polskabieda.com/?opcja=graf&nr=1
#patologia
polskabieda.com/?opcja=graf&nr=1
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Na pół roku bezwzględnego pozbawienia wolności i roczny zakaz posiadania zwierząt Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał we wtorek 35-letniego mieszkańca podpiotrkowskiej wsi za spalenie żywcem kilkumiesięcznego kotka.
To pierwszy tak surowy wyrok, jaki zapadł przed piotrkowskim sądem i jeden z pierwszych w kraju po zaostrzeniu zapisów ustawy o ochronie praw zwierząt. Wyrok jest nieprawomocny.
- W sposób wyjątkowo okrutny zabił pan zwierzę - powiedział sędzia Piotr Koćmiel w uzasadnieniu wyroku.
Z przebiegu wczorajszej rozprawy wynika, że bezbronny kociak padł ofiarą, bo 35-latek "jak jest wypity, to nerwowy".
Konkubina oskarżonego po zdarzeniu zeznała, że wraz z Piotrem D. w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia byli z wizytą u rodziny i jej konkubent wrócił do domu w Blizinie pijany i zdenerwowany. Odgrażał się, że jak znajdzie kota, to go "zaje...". Szukał kota, a kiedy ten przyszedł na łóżko do kilkuletniego syna, wyrwał go z rąk chłopca i wrzucił do piecyka typu koza.
Przed sądem kobieta częściowo wycofała się ze złożonych wcześniej zeznań. Dodała, że nie próbowała przeszkodzić konkubentowi, bo obawiała się o siebie. Kiedy piecyk zaczął dymić, 32-latka wezwała policję.
W materiale dowodowym sąd miał do dyspozycji zdjęcia i opinię biegłego lekarza weterynarii, z której wynika, że kociak zginął w potwornych męczarniach. Przed ogniem i żarem próbował się schronić w rurze odprowadzającej spaliny, zasłaniał oczy łapkami... Zdechł na skutek rozległych poparzeń zewnętrznych i wewnętrznych.
Oskarżony o zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem na pytanie sędziego, dlaczego wrzucił kota do pieca, wzruszył ramionami i stwierdził, że nie pamięta. Przed ogłoszeniem wyroku powiedział, że żałuje i prosi o najniższą karę.
Sędzia Koćmiel wydając wyrok zaznaczył, że wziął pod uwagę wcześniejszą karalność Piotra D. wiążącą się z agresywnym zachowaniem.
- Ten przypadek był wstrząsający. Wyrok to czerwone światło dla znęcających się nad zwierzętami - skomentowała Grażyna Fałek, prezes piotrkowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które występowało w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Wnioskowała wprawdzie dla oskarżonego o karę dwóch lat pozbawienia wolności, ale nie będzie składać apelacji.
Obrońcy praw zwierząt już od kilku lat zwracali uwagę na - ich zdaniem - zbyt niskie kary orzekane w takich przypadkach przez sądy (pozbawienia wolności w zawieszeniu, nawiązki i grzywny). Po zaostrzeniu ustawy i wprowdzeniu zapisu, że za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem grozi kara do 3 lat więzienia, coraz częściej zapadają wyroki, które mogą być przestrogą. W listopadzie ub. roku sąd w Oświęcimiu skazał na rok więzienia mężczyznę, który wyrzucił psa z okna na drugim piętrze, a w grudniu sąd w Zabrzu na rok więzienia mężczyznę, który jednemu psu poderżnął gardło, a drugiego wyrzucił z 3. piętra.
Kilka słów ode mnie.
1. Zauważyliście, że wszędzie gdzie pojawiają się słowa "konkubina", "konkubent" pojawia się też skrajna patologia?
2. Prosił o najniższą karę. Gdybym miał taką możliwość (normalnie gówno bym zrobił, bo prawo zabrania), to najniższą karą jaką bym mu wymierzył byłoby obdarcie żywcem ze skóry i sypanie solą. Z tym że obdzierałbym go dopóki nie straciłby przytomności. Potem przerwa i jak się obudzi to od nowa. A na końcu bym go wjebał do pieca, ale wygaszonego. Potem bym odpalił i stopniowo dokładał węgla, żeby gnój czuł narastający żar a wraz z nim nieuchronność zbliżającej się i kurewsko bolesnej śmierci. Piec miałby specjalny system odprowadzania spalin żeby nam się gościu nie udusił ani nie zatruł, niech pocierpi. Kilkukrotnie bym zmniejszał i zwiększał ogień żeby skurwiel dłużej zdychał. A wszystko na oczach jego zasranej rodzinki, która widziała i nie zareagowała. Co do samej rodzinki - każdemu 100 razy rozgrzanym do czerwoności prętem na plery - za to, że nie reagowali. Konkubinie ten sam pręt w pizdę, aż wyjdzie ryjem. Kurwa, naoglądałem się harda, naczytałem się o różnych okrutnych morderstwach ale żadne nie wstrząsnęło mną tak jak to. Taka kurwa nie powinna żyć, bo skoro po pijaku i bez powodu potrafi zabić kota, to na pewno nie miałby też oporów przed zabiciem człowieka.
Mateusz Elas zdał egzaminy na prawo jazdy kategorii A i B. Na wydanie dokumentu czeka już miesiąc. Niewykluczone, że zanim otrzyma prawo jazdy minie… 6 lat. Urząd nie chce go wydać, bo zmieniły się przepisy.
18-latek z Kartuz w zeszłym roku zapisał się na kurs prawa jazdy kategorii A i B. Egzaminy teoretyczne zdał w grudniu, 14 stycznia tego roku, na kilka dni przed zmianą przepisów, zdał egzamin kategorii A.
- Według nowych przepisów na kategorię A trzeba ukończyć 24 lata i powiedzieli mi, że być może dostanę prawo jazdy dopiero za sześć lat – żali się Mateusz Elas. – To bez sensu, bo zdałem jeszcze kiedy obowiązywały stare przepisy. Dlaczego miałbym teraz nie dostać uprawnień? – pyta Mateusz.
Egzamin się nie liczy
Wydział komunikacji w kartuskim starostwie czeka z decyzją na opinię prawnika. Ma on stwierdzić jakie przepisy mają w tym przypadku zastosować urzędnicy.
- Według nas nie liczy się dzień, w którym ktoś zdał egzamin, tylko dzień w którym podejmowana jest decyzja administracyjna o wydaniu dokumentu – tłumaczy Jerzy Pobłocki, dyrektor wydziału komunikacji w Kartuzach. – W momencie, kiedy trafił do nas wniosek o wydanie prawa jazdy obowiązywały już nowe przepisy, wedle których prawo jazdy kategorii A mogą dostać tylko osoby, które ukończyły 24 lata – wyjaśnia dyrektor.
Decyzja o tym, czy wydać prawo jazdy panu Mateuszowi zapadnie jeszcze w tym tygodniu.
Decyduje data w urzędzie
Taki sam problem dotyczy wszystkich osób, które chciały zdać prawo jazdy kategorii A przed wejściem nowych przepisów. Nawet jeśli kursant zdał egzaminy przed 18 stycznia, mogą nie otrzymać uprawnień, jeśli WORD informację o tym wysłał do urzędu już po wejściu w życie nowego prawa.
Motocykliści, którzy nie ukończyli 24 roku życia, mogą otrzymać uprawnienia kategorii A2, który pozwala na jazdę pojazdami o mocy do 35 kW i stosunku mocy do masy nieprzekraczającym 0,2 kW/kg.
źródło
/ W tym LINKU podaje dłuższy artykuł z innej strony.
Jak go spotkam to na własny koszt kupuje Wódkę i mu polewam!
Osoba siedząca w samym środku parku za krzakami z puszką piwa schowaną za kurtką, zostanie zauważona natychmiastowo i wylegitymowana po czym dostanie mandat. Grupa łysych idiotów demolująca pół osiedla w środku nocy jednocześnie wydzierająca ryja jakoś przez policję nigdy nie jest zauważana. Polska policja to nic innego jak tchórze którzy lecą na wysoką emeryturę po KILKU latach pracy.
- Jasne, o co chodzi?
- Wyobraź sobie, że jesteś moją dziewczyną.
- OK
- Zrobisz mi loda?
Do tego te dywany na śnianach... nie rozumiem tego.
myślałem kiedyś nad tym i doszedłem do wniosku, że wieszają je na ścianach jako ochrona przed rozbiciem łba po pijaku
patologia w chuj
ps. jak bym to była moja matka too... aa sami sobie dokończcie.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów