npn.org.pl/
#naziści
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów.
Niestety sytaucja związana z brakiem reklam nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany Link do Zrzutki
npn.org.pl/
Reszta w komentarzach.
Dzisiaj przedstawię historię polskiej organizacji promującej satanizm oraz black metal (coś jak Black Metal Circle w Norwegii)
W 1992 roku została powołana przez Venoma z Xantotol bardzo hermetyczna organizacja - "Fullmoon". Organizacja ta nawiązała współpracę z czołowymi organizacjami satanistycznymi funkcjonującymi na świecie, np. "Order of Nine Angel" z Anglii, "Luciferian Light Group" z USA, a także z takimi autorytetami jak Alberto Vorkt. Xantotol zdecydowanie najściślej powiązany był z nowozelandzkim Collegium Satans - "Order of the Left Hand Path". Na mocy porozumienia pomiędzy "Fullmoon" a OLHP na terenie Polski kolportowane były materiały dydaktyczne i literatura przygotowywana przez OLHP. W tamtym czasie było to praktycznie jedyne źródło pragmatycznej wiedzy z zakresu 'Satan Cult' na terenie Polski. "To był taki mój wkład w prostowanie ścieżki lewej ręki na terenie naszego kraju. Taka praca od podstaw mająca na celu zmianę obowiązujących stereotypów w temacie, którego dotyczyła." Pisze Venom w jednym z wywiadów
Taki stan rzeczy utrzymywał się dłuższy czas, jednak kiedy zapotrzebowanie na materiały przekraczały możliwości dystrybucji, zapadła decyzja o poszerzeniu struktury "Fullmoon" o kolejnych członków. Schemat ten sprawdzał się początkowo bez zarzutu, jednak z czasem z uwagi na niekompetencje niektórych członków organizacja wymknęła się spod kontroli, przestała być organizacją hermetyczną i stała się powszechnie dostępną. Z czasem "Fullmoon" stała się forum dla tworzenia i promowania określonych osób kosztem jakości oferowanych przez tą organizację wartości. Z uwagi na powyższe Xantotol odcina się od "Fullmoon", a wkrótce po tym organizacja przeradza się w "Temple of Fullmoon", która z kolei przeradza się w przytułek dla awanturników, karierowiczów i demagogów odgrywając rolę czegoś w rodzaju agencji reklamowej dla "gwiazd" Black Metalu. Los, który z czasem spotkał "Temple of Fullmonn" był do przewidzenia. TOF pochłonął chaos oraz walka o "władzę" wewnątrz organizacji. W okolicach 1994 roku owa Temple of the Fullmoon (Czyli pierwotnie Fullmoon ale już bez filozofii), zrzeszała głównie zarówno nazi metali jak i skinów o poglądach prawicowo - antychrześcijańskich. Wszyscy bardzo nienawidzili Behemotha (uznali że się sprzedał ponieważ odpuścił sobie po tym jak zobaczył co się dzieje) Spłonęło kilka kościołów, jednak Urząd Ochrony Państwa bardzo szybko natrafił na ślad organizacji i po aresztowaniach podczas demonstracji w Szklarskiej Porębie uległa rozwiązaniu. Jeden kościół spalił również muzyk Thunderbolt - Uldor, po czym został aresztowany i zamknięty w więzieniu.
Również i w Polsce, podobnie jak w Norwegii doszło do podziałów na scenie. Muzyk Graveland, Darken, podzielił ją na tych, których uważał za prawdziwych i resztę. W ten sposób powstała przepaść pomiędzy NSBM a resztą black metalu, i podział ten trwa właściwie do dziś...
Garść piosenek z tamtego okresu.
Fullmoon i źli groźni blackmetalowcy (W tle słychać kolabo z Darkenem)
Xantotol (jeden z pierwszych zespołów Black Metalowych no i laska na wokalu) i naprawdę zajebisty zespół.
Graveland mój ich ulubiony album.
Jako że ostatni temat:http://www.sadistic.pl/czarnobyl-przed-awaria-i-dzisiaj-vt192489.htm cieszył się Waszym uznaniem, dzisiaj przedstawiam wam podobną tematykę, ale troszkę w innych klimatach.
Jak się spodoba, to wrzucę więcej w następnym temacie.
Pozdrawiam.
Więcej w komentarzach.
"Projekt Borghild - nazwa kodowa tajnego programu niemieckiego z okresu II wojny światowej którego zadaniem było zaprojektowanie i skonstruowanie gumowej lalki dla żołnierzy.
Ściśle tajny program rozpoczęty w 1941 na życzenie Heinricha Himmlera zaowocował stworzeniem pierwszego typu akcesorium seksualnego w historii. Gumowe lalki miały pomóc w zmniejszeniu liczby chorób wenerycznych szerzących się wśród żołnierzy niemieckich.
Nazwa projektu wywodzi się od imienia Borghildy, pierwszej żony jednego z herosów mitologii nordyckiej - Sigmunda."
Rekonstrukcja fragmentu Borghildy (2007 r.)
Jako "lalka bitewna" miała przede wszystkim zaspokajać seksualne potrzeby niemieckich żołnierzy skutecznie ich przy tym zniechęcając do korzystania z usług prostytutek i ofert licznych burdeli mieszczących się na froncie.
Tajny projekt "Burghild" (zwany później Borghild) ruszył
w 1940 roku. Największym wyzwaniem było stworzenie lalki, która z wyglądu byłaby łudząco podobna do kobiety.
Rudolf Chargeheimer, psycholog biorący udział w projekcie określił to w następujący sposób:
"Wiadomym zastosowaniem lalek jest ulżenie naszym żołnierzom, których zadaniem jest walka, a nie mieszanie się z "obcymi" kobietami. Niestety żaden z mężczyzn nie będzie wolał lalki od kobiety dopóki nie zostaną spełnione warunki techniczne i jakościowe:
1. Sztuczne ciało musi być w dotyku takie samo jak ciało naturalne
2. Ciało lalki musi być giętkie i ruchome tak jak prawdziwe ciało 3. "Organ" lalki musi być idealną kopią jego naturalnego pierwowzoru".
Instytut Higieny SS dopuszczał jedynie wersję "lalki nordyckiej" o śnieżnobiałej cerze z blond prostymi włosami i niebieskimi oczami. Początkowo próbowano całościowych odlewów ciał znanych niemieckich atletyczek szybko jednak okazało się, że najlepszym rozwiązaniem będzie budowa modułowa.
Do budowy szkieletu i korpusu lalki wykorzystano elastolinę oraz rodzaj "ciałopodobnego" polimeru wyprodukowanego na żądanie SS przez firmę IG Farben. Zanim zdecydowano się na "sztuczną twarz rozpustnicy" zespół projektowy myślał o nadaniu jej wyglądu ówczesnej gwiazdy kina Kathe von Nagy.
Duński oficer SS Olen Hannussen nadzorujący prace zespołu pisał w swoim dzienniku: "Lalka ma tylko jeden cel i nigdy nie będzie zastępstwem gospodyni domowej..
Gdy żołnierz uprawia seks z Borghildą nie ma to żadnego związku z miłością, zatem twarz antropomorficznej seks maszyny powinna być, (...) zwyczajna i swawolna."
Zaangażowany w projekt rzeźbiarz, Arthur Rink (uczeń Arno Brekera, ulubionego rzeźbiarza Hitlera) stworzył 10 modeli "swawolnych twarzy" (2), które były uprzednio wykorzystane w testach psychologicznych i uzyskały najwyższą ocenę respondentów.
Jeśli chodzi o fryzurę to zrezygnowano z długich włosów upinanych po bokach na tzw. słuchawki z włosów na rzecz uczesania bardziej w stylu chłopięcym. Chociaż Borghilda była gotowa we wrześniu 1941 roku nie doczekała się nigdy masowej produkcji.
W nie cały rok później z powodu problemów finansowych wstrzymano projekt. Po wojnie odnaleziono zapiski dotyczące projektu oraz części lalki, które posłużyły do późniejszej rekonstrukcji Borghildy.
p.s. Proszę o przesunięcie tematu do działu "dokumentalne". Źle kliknąłem wybór.
Mistrz – polski telewizyjny dramat wojenny z 1966 roku, w reżyserii Jerzego Antczaka. W roli tytułowej wystąpił Janusz Warnecki. To z myślą o nim, napisał ten scenariusz Zdzisław Skowroński. 70-letniego wówczas aktora (1895-1970), zmagającego się z kalectwem, namówił do udziału w filmie reżyser. Dzieło znalazło się na liście stu najlepszych w historii Teatru Telewizji przedstawień teatralnych, wytypowanych w sierpniu 1999 przez Akademię Teatru Telewizji.
Opis fabuły:
Młody aktor (Ignacy Gogolewski) przygotowuje się do roli Makbeta. Reżyser spektaklu (Zbigniew Cybulski) ma do niego pretensje o słynny monolog ze sztyletem. Aktor grając sprawia wrażenie jakby "chciał zabić jakiegoś upiora, którego widzi", co psuje koncepcję reżysera. Aktor jednak obstaje przy swoim, gdyż odczuwa potrzebę uczczenia pamięci tytułowego "Mistrza". Opowiada o nim reżyserowi.
Wikipedia
Jak dla mnie "Mistrz" to jeden z najlepszych polskich filmów. Minimalistyczna scenografia, angażująca fabuła i bardzo dobra rola J. Warneckiego, który na ekranie po prostu jest tytułowym mistrzem.
Chciałbym Wam dziś polecić mało znaną powieść Mario Puzo. Książka została wypuszczona w niewielkim nakładzie w 1967 roku. Dwa lata przed wydaniem "Ojca Chrzestnego". Puzo pisał wówczas pod pseudonimem Cleri.
Mamy tutaj nazistów, mafię, przemoc, motyw zemsty i gęstą jak smoła atmosferę. Nie powinniście być rozczarowani.
Nie ma układania się z Nazistami.
W oryginale na YouTube w 720p - /watch?v=rfo2XeD4RMs
Wiem, wiem, cicho trochę, szkoda, ale macie pokrętło na głośnikach/słuchawkach jakby co.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów