#oszustwo
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Myśleli, że wygrali miliony. Obdzwonili znajomych. Znaleziony kupon okazał się fałszywy
Przez 48 godzin czuli się bogaczami. Byli przekonani, że wygrali w Lotto 14 mln złotych, o czym zdążyli już poinformować swoich znajomych. Kiedy jednak chcieli odebrać wygraną, okazało się, że kupon jest fałszywy.
Ogromne rozczarowanie przeżyła rodzina z katowickich Szopienic. Zanim jednak domownicy dowiedzieli się, że padli ofiarą oszusta, cieszyli się z wygranej. - Przez 48 godzin rodzina czuła się milionerami. Uradowani, zdążyli obdzwonić rodzinę i znajomych informując, że są bogaczami - informuje katowicka policja.
Wszystko zaczęło się w minioną sobotę, kiedy 49-letnia kobieta znalazła w Katowicach na ławce gazetę. - Jej 21-letnia córka odkryła w niej kupon Lotto, a syn z ciekawości sprawdził skreślone numery. Wtedy zapanowała wielka radość. Okazało się, że to zwycięski kupon na 14 mln złotych - relacjonuje komisarz Jacek Pytel z policji w Katowicach.
Jeszcze tego samego dnia uradowana rodzina poszła do punktu Lotto, żeby sprawdzić kupon. Kiedy ten trafił do maszyny, okazało się, że wygrana nie padła. Pracująca tam kobieta poradziła więc, by kupon zweryfikować w głównej siedzibie totalizatora.
- Wczoraj 49-latka i jej dzieci przyjechali na ulice Ligocką. Tam okazało się, że kupon jest fałszywy - podaje rzecznik katowickiej policji.
"Żartownisiowi", który sfałszował kupon, grozi nawet do 5 lat więzienia.
Ofiarą oszusta padła rodzina z Szopienic.
Historia jak z "Dlaczego ja", ale w sumie dobry fake jeśli to prawda Wątpliwość może budzić to, że poszli tego samego dnia, a bogaczami czuli się przez 48h, ale chuj ich wie
Źródło: tvn24
Przy kursie dolara ponad 4 zl. Na ten cel wyemitowano obligacje - wiekszosc na dlugi okres o stalym procencie - 15% i wiecej. Obligacje USA byly na 1-2%
Polska na tym stracila na przestrzeni lat ponad 100 mld USD - ukrywanych jako straty NBP.
itd, itd, itd... I oto ten gwiazdor trząsł Polską gospodarką, co czyni ją permanentnym dłużnikiem, bez końca spłacającym długi boleśniejsze każdego roku. Za co kochają go wszyscy finansowi spekulanci tej Ziemi.
Na początku lat 90-tych ten geniusz podniósł oprocentowanie kredytów już wziętych z 8 do 40%. Dzięki tej wspaniałej decyzji tysiące polskich firm zbankrutowało i powstało duże bezrobocie. Wkraczające na nasz rynek zachodnie firmy nie miały specjalnie z kim konkurować, ale miały za to tanią siłę roboczą, do dnia dzisiejszego zresztą wiele się w tym temacie nie zmieniło. Nic więc dziwnego ,że na zachodzie go chwalą, bo działał i działa w ich interesie, ale nikt go tam nie zatrudni, bo prywatnie uważają go za zdrajcę. Przypomnę , że Balcerowicz również maczał swoje paluchy w wyprzedaży prawie całego polskiego sektora bankowego w zachodnie ręce za 10% wartości. Wyprzedano ponad 80% polskich banków-tak własnie wygląda polityka w Polsce, więc nie dziwcie się , że tu dobrze nigdy nie będzie.
Plan Balcerowicza
Gdy przyjrzymy się sytuacji gospodarczej i społecznej naszego kraju po dwudziestoletnim okresie tzw. transformacji ustrojowej, wyraźnie widzimy, że Polska znajduje się na kolejnym ostrym wirażu swej historii. Jaki jest bilans zysków i strat po tzw. przyspieszonej prywatyzacji (czytaj: grabieży) majątku narodowego oraz wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej?
Istotę przemian gospodarczo-ustrojowych po 1989 roku dosyć dobrze oddaje sformułowanie "wielki przekręt". Przyczyna obecnego kryzysu gospodarczego tkwi właśnie w przekrętach, które miały miejsce w ciągu ostatnich 20 lat, gdyż w trakcie próby budowy kapitalizmu po komunizmie - w toku tzw. restrukturyzacji przemysłu po 1989 roku, prowadzonej przez ekipy rządowe różnych barw - doszło do prawie darmowej wyprzedaży większości narodowego majątku obcym inwestorom. Okres ten to bezprecedensowe w skali świata ogołocenie Narodu Polskiego z jego własności. Nie byle jaki to przekręt, w którym majątek banków i przemysłu został upłynniony za mniej więcej 10 proc. jego rzeczywistej wartości. Na taką to ogromną skalę zostało okradzione społeczeństwo, żeby zainkasować prowizje, stanowiące tylko nikły procent wartości sprywatyzowanego kapitału.
Pozbawiona zysków (należnych już teraz zagranicznym właścicielom) państwowa gospodarka staje się kapitalistyczna, choć w kraju zostają tylko dochody z pracy, czyli płace. Z obcym kapitałem i lokalną siłą roboczą (pracą) Polska staje się krajem, który niejako musi żyć z dnia na dzień, z "gołej" pensji. Możliwości zakumulowania własnego kapitału wyłącznie w oparciu o zarobki pracownicze (ciągle wielokrotnie mniejsze niż w innych krajach UE) są nikłe. Bez właściwej polityki państwa równie małe są szanse na wyrwanie się z niefortunnej sytuacji, gdzie tylko praca jest własna.
W kontekście tych przemian własnościowych może nasunąć się jeszcze bardziej czarny scenariusz, mianowicie, że w "niekompletnym kapitalizmie" nie chodzi już wcale o relacje poddaństwa między Polakami, właściwie bez kapitału, a innymi narodami, które ten kapitał w większości przejęły. Istotą przemian ustrojowych jest więc nie uwolnienie Narodu, ale jego zniewolenie.
Prawdziwe skutki tych zmian w gospodarce, w jej systemie instytucji, mogą być w pełni zauważone, kiedy chora gospodarka znajdzie już wyraz w chorej polityce. Z gospodarką głównie w rękach zagranicznych można oczekiwać, że polityka też może przejść w ręce zagraniczne, gdyż bardzo trudno oderwać politykę od gospodarki. Wtedy raczej trudny do ogarnięcia fakt pozbawienia Narodu jego kapitału znajdzie już przełożenie na namacalny bieg życia politycznego. Znalazły się bowiem partie (SLD, UP, SDPL, PO, SD), które przystosują się do odmiennej rzeczywistości, wiążąc swój los z obcym kapitałem. Najłatwiej to przyjdzie tzw. liberalnym ośrodkom, których dotychczasowe działania pozwoliły obcemu kapitałowi wykluczyć z gry polski kapitał.
Plan Balcerowicza, czyli brak planu i szans dla Polski
Dwodzieścia lat temu ogłoszono Narodowi, że cała gospodarka jest do niczego. Należy więc dokonać prywatyzacji całej gospodarki, by po sprywatyzowaniu poprzez lepsze zarządzanie sprostać panującej w kapitalizmie konkurencji. Wmawiano nam, że prywatyzowane zakłady warte są tyle, ile gotów jest zapłacić kupujący. Abstrahując od demagogii powyższego stwierdzenia, narzuca się podstawowe pytanie - do kogo została skierowana oferta sprzedaży? Przecież nie do polskiego społeczeństwa, które było i jest ubogie i nie posiada własnego kapitału. Kto więc mógł być potencjalnym nabywcą prywatyzowanych zakładów? Formalnie kapitał obcy. Rodzime "elity" też nie dysponowały odpowiednimi sumami. Okazało się jednak, że niektórzy niezbędny kapitał mogli pozyskiwać w bankach, przy przychylności "swoich", niewymagających koniecznych zabezpieczeń gwarancyjnych. Ze spłatą kredytów bywało różnie. "Wybrani przedstawiciele społeczeństwa" z tzw. układów mogli też korzystać z "okazji" wynikających z niedoskonałych przepisów, za sprawą których powstały afery: alkoholowe, tytoniowe, rublowe, FOZZ, węglowe, spółek nomenklaturowych na obrzeżach i wewnątrz państwowych (społecznych) zakładów. O tym się mówiło, pisało, ale nic ponadto. Dla ulżenia budowniczym polskiego kapitalizmu, tej awangardzie nowego systemu, doprowadzono do zapaści finansowej olbrzymią liczbę przedsiębiorstw. Jak osiągnięto ten zamierzony cel? Sposób był prymitywnie prosty. Jak doskonale pamiętamy, firmy w PRL-u nie dysponowały własnym kapitałem - bo nie można inaczej powiedzieć o skromnych środkach, umożliwiających funkcjonowanie firmy z miesiąca na miesiąc. Kiedy brakowało na wypłatę zobowiązań wobec załogi, bank udzielał niskooprocentowanego kredytu. Było to działanie rutynowe. W tej sytuacji wystarczyło dokonać blokady kredytowej, aby przedsiębiorstwo państwowe lub inną firmę, której właścicielem było państwo, występujące jednocześnie w roli ustawodawcy, doprowadzić przez to państwo do bankructwa. W okresie tzw. przemian zanotowano pierwszy przypadek w historii świata, żeby państwo (czytaj: rządząca nim, uwłaszczona na bazie zagrabionego majątku narodowego nomenklatura) celowo doprowadzało do bankructwa swoją gospodarkę. Dokonano destrukcji całej gospodarki państwa. By niczego nie pominąć w destrukcyjnym działaniu, otwarto na oścież granice. Kazano gospodarce socjalistycznej, już mocno nadwerężonej, konkurować z gospodarką kapitalistyczną, mającą ogromne doświadczenie, zaplecze, potężne wsparcie tradycji i olbrzymi kapitał własny, uzupełniony otrzymanym za bezcen kapitałem banków państw Europy Centralnej. Przypomnijmy: nasza gospodarka, zarządzana centralnie, nie dysponowała własnym kapitałem, by o innych sprawach już nie wspominać. Otwarto rynek zbytu dla towarów produkcji zachodniej, nic nie dając w zamian rodzimemu przemysłowi.
Stało się to normą i standardem polskich przemian ustrojowych, rozpoczętych przez ekipę Unii Wolności (Tadeusz Mazowiecki, Leszek Balcerowicz, Janusz Lewandowski) i kontynuowanych przez towarzyszy z SLD i UP w ramach układu pookrągłostołowego.
Oficjalne założenia tzw. planu Balcerowicza były skoncentrowane zasadniczo na trzech parytetach:
1) zdławienie inflacji,
2) wprowadzenie wewnętrznej wymienialności polskiej waluty,
3) wprowadzenie praw rynkowych w gospodarce.
Aby zrealizować powyższe założenia, wprowadzono trzy czynniki:
a) lichwiarskie stopy procentowe w bankach,
b) wewnętrzną wymienialność złotego,
c) liberalizację przepisów celnych, które zgodnie z założeniami praw rynkowych miały samoczynnie pobudzać polską gospodarkę, od wielu lat, między innymi na skutek stanu wojennego, będącą w stanie recesji. Miała zadziałać niewidzialna moc praw rynkowych i pobudzić gospodarkę do wzrostu i konkurencyjności.
Ten plan zaczął realizować rząd, który będąc w imieniu Narodu zastępczym właścicielem gospodarki, miał najświętszy obowiązek zadbać o powodzenie i stan posiadania państwa i wszystkich jego obywateli. Jaki mógł być efekt takiego planu - przy szczególnej specyfice polskiej gospodarki, osadzonej przez ostatnie dziesięciolecia w strukturach RWPG i kierującej swój produkt przede wszystkim do wschodniego sąsiada, który także stał się bankrutem i mógł płacić rublową makulaturą - można było przewidzieć.
Bankructwo gospodarki
Jak wiemy, na początku przemian nie zbankrutowała cała gospodarka. Egzystencję mogli zachować: energetyka, przemysł paliwowy, eksporterzy surowców posiadających wcześniej przetarte rynki zbytu (miedź, siarka). Katastrofa dotknęła całe gałęzie przemysłu, takie jak:
- przemysł metalowy,
- przemysł zbrojeniowy,
- przemysł pracujący na potrzeby budownictwa (fabryki domów, cementownie),
- prawie 100 proc. PGR i RSP,
- większość przemysłu
rolno-spożywczego,
- górnictwo,
- hutnictwo,
- przemysł stoczniowy,
- marynarka handlowa
i rybołówstwo,
- przemysł tekstylny.
Wiele zakładów, dokonując ogromnego wysiłku, obroniło się w pierwszej fazie przemian, ale podupadło w dalszej kolejności bądź też boryka się z trudnościami do dzisiaj.
Komu i czemu miał służyć tzw. plan Balcerowicza? Rozumując logicznie, kiedy rząd wprowadza plan, powinien on służyć państwu i społeczeństwu. Wynika to z ustaw zasadniczych, którym rząd jest podporządkowany. W państwie prawa rząd nie jest oderwaną grupą ludzi i ekspertów, która może w sposób dowolny i sobie tylko znanymi metodami realizować cele, świadome jedynie ugrupowaniu politycznemu, z którego się wywodzi.
Cele programu gospodarczego i metody sprawowania władzy powinny zostać ściśle określone i muszą być podporządkowane dobru państwa i Narodu. Czy tak było w przypadku tzw. planu Balcerowicza, który realizowały bez zasadniczych zmian wszystkie następne ekipy rządowe z pominięciem rządu Jana Olszewskiego, który:
1) wstrzymał tempo patologicznej prywatyzacji,
2) powołał policję celną,
3) czynił starania w sprawie powołania Prokuratorii Generalnej (instytucji chroniącej interes państwa w procesach prywatyzacyjnych).
Wprowadzając powyższe zmiany do niedopracowanego i szkodzącego Polsce planu, który był realizowany przez poprzednie ekipy (Mazowieckiego i Bieleckiego), rząd Olszewskiego stał się zagrożeniem dla porozumień Okrągłego Stołu i został w dramatycznych okolicznościach obalony.
Pretekstem do obalenia rządu Olszewskiego stało się wykonanie uchwały sejmowej (paradoksalnie!) dotyczącej lustracji, przed którą - jak dowiodło życie - nie można było uciec. Rząd premiera Olszewskiego był dotąd jedynym rządem, który miał dodatni bilans w handlu zagranicznym i deficyt mniejszy od planowanego.
Szkolne błędy czy zamierzone działanie?
Z dostępnych danych wynika, że już w okresie stowarzyszeniowym z UE straciliśmy więcej majątku niż w wojnie z Hitlerem. Oblicza się, że straty Polski w wyniku niemieckiej agresji z lat 1939-1945 wynosiły około 500 mld USD (można przyjąć, że przejęte przez ZSRR polskie ziemie z istniejącym na nich majątkiem stanowią stratę porównywalną). W wyniku akcesji do UE Polska straciła (wg różnych źródeł) od 600 mld USD do 2 bln USD. W wyniku akcesji do UE i spłat długów w latach 2004-2006 Polska ponosi straty w wysokości ok. 80 mld USD rocznie (4). Trudno pojąć ekonomiczny sens tego stowarzyszenia i akcesji do UE - komu rzeczywiście ma on przysporzyć korzyści? Czy możemy głosić poglądy, że obcy kapitał odbuduje nam gospodarkę? Taką okazję w stosunku do Europy Centralnej miały kraje Europy Zachodniej w ciągu ostatnich 20 lat. Przecież w okresie powojennym (w latach 1948-1952) kraje te same korzystały z programu odbudowy Europy (w ramach programu USA, tzw. planu Marshalla, ogólna suma pomocy w towarach i kredytach wynosiła w całym okresie pomocy 16,4 mld USD, co współcześnie odpowiada kwocie kilkuset miliardów dolarów). Obecnie o akcesji do UE wiemy, że w latach 2004-2006 Polska otrzymała 3,4 proc. wszystkich unijnych pieniędzy obiecanych naszemu krajowi (przemówienie premiera K. Marcinkiewicza w Sejmie RP w styczniu 2006 r.). Pamiętamy euforię premiera Marcinkiewicza po obietnicy przyznania przez UE wirtualnej kwoty 60 mld euro, rozłożonej na okres 7 lat. Pan premier nie wiedział tylko, że według unijnych ustaleń Polska w ciągu 15 lat musi zainwestować w ochronę środowiska 47 mld euro, tzn. 3,13 mld euro rocznie (punkt 5. traktatu unijnego), a obok regularnych rocznych składek członkowskich w wysokości 1,58 mld euro od 1998 r. płacimy już 0,41 mld euro na badania naukowe, 0,91 mld euro na ochronę granicy wschodniej, 0,96 mld euro do instytucji bankowych UE.
Sumując powyższe kwoty, otrzymamy 6,99 mld euro (około 33,2 mld zł) płatności polskich do UE (wpłaty odbywają się w miesięcznych ratach w walucie).
Jak już wcześniej wspomniano, potencjał naszej gospodarki nie był imponujący, za co bez wątpienia ponoszą odpowiedzialność przywódcy PRL. W 1981 roku towarzysz Jaruzelski zafundował Polsce dodatkowo 8 lat absolutnego paraliżu gospodarczego. Spadek otrzymany po komunistach w 1989 roku nie był imponujący, ale też nie pozostał bez znaczenia. Posiadał wymierną, konkretną wartość. W pewnych branżach funkcjonowały nowoczesne zakłady. Decydenci w 1989 roku - Balcerowicz i cały rząd Mazowieckiego - mieli święty obowiązek zadbać o polski interes narodowy. Ta dbałość miała się objawiać decyzjami, które umożliwiłyby dźwignięcie gospodarki na wyższy poziom technologiczny, a jednocześnie pomnożenie wartości i prestiżu polskiego przemysłu. Zadbano pieczołowicie o coś wręcz przeciwnego. Nasuwa się w tym momencie pytanie, kto był faktycznym autorem tzw. planu Balcerowicza, komu miał on służyć i jak określić decydentów, którzy ten plan realizowali.
Rząd Mazowieckiego był zobowiązany zapewnić odpowiednie warunki rozwoju naszej gospodarce na początku przemian, ponieważ konstytucyjnie za nią odpowiadał i z mandatu społeczeństwa pełnił obowiązki zastępczego właściciela.
Czy rząd Mazowieckiego i Balcerowicza:
- umożliwił wyjście polskiej gospodarki z zapaści?
- określił strategiczne kierunki rozwoju?
- zadbał o prawidłowy rozwój polskich gospodarstw rolnych?
- zadbał o rozwój tworzącej się polskiej przedsiębiorczości?
- stworzył właściwy Urząd Skarbu Państwa i dokonał uczciwej wyceny majątku narodowego przeznaczonego do prywatyzacji?
- zadbał o prawidłowy rozwój rodzimego handlu?
- zadbał o prawidłowy rozwój edukacji?
- zadbał o prawidłowe i sprawiedliwe rozliczenie odpowiedzialnych za stan naszej gospodarki po 45 latach PRL?
Nie, nie zadbał! Tych pytań można by postawić więcej. Cóż więc otrzymaliśmy w 1990 roku w nagrodę za pokojowe przejście z "demokracji socjalistycznej" do demokracji niesocjalistycznej? Otóż w nagrodę otrzymaliśmy terapię "szokową", czyli tzw. plan Balcerowicza. Plan, który z założenia polegał na braku jakiegokolwiek planu dla Polski. Przygotowano za to plan dla swoich, polegający na przejęciu przez nich majątku narodowego.
Miejmy odwagę powiedzieć prawdę, że plan Balcerowicza był i pozostaje antyplanem dla Polski. Jest to prawda gorzka i bolesna. Polskie społeczeństwo miało prawo oczekiwać, że jego sprawy w chwili powrotu naszego państwa do normalności nie zostaną pominięte, co więcej - będą uwzględnione jako pierwszoplanowe. A co otrzymaliśmy za 45 lat dominacji sowieckiej i komunistycznych rządów, cywilizacyjnej zapaści, kłamstw, arogancji i bezczelności komunistycznej władzy, mordowania, prześladowania, szkalowania i potępiania tych, którzy walczyli za wolną i suwerenną Polskę?! Polska otrzymała plan Balcerowicza, czyli brak planu i szans dla naszej Ojczyzny!
Koszty członkostwa Polski w UE
Do dziś obiektywna prawda o warunkach wejścia Polski do UE nie jest znana społeczeństwu polskiemu, gdyż nie może w pełni przebić się w mediach. Dotychczas nie sporządzono bilansu kosztów naszego członkostwa w UE za lata 2004 i 2005, nie wspominając już o braku bilansu kosztów w tzw. okresie stowarzyszeniowym z UE. Tę tragiczną prawdę o wejściu Polski do UE odczuwa już nasza gospodarka, a w konsekwencji także 85 proc. polskich rodzin (4).
Podane poniżej niektóre ustalenia z traktatu akcesyjnego logicznie wkomponowują się w strategię niszczenia Polski, którą zgotowały nam ekipy liberałów i postkomunistów w ciągu ostatnich dwudziestu lat tzw. transformacji ustrojowej.
Hutnictwo - podano listę hut w Polsce do sprzedaży lub zamknięcia. Instalacje produkcyjne w tych ostatnich muszą ulec fizycznej likwidacji, żeby nie można było wznowić na nich produkcji. Obecnie pojawiła się koniunktura w przemyśle hutniczym, którego zostało nam 30 proc. ogólnej mocy przerobowej. Resztę sprzedano, łącznie z koksowniami, które w 40 proc. pokrywały potrzeby rynku europejskiego (mieliśmy 8 mld zł zysku rocznie z samych tylko koksowni, dlatego sprzedaż 4 hut za kwotę 6 mln zł nie mieści się w żadnej logice). Usilne starania o wstrzymanie tego niezwykle szkodliwego i haniebnego procederu w czasie rządów SLD - UP były rzucaniem grochem o ścianę (6).
Górnictwo - ograniczenie wydobycia i zatrudnienia (szyby są zatapiane, co uniemożliwia wznowienie wydobycia w przyszłości). Pojawia się koniunktura w górnictwie, a rządzący do 2005 roku je likwidują. Zespół krakowski (7), ostro sprzeciwiając się kolejnej, prowadzonej przez rząd SLD - UP prowokacji wobec Narodu, wykazał, że niszczenie kopalń Dolnego i Górnego Śląska jest niezgodne z naszą Konstytucją, która mówi o racjonalnym wykorzystywaniu bogactw przyrodniczych (likwidując 23 kopalnie węgla, zaprzepaszczono około 20 miliardów zasobów ton węgla), oraz przedstawił konkretne propozycje produkcji "czystej" energii elektrycznej i cieplnej z wyeksploatowanych kopalń (jako unikatową w skali światowej technologię, zwłaszcza z punktu widzenia antyterroryzmu).
Rolnictwo - zostaliśmy zmuszeni do ograniczenia produkcji mleka do 7,2 mln ton rocznie, przy własnych potrzebach wynoszących 11-12 mln ton oraz zdolności produkcyjnej na poziomie 16-18 mln ton. Zmniejszono pogłowie krów, które już w 2003 roku było porównywalne ze stanem z 1945 roku! Z około 2 mln gospodarstw rolnych w Polsce ma zostać około 200 tys. (ostoję polskiej tradycji i katolicyzmu trzeba przecież zlikwidować w "postępowej" i spoganizowanej Unii Europejskiej).
Społeczeństwo polskie powinno się dowiedzieć, że w ramach traktatu akcesyjnego ustalono, iż:
1. Polska nie ma prawa prowadzić w państwach UE instytucji kredytowych (banków, firm ubezpieczeniowych).
2. Polska została zobowiązana do przerobu śmieci z państw UE (dawnej "15"). Podano daty i określono zdolności produkcyjne, które musimy osiągnąć pod groźbą kar finansowych.
3. Polska musi się podjąć magazynowania odpadów radioaktywnych z elektrowni jądrowych z państw UE.
Musimy zlikwidować (złomować) na własny koszt 50 proc. tonażu naszej floty połowowej.
5. Polska nie ma prawa udzielać pomocy publicznej swoim firmom (to prawo przysługuje tylko Niemcom na terenie byłej NRD!).
6. Polska musi anulować wszystkie umowy handlowe z państwami spoza UE (około 190). Niewywiązanie się z tego zobowiązania wiąże się z nałożeniem na nas wysokich kar liczonych na miliardy dolarów, zgodnie z "prawem" międzynarodowym.
7. Polska nie wchodzi do strefy Schengen (brak związku z akcesją), co znaczy, że obowiązują nas wizy i kontrole celne powyżej 3 miesięcy pobytu w państwach Unii Europejskiej.
W tzw. okresie stowarzyszeniowym (dostosowawczym?) za sprawą "planu Balcerowicza", zgodnego z zaleceniami i nakazami UE, straciliśmy 80 proc. majątku produkcyjnego, otworzyliśmy rynek, niszcząc własny handel i producentów. Straciliśmy, według oficjalnych danych, około 5 mln miejsc pracy (w tym czasie UE zyskała 1,2 mln miejsc pracy). Konsekwencją takiej polityki była emigracja około 2 mln młodych ludzi, często po wyższych studiach. Ogromnie wzrosło zadłużenie kraju (obecnie wynosi ono już około 1 bilion zł i stale rośnie).
Zlikwidowano wiodące biura projektowe, ośrodki badawczo-rozwojowe, ośrodki doradztwa technicznego, zakłady doświadczalne, szkolnictwo zawodowe, niemal wszystkie ośrodki oryginalnej polskiej myśli naukowej, technicznej, medycznej i rolniczej (materiały branżowe GUS 1990-2002, Warszawa).
To wszystko stało się w ramach wyrównywania poziomów gospodarek między Polską a Unią Europejską. W dziedzinie nauki i szkolnictwa wyższego dla Polski przewiduje się tylko pięć (!) wyższych uczelni (na podstawie biuletynu informacyjnego AGH z Krakowa z kwietnia 2003 r.).
Towarzysze z opcji SLD - UP z Aleksandrem Kwaśniewskim na czele oraz liberałowie spod znaku Unii Wolności, obecnej Platformy Obywatelskiej czy Partii Demokratycznej, oszukali nasz Naród w referendum. Według ich zapewnień, Unia Europejska miała być organizacją (wspólnotową) niezależnych państw. Tymczasem widzimy wyraźnie, że dzisiejsza UE zmierza do stworzenia superpaństwa z własną konstytucją, ze wspólną walutą, z jednym prezydentem, z jednym ministrem spraw zagranicznych i ze wspólną armią. Zgodnie z zapisami traktatu akcesyjnego Polska musi przyjąć euro w terminie ustalonym przez rząd i parlament RP, co w praktyce oznacza koniec jej suwerennego i samodzielnego bytu państwowego - prawdziwa władza należy zawsze do tych, którzy kontrolują obieg pieniądza (4).
prof. Ryszard Henryk Kozłowski
Tak, wiem, to czekoladki a nie cukierki, pojebało mnie się coś
- Nikt nie potrafi gwałcić tak jak ja! Robię to od kiedy pamiętam i nigdy mnie nie złapali. Ba, nawet nigdy żadne podejrzenie na mnie nie padło, tak dobrze się ukrywam! - mówi pierwszy. Na to drugi:
- A ja jestem mistrzem oszustw i wyłudzeń! Potrafię człowieka tak wydymać, że nawet nie zauważy kiedy. Kilka odpowiednio dobranych słów, a już debile mi ufają i z uśmiechem na ustach wyskakują z kasy!
Trzeci:
- Ja jestem specjalistą od korupcji i manipulacji. Albo hajsem albo obietnicami korzyści potrafię namówić każdego do zrobienia tego, co każę. Czy to sołtys wioski, czy prezydent kraju.
- I tak jesteście słabi. Robię to samo co wy wszyscy, o wiele lepiej, a w dodatku nawet nie muszę się ukrywać! - powiedział czwarty, po czym poprawił koloratkę.
- I tak jesteście słabi. Robię to samo co wy wszyscy, o wiele lepiej, a w dodatku nawet nie muszę się ukrywać! - powiedział czwarty bawiąc się biletem do Brukseli.
I odkryli, że choć Jarubas przekonuje w nim wyborców, że kocha Świętokrzyskie, podkreślając:
"Tu jest mój dom", wykorzystane tam zdjęcia w rzeczywistości wcale nie przedstawiają naszego regionu, ale np. angielskie miasto Lancaster.
Cały tekst: kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262,16925019,Marszalek_w_spocie__Kocham_Sw...
a tu na dodatek linki do spotu
A TU LINKI DO ZDJĘĆ NA PORTALU:
Ujęcie 1 ( autor pracuje w Kanadzie)
istockphoto.com/video/young-boy-flying-an-airplane-in-the-country-3128...
istockphoto.com/profile/donhammond
Ujęcie 2 ( autor pracuje w Kanadzie)
istockphoto.com/videos/Elderly+woman+and+man+on+the+terrace1be24298
istockphoto.com/video/happy-senior-couple-dancing-on-patio-26960840?st=7b33ce6
istockphoto.com/profile/caiafilm
Ujęcie 3 ( autor pracuje w Słowenii )
istockphoto.com/video/slo-mo-close-up-of-grass-blades-46089662?st=5fef448
istockphoto.com/profile/simonkr
Ujęcie 4 ( autor pracuje w Słowenii )
istockphoto.com/video/hd-super-slow-mo-blacksmith-hammering-a-steel-23316182
istockphoto.com/profile/simonkr
Ujęcie 5 ( autor pracuje w Wielkiej Brytanii )
istockphoto.com/video/attractive-diverse-business-team-in-a-light-mode...
( link – chwilowo niedostępny )
link alternatywny pokazujący ten sam budynek – autor deklaruje że pracuje w Wielkiej Brytanii
istockphoto.com/video/large-office-environment-and-business-people-120...
istockphoto.com/profile/multifocus
Ujęcie 6 ( autor pracuje w Wielkiej Brytanii )
istockphoto.com/video/super-slow-motion-hd-blurred-people-walking-2210...
istockphoto.com/profile/purplevideos
Ujęcie 7 ( autor pracuje w Słowenii )
istockphoto.com/video/waste-straw-under-a-combine-super-slow-motion-28...
istockphoto.com/profile/simonkr
Nowa Prawica zachęca ludzi do wysyłania marszałkowi zdjęć województwa
i sami przesyłają mu film ..z prawdziwymi zdjęciami z województwa świętokrzyskiego
Źródło : niestety GW i parezja.pl
- Działacze Nowej Prawicy rozłożyli na czynniki pierwsze spot wyborczy marszałka województwa Adama Jarubasa. I odkryli, że choć Jarubas przekonuje w nim wyborców, że kocha Świętokrzyskie, podkreślając: "Tu jest mój dom", wykorzystane tam zdjęcia w rzeczywistości wcale nie przedstawiają naszego regionu, ale np. angielskie miasto Lancaster.
Artykuł otwarty
- Spot pana marszałka jest bardzo ładny, ale od początku wydawał nam się mocno podejrzany w tym sensie, że pokazane tam zdjęcia mało przypominały Świętokrzyskie - mówi Dawid Lewicki, kandydat na prezydenta Kielc komitetu wyborczego Nowej Prawicy - Janusza Korwin-Mikke.
Okazało się, że wszystkie ujęcia wykorzystane w spocie Adama Jarubasa pochodzą z różnych stron świata. Kupiono je na internetowym portalu zdjęć iStockPhoto, każde kosztowało w okolicach 100-200 dolarów. O wynikach swojego "śledztwa" działacze Nowej Prawicy poinformowali w środę na konferencji prasowej, analizując spot marszałka klatka po klatce.
Wspomnienia marszałka prosto z ... Kanady
Ustalili, że już pierwsze ujęcia, kiedy Adam Jarubas (PSL) mówi "Mój dom to wspomnienia z dzieciństwa. Oblane słońcem pola, szum drzew", a w tle widzimy pola i małego chłopca bawiącego się samolotem, to film nagrany prawdopodobnie w Kanadzie. Z Kanady pochodzi bowiem użytkownik, który je umieścił na iStocku, wideo kosztuje 175 dolarów. Kolejne zdjęcia, opatrzone słowami marszałka "Ludzie tutaj wiedzą, czym jest ciężka praca, czym jest rozwój" pochodzą od użytkowników portalu ze Słowenii i Wielkiej Brytanii. - Rzeczywiście, Polacy na emigracji wiedzą, czym jest ciężka praca i czym jest rozwój - komentował Dawid Lewicki.
Działaczom Nowej Prawicy udało się skontaktować z autorem jednego z ujęć pokazanych w spocie Adama Jarubasa (ludzi idących ulicą), który odpisał, że to ulica... w mieście Lancaster w Wielkiej Brytanii. - Być może pan marszałek prowadzi politykę imperialną, choć nie słyszałem o przyłączeniu do naszego województwa żadnego angielskiego hrabstwa - kwitował Lewicki.
- Policzyliśmy, że koszt tych wszystkich materiałów kupionych z iStocka wyniósł około tysiąca dolarów. Marszałek wydaje miliony na promocję województwa, tymczasem we własnym spocie nie dość, że pokazuje inne kraje, to jeszcze lekką ręką wydaje na to tysiąc dolarów. To pokazuje, jak bardzo "kocha" Świętokrzyskie - dodał.
Chcą iść do sądu
Dlatego działacze Nowej Prawicy postanowili przypomnieć marszałkowi, że "Tu jest Twój dom". Nagrali opatrzony takim tytułem film pokazujący prawdziwe Świętokrzyskie i zamierzają go wysłać do Adama Jarubasa. - Apelujemy też do naszych sympatyków, aby wysyłali marszałkowi zdjęcia pokazujące, jak wygląda nasze województwo - mówił Lewicki.
Zapowiedział też, że w związku z ustaleniami nt. spotu marszałka, jego ugrupowanie rozważa nawet pozwanie go do sądu w trybie wyborczym. Chodzi o złamanie art. 111 Kodeksu wyborczego, a konkretnie rozpowszechnianie materiałów wyborczych zawierających nieprawdziwe informacje.
- Decyzję w tej sprawie podejmiemy do czwartku wieczorem - oznajmił.
Marszałek: - Szukanie dziury w całym
- Dla mnie to szukanie dziury w całym. Jak się nie ma nic do powiedzenia w kampanii wyborczej, to szuka się sposobu, żeby komuś przyłożyć - komentuje marszałek Adam Jarubas.
- Jak przedstawiciele Nowej Prawicy obejrzą mój drugi spot, to zobaczą, że dzieje się w Napierstkowie, gdzie mieszka Genowefa Pigwa. Cieszę się jednak, że oglądają moje spoty wyborcze. Podejrzewam, że najlepiej dla nich byłoby, jakby marszałek z PSL-u wyszedł na spocie w gumiakach koło walącej się chałupy - dodaje. I tłumaczy: Korzystanie ze zdjęć dostępnych w internetowych bazach to bardzo częsta praktyka tworzenia spotów wyborczych. Chodziło o przedstawienie pewnego symbolu, a nie pokazanie zdjęć z województwa.
Cały tekst: kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262,16925019,Marszalek_w_spocie__Kocham_Sw...
Temat może wydaje się mało sadystyczny ale gdy ktoś zostanie nieszczęśliwym posiadaczem LTE zaczyna się sadyzm i horror.
Po wykorzystaniu limitu podstawowego startuje tak zwany LEJEK, szybko okazuje że, bez limitów możemy ściągać ale z prędkością 0,5 Mbit. Nie muszę tłumaczyć że, nawet filmiku na sadolu nie da się obejrzeć bez tysiąca przerw i buforowań, a strona ładuje się tak samo szybko jak czarny spieszy się do roboty.
Plus dość szybko się z orientował się, że pierwszy regulamin do umowy (aż miesiąc go trzymali) faktycznie daje postawy do wymuszenia na nich braku limitów i oczywiście dokonał małej zmiany która już pozwala im dymać każdego jak tanią dziwkę. Ale dalej jest LTE bez limitu i każdy pracownik plusa da się za to pociąć.
Tutaj znajdziecie więcej informacji dotyczących całej sprawy.
Plus forum
Oszukani facebook
Ludzie walczą ale jest to ciężka i długa walka, zapewne kosztowna, jednak trzeba bo inaczej będą nas tak zawsze dymać.
Ten temat ma na celu ostrzeżenie was którzy chcą Internet bez limitu oraz zjednoczenie tych sadoli którzy dali się oszukać jak ja.
Jeśli możecie to przekazujcie dalej, może w tedy coś uda nam się zrobić.
PS: Pierwszy temat wiec proszę o wyrozumiałość.
Szukam ostatnio pracy i natknąłem się na "ciekawy" proceder.
Trafiłem na ofertę wystawiania aukcji dla sklepu. Wysłałem odpowiedź ale od razu ALERT (2500 miesięcznie +10% prowizji ? no way)
Dostałem odpowiedź że oczywiście chcą itd itp, ale pytałem dalej bo coś mi nie pasowało
1) Nie uzyskałem odpowiedzi co za marki obsługują, ani jaka jest ich strona. Cały czas tylko odpowiedzi "sprzedajmy buty i perfumy"
2) To co najwazniejsze. Zapytałem czy dostajemy do obsługi konto allegro. Tymczasem należy mieć WŁASNE KONTO BANKOWE i WŁASNE KONTO ALLEGRO. Jak ktoś nie pomyśli to niezła wtopa. Wszystkim kręci "szef sklepu", ale wystawiacie na swoje nazwisko. Kasa wpływa na wasze konto, a wy dalej ją przelewacie do "szefa sklepu". W związku z tym
- towar kradziony - wy odpowiadacie
- towar podrobiony - wy odpowiadacie
- towar niewysłany - wy odpowiadacie
- brak własnej działaności gospodarczej, a sprzedawanie na duże kwoty - wy odpowiadacie
Krótko mówiąc pakując się w takie bagno możecie odpowiadać z prawa karnego - oszustwa i przestępstw gospodarczych (oszustwo podatkowe). Możecie beknąć finansowo, wylądować w pierdlu i uzyskać status osoby karanej. Wszystko dlatego że szukaliście roboty i nadzialiście się na bezkarnego cwaniaczka.
Myślcie i czytajcie 5 razy przed zgodzeniem się na cokolwiek. 2500 za prace w domu nie jest realne. Nie idźcie na łatwizne i bądzcie podejrzliwi.
Pozdrawiam
Skurwysyństwo do granic możliwości. "Polska mentalność"
Ale kurwa też nie na sypiącą się od środka ruderę. Jakby dali im to na własność - ok, bo sobie wyremontują i będą mieć fajny dom. Ale jak tylko im to wynajmują za darmo na czas zatrudnienia, to co? Wyremontują, włożą w to hajs i wysiłek, a potem polactwo cwaniactwo wypierdoli ich na zbity pysk, a wyremontowany cudzymi siłami i środkami finansowymi dom wynajmie komuś innemu, tym razem już nie za darmo. Mało tego - babka z agencji mogła im powiedzieć w jakim stanie jest ten dom, ale nie - po prostu zrobiła ich ordynarnie w chuja. A co jeszcze gorsze - wy, @up i @upup, rodacy, zamiast solidaryzować się z tym typem, jeszcze go gnoicie. Kurwa, wstyd mi za was. Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że z pozostałymi Polakami jedyne co mam wspólnego to wzór dowodu osobistego... Jebać polactwo za granicą, a w szczególności polskie agencje pracy.
Pierwsza praca w Polsce, etapy.
1. Dzwonisz i jesteś proszony o przysłanie CV i listu motywacyjnego. Wysyłasz CV i list motywacyjny, w którym piszesz jak bardzo cię pociąga praca w fabryce, na magazynie, albo przy wożeniu pizzy. Rozpisujesz się o tym jak chcesz się samorealizować przy przekładaniu kartonowych pudełek z palety, kilkukrotnie podkreślasz że wynagrodzenie nie jest najważniejsze, oraz chcesz być częścią zespołu i wykonywać ambitne zadania typu wkładanie placków do pudełek i wożenie ich na skuterze. Jeśli użyłeś odpowiednią ilość wazeliny i odpowiednio głęboko wlazłeś w dupę rekrutującego, to może do ciebie zadzwonią.
2. Rozmowa. W Polsce panuje taka tendencja, że im bardziej podrzędna, gówniana i nie stroniąca od lewizny i krętactw firma, tym większą otoczkę profesjonalizmu próbuje wokół siebie tworzyć. Raz w firmie wciskającej dekodery polsatu miałem rozmowę z "prezesem", czyli ubranym w garnitur, na oko 18-latkiem, z kilogramem brylantyny na głowie, posadzonym za biurkiem, zza którego ledwo wystaje No więc idziesz na rozmowę, która bardziej przypomina teatrzyk. Znowu musisz nawłazić w dupę, powiedzieć jak to praca w magazynie jest dla ciebie szczytem marzeń i że widzisz swoją przyszłość przy palecie, z kartonami w rękach. Mówią ci, że jesteś chujowy i nie masz doświadczenia (no łał kurwa, CV czytaliście? Mówimy o osobach zaraz po szkole) i że mimo wszystko cię zatrudnią, przy czym dają ci do zrozumienia jak wielką łaskę ci robią i jak bardzo powinieneś ich całować po dupach. Kwestia wynagrodzenia jest tematem tabu, pytanie o nie jest niemal obrazą dla osoby, która prowadzi z tobą rozmowę. No ale jak już to ustalicie, to umowa. Pierdylion stron i wchujdylion gwiazdek na każdej, a pod gwiazdkami taka czcionka, że bez lupy ani rusz. Gdy zaczynasz czytać umowę, nagle okazuje się, że osoba prowadząca rozmowę cierpi na koklusz... Zaczyna prychać, kasłać, chrumkać, chrząkać i patrzeć na ciebie z wyrzutem, że przez to że czytasz umowę, rozmowa się przedłuża. Wtedy młoda osoba, której zależy na pracy i z tego względu nie chce wkurwiać rekrutującego, podpisuje umowę bez czytania. I tym przypieczętowuje swój marny los, o czym za chwilę.
3. Pracujesz. Mija miesiąc i przychodzi do płacenia. Szef mówi ci, że pierwszy miesiąc to niepłatny okres szkoleniowy i że niestety nie nadajesz się do tej roboty i dziękuje ci na współpracę. Na twoje protesty odpowiada: "Ależ było napisane w umowie, TRZEBA BYŁO CZYTAĆ!" - mówi ta sama osoba, która dostała ataku kokluszu.
Reasumując, zostałeś wyruchany, prawo nie jest po twojej stronie i gówno możesz.
Praca w Anglii.
1. Dzwonisz i pytasz. Mówią w jakim dniu i o której godzinie oraz pytają, czy ci pasuje.
2. Przychodzisz na rozmowę, gdzie najzwyczajniej w świecie gadasz ze swoim przyszłym pracodawcą. Kwestia wynagrodzenia podana jest jasno, wprost i od razu. Jak mówisz "ale wie pan, że nie mam doświadczenia", dostajesz odpowiedź w stylu "nie szkodzi, wszystkiego cię nauczymy", "nie szkodzi, każdy kiedyś zaczynał". Po ustaleniu wszystkich innych kwestii, które w Polsce podobnie jak wynagrodzenie są tematem tabu (czyli ilość godzin w tygodniu, zakres obowiązków, zmiany, dni wolne, urlop, itd.) dostajesz umowę - krótka, zwięzłą i przejrzystą. Zatrudniający pyta, czy wszystko na pewno rozumiesz.
3. Pracujesz. Nikt nie próbuje cię wydymać. W razie czego, prawo i tak jest po twojej stronie.
Powyższy tekst jest opisem rzeczywistości opartym na doświadczeniach i obserwacjach, moich oraz innych osób. Są to przykłady, niekoniecznie z mojego życia, które się wydarzyły oraz takie, które wydarzyć się mogą. Dlatego upraszam idiotów, którzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem, o niekierowanie do mnie swoich kretyńskich spostrzeżeń typu:
Gratulejszyn... właśnie stałeś się białym murzynem czyli jeszcze gorszym ścierwem niż zwykły murzyn
Ohhoooo już mam obraz autora
Chuja w dupie masz, a nie "obraz autora"
Najpierw szkoła i nauka czytania ze zrozumieniem, a potem dyskusje na forum
Debile
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów