nie mieli szczęścia
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 8:40
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 19:40
#kopalnia
Moj pierwszy post na sadolu
Polaczeki na farmie murzynow kontroluja przebieg pracy
Polaczeki na farmie murzynow kontroluja przebieg pracy
Najlepszy komentarz (55 piw)
ProVVe
• 2014-05-08, 19:48
haha kurwa uśmiałem się ... Przechuje siedzą i odcinają kupony .
Ps. w lodówie pewnie same flachy.
Ps. w lodówie pewnie same flachy.
Jako, że niedługo stuknie mi pierwsza rocznica pracy na dole, chciałbym podzielić się dosyc popularnym ostatnio wśród górników filmem pokazującym tą niebezpieczną pracę, nagranym w kopalni Brzeszcze. Pracuję w kopalni nieopodal Brzeszcz, ale mój ojciec spędził tam znaczną część swojej kariery zawodowej. Kopalnia jest ta niebezpieczna ze względu na zagrożenia naturalne (głównie metanowe), a jej istnienie ostatnimi czasy stoi pod znakiem zapytania, gdyż plan budowy drogi krajowej koliduje z jej polami wydobywczymi. Zapraszam do obejrzenia.
Jak było to usunąć
Jak było to usunąć
Od 3 tygodniu płonie kopalnia węgla w Australii. Pożar rozprzestrzenił się na 400 hektarach. Pobliskie miasteczko ewakuowane.
Więcej dowiecie się tu - dailymail.co.uk/news/article-2569820/Blaze-rages-coal-smokey-disaster-...
Więcej dowiecie się tu - dailymail.co.uk/news/article-2569820/Blaze-rages-coal-smokey-disaster-...
Najlepszy komentarz (210 piw)
remi1982
• 2014-02-28, 19:54
necrofallus8 napisał/a:
Ehhh jakby tak ślunsk spłonął...
To byś na tej swojej wiosce zamarzł ciulu...
Trzech goroli przyjechało na Śląsk by sie przyjąć do pracy na kopalni, czekają na rozmowę kwalifikacyjną.
Do pokoju poproszono pierwszego : (P-Pracodawca G-Gorol)
G1-Dzień dobry
P-Dzień dobry
P-Czy robił pan kiedyś na grubie ?
G1- A co to jest ?
P-Dziękuje do widzenia my potrzebujemy doświadczonych pracowników !
Wyszedł z pokoju i mówi do kolegów :
G1-Jak się was zapytają czy robiliście na grubie to powiedzcie że tak
Do pokoju wchodzi drugi gorol :
G2-Dzień dobry !
P- Dzień dobry czy robił pan kiedyś na grubie ?
G2-Tak robiłem
P-świetnie a na wiela pan robił na pińcet na łosiemset ?
G2-A co to jest ?
P-Dziękuje do widzenia my potrzebujemy doświadczonych pracowników !
Wyszedł z pokoju i mówi do kolegi :
G2-Jak cie zapytają na wiela robiłeś to powiedz że na łosiemset !
Wchodzi ostatni gorol do pokoju :
G3 - Dzień dobry
P- Dzień dobry, robił pan kiedyś na grubie ?
G3-Tak na łosiemset robiłech !
P-doskonale ! Tu prosze Hełm z taszlampom i jutro do roboty !
Gorol bierze hełm i robi wielkie oczy O.O
P- Co pan nie wie po co panu ta lampka na Hełmie czy co ? Pan chyba nie robił na grubie !
G3- Tak robiłem ale na rano !
BONUS :
Michael Jackson Musioł zapłacić za to żeby być bioły !
górnik po każdej szychcie wychodzi czorny i jeszcze mu za to płacą !
Do pokoju poproszono pierwszego : (P-Pracodawca G-Gorol)
G1-Dzień dobry
P-Dzień dobry
P-Czy robił pan kiedyś na grubie ?
G1- A co to jest ?
P-Dziękuje do widzenia my potrzebujemy doświadczonych pracowników !
Wyszedł z pokoju i mówi do kolegów :
G1-Jak się was zapytają czy robiliście na grubie to powiedzcie że tak
Do pokoju wchodzi drugi gorol :
G2-Dzień dobry !
P- Dzień dobry czy robił pan kiedyś na grubie ?
G2-Tak robiłem
P-świetnie a na wiela pan robił na pińcet na łosiemset ?
G2-A co to jest ?
P-Dziękuje do widzenia my potrzebujemy doświadczonych pracowników !
Wyszedł z pokoju i mówi do kolegi :
G2-Jak cie zapytają na wiela robiłeś to powiedz że na łosiemset !
Wchodzi ostatni gorol do pokoju :
G3 - Dzień dobry
P- Dzień dobry, robił pan kiedyś na grubie ?
G3-Tak na łosiemset robiłech !
P-doskonale ! Tu prosze Hełm z taszlampom i jutro do roboty !
Gorol bierze hełm i robi wielkie oczy O.O
P- Co pan nie wie po co panu ta lampka na Hełmie czy co ? Pan chyba nie robił na grubie !
G3- Tak robiłem ale na rano !
BONUS :
Michael Jackson Musioł zapłacić za to żeby być bioły !
górnik po każdej szychcie wychodzi czorny i jeszcze mu za to płacą !
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (112 piw)
BongMan
• 2014-01-17, 15:25
Na rozmowach kwalifikacyjnych w Polsce rozmawia się po polsku, a nie nieudolnym zlepkiem polskiego z niemieckim, który błędnie nazywają gwarą...
Od pewnego czasu Kopalnia Węgla Brunatnego w Bełchatowie wchodzi w skład PGE - Polska Grupa Energetyczna. W wyniku tej przemiany zakład cofnął się trochę w czasie, bo teraz wygląda to troszkę, jak gospodarka centralnie planowana, bowiem wszystkie decyzje strategiczne zapadają w Warszawie.
Decyzje te podejmują w większości ludzie w wieku 25-35 lat, którzy w życiu nie widzieli bełchatowskiej kopalni na oczy. Można pominąć fakt, że każdy dyrektor stoi na baczność, kiedy dzwoni ktoś z PGE nawet, gdyby to miała być sprzątaczka. Nie to jest jednak najbardziej piekielne.
Na początku tego roku Warszawa wysłała faks, który adresowany był do jednego z działów kopalni. Tym faksem było zapytanie, z którego treści śmieje się cała kopalnia. Jego treść brzmiała mniej więcej tak:
Gdzie tu piekielność? Otóż KTZ, to skrót od Koparka-Taśmociąg-Zwałowarka. Gwoli jasności:
KOPARKA - zbiera nadkład ziemi i urobek;
TAŚMOCIĄG - transportuje osobno powyższe materiały. Ziemię do zwałowarek, a urobek do Elektrowni;
ZWAŁOWARKA - usypuje nadkład ziemi na zwałowisko.
Jak więc nietrudno się domyślić, likwidacja KTZ niesie za sobą likwidację zarówno kopalni, jak i Elektrowni Bełchatów.
Sami więc Państwo oceńcie, jacy ludzie doszli do władzy w dzisiejszych czasach i patrzcie, jak największa w Europie kopalnia węgla brunatnego, która swego czasu była jednym z najszybciej rozwijających się zakładów państwowych w Polsce leci na ryj
P.S. W związku z tym, że oczywiście Szanowni Hejterzy muszą szukać sposobności do przyczepienia się do czegokolwiek informuję, że chodziło o CAŁY KTZ, a nie o jedną nitkę. Zanim więc ktoś rzuci oskarżenie o manipulację, czy głupotę, polecam porozmawiać z dowolnym pracownikiem kopalni, już on opowie, jakie tam są jaja, odkąd działają w PGE.
Pozostaje tylko zadać pytanie:
Za ile lat upadnie nasz kraj, jeśli nadal będą nim rządzić znajomi królika (debile i ułomy)?
źródło
Decyzje te podejmują w większości ludzie w wieku 25-35 lat, którzy w życiu nie widzieli bełchatowskiej kopalni na oczy. Można pominąć fakt, że każdy dyrektor stoi na baczność, kiedy dzwoni ktoś z PGE nawet, gdyby to miała być sprzątaczka. Nie to jest jednak najbardziej piekielne.
Na początku tego roku Warszawa wysłała faks, który adresowany był do jednego z działów kopalni. Tym faksem było zapytanie, z którego treści śmieje się cała kopalnia. Jego treść brzmiała mniej więcej tak:
Cytat:
"W związku ze wszczętą procedurą oszczędnościową przysyła się zapytanie o zasadność utrzymywania KTZ, które według Zarządu PGE generuje zbyt duże koszty utrzymania...".
Gdzie tu piekielność? Otóż KTZ, to skrót od Koparka-Taśmociąg-Zwałowarka. Gwoli jasności:
KOPARKA - zbiera nadkład ziemi i urobek;
TAŚMOCIĄG - transportuje osobno powyższe materiały. Ziemię do zwałowarek, a urobek do Elektrowni;
ZWAŁOWARKA - usypuje nadkład ziemi na zwałowisko.
Jak więc nietrudno się domyślić, likwidacja KTZ niesie za sobą likwidację zarówno kopalni, jak i Elektrowni Bełchatów.
Sami więc Państwo oceńcie, jacy ludzie doszli do władzy w dzisiejszych czasach i patrzcie, jak największa w Europie kopalnia węgla brunatnego, która swego czasu była jednym z najszybciej rozwijających się zakładów państwowych w Polsce leci na ryj
P.S. W związku z tym, że oczywiście Szanowni Hejterzy muszą szukać sposobności do przyczepienia się do czegokolwiek informuję, że chodziło o CAŁY KTZ, a nie o jedną nitkę. Zanim więc ktoś rzuci oskarżenie o manipulację, czy głupotę, polecam porozmawiać z dowolnym pracownikiem kopalni, już on opowie, jakie tam są jaja, odkąd działają w PGE.
Pozostaje tylko zadać pytanie:
Za ile lat upadnie nasz kraj, jeśli nadal będą nim rządzić znajomi królika (debile i ułomy)?
źródło
Kitsault to miasto w Kanadzie, które powstało 1979 roku na potrzeby emergence of the American Mining Corporation Phelps Dodge i Molybdenum. Miasto pierwotnie zostało stworzone dla górników, mieszkało w nim 1200 osób i było wyposażone w centrum handlowe, szpital, szkołę, przedszkole, budynki mieszkalne i w wiele innych budynków użyteczności społecznej. Stworzenie tej infrastruktury kosztowało 250 milionów dolarów. Jednak w 1982 roku kopalnia została zamknięta, a mieszkańcy wysiedleni, gdyż utrzymanie miasta okazało się zbyt drogie. Przez wiele lat jedynymi mieszkańcami Kitsault, którzy tam pozostali był dozorca miasta i jego żona. Po wielu latach miasto kupił biznesmen Krishnan Sufantiranu, kosztowało go to tylko 7 milionów dolarów. Cel jego inwestycji na razie nie jest jasny, niektórzy podejrzewają, że kopalnia zostanie ponownie otwarta, a miasto zostanie zasiedlone przez górników. Spacer po tym mieście to wspaniałe doświadczenie, gdyż ma się wrażenie jakby czas zatrzymał się tam w miejscu. Wszystkie domy i budynki pozostały w stanie nie naruszonym od czasów wysiedlenia, co pozwala na to, że zwiedzający może poczuć się jak w latach 80-tych.
Reszta w komentarzach
Źródło
Reszta w komentarzach
Źródło
Najlepszy komentarz (79 piw)
adolfh
• 2013-03-26, 12:11
@up
jak byś umiał czytać to byś wiedział że został tam dozorca z żoną, nudzi mu się K*rwa to sobie przycina, ot co!
jak byś umiał czytać to byś wiedział że został tam dozorca z żoną, nudzi mu się K*rwa to sobie przycina, ot co!
Kilka lat temu zrobiłem filmik z pracy na kopalni. Znalazłem w komputerze, wiec pomyślałem że podzielę się z wami. Materiał własny
Mój pierwszy post... Miejcie litość
Mój pierwszy post... Miejcie litość
Najlepszy komentarz (96 piw)
Sadystyczny Skurwiel
• 2013-02-05, 22:47
@up
Miło mi a ja Tomasz
Miło mi a ja Tomasz
Maszyny na gąsienicach nie należą do najszybszych, a nie zawsze da się je przetransportować odpowiednimi naczepami, szczególnie jesli ważą setki ton. System Sleipner czyli system prostych wózków umozliwiających holowanie maszyn gąsienicowych.
Na świecie są setki wyludnionych miast. Każde z nich ma swoją historię. Dzieje Centralii, leżącej w amerykańskim stanie Pensylwania, są równie niesamowite, co budzące grozę. Historia tego miasta tak naprawdę jeszcze się nie zakończyła. I ciągle wywołuje dreszcz emocji.
Kiedy jedzie się drogą stanową nr 61 przez samo serce zagłębia węglowego Pensylwanii, przejeżdża się przez rozwidlenie tej drogi na szczycie wzgórza, opodal niewielkiego miasta Ashland. Przy dawnej Byrnesville Road stały kiedyś łaźnia i magazyn lamp górniczych. W późniejszych latach składowano tu popiół używany do posypywania zaśnieżonych dróg. Dziś zabudowania są opuszczone. W miejscu gdzie Byrnesville Road ponownie łączy się z drogą nr 61, wjeżdżamy do Centralii. Gdyby teraz skręcić w prawo, dojedzie się do starego cmentarza Goodfellows Cemetery. Obok niego znajdowała się kiedyś kopalnia odkrywkowa, używana jako wysypisko śmieci. Ground Zero, jak mówią Amerykanie. To tu wszystko się zaczęło..
Na pierwszy rzut oka wygląda to na objazd. Wielu kierowców zapewne pomyślało o robotach drogowych, albo budowie mostu - i podążając za znakami drogowymi pojechało dalej. Nie wiedzieli skąd się wzięło to dziwne rozwidlenie, nie słyszeli też o pewnym mieście, którego w zasadzie już nie ma. Kto jednak, mimo znaków, pojedzie w prawo odnogą drogi nr 61, szybko zrozumie, że coś tu nie gra. Droga bowiem nagle się urywa.
Nagle? Właściwie nie. Wcześniej kierowca będzie musiał się zmierzyć z dziwnie pofałdowaną nawierzchnią. Asfalt jest to wybrzuszony, to znów zapadnięty. W kilku miejscach drogę przecinają głębokie rozpadliny. Z niektórych unosi się strużka dymu. Nie, to nie krajobraz po bitwie, ani ślad po trzęsieniu ziemi. Nawierzchnia drogi odkształciła się od wysokiej temperatury spowodowanej pożarem. Gdzie się paliło? Zabrzmi to nieprawdopodobnie. Pod ziemią.
Podziemny pożar
Historia miasta Centralia zaczęła się w 1840 roku, kiedy przemysł górniczy był jeszcze w powijakach. Wraz z otwarciem kopalni Locust Run i Coal Ridge osiedlili się tu pierwsi górnicy z rodzinami. W 1866 roku mieszkało w Centralii 3 tysiące osób, większość z nich stanowili osadnicy z Iralndii.
W 1935 roku na południe od Centralii górnicy odsłonili jedną z żył węgla kamiennego. Za pomocą materiałów wybuchowych utworzono odkrywkę, w której później eksploatowano złoża. W późniejszych latach miasto używało jej do składowania śmieci. W maju 1962 roku stos odpadków został podpalony. Od płomieni zajęła się także odsłonięta żyła węgla. Podjęte próby ugaszenia pożaru nie powiodły się. Co gorsza, złoża węgla zaczęły się palić także pod ziemią.
Jak to się właściwie stało? W 1962 roku zapadła decyzja uporządkowania terenu w pobliżu cmentarza. Powszechną praktyką było wówczas palenie śmieci. W zasypanej odpadkami odkrywce po prostu podłożono ogień. Kiedy płomienie strawiły część wysypiska, zagaszono je. Okazało się jednak, że ogień tlił się nadal wewnątrz stosu odpadków. Płomienie wybuchły po kilku dniach. Kolejny raz ugaszono je, i kolejny raz nieskutecznie. Kiedy podjęto próbę przekopania się przez śmieci w celu dotarcia do żaru, było już za późno. Przez otwór w ścianie zagłębienia ogień przedostał się do starej sztolni górniczej i wgryzł w pokłady węgla...
Dziś ten teren jest płaski, odkrywka została dawno zasypana. W kilku miejscach sterczą z ziemi stare rury instalacji wentylacyjnych. Pod ziemią nie ma już ognia, od tamtego czasu przesunął się w kilku kierunkach. Jednak kilkadziesiąt metrów dalej na zachód, po drugiej stronie szosy widać ślady pozostawione przez pożar.
Setki drzew - bezlistnych i martwych, wyznacza szlak płomieni. Wprawdzie wędrowały one pod ziemią, ale na tyle blisko powierzchni, że wysoka temperatura spaliła korzenie okolicznej roślinności. Tu i ówdzie ze szczelin wydobywają się smugi dymu. Lepiej nie podchodzić zbyt blisko - opary składające się głównie z tlenku węgla są toksyczne.
Na wschód od Centralii, u stóp jednego ze wzgórz można znaleźć miejsca, w których ogień wydostał się na powierzchnię. Widać wyraźnie rozżarzone kawały węgla. Spod ziemi zaś wydobywa się budzący dreszcz odgłos - ryk buzujących płomieni, jakby znajdował się tam gigantyczny piec hutniczy. Nocą w kilku miejscach zbocza widać czerwono-złote żyłki żaru...
W ciągu kolejnych dwudziestu lat ludzie toczyli zawziętą walkę z ogniem. Kopalnię zalewano wodą z tzw. popiołem lotnym, kopano szyby w celu zlokalizowania granicy pożaru i zatrzymania go. Dość wspomnieć, że w latach 1965-1972 wydrążono ponad 1600 szybów, wpompowano w głąb ziemi ponad 120 ton popiołu lotnego i 90 m sześc. piasku. Wszystko na nic. Powtarzane kilkukrotnie akcje gaśnicze kosztowały ponad 8 milionów dolarów. Kiedy więc wyczerpał się budżet na nie przewidziany, zaniechano dalszych działań. I to mimo tego, że w 1971 roku udało się w końcu dokopać do płonącego węgla - czyli do serca pożaru. "Przyszło polecenie, by zasypać szyby. Jeszcze miesiąc pracy i udałoby się ugasić pożar", wspominają dziś ostatni mieszkańcy Centralii. Renee Jacobs w swojej książce, a właściwie albumie fotograficznym "Slow Burn" ("Powolny pożar") cytuje jednego z robotników pracujących przy kopaniu, a potem zasypywaniu szybu: "Potrzeba było jeszcze tylko 50 tysięcy dolarów. Gdyby drążono szyb na trzy zmiany, zamiast na jedną, można było pokonać ogień".
Wyludnione miasto
Wydawałoby się, że węgiel płonący pod ziemią to kłopot jedynie górników. Niestety, okazało się, że jest inaczej. W mieszkańcach narastał strach. Trudno żyć spokojnie ze świadomością, że pod stopami nieustannie się pali. Pierwsze rodziny wyprowadziły się z Centralii już w 1969 roku. Prawdziwy eksodus nastąpił na początku lat 80-tych. 14 lutego 1981 roku Todd Domboski bawił się na podwórku swojej babci. Nagle pod chłopcem rozstąpiła się ziemia. W ostatniej chwili Todd zdążył się złapać korzeni drzewa. Gdyby nie to, wpadłby do dziury o głębokości około 15 metrów. Tlenek węgla o wysokiej temperaturze zabiłby go w mgnieniu oka. Na szczęście Toddowi pomógł wydostać się na powierzchnię jego kuzyn. To wydarzenie zwróciło uwagę mediów. Centralia znalazła się na ustach wszystkich Amerykanów.
Podobnych szczelin powstawało coraz więcej. Trujący gaz wydobywał się na powierzchnię. Kolejne rodziny podejmowały decyzję o wyprowadzce. Wiekszość mieszkańców przeniosło się do leżącej niedaleko miejscowości Ashland.
Pożar obejmował wtedy powierzchnię około 80 hektarów. W 1983 roku było to już ponad 140 hektarów. W ciągu kolejnych dziesięciu lat pożar rozprzestrzenił się na powierzchni 2 kilometrów kw. Najbardziej pesymistyczny scenariusz zakłada, że węgiel będzie płonął jeszcze przez sto lat, a pożar obejmie w sumie 15 km kw! Co gorsza, ostatecznie zagrozi także pobliskiemu miastu Ashland.
W 1991 roku władze stanowe odkupiły od mieszkańców Centralii ich posesje i rozpoczęły wyburzanie opuszczonych domostw. Mimo to do dziś pozostało tam kilka stojących domów, a w Centralii mieszka jeszcze kilkanaście osób (w 1962 roku było ich ponad tysiąc). Tak zakończył się upadek górniczego miasta. Podziemny pożar, który wybuchł 45 lat temu, zrujnował Centralię i zamienił ją niemal w miasto duchów. Rozpoczął się natomiast żywot dziwnej atrakcji turystycznej.
Widok opuszczonego, niemal w całości wyburzonego miasta robi niesamowite wrażenie. Jedyne ślady, jakie pozostały po dawnych mieszkańcach to fragmenty schodków, kawałki krawężników, słupy telegraficzne, kilka znaków drogowych. I dosłownie parę zamieszkanych domów oraz budynek urzędu gminy, w którym jest także posterunek policji i - o, ironio - straż pożarna.
Kilkudziesięcioletni pożar nie pochłonął bezpośrednio żadnych ludzkich istnień. Umarła jednak dusza miasta. Zastąpiły ją opowieści rozpowszechniane przez tych, którzy odwiedzają Centralię. Kiedy spaceruje się wśród ruin, człowiekowi cały czas towarzyszy nieodparte wrażenie, że piekło szalejące pod ziemią nie jest naturalnego pochodzenia. Niektórym turystom wydaje się, że słyszą jakieś dziwne odgłosy, innym - że cały czas ktoś ich obserwuje. Byli i tacy, którzy odjeżdżali stąd w panice, wystraszeni przez rzekome zjawy. Ktoś nazwał nawet Centralię bramą piekieł. Krążą plotki, że pozostałości miasta są nawiedzone.
Niewątpliwie przyczynił się do tego film "Silent Hill". Nakręcony na podstawie gry komputerowej, opowiada o górniczym mieście owładniętym przez siły zła, które wychodzą z płonącej kopalni. Scenarzyści tego horroru zresztą byli zainspirowani po części dziejami Centralii.
Być może to tylko wybujała wyobraźnia niektórych turystów sprawiła, że uwierzyli w obecność kogoś, lub czegoś. Podobno widziano postacie w hełmach górniczych, które wynurzały się z dymiących dziur w ziemi. Ze szczelin dochodziły głosy, a w opuszczonych domach słyszano kroki niewidzialnych osób. Tak czy inaczej, sława miasta duchów jednych przyciąga, dla innych jest powodem, by nigdy tu nie przyjechać.
źródła:
- www.sprawa.pl/spnumer151/bylem.htm
- www.sprawa.pl/spnumer152/bylem.htm#srodek
Kiedy jedzie się drogą stanową nr 61 przez samo serce zagłębia węglowego Pensylwanii, przejeżdża się przez rozwidlenie tej drogi na szczycie wzgórza, opodal niewielkiego miasta Ashland. Przy dawnej Byrnesville Road stały kiedyś łaźnia i magazyn lamp górniczych. W późniejszych latach składowano tu popiół używany do posypywania zaśnieżonych dróg. Dziś zabudowania są opuszczone. W miejscu gdzie Byrnesville Road ponownie łączy się z drogą nr 61, wjeżdżamy do Centralii. Gdyby teraz skręcić w prawo, dojedzie się do starego cmentarza Goodfellows Cemetery. Obok niego znajdowała się kiedyś kopalnia odkrywkowa, używana jako wysypisko śmieci. Ground Zero, jak mówią Amerykanie. To tu wszystko się zaczęło..
Na pierwszy rzut oka wygląda to na objazd. Wielu kierowców zapewne pomyślało o robotach drogowych, albo budowie mostu - i podążając za znakami drogowymi pojechało dalej. Nie wiedzieli skąd się wzięło to dziwne rozwidlenie, nie słyszeli też o pewnym mieście, którego w zasadzie już nie ma. Kto jednak, mimo znaków, pojedzie w prawo odnogą drogi nr 61, szybko zrozumie, że coś tu nie gra. Droga bowiem nagle się urywa.
Nagle? Właściwie nie. Wcześniej kierowca będzie musiał się zmierzyć z dziwnie pofałdowaną nawierzchnią. Asfalt jest to wybrzuszony, to znów zapadnięty. W kilku miejscach drogę przecinają głębokie rozpadliny. Z niektórych unosi się strużka dymu. Nie, to nie krajobraz po bitwie, ani ślad po trzęsieniu ziemi. Nawierzchnia drogi odkształciła się od wysokiej temperatury spowodowanej pożarem. Gdzie się paliło? Zabrzmi to nieprawdopodobnie. Pod ziemią.
Podziemny pożar
Historia miasta Centralia zaczęła się w 1840 roku, kiedy przemysł górniczy był jeszcze w powijakach. Wraz z otwarciem kopalni Locust Run i Coal Ridge osiedlili się tu pierwsi górnicy z rodzinami. W 1866 roku mieszkało w Centralii 3 tysiące osób, większość z nich stanowili osadnicy z Iralndii.
W 1935 roku na południe od Centralii górnicy odsłonili jedną z żył węgla kamiennego. Za pomocą materiałów wybuchowych utworzono odkrywkę, w której później eksploatowano złoża. W późniejszych latach miasto używało jej do składowania śmieci. W maju 1962 roku stos odpadków został podpalony. Od płomieni zajęła się także odsłonięta żyła węgla. Podjęte próby ugaszenia pożaru nie powiodły się. Co gorsza, złoża węgla zaczęły się palić także pod ziemią.
Jak to się właściwie stało? W 1962 roku zapadła decyzja uporządkowania terenu w pobliżu cmentarza. Powszechną praktyką było wówczas palenie śmieci. W zasypanej odpadkami odkrywce po prostu podłożono ogień. Kiedy płomienie strawiły część wysypiska, zagaszono je. Okazało się jednak, że ogień tlił się nadal wewnątrz stosu odpadków. Płomienie wybuchły po kilku dniach. Kolejny raz ugaszono je, i kolejny raz nieskutecznie. Kiedy podjęto próbę przekopania się przez śmieci w celu dotarcia do żaru, było już za późno. Przez otwór w ścianie zagłębienia ogień przedostał się do starej sztolni górniczej i wgryzł w pokłady węgla...
Dziś ten teren jest płaski, odkrywka została dawno zasypana. W kilku miejscach sterczą z ziemi stare rury instalacji wentylacyjnych. Pod ziemią nie ma już ognia, od tamtego czasu przesunął się w kilku kierunkach. Jednak kilkadziesiąt metrów dalej na zachód, po drugiej stronie szosy widać ślady pozostawione przez pożar.
Setki drzew - bezlistnych i martwych, wyznacza szlak płomieni. Wprawdzie wędrowały one pod ziemią, ale na tyle blisko powierzchni, że wysoka temperatura spaliła korzenie okolicznej roślinności. Tu i ówdzie ze szczelin wydobywają się smugi dymu. Lepiej nie podchodzić zbyt blisko - opary składające się głównie z tlenku węgla są toksyczne.
Na wschód od Centralii, u stóp jednego ze wzgórz można znaleźć miejsca, w których ogień wydostał się na powierzchnię. Widać wyraźnie rozżarzone kawały węgla. Spod ziemi zaś wydobywa się budzący dreszcz odgłos - ryk buzujących płomieni, jakby znajdował się tam gigantyczny piec hutniczy. Nocą w kilku miejscach zbocza widać czerwono-złote żyłki żaru...
W ciągu kolejnych dwudziestu lat ludzie toczyli zawziętą walkę z ogniem. Kopalnię zalewano wodą z tzw. popiołem lotnym, kopano szyby w celu zlokalizowania granicy pożaru i zatrzymania go. Dość wspomnieć, że w latach 1965-1972 wydrążono ponad 1600 szybów, wpompowano w głąb ziemi ponad 120 ton popiołu lotnego i 90 m sześc. piasku. Wszystko na nic. Powtarzane kilkukrotnie akcje gaśnicze kosztowały ponad 8 milionów dolarów. Kiedy więc wyczerpał się budżet na nie przewidziany, zaniechano dalszych działań. I to mimo tego, że w 1971 roku udało się w końcu dokopać do płonącego węgla - czyli do serca pożaru. "Przyszło polecenie, by zasypać szyby. Jeszcze miesiąc pracy i udałoby się ugasić pożar", wspominają dziś ostatni mieszkańcy Centralii. Renee Jacobs w swojej książce, a właściwie albumie fotograficznym "Slow Burn" ("Powolny pożar") cytuje jednego z robotników pracujących przy kopaniu, a potem zasypywaniu szybu: "Potrzeba było jeszcze tylko 50 tysięcy dolarów. Gdyby drążono szyb na trzy zmiany, zamiast na jedną, można było pokonać ogień".
Wyludnione miasto
Wydawałoby się, że węgiel płonący pod ziemią to kłopot jedynie górników. Niestety, okazało się, że jest inaczej. W mieszkańcach narastał strach. Trudno żyć spokojnie ze świadomością, że pod stopami nieustannie się pali. Pierwsze rodziny wyprowadziły się z Centralii już w 1969 roku. Prawdziwy eksodus nastąpił na początku lat 80-tych. 14 lutego 1981 roku Todd Domboski bawił się na podwórku swojej babci. Nagle pod chłopcem rozstąpiła się ziemia. W ostatniej chwili Todd zdążył się złapać korzeni drzewa. Gdyby nie to, wpadłby do dziury o głębokości około 15 metrów. Tlenek węgla o wysokiej temperaturze zabiłby go w mgnieniu oka. Na szczęście Toddowi pomógł wydostać się na powierzchnię jego kuzyn. To wydarzenie zwróciło uwagę mediów. Centralia znalazła się na ustach wszystkich Amerykanów.
Podobnych szczelin powstawało coraz więcej. Trujący gaz wydobywał się na powierzchnię. Kolejne rodziny podejmowały decyzję o wyprowadzce. Wiekszość mieszkańców przeniosło się do leżącej niedaleko miejscowości Ashland.
Pożar obejmował wtedy powierzchnię około 80 hektarów. W 1983 roku było to już ponad 140 hektarów. W ciągu kolejnych dziesięciu lat pożar rozprzestrzenił się na powierzchni 2 kilometrów kw. Najbardziej pesymistyczny scenariusz zakłada, że węgiel będzie płonął jeszcze przez sto lat, a pożar obejmie w sumie 15 km kw! Co gorsza, ostatecznie zagrozi także pobliskiemu miastu Ashland.
W 1991 roku władze stanowe odkupiły od mieszkańców Centralii ich posesje i rozpoczęły wyburzanie opuszczonych domostw. Mimo to do dziś pozostało tam kilka stojących domów, a w Centralii mieszka jeszcze kilkanaście osób (w 1962 roku było ich ponad tysiąc). Tak zakończył się upadek górniczego miasta. Podziemny pożar, który wybuchł 45 lat temu, zrujnował Centralię i zamienił ją niemal w miasto duchów. Rozpoczął się natomiast żywot dziwnej atrakcji turystycznej.
Widok opuszczonego, niemal w całości wyburzonego miasta robi niesamowite wrażenie. Jedyne ślady, jakie pozostały po dawnych mieszkańcach to fragmenty schodków, kawałki krawężników, słupy telegraficzne, kilka znaków drogowych. I dosłownie parę zamieszkanych domów oraz budynek urzędu gminy, w którym jest także posterunek policji i - o, ironio - straż pożarna.
Kilkudziesięcioletni pożar nie pochłonął bezpośrednio żadnych ludzkich istnień. Umarła jednak dusza miasta. Zastąpiły ją opowieści rozpowszechniane przez tych, którzy odwiedzają Centralię. Kiedy spaceruje się wśród ruin, człowiekowi cały czas towarzyszy nieodparte wrażenie, że piekło szalejące pod ziemią nie jest naturalnego pochodzenia. Niektórym turystom wydaje się, że słyszą jakieś dziwne odgłosy, innym - że cały czas ktoś ich obserwuje. Byli i tacy, którzy odjeżdżali stąd w panice, wystraszeni przez rzekome zjawy. Ktoś nazwał nawet Centralię bramą piekieł. Krążą plotki, że pozostałości miasta są nawiedzone.
Niewątpliwie przyczynił się do tego film "Silent Hill". Nakręcony na podstawie gry komputerowej, opowiada o górniczym mieście owładniętym przez siły zła, które wychodzą z płonącej kopalni. Scenarzyści tego horroru zresztą byli zainspirowani po części dziejami Centralii.
Być może to tylko wybujała wyobraźnia niektórych turystów sprawiła, że uwierzyli w obecność kogoś, lub czegoś. Podobno widziano postacie w hełmach górniczych, które wynurzały się z dymiących dziur w ziemi. Ze szczelin dochodziły głosy, a w opuszczonych domach słyszano kroki niewidzialnych osób. Tak czy inaczej, sława miasta duchów jednych przyciąga, dla innych jest powodem, by nigdy tu nie przyjechać.
źródła:
- www.sprawa.pl/spnumer151/bylem.htm
- www.sprawa.pl/spnumer152/bylem.htm#srodek
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów