31-letni Frederic Bourdin wielokrotnie podszywał się pod młode osoby, by w ten sposób zaznać ciepła i miłości w ich rodzinnych domach. „Bez problemu mogę się wcielić, w kogo chcę" - to jego motto. Od piętnastu lat swój czas spędza na... stawaniu się dzieckiem.
Był rok 1997. Frederic, który zna kilka języków, wówczas bardzo wiele podróżował. Znalazł się w Hiszpanii. W Internacie natknął się na historię Nichoiasa Barclaya 14-letniego chłopca, który trzy lata wcześniej zaginął w Teksasie, Zdecydował, że podszyje się pod niego. Ufarbował sobie włosy na blond, ogolił całe ciało, po czym skontaktował się amerykańską ambasadą, której opowiedział, że przez trzy lata był więziony i traktowany jako seksualny niewolnik. Rodzina Nichoiasa ściągnęła go do San Antonio. Zaślepiona szczęściem matka nie zauważyła zmian. Była zachwycona widokiem chłopca siedzącego w kucki przed telewizorem (ten znamienny szczegół Frederic wyczytał w Internecie) reszta rodziny milczała, mimo że cudownie odnalezione dziecko miało inny kolor oczu, niż trzy lata temu. Żeby wytłumaczyć tę „zmianę", fałszywy Nicholas wymyślił historię o bezdusznych oprawcach, którzy wszczepiali mu produkty chemiczne. Nic nie było w stanie otworzyć matce oczu. „Ona chciała w to wierzyć - opowiada Bourdin - nie chciałem jej skrzywdzić. Ona była szczęśliwa i ja też". Kłamstwo wyszło na jaw po trzech miesiącach, za sprawą prywatnego detektywa, wynajętego przez rodzinę.
W lutym 2004 roku na komisariacie policji w departamencie Isere zadzwonił telefon - w słuchawce pojawił się mizerny głosik, którego właściciel podał się za niejakiego Leo Balleya, chłopca, który przed ośmiu laty zaginął w masywie Taillefer. Policjant, który odebrał telefon, usłyszał rozpaczliwe chlipanie; „Zostałem porwany. Udało mi się uciec. Mam dzisiaj 14 lat. Chcę wrócić". W ciągu doby policjanci odnaleźli błąkającego się, zziębniętego młodego chłopca.
Na posterunku siedział mocno opatulony bluzą z kapturem - ukrywał twarz, odmawiał zrobienia zdjęć i pobrania odcisków palców. Po dwóch dniach nakłoniono go do poddania się testom DNA. Ich wyniki od razu wskazały na oszustwo - to nie był Leo Balley. Pod 14-latka podszył się wówczas 30-letni uzurpator-multirecydywista, Frederic Bourdin, zwany Kameleonem.
Na rozprawę w sądzie Frederic przyszedł ubrany w sweter, szerokie dżinsy, czerwone trampki i małe okrągłe okulary - w takim zestawieniu rzeczywiście wyglądał jak nastolatek. „Właśnie odsiedziałem karę sześciu lat więzienia w Stanach Zjednoczonych za kradzież tożsamości innego zaginionego dziecka i zamieszkanie z jego rodziną. Byłem sam. Czułem się bardzo źle. Nie jestem złym człowiekiem. Pragnąłem tylko zaznać miłości" - zeznawał mężczyzna. Informacje o zaginięciu Leo znalazł w Internecie. „Chciałem sprawdzić, czy mógłbym jeszcze jakoś zaistnieć. Wiedziałem, że jeśli zacznę udawać to dziecko, ktoś się mną zajmie. Zdawałem sobie sprawę, że moje oszustwo się wyda i pójdę do więzienia, ale dla tych kilku dni miłości było warto".
Przewodnicząca składu sędziowskiego zapytała podczas rozprawy Bourdina, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak wielką krzywdę mógł wyrządzić bliskim dziecka, gdyby policjanci powiadomili, że ich syn się odnalazł. W odpowiedzi usłyszała jedynie: „Wiem, zrobiłem głupotę". Adwokat oskarżonego Sebastian Villemagne zachowanie swojego klienta tłumaczy trudnym dzieciństwem: „Dorastał w kłamstwie i nienawiści. Między 6. a 12. rokiem życia był systematycznie gwałcony przez sąsiada, a potem wykorzystywany seksualnie w domu dziecka. To wszystko uszło jego oprawcom bezkarnie, dlatego zwrócił się przeciwko autorytetom".
Biegły psychiatra sądowy twierdzi, że oskarżony reprezentuje „złożoną osobowość. To uwodziciel i manipulator, perwersyjny i zepsuty do szpiku kości. Może stwarzać zagrożenie". Wyraził również powątpiewanie w możliwość zmiany postępowania Frederica.
Sąd w Grenoble skazał Kameleona na cztery miesiące więzienia bez zawieszenia. Zobowiązał go również do poddania się terapii. Chwilę później stanął po raz kolejny przed sądem - tym razem w Pau za podszywanie się pod 15-letnią hiszpańską sierotę. Wyrok, pół roku więzienia w zawieszeniu. To jednak nie przeraża skazanego, który przekonuje, że „kilka dni miłości rekompensuje kilka miesięcy więzienia"
a tutaj film dokumentalny o jego akcji z 1997 roku