18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (1) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 13:04
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 2:25

#naziści

II wojna oczami Wehrmachtu
Alien_12 • 2013-01-14, 17:07
Teledysk ,,Wehrmachtu" zespołu Sabaton, znaleziony na YT, autorstwa renauda raymaekersa. Jeżeli ktoś nie lubi metalu, niech wyciszy i włączy sobie swój hip-hop/pop/dubstep/chuj wie co i podziwia piękno wojny w kolorze

W oryginale na YouTube w 720p - /watch?v=rfo2XeD4RMs
Wiem, wiem, cicho trochę, szkoda, ale macie pokrętło na głośnikach/słuchawkach jakby co.
Czysta rasa
tds1974 • 2013-01-13, 22:02




Znalezione na jebzdzidy
Najlepszy komentarz (49 piw)
tds1974 • 2013-01-13, 22:08
innyczlowiek napisał/a:

z niemieckiej antify.



Stary, musisz przestać się brandzlować, tracisz wzrok. Tam są wszędzie swastyki...
Czterej pancerni i bug
D................k • 2013-01-03, 11:05
Battle Tanks 2 - prawdopodobnie najbardziej zabugowana gra drugowojenna


Buju buju szwabski chuju
Najlepszy komentarz (35 piw)
sergio909 • 2013-01-03, 13:01
Już wiem jak wygląda World Of Tanks na low detalach
Karotechia
Anyon • 2012-12-12, 10:48
Czym zajmowała się tajna nazistowska organizacja Karotechia?

Najlepszy komentarz (25 piw)
Anyon • 2012-12-12, 11:47
Kolesiowi nie podobać Wolfenstein. Koleś czytać dużo literatura naukowa i stąd koleś wziąć pomysł.
Brygada potworów
Cwieku • 2012-10-29, 14:14
Kolejna ciekawa historia Pana Biszopa, o pewnym niemieckim oddziale, który zasłynął ze swej brutalności podczas II wojny światowej.

Warszawa, Wola, sierpień 1944 roku.
- Kryć się!
Kilkudziesięciu ludzi w brudnych mundurach SS rozbiegło się kryjąc w bramach, podwórzach i za załomami murów. Do masywnych, podwójnych drzwi podbiegło dwóch chłopaków. Przy zawiasach z obu stron założyli ładunki, po czym jeden z nich rozwinął z przenośnego kołowrotka kilka metrów kabla, który pociągnął wzdłuż muru. Schował się za rogiem budynku i przykręcił końce kabli do detonatora. Wyjrzał zza rogu i krzyknąwszy „Uwaga!” przekręcił rączkę.
Wybuch odrzucił drzwi na bruk. Na ulicy zaroiło się od SS-manów. Byli brudni, zarośnięci i cuchnący. Większość z nich zataczała się i czuć było od nich przetrawiony alkohol. Trzeźwy był jedynie dowodzący nimi oficer w czarnym płaszczu – wysoki, chudy mężczyzna o nieprzyjemnej twarzy z zapadniętymi oczami.
Esesmani wpadli do wnętrza budynku. Pokonali kilka schodów i znaleźli się w olbrzymiej sali. W oczy uderzył ich niezwykły widok.
Sala była pełna dzieci w wieku od czterech do dziewięciu lat. Na widok żołnierzy jednocześnie podniosły rączki do góry. Esesmani zawahali się.
Do sali wpadł ich dowódca.
- No co tak stoicie jak barany! Wiecie, co macie robić!

1 lipca 1940 roku powołana została do życia jednostka, której zbrodnie i bestialstwo nie miały sobie równych. Hunowie Attyli, Mongołowie Czyngis Chana, Lisowczycy i Kozacy Budionnego wyglądali przy niej jak grzeczni ministranci. Historia wojskowości nie zna oddziału, który charakteryzowałby się podobną demoralizacją i zezwierzęceniem przedstawiającego jednocześnie bardzo nikłą wartość bojową.
Jej twórcą i dowódcą był Oskar Dirlewanger – najbardziej skrajny i odczłowieczony osobnik w panoptikum hitlerowskich zbrodniarzy. Urodzony 1895 roku w Wurzburgu walczył jako ochotnik podczas I Wojny Światowej, potem tłumił Powstanie Śląskie w szeregach Freikorpsu. Od początku lat 20-tych był członkiem NSDAP, a później dowódcą jednostki SA. W trybie przyspieszonym uzyskał stopień doktora Uniwersytetu Frankfurckiego. Kilkakrotnie karany za malwersacje finansowe, napady z bronią w ręku i gwałt na 13-letniej dziewczynce. W 1937 roku pojechał do Hiszpanii, by walczyć po stronie generała Franco. Po powrocie do Niemiec odnowił znajomość z Gottlobem Bergerem, wówczas wysoko postawionym nazistą. Berger szybko wciagnął starego kumpla w szeregi SS.

SS-Oberfuhrer Oskar Dirlewanger


W 1940 roku Dirlewanger przedstawił Himmlerowi swój pomysł utworzenia specjalnej jednostki SS złożonej z kryminalistów – złodziei, bandytów, gwałcicieli i przede wszystkim kłusowników, których cenił za umiejętności posługiwania się bronią i poruszania w terenie. Himmler przyklasnął tej idei i w lipcu w ramach dywizji SS Totenkopf powstał oddział złożony początkowo z 84 ludzi, głównie kłusowników, którego dowodzenie objął Dirlewanger.
Jednostka nazwana SS Sonderkommando „Dirlewanger” została skierowana do Dystryktu Lubelskiego, gdzie oficjalnie jej zadaniem miał być nadzór nad żydowskimi robotnikami przymusowymi budującymi drogi i fortyfikacje. W rzeczywistości dirlewangerowcy zajęli się mordowaniem Żydów, gwałceniem Żydówek oraz pospolitym rabunkiem. Ich bestialstwo zjeżyło włosy na głowach nawet lokalnym władzom policji i SS. Dowództwo Dystryktu Lubelskiego zażądało natychmiastowego odwołania „tej brygady bydlaków” z ich terenu. Dirlewangerowi zagrożono sądem za „kalanie rasy”, czyli gwałty na Żydówkach. Nic sobie z tego nie robił wiedząc, że ma wsparcie Bergera i świetną reputację u Himmlera.
Po ataku na Związek Radziecki jego oddział, stale uzupełniany kryminalistami i pensjonariuszami zakładów psychiatrycznych rozrósł się do wielkości batalionu i został przesunięty na wschód, na teren dzisiejszej Białorusi w celu zwalczania partyzantki.
Dirlewangerowcy jednak zamiast walką z partyzantami zajęli się tam pacyfikowaniem ludności cywilnej. Scenariusz działania był zawsze ten sam – bandyci otaczają wieś, zganiają wszystkich mieszkańców do największej stodoły, blokują drzwi, puszczają kilka serii z karabinów maszynowych, po czym podkładają ogień. Przedtem jednak co ładniejsze dziewczęta są wyciągane z tłumu i zbiorowo gwałcone. Po wszystkim żołdacy zabijają je strzałem w głowę. Szacuje się, że w ten sposób dirlewangerowcy spalili kilkaset wsi i zamordowali około 150 tysięcy ludzi.
Na wieść o wybuchu powstania w Warszawie Hitler wydał Himmlerowi ustny rozkaz:
„Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy.”
Himmler powtórzył rozkaz Dirlewangerowi, a ten sumiennie zabrał się za jego realizację.
Jego oddział miał już wówczas rozmiar brygady.
Dirlewangerowcy zostali przydzieleni do zgrupowania policyjnego gruppenfuhrera Heinza Reinefartha. W pierwszych dniach sierpnia wkroczyli na teren warszawskiej Woli.
Wola – robotnicza dzielnica stolicy miała dość rzadką zabudowę i poprzecinana była szerokimi arteriami komunikacyjnymi, co czyniło ją trudną do obrony dla powstańców. Bandyci Dirlewangera rozpoczęli metodyczną eksterminację ludności cywilnej.
Stosowano podobną taktykę, co na Białorusi – otaczano kompleks domów, wypędzano z nich mieszkańców i po serii gwałtów i rabunków mordowano ogniem z karabinów maszynowych. Czasem nawet nie zawracano sobie głowy wypędzaniem ludzi na zewnątrz. Po prostu wrzucano do piwnic, gdzie kryli się mieszkańcy wiązki granatów, a cały budynek podpalano miotaczami ognia. Ktokolwiek próbował uciekać był zabijany, a jego ciało wrzucane w ogień. Hekatomba trwała trzy dni. W okresie od 5 do 7 sierpnia zamordowano około 60 tysięcy ludzi.

Bandyci Dirlewangera w Warszawie


Z Woli dirlewangerowcy przeszli do Starego Miasta. W tym czasie do ich oddziału przydzielony został osiemnastoletni saper Mathias Schenk – Belg wcielony siłą do Wehrmachtu. Jego zadaniem było torowanie bandytom drogi przez wysadzanie drzwi i bram budynków. Opowieści Mathiasa jeżą włosy na głowie.
Po wysadzeniu drzwi do jednego z powstańczych szpitali na Starym Mieście oczom bandytów ukazała się ogromna sala zasłana materacami i polowymi łóżkami. Natychmiast wpadli do środka i zaczęli mordować rannych, wśród których znajdowali się także… ranni niemieccy żołnierze. Ci krzyczeli do nich po niemiecku, by nie zabijali Polaków, ale degeneraci działali w morderczym amoku. Zamordowali wszystkich, z Niemcami włącznie. Potem rzucili się na pielęgniarki, zdarli z nich ubrania i zamknęli sie z nimi w osobnym pomieszczeniu. Po chwili rozległy się krzyki gwałconych kobiet. Ich los dopełnił się kilka godzin później.
„…Wieczorem na Adolf Hitler Platz był wrzask jak na walkach bokserskich. Wdrapaliśmy się z kolegą po gruzach, żeby zobaczyć, co się dzieje. Żołnierze wszystkich formacji: Wehrmacht, SS, kozacy od Kamińskiego, chłopcy z Hitlerjugend; gwizdy, nawoływania. Dirlewanger stał ze swoimi ludźmi i się śmiał. Przez plac pędzili pielęgniarki z tego lazaretu, nagie, z rękami na głowie. Po nogach ciekła im krew. Za nimi ciągnęli lekarza z pętlą na szyi. Miał na sobie kawałek szmaty, czerwonej, może od krwi, i kolczastą koronę na głowie. Szli pod szubienicę, na której kołysało się już kilka ciał. Kiedy wieszali jedną z sióstr, Dirlewanger odkopnął jej cegły spod nóg.” (Mathias Schenk, „Mój warszawski szał”)

Pomordowani mieszkańcy Woli


Potwory od Dirlewangera, bezlitosne w stosunku do ludności cywilnej nie miały żadnej wartości bojowej. Kiepsko wyszkoleni, zdemoralizowani i wiecznie zamroczeni wódką, którą dostarczano im w nieograniczonych ilościach szli prosto pod kule powstańców. A ci nie pudłowali.
Powstańcy mieli mało amunicji i czekali na pewny strzał. Około 60% Niemców poległych w Powstaniu zginęło od postrzału w głowę.
Pierwsze starcie dirlewangerowców z powstańcami miało miejsce już na początku sierpnia. Żołnierze pod dowództwem Janusza Brochwicza-Lewińskiego „Gryfa” broniący Pałacu Michlera zobaczyli, jak naprzeciwko nich idzie banda brudnych, zataczających się postaci, które nawet nie próbują się kryć. Podpuścili ich na odległość kilku metrów, po czym wybili co do jednego.
Dirlewangerowcy w odpowiedzi zaczęli używać cywilów jako żywe tarcze.
„…Esesmani wypędzili z okolicznych domów cywilów i obstawiali nimi czołg, kazali siadać na pancerzu. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Pędzili Polkę w długim płaszczu; tuliła małą dziewczynkę. Ludzie ściśnięci na czołgu pomagali jej wejść. Ktoś wziął dziewczynkę. Kiedy oddawał ją matce, czołg ruszył. Mała wysunęła się matce z rąk. Spadła pod gąsienice. Kobieta krzyczała. Jeden z esesmanów skrzywił się i strzelił jej w głowę.” (Mathias Schenk, „Mój warszawski szał”).

Dirlewangerowcy podczas walk w Warszawie


W brygadzie panowała żelazna dyscyplina. Sam Oskar Dirlewanger zazwyczaj jechał na czołgu za nacierającymi szturmowcami i strzelał do tych, którzy się cofali. Miał zwyczaj wieszać w każdy czwartek kilkanaście osób. Wszystko jedno kogo – jeńców, cywilów, nawet własnych podkomendnych, którzy czymkolwiek mu się narazili. Droga na stryczek była u niego bardzo krótka. Część jego bandytów zawisła na szubienicy obok Polaków.
Niemieckie dowództwo pogardzało Dirlewangerem i jego bandytami traktując ich jak mięso armatnie i specjalnie kierując ich na najtrudniejsze odcinki. Straty brygady podczas Powstania sięgnęły 315%. Powstańcy kilkakrotnie starli tych morderców z powierzchni ziemi. Brygada jednak ciągle odradzała się na nowo zasilana transportami kryminalistów (często z wyrokami śmierci) i psychopatów. Wszyscy oni mieli obiecaną amnestię pod warunkiem, że swoimi czynami zasłużą na Krzyż Rycerski II klasy.
W poszukiwaniu nowych kandydatów do brygady potworów sięgnięto nawet do obozów koncentracyjnych, gdzie zsyłano szczególnie niebezpiecznych kryminalistów (pełnili oni w obozach funkcje kapo). Mile widziani byli także przestępcy seksualni – gwałciciele i pedofile.
Zbrodnie dirlewangerowców popełnione na dzieciach podczas Powstania przechodzą wszelkie wyobrażenie.
Podczas walk na Woli w sierpniu bandyci Dirlewangera wpadli do ochronki dla dzieci prawosławnych. Na widok kilkuset sierot z rączkami wzniesionymi do góry zawahali się przez chwilę. Do sali wpadł Dirlewanger i wymachując pistoletem kazał je wszystkie zabić. Nie chcąc marnować amunicji bandyci zaczęli rozbijać dzieciom głowy kolbami karabinów. Strumień krwi popłynął schodami na ulicę, gdzie utworzyła się olbrzymia czerwona kałuża.
Masakrę przeżyły tylko dwie dziewczynki, które mieszkają do dzisiaj w Rosji.
Któregoś dnia w jednej z piwnic Mathias Schenk zauważył małą dziewczynkę, może 10-letnią. Machnął do niej, żeby sie nie bała i podeszła do niego. Kiedy do niego szła daleko za nim huknął strzał. Pocisk rozerwał dziewczynce głowę na kawałki. Mathias usłyszał za sobą śmiech jednego z dirlewangerowców „No czyż to nie był mistrzowski strzał?!”.
Widział także niemowlę w rękach Dirlewangera. Wyrwał je kobiecie stojącej wśród tłumu wypędzonego z podpalanego budynku. Wrzucił je do ognia, po czym zastrzelił matkę.
Osierocone warszawskie dzieci często garnęły się do napotkanych dorosłych. Bez znaczenia, czy byli to powstańcy, czy Niemcy. Maskotką oddziału, do którego przydzielono Mathiasa był okaleczony 10-letni chłopiec bez nogi. Skakał na jednej nodze wokól Niemców, trochę im nawet pomagał. Któregoś dnia zawołało go dwóch dirlewangerowców. Ukradkiem wsunęli mu do torby odbezpieczony granat i kazali skakać w kierunku najbliższego drzewa. Eksplozja rozerwała chłopca na strzępy.

SS-mani Dirlewangera na warszawskiej Woli


Po stłumieniu Powstania Dirlewanger został przyjęty na Wawelu, gdzie gubernator Hans Frank wydał na jego cześć uroczysty obiad. Słowa uznania potworowi przesłał także sam Adolf Hitler.
„Z uzasadnioną dumą może się Pan tytułować rzeczywistym zwycięzcą z Warszawy” – pisał wódz III Rzeszy.
Brygada Dirlewangera została przeniesiona na Słowację, gdzie tłumiła tamtejsze powstanie narodowe. W lutym 1945 roku została przekształcona w 36. Dywizje Grenadierów SS „Dirlewanger”. On sam opuścił jednostkę wskutek odniesionej rany. Nowy dowódca został zlinczowany przez podkomendnych. Wkrótce potem jednostka poszła w rozsypkę.
Oskar Dirlewanger został aresztowany 1 czerwca 1945 roku we francuskiej strefie okupacyjnej. Trafił do aresztu w Althausen. Siedem dni później w celi znaleziono jego zmasakrowane zwłoki. Najprawdopodobniej został zlinczowany przez pilnujących go polskich żołnierzy.
Przez wiele powojennych lat krążyły pogłoski jakoby przeżył wojnę i ukrywał się w Egipcie. Ekshumacja jego grobu ostatecznie je rozwiała.
Do dzisiaj żyje od kilku do kilkunastu bandytów z brygady potworów.
Najlepszy komentarz (32 piw)
BongMan • 2012-10-29, 16:15
Właśnie dlatego mówię, że niemcy to nie ludzie. Nie zmieniło tego ponad 60 lat, nie zmieni tego nawet 1000 lat. Gdyby to ode mnie zależało, to całe 80mln bym puścił kominem.
Oblicza diabłów...
JaE • 2012-10-12, 11:53
...czyli naziści po godzinach.

Powyższe zdjęcie przedstawia ośrodek wypoczynkowy w Kotelnicy. Był to budynek zbudowany rękoma więźniów obozu koncentracyjnego dla personelu obozu Auschwitz-Birkenau. Zarówno te jak i poniższe zdjęcia pochodzą z albumu Karla Höckera- zastępcy komendanta obozu. Zdjęcia przedstawiają nazistowskich zbrodniarzy w czasie wolnym od "wyczerpującej pracy" w obozie Auschwitz-Birkenau.


Wygrzewanie się na słońcu...


Pogawędka.


Pierwszy od lewej Josef Mengele, znany jako Anioł Śmierci. Lekarz znany z bestialskich eksperymentów na więźniach. Odpowiadał również za selekcję "niezdolnych do pracy", czyli ludzi którzy mieli zostać wysłani do komór gazowych. Czasem dla przyjemności operował przywiązanych więźniów na żywca- bez narkozy, bez znieczulenia.


Popijawa po pracy.



"Urocze" SS-manki nie różniły się wiele od swych męskich towarzyszy. Damski personel obozu w Auschwitz-Birkenau szczególnie lubiał związywać nogi rodzącym więźniarkom. Efektów chyba nie trzeba opisywać...

A obóz nadal funkcjonował...
Najlepszy komentarz (34 piw)
Kriski • 2012-10-12, 14:12
Chuj z błędem, bardziej wkurwiające jest nazywanie Niemieckich oprawców nazistami, jakby nie byli to Niemcy, tylko jakaś niewiadomego pochodzenia rasa ludzi.
Wszędzie kurwa słyszy się i czyta że naziści to, naziści tamto.
Dlaczego nie pisze się że to byli Niemcy?
Dlaczego próbuje się ich oczyszczać i wmawiać ludziom że były dwie grupy ludzi?
Z ruskimi tego problemu nie ma, a zabijali Polaków, żydów i innych w ten sam o ile nie nie brutalniejszy sposób.
Znane marki i naziści
snq321 • 2012-10-07, 10:53
Hugo Boss



Znana niemiecka firma produkująca odzież i perfumy z siedzibą w Metzingen, założona w 1923 przez Hugo Ferdinanda Bossa (1885–1948). Firma Hugo Boss była producentem mundurów dla SS, SA, Wehrmachtu i Hitlerjugend. Sam Hugo Boss był członkiem partii nazistowskiej. W 1999 roku, amerykańscy prawnicy złożyli pozew przeciwko firmie w imieniu tych kórzy przeżyli przymusowe roboty w fabryce Hugo.

W 1946 wyrok denazyfikacji, w oparciu o jego wczesne członkostwo w partii, jego wsparcie finansowe SS i mundur dostarczane do hitlerowskich partii jeszcze przed 1933 r., Boss został uznany za zarówno „działacza” jak i „zwolennika i beneficjenta narodowego socjalizmu”. Został pozbawiony prawa do głosowania, zdolności do prowadzenia działalności gospodarczej i ukarany „bardzo wysoką grzywną” w wysokości 100.000 marek. Zmarł w 1948 roku, ale jego biznes przetrwał.

W 1997 roku firma pojawiła się na liście szwajcarskich niewykorzystywanych rachunków bankowych, co wstrząsnęło publikacją artykułów, podkreślających zaangażowanie Hugo Boss w nazizm. W 1999 roku amerykańscy prawnicy złożyli pozwy w New Jersey, w imieniu ocalałych i ich rodzin, i pozwali za wykorzystanie robotników przy pracach przymusowych w czasie wojny.

W grudniu 1999 r. doszło do zawarcia porozumienia między niemieckim rządem oraz grupą amerykańskich prawników (reprezentujących pozwy zbiorowe), organizacjami żydowskimi i rządem Stanów Zjednoczonych, aby ustanowić fundusz opiewający na kwotę 5,1 miliardów dolarów, finansowany w równych częściach przez niemiecki przemysł i rząd niemiecki, mający na celu zrekompensowanie robotnikom przymusowym wykorzystywania ich przez Niemców podczas II wojny światowej. Hugo Boss zgodził się uczestniczyć w tym funduszu, do kwoty, która została oszacowana przez niektóre źródła na ok. „752 000 €”, podczas gdy inni uznali, iż firma „ostatecznie wpłaciła absolutne minimum do funduszu kompensacyjnego”.

Ford



Ford Motor Company – spółka akcyjna z siedzibą w Dearborn, Michigan, USA, założona w Detroit w 1903 r. przez Henry’ego Forda. Po dojściu do władzy Hitlera, obaj zostali przyjaciółmi (Ford miał zwyczaj dawać urodzinowy prezent Hitlerowi – czek na 100 tysięcy marek, a Hitler odznaczył go wysokim orderem III Rzeszy – Orderem Orła Niemieckiego). Łączyła ich wspólna niechęć do Żydów. Jest bardzo prawdopodobne, że Ford finansował NSDAP w latach 20 (działo się to potajemnie – możemy tak wnioskować za sprawą relacji „świadków”).

Siemens



To międzynarodowy koncern z branży energetycznej, elektrotechnicznej i telekomunikacyjnej. Główna siedziba koncernu znajduje się w Monachium i w Berlinie. Siemens AG zajmował istotną rolę w nazistowskim systemie państwowych monopoli stworzonych na potrzeby gospodarki wojennej Niemiec. W czasie II wojny światowej większość produkcji koncernu była kierowana na potrzeby armii.

Siemens AG uczestniczył m.in. w produkcji pocisków V-1 i V-2. W 1941 kapitał akcyjny wzrósł do 400 mln reichsmarek, a sam koncern zaczął uczestniczyć w grabieży substancji przemysłowej krajów okupowanych (w tym Polski i ZSRR).

Wykorzystywał także pracę wywiezionych do Niemiec robotników przymusowych, jeńców wojennych oraz więźniów obozów koncentracyjnych – m.in. pracowali oni w zakładach urządzeń silnoprądowych Siemens-Schuckertwerke GmbH, które znajdowały się w pobliżu obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau oraz w zakładach Siemens & Halske AG zlokalizowanych przy obozie koncentracyjnym Groß-Rosen.

Siemens opracował także projekty krematoriów w obozie Auschwitz-Birkenau (same krematoria wybudowała firma Hoch und Tiefbau AG z Katowic) oraz zamontował w nich urządzenia gazowe.

Bayer



Bayer AG – niemieckie przedsiębiorstwo chemiczne i farmaceutyczne założone w 1863 przez Friedricha Bayera i Johanna Friedricha Weskotta. Od 1957 produkty światowego koncernu są obecne na polskim rynku. W 1991 roku powstało w Polsce samodzielne przedstawicielstwo pod nazwą „Bayer AG, Oddział w Polsce”, przekształcone następnie w przedsiębiorstwo „Bayer Spółka z o.o.”, które rozpoczęło działalność w 1994 roku.

W chwili utworzenia przedsiębiorstwo nosiło nazwę Friedr. Bayer et comp. i produkowało barwniki, w 1881 zostało zarejestrowane jako Farbenfabriken vormals Friedr. Bayer & Co. W 1912 Carl Duisberg został dyrektorem generalnym przedsiębiorstwa i rozpoczął proces jego ekspansji rynkowej, której uwieńczeniem było powstanie w 1925 koncernu chemicznego pod nazwą IG Farben – w czasie II wojny światowej właśnie w nim wytwarzano gaz Cyklon B używany w komorach gazowych. W Auschwitz testowano lekarstwa i preparaty na zlecenie IG Farbenindustrie (m. in. Bayer), polegające na badaniach nad chorobami zakaźnymi obejmujące m.in. zarażanie więźniów prowadzące bezpośrednio do ich wysokiej śmiertelności; procederem tym zajmowali się lekarze SS Friedrich Entress, Helmut Vetter i Eduard Wirths.

IBM



IBM (ang. International Business Machines Corporation; potocznie zwany Big Blue, NYSE: IBM) – jeden z najstarszych koncernów informatycznych. Obecnie firma oferuje rozwiązania w oparciu o usługi doradcze i informatyczne oraz oprogramowanie i sprzęt.

Sprzęt dostarczany był nazistom przez niemiecką filię firmy IBM, znaną jako Dehomag. Wśród towarów dostarczanych przez niemiecki oddział IBM, znajdowały się maszyny liczące i karty perforowane, które były wykorzystane przez Niemców podczas przygotowań do ataku na Polskę. Maszyny sortujące zainstalowane były we wszystkich obozach koncentracyjnych. Umożliwiały kontrolę transportów kolejowych i ogólnie ułatwiały prowadzenie operacji odszukania, przemieszczenia i wymordowania milionów ludzi w całej okupowanej Europie.

Edwin Black, autor książki IBM i Holocaust, który kilka lat poświęcił na badania działalności firmy Dehomag, stwierdził, że Holocaust dokonałby się z firmą IBM albo bez niej, ale Holocaust, jaki znamy, zagłada ludzi na wielką skalę, to Holocaust technologii IBM. To ona umożliwiła nazistom osiągnięcie wielkiego wymiaru, szybkości i skuteczności… Nie ulega wątpliwości, że do maja 1939 r. zarejestrowano, zbadano, ponumerowano i odpowiednio zaklasyfikowano niemal każdego praktykującego Żyda.

9 lutego 2001 ofiary hitleryzmu zaskarżyły firmę IBM w nowojorskim sądzie. Pozew stawiał firmie zarzuty świadomego dostarczania III Rzeszy technologii, która ułatwiała prześladowania i ludobójstwo, oraz kierowania niemiecką filią firmy. Jedna z maszyn sortujących Holleritha – patent korporacji IBM – jest obecnie eksponowana w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie.

BMW



Pochodzący z Bawarii koncern motoryzacyjny znajduje się dziś w czołówce producentów luksusowych samochodów. W czasie II wojny światowej, BMW zajmowało się produkcją silników dla Luftwaffe, a także wyposażonych w doczepiany kosz motocykli. Do 1940 r. BMW zajmowało się także produkcją wojskowych samochodów.

Przez długi czas, aby podołać zapotrzebowaniu nazistów na sprzęt, bawarskie zakłady zatrudniały także m.in. więźniów z obozów koncentracyjnych oraz pracowników przymusowych.

Źródło: wykop.pl/ramka/1285053/znane-marki-i-nazisci
Najlepszy komentarz (30 piw)
p................2 • 2012-10-07, 11:14
A co jeszcze trudniejsze do uwierzenia BMW... produkowało silniki, samochody i motocykle!
Druga wojna światowa na kolorowych zdjęciach. Niby nic, ale z kolorem okazuje się nagle, że działo się to wszystko kurewsko niedawno.

Wojna przegrana, führer nie żyje, Trzecią Rzeszę szlag trafił, a stolica zdobyta. Trzeba jakoś urządzić się w nowej rzeczywistości! Szybko się okazało, że naziści doskonale odnajdują się w ponazistowskich warunkach…
Niemieccy naziści z końcem wojny wcale nie rozpłynęli się w powietrzu. Żyli dalej, czasem na niższym poziomie, czasem nawet wygodniej i wystawniej niż dotąd. Ci, którym się trochę poszczęściło lub byli bardziej obrotni, otrzymywali ciepłe posadki urzędników państwowych. Inni szukali sobie nowych zajęć, a jeszcze kolejni zwyczajnie zaszywali się gdzieś poza granicami ojczyzny ciemiężonej przez zwycięzców.
Tymczasem w ponazistowskich Niemczech wyrastało kolejne pokolenie, którego przedstawiciele nie zdawali sobie nieraz sprawy, że tatuś czy ulubiony wujek służyli w gestapo lub dokonywali zbrodni na ludności cywilnej. Większość wolała nie dociekać prawdy. Niektórzy stawiali jednak niewygodne pytania – chociażby o to, jak owym krewnym udało się uniknąć odpowiedzialności. Szybko dowiadywali się, jak w praktyce wyglądała po wojnie procedura denazyfikacji. Przyjrzymy się temu od podszewki okiem Jensa-Jürgena Ventzkiego, syna hitlerowskiego nadburmistrza Łodzi. Chcąc zmierzyć się z nazistowską przeszłością swojego ojca Wernera, zebrał on całkiem interesujący materiał. Teoretycznie to jednostkowy przypadek. W praktyce odzwierciedla on perypetie wielu nazistów. A wszystko zaczęło się w roku 1946…
Po kilkunastu miesiącach internowania były nadburmistrz Łodzi (nazistowskiego Litzmannstadt) opuścił obóz. Pomimo współodpowiedzialności między innymi za deportacje Polaków z podległego mu miasta oraz likwidację tamtejszego getta i wywiezienie jego mieszkańców do obozu w Kulmhof, gdzie zostali zgładzeni, zbrodniarz szybko dostał szansę wykpienia się od jakiejkolwiek kary.

Jak właściwie wyglądała ta denazyfikacja?
W brytyjskiej strefie okupacyjnej, gdzie mieszkała rodzina Ventzkich, proces denazyfikacji popleczników Hitlera przebiegał bardzo sprawnie i… pobieżnie. Nazistów podzielono na pięć kategorii:
główni winni (Hauptschuldige)
obciążeni (Belastete)
obciążeni w mniejszym stopniu (Minderbelastete)
współpodążający (Mitläufer)
uwolnieni od zarzutów (Entlastete)


Dumny nazista został poniżony zakwalifikowaniem do pośleniej kategorii. Paskudna potwarz!

Do pierwszych dwóch kategorii zaliczano tylko zbrodniarzy wojennych oraz członków organizacji zbrodniczych określonych przez Trybunał Norymberski. Reszta nazistów kwalifikowana była do pozostałych trzech grup. Ogólnie rzecz biorąc denazyfikacja nie przedstawiała się jakoś imponująco. Jak podaje Jens-Jürgen Ventzki w książce „Cień ojca”, przykładowo w Szlezwiku-Holsztynie w 1948 jedynie 0,5 procenta poddanych jej osób zakwalifikowanych zostało do kategorii „winni„, a pozostałe 99,5 wrzucono do worka z dwoma najniższymi kategoriami. Ponadto wielu dawnych funkcjonariuszy Trzeciej Rzeszy musiało się wręcz dopraszać o poddanie ich procedurze, przy czym Brytyjczycy niespecjalnie kwapili się do sprawdzania faktów i dociekania faktycznego stanu rzeczy!

Wierny nazista tylko „poplecznikiem”? Wstyd i hańba!
Zakochany w ideologii narodowego socjalizmu, sercem SS-mann, urzędem nadburmistrz, Werner Ventzki również został poddany procedurze denazyfikacyjnej. On, wierny nazista, który gościł u Hitlera, porywał tłum swoimi przemowami, patronował młodzieży z Hitlerjugend, a syna chrzcił według obrzędu SS, uznany został tylko za marnego poplecznika! Cóż za potwarz! Jak twierdzi jego syn, Ventzki oburzał się na to jeszcze dwa lata przed śmiercią (pożegnał się z tym światem w roku 2004). Żona Wernera wspominała natomiast, że jej męża uratowały zeznania pewnego Żyda z Hamburga, który w jego obronie wystąpił przed niemiecką komisją denazyfikacyjną.
Poddany procedurze i praktycznie oczyszczony z zarzutów, Ventzki mógł się zająć „pożyteczną” działalnością. Razem z żoną zaangażowali się w Blok Wszechniemiecki, czyli Blok Wypędzonych ze Stron Ojczystych i Pozbawionych Praw. Cóż, ci którzy odbierali domy Żydom i Polakom, dorabiali się na krzywdzie drugiego człowieka, pod nosem mieli getto i pomagali w prześladowaniu jego mieszkańców, teraz zaczęli się domagać zwrotu utraconych przywilejów!


Frau Ventzki również kochała Hitlera, a poza przymusową ewakuacją z Łodzi nie spotkały jej po wojnie żadne większe przykrości. Dożyła swoich dni u boku męża, ze swastyką wyrytą w sercu.

Zdenazyfikowany Ventzki już w 1958 roku został na wniosek ministra pracy, spraw społecznych i wypędzonych powołany na stanowisko zastępcy kierownika wydziału ds. Wypędzonych rządu kraju Szlezwik-Holsztyn, urzędujący w Kilonii. Jak pisze jego syn, spotkał tam wielu znajomych urzędników nazistowskich z dawnego Kraju Warty i z Poznania. Odnowił przyjaźnie z Litzmannstadt, z czasów przynależności do NSDAP i SS.

Rozgrzebywanie przeszłości…
Spokojne życie dawnego kacyka Łodzi zaburzyły dopiero berlińskie gazety. W 1960 roku do Ventzkiego zaczęły docierać informacje o tym, że ktoś grzebie w jego nazistowskiej przeszłości i wyciąga ją na światło dzienne. Przynależność do NSDAP i popieranie hitleryzmu połączył z zajmowaniem przezeń publicznego stanowiska chociażby związany z SPD zachodnioberliński dziennik „Telegraf”.
Dziennikarze wprost pisali o nazizmie Ventzkiego i o jego powiązaniach z łódzkim gettem. Niesmaczne wydawało im się zajmowanie przez niego wysokiego stołka w Federalnym Ministerstwie ds. Wypędzonych. Zwierzchnicy szybko zatuszowali sprawę, przesuwając dawnego nadburmistrza na inne stanowisko w innym mieście. Nikomu natomiast nie przyszło do głowy, żeby go po prostu zwolnić!
W latach sześćdziesiątych jeszcze kilkukrotnie „niepokojono” Ventzkiego w związku z jego przeszłością i karierą w Trzeciej Rzeszy. Zawsze jako świadka, choć jego nazwisko pojawiło się w księdze zbrodniarzy hitlerowskich. W 1969 roku znowu ukazały się niepochlebne artykuły na jego temat. Kontrowersje wzbudziło między innymi jego stwierdzenie, że jako nadburmistrz Litzmannstadt nie miał pojęcia o mordowaniu Żydów z tamtejszego getta i myślał, że chorych i słabych wywożonych z miasta transportują do sanatorium. Pewien pochodzący z Górnego Śląska pisarz następująco skomentował stanowisko przesłuchiwanego:
Taką cyniczną bezczelność może głosić pod przysięgą morderca Żydów! Nic mu za to nie grozi. Po przesłuchaniu wraca do swojego biura i w najlepsze pracuje jako dyrektor.
I rzeczywiście, o żadnej karze nie mogło być mowy. Ventzki spokojnie dożył emerytury, co miesiąc odbierał pokaźne wynagrodzenie od władz demokratycznych Niemiec, a na starość popijał herbatkę z kolegami z SS i NSDAP, wspominając dawne, dobre czasy.
Podobnych do niego delikwentów były setki, a może i tysiące…

źródło:ciekawostkihistoryczne.pl
Wolfenstein 3D w prawdziwym życiu
P................n • 2012-03-30, 17:55
Strzelanie do nazistów zawsze na czasie



A tutaj oryginał z 1992: