18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:57
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:05

#mieszkanie

Uwaga! Znaleziono kota
~Angel • 2013-08-26, 18:40
Podczas remontu domu znaleziono kotka.





Kot czeka na właściciela.
Najlepszy komentarz (52 piw)
~tip.top • 2013-08-26, 18:41
Tacy zajebiści przyszli fachowcy zrobić remont, że aż go zamurowało
"Pomocna sąsiadka"
Maruas • 2013-08-18, 6:35
Rzecz sprzed niespełna roku.
Mieszkam z moją żoną i naszym synkiem (teraz już ma roczek lecz wydarzenia były gdy miał 2 miesiące) na własnym mieszkanku (aby za pięknie nie było w wieżowcu na środku blokowiska z przeklętym przedszkolem obok - wyobrażacie to sobie ? codziennie od 8 rano kilkadziesiąt małych diabłów biega po podwórku i drze się jakby opętał je sam Lucek ?). No ale do rzeczy: Wróciłem rano z pracy (tak nieroby, pracuję !) a żona w ten czas postanowiła wskoczyć na szybko do sklepu aby przygotować mi coś na śniadanko nim się ogarnę po całonocnej tyrze... Tak więc wykonałem kolejno czynności jak zawsze - fajka na balkonie, piwko, klop i długi prysznic. Gdy wyszedłem patrzę a tu mej lubej jeszcze nie ma. Myślę "no co jest ku*a, już poszła w ch*j i zapomniała o żarciu".

Ni z tego ni z owego słyszę moją żonkę jak drze się na klatce "no przecież ja tu mieszkam !". Od razu w samych spodenkach jak superhero wylatuję na klatkę i patrzę komu przywalić a tam... Sąsiadka z naprzeciwka (siedzi wiecznie za granicą i przylatuje 2 razy do roku ch*j wie po co - ale żony nie miała okazji spotkać jakoś) i dwóch dzielnych panów mundurowych, którzy próbują ją wyprowadzić z klatki razem z przerażonym i rozpłakanym na całego dzieckiem. Powiedziałem "kotek idź z małym do domu ja się tym zajmę".

Jak się okazało moje słoneczko (zaczem chyba podczas zaćmienia coś mi się zdaje) zapomniała kluczy od domu a ma tendencję iść do sklepu bez portfela - tylko z pieniądzem w kieszeni. Wracając z zakupów wreszcie zauważyła brak kluczy. Nie pomogło grzeczne pukanie, dzwonienie (na telefon i do drzwi) aż w końcu napieprzanie pięścią... Wtedy do akcji wkroczyła ta stara...
Rozmowa:
(S)ąsiadka:Przepraszam, czy Pani tutaj mieszka ?
(Ż)ona:Tak, od dwóch lat
(S)Jakoś Pani tutaj nie widziałam
(Ż)I wzajemnie proszę Pani
(S)Proszę wyjść z tej klatki i nie żebrać na dziecko na rękach
(Ż)Ale przecież ja tutaj mieszkam !
(S)Już wezwałam policję, zaraz tutaj będą !

Żona nie mając wielkiego wyboru czeka pod drzwiami aż skumam się cokolwiek. Niestety pierwsza była policja.
(P)olicjant:Dokumenty Pani poproszę
(Ż)W domu je mam, o tam ! Za drzwiami
(P)Sprawdzimy to na komendzie
(Ż)Panie, dziecko mi płacze, jest głodny a w domu jest mąż, któremu może coś się stało bo nie odpowiada od dłuższego czasu !
(P)Dobrze, sprawdzimy Pani wiarygodność na komendzie
(Ż)Ale ja tutaj mieszkam !

I tu wkraczam ja. Żonę wpuszczam do domu ale łapie ją za rękę bohaterski funkcjonariusz i szarpie (mimo dziecka na rękach !), gdy ruszyłem w jego stronę puścił ją by ewentualnie bronić się przed napaścią z mojej strony. Żona szybko uciekła z dzieckiem do domu, ja stanąłem za linią progu i powiedziałem "Jak Panowie czegoś chcą proszę przyjść z nakazem" po czym spojrzałem na sąsiadkę i powiedziałem "A Ty wracaj za tą pieprzoną granicę i nie pokazuj się tutaj bo tylko przeszkadzasz ludziom w życiu". Po tych słowach obaj panowie spojrzeli się to na siebie, to na mnie to na sąsiadkę i zaczęli dociekać "Pani siedzi za granicą ? Pracuje tam Pani ? Często Pani przyjeżdża ? Na długo Pani zostaje wtedy w kraju ?" Gdy owej pani zrobiło się cieplej chciała uciec do domu (i zrobić chyba to co ja) ale na drodze do domu stanął jej jeden z tych otoż urzędników państwowych i zaprosili ze sobą na komendę o czym poinformowali przez swoje magiczne radyjko "bazę". Pani nie mając wiele do gadania (została zatrzymana poza miejscem zamieszkania) weszła do domu, wzięła dokumenty, zamknęła mieszkanie i pojechała.

Po kilku dniach dostaję z żoną wezwanie na przesłuchanie w sprawie "bezpodstawnego wezwania funkcjonariuszy". Coś tam dołożyli, że pierw dzwoniła a później wypytywała żonę i dorzucili koszty przyjazdu obu panów.
Sprawa zakończyła się w sądzie, gdyż nasza zarobaska zza granicy nie chciała płacić a w zabezpieczeniu przed cichym zwianiem nałożyli zakaz wyjazdu poza granice kraju (okazało się, że ma tam zameldowanie więc woleli się zabezpieczyć).

Szanowna sąsiadka ani razu nie odpowiedziała na "dzień dobry" moje czy żony (mówione z czystej kultury) a po przegranej sprawie i nałożonej karze szybciutko dała nogę za granicę.

Od tamtego czasu nikogo w tym mieszkaniu nie widziałem ani nie słyszałem aby było na sprzedaż.
W trzecim z mieszkam (przypominam, że to wieżowiec) mieszka bardzo sympatyczna rodzinka, której podczas tamtych wydarzeń nie było.
Łamiąc stereotypy nie każdy policjant to fujara i nie zawsze człowiek młody od razu musi dostać dożywocie ;P
Żona chodziła trochę wściekła ("trochę" bardzo bo złączyło się z PMSem) więc wziąłem trochę nadgodzin.

W sumie nic sadystycznego ale chciałem z Wami podzielić się tym co ludziom zostało po komunie poza okradaniem naszego kraju.
Kto przeczytał do końca ten dostanie nagrodę (z neta aby nie było):


Dziękuję, dobranoc
Najlepszy komentarz (40 piw)
man_of_steel • 2013-08-18, 6:40
Oszukałem i nie przeczytałem, ale cycki zobaczyłem
spektakularna samowolka
rolinka • 2013-08-14, 16:31
Pewien Chińczyk (Zhang Biqing) mimo, że mieszka w centrum Pekinu zapragnął mieć własną górę. Koleś jest bogatym lekarzem tradycyjnej medycyny chińskiej i mieszka w penthousie 26-cio pietrowego wieżowca w centrum stolicy. Nad jego mieszkaniem, znajguje się ponad 1000m2 dachu, no i właśnie na tym dachu Pan Zhang zdecydował sobie zbudować upragnioną górę...

Budowa zajęła mu 6 lat. Nie pytał się o zgodę sąsiadów, architektów ani władz, tylko sobie znosił kamyczki i sadził drzewka. Jaki tego efekt? Fotki poniżej a na koniec również krótki reportaż o ślicznej nielegalnej górze

















Kilka dni temu, władze planistyczne Pekinu dały Panu Zhang 15 dni na: udowodnienie, że jego góra jest legalna, albo jej usunięcie. W innyym wypadku, teren zostanie przywrócony do stanu pierwotnego przez wynajęte do tego ekipy, a pan Zhang poniesie tego koszty. Znając jednek życie, bogaty kolo po prostu komuś da w łape i sprawa się rozmyje.

źródło: scmp.com/news/china-insider/article/1296116/beijing-man-builds-illegal...
Najlepszy komentarz (22 piw)
dram09 • 2013-08-14, 16:44
Mafia Mieszkaniowa
xczerwox • 2013-08-14, 12:07
Sprzedający i wynajmujący nieruchomości coraz częściej padają ofiarami wyrafinowanych oszustów, tracąc dorobek całego życia. Prawo i organy ścigania są bezsilne. Dla pięciu warszawskich rodzin bohaterem nocnych koszmarów przez wiele lat będzie pan X. Tak o nim mówią, bo do dziś nie wiedzą, jak się nazywa, skąd pochodzi i w jaki sposób go dopaść.

Pierwszą jego ofiarą stał się Y – elegancki majętny mężczyzna w średnim wieku. Wiosną tego roku, Y z żoną i dwójką dzieci przeprowadził się do domu jednorodzinnego w pobliżu Piaseczna i wkrótce potem dał ogłoszenie o wynajmie mieszkania w południowej części Warszawy. Miesięcznie chciał na tym zarabiać 3500 złotych netto. Szybko skontaktował się z nim właśnie X – mężczyzna około czterdziestki, który przedstawił się jako biznesmen prowadzący własną firmę. Budził zaufanie już od pierwszych chwil. X przyjechał punktualnie, obejrzał lokal, szybko podjął decyzję, że wynajmuje mieszkanie. Zgodził się również wpłacić kaucję w wysokości trzymiesięcznego czynszu. Postawił jednak dwa warunki. Po pierwsze: zażądał spisania umowy, po drugie: pieniądze chciał przelewać na konto, a nie wręczać je w gotówce. – Zgodziłem się – opowiada Y. – Spisaliśmy swoje dane z dowodów osobistych i tego samego dnia podpisaliśmy umowę. Po kilku dniach X powiedział, że wprowadził się do mieszkania. Y był z nim w częstym kontakcie telefonicznym.

Fałszywa tożsamość

Jak wynika ze śledztwa, tydzień później X – podając się za właściciela mieszkania – wynajął biegłego, który wycenił wartość mieszkania na 500 tysięcy złotych. Biegły wykonał swoją pracę, wystawił rachunek i pieniądze przyjął w gotówce. Śledztwo wykazało również, że w tamtym czasie X wyrobił sobie fałszywy dowód osobisty. W dokumencie było jego zdjęcie, ale... dane osobowe Y. A jak na ironię obaj mężczyźni byli w podobnym wieku (dzieliły ich dwa lata różnicy). Ponieważ Y nie jest osobą publiczną, X mógł podszyć się pod niego bez ryzyka, że ktoś zorientuje się w oszustwie. Skąd X wziął dane osobowe właściciela lokalu? Z umowy najmu, którą spisali, gdy zaczęła się ich znajomość.

Z późniejszych zeznań Y wynika, że zapamiętał on X nieco inaczej niż przedstawiało go zdjęcie w sfałszowanym dowodzie. Na zdjęciu X miał krótkie włosy i wąsy. Gdy podpisywał umowę z Y, nie miał wąsów i nosił dłuższe włosy. Jak przypuszczają dziś jego ofiary, wąsy były doklejone sztucznie, a włosy ściął, robiąc zdjęcie do fałszywego dowodu. W ten sposób pan X stał się w dokumencie panem Y, o czym pan Y nie miał zielonego pojęcia.

Później okazało się, że pan X – udając pana Y i posługując się jego dowodem osobistym – poszedł w dwa miejsca: do sądu i do banku. W sądzie wydobył wyciąg z księgi wieczystej dla nieruchomości (wydaje się go tylko właścicielowi), a w banku założył konto. Prawdopodobnie chciał sprawdzić, czy jego nowy dokument nie wzbudzi niczyjego zainteresowania. Widocznie nie wzbudził.

Atrakcyjna oferta

Po kilku dniach X – udając Y, zamieścił w prasie i w internecie ogłoszenie o sprzedaży mieszkania. Zażądał kwoty 400 tysięcy złotych. Z anonsów wynikało, że nie życzy sobie pośrednictwa żadnej agencji. Przez następne dni zaczęli się zgłaszać zainteresowani. Każdemu z nich X pokazywał mieszkanie, udostępniał ekspertyzę biegłego i mówił, że sprzedaje mieszkanie, bo emigruje do Irlandii. Z tego też powodu, jak twierdził, zależało mu na szybkiej sprzedaży. Wszystko wyglądało w porządku – jeden z nabywców powiedział nawet, że kupi to atrakcyjne mieszkanie, aby za rok sprzedać je z zyskiem. Ostatecznie pozostało pięciu chętnych: cztery młode małżeństwa i prawie 60-letni właściciel dobrze prosperującej firmy. Mieszkanie traktował jako inwestycję. Z każdym z nich oddzielnie X podpisał umowę przedwstępną i przyjął zaliczkę – 5 proc. wartości mieszkania, czyli 20 tysięcy złotych. I tak wzbogacił się o 100 tysięcy złotych. Oczywiście X nikomu nie powiedział, że równolegle przyjmuje zaliczki również od innych osób. Umowa przedwstępna mówiła, że sprzedaż zostanie sfinalizowana w ciągu miesiąca. Tyle czasu każdemu z klientów zajęły formalności związane z uzyskaniem kredytu.

Wycieczka po kancelariach

Według polskiego prawa, każda sprzedaż nieruchomości musi być poświadczona notarialnie. X umówił się więc z każdym z pięciu chętnych w kancelarii notarialnej. Szkopuł w tym, że ze wszystkimi zainteresowanymi umówił się tego samego dnia, ale... w różnych kancelariach. Podpisywanie aktu notarialnego trwało godzinę do półtorej. Każdy akt notarialny zakładał, że przelew zostanie wykonany jeszcze tego samego dnia na wskazany rachunek bankowy. X dziękował, podawał rękę na pożegnanie i... pędził do kolejnego notariusza. Żaden nie zorientował się, że ma do czynienia z oszustem. – Trudno mieć pretensje do notariusza, że dał się wprowadzić w błąd – mówi radca prawny Bartłomiej Kachniarz. – Notariusz ma obowiązek wylegitymować każdego, kto podpisuje umowę w jego kancelarii, ale przecież nie może z góry zakładać, że dokument jest sfałszowany.

W tym czasie ofiary pana X jechały do banku, aby zlecić wykonanie przelewu. W ten sposób w ciągu jednego dnia X pięciokrotnie sprzedał to samo mieszkanie. A na przekazanie kluczy z każdym umówił się dwa dni później. Chciał się upewnić, że pieniądze dojdą (taki zapis znalazł się też w dokumencie notarialnym). Potem pozostało mu tylko czekać, aż przelewy zaksięgują się na jego koncie. Istotnie, tego samego i kolejnego dnia na jego rachunek bankowy wpłynęło pięć kwot. Każda po 380 tysięcy złotych.Łącznie z zaliczkami na wszystkich tych nielegalnych transakcjach pan X zarobił dwa miliony złotych.

Mecenas Konstancja Puławska zwraca uwagę, że oszuści działający w ten sposób, doskonale wykorzystują niedoskonałość prawa. Notariusz, przed którym dokonuje się transakcji, ma dwa dni na wykazanie jej w księdze wieczystej przedmiotowej nieruchomości – mówi Puławska. – Jeśli więc właściciel nieruchomości chce oszukać nabywców, to przez dwa dni może prowadzić ich do różnych notariuszy i nie można przez te dwa dni zweryfikować skuteczności sprzedaży. Jak przyznaje Puławska, mechanizmów prawnych pozwalających zabezpieczyć się przed takimi nieuczciwymi sprzedającymi po prostu... nie ma.

Seria niespodzianek

Tylko w jednym przypadku X przekazał klucze do mieszkania. Dostało je młode małżeństwo, które jako pierwsze podpisało akt notarialny. Mieli rachunek w tym samym banku, przelew zlecili trzy godziny po wyjściu z kancelarii, więc pieniądze zaksięgowały się wtedy, gdy oszust wyjeżdżał z kolejnej kancelarii. Młodzi małżonkowie krótko cieszyli się nowym lokum. W sobotę rano (trzy dni po podpisaniu aktu) obudził ich hałas za drzwiami, pukanie i próby wejścia do ich mieszkania. Wtedy mężczyzna wstał i zwrócił uwagę intruzom, aby nie przeszkadzali. Jakie było jego zdziwienie, gdy usłyszał pytanie: „A co pan tu robi?". Okazało się, że to ludzie, którzy kupili to samo mieszkanie i byli zdziwieni, że ktoś tam mieszka. Ich zdziwienie jeszcze się powiększyło, gdy po kilku godzinach na miejsce dotarli kolejni kupcy. Łącznie tego dnia o własność mieszkania pokłóciło się pięć rodzin. Wszyscy zorientowali się, że padli ofiarą oszustwa. Próbowali dodzwonić się do pana X, ale bezskutecznie. Jego telefon nie odpowiadał. Wszyscy zgodnie zadzwonili więc na policję. Funkcjonariusze przyjechali i – po raz pierwszy w swojej karierze – zobaczyli pięć aktów notarialnych podpisanych tego samego dnia na sprzedaż pięciu różnym osobom tego samego mieszkania. Wystawieni do wiatru ludzie, zamiast cieszyć się piękną sobotą, pojechali na policję składać zeznania.

Dla policjantów stało się jasne, że sprawcą oszustwa jest pan Y. Wszak to jego dane widniały na wszystkich aktach notarialnych i w księdze wieczystej mieszkania. Poszukiwania pana Y nie trwały długo. Po pierwsze dlatego, że jeden z sąsiadów utrzymywał z nim bliski kontakt i szybko podał funkcjonariuszom jego nowy adres. Po drugie: pan Y wcale się nie ukrywał. Był bardzo zaskoczony, gdy w progu jego domu stanęli policjanci, kazali mu się ubierać i natychmiast pójść z nimi. Żadne tłumaczenie nie pomogło. Pan Y z kajdankami na rękach pojechał do izby zatrzymań.

Podczas przesłuchania zeznał, że dwa i pół miesiąca wcześniej wynajął mieszkanie panu X. Wskazał też w domu miejsce, w którym zdeponował umowę. Funkcjonariusze pojechali tam i natychmiast ją zabezpieczyli. Potem doszło do „okazania", czyli przedstawienia podejrzanego poszkodowanym w taki sposób, aby nie widział osób, które go rozpoznają. Tutaj zdziwili się wszyscy. Wszyscy poszkodowani zgodnie przyznawali, że zatrzymany człowiek nie był tym, z którym podpisali umowę i że widzą go po raz pierwszy w życiu. Ponadto Y miał alibi. W dzień, w którym doszło do transakcji u notariuszy, był w Trójmieście na delegacji (potwierdziły to osoby, z którymi się spotykał, i jego kolega z pracy). W tej sytuacji prokurator nie postawił panu Y zarzutów. Y, gdy tylko wyszedł na wolność, popędził do swojego prawnika i kazał mu wystąpić do sądu o unieważnienie wszystkich transakcji.

Tak też się stało. – Zgodnie z Kodeksem cywilnym, czynność prawna sprzeczna z ustawą albo dokonana przez osobę nieuprawnioną jest nieważna – tłumaczy mecenas Puławska.

Bez śladu

Śledczym nie udało się zabezpieczyć rachunku bankowego, na który trafiły pieniądze z nielegalnych transakcji. Okazało się bowiem, że pan X w ten sam dzień, kiedy podpisał transakcje u notariuszy, pojechał do banku, powiedział, że spodziewa się dużych przelewów i poprosił o możliwość podjęcia gotówki w dniu następnym. Tak też się stało. Gdy sprawą zajmowała się policja, konto bankowe było już puste. Dwa miliony złotych zostały wypłacone w gotówce i zniknęły. Wydawało się, że oszusta uda się dopaść dzięki umowie najmu, którą zawarł z panem Y. Wszak znajdowały się tam jego dane. Problem w tym, że i wówczas pan X posługiwał się fałszywym dowodem. Osoba, której dane podał, kilka miesięcy wcześniej zginęła w wypadku samochodowym. Ale i to nie wszystko. Oszust, opuszczając mieszkanie, zamówił firmę sprzątającą, która dokładnie je wyczyściła. Z tego powodu nie udało się zabezpieczyć ani jego odcisków palców, ani żadnych innych tropów. Ślad po X się urwał.

Wielki płacz

Rodzina pana Y przeżyła traumę po tym, jak jego samego wyprowadzono wieczorem w kajdankach (żona musiała skorzystać z opieki psychologa).Mimo to pan Y poniósł najmniejszą szkodę. Musiał bowiem zapłacić tylko prawnikowi, dzięki któremu sąd unieważnił transakcje i mieszkanie pozostało własnością pana Y. Oszukani notariusze musieli tracić czas na składanie zeznań. Jednak prawdziwymi poszkodowanymi są kupcy. Oni wzięli kredyty na spłatę mieszkania i co miesiąc płacą raty. Najwięksi pechowcy będą płacić jeszcze przez 30 lat. Wszyscy marzą o tym, żeby doczekać dnia, kiedy pana X zobaczą w więzieniu. Ale pan X zniknął. Razem z ich pieniędzmi.

Artykuł z 31 nr Angory

Szczerze współczuję ludziom, którzy teraz muszą spłacać raty za coś czego nie mają
niemiec czy nie ?
haqer • 2013-08-07, 22:55
Jako, że planuję zmienić mieszkanie to przeglądałem na facebooku ogłoszenia o wynajmowanych mieszkaniach w Krakowie. Są też tam ogłoszenia ludzi którzy szukają lokatorów i oto na jaką perełkę się natknąłem :



Nie dość, że wie za kim nie przepadamy i napisał niemiec z małej to jeszcze wódkę lubi .
Jak to mówią : " Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki "

Post ma na celu pojechanie szwabom. Wolność słowa na Sadolu !
Najlepszy komentarz (66 piw)
cocaine.animals • 2013-08-07, 23:05
Za pojechanie szwabom zawsze piwo!
VitalyzdTv i bezdomny
BaruEM • 2013-07-30, 14:00
Wszystko pewnie pod wyświetlenia na yt ale dla bezdomnego to chyba bez różnicy.

Najlepszy komentarz (123 piw)
Leroy • 2013-07-30, 14:09
Właśnie co przed chwilą obejrzałem i tak naprawdę jebie mnie to, czy robione pod publikę, liczy się to, że dał mu szczęście i szansę na lepsze. Chłopak ma ponad 1,8mln subskrybentów na YT, z tego ma też pieniądze, więc może sobie pozwolić na takie akcje.
Mi osobiście łza w oku się zakręciła i duże piwo dla niego, a nawet skrzynka.
Ludzie, weź ich zrozum
S................n • 2013-07-26, 13:38
Ludzie to są chujowi, pomagasz kobiecinie wnieść zakupy na 6 piętro, a zamiast dziękuję słyszysz tylko "wyjdź z mojego mieszkania", "zabieraj łapy".

własny, nie było
Telefon
BongMan • 2013-07-04, 19:23
W mieszkaniu dzwoni telefon. Słychać męski głos:
- Czy zastałem Stefana?
- Nie, pomyłka!
Po chwili telefon dzwoni znów.
- Czy zastałem Stefana?
- Nie!
Po godzinie telefon odzywa się jeszcze raz.
- Tu Stefan. Czy były do mnie jakieś telefony?
Najlepszy komentarz (51 piw)
e................n • 2013-07-04, 19:25
Co ja Ci Boguś będę mówił. Szalejesz chłopie.
Fotki miast z lotu ptaka
Quaswerty • 2013-06-19, 12:10
Nowy Jork, USA

Paryż, Francja

Barcelona, Hiszpania

Berno, Szwajcaria

Sydney, Australia

Reszta zdjęć w komentarzach
Najlepszy komentarz (317 piw)
repowski • 2013-06-19, 12:29
@~BongMan
lepiej chu*em mieszać ciasto niż sosnowiec nazwać miasto