18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:57
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:05

#polacy

Za czasów PRL pracowałem w firmie budowlanej i mieliśmy zlecenie dobudowania hali produkcyjne dla firmy produkującej alkohole. Firma ta była na tyle duża że miała doprowadzone na teren zakładu tory i codziennie przyjeżdżała tymi torami pociąg z cysternami spirytusu czystego no i to było pompowane do zbiorników , a że pompa była taka że w wężu zawsze zostawało trochę spirytusu to sprytni pracownicy wyczaili jak to odlać. No i czasem nawet po 10 l spirytusu wychodziło a nikt tego nie zauważał ponieważ przy 10 tys l taki ubytek był nieznaczny . No ale problem był taki że nie szło tego wynieść bo na portierni ostro przetrzepywali coby towaru nie podpierdolić . Chlać w robocie też nie było można bo zaraz wypierdalali z roboty na zbity ryj . Początkowo niektórzy 5 minut przed końcem zmiany walili 0,5 l na raz i od razu do chaty i tylko tyle żeby przejść przez portiernie . No ale jak nasza firma rozpoczęła budowę to wpadli na pomysł żeby nam to dawać . I było to tak że jak wywoziło się 1l to drugi był dla Ciebie a portier nie sprawdzał betoniarki (którą jeździłem) tylko zajrzał do kabiny i puszczał przez bramkę . No i tak w sumie szło aż do grudnia gdzieś . I raz zajeżdżam z dostawą i podchodzi do mnie jeden z tych od spirytusu i prosi na słówko.
- Panie weźmiesz Pan nam spirytus przewieźiesz bo trochę tego mamy - Myślę kurwa czemu nie ?
- No a ile macie tego ?
- No tak będzie z 30 l bo to na wigilie połowa dla pana.
- No chyba was popierdoliło gdzie ja to w kabinie pochowam jak mnie złapią to mnie zapierdolą.
- To nie weźmie pan ? - No ale myślę kurwa tyle spirolu ? Trzeba coś wykombinować .
- Daj pan trochę czasu coś się wykombinuję
Bo głębszym namyślę wpadłem na genialny pomysł. Przez krótkofalówkę dałem naszym do bazy sygnał SOS że mają przyjechać bo się coś zjebało w pojeździe i sam tego nie naprawię. Przyjechali taki dosyć dużym starem zajebany cały tył częściami, beczkami ze smarem, narzędziami i innymi rzeczami no i wpadłem na pomysł że ten spirol to się włoży w rękawice gumowe i w te beczki ze smarem no i tym sposobem miałem 15 l spirytusu no ale wiadomo mechanicy pomagali a bez nich to nic by nie było dlatego dałem im 10 l . cdn w komentarzach
Nie było bo własne chyba że ktoś zna jednego z uczestników
Najlepszy komentarz (80 piw)
jozioopona • 2013-12-29, 21:52
No i zajeżdżamy na bazę chłopaki już wiedziały że mamy gorzałę a że zaraz koniec roboty to siedliśmy i pijem ten spirytus , początkowo mieliśmy się przenieść do kanciapy w bazie ale w sumie porozsiadaliśmy się przy tej karetce no i jakoś tak nam zeszło ładnych parę godzin że ja wtedy jeszcze młody byłem to tak nie piłem i po paru głebszych uznałem że czas do domu. Rano wstaje i wychodzę na drogę bo często jechali kumple to mnie zabierali po drodze . No ale czekam nie jadą , myślałem że stare chuje mnie olali no ale bym ich widział jak jadą no to z buta poszedłem do bazy. Wchodzę na bazę i widzę szefa a on żeby do niego zajść .
- Co Stefan o której dzisiaj otwieracie bar ? - Ja nie skojarzyłem jeszcze za bardzo o co chodzi
- Ale jaki bar szefie ? O czym szef mówi ?
- No jak to kurwa co pochlaliście wczoraj podobno ostro a ty spirytus załatwiłeś - Od razu zaskoczyłem o co chodzi.
- No kurwa, szefie ja im tego nie kazałem pić po prostu im dałem .
- Dobra ale żeby to było ostatni raz ,bo kurwa połowy nie ma a reszcie podobno kurwa jego mać maszyny się popsuły jebanće jedne ,a pewnie wszyscy jeszcze najebani .

Gratulacje tym co doczytali do końca

BP1982, kiedyś taka ilość alkoholu była na wagę złota zwłaszcza jak spirytus był na kartki
Zmarł najstarszy Polski Biznesmen
Vof • 2013-12-24, 14:06
Osobiście znał Wedlów i całą przedwojenną Warszawę. Tydzień temu odszedł najstarszy polski przedsiębiorca. Do końca wierzył, że zrealizuje swój ostatni pomysł na biznes.



- Nie wiem czy Panu wiadomo, ale liczę sobie 103 lata. I proszę sobie wyobrazić, że myślę jeszcze nad własną kawiarnią – mówił ze śmiechem w jednym z wywiadów. Choć czasem ma trudności z chodzeniem, a uścisk ręki osłabł to wciąż ożywia się na hasło biznes. Jeszcze w ubiegłym roku Kordian Tarasiewicz prowadził wykłady na wydziale zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Ostatnio do księgarni trafiła jego najnowsza książka pt „Zapach świeżej kawy”- o tym jak się przed wojną robiło interesy.
- Ciągnie wilka do lasu? Stanąłby Pan jeszcze za ladą? – pytaliśmy.

- No może sam nie dam rady poprowadzić, ale szukam kogoś kto będzie kontynuował tradycje polskiego rynku kawy – odpowiadał z charakterystycznym przedwojennym akcentem. Palcem wskazał na cały regał zastawiony pamiątkami po rodzinnej firmie Pluton. Pudełka z kawą, worki, plakaty reklamowe, przepisy na kawę po wiedeńsku, irlandzku czy hrabiowsku oraz stosy zdjęć i gazetowych wycinków.

Kordian Tarasiewicz przed wojną był właścicielem jednej z największych palarni kawy – firmy Pluton. Założył ją jeszcze w 1882 roku jego dziad Tadeusz Tarasiewicz, galicyjski przedsiębiorca, który osiadł w Warszawie. Wówczas Polacy wciąż jeszcze kupowali w sklepach surowe ziarno kawy, które później palili na kuchennych patelniach lub w specjalnych blaszanych bębenkach. Tarasiewiczowie stopniowo rozwijali interes, ucząc konsumentów nowej kultury picia kawy.

- Najtrudniej to było przekonać, klientów, że kawa wypalona, która przecież traci na wadze musi być droższa od surowej. Ale ostatecznie kto posmakował kawy z profesjonalnie palonego ziarna ten już nigdy nie wracał do domowej – mówił Tarasiewicz.

Tarasiewicz przejął biznes w wieku 24 lat, tuż pod studiach na warszawskiej SGH. Był najmłodszym dyrektorem firmy w II Rzeczypospolitej. W ciągu kilku lat podwoił kapitały firmy, rozwinął sieć handlową do 31 sklepów, chciał nawet dokonać przejęcia konkurentów.
Jak na ówczesne warunki była to jedna z największych handlowych firm Warszawy. Ustępowała oczywiście zakładom E.Wedel, ale Tarasiewicza wiele łączyło z jej ówczesnym szefem Janem Wedlem.
- Zaprosił mnie do swojej firmy i sporo się od niego nauczyłem. Na wzór wedlowskich sklepów urządziłem swoje z kawą. Nie było w tym, żadnej rywalizacji, a nawet współpraca. Jan Wedel lubił rozmach i miał głowę do nowości. Uruchomił pierwsze automaty ze słodyczami w Warszawie. Otworzył biuro w Paryżu, gdzie latał własną awionetką. Jego RWD był jednym z pierwszych prywatnych samolotów w Polsce – opowiadał Kordian Tarasiewicz.
W 1938 roku Tarasiewicz podwoił kapitały firmy. Sięgnęły prawie miliona złotych. Licząc na współczesne złotówki Pluton, notowany na współczesnej giełdzie papierów wartościowych mógł-by osiągnąć wycenę kilkudziesięciu milionów złotych.
Co ciekawe, właścicielami części akcji byli sami pracownicy. Dzięki ich zaangażowaniu firma wychodziła z każdej wojennej opresji.

Kordian Tarasiewicz: – Jak skończyła się pierwsza wojna światowa to całą gospodarka była zrujnowana. Nie było czym handlować, o dobrej importowanej kawie nie wspominając. Jeden z na-szych ludzi odnalazł zagubiony podczas działań I wojny światowej nasz transport kawy z Brazylii. Zamiast w Gdańsku wylądował w Finlandii. Osobiście pojechał zabezpieczyć wartościowy ładunek. Następnie drogą morską przewiózł go do Petersburga. Stamtąd 20 wynajętymi wozami i z uzbrojoną eskortą ruszył na zachód. Odpierał ataki złodziei i pewnie by nie dojechał gdyby, nie udało mu się przekupić kolejarzy. Na jakiejś stacji pusty wagon załadowali kawą i ukradkiem podczepili pod podciąg wojskowy. I tak z narażeniem życia dotarł eszelonem do Warszawy.

Podczas okupacji Hitlerowskiej niesamowitych rzeczy dokonywał Bolesław Szalewicz, pod opieką którego znajdowały się kawowe magazyny.
Kordian Tarasiewicz wspomina to tak: – Tuż po kapitulacji Warszawy trzech gestapowców wpadło do palarni przy ulicy Grzybowskiej i terroryzując pracowników zabrali kilka worków kawy. Podobno na jakąś uroczystość wojskową. Szalewiczowi w głowie się nie mieścił taki rozbój. Miał zapisany numer rejestracyjny samochodu Niemców, więc poszedł do ich dowództwa po zapłatę. Wyrzucano go kilka razy. Był tak namolny, że wreszcie przyjął go sam generał.
- Co takiego się stało, że trafił Pan aż do mnie? I jest Pan pewien że to ci żołnierze ukradli kawę? – miał zapytać generał.
- Jawohl! Herr General ! – krzyknął Szalewicz ale w duchu bał się czy dozorca właściwie zapisał numery.
- W takim razie proszę iść spokojnie do domu, a jutro ci ludzie wyrównają rachunki – powiedział Niemiec.
Szalewicz martwił się czy „wyrównanie rachunków” nie oznacza przypadkiem kłopotów. Faktycznie następnego dnia do palarni kawy Pluton znowu wpadło trzech Niemców. Krzyknęli „Heil Hitler”. Bąknęli coś, że zapomnieli zapłacić. Rzucili pieniądze na stół i trzasnęli drzwiami.

Najwięcej gorzkich słów Tarasiewicz wypowiada pod adresem komunistycznych urzędników: – Po wojnie nie było mowy o tym, że będzie komuna i koniec. Wydawało się, albo takie rozpuszcza-no plotki, że gospodarka będzie trójsektorowa: państwowa, spół-dzielcza i trochę prywatnej. Dlatego w mojej decyzji o odbudowie firmy Pluton nie było naiwności.

Biznesmen spieniężył ostatnie zapasy sacharyny ukrytej przed Niemcami w Lublinie, zaciągnął kilka milionów złotych kredytu i ruszył z odbudową zniszczonych budynków firmy. Kiedy skończył inwestycję, 1950 roku dekretem Bieruta odebrano mu dział-kę, na której stała fabryka kawy. Nie mając majątku na zabezpieczenie kredytów Tarasiewicz zmuszony został ogłosić upadłość. Ale nawet wtedy władza przez wiele lat ścigała go nakazując od-dawanie z każdej wypłaty 20 procent na pokrycie długu. Spłacił wszystko. Przez kolejne dekady pracował jako prezes Ogólnopolskiego Związku Hurtowników Spożywczych, członek zarządu Zrzeszenia Importerów i Eksporterów RP. Zanim nadeszła III RP był już na emeryturze. Mieszka samotnie tam gdzie przed wojną, zajmując część zdewastowanej dziś willi przy ulicy Myśliwieckiej w Warszawie. Czy znajdzie się ktoś kto spełni jego biznesowe marzenie?

źródło: polskanabogato.pl/2013/12/23/najstarszy-polski-biznesmen/
Najlepszy komentarz (89 piw)
Donencjusz • 2013-12-26, 0:43
LordMrok napisał/a:

NAjstarszy? ciekawe ile nakradł


To jest właśnie myślenie typowego Polaka. Biedny - dobrze tak chujowi. Ktoś ma szmal i dobrze mu się wiedzie, bo po prostu jest bardziej obrotny od typowego jełopa - cebulaka - co za kutas, złodziej, ukradł moje pieniądze itp.

W tym kraju nigdy nie będzie dobrze, teraz pomimo 20 lat po obaleniu komuny nadal funkcjonuje socjalistyczne myślenie i narzekanie na wszystko, bo nie warto ruszyć dupy i wziąć się za siebie i polepszyć swoje życie.
Od 1 stycznia 2014 r. nowo przybyli imigranci z Unii Europejskiej będą musieli odczekać trzy miesiące zanim będzie im wolno ubiegać się o zasiłek dla bezrobotnych w Wielkiej Brytanii - poinformowało w środę biuro brytyjskiego premiera Davida Camerona.

Obecnie imigranci mogą starać się o zasiłek już kilka tygodni po przyjeździe do Wielkiej Brytanii.

Zmiany mające na celu zacieśnienie polityki migracyjnej wobec nowo przybyłych imigrantów z UE szef brytyjskiego rządu przedstawił pod koniec listopada. Wówczas nie poinformował jednak, od kiedy miałyby one obowiązywać. Według cytowanego przez agencję Reutera wysokiego rangą przedstawiciela brytyjskiego rządu, Cameron pierwotnie chciał wprowadzić te restrykcje w połowie przyszłego roku, ale postanowił przyspieszyć cały proces.



Coś sie w końcu dzieje

źródło: wp
Najlepszy komentarz (112 piw)
en-em • 2013-12-23, 19:13
gówno się dzieje. jeśli ten przepis ma dotyczyć tylko imigrantów z unii(którzy w 90 % przyjeżdżając podejmują pracę) to i tak nie ustrzeże ich systemu socjalnego przed obciążeniem jakim sa nieroby z pakistanu oraz innych eks-kolonii brytyjskich którzy otrzymują bezproblemowo brytyjski paszport a kiedy dotrą do Anglii pierwsze kroki kierują do pomocy społecznej. tak więc Cameron nie wyeliminował problemu a jedynie zrobił takie wrażenie kosztem m in naszych rodaków. bo to ich wskazano jako źródło problemu,podczas,gdy ci ludzie naprawdę ciężko pracują.
Taki oto ciekawy tekst wpadł mi w oko:

Cytat:

Mała lekcja historii:
"Po zamachu na cara Aleksandra II w 1881 r. władze rosyjskie w ramach odwetu zaczęły przesiedlać na ziemie polskie z Rosji Centralnej i Litwy tamtejszych Żydów, zwanych "litwakami". Był to element obcy polskiej kulturze, nie znający języka polskiego i wrogo nastawiony do polskich dążeń niepodległościowych. "Litwacy" osiedlali się najchętniej w osłabionym represjami Królestwie Polskim, a szczególnie w Warszawie i Łodzi. Reprezentując przede wszystkim kupców i przemysłowców, stali się poważną konkurencją dla przemysłowo-handlowych sfer Królestwa w ekspansji na rosyjskie rynki zbytu, na których
"zaczęli monopolizować różne działy handlu, zakładali składy i domy komisowe firm rosyjskich w Warszawie i Łodzi" (S. Kempner, "Dzieje gospodarcze porozbiorowej Polski," s. 304).
Ponadto "litwacy" odgrywali jeszcze jedną, wrogą Polakom rolę: prześladowani i wysiedlani z Rosji i Litwy, stawali się gorliwymi rusyfikatorami na ziemiach polskich.

Wnikliwy obserwator stosunków panujących na ziemiach polskich na przełomie wieku XIX i XX, pozytywista Bolesław Prus, tak ujął tę sprawę w "Kronikach":

"Stosunek niektórych grup żydowskich do Polaków jest nie tylko niegodziwy, ale wprost - nieprzyzwoity. Prawie w tej samej chwili, kiedy liberałowie żydowscy drwiącym tonem w imię rycerskości żądają od Polaków, aby głosowali za zupełnym równouprawnieniem Żydów w radach miejskich, w tej samej chwili " litwacy" odgrywają rolę rusyfikatorów u nas, nawet obrażają nas, a Żydzi poznańscy wręcz głoszą, że zawsze walczyli przeciw Polakom w interesie Niemców (...). No i naturalnie upominają się o łapówkę. Dla zupełności tego ohydnego obrazu niektóre partie czy grupy Żydów nie cofają się przed pogróżkami, a nawet czynami. Polskim sklepom kooperatywnym Żydzi nie chcą wynajmować mieszkań w swoich domach; młynarze-Żydzi roszczą pretensje wyłącznego prawa dzierżawienia wszystkich młynów w kraju (...) Żydzi prawowierni u nas znają tylko jedną formę uspołecznienia: swoją narodowość; lekceważązaś prawa jednostki (choćby co do przechodzenia na inne wyznanie, lekceważą sąsiadów i używając łagodnego wyrazu nie tolerują cywilizacji. Takie stanowisko nie ma przyszłości (...)" (B. Prus, "Kroniki", t. XX).

Nieco dalej Prus ocenia sytuację Żydów w Królestwie:

"Wracam teraz do Żydów nieprzejednanych. Narzekają oni na upośledzenie. To prawda, są oni upośledzeni - w państwie, ale nie wobec nas, Polaków. Wobec nas posiadają oni przywileje, o których ciągle się zapomina:

1) mają swój samorząd gminny, do którego nigdy nie mieszał się żaden Polak;

2) posiadali i posiadają mnóstwo, ale to mnóstwo stowarzyszeń ekonomicznych, filantropijnych i oświatowych;

3) prawie każdy Żyd umie czytać, pisać i rachować dzięki szkólkom elementarnym, które Żydzi w swoim języku mają, a jakich nam mieć nie wolno;

4) w razie konkurencji z chrześcijanami nie robią sobie ceremonii, to jest, nie dopuszczają do współzawodnictwa, bojkotują, doprowadzają do bankructwa i jeszcze wniebogłosy narzekają na ucisk!

Innymi słowy, w wyścigu o dobrobyt, dzięki zakazom, które spadły na nas, a nie dotyczyły ich, Żydzi mają i mieli ogromną przewagę. Toteż już dziś prawie cały handel, cale płynne bogactwo narodu znajduje się w ich rękach" (j.w.)

Nieprawidłowości, jakie zaczęły wytwarzać się na ziemiach polskich w wyniku ekspansji "litwaków", zauważali także pisarze polscy pochodzenia żydowskiego. Historyk Wilhelm Feldman pisał:

"Dopiero Żydzi rosyjscy w Warszawie założyli dzienniki żargonowe. Nie znając mowy polskiej, zaczęli odnosić się do niej wrogo i w ogóle występować wobec społeczeństwa polskiego prowokacyjnie. (...) Nad Wisłą dążyli do uzyskania prawno-państwowej zagwarantowanej odrębności, co by Królestwo pozbawiło charakteru polskiego. Równocześnie czując, iż tylko z Żydami rosyjskimi tworzą potęgę, stali się centralistami rosyjskimi -tym samym stając w opozycji do najżywotniejszych interesów polskich" (W. Feldman, "Dzieje polskiej myśli politycznej," s. 367).

W wyniku wszystkich tych działań wytworzyła się na ziemiach polskich specyficzna sytuacja w stosunkach polsko-żydowskich, którą podsumowuje Bolesław Prus w swoich "Kronikach":

"Zobaczmy rezultat ostateczny tych stosunków. W naszych miastach Żydzi stanowią od czterdziestu do osiemdziesięciu procent ogółu mieszkańców i należy do nich czterdzieści jeden procent nieruchomości miejskich, choć w kraju tworzą tylko piętnaście procent mieszkańców. Dzięki temu nasz chłop, któremu już jest za ciasno na roli, nie może przenieść się do miasta, gdyż Żydzi nie dopuszczą go tam. We Włocławku -pisze 'Dziennik Kujawski' - Żydzi na ulicy Nowej, będącej główną arterią miasta, zakupili w ostatnich czasach kilkadziesiąt domów, ażeby wyprzeć stamtąd handel polski. Koroną zaś naszego położenia są następujące cyfry. Wciągu ostatnich dwunastu lat emigrowało Polaków do Ameryki dziewięćset czterdzieści dziewięć tysięcy, prawie milion. A ilu ich wyszło do Niemiec, ilu do Cesarstwa? Do Cesarstwa uciekali przeważnie rzemieślnicy, znękani ciągłymi strajkami, zaś ich miejsce kto zajął? (...) Byłem teraz w Lublinie, który znam od czasów dzieciństwa, i zdumiałem się nad mnóstwem sklepów i warsztatów żydowskich. Ulice, kiedyś niepodzielnie zamieszkane przez chrześcijan, dziś są żydowskimi i mnóstwo domów przeszło na własność Żydów.

W takim stanie rzeczy mamy dwie perspektywy. Ponieważ Żydzi rosną i wzmacniają się na naszych błędach, więc -albo ulepszymy siebie samych i nasze wewnętrzne stosunki, albo - w emigracji zmarnujemy najdzielniejsze siły, a reszta -stanie się lennikami Żydów".

Dla zobrazowania w przybliżeniu tego, o czym pisze B. Prus, podajemy poniższe zestawienie:

Wzrost liczby Żydów w polskich miastach:
1781 1856 1897
Warszawa 4,5% 24,3% 33,9%
Łódź - 12,2% 40,7%

W wielu miasteczkach kresowych liczba Żydów przekraczała 50% ogółu ludności (np. w Pińsku i Łucku było ich 80%).

W latach 1864-1914 ziemie polskie opuściło 4 327 000 Polaków, którzy zmuszeni byli udać się na emigrację w poszukiwaniu pracy i chleba. Ich majętność przechodziła w obce ręce (por. J. Topolski "Dzieje Polski," s. 532).

Zmiany w strukturach społecznych i narodowościowych na ziemiach polskich w taki oto sposób ujął Feliks Koneczny, historyk cywilizacji:

"Wolne zawody przechodziły w ręce żydowskie w nieproporcjonalnym odsetku. Prasa poszła w znacznej części na żołd Żydów, ekonomia żydowska zapanowała niepodzielnie nad stosunkami gospodarczymi, a po miastach topniała własność nieruchoma chrześcijańska ". We wszystkich miastach zaboru austriackiego i rosyjskiego " tubylcy uciekali przed Żydami na peryferie miasta. Handel żydowski przybrał cechy jakby monopolu, a rolnictwo popadało w niesłychane zadłużenie u Żydów, rzemiosło zaś grzęzło w nędzy, i niestety, w ciemnocie. Rozrost zaludnienia żydowskiego wyprzedzał przyrost ludności polskiej coraz silniej; poczęły się wprost obliczenia, kiedy ilość Żydów zrówna się z liczbą Polaków na polskich ziemiach, kiedy ją prześcignie. Zadawano sobie już całkiem poważnie pytanie: czy oni są u nas czy też my u nich?" (F. Koneczny, "Cywilizacja żydowska," s. 353).

To w tym właśnie okresie narodziło się powiedzenie żydowskie: "Wasze ulice, nasze kamienice", i nie było to tylko ironiczne stwierdzenie istniejącego stanu rzeczy, ale w pewnym sensie określenie przyszłego programu działań wobec Polaków."

Dr Andrzej Leszek Szcześniak -"Judeopolonia - żydowskie państwo w państwie polskim" [sam teks pożyczyłem z forum http://www.historycy.org/ //MrC



Zaczerpnięto z fanpage na Faceboku o nazwie Wielkie sprzątanie FB. Stop lewackiej mowie nienawiści

Zapraszam do poczytanki, analizy i interpretacji.*

*zaznaczam iż post nie ma na celu obrażania mniejszości religijnych, etnicznych i narodowościowych.
Kampania francuska
Rappar • 2013-12-08, 21:20
Odnośnie kampanii francuskiej narosło w Polsce wiele mitów. Ogólny jej obraz wygląda mniej więcej tak - Francuzi byli za tchórzliwi, żeby opuścić linię Maginota, zagłupi, by pomyśleć, że Niemcy mogą ją obejść, a potem się praktycznie bez walki poddali. Trochę psuje ten obraz, że kampania na zachodzie trwała dłużej od wrześniowej, ale tłumaczy się to tym, że Polacy stawiali opór jako jedyni. Obraz ten, chociaż powszechny, jest kompletnie błędny.
Francuzi doskonale wiedzieli, że główne uderzenie pójdzie przez Belgię, linia Maginota miała służyć przede wszystkim osłonięciu mobilizacji armii francuskiej, czyli kupić trochę czasu. Problemem jednak był brak chęci do kooperacji ze strony belgijskiej - sam kraj zadeklarował przed wojną neutralność(w 1936), nie zgodził na rozlokowanie wojsk francuskich przed agresją niemiecką, a już w trakcie walk spieszące się z pomocą siły alianckie przywitał strajkiem kolejarzy. Brzmi to trochę absurdalnie? Jednocześnie obala to tezę, że francuska doktryna polegała tylko na siedzeniu na linii Maginota, ba można uznać, że właśnie opuszczenie pozycji obronnych było główną przyczyną porażki. Czemu to zrobiono? Powodów jest kilka - z plaży we Flandrii jest najłatwiejsze dojście do inwazji na Wielką Brytanię, więc Anglicy nalegali na obronę Belgii. Chciano też chronić jeden z największych okręgów przemysłowych Francji wokół Lilie. Próbowano pomóc też wojskom belgijskim i holenderskim, które zwiększały potencjał aliancki. Jak się okazało było to błędem.
Niemcy początkowo chciały atakować podobnym planem jak w czasie I wojny światowej - zmodyfikowanym planem Schlieffena i na taki wariant się alianci przygotowali. Dopiero później, na osobisty rozkaz Hitlera, zdecydowano się go zmodyfikować na tak zwany sierp Mansteina. Polegał on na ataku przez Ardeny, które Francuzi i Anglicy, po przeprowadzeniu próbnych manewrów, uznali za niemożliwe do sforsowania przez czołgi. Okazało się to decydującym błędem kampanii - kiedy I Grupa Armii spieszyła się ku atakującym od północy siłom niemieckiej Grupy Armii B, oddziały pod dowództwem Rundstedta uderzyły w kierunku Sedanu na nie bronioną flankę, odcinając najlepsze jednostki francuskie. Tym jednym manewrem Wermacht wygrał kampanię, jeszcze jakiekolwiek szans na kontratak przekreśliło odwołanie dotychczasowego dowódcy Gamelina i zastąpienie go Weymandem - przez 3 dni alianci byli pozbawieni naczelnego dowództwa. Jeszcze Francuzi walczyli przez ponad miesiąc przeciwko przeważającym siłom(generał von Reichenau określił, że walczyli jak lwy), jednak nie mieli szans i podpisali rozejm 22 czerwca, kiedy to wprawdzie wciąż połowa kraju nie była okupowana przez Wehrmacht, kiedy nie była już możliwa skuteczna obrony i oznaczało to tylko bezsensowną masakrę francuskich żołnierzy.
Mimo wszystko można uznać, że III Rzesza poniosła bardzo bolesne straty - około 67 tysięcy zabitych lub zaginionych, 110 tysięcy rannych, 1800 zniszczonych lub uszkodzonych samolotów, 800 zniszczonych czołgów. Dla porównaniu w Polsce było około 17 tysięcy zabitych lub zaginionych, 250 czołgów, 550 samolotów, a w czasie pierwszych 5 miesięcy walk z ZSRR 71 tysięcy zabitych lub zaginionych, 138 tysięcy rannych, 1300 czołgów i 660 samolotów. Jak widać więc, opór był zacięty.
z blogu pzmr
Cygaństwo tramwajowe
satan263 • 2013-11-27, 16:21
Historia z dzisiaj.

Jechałem sobie tramwajem, wjeżdżając w centrum warszawy.Zatrzymując się na przystanku przy palmie, pasażerowie wsiadali,wysiadali, i jako że mnie to jebało czytałem sobie cały czas książkę. Aż tu nagle poczułem jakby stado metalowych kutasów zaczęło penetrować moje biedne uszy, z taką siłą z jaką dobierałby się gwałciciel do małej dziewczynki po środku lasu odwróciwszy wzrok nie mogłem się mylić. Mój mózg przetworzył pewne informacje, i w ułamku sekundy zaczął wyć mój cyganowy alarm.Podczas gdy ten zasrany brudas zaczął uniemilać mi dzień , odruchowo sprawdziłem czy mam wszystko w kieszeni bo może wysłał jakieś małe pomioty do penetracji pobliskich kieszeni czy chuj go wie co.Ale do puenty.Pograł sobie, sratatata i przyszedł moment na zabawe w ZUS.
Myśląc, ba, będąc pewny że tylko stracił czas i zaraz sobie pójdzie w pizdu z pustym kubkiem, do moich uszu zaczęły dochodzić odgłosy które chyba każdy zna, pieniędzy wrzucanych do kubka.Odwróciłem się i oczom nie wierze. Z 10 na jakieś 13-14 osób( ! ) które siedział za mną, wrzuciło temu brudasowi pieniądze ! Najgorsze chyba jest to, że wszyscy wyglądali na w miarę młodych i ogarniętych umysłowo..

I jak tu wyplenić to gówno, skoro "polaczki" nie obrażając polaków karmią tego chwasta

Wiem długie, nie przeczytałeś, jebie mnie to. Pozdro!
Najlepszy komentarz (71 piw)
flourishman • 2013-11-27, 16:46
Kurwa ludzie przestańcie się czepiać tych cyganów. Co oni wam zrobili. Banda jebanych rasistów...

Żartowałem Cyganie to ścierwo i jedyne co należy im dać to podwójną dawkę cyklonu B
Coś o żydzie
dozek • 2013-11-14, 14:55
Znalazłem na piekielnych:

Cytat:

O rekordzie niewdzięczności.

Jedna z linii mojej rodziny pochodzi z Przemyśla. Mieszkają tam w kamienicy od ponad 200 lat. Przez wiele lat w kamienicy obok mieszkała pewna rodzina. Gdy w 1939 roku Niemcy zaatakowali Polskę, do ich mieszkania zapukał Żyd pragnący ukryć się przed Niemcami. Cała jego rodzina została wymordowana podczas jednej z pokazowych egzekucji jeszcze w trakcie Kampanii Wrześniowej. On akurat będąc poza rodzinną miejscowością, ocalał.

Rodzina ta przyjęła go i przechowywała, ryzykując życiem. Niemcy rozstrzeliwali całe rodziny, jeśli pomagały Żydom. Nie wzięli od "lokatora" złamanego grosza.

Taka sytuacja trwała do roku 1944, kiedy to Sowieci zajęli Przemyśl. Ukrywany Żyd podziękował Polakom za lata opieki. Łzy się lały, miały miejsce uściski, pocałunki w policzki...
Tego samego dnia nasz "bohater" poszedł do biura NKWD. Tam, w zamian za obietnicę posady w UB zeznał, iż dwóch synów rodziny która go ukrywała, służyło w AK. Obaj zostali poddani torturom i zamordowani. Natomiast cała rodzina została wywieziona w głąb Związku Radzieckiego.
Nikt z nich nie przeżył.



Wdzięczność żydowska...
Najlepszy komentarz (109 piw)
606 • 2013-11-14, 15:12
Nic nowego niestety się nie dowiedzieliśmy.