Kolejna promocja ubrań sportowych w Lidlu znów, jak te latem, wzbudziła wściekłość klientów, którym nie udało się dopchać do towaru. Na Facebookowym profilu sieci dyskontów pojawiły się naprawdę mocne wpisy klientek, które nie miały odpowiedniej siły przebicia.
Nie wiem jak w innych sklepach ale w krakowskich Lidlach na Pachońskiego i na Siewnej jest gorzej niż tragicznie... Żeby cokolwiek (z towarów chodliwych) kupić, trzeba być już za pięć ósma przed sklepem zanim go otworzą, a i to nie zawsze skutkuje sukcesem.. To, co dzieje się przy koszach to chyba najniższy z możliwych poziomów człowieczeństwa... Ludzie wyzywają się od dziwek, sqrw***ów... Przepychają się trącają... Kradną z koszyków innych - zero skrupułów... Efekt tego jest taki, że potem jedna "baba" kupuje 25 par spodni dresowych, które potem bez metek i za 2 razy większą cenę można kupić w prywatnych sklepach, na allegro albo na placach... Ja wszystko jestem w stanie zrozumieć, nawet to że dla was to z jednej strony dobrze bo wszystko się sprzedaje ale z drugiej - żaden normalny człowiek prawie nie ma szans kupić tego po co przyszedł... - narzeka jedna z klientek.
Jej głos nie jest wcale odosobniony.
Dziś, w sumie to godzinę temu były super dresy z bluzami na czele, ale co z tego kiedy banda zwierząt stadnie rzuciła się w stronę owych koszy z wymienionymi rzeczami prawie mnie bijąc. Niestety biedny śmiertelnik nie jest wstanie przedrzeć się przez tłum oczekujących pod sklepem godzinę przed jego otwarciem, nie wspominając już o podejściu do kosza z daną rzeczą. Może czas na większe parte zamówień jak i kilkukrotne wyrzucanie z magazynu danych rzeczy w ciągu dnia? - skarży się inna klientka.
Wielu klientów sugeruje Lidlowi, że powinien wprowadzić reglamentację towarów sprzedawanych w takich promocjach. Lidl odpowiada im, że zgodnie z prawem ograniczeń wprowadzić nie może. Pojawia się jednak pytanie, czy detalista naprawdę nie może wprowadzić ograniczenia ilościowego, tak aby niemożliwe stało się kupowanie hurtowych ilości towaru?
Zapytaliśmy o to Lidla, jak tylko otrzymamy odpowiedź, umieścimy ją tutaj.
Tymczasem dziwi nas fakt, że powtarzający się problem wciąż nie został przez Lidla w żaden sposób rozwiązany. Promocja, o której piszemy nie wzbudziła może aż takich emocji, jak te z lata 2013, ale widać wyraźnie, że i tak w sklepach potrafi być gorąco - o próbach kradzieży z koszyków pisał na Facebooku Lidla niejeden klient. Podobnie, jak o wyzwiskach. Nie jest to również problem lokalny - takie sytuacje zdarzają się w całej Polsce.
W odpowiedzi na nasze pytania, Lidl stwierdził:
Staramy się zapewnić taką ilość produktów w ramach akcji tematycznych, by każdy Klient zainteresowany jego kupnem mógł to zrobić. Każdorazowo, wprowadzając produkty do oferty i ustalając ilości, analizujemy ich sprzedaż w poprzednich akcjach, a w przypadku zupełnie nowych produktów kierujemy się zapotrzebowaniem rynku. Jednocześnie podkreślamy, że działamy zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa i w związku z tym, nie możemy ograniczać dostępności towaru naszym Klientom.
zajebane z hotmoney