#powstańcy
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Stanisław Firchał ps. Wicher to bohater kampanii reklamowej filmu "Powstanie warszawskie" rozpoznany przez bliskich. Identyfikacji dokonano dzięki akcji "Rozpoznaj" Muzeum Powstania Warszawskiego. W ramach tego projektu na stronie filmu są prezentowane kadry z nierozpoznanymi bohaterami Powstania.
"Powstanie warszawskie" to pierwszy dramat wojenny non-fiction stworzony wyłącznie na podstawie materiałów dokumentalnych. Celem akcji jest zidentyfikowanie bohaterów filmu, czyli prawdziwych uczestników powstania, którzy znaleźli się w obiektywie powstańczej kamery. Interesują nas też okoliczności i miejsca, w jakich zostali sfilmowani. Dlatego na stronie internetowej filmu i na profilu facebookowym zamieszczamy kadry i prosimy internautów o pomoc w identyfikacji bohaterów. Od 6 listopada udało się rozpoznać 23 osoby. Uważamy, że to niezły wynik - powiedział szef Działu Historycznego Muzeum Powstania Warszawskiego Piotr Śliwowski.
Jak zaznaczył, w sumie rozpoznano już 123 osoby, jednak wcześniejszą identyfikację przeprowadzali też muzealni historycy i specjaliści od ikonografii. Ale w pewnym momencie nasze możliwości się skończyły i musieliśmy poprosić internautów o pomoc, licząc że ktoś na zdjęciu rozpozna kogoś z bliskich lub znajomych - relacjonuje szef Działu Historycznego.
W większości przypadków to rodziny rozpoznawały na zdjęciach ojców czy dziadków i zgłaszały się do muzeum. - Były też takie wzruszające sytuacje np. kiedyś pojawił się u nas elegancko ubrany starszy pan, który poprosił, by mu włączyć film. W pewnym momencie wskazał znajdującego się na ekranie młodego chłopaka w krótkich spodenkach, taszczącego płytę chodnikową pomagając przy budowie barykady i powiedział "a to ja" - relacjonuje Śliwowski.
Za jeden z większych sukcesów uznał zidentyfikowanie bohatera kampanii reklamowej filmu. "Chodzi o tego charakterystycznego powstańca, roześmianego, z długimi włosami, pistoletem maszynowym, ubranego w płaszcz, z chustą fantazyjnie zawiązaną pod szyją.
Przyszła do nas córka i wnuk tego pana, którzy natrafili na jego zdjęcie i opowiedzieli nam jego historię. Stanisław Firchał ps. Wicher, uczestnik konspiracji, powstaniec, walczył na Woli, na Cmentarzu Powązkowskim i na Stawkach, potem trafił na Starówkę, a po jej upadku kanałami przeszedł do Śródmieścia. I właśnie na ul. Wareckiej, po wyjściu z kanałów został sfilmowany przez ekipę operatorów Biura Informacji i Propagandy - opowiedział szef Działu Historycznego.
Po upadku zrywu Firchał podzielił los tysięcy jego uczestników, czyli tułaczkę obozową. Przeszedł m.in. przez Ożarów i Landsberg. Potem był obóz w Turyngii wyzwolony przez aliantów, skąd trafił do II Korpusu. I w 1947 r. wrócił do kraju i w 1950 r. dostał pracę w Domach Towarowych Centrum, gdzie pracował do emerytury, czasem nawet jako model. I to jest przykład niezwykłej historii, jaką poznaliśmy dzięki tej akcji. Jej efekt przerósł nasze oczekiwania. Jest oczywiście kontynuowana i mam nadzieję, że jeszcze wiele osób uda się rozpoznać - dodał Śliwowski.
Film "Powstanie warszawskie" powstaje ze zdjęć wybranych z łącznie sześciogodzinnego materiału, pochodzącego z kronik filmowych z sierpnia 1944 r. Ma trafić do kin w 2014 r. przed 70. rocznicą wybuchu powstania. Kroniki nakręcili operatorzy Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej AK m.in. Antoni Bohdziewicz "Wiktor", Stefan Bagiński "Stefan" i Jerzy Zarzycki "Pik".
Ze zdjęć wybranych z kronik skonstruowano półtoragodzinną fabularną historię dwóch głównych bohaterów, braci-operatorów, dokumentujących przebieg powstania. Czarno-biały materiał po montażu poddano koloryzacji, co sprawiło, że wygląda, jakby nakręcono go współcześnie. W pracach nad filmem uczestniczą specjaliści od czytania z ruchu warg. Mają ustalić, co mówili bohaterowie kronik, ponieważ materiał pozbawiony jest dźwięku.
źródło: niezalezna.pl/49948-powstaniec-wicher-rozpoznany
"Zebrane od cywilnych uczestników powstania warszawskiego historie posłużyły do zbudowania wielowątkowej, pozbawionej patosu filmowej opowieści o życiu codziennym powstańczej Warszawy.
Zwykli mieszkańcy stolicy, choć nie byli powstańcami i nie walczyli na barykadach, również są bohaterami tego wielkiego zrywu. Od początkowej radości z wywalczonej na kilku ulicach wolności po rozpacz zniszczonego miasta. Są to losy mieszkańców zasypywanych piwnic i podwórek zamienionych w cmentarze.To ich gnano przed czołgami, wywożono do obozów, to ich zginęło najwięcej."
Po tagach nie znalazlem...
Jako, że dzisiaj w nocy tj. z 2 na 3 października przypada 69 rocznica upadku Powstania Warszawskiego pozwoliłem sobie napisać krótki tekst. Może kogoś zaciekawi mój punkt widzenia. Liczę na owocną dyskusję
Dzisiaj przypada dokładnie 69 rocznica upadku Powstania Warszawskiego. Z perspektywy dnia dzisiejszego ciężko ocenić jego rację bytu. Wiadomo, że przyniosło blisko 200 tys. ofiar polskiej ludności w tym oprócz zwykłych „przypadkowych” mieszkańców Warszawy dziesiątki tysięcy wartościowych jednostek, które charakteryzował silny charakter, ideowość, oddanie Polsce oraz praktyczne zrównanie stolicy z ziemią. Osoby te w przyszłości miałby stać się elitą narodu polskiego i zająć się odbudową powojennej Polski.
Dzisiaj możemy sobie tylko wyobrazić, rozgoryczenie oraz bunt przeciwko niemieckiemu okupantowi, chęć odzyskania wolności, o czym świadczy stawienie się praktycznie całej stolicy na znak dowództwa. Ogromna większość osób zaangażowanych w powstanie, tych które brały bezpośredni udział w walce oraz tych pośrednio uczestniczących jak ludność cywilna pomagająca powstańcom nie znały pomysłu masowego powstania przygotowywanego przez najwyższe dowództwo, a co dopiero konkretnej daty, co było wynikiem utrzymania tego wydarzenia w głębokiej konspiracji w celu możliwości zaatakowania okupanta z zaskoczenia, co udało się wykonać, o czym świadczą liczne sukcesy w pierwszych dniach walk na ulicach Warszawy.
Podjęcie decyzji o przystąpieniu do powstania czy pomocy powstańcom było dla przeważającej większości decyzją spontaniczną, co świadczy o nastroju panującym wśród mieszkańców okupowanej Warszawy, tak jak by wszyscy podświadomie czekali na hasło „do ataku!”. Tych ludzi nie trzeba było nakłaniać do zaryzykowania życiem w imię upragnionej wolności, walki z hitlerowską machiną wojenną, co podeprzeć można faktem, iż nawet przeciwne wywoływaniu powstania środowiska narodowe (które twierdziły, że ze względu na przeważające siły niemieckie szanse na odniesienie militarnego zwycięstwa graniczyły z cudem) zgłosiły swoją gotowość do walki, uznając to za żołnierski oraz patriotyczny obowiązek, co było również spontaniczną decyzją, ze względu na brak informacji o dokładnym wybuchu powstania ze strony dowództwa AK w stronę NSZ.
Być może Powstanie miało szansę na realne powodzenie mimo wielu wcześniejszych głosów o niemożliwości jego sukcesu. Jednak o jego porażce zadecydowało wiele czynników, jak:
- klęska „akcji Burza", do której środowiska narodowe również podchodziły sceptycznie, ostrzegając przed możliwymi skutkami „ubocznymi”, tutaj również rację trzeba przyznać środowiskom narodowym. „Akcja Burza” doprowadziła do dekonspiracji struktur podziemia wobec sowietów, a następnie masowych aresztowań i fizycznej likwidacji tysięcy żołnierzy i oficerów AK przez wchodzącą do Polski armię sowiecką wraz z jej strukturami bezpieczeństwa, bez ponoszenia żadnych konsekwencji ze strony „przyjaciół” Polski z zachodu,
- aktywna pomoc aliantów (nie ta ograniczająca się do zrzucania paczek na walczącą Warszawę). Polska pozostawiona została przez aliantów z zachodu poprzez decyzję o włączeniu całego terenu okupowanej Polski pod radziecki obszar operacyjny podczas konferencji teherańskiej w 1943 roku, co jednoznacznie było kolejną zdradą, ze strony zachodnich aliantów i pozostawienie Polski na „łaskę” sowietów oraz w pewnym sensie zapowiedź konferencji jałtańskiej.
- reakcja Armii Czerwonej, która opieszale "spieszyła" na "pomoc" walczącej stolicy, by w końcu na drugim jej brzegu obserwować, jak walczące miasto upada oraz uniemożliwianie bezproblemowego wykorzystywania lotnisk przez samoloty alianckie znajdujących się na terenie zajmowanym przez sowietów, czy nawet obietnice pomocy do ostatnich dni powstania, która nigdy nie została udzielona doprowadzając do dalszego wykrwawiania się stolicy Polski.
Sukces Powstania Warszawskiego nie był wyczekiwany przez Stalina, jednym z dwóch głównych założeń zrywu stolicy była próba ratowania powojennej suwerenności poprzez odtworzenie w wolnej od niemieckiej niewoli Warszawie legalnych władz państwowych, będących kontynuacją rządu przedwojennej Polski, czyli tych niezależnych od Moskwy.
Całość sytuacji, złych kolei losu, błędów najwyższego dowództwa, które według mnie, do końca wierzyło we wsparcie dla Polski z zachodu w sprawie ambicji Stalina co do ziem polskich, mimo wielu wcześniejszych lekcji, iż zachód o Polskę po prostu nie dba. Całość niepowodzeń nie zmienia jednak faktu, że walczącym powstańcom i dręczonej ludności cywilnej należy się cześć, chwała i godne miejsce w historii Polski. Przykład ich wiary, poświęcenia i walki o wolność na zawsze powinny być dla Polaków żywym świadectwem postawy narodowej w potrzebie Ojczyzny.
Z góry chciałbym ustosunkować się co do komentarzy, iż dzisiaj czasach świętuje się porażki.
Bez wątpienia Powstanie Warszawskie było porażką polityczną oraz militarną, jednak osobiście uważam, iż nie świętujemy porażki, chodzi raczej o oddanie hołdu tym, którzy potrafili stanąć w szranki i zapłacić najwyższą cenę za wolność Ojczyzny, cenę własnego życia.
"Tu mówi Warszawa", autor nieznany:
Uwaga! Tu mówi Warszawa!
Notujcie w "Trybunach" i "Timesach".
Trzymamy się jeszcze! Słyszycie! Uwaga!
Robotnik, lud, dzieci na szańcach.
Tu z ruin, pożarów i zgliszczy
Przemawia wolności stolica.
Niełatwo tak damy się zniszczyć.
Możecie się nami zachwycać.
Jak długo? To o tym nie wiecie?
Dopóki krew płynie nam w żyłach.
Bo ducha Narodu nie zgniecie
Ni przemoc brutalna, ni siła.
Tu bracia żołnierzy z Tobruku,
Synowie walczących w Cassino,
Meldują w ogniowym walk huku:
Za wolność gotowiśmy zginąć.
Bój za nas i za was się toczy,
Lecz walka nierówna. Uwaga!
W krwi za was i za nas tu broczy
Walcząca - zwycięska - Warszawa!
CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!
Czołem Wielkiej Polsce!
Niedziela trzynastego sierpnia 1944 roku była jednym z najbardziej tragicznych dni Powstania Warszawskiego. Tego dnia miało miejsce wydarzenie, które kosztowało życie kilkuset mieszkańców Starego Miasta i które do dzisiaj rodzi spory wśród historyków.
Około godziny 8:00 na Placu Zamkowym pojawiły się dwa niemieckie czołgi i rozpoczęły ostrzał powstańczych pozycji. Po kilkunastu minutach pojawił się trzeci pojazd przypominający tankietkę bez wieżyczki. Pod osłoną czołgów ruszył w stronę barykady zamykającej ulicę Podwale. Kiedy się do niej zbliżył został zaatakowany butelkami z benzyną przez żołnierzy batalionu „Gustaw”. Dwuosobowa załoga zbiegła. Dwa osłaniające go czołgi również się wycofały. Powstańcy ugasili płonący pojazd i zaczęli mu się przyglądać. Ten typ widzieli bowiem po raz pierwszy. Wyglądał jak gąsienicowy transporter opancerzony pozbawiony uzbrojenia. Posiadał jedynie coś w rodzaju przerośniętej radiostacji. Z przodu, na pochyłej pokrywie przymocowana była duża żelazna skrzynia.
Kapitan Lucjan Gawrych ps.”Gustaw” podejrzewał, że pojazd może być niemiecką pułapką. Zakazał swoim żołnierzom zbliżania się do niego i manipulowania przy nim. Chciał, by pojazd najpierw zbadali saperzy. Wycofał ludzi wgłąb ulicy Podwale. Zapomniał jednak wystawić warty przy zdobytym pojeździe – ten błąd okazał się tragiczny w skutkach.
Około godziny 17:00 kilku powstańców zignorowało rozkaz swojego dowódcy i podeszło do pojazdu. Przyprowadzili ze sobą kilku kierowców z Kompanii Motorowej „Orlęta”. Rozebrali częściowo barykadę i wprowadzili ten niby-czołg na ulicę Podwale. Przejechali nią, potem skręcili w Piekarską, przejechali ulicę Zapiecek i wjechali na rynek Starego Miasta. Wtedy podbiegł do nich major Zygmunt Milewicz ps.”Róg”, który kazał im się natychmiast wynosić i odstawić pojazd w bezpieczne miejsce.
„Róg” był cichociemnym, byłym żołnierzem Samodzielnej Brygady Spadochronowej generała Sosabowskiego zrzuconym do Polski w marcu 1942 roku. Podobnie jak kapitan „Gustaw” podejrzewał, że pojazd może być niemiecką pułapką.
„Czołgiści” wjechali w ulicę Nowomiejską, gdzie otoczył ich wiwatujący tłum powstańców i ludności cywilnej. Na opustoszałe dotąd uliczki Starego Miasta wyszli z piwnic i schronów setki ludzi. Okrzyki „Zdobyliśmy czołg!”, „Hurra!”, „Niech żyją!” rozlegały się na całej Starówce. Wszyscy chcieli znaleźć się jak najbliżej pojazdu. Kilkunastu szczęśliwców wdrapało się na niego i gratulowało powstańczej załodze kierującej nim. Wśród wiwatów i okrzyków radości pojazd skręcił w lewo i Podwalem dojechał do ulicy Kilińskiego. Cały czas otaczało go morze rozradowanych ludzi.
Niby-czołg wjechał na ulicę Kilińskiego i wdrapał się na małą barykadę. Nagle z przodu pojazdu zsunęła się żelazna skrzynia. Pojazd zatrzymał się.
Była godzina 18:07.
Nastąpiła nieopisana eksplozja.
Kiedy opadł dym i kurz nielicznym, którzy przeżyli ukazał się straszliwy widok. Cała ulica Kilińskiego od Podwala aż po ulicę Długą zasłana była ludzkimi szczątkami, a mury kamienic oblane były krwią. Poszarpane trupy zwisały z gzymsów i ram okiennych, niektóre zostały wprasowane w ściany. Ludzie znajdujący się w promieniu kilkudziesięciu metrów od pojazdu zostali dosłownie rozerwani na strzępy. Jego załoga przestała istnieć. Wrak pojazdu odrzuciło daleko wgłąb ulicy. Oderwane ręce i nogi znajdowano jeszcze długo po tragedii – siła eksplozji wyrzuciła niektóre na dachy domów stojących kilkaset metrów dalej. O identyfikacji ofiar nie było nawet co marzyć. Nawet przybliżona liczba ofiar była trudna do określenia. Zniszczenia zostały spotęgowane przez wybuch składu butelek zapalających znajdującego się w posesji przy Kilińskiego 3.
Odrzucony wybuchem wrak pojazdu. W tle skutki eksplozji na ulicy Kilińskiego.
Większość ciężko rannych zmarła po kilkugodzinnych męczarniach.
Jednym z lżej rannych był generał Tadeusz Bór-Komorowski, który przyglądał się triumfalnemu pochodowi z okna domu przy ulicy Kilińskiego.
Pogrzeby ofiar trwały przez kilka kolejnych dni. Groby wykopano na podwórkach. Znoszono do nich szczątki ludzkie w kubłach i miskach.
Pojazdem, który spowodował tą straszną masakrę nie był czołg ani tankietka. Był to ciężki gąsienicowy transporter ładunków wybuchowych typu Borgward IV używany przez Niemców do niszczenia bunkrów, umocnień i barykad. Przed przedziałem kierowcy, na pochyłej pokrywie znajdowała się skrzynia zawierająca pięćset kilogramów sprasowanego trotylu. Kierowca podjeżdżał pod wybrany cel, zwalniał skrzynię z materiałem wybuchowym uruchamiając jednocześnie zapalnik czasowy, który umożliwiał mu wycofanie się w bezpieczne miejsce.
Pojazd mógł być także sterowany zdalnie przez kabel lub przez radio – stąd ta „przerośnięta radiostacja”.
Ciężki transporter ładunków wybuchowych Borgward IV. Z przodu widoczna skrzynia zawierająca 500 kilogramów trotylu.
Przez wiele powojennych lat panowała opinia, że eksplozja na ulicy Kilińskiego była wynikiem perfidnego podstępu Niemców, którzy specjalnie podrzucili powstańcom nieznany im rodzaj pojazdu. Ponoć właśnie w tym celu sprowadzili do Warszawy 302. Batalion Pancerny wyposażony w Borgwardy. Przy ulicy Kilińskiego 3 wmurowano tablicę o treści: „Miejsce uświęcone krwią 500 powstańców i mieszkańców Starówki poległych 13.08.1944 od eksplozji czołgu z podstępnie założonym przez wroga materiałem wybuchowym”.
Dopiero niedawno zaczęły pojawiać się głosy, że ta tragedia najprawdopodobniej nie była wynikiem podstępu. Niemiecka załoga Borgwarda wykonywała zadanie wysadzenia barykady na ulicy Podwale, kiedy została zaatakowana przez żołnierzy „Gustawa”. Dalsze wydarzenia to skutek nieostrożności i niesubordynacji powstańców, którzy wbrew rozkazom dowódców wprowadzili nieznany sobie pojazd na uliczki Starego Miasta. Skrzynia z ładunkiem wybuchowym posiadała zabezpieczenie przed rozbrojeniem – próba podniesienia pokrywy uruchamiała zapalnik, który natychmiast detonował ładunek. Prawdopodobnie któryś z powstańców właśnie w ten sposób spowodował eksplozję.
Jak było naprawdę trudno dziś ustalić. Faktem jest, że ta tragedia kosztowała życie około pięciuset ludzi.
Powstańczy poeta Tadeusz Gajcy poświęcił temu wydarzeniu obrazoburczy i pełen goryczy wiersz:
Święty kucharz od Hipciego
Wszyscy święci, hej, do stołu!
W niebie uczta: polskie flaczki
wprost z rynsztoków
Kilińskiego!
Salcesonów misa pełna,
Świeże, chrupkie
Pachną trupkiem -
To z Przedmurza!
Do godów, święci, do godów,
Przegryźcie Chrystusem
Narodów!
To był ostatni wiersz Gajcego. Poległ trzy dni później, 16 sierpnia.
* * *
Po wyzwoleniu Warszawy w styczniu 1945 roku znaleziono kilkadziesiąt porzuconych Borgwardów, w tym niektóre z ładunkiem. W sierpniu 1947 roku, trzy lata po eksplozji na ulicy Kilińskiego doszło do identycznej tragedii na Stawkach. Robotnicy usuwający gruzy znaleźli Borgwarda z ładunkiem. Jeden z nich podszedł do niego z palnikiem w ręku… Ten wybuch kosztował życie „tylko” trzydziestu ludzi.
blogbiszopa.pl/2010/08/krwawa-niedziela/
boże co za czasy
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów