Filmik o podróżowaniu w czasie
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 8:40
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 19:40
#podróż
Witam.
Ostatnio się zajawiam filmikami nagranymi przez mikroskop. Fascynujący i niesamowity temat. Jak to wszystko tak sprawnie działa?! Chciałem się podzielić z Wami jednym z lepszych. Polecam w 1080p.
Ostatnio się zajawiam filmikami nagranymi przez mikroskop. Fascynujący i niesamowity temat. Jak to wszystko tak sprawnie działa?! Chciałem się podzielić z Wami jednym z lepszych. Polecam w 1080p.
co tu dużo pisać to co dla nich jest codzienną drogą do domu dla mnie kupa w majtach ze strachu
Zdecydowanie Fullscreean !
Zdecydowanie Fullscreean !
Temat nie jest bardzo sadystyczny, ale w tym smutnym jak piza świecie, warto pokazać pozytywne zachowania.
W Chinach, czterdzistoletni Yu Xukang codziennie zanosi swojego niepełnosprawnego syna do najbliższej szkoły(7,2 km w jenną stronę). Następnie wraca do domu, a po południu znów idzie do szkoły i odbiera dzieciaka.
Pan Yu zamiast maszerować dziennie prawie 30 kilometrów mógłby: oddać dzieciaka, albo przestać się nim zajmować...a jednak poświęcił się dla niego.
W Chinach, czterdzistoletni Yu Xukang codziennie zanosi swojego niepełnosprawnego syna do najbliższej szkoły(7,2 km w jenną stronę). Następnie wraca do domu, a po południu znów idzie do szkoły i odbiera dzieciaka.
Pan Yu zamiast maszerować dziennie prawie 30 kilometrów mógłby: oddać dzieciaka, albo przestać się nim zajmować...a jednak poświęcił się dla niego.
Najlepszy komentarz (91 piw)
rekin84
• 2014-03-14, 19:53
gratulacje dla ojca. a dla reszty jebanych "hejterów" z gimbazy wielki FUCK!!! nie macie pojęcia co to znaczy poświęcenie się dla własnego dziecka.
Jak dla mnie, to dość wiarogodnie brzmi
Prowadząc przez egzotyczne miejsca na ziemi...
Subtelna różnica pomiędzy przewodnikiem płci żeńskiej i męskiej.
Subtelna różnica pomiędzy przewodnikiem płci żeńskiej i męskiej.
1) Pierdnij w swoją dłoń.
2) Powąchaj ją.
3) Gratulacje! Właśnie odwiedziłeś Pakistan!
2) Powąchaj ją.
3) Gratulacje! Właśnie odwiedziłeś Pakistan!
Najlepszy komentarz (55 piw)
BongMan
• 2014-01-23, 14:10
Przychodzi Turek do lekarza w niemczech i mówi:
- Panie doktorze, coś ze mną nie tak. Jestem ciągle smutny, odechciało mi się żyć, chyba mam depresję.
Lekarz go zbadał, zadał kilka pytań i mówi:
- Niech pan weźmie worek, nasra do niego, doda trochę posiekanej cebuli, kilka ząbków czosnku i jakieś przyprawy. Niech pan go zamknie i zostawi na trzy dni, a potem dwa tygodnie wsadza tam głowę i wącha co najmniej godzinę.
Po dwóch tygodniach Turek znów przychodzi:
- Panie doktorze, pomogło! Czuję się teraz o wiele lepiej. Ale o to było? Depresja?
- Nie, tęsknota za ojczyzną.
- Panie doktorze, coś ze mną nie tak. Jestem ciągle smutny, odechciało mi się żyć, chyba mam depresję.
Lekarz go zbadał, zadał kilka pytań i mówi:
- Niech pan weźmie worek, nasra do niego, doda trochę posiekanej cebuli, kilka ząbków czosnku i jakieś przyprawy. Niech pan go zamknie i zostawi na trzy dni, a potem dwa tygodnie wsadza tam głowę i wącha co najmniej godzinę.
Po dwóch tygodniach Turek znów przychodzi:
- Panie doktorze, pomogło! Czuję się teraz o wiele lepiej. Ale o to było? Depresja?
- Nie, tęsknota za ojczyzną.
10 lat planowania, 80 godzin podróży i dowód na to, że nawet polskie koleje mają swoich wiernych fanów. Korzystając tylko z połączeń TLK Przemek, Michał i Sylwia w długi weekend objechali Polskę ze średnią prędkością 32 km/h.
Trasa wycieczki
Tak pisali o swojej wyprawie:
"Jesteśmy trójką śmiałków gotowych zmierzyć się z mrozem, nudą i polskimi torami. Plan jest prosty: ładujemy śpiwory, prowiant i drewno opałowe do pociągu i jedziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara po Polsce" - tak swoją wyprawę zapowiadała trójka podróżników: 39-letni Przemek Trubalski, 32-letni Michał Walkowiak i 31-letnia Sylwia Zbroch.
Być jak Fileas Fogg
Pomysł podróży narodził się wiele lat temu, po lekturze "Niezwykłych podróży" Juliusza Verne’a. Zamiast świat w 80 dni, postanowili okrążyć Polskę w 80 godzin.
– Na podróż czekaliśmy 10 lat. Do tej pory każdy długi weekend, który mieliśmy wolny, okazywał się być majowy. Było nam szkoda tak ładnej pogody na taką podróż – nie ukrywa Przemek Trubalski, jeden z członków wyprawy.
Kolejowa eskapada rozpoczęła się więc w piątek, 3 stycznia. W Poznaniu. W poniedziałek trójka przyjaciół ponownie zameldowała się w stolicy Wielkopolski. Licząca dokładnie 2105 km podróż zajęła im 65 godzin i 7 minut. Cel został więc osiągnięty i to ze znacznym zapasem, a Trzech Króli przyjaciele świętowali już poza pociągiem.
Na Zachodzie bez połączeń
Trasa ominęła jedynie zachód Polski. Wycieczkowicze z Poznania wyruszyli do Szczecina, a w drodze powrotnej z Opola pojechali prosto do Poznania. - Zabrakło tam połączeń, a liczyła się przecież każda godzina - tłumaczy Przemek.
Motywacja, by zmieścić się w 80 godzinach była podwójna. Poza własnym postanowieniem, tylko do poniedziałku obowiązywał "bilet podróżnika", który umożliwiał amatorom polskiej kolei podróż dowolną ilością pociągów TLK w czasie weekendu.
Minuta na przesiadkę, 40km/h
Jeszcze na etapie planowania trasy podróżnicy przekonali się że będą musieli rozwiązać kilka problemów.
Jedną z przeszkód był właśnie brak połączeń kolejowych z zachodem Polski. Ciężko było im też zgrać niektóre przesiadki. Pierwszym przystankiem miał być Szczecin Główny. Zgodnie z rozkładem na zmianę pociągu podróżnicy mieliby jednak tylko minutę!
Aby uniknąć ryzyka zaczęli więc szukać innego rozwiązania. - Udało się znaleźć pociąg odjeżdżający ze stacji Szczecin Dąbie, który zahacza o Gdańsk - wyjaśnia Przemek.
Tam trójka podróżników miała 4 godziny na zwiedzanie miasta. Z Gdańska trasa prowadziła przez Białystok i Warszawę. Na nocleg mogli pozwolić sobie dopiero w niedzielę, w Rzeszowie. - Niestety jeszcze przed godz. 7:00 trzeba było wyruszyć w dalszą podróż - śmieje się Przemek.
Deszcz, słońce i zimowe upały
Pogoda w trakcie ich wyprawy była zmienna i kapryśna. Poznań pożegnał podróżników lekkim śniegiem, za to w Gdańsku czekało na nich słońce i bezchmurne niebo. W Warszawie termometry wskazywały 9 stopni, ale po drodze zmył ich deszcz. Rzeszów był pochmurny, natomiast kolejny przystanek należał, jak mówią, do najprzyjemniejszych – w Opolu było aż 15 stopni.
Równie zmienny jak pogoda był stan pociągów.
- Najlepsze kursowały na odcinku Przemyśl – Szczecin, ale zdarzały się też te mniej komfortowe, niezbyt czyste i mocno wysłużone. W przedziałach było bardzo gorąco, a pokrętła były tylko dla ozdoby, temperatury nie dało się obniżyć. Gniazdka były, ale brakowało w nich prądu, co utrudniało zwłaszcza dodawanie postów na fanpage'u naszej wyprawy – podsumowuje Przemek.
Czas na 20 000 mil?
W czasie jazdy pociągiem cała trójka nadrobiła wszystkie książkowe zaległości z ostatnich kilku miesięcy. Sporo czasu przyjaciele poświęcili także na rozmowy z pasażerami.
Teraz odpoczywają w domowym zaciszu i zbierają siły na powrót do rzeczywistości, ale nie zapominają o planowaniu kolejnych wypraw. – Może to będzie początek cyklu podróży śladami Juliusza Verne'a? – zastanawia się Przemek.
źródło: strona ulubionej stacji telewizyjnej każdego sadola tvn24.pl
Trasa wycieczki
Tak pisali o swojej wyprawie:
"Jesteśmy trójką śmiałków gotowych zmierzyć się z mrozem, nudą i polskimi torami. Plan jest prosty: ładujemy śpiwory, prowiant i drewno opałowe do pociągu i jedziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara po Polsce" - tak swoją wyprawę zapowiadała trójka podróżników: 39-letni Przemek Trubalski, 32-letni Michał Walkowiak i 31-letnia Sylwia Zbroch.
Być jak Fileas Fogg
Pomysł podróży narodził się wiele lat temu, po lekturze "Niezwykłych podróży" Juliusza Verne’a. Zamiast świat w 80 dni, postanowili okrążyć Polskę w 80 godzin.
– Na podróż czekaliśmy 10 lat. Do tej pory każdy długi weekend, który mieliśmy wolny, okazywał się być majowy. Było nam szkoda tak ładnej pogody na taką podróż – nie ukrywa Przemek Trubalski, jeden z członków wyprawy.
Kolejowa eskapada rozpoczęła się więc w piątek, 3 stycznia. W Poznaniu. W poniedziałek trójka przyjaciół ponownie zameldowała się w stolicy Wielkopolski. Licząca dokładnie 2105 km podróż zajęła im 65 godzin i 7 minut. Cel został więc osiągnięty i to ze znacznym zapasem, a Trzech Króli przyjaciele świętowali już poza pociągiem.
Na Zachodzie bez połączeń
Trasa ominęła jedynie zachód Polski. Wycieczkowicze z Poznania wyruszyli do Szczecina, a w drodze powrotnej z Opola pojechali prosto do Poznania. - Zabrakło tam połączeń, a liczyła się przecież każda godzina - tłumaczy Przemek.
Motywacja, by zmieścić się w 80 godzinach była podwójna. Poza własnym postanowieniem, tylko do poniedziałku obowiązywał "bilet podróżnika", który umożliwiał amatorom polskiej kolei podróż dowolną ilością pociągów TLK w czasie weekendu.
Minuta na przesiadkę, 40km/h
Jeszcze na etapie planowania trasy podróżnicy przekonali się że będą musieli rozwiązać kilka problemów.
Jedną z przeszkód był właśnie brak połączeń kolejowych z zachodem Polski. Ciężko było im też zgrać niektóre przesiadki. Pierwszym przystankiem miał być Szczecin Główny. Zgodnie z rozkładem na zmianę pociągu podróżnicy mieliby jednak tylko minutę!
Aby uniknąć ryzyka zaczęli więc szukać innego rozwiązania. - Udało się znaleźć pociąg odjeżdżający ze stacji Szczecin Dąbie, który zahacza o Gdańsk - wyjaśnia Przemek.
Tam trójka podróżników miała 4 godziny na zwiedzanie miasta. Z Gdańska trasa prowadziła przez Białystok i Warszawę. Na nocleg mogli pozwolić sobie dopiero w niedzielę, w Rzeszowie. - Niestety jeszcze przed godz. 7:00 trzeba było wyruszyć w dalszą podróż - śmieje się Przemek.
Deszcz, słońce i zimowe upały
Pogoda w trakcie ich wyprawy była zmienna i kapryśna. Poznań pożegnał podróżników lekkim śniegiem, za to w Gdańsku czekało na nich słońce i bezchmurne niebo. W Warszawie termometry wskazywały 9 stopni, ale po drodze zmył ich deszcz. Rzeszów był pochmurny, natomiast kolejny przystanek należał, jak mówią, do najprzyjemniejszych – w Opolu było aż 15 stopni.
Równie zmienny jak pogoda był stan pociągów.
- Najlepsze kursowały na odcinku Przemyśl – Szczecin, ale zdarzały się też te mniej komfortowe, niezbyt czyste i mocno wysłużone. W przedziałach było bardzo gorąco, a pokrętła były tylko dla ozdoby, temperatury nie dało się obniżyć. Gniazdka były, ale brakowało w nich prądu, co utrudniało zwłaszcza dodawanie postów na fanpage'u naszej wyprawy – podsumowuje Przemek.
Czas na 20 000 mil?
W czasie jazdy pociągiem cała trójka nadrobiła wszystkie książkowe zaległości z ostatnich kilku miesięcy. Sporo czasu przyjaciele poświęcili także na rozmowy z pasażerami.
Teraz odpoczywają w domowym zaciszu i zbierają siły na powrót do rzeczywistości, ale nie zapominają o planowaniu kolejnych wypraw. – Może to będzie początek cyklu podróży śladami Juliusza Verne'a? – zastanawia się Przemek.
źródło: strona ulubionej stacji telewizyjnej każdego sadola tvn24.pl
Najlepszy komentarz (21 piw)
KoniecZartow
• 2014-01-08, 10:58
Myślałem, że TLK Przemek to jakaś nowa konkurencja dla InterCity.
Korea Południowa chyba jedyne miejsce gdzie nie był BongMan
Jak się spodoba wrzucę reszte w komentarzu
W dzisiejszych czasach coraz bardziej modną i polecaną formą spędzania wolnego czasu jest pobyt na wsi wśród ciszy i natury, w spokoju i bez żadnych stresów. Po dzisiejszym dniu nawet jeżeli będe mieć chwile wolnego na pewno nie wybiore się na wieś... Wsi mam dość na rok ewentualnie na 10 lat.
Jestem studentem (tak tak przyszłym bezrobotnym). W każdym bądz razie do miasta gdzie uczę się być tym bezrobotnym musze jakoś dotrzeć z mojego miasta. Jako że PKS w tą porę roku jest dla samobójców a godzinna podróż PKP trwa 3 dni postanowiłem wybrać prywatnego przedsiębiorce. Niestety dla mnie godzinna podróż tym środkiem transportu przebiega przez wiele wsi zabierając po drodze ludzi tam mieszkających i tu zaczyna się moja gehenna.
Podróż z mojego miasta zaczęła się dość dobrze. 9 zł wydane i siadam w dość pustym busie ( plus minus 3 osoby) i oczywiście z moim szczęściem na następnym przystanku wsiadło juz 10 wieśniaków na następnym następne 5 wieśniaków itd itd. Ogólnie po 3-4 przystankach bus zapełnił się do granic możliwości. Co przystanek przybywali i ubywali. Gdzie te śmierdzące wieśniaki tak jeżdżą? Nie wiem. Jest to dla mnie zagdka równie podobna jak to gdzie jeżdżą starsi ludzie komunikacją miejską. I żeby nie było... nie obrażam wieśniaków jako osoby które mieszkają na wsi . Znam kilka slicznych i "ułożonych" dziewczyn ze wsi. Pisze o prawdziwych wieśniakach. Z wygladu, zapachu, zachowania.
Obok mnie usiadł oczywiście grubas który powinien kupić przynajmniej 3 bilety. Ale nic... "przemęcze" powtarzam sobie. Ściśnięty jak sardynka przy pierwszej próbie dałem sobie spokój sięgnięcia po słuchawki w moich kieszeniach opierdalając się w myślach że nie zrobiłem tego na początku... Siedze z grubasem, bus przepełniony starymi spoconymi ludźmi w radiu naszego zajebistego szofera leci disco-polo pomieszane z irlandzkimi kawałkami.. ogólnie porażka i gorzej być juz nie może. Niestety... może. Gdzieś za mną dwie suki zaczynają pierdolić o ciuszkach, torebkach i innych babskich gównianych rzeczach. Przede mną jakiś gimbus otwiera kanapke z kiełbasą której woń wypełnia od razu cały i tak już zaśmierdziałą przestrzeń. Podejrzewam że gdzieś styłu ktoś też otworzył jakąś rybe i zaczą ją wpierdalać ale na 100% nie wiem... Prawdopodobne przecież że jechał ze mną jakiś rybak który przebywał na morzu łowiąc ryby 3 miesiące i przesiąkną ich zapachem. Prawdopodone ale chyba nie na podkarpaciu. Na samym końcu siedział autobusowy Dj który raczył nas swoją gównianą muzyką którą puszczał ze swoich wysokiej klasy sluchawek. Całego smrodu dopełniali starzy ludzie śmierdzący gównem i potem i taki ten wiejski zapach... nie wiem jak to określić.
Wszystko to w połączeniu z moją chorobą lokomocyjna sprawił że w 3 sekundy zrobiłem się zielony głowe przechyliłem do przodu i zacząłem się cały pocić... Oczywiście mili ludzie którzy ze mną jechali od razu to zauważyli. Starsza Pani od razu spytała się co mi się dzieje i odsunęła się na wszelki wypadek jakby to była jakaś choroba zaraźliwa. Nie odpowiedziałem. Stwierdziłem że lepiej będzie jeżeli będe ich ignorowal. Niestety grubas koło mnie złapał mnie za ramie i zaczął telepać. Nie wiem czemu to zrobił... może chciał mnie zmusić do odpowiedzi? Zielony już bardziej być nie mogłem i czułem że ostateczne rozwiązanie całej tej sytuacji zbliża się wielkimi krokami. Musiałem coś zrobić. Smród i telepanie przez goryla a do tego nasze kochane polskie drogi nie wróżyły najlepiej. Dałem rade powiedzieć tylko w ich języku tak aby zrozumieli "Panie, odpierdol się Pan" i wróciłem do patrzenia się w okno w nadziei że mi troche minie. No i się zaczęło... Moherowe berety zaczeły pierdolić o dzisiejszej młodzieży i o tym że zapewne jestem na narkotykach i wstrzykiwałem sobie marichuanine. Jedna babka stwierdziła że powinniśmy natychmiast jechać do szpitala bo coś może mi się stać i od razu zaczęła krzyczeć do kierwocy żeby jechał prosto do szpitala po czym wyszczerzyła do mnie dwa zęby jakby myślała że uratowała mi życie. Powiedziałem tylko "nie, dziękuje, nie trzeba" ale chyba tego nikt nie usłyszał bo kierowca zaczął krzyczeć do niej żeby zajeła się swoją dupa i nie zawracała mu chuja. Oczywiście zaczeła się kłótnia miedzy kierowcą a babciami. W między czasie zatrzymaliśmy się na przystanku i gdy jedna babcia wychodziła druga zaczeła krzyczeć "Co mnie Pani tymi reklamówkami trąca?!". Istny cyrk. Końcówka tej miłej podróży mineła nie mniej ciekawie w której miałem możliwość usłyszenia o Tusku, smoleńsku, świętach, znowu smoleńsku, znowu Tusku, kochanym Kaczyńskim, pedalach i lesbijkach, a nawet o cyganach...
Dojeżdżając już do punktu B byłem na granicach wytzymałości. Gdy bus się zatrzymał wybiegłem jako pierwszy. Odetchnąłem świeżym powietrzem. Rozejrzałem się na około i mój wzrok zatrzymał się na dwóch całujących się pedałach..
Zwymiotowałem na buty swojej dziewczyny która w tym momencie przyszła się ze mną przywitać... Nigdy wiecej transportem publicznym..
Mój pierwszy temat i mój pierwszy ból dupy tutaj
Jestem studentem (tak tak przyszłym bezrobotnym). W każdym bądz razie do miasta gdzie uczę się być tym bezrobotnym musze jakoś dotrzeć z mojego miasta. Jako że PKS w tą porę roku jest dla samobójców a godzinna podróż PKP trwa 3 dni postanowiłem wybrać prywatnego przedsiębiorce. Niestety dla mnie godzinna podróż tym środkiem transportu przebiega przez wiele wsi zabierając po drodze ludzi tam mieszkających i tu zaczyna się moja gehenna.
Podróż z mojego miasta zaczęła się dość dobrze. 9 zł wydane i siadam w dość pustym busie ( plus minus 3 osoby) i oczywiście z moim szczęściem na następnym przystanku wsiadło juz 10 wieśniaków na następnym następne 5 wieśniaków itd itd. Ogólnie po 3-4 przystankach bus zapełnił się do granic możliwości. Co przystanek przybywali i ubywali. Gdzie te śmierdzące wieśniaki tak jeżdżą? Nie wiem. Jest to dla mnie zagdka równie podobna jak to gdzie jeżdżą starsi ludzie komunikacją miejską. I żeby nie było... nie obrażam wieśniaków jako osoby które mieszkają na wsi . Znam kilka slicznych i "ułożonych" dziewczyn ze wsi. Pisze o prawdziwych wieśniakach. Z wygladu, zapachu, zachowania.
Obok mnie usiadł oczywiście grubas który powinien kupić przynajmniej 3 bilety. Ale nic... "przemęcze" powtarzam sobie. Ściśnięty jak sardynka przy pierwszej próbie dałem sobie spokój sięgnięcia po słuchawki w moich kieszeniach opierdalając się w myślach że nie zrobiłem tego na początku... Siedze z grubasem, bus przepełniony starymi spoconymi ludźmi w radiu naszego zajebistego szofera leci disco-polo pomieszane z irlandzkimi kawałkami.. ogólnie porażka i gorzej być juz nie może. Niestety... może. Gdzieś za mną dwie suki zaczynają pierdolić o ciuszkach, torebkach i innych babskich gównianych rzeczach. Przede mną jakiś gimbus otwiera kanapke z kiełbasą której woń wypełnia od razu cały i tak już zaśmierdziałą przestrzeń. Podejrzewam że gdzieś styłu ktoś też otworzył jakąś rybe i zaczą ją wpierdalać ale na 100% nie wiem... Prawdopodobne przecież że jechał ze mną jakiś rybak który przebywał na morzu łowiąc ryby 3 miesiące i przesiąkną ich zapachem. Prawdopodone ale chyba nie na podkarpaciu. Na samym końcu siedział autobusowy Dj który raczył nas swoją gównianą muzyką którą puszczał ze swoich wysokiej klasy sluchawek. Całego smrodu dopełniali starzy ludzie śmierdzący gównem i potem i taki ten wiejski zapach... nie wiem jak to określić.
Wszystko to w połączeniu z moją chorobą lokomocyjna sprawił że w 3 sekundy zrobiłem się zielony głowe przechyliłem do przodu i zacząłem się cały pocić... Oczywiście mili ludzie którzy ze mną jechali od razu to zauważyli. Starsza Pani od razu spytała się co mi się dzieje i odsunęła się na wszelki wypadek jakby to była jakaś choroba zaraźliwa. Nie odpowiedziałem. Stwierdziłem że lepiej będzie jeżeli będe ich ignorowal. Niestety grubas koło mnie złapał mnie za ramie i zaczął telepać. Nie wiem czemu to zrobił... może chciał mnie zmusić do odpowiedzi? Zielony już bardziej być nie mogłem i czułem że ostateczne rozwiązanie całej tej sytuacji zbliża się wielkimi krokami. Musiałem coś zrobić. Smród i telepanie przez goryla a do tego nasze kochane polskie drogi nie wróżyły najlepiej. Dałem rade powiedzieć tylko w ich języku tak aby zrozumieli "Panie, odpierdol się Pan" i wróciłem do patrzenia się w okno w nadziei że mi troche minie. No i się zaczęło... Moherowe berety zaczeły pierdolić o dzisiejszej młodzieży i o tym że zapewne jestem na narkotykach i wstrzykiwałem sobie marichuanine. Jedna babka stwierdziła że powinniśmy natychmiast jechać do szpitala bo coś może mi się stać i od razu zaczęła krzyczeć do kierwocy żeby jechał prosto do szpitala po czym wyszczerzyła do mnie dwa zęby jakby myślała że uratowała mi życie. Powiedziałem tylko "nie, dziękuje, nie trzeba" ale chyba tego nikt nie usłyszał bo kierowca zaczął krzyczeć do niej żeby zajeła się swoją dupa i nie zawracała mu chuja. Oczywiście zaczeła się kłótnia miedzy kierowcą a babciami. W między czasie zatrzymaliśmy się na przystanku i gdy jedna babcia wychodziła druga zaczeła krzyczeć "Co mnie Pani tymi reklamówkami trąca?!". Istny cyrk. Końcówka tej miłej podróży mineła nie mniej ciekawie w której miałem możliwość usłyszenia o Tusku, smoleńsku, świętach, znowu smoleńsku, znowu Tusku, kochanym Kaczyńskim, pedalach i lesbijkach, a nawet o cyganach...
Dojeżdżając już do punktu B byłem na granicach wytzymałości. Gdy bus się zatrzymał wybiegłem jako pierwszy. Odetchnąłem świeżym powietrzem. Rozejrzałem się na około i mój wzrok zatrzymał się na dwóch całujących się pedałach..
Zwymiotowałem na buty swojej dziewczyny która w tym momencie przyszła się ze mną przywitać... Nigdy wiecej transportem publicznym..
Mój pierwszy temat i mój pierwszy ból dupy tutaj
Najlepszy komentarz (101 piw)
HAL-9000
• 2013-12-11, 16:59
Co ma dyskomfort podróżowania transportem publicznym do wsi? Tak się pytam, bo to się jakoś kupy nie trzyma. Swoją drogą jak Ci bus nie odpowiada to sobie kup matiza w gazie sekwencyjnym i za 9 zeta to na marsa i z powrotem polecisz.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów