Mała opowieść apropo ostatnich wydarzeń....
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 17:58
📌
Wojna domowa w Syrii 2024
- ostatnia aktualizacja:
2024-12-16, 1:00
📌
Konflikt izraelsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 17:47
#opowieść
Witaj użytkowniku sadistic.pl,
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
>bądź mną
>cziluj sobie w sklepie
>podbija samiczka
>9/10 ruda grażyna
>zamoczyłbym
>staje obok, ewidentnie mnie obczaja
>długo się nie zastanawia dziewczyna
>lecimy do niej
>szybka akcja, prowadzi mnie do łazienki
>wpycha pod prysznic i zaczyna rozbierać
>wskakuje do mnie i odkręca gorącą wodę
>chrystusie nazarejski co się dzieje
>ściska mnie mocno
>szybkie ruchy góra dół jeśli wiecie o czym mowa
>nadciąga przesyłka
>Poleciało na całe włosy
>Zaczyna wcierać mocno
>co kto lubi
>po czym spłukuje, odstawia mnie na półkę i odchodzi.
>To uczucie, gdy jesteś tylko szamponem...
>cziluj sobie w sklepie
>podbija samiczka
>9/10 ruda grażyna
>zamoczyłbym
>staje obok, ewidentnie mnie obczaja
>długo się nie zastanawia dziewczyna
>lecimy do niej
>szybka akcja, prowadzi mnie do łazienki
>wpycha pod prysznic i zaczyna rozbierać
>wskakuje do mnie i odkręca gorącą wodę
>chrystusie nazarejski co się dzieje
>ściska mnie mocno
>szybkie ruchy góra dół jeśli wiecie o czym mowa
>nadciąga przesyłka
>Poleciało na całe włosy
>Zaczyna wcierać mocno
>co kto lubi
>po czym spłukuje, odstawia mnie na półkę i odchodzi.
>To uczucie, gdy jesteś tylko szamponem...
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (79 piw)
Tafariel
• 2015-10-15, 20:32
>bądź tobą
>przeproś
>nie wrzucaj gówna
>przeproś
>nie wrzucaj gówna
Opowiem wam o swoim współlokatorze z czasów studiów. Mówiłem na niego RJ. Kiedy się wprowadziłem do pokoju w akademiku, on już tam był. Zajmował bardzo mało miejsca. Ogólnie był z niego spokojny i cichy chłopak, pewnie ze wsi. Nawet nie wiem skąd był, jakoś za dużo ze sobą nie gadaliśmy. Ciągle siedziałem na uczelni, a wieczorami na balety. Czasami jak oglądałem film, to się do mnie przysiadał (nie miał komputera, widocznie był bardzo biedny bo filmu mu się kuwasko podobały). Mniejsza z tym. Ogólnie miał on jedną, wykurwistą zaletę. Znacie to uczucie, kiedy już prawie zasnęliście, a tu nagle przez uchylone okno, nawet na jebane pół milimetra, wlatuje komar czy inne gówno, i zaczyna wydawać z siebie najbardziej wkurwiające dźwięki, jakie możecie sobie wyobrazić? Ja nie. RJ był w tym wyk urwisty. Coś wleciało, chwilę polatało, i nagle pac. Skurwysyn nawet światła nie zapalał. Czekał, nasłuchiwał i jeb. Aż żałuję że mu flaszki za to nie postawiłem…
Do setna- pewnego dnia, z samego rana, zwyczajnie sobie srałem. Siedziałem na kiblu i czytałem skład kostki toaletowej z biedry, gdy nagle ten pojeb wszedł do środka (nie zamykałem się, bo po chuj?). RJ wlazł jak do siebie (hehe), stanął i patrzył się na mnie bez słowa. Nie wiem, nie mam pojęcia, co mi chodziło po głowie, ale wstałem, jebnąłem go z buta, poczym zacząłem na niego zwyczajnie szczać. Nie wiem po chuj. Widocznie jeszcze trzymały mnie dopalacze, czy inne gówno, które brałem dzień wcześniej. Kiedy mniej więcej ogarnąłem co się dzieje dookoła, stałem w oszczanym kiblu, z pośladami ujebanymi gównem, a RJ leżał przede mną. Martwy. Kurwa, szkoda chłopa. No ale w końcu to tylko pająk.
:V
Do setna- pewnego dnia, z samego rana, zwyczajnie sobie srałem. Siedziałem na kiblu i czytałem skład kostki toaletowej z biedry, gdy nagle ten pojeb wszedł do środka (nie zamykałem się, bo po chuj?). RJ wlazł jak do siebie (hehe), stanął i patrzył się na mnie bez słowa. Nie wiem, nie mam pojęcia, co mi chodziło po głowie, ale wstałem, jebnąłem go z buta, poczym zacząłem na niego zwyczajnie szczać. Nie wiem po chuj. Widocznie jeszcze trzymały mnie dopalacze, czy inne gówno, które brałem dzień wcześniej. Kiedy mniej więcej ogarnąłem co się dzieje dookoła, stałem w oszczanym kiblu, z pośladami ujebanymi gównem, a RJ leżał przede mną. Martwy. Kurwa, szkoda chłopa. No ale w końcu to tylko pająk.
:V
Najlepszy komentarz (69 piw)
wku11
• 2015-08-26, 23:37
dawid2845 napisał/a:
"wszystko jest ok.tylko pisze się "do sedna"a nie "do setna"
Chuj, przynajmniej wiadomo że sam napisałem :V
film przedstawia rozmowę z żołnierzem Donbasu
.
.
nie jestem ruskim trolem
.
.
nie jestem ruskim trolem
Najlepszy komentarz (45 piw)
R................o
• 2015-06-17, 18:37
ruska propaganda...a ten kto to wrzucił to ruski troll...
On już wiedział, że to ta jedyna. Rzucił krótkie spojrzenie, po czym silnym pewnym ruchem przyparł ją do ściany delikatnie podduszając prawym przedramieniem. Mogła poczuć każdy jego napięty mięsień. Wpierw próbowała się wyrwać, lecz już po chwili zrozumiała bezcelowość swojego oporu. W tym momencie nic innego nie miało już znaczenia. Jakby świat dookoła nie istniał. Zostali tylko oni. Sami. Wpatrzeni w siebie. Jeszcze nigdy nie czuła niczego podobnego. Serce waliło jej jak opętane. Chciała wykrzyczeć wszystkie emocje, ale nie mogła. Jego głębokie spojrzenie i delikatny niewinny uśmiech odbierały jej resztę tchu. Wtedy poczuła ukłucie w tors, niczym ukąszenie osy. Nie czuła bólu, a jedynie delikatny skurcz przeszywający jej ciało. Pojawiło się między nimi uczucie znacznie silniejsze od miłości. On patrząc na jej twarz zobaczył to, czego jeszcze nikt inny w niej nie widział. Rozkoszując się tą chwilą intymnej namiętności powoli ciągnął nóż coraz wyżej. Krew wypływała coraz szybciej, zalewając jej uda. Jednak on stale patrzył jej głęboko w oczy, tak głęboko, że mógł wyczytać z nich każdą jej myśl, każde najskrytsze pragnienie. Nagle czas jakby zatrzymał się w miejscu. W tym momencie zniknęło już dla niej wszystko poza nim. Został tym jednym jedynym, któremu oddała wszystko. Oddała mu siebie. Powoli osunęła się po ścianie, po czym zamknęła oczy zatapiając się w mroku wiecznej ekstazy...
z cyklu "Z pamiętnika psychopaty" ( czyli mnie )
jak się spodoba, będzie więcej
Drodzy Sadole!
W związku z dość pozytywnym odzewem z jakim spotkał się mój poprzedni temat i prośbami o kontynuację- przesyłam dziś kolejną historię. Tym razem jest to historia własna, którą osobiście bardzo przeżyłem, a trauma z nią związana trwa po dziś dzień. W związku z faktem, iż cudze nieszczęście cieszy najbardziej, specjalnie dla Was oto i ona:
(ze specjalną dedykacją dla kolegi Skurwodaktyla)
Zdarzyło się to kilka lat temu. Owej pamiętnej soboty przebywałem pod swoim adresem zameldowania, nie podejrzewając nawet, że dzień ten odmieni moje życie. Dzwoni telefon. Halo? Cześć! Tak, tak, mam czas, tak, a kto jest?, Tak, daj mi dwa kwadranse, to do zobaczenia. Po chwili byłem już w samochodzie. W godzinach popołudniowego szczytu w rytmie zmieniających się świateł zbliżałem się do osiedla mrówkowców, które swoje czasy świetności przezywało zapewne za późnego Gomółki/ wczesnego Gierka. Moja gospodyni (przyszły oprawca) była puszystą kobietą vel przy kości (gwoli ścisłości bardzo grubej kości, damą o iście rubensowskich kształtach). Łączyły nas więzy przyjaźni. Była ona osobą niesamowicie otwartą i miłą, co zapewne jak i u wielu innych przedstawicieli gatunku kurwa grubasus zapewne ma stanowić kompensację dla odpychającej aparycji i stanowi element przystosowawczy, pomagający w przetrwaniu. Jedyną wadą była, była jej chuć jaką odczuwała względem mojej skromnej osoby. Do tego czasu zawsze udawało mi się trzymać jej niepohamowane żądze na wodzy, dzięki temu iż nigdy dopuszczałem do sytuacji, abyśmy w pewnych okolicznościach pozostawali sami… Zapewne jak się już słusznie domyślacie, było tak aż do tego dnia…
Zapadam się w fotelu w blokowej namiastce salonu. Przy stole znajdują się dwa fotele i dwie pufy. Siedzimy we trójkę: ja, ONA i nasz wspólny znajomy. Na stole wódka, kieliszki, jakieś chrupki. Atmosfera z racji sporych kieliszków szybo staje się wesoła i swobodna. Po jakiejś godzinie, czy dwóch znajomy dostaje telefon i ani się obejrzałem, a już go nie ma. Do dzisiaj nie wiem, czy wypadał mu jakaś pilna sprawa, czy wydarzenie to nie stanowiło elementu realizowanego z premedytacją- podstępnego, przewrotnego i podłego w swej prymitywnej prostocie planu. Tak czy owak w wyniku przypadku/ uprzednio poczynionych knowań znaleźliśmy się sami we dwoje w obskurnym podnajmowanym studenckim M2.
Szczęk skobla w przekręcanym zamku i po chwili już kuca ONA przymnie, a jej paluchu tłuste paluchy przypominające serdelki w zgrzewce parówek z Biedronki jęły wodzić po moim udzie w te i z powrotem. W mojej głowie mętlik, zapala się lampka ostrzegawcza. Adrenalina częściowo przywraca przytępioną alkoholem ostrość umysłu.
- Słuchaj Marta, przynieś proszę tę colę co przywiozłem. Kończy się nam zapitka, a po drugie zaraz w tej zamrażarce zmrozi się ona na kość.
W 30 s później na stole na zimnych ściankach butelki z colą przekroczony już zostaje punkt rosy i zaczyna wykraplać się woda. Tymczasem mój mózg pracuje na pełnych obrotach, gdyż ONA niczym niezrażona powróciła do uprzednio przyjętej pozycji i ku mojej zgrozie kontynuuje swój niecny proceder.
- Słuchaj, choć się napijemy jeszcze
- Ty sobie pij
Usłyszałem w odpowiedzi. Zaczynam wpadać w panikę, w pewnym momencie w przerażonym umyśle niczym światełko tunelu/ pierwszy promień wschodzącego słońca po długiej nocy polarnej pojawia się myśl genialna w swojej prostocie… Eureka kurrrrwa mać! Nie ma przecież kobiet brzydkich, czasem jest po prostu za mało wina! Przez analogię swój pyszny koncept rozciągam również na wódkę i zaczynam.
Nalewam po brzegi pierwszy kieliszek …jeb! Kurwa najebię się tak, że się porzygam!
Nalewam po brzegi drugi kieliszek …jeb! Trochę gorzej się przyjął. Kurwa! Będę tak pijany, że nie będę w stanie, albo nic nie zapamiętam ew. padnę w trupa!
Nalewam trzeci kieliszek …jeb! Wódka pali przełyk, odczuwam silne torsje, ale udaje się uniknąć zwrócenia (a może powinienem był to zrobić)? Kurwa! Będę tak pi….
Nie jest mi dane dokończyć myśli… ONA rozbraja moje dresowe spodnie i bierze go w usta. Zajmuje się nim całkiem fachowo. Po jakimś czasie nadchodzi Armagedon. Ozwała się do mnie tymi słowami:
-Chciała bym zobaczyć, czy rzeczywiście tak dobrze liżesz cipę jak mówiłeś…
Wstawka teoretyczna:
Były to czas, gdzie prowadziłem życie birbanta, a sposób w jaki traktowałem kobiety był mocno przedmiotowy. Z racji charakteru znajomości/ zażyłości jaka nas łączyła często opowiadałem jej rożne mniejsze/ większe podboje jakie zwykłem czynić. Więc pewne fakty, były jej znane inna sprawa, że skromność znajdowała się na końcu listy reprezentowanych przeze mnie cnót.
Ciąg dalszy historii:
Pomyślałem sobie, ze z tą minetą to jest w sumie jak z gównem na talerzu. Czy wezmę je na palec i popróbuję, czy nagarnę całą dłonią jednako będę miał gówno w gębie. Stwierdziłem, że się przyłożę do roboty gdyż:
- być może zaspokoję owym sposobem smoka,
- jeśli się nie przyłożę, polecę sobie po opinii (kiedy „opinia” była dla mnie to było ważna, dziś dbałość o jej podtrzymanie stanowiła przesłankę dla wykonania po latach szaleństw badań na HIV, ale to osobna historia)
Mastodont się rozbiera, cielsko rozlewa się jak pierdolony wieloryb wyrzucony przez sztorm na palże, stanowi element majestatyczny jednocześnie jego ogrom jest przerażający. Nigdy wcześniej ani później nie widziałem czegoś takiego. Nogi jak słupy telegraficzne, jak kurwa dwa balerony, cyce jak krowie wymiona, brakuje tych sześciu pierdolników tylko, ale suty wieeelkie jak spodki od filiżanki herbaty rozjebane na pół cyca godnie je zastępują, pod nimi monstrualnych rozmiarów brzuch/ śmietnik. Wzgórek łonowy (u normalnych dziewczyn) tu przypomina worek cementu. Pełno cellulitu. Skóra w niektórych miejscach przedramion i okolicach bikini inkrustowana/ intarsjowana jakimiś potówkami/ innym syfem, czy huj wie czym.
Zamykam oczy, niestety nie wyłącza to nosa tak ważnego przy tej robocie. Psiocha ukryta w zwałach sadła niczym żołnierz w transzei z czasów I WŚ wydziela intensywny odór dobrze zakonstytuowanego potu. Każdy ruch ociekającej oliwą lokomotywy parowej wymaga zapewne sporego wysiłku i to czuć.
Staram się wyłączyć i nie myśleć o tym CO i KOMU robię. ONA jęczy jak rasowa dziwka, co uniemożliwia mi wyłączenie się. Dwa razy prawie zwracam. W końcu czuję jak dno rowu, w którym mam twarz zaczyna delikatnie pulsować w swojej dolnej części, piekielne jęki zmieniają swoją wysokość. Doszła!
Padam zrezygnowany. ONA nie odpuszcza, nadal z wielkim wyczuciem dla moje nastroju zwraca się do mnie w sposób doprawdy niezwykle romantyczny:
- chce mi się jebać!
Próbuję się wykręcić, w końcu poddaje się jej woli. Przygniata mnie swoim cielskiem, zaczyna wykonywać wahadłowe ruchy mokrym podwoziem po mojej strefie intymne. Sięga pod siebie bierze go łapę i zatyka prosto w pizdę.
Skacze po mnie sapiąc jak wspomniany parowóz ruszając ze stacji z 50cioma wagonami, w przerwach znowu jęcząc jak rasowa bladź. Znowu nie mogę się wyłączyć, spoglądam na to jak skacze po mnie jak tusza wieprzowa poprzecinana siecią niezliczonych rozstępów i odczuwam do niej autentyczną nienawiść. W głowie pojawia się myśl:
- Ty kurwa kurwo! Świnio zajebana, zamiast jęczeć kurwa powinnaś kwiczeć i chrząkać z każdym ruchem jak tłusta świnia, którą kopiesz w dupę z całej siły przechodząc Stomilowskim gumo-filcem:
Hrrr Hrrr Kwii Kłiiiiiii Hrrrr!!!
Staram się jak najszybciej zlać, co po pijaku o ile staje nie jest wcale takie łatwe. Kończę. Idę Spać.
Epilog:
Rano po przepiciu człowiek nigdy nie lubi spoglądać w lustro. Wyobraźcie sobie co przeżyłem ja? Budzę się i widzę obok siebie lochę jeszcze brzydszą niż dzień wcześniej. Widok mnie poraża. Zamykam oczy, przecieram twarz, trzymając się resztek nadziei, że to może tylko zły sen…. Okazuje się ona jak zwykle- matką głupich. Czuje do siebie obrzydzenie. Rano po imprezie, gdy masz jeszcze smak trawiącego się alkoholu w ustach spożytego poprzedniej nocy czujesz do niego awersje. Przełamuję wstręt, piję. Upijam się. Potwór nadal śpi. Wychodzę.
Wsiadam do auta po stronie pasażera, wrzucam luz, przekręcam kluczyk, uchylam okno. Kładę fotel, odkręcam ogrzewanie na ful, nawiew na jedynkę zasypiam. Przespałem kilka godzin, budząc się prawie tak samo pijany. Jadę do domu. Policja zapewne zarejestrowałaby rekordowy wynik, gdybym został zatrzymany w drodze do domu….
Suplement:
Nie utrzymuję z nią od tego czasu żadnego kontaktu. Powiecie, że jestem pizda, że nie odmówiłem, że tak naprawdę to chciałem i że nawet grubej nie przepuszczę. Nieprawda- zwyczajnie starałem się jej wiele razy dać do zrozumienia na różne sposoby, że nie jestem zainteresowany. Nie skutkowało. Nie jest możliwe, aby komuś aż tak brakowało wyczucia taktu. Jedynym sposobem uniknięcia w/w wydarzeń byłoby chyba powiedzenie: „Pierdol się grubasie zajebany, brzydzisz mnie.” I opuszczenie lokalu. Wtedy nie miałem na tyle śmiałości/ braku empatii, aby tak zrobić. Nie wiem co sobie myślałem. Żałuję tego do dziś. Więcej już takiego błędu nie popełniłem.
Traumę mam do dziś. Po czasie nie pamiętam już czasem nazwisk, imion, przeróżnych dziewczyn, tego która miała triballa nad dupą, misia na cycku, czy gekona nad pizdą. Ale TĄ KURWĘ, gdybym miał talent Rubensa namalowałbym i dziś w każdym detalu. Od tego czasu NIENAWIDZĘ WSZYSKICH GRUBASÓW. A w swoich wypowiedziach słowo gruba zawsze łączę ze słowem/określeniem kurwa.
Postscriptum:
Panie ekspercie 4hitch a propos poprzedniego tematu: gwoli ścisłości jeżeli czepiamy się szczegółów są tam mięśnie Kegla (nie Kęgla) i z tego „ę” się nie wytłumaczysz literówką, bo nie ma w tym słowie przy „e” żadnych znaków, które wymagały by użycia klawisza /alt/, co mogłoby tłumaczyć pomyłkę.
W związku z dość pozytywnym odzewem z jakim spotkał się mój poprzedni temat i prośbami o kontynuację- przesyłam dziś kolejną historię. Tym razem jest to historia własna, którą osobiście bardzo przeżyłem, a trauma z nią związana trwa po dziś dzień. W związku z faktem, iż cudze nieszczęście cieszy najbardziej, specjalnie dla Was oto i ona:
(ze specjalną dedykacją dla kolegi Skurwodaktyla)
Zdarzyło się to kilka lat temu. Owej pamiętnej soboty przebywałem pod swoim adresem zameldowania, nie podejrzewając nawet, że dzień ten odmieni moje życie. Dzwoni telefon. Halo? Cześć! Tak, tak, mam czas, tak, a kto jest?, Tak, daj mi dwa kwadranse, to do zobaczenia. Po chwili byłem już w samochodzie. W godzinach popołudniowego szczytu w rytmie zmieniających się świateł zbliżałem się do osiedla mrówkowców, które swoje czasy świetności przezywało zapewne za późnego Gomółki/ wczesnego Gierka. Moja gospodyni (przyszły oprawca) była puszystą kobietą vel przy kości (gwoli ścisłości bardzo grubej kości, damą o iście rubensowskich kształtach). Łączyły nas więzy przyjaźni. Była ona osobą niesamowicie otwartą i miłą, co zapewne jak i u wielu innych przedstawicieli gatunku kurwa grubasus zapewne ma stanowić kompensację dla odpychającej aparycji i stanowi element przystosowawczy, pomagający w przetrwaniu. Jedyną wadą była, była jej chuć jaką odczuwała względem mojej skromnej osoby. Do tego czasu zawsze udawało mi się trzymać jej niepohamowane żądze na wodzy, dzięki temu iż nigdy dopuszczałem do sytuacji, abyśmy w pewnych okolicznościach pozostawali sami… Zapewne jak się już słusznie domyślacie, było tak aż do tego dnia…
Zapadam się w fotelu w blokowej namiastce salonu. Przy stole znajdują się dwa fotele i dwie pufy. Siedzimy we trójkę: ja, ONA i nasz wspólny znajomy. Na stole wódka, kieliszki, jakieś chrupki. Atmosfera z racji sporych kieliszków szybo staje się wesoła i swobodna. Po jakiejś godzinie, czy dwóch znajomy dostaje telefon i ani się obejrzałem, a już go nie ma. Do dzisiaj nie wiem, czy wypadał mu jakaś pilna sprawa, czy wydarzenie to nie stanowiło elementu realizowanego z premedytacją- podstępnego, przewrotnego i podłego w swej prymitywnej prostocie planu. Tak czy owak w wyniku przypadku/ uprzednio poczynionych knowań znaleźliśmy się sami we dwoje w obskurnym podnajmowanym studenckim M2.
Szczęk skobla w przekręcanym zamku i po chwili już kuca ONA przymnie, a jej paluchu tłuste paluchy przypominające serdelki w zgrzewce parówek z Biedronki jęły wodzić po moim udzie w te i z powrotem. W mojej głowie mętlik, zapala się lampka ostrzegawcza. Adrenalina częściowo przywraca przytępioną alkoholem ostrość umysłu.
- Słuchaj Marta, przynieś proszę tę colę co przywiozłem. Kończy się nam zapitka, a po drugie zaraz w tej zamrażarce zmrozi się ona na kość.
W 30 s później na stole na zimnych ściankach butelki z colą przekroczony już zostaje punkt rosy i zaczyna wykraplać się woda. Tymczasem mój mózg pracuje na pełnych obrotach, gdyż ONA niczym niezrażona powróciła do uprzednio przyjętej pozycji i ku mojej zgrozie kontynuuje swój niecny proceder.
- Słuchaj, choć się napijemy jeszcze
- Ty sobie pij
Usłyszałem w odpowiedzi. Zaczynam wpadać w panikę, w pewnym momencie w przerażonym umyśle niczym światełko tunelu/ pierwszy promień wschodzącego słońca po długiej nocy polarnej pojawia się myśl genialna w swojej prostocie… Eureka kurrrrwa mać! Nie ma przecież kobiet brzydkich, czasem jest po prostu za mało wina! Przez analogię swój pyszny koncept rozciągam również na wódkę i zaczynam.
Nalewam po brzegi pierwszy kieliszek …jeb! Kurwa najebię się tak, że się porzygam!
Nalewam po brzegi drugi kieliszek …jeb! Trochę gorzej się przyjął. Kurwa! Będę tak pijany, że nie będę w stanie, albo nic nie zapamiętam ew. padnę w trupa!
Nalewam trzeci kieliszek …jeb! Wódka pali przełyk, odczuwam silne torsje, ale udaje się uniknąć zwrócenia (a może powinienem był to zrobić)? Kurwa! Będę tak pi….
Nie jest mi dane dokończyć myśli… ONA rozbraja moje dresowe spodnie i bierze go w usta. Zajmuje się nim całkiem fachowo. Po jakimś czasie nadchodzi Armagedon. Ozwała się do mnie tymi słowami:
-Chciała bym zobaczyć, czy rzeczywiście tak dobrze liżesz cipę jak mówiłeś…
Wstawka teoretyczna:
Były to czas, gdzie prowadziłem życie birbanta, a sposób w jaki traktowałem kobiety był mocno przedmiotowy. Z racji charakteru znajomości/ zażyłości jaka nas łączyła często opowiadałem jej rożne mniejsze/ większe podboje jakie zwykłem czynić. Więc pewne fakty, były jej znane inna sprawa, że skromność znajdowała się na końcu listy reprezentowanych przeze mnie cnót.
Ciąg dalszy historii:
Pomyślałem sobie, ze z tą minetą to jest w sumie jak z gównem na talerzu. Czy wezmę je na palec i popróbuję, czy nagarnę całą dłonią jednako będę miał gówno w gębie. Stwierdziłem, że się przyłożę do roboty gdyż:
- być może zaspokoję owym sposobem smoka,
- jeśli się nie przyłożę, polecę sobie po opinii (kiedy „opinia” była dla mnie to było ważna, dziś dbałość o jej podtrzymanie stanowiła przesłankę dla wykonania po latach szaleństw badań na HIV, ale to osobna historia)
Mastodont się rozbiera, cielsko rozlewa się jak pierdolony wieloryb wyrzucony przez sztorm na palże, stanowi element majestatyczny jednocześnie jego ogrom jest przerażający. Nigdy wcześniej ani później nie widziałem czegoś takiego. Nogi jak słupy telegraficzne, jak kurwa dwa balerony, cyce jak krowie wymiona, brakuje tych sześciu pierdolników tylko, ale suty wieeelkie jak spodki od filiżanki herbaty rozjebane na pół cyca godnie je zastępują, pod nimi monstrualnych rozmiarów brzuch/ śmietnik. Wzgórek łonowy (u normalnych dziewczyn) tu przypomina worek cementu. Pełno cellulitu. Skóra w niektórych miejscach przedramion i okolicach bikini inkrustowana/ intarsjowana jakimiś potówkami/ innym syfem, czy huj wie czym.
Zamykam oczy, niestety nie wyłącza to nosa tak ważnego przy tej robocie. Psiocha ukryta w zwałach sadła niczym żołnierz w transzei z czasów I WŚ wydziela intensywny odór dobrze zakonstytuowanego potu. Każdy ruch ociekającej oliwą lokomotywy parowej wymaga zapewne sporego wysiłku i to czuć.
Staram się wyłączyć i nie myśleć o tym CO i KOMU robię. ONA jęczy jak rasowa dziwka, co uniemożliwia mi wyłączenie się. Dwa razy prawie zwracam. W końcu czuję jak dno rowu, w którym mam twarz zaczyna delikatnie pulsować w swojej dolnej części, piekielne jęki zmieniają swoją wysokość. Doszła!
Padam zrezygnowany. ONA nie odpuszcza, nadal z wielkim wyczuciem dla moje nastroju zwraca się do mnie w sposób doprawdy niezwykle romantyczny:
- chce mi się jebać!
Próbuję się wykręcić, w końcu poddaje się jej woli. Przygniata mnie swoim cielskiem, zaczyna wykonywać wahadłowe ruchy mokrym podwoziem po mojej strefie intymne. Sięga pod siebie bierze go łapę i zatyka prosto w pizdę.
Skacze po mnie sapiąc jak wspomniany parowóz ruszając ze stacji z 50cioma wagonami, w przerwach znowu jęcząc jak rasowa bladź. Znowu nie mogę się wyłączyć, spoglądam na to jak skacze po mnie jak tusza wieprzowa poprzecinana siecią niezliczonych rozstępów i odczuwam do niej autentyczną nienawiść. W głowie pojawia się myśl:
- Ty kurwa kurwo! Świnio zajebana, zamiast jęczeć kurwa powinnaś kwiczeć i chrząkać z każdym ruchem jak tłusta świnia, którą kopiesz w dupę z całej siły przechodząc Stomilowskim gumo-filcem:
Hrrr Hrrr Kwii Kłiiiiiii Hrrrr!!!
Staram się jak najszybciej zlać, co po pijaku o ile staje nie jest wcale takie łatwe. Kończę. Idę Spać.
Epilog:
Rano po przepiciu człowiek nigdy nie lubi spoglądać w lustro. Wyobraźcie sobie co przeżyłem ja? Budzę się i widzę obok siebie lochę jeszcze brzydszą niż dzień wcześniej. Widok mnie poraża. Zamykam oczy, przecieram twarz, trzymając się resztek nadziei, że to może tylko zły sen…. Okazuje się ona jak zwykle- matką głupich. Czuje do siebie obrzydzenie. Rano po imprezie, gdy masz jeszcze smak trawiącego się alkoholu w ustach spożytego poprzedniej nocy czujesz do niego awersje. Przełamuję wstręt, piję. Upijam się. Potwór nadal śpi. Wychodzę.
Wsiadam do auta po stronie pasażera, wrzucam luz, przekręcam kluczyk, uchylam okno. Kładę fotel, odkręcam ogrzewanie na ful, nawiew na jedynkę zasypiam. Przespałem kilka godzin, budząc się prawie tak samo pijany. Jadę do domu. Policja zapewne zarejestrowałaby rekordowy wynik, gdybym został zatrzymany w drodze do domu….
Suplement:
Nie utrzymuję z nią od tego czasu żadnego kontaktu. Powiecie, że jestem pizda, że nie odmówiłem, że tak naprawdę to chciałem i że nawet grubej nie przepuszczę. Nieprawda- zwyczajnie starałem się jej wiele razy dać do zrozumienia na różne sposoby, że nie jestem zainteresowany. Nie skutkowało. Nie jest możliwe, aby komuś aż tak brakowało wyczucia taktu. Jedynym sposobem uniknięcia w/w wydarzeń byłoby chyba powiedzenie: „Pierdol się grubasie zajebany, brzydzisz mnie.” I opuszczenie lokalu. Wtedy nie miałem na tyle śmiałości/ braku empatii, aby tak zrobić. Nie wiem co sobie myślałem. Żałuję tego do dziś. Więcej już takiego błędu nie popełniłem.
Traumę mam do dziś. Po czasie nie pamiętam już czasem nazwisk, imion, przeróżnych dziewczyn, tego która miała triballa nad dupą, misia na cycku, czy gekona nad pizdą. Ale TĄ KURWĘ, gdybym miał talent Rubensa namalowałbym i dziś w każdym detalu. Od tego czasu NIENAWIDZĘ WSZYSKICH GRUBASÓW. A w swoich wypowiedziach słowo gruba zawsze łączę ze słowem/określeniem kurwa.
Postscriptum:
Panie ekspercie 4hitch a propos poprzedniego tematu: gwoli ścisłości jeżeli czepiamy się szczegółów są tam mięśnie Kegla (nie Kęgla) i z tego „ę” się nie wytłumaczysz literówką, bo nie ma w tym słowie przy „e” żadnych znaków, które wymagały by użycia klawisza /alt/, co mogłoby tłumaczyć pomyłkę.
Obiecałem opowieść o żydach, materiały zebrałem i oto są. Jednocześnie zaznaczam, że są to historie opowiedziane przez osoby stare - 80 lat i 94 lata.
1) Pani Natalia mieszka w jakiejś wsi pod Lwowem, ma około 10 lat, sytuacja dzieje się przed wojną. Jej dziadek był majętnym chłopem, ale był bardzo skąpy. Pokłócił się pewnego dnia z jemu podobnym i nie mógł się dogadać, poszedł więc do znajomego żyda, również sąsiada-mieszkali w jednej wsi. żyd mu powiedział, mam w mieście znajomego prawnika, to przyjaciel, dam ci list polecający, to przyjmie cię i pomoże. Dziadek wziął list i pojechał do miasta. Droga była nudna, coś go ruszyło, żeby przeczytać list, a w liście napisane: "Bogaty chłop. Możesz zdzierać."
Druga historia dzieje się około roku 1944 pani Natalia mieszka u koleżanki we Lwowie [przyjaźniły się, Natalia dobrze się uczyła, chciała zostać lekarzem, ale była ze wsi, szkoła była w mieście, a każdy musiał mieć zameldowanie, żeby milicja go nie zamknęła, więc przyjaciółka poprosiła rodziców, by ci ją przyjęli i zgodzili się]. Rodzina która ją przyjęła nie była biedna, matka była położną a ojciec lekarzem. Nie było zbyt dużo miejsca, Natalia mieszkała na korytarzu, bo studiujący musieli mieć oddzielny pokój, ale spokojnie dawali radę. Pewnego dnia do szpitala, gdzie pracował ojciec przyjaciółki Natalii, przyjechał na weekend kolega po fachu-żyd, miły, uprzejmy, otwarty, ale miał pecha, bo nie miał zakwaterowania. Gospodarz Natalii zaproponował, że zapewni mu mieszkanie u siebie, chodzi tylko o weekend. Był to piątek, w niedzielę rano do ich domu wchodzi milicja, gospodarz zostaje aresztowany, reszta rodziny tego dnia została wysiedlona do Kazachstanu, gdzie nie było nic, jedynie step. [Wysadzili ich w polu, z początku mieszkali w ziemiankach, udało im się przetrwać właśnie dlatego, że owa mama była położną i ludzie przychodzili po pomoc, w zamian oferując jedzenie]. Czemu zostali wysiedlenie? żyd poszedł do agenta NKWD, pokazał zameldowanie i powiedział, że jego gospodarz mówi źle o partii i o władzy. Dom został przekazany żydowi.
Ostatnia historia jest już z mojej okolicznej wsi, opowiedziała ją babcia mojej mamie, żeby przestrzec przed sądami.
Dwóch chłopów nie mogło się dogadać, w okolicy mieszkał prawnik, chodził do niego jeden i drugi, po kilku tygodniach spór nadal trwał, a prawnik rozkładał ręce. Powiedział w końcu -ja tu już nic nie zdziałam, mogę was pokierować wyżej, do znajomego w Łodzi. Dał im list, w lisie napisane "Wysyłam Ci dojną krowę, ja swoje już wydoiłem"
Więcej nie mam, czy te historie są prawdziwe? Wystarczy poszukać, zakładam, że będzie wiele podobnych. Nie bez powodu żydów zbierano w domach i podpalano.
Tak jeszcze na marginesie, kiedy Niemcy zdobywali Lwów, ludzie witali ich z otwartymi ramionami. Kiedy Rosjanie odbijali Lwów, ludzie płakali, kto mógł to uciekał na zachód. Mówiła, że ruscy to była dzicz, najgorsza zaraza.
1) Pani Natalia mieszka w jakiejś wsi pod Lwowem, ma około 10 lat, sytuacja dzieje się przed wojną. Jej dziadek był majętnym chłopem, ale był bardzo skąpy. Pokłócił się pewnego dnia z jemu podobnym i nie mógł się dogadać, poszedł więc do znajomego żyda, również sąsiada-mieszkali w jednej wsi. żyd mu powiedział, mam w mieście znajomego prawnika, to przyjaciel, dam ci list polecający, to przyjmie cię i pomoże. Dziadek wziął list i pojechał do miasta. Droga była nudna, coś go ruszyło, żeby przeczytać list, a w liście napisane: "Bogaty chłop. Możesz zdzierać."
Druga historia dzieje się około roku 1944 pani Natalia mieszka u koleżanki we Lwowie [przyjaźniły się, Natalia dobrze się uczyła, chciała zostać lekarzem, ale była ze wsi, szkoła była w mieście, a każdy musiał mieć zameldowanie, żeby milicja go nie zamknęła, więc przyjaciółka poprosiła rodziców, by ci ją przyjęli i zgodzili się]. Rodzina która ją przyjęła nie była biedna, matka była położną a ojciec lekarzem. Nie było zbyt dużo miejsca, Natalia mieszkała na korytarzu, bo studiujący musieli mieć oddzielny pokój, ale spokojnie dawali radę. Pewnego dnia do szpitala, gdzie pracował ojciec przyjaciółki Natalii, przyjechał na weekend kolega po fachu-żyd, miły, uprzejmy, otwarty, ale miał pecha, bo nie miał zakwaterowania. Gospodarz Natalii zaproponował, że zapewni mu mieszkanie u siebie, chodzi tylko o weekend. Był to piątek, w niedzielę rano do ich domu wchodzi milicja, gospodarz zostaje aresztowany, reszta rodziny tego dnia została wysiedlona do Kazachstanu, gdzie nie było nic, jedynie step. [Wysadzili ich w polu, z początku mieszkali w ziemiankach, udało im się przetrwać właśnie dlatego, że owa mama była położną i ludzie przychodzili po pomoc, w zamian oferując jedzenie]. Czemu zostali wysiedlenie? żyd poszedł do agenta NKWD, pokazał zameldowanie i powiedział, że jego gospodarz mówi źle o partii i o władzy. Dom został przekazany żydowi.
Ostatnia historia jest już z mojej okolicznej wsi, opowiedziała ją babcia mojej mamie, żeby przestrzec przed sądami.
Dwóch chłopów nie mogło się dogadać, w okolicy mieszkał prawnik, chodził do niego jeden i drugi, po kilku tygodniach spór nadal trwał, a prawnik rozkładał ręce. Powiedział w końcu -ja tu już nic nie zdziałam, mogę was pokierować wyżej, do znajomego w Łodzi. Dał im list, w lisie napisane "Wysyłam Ci dojną krowę, ja swoje już wydoiłem"
Więcej nie mam, czy te historie są prawdziwe? Wystarczy poszukać, zakładam, że będzie wiele podobnych. Nie bez powodu żydów zbierano w domach i podpalano.
Tak jeszcze na marginesie, kiedy Niemcy zdobywali Lwów, ludzie witali ich z otwartymi ramionami. Kiedy Rosjanie odbijali Lwów, ludzie płakali, kto mógł to uciekał na zachód. Mówiła, że ruscy to była dzicz, najgorsza zaraza.
Najlepszy komentarz (56 piw)
rav4ever
• 2014-12-10, 23:37
Bongman kurwa cały mój szacunek dla ciebie poszedł się jebać. Tak opowiadali starzy ludzie, więc personalnie od nas to się odpierdol. Dwa wybierając między ruskimi a niemcami nikt ci nie powie, ze wolał ruskich. Popytaj się. Rodzina pozdychała, a ty na obczyźnie? Znawca kurwa za dwa grosze.
Witam. Jako iż mój poprzedni temat w miarę się przyjął, wstawiam inna historię, którą opowiadała mi matka.
Lata 70-te, matka miała około lat 15-tu. Wieś, gospodarka jak to za tamtych czasów, izba niewielka, dwa pokoje kuchnia i kibel. Sroga śnieżna zima. W jednym pokoju, do którego przechodziło się przez kuchnię spali babka z dziadkiem, a w drugim na wprost wejścia matka z bratem. Późno już było, wszyscy posnęli noc pełną parą, jednak w miarę jasna ze względu na śnieg. Matka coś nie mogła usnąć, zimno jak cholera bo ogrzewanie było jakie było, więc owinęła się w pierzynę tak, że zostawiła sobie mały lufcik na powietrze. W polu widzenia miała tylko podłogę. Naglę ktoś wchodzi do domu. Starał się iść cicho, ale tak jakby mu to nie do końca wychodziło. Drewniana podłoga dawała znać, że ciężar idącego jest spory. Pierwsza myśl, dziadek wstał do obory, czy coś. Psy nie szczekały, były bardzo spokojne. Wtedy wszedł do pokoju dziecinnego. Coś zabroniło jej się ruszać i dawać jakiekolwiek oznaki nie spania. Stanął na środku pokoju i zaczął powoli i dokładnie rozglądać się po łóżkach. Miał potężne stopy ubrane w stare obuwie wojskowe, takie jak nosili radzieccy żołnierze, jednak jakby czymś dodatkowo obkute. I płaszcz, płaszcz długi do ziemi, wciąż razem z butami umazany śniegiem. Porozglądał się, po czym zaczął iść ciężkim krokiem w stronę wyjścia. Opuścił dom, a po chwili, jak matka uznała sytuację za bezpieczną poleciała moment do pokoju rodziców. Nikt nigdzie nie był, dziadek nie wstawał, babka też nie, brat spał w najlepsze. Ciężko było potem zasnąć.
Lata 70-te, matka miała około lat 15-tu. Wieś, gospodarka jak to za tamtych czasów, izba niewielka, dwa pokoje kuchnia i kibel. Sroga śnieżna zima. W jednym pokoju, do którego przechodziło się przez kuchnię spali babka z dziadkiem, a w drugim na wprost wejścia matka z bratem. Późno już było, wszyscy posnęli noc pełną parą, jednak w miarę jasna ze względu na śnieg. Matka coś nie mogła usnąć, zimno jak cholera bo ogrzewanie było jakie było, więc owinęła się w pierzynę tak, że zostawiła sobie mały lufcik na powietrze. W polu widzenia miała tylko podłogę. Naglę ktoś wchodzi do domu. Starał się iść cicho, ale tak jakby mu to nie do końca wychodziło. Drewniana podłoga dawała znać, że ciężar idącego jest spory. Pierwsza myśl, dziadek wstał do obory, czy coś. Psy nie szczekały, były bardzo spokojne. Wtedy wszedł do pokoju dziecinnego. Coś zabroniło jej się ruszać i dawać jakiekolwiek oznaki nie spania. Stanął na środku pokoju i zaczął powoli i dokładnie rozglądać się po łóżkach. Miał potężne stopy ubrane w stare obuwie wojskowe, takie jak nosili radzieccy żołnierze, jednak jakby czymś dodatkowo obkute. I płaszcz, płaszcz długi do ziemi, wciąż razem z butami umazany śniegiem. Porozglądał się, po czym zaczął iść ciężkim krokiem w stronę wyjścia. Opuścił dom, a po chwili, jak matka uznała sytuację za bezpieczną poleciała moment do pokoju rodziców. Nikt nigdzie nie był, dziadek nie wstawał, babka też nie, brat spał w najlepsze. Ciężko było potem zasnąć.
Najlepszy komentarz (83 piw)
BrunerOvned
• 2014-07-30, 11:04
Skoro Twoja - wtedy 15-letnia - matka już wtedy sypiała z bratem, to podoba mi się wasza rodzina!
Ojciec poprosił mnie kiedyś, bym pomógł mu przy naprawie naszego leciwego
samochodu. Zgodziłem się, bo akurat nie miałem nic lepszego do roboty. Kazał
mi usiąść za kierownicą, a sam położył się na kocu pod tylną częścią samochodu.
Grzebał tam chwilę, a po chwili krzyknął, bym odpalił silnik. Przypadkiem
zwolniłem hamulec ręczny, a samochód stoczył się do tyłu o jakieś pół metra,
może metr. Podskoczył, jakby najechał na spowalniacz lub dość duży kamień.
Wyskoczyłem ze środka i podbiegłem do miejsca, w którym leżał ojciec. Spytał,
czy nic mu nie jest, on ciągle leżąc zapewnił, że wszystko w porządku. Zdziwiło
mnie, że przed chwilą leżał za tylnym kołem, a teraz znajdował się na wysokości
drugich drzwi. Gdy wstał, zobaczyłem, że zimowa czapka, która wcześniej
szczelnie opinała jego głowę teraz wisi luźno, a wiatr, który tego dnia wiał mocno
rzuca nią na wszystkie strony. Ojciec podciągnął nakrycie głowy, które zsunęło
mu się na oczy odsłaniając głowę, która po bokach była spłaszczona.
Zamurowało mnie. Z jego nosa popłynęła stróżka gęstej krwi. Jego oczy były
dziwnie wypukłe, jakby wychodziły z oczodołów. Spytałem ponownie, czy aby
na pewno wszystko z nim w porządku. Znów zapewnił, że tak. Dokończyliśmy
naprawę, a potem wróciliśmy wspólnie do domu. Ojciec poszedł do łazienki, by
się umyć, a ja modliłem się, by niczego nie zauważył. Gdy wyszedł, był dziwnie
zadowolony. Cały czas masował się po szczęce, by w końcu wypalić: "Nie wydaje
ci się, że schudłem na twarzy"? Oczywiście powiedziałem, że tak. Zmarł w nocy.
samochodu. Zgodziłem się, bo akurat nie miałem nic lepszego do roboty. Kazał
mi usiąść za kierownicą, a sam położył się na kocu pod tylną częścią samochodu.
Grzebał tam chwilę, a po chwili krzyknął, bym odpalił silnik. Przypadkiem
zwolniłem hamulec ręczny, a samochód stoczył się do tyłu o jakieś pół metra,
może metr. Podskoczył, jakby najechał na spowalniacz lub dość duży kamień.
Wyskoczyłem ze środka i podbiegłem do miejsca, w którym leżał ojciec. Spytał,
czy nic mu nie jest, on ciągle leżąc zapewnił, że wszystko w porządku. Zdziwiło
mnie, że przed chwilą leżał za tylnym kołem, a teraz znajdował się na wysokości
drugich drzwi. Gdy wstał, zobaczyłem, że zimowa czapka, która wcześniej
szczelnie opinała jego głowę teraz wisi luźno, a wiatr, który tego dnia wiał mocno
rzuca nią na wszystkie strony. Ojciec podciągnął nakrycie głowy, które zsunęło
mu się na oczy odsłaniając głowę, która po bokach była spłaszczona.
Zamurowało mnie. Z jego nosa popłynęła stróżka gęstej krwi. Jego oczy były
dziwnie wypukłe, jakby wychodziły z oczodołów. Spytałem ponownie, czy aby
na pewno wszystko z nim w porządku. Znów zapewnił, że tak. Dokończyliśmy
naprawę, a potem wróciliśmy wspólnie do domu. Ojciec poszedł do łazienki, by
się umyć, a ja modliłem się, by niczego nie zauważył. Gdy wyszedł, był dziwnie
zadowolony. Cały czas masował się po szczęce, by w końcu wypalić: "Nie wydaje
ci się, że schudłem na twarzy"? Oczywiście powiedziałem, że tak. Zmarł w nocy.
Anunaki, pamiętacie?
Kiedyś na dwójce, w sobotnim bloku, puszczali zachodnie kreskówki Hannah & Barberra. Jakie to były pieniężne czasy: podwórko, gała, obiade z mame, tate zabierał na grzyby
Właśnie w tym bloku państwowa telewizja puszczała bajkę o flinstonach, która spierdoliła mi życie. A tak, kurwa! Nie chińskie bajki, nie dragonball albo inny evangelion. Fred Flinston i jego żona Łilma. Nienawidze tej szmaty po dziś dzień, przez wywoływanie u mnie natychmiastowego kościeja. Rude kurwiszcze w przykrótkiej sukience, pizdrząca się swoim śmiechem. Jednocześnie zadbana i z łądną dupką.
Którejś soboty zaczynała się wejściówka, pamiętam końcową scenę. Ten skurwysyn paleolityczny walił w drzwi, wrzeszczał:
> ŁYYYLMAAA!
I kurwa w tym momencie katastrofa, bo zacząłem sobie wyobrażać, że posuwam tę kreskówkową postać. Kutacz stoi, pocieram go przez spodnie, było bardzo przyjemnie. Nigdy takiego czegoś wcześniej nie doświadczyłem - miałem wówczas może z 7 lat. Oddając się błogiej rozkoszy nawet nie zauważyłem, jak do pokoju weszła babcia. Kontynuowałem swoje na nieświadomce. Do momentu jak poczułem coś dziwnego - zdjąłem spodnie, całe cottonworldy były upierdolone bezbarwną, lepką mazią.
Podskoczyłem ze strachu, zauważywszy babcię, kurwa, co to będzie teraz. Co ja odjebałem? Zaczynam wrzeszczeć do babci:
> babcia, to nie tak, to tylko taka zabawa
> babciu
nie mogła wydobyć z siebie słowa
zaczęła dławić się i nie potrafiła wciągnąć powietrza.
strachłem, ale zostawiłem ją tak jak siedziała
stało to się dokładnie 15 lat temu.
ŁYLMA TY KURWO! ODDAWAJ MI BABCIE!
Kiedyś na dwójce, w sobotnim bloku, puszczali zachodnie kreskówki Hannah & Barberra. Jakie to były pieniężne czasy: podwórko, gała, obiade z mame, tate zabierał na grzyby
Właśnie w tym bloku państwowa telewizja puszczała bajkę o flinstonach, która spierdoliła mi życie. A tak, kurwa! Nie chińskie bajki, nie dragonball albo inny evangelion. Fred Flinston i jego żona Łilma. Nienawidze tej szmaty po dziś dzień, przez wywoływanie u mnie natychmiastowego kościeja. Rude kurwiszcze w przykrótkiej sukience, pizdrząca się swoim śmiechem. Jednocześnie zadbana i z łądną dupką.
Którejś soboty zaczynała się wejściówka, pamiętam końcową scenę. Ten skurwysyn paleolityczny walił w drzwi, wrzeszczał:
> ŁYYYLMAAA!
I kurwa w tym momencie katastrofa, bo zacząłem sobie wyobrażać, że posuwam tę kreskówkową postać. Kutacz stoi, pocieram go przez spodnie, było bardzo przyjemnie. Nigdy takiego czegoś wcześniej nie doświadczyłem - miałem wówczas może z 7 lat. Oddając się błogiej rozkoszy nawet nie zauważyłem, jak do pokoju weszła babcia. Kontynuowałem swoje na nieświadomce. Do momentu jak poczułem coś dziwnego - zdjąłem spodnie, całe cottonworldy były upierdolone bezbarwną, lepką mazią.
Podskoczyłem ze strachu, zauważywszy babcię, kurwa, co to będzie teraz. Co ja odjebałem? Zaczynam wrzeszczeć do babci:
> babcia, to nie tak, to tylko taka zabawa
> babciu
nie mogła wydobyć z siebie słowa
zaczęła dławić się i nie potrafiła wciągnąć powietrza.
strachłem, ale zostawiłem ją tak jak siedziała
stało to się dokładnie 15 lat temu.
ŁYLMA TY KURWO! ODDAWAJ MI BABCIE!
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (63 piw)
arkanoid
• 2014-07-14, 9:44
Jakie "mame"jakie"tate",żyd jesteś czy co?
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów