontrolować swojego przedstawiciela, a gdy się im nie spodoba, wybierają innego. W Polsce dla wielu ludzi jest to zupełnie nie do przyjęcia. Głosują jak im powiedzą w telewizji.
Obiecanki-cacanki
Dzięki systemowi partyjnemu, „partie ideologiczne” mają szansę przebić się do sejmu korzystając z powszechnego poparcia wśród określonej grupy społecznej. W systemie JOWów do sejmu dostanie się ten, co rozda najwięcej „kotletów”, czy to wirtualnych obietnic, czy też nawet realnych dóbr materialnych (to akurat jest w Polsce formalnie zakazane).
JOWy wykoszą partie ideologiczne, a wielu wyborców będzie oczekiwać realizacji ich roszczeń. W kraju postkomunistycznym te roszczenia to najczęściej proste komunikaty „więcej”: pieniędzy, pracy, jedzenia, autostrad, parków (panem et circenses). Realnych programów związanych z działaniem państwa nie będzie.
Przedstawiciele wybierani metodą JOWów, to nie będą lepsi kandydaci, lepsi ludzie. To po prostu będą osoby, które lepiej odnajdą się w tym systemie.
Odpartyjnienie to fikcja
Partie, czy są to wielkie partie wodzowskie typu PO, czy też JOWowe „asocjacje wolnych kandydatów”, zawsze mają lepszy dostęp do środków masowego przekazu, lepszą organizację kampanii, biura i specjalistów. Powoduje to, że nawet w obecności kilku kandydatów, wyborcy skupią się na dwóch najważniejszych, a reszta może mieć szansę tylko przy dużym szczęściu. Dobrym przykładem są ostatnie wybory prezydenckie, gdzie Duda i Komorowski pojedynczo uzyskali więcej głosów niż wszyscy pozostali kandydaci razem wzięci.
Ponadto, nawet najbardziej pracowity poseł nie ma możliwości ogarnięcia wszystkich zagadnień w jakich podejmuje decyzje. Posłowie muszą tworzyć wspólne kluby, w których pojedynczy specjaliści podejmują decyzję za wszystkich kolegów. Np. poseł zajmujący się szkolnictwem powie kolegom jak mają głosować uchwalając wymagania wykształcenia nauczycieli, a inny poseł zajmujący się kodeksem karnym, określi jak mają zagłosować w ustawach dotyczących karania pijanych rowerzystów.
Dziwne wyniki i manipulacje systemem wyborczym
W wyborach metodą JOWów liczy się siła lokalnych kandydatów oraz granice okręgu. Może to doprowadzić do tak dziwnych sytuacji, jak aktualna sytuacja w parlamencie Wielkiej Brytanii, gdzie partia szkocka uzyskała 9% mandatów uzyskując 4,7% ogólnego poparcia, a partia UOKIP uzyskała 1 mandat z 650, mimo uzyskania 12,6% głosów.
Manipulacje obejmują np.:
- modyfikacje granic okręgów wyborczych (np. Kukiz wygrał w pierwszej turze w powiecie brzeskim i w JOWie byłby stamtąd posłem, w okolicznych powiatach wygrał Komorowski (PO). Podział powiatu Brzeg na inne okręgi odebrałoby Kukizowi zwycięstwo, które zgarnęliby lokalni kandydaci z list PO.)
- pojawienie się dodatkowych kandydatów o podobnych poglądach – głosy rozdzielają się, a wygrywa kandydat przeciwny
- powiększanie rozmiarów okręgu (w okręgu liczącym więcej niż 100 000 mieszkańców osoba prywatna nie ma szans na skuteczną kampanię)
Czy JOWy to dobre rozwiązanie czy złe?
Na to pytanie nie mam dobrej odpowiedzi. Kukiz i jego poplecznicy są przekonani, że system JOWów wykosi obecną klasę polityczną i jest to rzecz kluczowa, pierwsza rzecz jaką w Polsce trzeba zrobić. Wywalić rządzącą ekipę.
W mojej opinii sytuacja nie jest taka prosta. Nie wierzę, że JOWy są gwarancją eliminacji obecnego systemu, ani tym bardziej nie widzę w jaki sposób JOWy mogłyby przyczynić się do rozwiązania konkretnych problemów, które trapią Polskę. Z drugiej strony uważam, że może warto spróbować. Chyba gorzej być nie może.
Powyższy tekst jest mój, ale można go dowolnie wykorzystywać, modyfikować i rozpowszechniać.