18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (8) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Szukaj Forum Odznaki Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 21:32
📌 Konflikt izrealsko-arabski (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: 31 minut temu

#pasta

Pasta z rana
darex99 • 2018-12-18, 7:49
Ciekawa pasta ze sporą dawką sadyzmu i odrobiną czarnego humoru. Jak się nie nada to wiecie co z nią zrobić

Bądź mną
Bądź płodem
Słysz jak twój Tata deklamuje ładną poezję
To będzie dobre życie
Słyszysz jak Tata wychodzi do pracy
Przychodzi Enrique
Wali cię w łeb swoją śniadą pałą
Tata wraca i płacze
Mama prosi o przebaczenie
Tata mówi, że zostanie dla mojego dobra
Ten wspaniały człowiek chce zostać z tą suką dla ciebie
Nie możesz na to pozwolić
Zatruj jej krwiobieg
Umieracie
Tata żegna się z tobą i mamą w szpitalu
Żegnaj Tato, zasługujesz na lepsze życie
Słyszysz jak serce mamy przestaje bić na moment przed twoim
Uwolniłeś Tatę i cały świat od zdradliwej suki
Nigdy się nie urodziłeś
Wygryw

Zacyganiłem z jzd.

Naukowa dysputa
~Faper Noster • 2018-08-21, 20:09
Widzieliście kiedyś na żywo prawdziwą naukową dyskusję? Ja miałem okazję wczoraj w jednej uczestniczyć. Przygotowałem prezentację o metylacji DNA (trudne zagadnienie), produkowałem się pół godziny, ale dobrze poszło. Ostatni slajd, na nim ”dziękuję za uwagę”, mówię:
- Dziękuję za uwagę. Czy ktoś ma jakieś pytania albo komentarze?
Atmosfera na sali trochę się rozluźniła. Głos zabrał doktor habilitowany Karwiński:
- Z całym szacunkiem, panie Anonimski, według mnie pańska prezentacja zawierała szereg błędów. Po pierwsze, metylacja DNA...
Zaczęło się. Czułem się, jakbym schodził po schodach i nie trafił w stopień. Serce zamarło, po czym przyspieszyło do stu dwudziestu na minutę. Karwiński po kolei punktował wszystkie słabostki mojego wystąpienia
- ...mam wrażenie, że przeczytał pan jedynie przeglądówki sprzed piętnastu lat, a i to pobieżnie. Czy pan w ogóle odróżnia metylację DNA od metylacji histonów?
- Panie docencie... ja... ja... - dukałem nieporadnie. To koniec. Obrona nie była możliwa. Cały mój wysiłek poszedł na marne, słońce zaszło za chmurami, a z nim nadzieja na zaliczenie seminarium. Zawiodłem i przegrałem.
Niespodziewanie inicjatywę przejął mój promotor, profesor Bujewicz.
- Szanowni państwo - zwrócił się do zebranych - z całą pewnością wszyscy słyszeliśmy żałosne wywody docenta Karwińskiego. Jakże jednak mamy traktować je poważnie, skoro pan docent, jak powszechnie wiadomo, ma małą i giętką pałę oraz lubi ssać męskie penisy?
Szmer uznania przetoczył się przez audytorium. Ludzie kiwali głowami, przychylając się do słów profesora.
- Panie profesorze - oburzył się Karwiński - Co to do cholery znaczy? Co ma długość mojego członka do metylacji DNA? A „męski penis” to masło maślane, zna pan jakieś "żeńskie penisy"? Pan obraża naukową dyskusję!
- Sam pan ją obraża swoją paskudną mordą, docencie Karwiński. W kwestii „męskich penisów” to tak, znam jednego właściciela „żeńskiego penisa” – pana, docencie, bo pan pizda jesteś. Pytał pan jeszcze, co ma długość pańskiego fistaszka, którego szumnie określił pan nazwą członka, do metylacji DNA? Ano to, że tankował pan wódkę z przemytu, zmetylowało panu kutasa i jego rozwój zatrzymał się na trzech centymetrach.
Widownia wybuchła śmiechem. Z osłupieniem obserwowałem tę scenę. Karwiński poczerwieniał jak burak, Bujewicz zaś, bez zażenowania, wyciągnął cygaro, zapalił je i zaciągnął się z satysfakcją. Ktoś z sali krzyknął:
- Brawo profesor Bujewicz!
- Kto wpuścił tego debila na salę? Wypierdolić Karwińskiego!
- Wypierdolić!
Docent poczerwieniał jeszcze bardziej, podszedł do Bujewicza i warczącym głosem zaczął mu dogryzać:
- Że niby ja mam jakieś braki? A co z panem, profesorze, co? Bujewicz-bezchujewicz! Stary impotent, bez viagry to nawet myśleć o ruchaniu nie może! Spójrzcie na niego, jakie cygaro wyciągnął, pewnie kompleksy ma! Lubi pan brać długie, grube rzeczy do gęby, co nie?
Profesor Bujewicz zaciągnął się cygarem, wypuścił dym prosto w twarz adwersarza.
- Chyba pana stary, docencie. Panie magistrze, proszę pocisnąć torpedę docentowi Kurwińskiemu. - zwrócił się do mnie.
Rozgorączkowana publiczność pokazywała nas sobie z zaciekawieniem palcami. Karwiński był już skompromitowany, a do mnie należało jego ostateczne dobicie. Widownia oczekiwała świetnej wiązanki, mój promotor patrzył na mnie z nadzieją, Karwiński zaś próbował zamordować mnie wzrokiem. Wyprostowałem się, spojrzałem mu prosto w oczy i wyrzekłem.
- Pytał się pan, docencie Kurwiński, co wiem o metylacji. Wiem, kurwa, wszystko. I chuj pana obchodzi, z jakich źródeł korzystałem, bo i tak pewnie czytać pan nie potrafi. Jeśli moje wywody o metylacji DNA się panu nie podobały, to może mnie pan w dupę pocałować. Albo w wała possać, tak jak pan lubi!
Docent skrzywił się nieprzyjemnie, wycelował oskarżycielsko palcem.
- Panie Anonichuimski! Merytorycznie pana praca leży i kwiczy, to dno plus metr mułu, gówno psie i wie pan co?
- Co? - odparłem odruchowo. Błąd.
- Chujów sto!
Audytorium zaśmiało się. Dałem się zrobić jak dziecko. Karwiński uśmiechnął się triumfalnie, pewien zwycięstwa. Profesor niewzruszony palił swoje cygaro. Kiwnął przyzwalająco głową. Zripostowałem.
- W pana dupę, docencie Kurwiński! Tak, jak pan lubi!
Zerwała się owacja. Karwiński starał się coś odeprzeć, coś dodać, bronić, się, atakować, ale lud nie dał dojść mu do słowa.
- Wypierdalaj! Wypierdalaj! WY-PIER-DALAJ!
- Chuj ci na imię! Kurwiński, chuj ci na imię! Chuj ci na imię! - skandowali.
Biedny docent nie miał gdzie się schować. Usiadł na swoim miejscu, skurczył się w sobie i (choć wydaje się to niemożliwe) poczerwieniał jeszcze bardziej. Zasłonił twarz rękami. Nie wierzę. Triumfowałem. Wygrałem naukową dyskusję.
- Czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania lub komentarze? Dla odmiany sensowne?
- Tak - podjął jeden z kolegów na sali - czy metylacja w obrębie intronów też może mieć znaczenie na skuteczność transkrypcji genów?
Uśmiechnąłem się. Z sali zaczęły padać coraz to nowe pytania, ja zaś odpowiadałem na nie zgodnie z moją wiedzą
Najlepszy komentarz (42 piw)
babubabu89 • 2018-08-21, 20:52
Wstawaj, zesrałeś się.
poszukuję opowiadania
badylax94 • 2018-02-26, 22:35
Witam i z góry przepraszam jeśli umieszczam temat w złym dziale.
Poszukuję histori o super komputerze zaczynała się ona od komputera kopany w ziemię a dwójka osobników płci męskiej zapakowałem co będzie gdy - w przyszłości rzyszłości. Późniejsze opowiadania powstają co kilkadziesiąt kilkaset lat. Jestem też tak że rodzina leci w w statku kosmicznymj i ojciec się o coś pyta komputera. Kończy się tak czy wszyscy są jednym połączonym umysłem.
Magia Świąt
tonev • 2017-12-26, 12:14
Magia Świąt...
To wyjątkowy dzień, kiedy nawet w pawlaczu jest wypucowane na błysk. W salonie stoi pięknie udekorowana choinka. Do wyboru dwa modele, pachnąca wyciachana z lasu lub z PCV o woni kontenera z Hamburga. Przystrojenie trzeba siedemnaście razy poprawiać jeżeli w domu jest kot, bo skurwiel jak ma 5 sekund wolnego czasu to już się montuje na drzewie. Ogólnie więc panuje atmosfera podniecenia. Z kuchni dochodzą piękne zapachy, bo Halina 7 dzień nie odchodzi od garów. Do przetworzenia ma 17 ton żywności. Najważniejszym daniem jest karp, który od tygodnia serfuje w wannie, a rodzina dochodzi do wniosku, że wynalazca chusteczek nawilżanych powinien być uhonorowany nagrodą Nobla. Z karpiem bywa problem jeżeli nie dostanie w czosnek przy zakupie i ma koniecznie przebywać w łazienkowym akwenie, żeby dzieci się cieszyły. Wtedy ktoś rybkę musi ukatrupić. Do akcji wkracza wtedy gospodarz domu Wacek. Postać bardzo charakterystyczna. Prawdziwy killer w kalesonach pamiętających jeszcze czasy pobytu Wacka w jednostce wojskowej numer 1879 w Trzebiatowie. Wkracza do akcji uzbrojony w młotek, wiertarko-wkrętarkę oraz czteropak który ma mu pomóc w oswojeniu się z widokiem zwłok. To trwa z reguły kilka godzin, bo w tym czasie Wacek rybę przeprasza że musi dokonać zbrodni, ale rodzina przepada za potrawami śmierdzącymi mułem. Karp dostaje w tubę i już skwierczy na patelni, a Halina patrzy na starego jak na komandosa z "GROMU". Dzieci czekają z utęsknieniem na pierwszą gwiazdkę, która zazwyczaj pojawia się punktualnie o siedemnastej lub osiemnastej. Wszystko zależy od strefy czasowej. W przypadku kiepskiej pogody za gwiazdkę może robić lampka z dźwigu na pobliskiej budowie dziewięćdziesiątego marketu na osiedlu. Przybywają zacni goście. Szwagier na którego zawsze można liczyć jeżeli chodzi o konsumpcję alkoholu. On przybywa z żoną i trójeczką pociech, które są symulatorem tsunami. Pojawia się również wujek Władek, który ledwo odzyskał jako taki wygląd po zakładowej wigilii w warsztacie ślusarskim. On również przybywa z oblubienicą. Jak już wszyscy pościągają kozaki i rzucą wierzchnie okrycia do sypialni nadchodzi moment kulminacyjny. Opłatek plus życzenia, które powinny być składane po podłączeniu do wariografu. Wafel idzie w ruch, a wujek Władek pcha się do szwagierki z jęzorem. Dzieci nie chcą całować Władka, bo wali od niego jak z reaktora w Fukushimie. Po życzeniach siadanie do stołu. Dzieci domagają się prezentów. Starsi niekoniecznie, bo wiedzą czym to pachnie. Zazwyczaj pojawiają się zajebiste zestawy kosmetyków. Z reguły malinowe FA z talkiem którym można sobie udekorować marynarkę. Są też albumy o Pirenejach oraz publikacje "Sam naprawiam Daewoo". Prezenty ogarnięte, więc pora na koryto. Karpik, pierożki, bigosik, hepatil, kluski z makiem, śledzik, hepatil, serniczek, mandarynka, karpik, hepatil, sałatka. Tak gdzieś po 4 godzinach słychać coraz częściej sygnały karetek pogotowia ratunkowego. Pomocy potrzebują ci którzy przez cały grudzień konsumowali jedynie wafle ryżowe, a podczas wigilii wpierdolą półtorej tony bigosu za jednym podejściem. To jest standardowa procedura. Jeżeli wieczerza jest z wariantem zakrapianym to zwyczajowo kończy się około drugiej w nocy jak kierowca wciąga Władka do taksówki, bo go rozchodniaczki przy windzie lekko sponiewierały. Jest też druga opcja, kiedy to wujek postanawia prowadzić osobiście forda fiestę i o poranku jest już gwiazdorem TVN-u, bo mając dziewięć promili jechał torowiskiem.
Najlepszy komentarz (53 piw)
J................o • 2017-12-26, 19:22
Kogoś chyba boli dupa za kolejne skarpetki albo zestaw do golenia pod choinką. Skorzystaj z prezentu i ogól tego wąsa pizdo bo wyglądasz jak, nonem omen, pizda a nie nonkonformista. Teraz z rodziny ciśniesz bo święta to cebulactwo i spęd bydła ale juz zapomniałeś jak zatrzasnąłeś lamusie kluczyki w swoim turbotico to po kogo żeś dzwonił? Po wujka Władka właśnie, ktory z zakładu sie zerwał zeby ci ten szmelc otwierać i nawet flaszki nie chciał. A po słoiczki od Halinki to co weekend zapierdalasz na obiadek bo w Warszawie Janusz złodziej kosi was bez umowy 1500zeta za wynajem w 6 chłopa za te m2 na bródnie i nawet na vifona nie stać po zmianie w galerii ze szmatami albo innym cecece psia twoja mać.
Nie zapomnij zapakować wałóweczki w sreberko i pojemniki po sylwku odwieź. Jebany baranie.


Cytat:


Była nietypowa, naprawdę śliczna, taka Emma Watson, cud dziewczyna. Zawsze była naprawdę super. Przełamałem więc lody i zaprosiłem ją na randkę. Skrzywiła się nieco i powiedziała, że tak nie można i należy zrobić to jak należy, więc następnego dnia to ona zaprosiła mnie na randkę.

Dzień pierwszy:

Zabrałem Magdę nad jezioro, żeby popływać łódką. Magda niestety nie może wiosłować, bo to jest patriarchalne sprowadzanie kobiety do roli niewolnika. Magda nie może nie wiosłować, bo wtedy byłaby sprowadzona do funkcji ozdoby na łodzi. W efekcie nie poszliśmy popływać łódką. Staliśmy tylko nad brzegiem jeziora.

Dzień ósmy:

Magda zaprosiła mnie do siebie do domu na wieczór. Byłem głodny, więc spytałem, czy ma coś do jedzenia, odpowiedziała, że nie będzie mi przecież gotować, bo nie jest kucharko-zmywarką i żebym w ogóle lepiej zamknął ryj zamiast ją napastować moimi szowinistycznymi obelgami i seksizmem. Powiedziałem, że ja w takim razie ugotuję, ale okazało się, że nie mogę jej przecież traktować protekcjonalnie, bo to by oznaczało, że uważam ją za kogoś słabszego od siebie i co ja w ogóle sobie wyobrażam. Do domu wróciłem głodny, przy okazji zrozumiałem dlaczego jest taka szczupła.

Dzień trzynasty:

Chciałem pojechać na wycieczkę rowerową "Ale ja nie mam roweru" - mówi mi. Poszliśmy więc na stację jakiegoś Wierturillo, żeby wypożyczyć rowery, ale na miejscu okazało się, że Magda nie może wsiąść na rower, bo to jest "damka", co oznaczałoby, że wsiadając na taki rower byłaby uważana za gorszą ode mnie, a to jest już podłe traktowanie kobiet i na to nie można sobie pozwolić. No trudno, odstawiłem swoją damkę i wróciłem do domu.

Dzień trzydziesty:

No tutaj byłem już całkowicie zdeprymowany, ale prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, więc postanowiłem się nie poddawać i zaproponowałem wspólne wyjście do restauracji, akurat do tej, do której mam kupon zniżkowy.

- Zapraszam Cię do Oliwki, to ta restauracja przy skrzyżowaniu.
- Chętnie bym przyszła, ale nie mogę się godzić na to, że rozporządzasz moim czasem, za kogo Ty się uważasz, myślisz, że trzeba traktować mnie jak dziecko i sama nie umiem podejmować decyzji, może moje zdanie nic dla Ciebie nie znaczy co? Może masz je zupełnie w dupie, COOOOO!?!
- Hej, hej, ej, spokojnie. Nic złego nie miałem na myśli, ale jeśli nie masz ochoty na Oliwkę, to wybierz inne miejsce.
- Dokładnie, ja będę decydowała.
- To gdzie idziemy?
- Nie wiem, zaproponuj coś.

No to jest ten moment, w którym chętnie *ebnąłbyś telefonem, ale ze spodni Pan Kutas kwili coraz głośniej, że musisz walczyć do samego końca, bo on ocipieje na tym urlopie i musi trochę popracować, nawet w tak ciężkich warunkach

- Dobrze, to może sushi, co?
- Nie wiem, wolałabym coś innego, takiego śródziemnomorskiego może.

Tutaj już czuję jakbym rozbrajał bombę i przecinał te kabelki, teraz kluczowy moment zagrywki.

- Hmmm, Ty bardziej obeznana jesteś w lokalnych restauracjach, wiesz? Która się tak najbardziej kojarzy z Morzem Śródziemnym... hmm... Taka, żeby dawali sałatki z oliwkami, może pizzę z oliwą, no i sos alioli i jeszcze żeby miała może wystrój taki jak jakiś śródziemnomorski sad, np. brzoskwiniowy, albo oliwkowy...
- Wiem! To może pójdziemy do Oliwki?

Brawo! Bingo ku*wa, jackpot, miliony monet, złoty deszcz... no to ostatnie może nie, ale udało się!

Idę więc na 19:00 do Oliwki, siadam sobie elegancko, czekam, czekam, już tak 19:30 mija, ale przecież wiem, że nie po to się jest niezależnym, żeby przychodzić o umówionej porze, więc spokojnie czekam do 20:00. Mniej więcej 15 minut później zjawia się Magda i zaczyna się na mnie drzeć, że ją oszukałem, że ona zapisała naszą rozmowę przez telefon i wysłała ją do swojej, ogarniacie, koleżanki i one razem wykminiły, że ja ją zmanipulowałem, i że to jest "mensplaining" cokolwiek to znaczy, i że poza tym, że nienawidzę kobiet to jeszcze jestem gwałcicielem (rozumicie, nienawidzę = ruchałbym, to się nazywa logika!).

Dzień trzydziesty pierwszy:

Magda do mnie zadzwoniła, żebym ją przeprosił za wczoraj i żebym przyszedł do domu kultury, bo ona tam będzie. Zjawiłem się na miejscu i co tam się działo... Pierwsze co, przy schodach zobaczyłem taką kupkę dżemu na podłodze z rozbitym słoikiem i mówię na głos "Pani Jadziu, Pani da tu mio..." ale wtedy zza pleców słyszę mocne "SZZZZZZ" ale nie takie całkiem jak się ustami robi, tylko tak bardziej jakby przez nos ktoś powietrze wydmuchiwał. Odwracam się więc wystraszony jak przyłapany na oglądaniu pornosów dzieciak i patrzę co się dzieje, a tam dwie laski w czarnych koszulkach z napisem "MAM CIPKĘ" i zaklejonymi taśmą ustami. Robię wielkie WTF!? i na nie patrzę, a one wymownie wskazują, żebym te schody obserwował.

No to patrzę co tam się dzieje i zauważam, że powyżej rozbitego słoika dżemu truskawkowego jest cała taka czerwona smuga na schodach na górę i mówię im tam po cichu "ja tu umówiony jestem, na górę muszę", a one mi tylko pokazały, że mam zająć miejsce na widowni, to znaczy usiąść na podłodze obok takiego starszego faceta, który wyglądał jak skrzyżowanie łódzkiego menela z włóczykijem. Myślałem, że zwykły bezdomny, ale jak usiadłem to przedstawił mi się cicho "Mecenas Strzałkowski, miło mi". "To Pana ten burdel?" - pytam grzecznie, ale on tylko powstrzymał na chwilę oddech, zamknął oczy, uniósł lekko głowę jakby doświadczał właśnie nirwany, cicho mruknął i powiedział "czujesz?" po czym nadal gapił się tępo w słoik z dżemem. Po kilku sekundach poczułem, że to nie była nirwana, tylko gość puścił poważnego pierda, stąd to uniesienie.

"To życie" - odpowiedział po dłuższej chwili - "patrz" - po ostatnich haśle na temat czucia wolałem nie patrzeć, ale nie miałem wyjścia.

Wtedy światło nagle zgasło, ktoś mnie złapał za nogi, przeciągnął po podłodze, wyrwałem się i już miałem uciekać, bo zobaczyłem zieloną lampę od wyjścia awaryjnego i udało mi się dobiec, ale jak szarpnąłem za klamkę to zobaczyłem tylko po drugiej stronie jasny napis "MAM CIPKĘ", więc zrozumiałem, że jedna z nich zabarykadowała drzwi od zewnątrz - jebane normy unijne, żeby wszystkie wyjścia ewakuacyjne otwierały się na zewnątrz, kur*a - odwróciłem się i wtedy JEB dostałem w łeb, ktoś przeciągnął mnie po podłodze i usadził na krześle.

Światło się zapaliło, okazało się, że siedzę naprzeciwko schodów z dżemem.

"Dobra, koniec tej..." nie dokończyłem tak jak chciałem "... co jest kur*a!?!!" wtedy zorientowałem się, że mam związane nogi i ręce. Łódzki Włóczykij Strzałkowski usiadł naprzeciw mnie i zaczął prowadzić mi wykład z pogranicza Paolo Coelho i Kołcza Majka.

"Wszystko co robimy w życiu ma przyczynę i skutek... każde działanie jakie podejmujesz, prowadzi do określonych efektów, czy zastanawiałeś się czasem, co tak naprawdę się przez Ciebie na świecie dzieje? Czy wziąłeś na siebie odpowiedzialność za swoje czyny?".

Kur*a byłem tak ciężko wystraszony, że nie wiedziałem co powiedzieć, myślałem już, że naprawdę coś odjebałem w przeszłości i teraz jakaś banda pojebów chce mnie ukarać jakimiś satanistycznymi rytuałami. Z szybkiego rachunku życiowych grzechów wyrwał mnie krzyk.

"PATRZ CO ZROBIŁEŚ!!! SPÓJRZ DO CZEGO DOPROWADZIŁEŚ!!!"

W tym momencie zjawiły się te laski w koszulkach "MAM CIPKE", zerwały sobie taśmy z ust i zaczęły robić odgłosy takiego buczenia, trochę jak ciuchcia, trochę jak werble, "u-u-u-u" pauza "u-u-u-u", a po chwili "da da da da" i w końcu "DAM DAM DAM BAM". Kurwa, aż mi się w głowie zaczęło kręcić i wtedy naprzeciw mnie na schodach pojawia się nagusieńka Magda tak jak ją Pan Bóg stworzył, ale nie stoi normalnie jak człowiek tylko tak napierdala na plecach z rozłożonymi nogami do przodu jak jakiś krabopająk. Dziewczyny buczą, menel krzyczy...

"KONFRONTUJ SIĘ ZE SWOIMI CZYNAMI"

...ja się kurwa szarpię z zawiązanymi rękami, a Magda z każdym kolejnym schodkiem pokonanym piczą w dół zaczyna się drzeć jakby jej ktoś gorący pogrzebacz w dupę wsadził i naciera na mnie swoimi otworami tak, że zgarnia po drodze cały dżem, a ja wszystko widzę centralnie przed sobą. Przez sekundę nawet pomyślałem, że to może jakaś taka gra wstępna, i że lubi odgrywanie ról w seksie, ale wtedy menel jebnął mnie w łeb i krzyczy:

"PRZYJMIJ NA SIEBIE HAŃBĘ!".

"Przyjmuję, przyjmuję" - pisnąłem jak mała dziwka, ale dostałem tylko dwa klapsy na ryj i miałem dalej patrzeć na schody, a tam Magda siedziała już z rozłożonymi nogami przy podłodze i garściami zagarniała ten dżem i tak jakby próbowała go sobie wcisnąć w to miejsce, które tamte dwie laski miały na koszulkach napisane. A ten dżem przecież był z rozbitego słoika więc jak wkładała to krzyczała jak pojebana, nie mogłem już na to patrzeć, tętno 240, cały spocony, ręce związane, byłem pewny, że śnię, albo że zaraz umrę. Poczerniało mi totalnie przed oczami i już myślałem, że straciłem przytomność....

I JEB. To po prostu światło zgasło, po chwili się zapaliło. Ja siedzę na krześle. Przede mną stoi Mecenas Strzałkowski i kłania mi się w pas. Dwie laski w czarnych koszulkach rozwiązują mi nogi i ręce, wstaję, rozcieram nadgarstki i rozglądam się wokół siebie totalnie zdezorientowany, a tam stoi z 50 osób i się gapią na mnie jak na jakiegoś przestępcę. Wtedy mecenas się odzywa.

"Dziś byłeś świadkiem odwróconych narodzin Twojego dziecka, które począłeś z Magdą"

CO KURWA?

"Czy rozumiesz, jak wielkie cierpienie wywołałeś na świecie z użyciem swojego prącia? Czy wiesz jaki ból zadajesz istotom ludzkim?!"

No mało nie ocipiałem, ale chyba podłapałem temat i mówię

"Rozumiem dlaczego jestem skalany hańbą, penisem i złem..."

I tam dalej pierdolę że penis to coś strasznego, żeby już mi dali spokój. Wtedy cały tłum zaczyna klaskać, mecenas Strzałkowski się rozchmurza, mówi tam uśmiechnięty

"Dziękuję, dziękuję, proszę o oklaski dla naszego głównego aktora"

Ludzie tam mi wiwatują, dziewczyny zdejmują bluzki, a on zabiera mnie do pokoju obok. Laski całkiem topless siadają z nami, ktoś przynosi wino, ktoś szampana. Schodzą się ludzie.

Strzałkowski zaczyna po cichu i na ucho..

- Niezłe, co? xD Teraz mam co tydzień takie przedstawienia, sobie organizuję, rozumiesz, profeministyczne. xD Pooglądam sobie cycuszków, coś tam pomacam, czasem zarucham w imię wyższej racji, he he, jestem jak ten co sobie cycki przyprawiał w Seksmisji, zajebiste, nie? - no mnie mało z butów nie wyjebało, dalej nie rozumiałem co tu się odpierdala.
- Ale... - zająknąłem się - Ale gdzie jest Magda?
- Kto? A... ta. No właśnie karetka po nią jedzie, bo się pokaleczyła.
- Jak możesz!? Przecież wiedziałeś, że tak będzie! Zależy mi na niej!
- Daj spokój, stary, my tak zawsze robimy, tam się niby pokaleczy, wezmą ją do szpitala, a tak naprawdę zrobią jej szybką skrobankę, tylko muszą mieć co w papiery wpisać i będzie po sprawie.
- Ale kurwa! Ja się tylko tak na jaja przyznałem, ale ja z nią nawet nie spałem nigdy!
- Wiem, jakiś miesiąc temu zaszła w ciążę z jakimś kafarem z siłowni.
- Coooo? - zamarłem - Serio? Przecież ona jest taka niezależna, silna i w ogóle.
- A ha ha ha ha ha ha ha ha ha... - śmiech wydawał się nie mieć końca - ...tamten koleś jej nie słuchał, tylko po prostu ją ruchał. Spotykaliście się już wtedy, tak?
- Ale...
- Ha ha ha, wiedziałem, ha ha ha ha...
- Dlaczego ja? Przecież nic nie zrobiłem.
- A co ja miałem na Górę, z siłki i prawdziwego alfę naskakiwać? - zrobił minę jakby skisł w słoiku ogórków kiszonych xD - przecież zawsze to frajerzy płacą kary "beta bucks, alpha fucks" zapamiętaj to synu. To dla ciebie nauka na całe życie.
- Ale jaka to jest nauka, że świat jest niesprawiedliwy? - pytam zdziwiony.
- Nie - xD - że nie bądź pizdą. xDDD

Wkurwiłem się i wyszedłem. Na korytarzu sanitariusze wkładali Magdę na nosze. Zdążyła do mnie krzyknąć "TO TWOJA WINA", ale ja miałem ją już w dupie. Ścisnąłem w ręce mocniej dwa banknoty stuzłotowe, wyszedłem z domu kultury i poszedłem po karnet na siłkę. A co potem się działo to dopiero jest historia, ale to już na inny wieczór wam napiszę.

W każdym razie przy każdym kolejnym treningu w głowie słyszałem odległy głos jak z Króla Lwa jak Mufasa mówił z nieba do Simby...
"Nie bądź pizdą synu... nie bądź pizdą..."



Zajebane z joe.
Najlepszy komentarz (50 piw)
voidinfinity • 2017-08-26, 11:23
@up

Szczerze mówiąc każda inna forma stosunku niż gwałt jest dla mnie odrażająca
Cytat:


Spotykałem się z dziewczyną 5/10. Ona mówi że już czas na pierwsze bzykanko, ale nie jest pewna czy jestem wystarczająco dobry. Spaliliśmy lolka, do tego 0,7 trzasnęło i nie wiadomo kiedy pojawił się Krzysiek. Ona mówi żebym na Krzyśku pokazał na co mnie stać.

Ja nawalony w trzy dupy zgodziłem się zapiąć typa. Ja sapie, typ jęczy, dziewczyna też jęczy bo się palc*je przyglądając nam.

Wytrzymałem cztery minuty i ona stwierdziła, że całkiem nieźle, ale jeszcze chciałaby zobaczyć jak typ robi mi loda. Ja rozochocony (bedą seksy i lodzik) poszedłem pod prysznic umyć pindola ( zapinałem Krzyśka bez gumki) i zimna woda mnie otrzeźwiła - przecież ten kolo to gej.

Wyszedłem z łazienki, ubrałem się, laska pyta o co chodzi, a ja na to że nie będę pukał laski która kumpluje się z gejami. I poszedłem. Więcej jej nie spotkałem. Pisała mi smsy że chciała by się spotkać i mi obciągnąć, ale dla mnie (wówczas korwinisty i trochę narodowca) jej znajomość z gejem była nie do przyjęcia.

Teraz starszy i o dojrzalszych poglądach żałuję i tęsknię. Krzysiek, jak to czytasz to odezwij się.



Osobiście wyjebało mi trochę korki jak to czytałem, ale finałowy zwrot akcji przedni.
Najlepszy komentarz (35 piw)
natking • 2017-08-23, 3:54
sezamkowyRozpierdol napisał/a:

Chujowe te wasze memy smutne jak pizda kraju upy, już lepiej papieża zapostujcie, może przynajmniej jakiś prawak się zesra


Wedle życzeń:

Jak to pasta - przeklejone skądśtam, pisownia oryginalna:

Biedronki mają, ze wszystkich owadów, najbardziej chujowy software, jaki istnieje. Serio kurwa.
Bo taka na ten przykład pszczoła - zapierdala, szuka kwiatów, nawiguje na słońce, zbiera nektar, znosi do gniazda - no w chuj skomplikowane. Zresztą, kurwa - mucha. Mucha też musi wyczuwać woń gówna i ścierwa, nawigować, szukać pożywienia, złożyć jaja w jakimś dobrym ścierwie. Wcale nie takie proste.
A jak działa biedronka?
Otóż pierwszy punkt algorytmu biedronki brzmi:
1. Zapierdalaj w górę.
Nie wiem, czy bawiliście się kiedyś biedronkami. Jak się to weźmie na rękę, to zawsze idzie w górę. Zawsze kurwa. Zawsze. Jak się jej w połowie drogi odwróci rękę, to się zatrzyma i zmieni kierunek, żeby isć w górę. Można se tak ruszać pińćset razy i zawsze jebana w górę. Biedronka to taki jebany owadzi odpowiednik gradientu. Zawsze się kieruje w górę zbocza.
Ma to w chuj zabawne konsekwencje, jak się biedronkę postawi na płaskiej powierzchni. Zaczyna iść w przypadkowym kierunku, bo kurwa nie ma jak iść pod górę. Najlepiej jak dojdzie do krawędzi. Wtedy ten jej zjebany mósk cannot into logika, tylko zaczyna iść wzdłuż krawędzi. W dół nie zejdzie, bo kurwa algorytm, a na płaskie też nie wróci, chuj wie czemu.
Kiedyś z kolegą ze studiów znaleźliśmy na wykładzie biedronkę. Ławki w auli były w chuj długie, na jakieś 30 m. Mówię mu: pacz kurwa i położyłem biedronkę na ławce. Doszła do krawędzi i idzie wzdłuż. Idzie kurwa i idzie, doszła do końca, skręciła i dalej wzdłuż kolejnej krawędzi, a potem jeszcze raz i szła znowu w naszą stronę. 45 minut jebana szła przez te 30 metrów i ni kurwa chuja nie ogarnęła, że sytuacja jest przejebana i może by gdzieś polecieć, bo gówno. Nie, kurwa.
Jakby ławka miała kilometr, to by jebana zdechła po drodze.
Ciąg dalszy algorytmu brzmi:
2. Jak jesteś na szczycie to poleć byle kurwa gdzie.
Jak już pozwolicie wejść biedronce na szczyt palca, czy chuja, czy czegoś, to obróci się dookoła, upewni, że gradient się wyzerował i fruuuu kurwa w losowym kierunku. Czasem potrafi wylądować znowy na tej samej ręce
3. Jak już leziesz i coś znajdziesz do żarcia, to opierdol.
Nie no, akurat całkiem spoko punkt. Tylko kurwa, metoda szukania po chuju.
4. Jak cię coś przestraszy - to się zesraj.
Wiem, że ta żółtobrązowa maź to nie ruchaka, ale kurwa, jakie lepsze słowo może to opisać. Ewentualnie rzygi? Chuj tam semantyka. Ważne, że jak biedronkę spotka zagrożenie, to zwija nóżki i rucha tym smrodem. Kurwa. KURWA. Przecież ma skrzydła, mogłaby spierdalać. Ale nie, kurwa. Zeruchaj się. Najlepsze jak się wpierdoli biedronkę do pajęczyny. Jak byłem mały to wrzucałem tam różne owady. Jak wrzucisz muchę, to do ostatniej chwili walczy, żeby odlecieć i nawet czasem zdąży, zanim ją pająk dorwie. Rzadko, ale jednak. Pszczoła to już w ogóle siła, stronk i mało która pajęczyna utrzyma.
A biedronka co?
ZESRA SIĘ KURWA. Przychodzi pająk, paczy, okurwajakjebie.jpg.
Co robi? owija kurwę pajęczyną i wypierdala z pajęczyny. Nie dość, że kurwa nie zje, bo smrut, to jeszcze jebana zdechnie z głodu, bo ją opędzlował jak pojebany pajęczyną
Acha - jeszcze jedno - przyglądaliście się, jak wyglądają oczy biedronki? To nie są te kurwa wielkie białe plamy. Nie. Oczy biedronki to małe kropeczki na tej durnej mordzie. Co ona tym widzi? Pewno chuja widzi. Mucha ma wyjebane w kosmos, dizajnerskie oczy, bo musi być czujna, patrzeć, analizować. To samo pszczoła.
ALe nie kurwa biedronka. Po chuj jej oczy, jak tylko lezie w górę, lata pisiont centymetrów i rucha?
W tym roku najebało biedronek jak pokurwionych. Możecie się pobawić, sprawdzić. Tylko uwaga - bo SIĘ ZESRAJĄ!
Idiotka za kierownicą
H................g • 2017-04-26, 12:17
"Auto mi sie zepsuło. Znajomy holuje mnie na lince do mechanika. No i stoimy na światłach. Z boku jakiś wyjazd z posesji. I nagle z bramy wyjezdza jakaś grazyna jak z tego mema poprosze z kierownikiem dosłownie. I ładuje się między nas w linke holowniczą.
Wale po klaksonie a ona dalej. Otwieram okno i dre ryja ze linka jest. Ona do mnie z morda ze chce wyjechac. Ja do niej zeby cofnela bo na holu jade. Ona zebym ja cofnal. Ja do niej ze nie moge bo na holu jade. Zielone swiatlo a my stoimy bo ona nie pojedzie. Kolega wysiada z auta poiazuje jej ze linka jest i najechala. Grazyna wsiada do auta trzaska drzwiami i cofa łaskawie pokazujac nam srodkowy palec."
Najlepszy komentarz (76 piw)
tarcer123 • 2017-04-26, 13:04
up o twojej mówił.
Pasta o krwotoku
R................i • 2017-04-21, 12:12
Mam częste krwotoki z nosa i zwykle potrafię przewidzieć, kiedy się zaczną, ok 30 sekund przed. Więc ostatnio w szkole, kiedy czułem, że to już pora podszedłem do tego religijnego dzieciaka, spojrzałem mu w oczy i powiedziałem "chwała szatanowi" po czym krew zaczęła mi ciurkać z nosa. Wystraszył się, przewrócił i wyjebał łbem. Nie było go w szkole od tego czasu, nie wiem czy żyje.
Najlepszy komentarz (22 piw)
R................i • 2017-04-21, 12:39
Velture napisał/a:

Jak to wejdzie na główną to osobiście wyślę ci pocztą karton sucharów...





Adres Ci podam na PW.