#pis
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Ciekawe jak często takie balangi sobie PiSiaki wyprawiają za publiczne pieniądze?
Brawo "dojna zmiana", PiS nie krępuje się robić tego co przez 8 lat krytykowali... baaa... przebijają PO na każdej płaszczyźnie w dojeniu.
W internecie opublikowano rachunki za biesiadę u ministra Szyszki, która zorganizowana została w związku z wyjazdowym posiedzeniem rady nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Cała wizyta kosztowała 40 000 złotych, aczkolwiek najbardziej kuriozalny jest koszt za przejazd do posiadłości Jana Szyszki.
Minister Szyszko zaprosił gości do swojego majątku w Tucznie. Huczna biesiada została oczywiście zorganizowana na koszt podatników. Do sieci już trafiły rachunki ze spotkania. Stawki są powalające – 40 000 złotych.
Co ciekawe, za transport z Warszawy do Tuczna i z powrotem firma Trans-Bus zarobiła 7344 złotych. To kolosalna cena zważywszy na to, że trasa Warszawa-Tuczno liczy nieco ponad 400 kilometrów. Gdyby podatnicy płacili takie pieniądze za swoje podróże, to nie opłacałoby się nawet pojechać z domu na stację benzynową, by nalać paliwo.
W cenie całej wizyty jest również usługa hotelowa za prawie 13 tysięcy złotych oraz usługi gastronomiczne za 14 tysięcy złotych.
pikio.pl/kuriozalnie-wysoki-koszt-podrozys-na-droga-biesiade-u-ministra/
77-letni Marian Wyszkowski na recepcie miał 9 leków W aptece za darmo dostał tylko lek kosztujący 3,20 zł * Za pozostałe preparaty zapłacił - bagatela - 300 zł. Pan Mirosław leczy się na kilka chorób przewlekłych. Przyjmuje 9 leków na receptę i 2 sprzedawane bez recepty. Wczoraj, ponieważ skończyła mu się część leków, poszedł do swojego lekarza rodzinnego po recepty. Prosto z nimi udał się do apteki. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że na darmowych lekach dla osób w wieku 75 plus nie skorzysta. - Za darmo dostałem tylko najtańszy z przyjmowanych przeze mnie specyfików, za który przed wprowadzeniem darmowych rzekomo leków dla seniorów płaciłem 3 zł 20 groszy - opowiada łodzianin. - Przecież ta cała akcja z darmowymi lekami to jedna wielka ściema i robienie starym i chorym ludziom wody z mózgu! Łodzianin leczy się od kilkunastu lat i co miesiąc wydaje około 300 złotych na swoje leki. To bardzo dużo, bo emerytury nie ma zbyt wysokiej. U wielu specjalistów leczy się prywatnie, więc gdy rok temu usłyszał o projekcie darmowych leków, bardzo się ucieszył, bo pacjentom w takiej jak on kondycji i takim wieku pomoc państwa w formie darmowych leków jest potrzebna. - Tylko z tych obietnic niewiele wyszło - opowiada łodzianin. - I jak tu poważnie traktować polityków? Darmowe - dla osób, które ukończyły 75. rok życia - są tylko medykamenty figurujące na opublikowanej 1 września liście leków refundowanych, dla wszystkich dostępne z odpłatnością 30 lub 50 proc. Jest ich 1129. Receptę na darmowe leki wypisuje lekarz POZ lub pielęgniarka, z adnotacją „S”. Zdaniem Ministerstwa Zdrowia leki umieszczone na wykazie pokrywają ponad 81% zapotrzebowania pacjentów powyżej 75. roku życia na leki refundowane z poziomem odpłatności 30%./
expressilustrowany.pl/aktualnosci/a/na-darmowych-lekach-zyskal-3-zlote,10591802/
Skoro tyle wystarcza suwerenowi, to po co się wysilać
No nie wieŻę, że ty tak na poważnie.
Ale spoko dziurę budżetową wypełnią nam Wyklęci, a 500+ zasponsoruje smoleńsk.
Ale chuj co tam się przejmować, długi po AWS, SLD, PSL, PO i PIS będą spłacać brajanki i jesiki dzisiejszych pięćset plus.
Chwalmy pana, to nam ześle mannę z rana.
Teraz przynajmniej już oficjalnie wiadomo... że dzięki PiSowi obciążenia finansowe obywateli będą o 8% wyższe, niż fundowało nam PO w ostatnim roku rządów.
PO nas okradało? PiS okrada jeszcze więcej...
I oczywiście chuja warte okazały się bajki, że to nie obywatele zapłacą podatek handlowy.
Na organizowanej przez Ministerstwo Finansów konferencji można było usłyszeć Pawła Szałamachę poruszającego kilka kluczowych dla budżetu państwa kwestii. Najważniejsze cytaty można znaleźć na twitterze ministerstwa finansów.
Najwięcej kontrowersji wzbudziła wypowiedź ministra Szałamachy dotycząca podatku handlowego. Otwarcie przyznał on, że za podatek handlowy nie zapłacą duże sieci supermarketów, a wszyscy Polacy, którzy w takich kupują. Zdaniem ministra nie jest to wcale złym zjawiskiem, gdyż dzięki temu zyskają właściciele lokalnych sklepików.
– Przeniesienie kosztów podatku handlowego na klientów przez duże sklepy ułatwi konkurowanie dla małych sklepów. – tłumaczył minister.
Poza tym, Szałamacha poruszył też kwestię programu „500+” i zapowiedział, że ministerstwu udało się zapewnić mu stabilne finansowanie – przynajmniej do końca tego roku. Zaznaczył też, że jeśli program zadziała, a więc zacznie rodzić się więcej dzieci, to jego koszty wzrosną, stając się coraz większym obciążeniem budżetu. – To będzie sukces programu – skomentował.
Ogłoszono również tryumf w kwestii PKB, które ma wzrosnąć o 3,6%. Minister potwierdził też, że państwo będzie zabierać obywatelom w podatkach o 8% więcej niż wcześniej, a inflacja wyniesie 1,3%. Zdaniem Szałamachy, w 2017 roku koszty obsługi długu publicznego zmniejszą się o 1,4 miliarda złotych.
pikio.pl/minister-finansow-przyznaje-za-podatek-handlowy-zaplaca-klien...
Politycy Prawa i Sprawiedliwości chętnie piętnowali rząd PO-PSL, tymczasem to ekipa Beaty Szydło zadłuża Polskę najszybciej – informuje w piątkowym wydaniu „Rzeczpospolita”. – Łatwo krytykować innych, trudniej oszczędzać – komentują na łamach dziennika ekonomiści.
Dług Skarbu Państwa wynosi obecnie 891 mld zł, co jest rekordowym poziomem po transformacji. Przez pięć miesięcy 2016 r. dług powiększył się o 56 mld zł, a przez pierwsze pół roku – jak wynika z szacunków „Rzeczpospolitej" – nawet o 60 mld zł (swoje dane resort finansów przedstawi w poniedziałek). Obie kwoty są rekordowe co najmniej w ostatnich 15 latach.
Rzecznik Ministerstwa Finansów tłumaczy, że za wzrost długu odpowiada w dużej mierze osłabienie złotego, ale ekonomiści wskazują innego winnego – Program Rodzina 500 plus.
– To konieczny program, ale niezwykle kosztowny – przyznaje w rozmowie z „Rz” Krzysztof Rybiński, b. wiceprezes NBP, obecnie rektor Kazachstańskiego Uniwersytetu Ekonomicznego. - Zamiast rozwoju poprzez inwestycje, widać raczej apetyty na coraz to nowe wydatki państwa, finansowane głównie właśnie długiem – dodaje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
MF: zadłużenie Skarbu Państwa wzrosło w maju o 8,8 mld zł
Najnowsze dane o zadłużeniu Skarbu Państwa (za czerwiec) mają być znane w poniedziałek. Według ostatniego komunikatu w tej sprawie opublikowanego przez Ministerstwo Finansów, zadłużenie Skarbu Państwa na koniec maja osiągnęło 890,7 mld zł, po wzroście o 8,8 mld zł w maju. Wobec końca 2015 roku wzrost zadłużenia wyniósł blisko 56,2 mld zł (6,7 proc.).
Od początku 2016 r. zadłużenie krajowe Skrabu Państwa wzrosło o 45 mld zł. W tym samym okresie zadłużenie nominowane w walutach obcych zwiększyło się o ponad 11,1 mld zł.
MF tłumaczyło wówczas, że wzrost długu był głównie wynikiem finansowania potrzeb pożyczkowych budżetu państwa oraz różnic kursowych.
biznes.onet.pl/wiadomosci/kraj/dlug-publiczny-rekordowy-za-rzadow-pis/9s66h5
Jest jeszcze jakiś frajer pisiaki, któremu się wydaje, że PiS i PO czymś się różnią i co innego chcą osiągnąć będąc przy korycie?
(hasztag) Dojna Zmiana
Jak dowiedziały się media, szefowa Kancelarii Premiera, Beata Kempa, mimo ogromnej fali krytyki jaka spadła wcześniej na rząd za próbę przepchnięcia podwyżek dla urzędników i polityków, po cichu postawiła na swoim i załatwiła podwyżki o ponad 100%.
Jak pisaliśmy w lipcu, obóz rządzący nieskutecznie chciał przeforsować w Sejmie dwa projekty zakładające wysokie podwyżki dla posłów, senatorów, pracowników ministerstw oraz premier, prezydenta i pierwszej damy. Pomysł spotkał się jednak z tak wielkim sprzeciwem opinii publicznej, że koniec końców z niego zrezygnowano.
Jak się jednak okazuje, nie wszyscy politycy dali za wygraną i postawili na swoim. Z informacji do jakich dotarli dziennikarze wynika, że najbliższa współpracownik premier Szydło, Beata Kempa załatwiła urzędnikom pracującym w Kancelarii Premiera gigantyczne podwyżki o ponad 100% dotychczasowego wynagrodzenia.
Według oficjalnego uzasadnienia pensje urzędników nie zmieniały się od 1998 roku, a od tego czasu znacznie wzrosło choćby minimalne wynagrodzenie. To jednak ma się nijak do rzeczywistości, ponieważ – jak zauważa dziennikarz Dariusz Grzędziński – w 1998 roku urzędnicy Kancelarii Premiera zarabiali 1,800 złotych, a w 2016 roku było to już 3,100 złotych.
Teraz urzędnicy pracujący w KPRM będą dostawać 6,560 złotych miesięcznie zasadniczego wynagrodzenia, co oznacza podwyżkę o ponad 100%.
Sama szefowa Kancelarii Premiera odmówiła komentarza w tej sprawie tłumacząc, że przebywa aktualnie na wakacjach.
pikio.pl/beata-kempa-po-cichu-zalatwila-gigantyczne-podwyzki-urzednikom/
No ale przecież wiadomo, że są w plecy 5 miliardów tylko na programie patologiczno-socjalnym dodatku alkoholowoego 500+, więc jak to powiedział jeden z PiSiorków "kasa jakoś się znajdzie" - wiadomo że jak tak rząd mówi, to trzeba pilnować kieszeni.
Czy Skarb Państwa wyprowadzi z PGE ponad miliard złotych ponad głowami bełchatowskich górników i energetyków, posiadaczy akcji PGE? W tym roku dywidenda dla posiadaczy akcji będzie dużo mniejsza.
Ministerstwo Skarbu Państwa chce przenieść 5,6 mld zł kapitału zapasowego, a więc zysku z lat poprzednich Polskiej Grupy Energetycznej, w skład której wchodzą m.in. bełchatowska kopalnia i elektrownia, do kapitału zakładowego PGE. Ma się to odbyć poprzez podniesienie wartości nominalnej akcji PGE z 10 do 13 zł.
Co to oznacza dla kilku tysięcy górników i energetyków z Bełchatowa oraz kopalniano-elektrownianych emerytów, którzy posiadają akcje PGE? Niewiele, bo wartość nominalna akcji nic nie znaczy, a ich cenę reguluje giełda. Po ogłoszeniu planów rządowych, cena akcji PGE spadła o prawie 5 proc., ale...
Wszystko wskazuje na to, że na przeksięgowaniu kapitału PGE zarobi Skarb Państwa, bowiem od tej transakcji PGE zapłaci 19 proc. podatku, czyli ponad miliard zł. W kopalni i elektrowni wrze, bo cała operacja odbywa się ponad głowami mniejszościowych akcjonariuszy.
Przypomnijmy, że w czerwcu Skarb Państwa, jako większościowy akcjonariusz (państwo ma 58,39 proc. akcji PGE) zdecydował o zmniejszeniu dywidendy z zysku za 2015 r. Zamiast 92 groszy od akcji, zaproponowanych przez zarząd PGE, akcjonariusze otrzymają zaledwie 25 groszy dywidendy za akcję.
Podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy zdecydowano o wypłacie 467 mln zł na dywidendę, zamiast 1,72 mld zł rekomendowanego przez PGE, co tłumaczono sytuacją ekonomiczno-finansową spółki oraz strategicznymi inwestycjami.
Taki ruch Skarbu Państwa krytykują m.in. pracownicy bełchatowskiej elektrowni.
Odbiór jest fatalny z dwóch powodów. Po pierwsze nie wykazano się żadnym szacunkiem wobec mniejszościowych akcjonariuszy - Wykorzystywanie kruczków prawnych , które stosuje się często w prywatnych spółkach, nie przystoi Skarbowi Państwa, bo traci on w oczach akcjonariuszy - mówi Andrzej Nalepa, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego w Elektrowni Bełchatów.
Drugi powód, zdaniem szefa największego związku w bełchatowskiej elektrowni, to fałszywy wydźwięk powtarzanego od miesięcy uzasadnienia dla drakońskich oszczędności w zakładach pracy należących do PGE.
Dla nas to jasny sygnał: jeśli stać właściciela, aby w taki sposób traktować spółkę i akcjonariuszy, to powinniśmy jeszcze mocniej walczyć o prawa pracownicze - mówi Andrzej Nalepa.
W Elektrowni Bełchatów są pracownicy, którzy mają nawet po 8 tys. akcji PGE, więc uszczuplenie dywidendy to dla nich finansowa strata. Skarb Państwa jednak i tak zarobi.
dzienniklodzki.pl/strefa-biznesu/a/dywidenda-pge-w-2016-r-bedzie-duzo-...
Premier Beata Szydło zarabia miesięcznie 16,7 tys. zł brutto. Jej pensja ma wzrosnąć do 24,1 tys. zł. To ona najbardziej zyska na ustawie, którą podczas rozpoczynającego się we wtorek posiedzenia Sejmu chce przeforsować PiS - pisze "Rzeczpospolita", która dotarła do projektu ustawy.
Ustawa zakłada, że od 4 do 5 tys. zł wzrosną też wynagrodzenia m.in. prezydenta, wicepremierów, ministrów, wiceministrów i wojewodów. Po raz pierwszy pensję dostanie pierwsza dama. Najmniej zyskają posłowie i senatorowie - ok. 2,7 tys. miesięcznie.
Powód podwyżek? PiS uzasadnia, że uposażenia osób na stanowiskach kierowniczych są zamrożone od 2008 roku. Obecnie wiceministrowie w randze podsekretarza stanu zarabiają ok. 7 tys. zł netto, a sprawują nadzór nad wielomiliardowymi budżetami. Z tego powodu wybitni fachowcy często odmawiają pracy w rządzie - mówi poseł PiS Łukasz Schreiber, który ma prowadzić ustawę w Sejmie.
Zauważa też, że w ministerstwach dyrektorzy często zarabiają więcej od swoich szefów. W kwietniu Kancelaria Premiera przygotowała zestawienie, z którego wynika, że 19 z 20 dyrektorów generalnych w resortach miało wynagrodzenie wyższe od ministrów, 13 - od premier Szydło, a jeden - od prezydenta Andrzeja Dudy.
rmf24.pl/fakty/polska/news-rzeczpospolita-zarobki-rzadu-ida-w-gore,nId...
To jak to pisiorki? Tusek od 2008 swoim podwyżki nie dawał, a po 8 miesiącach PiS już rozdaje sobie kasę... mąż Szydło dostał, to teraz i jej się należy trochę naszej kasy?
A i ma coś skapnąć pierwszej damie... może za noszenie długopisu za prezydentem.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
jak sytuacja się odwraca to prowokacje już nie są policyjne tylko lewackie
Ot taką sobie prawidłowość dostrzegłem, ale to pewnie ja czegoś nie rozumiem