18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Szukaj Forum Odznaki Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: 30 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: 2024-07-04, 11:38
🔥 "Nietolerancyjna" Hiszpania - popularne w ostatnich 24h

#rosyjski

Radar DUGA znów działa! - taka informacja obiegła wczoraj Polskę. Charakterystyczny dźwięk zwany "rosyjskim dzięciołem" zarejestrowano w Świnoujściu na częstotliwości 15 MHz. Z licznych doniesień wynika, że pojedyncze osoby wykrywały go już co najmniej kilka miesięcy temu. Dla przypomnienia, oba nadajniki znajdujące się w kompleksie Czarnobyl-2 działały na częstotliwości od 4 do 30 MHz.
Pozahoryzontalne radary znane powszechnie jako "Oko Moskwy" były w czasach zimnej wojny strategicznym systemem wczesnego ostrzegania służącym do wykrywania pocisków balistycznych nadlatujących nad terytorium Związku Radzieckiego. Czy Rosjanie postanowili ponownie je włączyć? W obliczu ostatnich wydarzeń na wschodzie i coraz bardziej śmiałych posunięć Rosji wydaje się to prawdopodobne.
Jest tylko jeden problem - radary DUGA zostały rozebrane po upadku ZSRR. Jedynym, który przetrwał do dzisiejszych czasów jest ten w Czarnobylu. Byłem tam pół roku temu, wchodziłem na niego i nie było widać żadnych śladów użytkowania, zaś kompleks pozbawiony był jakiegokolwiek personelu. Co więcej, zarówno sam radar, jak i otaczające go urządzenia, systemy a nawet sterownia zostały poważnie uszkodzone przez ostatnie 25 lat odkąd został wyłączony. Naprawienie go kosztowałoby wiele pieniędzy i zajęło długie miesiące, jeśli nie lata.
Faktem jest jednak, że sygnał "rosyjskiego dzięcioła" odebrano i brzmi on identycznie do tego, który wykrywano, gdy radary DUGA jeszcze działały. Co więc je wytwarza? Najbardziej logicznym wyjaśnieniem jest to, że Rosjanie mogli zbudować nową konstrukcję opartą na sprawdzonej zasadzie działania. Na to nie ma jednak żadnych argumentów. Pozostaje więc czekać na kolejne doniesienia.
Polecam zapoznać się z wywiadem przeprowadzonym z osobą, która wykryła sygnał w Świnoujściu: Na YT nie znalazłem tego filmu

Oczywiście WP z góry zakłada, że to Rosjanie. Bo czemu by nie.

Zajebane z facebook.com/Napromieniowani?fref=nf
Najlepszy komentarz (44 piw)
mika006 • 2014-09-16, 20:02
Polska jak zwykle oczekuje z utesknieniem na kolejna wojne zeby mietek z czeskiem mieli co wnukom opowiadac
pieknie ginelismy i znowu nas inne kraje olaly
aaaa i jeszcze chwdp i wina tuska jebac lewactwo sam naprawiam malucha i najlepiej sie znam na budowlance pije sam 8 litrow gorzaly na sniadanie a i napierdalac sie potrafie jak nie byle kto co niedziele w kosciele modle sie najzarliwiej niemcy abili mi pol rodziny a potem zalozylem solidarnosc i sam zwalczylem komune
8 razy wygralem mistrzotwa swiata w pice noznej wytepilem dinozaury
szpadlem przekopalem kanal panamski
na osle pokonalem dywizje nazistoskich czolgow

Niewiedziec czemu nikt mnie nie lubi
Jakiś czas temu na lekcji WOS-u w szkole rozmawiałem z moim nauczycielem na temat różnych ciekawych i tajemniczych historii i sprzedał mi całkiem fajny materiał. Poszperałem w internecie i znalazłem. Od razu mówię, że teksty zerżnięte, ale nie widziałem żeby to się znalazło na sadolu więc wstawiam.

Cytat:


Twierdza Przemyśl, jak chyba każda twierdza i zamek posiada również swoje tajemnice i legendy. Najbardziej znaną legendą o twierdzy Przemyśl jest z pewnością ta związana z fortem XIII San Rideau w Bolestraszycach.

Otóż wg tej legendy odradzające się po I wojnie światowej Niepodległe Państwo Polskie nie potrzebowało i nie było zainteresowane dalszym utrzymywaniem "Przemyskiej Twierdzy". Zniszczenia zarówno te związane z działaniami wojennymi, jak i te dokonane przez jej obrońców spowodowały, że "Twierdza" utraciła swoje walory obronne. Zgodnie z Zarządzeniem wojennym z dnia 22 listopada 1919 r. twierdza Przemyśl przestała być fortecą i władze wojskowe przystąpiły do jej likwidacji. Zniszczone forty przeznaczono do rozbiórki a gruz chętnie zabierała okoliczna ludność jako materiał do odbudowy zniszczonych domostw. Metalami odzyskiwanymi z rozbiórki fortów zainteresowały się natomiast śląskie huty. W trakcie rozbiórki często znajdowano broń, amunicję, puszki konserw, a niekiedy zbutwiałe mundury lub skrzynki sucharów. W czasie takich prac rozbiórkowych prowadzonych w 1923 r. na forcie XIII w Bolestraszycach doszło do sensacyjnego odkrycia.
Oto wybrane fragmenty artykułu, w którym anonimowy kierownik prac na forcie „San Rideau” opowiada o swoim sensacyjnym wydarzeniu:

Po dotarciu do parteru fortu ujrzałem we wnęce żelazne drzwi, których na planie nie było. Kazałem je wyjąć, a sam o parą kroków dalej ułożyłem się na trawie i zapaliłem papierosa. Po chwili rozległ się zgrzyt zawiasów, a za nim głos majstra:
- E, tu są jeszcze schody, to nie kanał.
- Dobrze - odparłem - zorientujemy się po południu co tam pozostało, a teraz obiad.
Tymczasem jeden z robotników wiedziony ciekawością zaopatrzywszy się w latarkę zaczął opuszczać się po schodach.
- A uważaj, żeby tam ciebie coś nie ugryzło - żartował koś z towarzyszy.
Robotnicy zabrali się do obiadu, a ja sprawdzałem rachunki. Raptem rozległ się stłumiony krzyk, pełen grozy, że włosy stanęły mi dęba. Odruchowo rzuciliśmy się do drzwi podziemia, gotowi do niesienia pomocy ciekawemu chłopcu, który mógł wpaść do jakiegoś dołu. Wielkie jednak było nasze zdumienie, gdy ujrzeliśmy go na schodach tuż przy wejściu. Leżał bez czapki, twarz miał bladą i wykrzywioną w strasznym grymasie. Wynieśliśmy nieszczęśliwca na powietrze, gdyż był zemdlony. Po ocuceniu tarzał się po ziemi, a z jego mamrotania dało się zrozumieć tylko parę słów:
- Jakie to straszne, jakie to straszne! - więcej nic nie mówił.
Byliśmy przekonani, że nagle postradał zmysły - kazałem więc odwieźć go do szpitala.
W pół godziny później na czele czterech robotników schodziłem do podziemia. Na dole ciągnął się długi korytarz z szeregiem drzwi po obu stronach. Otwieraliśmy je kolejno. Były to celki nisko sklepione, o potężnych betonowych ścianach. Wiało z nich pustką.
Korytarz kończył się obszerną halą ze studnią. Stąd wybiegały dwa mniejsze korytarze, ruszyliśmy więc jednym z nich. W kazamatach tutaj się znajdujących było pełno zwojów drutu kolczastego i armatnich łusek, w innych stelaże z resztkami prowiantów, masą puszek od konserw, puste butelki, skrzynki ze spleśniałymi sucharami. W kolejnej kazamacie znajdowały się resztki umundurowania i pościeli. Wśród tych rupieci uganiały się szczury wielkości kotów. Gdy robotnicy siłą otwierali zardzewiałe drzwi następnego pomieszczenia, ja sam wszedłem do bocznej nie zamkniętej kazamaty - i zdrętwiałem z przerażenia. Przy krwawym blasku mojej latarni, na tle szarego betonu, wśród beczek, skrzyń i śmieci stała mara... okropna, upiorna, niemal nagi kościotrup obrośnięty masą splątanych siwych włosów. Nie wierzę w duchy, ale naprawdę nie wiedziałem, z kim mam do czynienia: ze zjawą, żywym człowiekiem, czy jakimś potworem. W tej chwili rozległ się głośny trzask łamanych przez robotników drzwi, na co upiór zareagował podniesieniem rąk do uszu, jakby chciał je zatkać. Wydawał przy tym chrapliwe jęki. Oprzytomniałem i zawołałem ludzi. Wzburzeni biegli do mnie, meldując, że w tamtej przez nich otwartej kazamacie leży ludzki szkielet. Dostrzegłszy postać, która mnie tak przeraziła, jak na komendę rzucili się wszyscy czterej do panicznej ucieczki. Poszedłem w ich ślady. Nieco uspokoiwszy się posłałem po policję i wyczerpany udałem się do domu.
Jak opowiadał mi później pomocnik, pod wieczór przyjechał samochód z policją i żołnierzami, z oficerem i sędzią śledczym na czele. W niespełna kwadrans ekspedycja wywlokła na światło dzienne owe monstrum, które już widziałem. Ów człowiek ledwie trzymał się na nogach, nie mógł mówić, wydawał tylko stłumione śpiewne dźwięki. Odwieziono go do szpitala, gdzie podobno tejże nocy skonał. Cała ta niejasna, tajemnicza historia dala powód do różnorodnych i fantastycznych gadek. Dochodzenia policyjne i sądowe wykryły istotną prawdę me mniej fascynującą niż ludzkie wymysły.
Skrupulatne badania podziemia wykazały, że dostęp do niego był możliwy tylko przez jedyne drzwi, te które zostały zawalone w 1915 roku. W momencie wybuchu znajdowało się tam dwóch ludzi, o których prawdopodobnie zapomniano w chaosie dramatycznej walki. Dzięki sprzyjającym warunkom, jedna ofiara zdołała utrzymać się przy życiu w ciągu przeszło 8 lat i w końcu została nawet „uratowana”.
Tyle wykazało śledztwo.
Kim byli ci ludzie? Jak żyli w tym grobowcu? Co cierpieli? Jaki los spotkał tego, którego wydobyto tylko szkielet: czy stlał jak świeca, padł ofiarą silniejszego towarzysza, czy wreszcie sam skończył swoje smutne życie?
Wśród najrozmaitszych rupieci, jeden z robotników wywlókł skrzynkę po konserwach, którą rzucił na dziedziniec, wysypując jej ubogą zawartość: nóż, ołówek i zeszyt. Może nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby z owego zeszytu nie wypadła fotografia. Była to wyblakła podobizna młodej kobiety. Na odwrotnej stronie ocalało kilka słów dedykacji w języku rosyjskim „strzeże Bóg i moja miłość... wszędzie z Tobą, zawsze Twoja. - 25 VII 1914”
To mnie zastanowiło. Do kogo mogła należeć ta fotografia i jak się tu dostała? Zająłem się zeszytem i zrozumiałem.



W zeszycie, po tekstach w języku niemieckim zaczynały się zapiski w języku rosyjskim. Notatki początkowo robione ładnym pismem stopniowo przechodziły- w okropną bazgraninę, miejscami zupełnie nieczytelną. To, co autorce udało się odczytać z zeszytu znalezionego w forcie, stanowi pamiętnik osób zasypanych w „San Rideau”. Oto fragmenty owego pamiętnika, wg tekstu podanego przez W. Kohutnicką.

Cytat:

Nie wiem już ile dni upłynęło od tego nieszczęśliwego ranka, kiedy najniespodziewaniej dostaliśmy się do niewoli austriackiej - ja i sztabskapitan Nowikow. Te dziwne warunki, w których obecnie żyjemy, uniemożliwiają mi wszelką rachubę czasu, notuję więc bieg wypadków w ich kolejności. Po tradycyjnym zbadaniu i obrabowaniu nas, zostaliśmy umieszczeni w małej celce podziemnych katakumb fortu.
Nie upłynęła doba prawdopodobnie, bo dostaliśmy tylko dwa razy jeść, gdy stało się coś, czego dotychczas nie rozumiem: oto w pewnej chwili rozległy się straszliwe pioruny, zatrzęsło się i zatrzeszczało całe nasze podziemie - fort widocznie rozpadał się. Wsłuchując się w te niesamowite dźwięki, snuliśmy najrozmaitsze domysły, zaczynając od ewentualności wulkanicznych wybuchów i trzęsienia ziemi, a kończąc na bombardowaniu fortecy przez lotników ententy. Znękani głodem i pragnieniem, gdyż od tego momentu nikt do nas nie zaglądał, wyłamaliśmy drzwi w naszej celi, by wydostać się na wolność. Błądząc po omacku w poszukiwaniu wyjścia, natrafiliśmy w podziemiu na studnię i magazyny: mundurowy i prowiantowy - widocznie dla załogi fortu. Oprócz sucharów i konserw, znaleźliśmy rum, tytoń, świece i zapałki. Używamy tego po trochę, obawiając się austriackich władz. Ale trudno, same winne, pozostawiwszy nas tu bez żadnej opieki.
Sądząc z zarostu twarzy musiało upłynąć jeszcze ze dwa tygodnie. Cały ten czas spędziliśmy na najrozmaitszych próbach wydostania się z więzienia. Niestety, ani żelazne drzwi, ani betonowe ściany nie ulegały naszym dziewiczym narzędziom zrobionym z blachy i mosiężnych łusek. Wreszcie przyszliśmy do wniosku, że nie wydostaniemy się sami, lecz musimy spokojnie czekać, przecież przypomną sobie o nas. Żyjemy tylko nadzieją.
Opowiedzieliśmy sobie wszystkie tajemnice swego życia, rzeczywiste i urojone, skrytykowaliśmy wszystkie przeczytane książki, graliśmy w najrozmaitsze gry. polowali na szczury, wreszcie - znienawidziliśmy się.
Nuda - ona przemogła nas, bo płynęła z czasem -bez końca i miary. Nie mamy ani dnia ani nocy. Jednostajność wrażeń, wieczna ciemność i cisza, mdły zapach, wilgotne ściany i konserwy.
Znaleźliśmy sobie zajęcie. Nowikow pije na umór, a ja pracuję przy swoim zegarze. Zrobiłem go sam. Ustawiłem na beczce kocioł, nalałem doń wody i wydrążyłem w dnie otworek, rachując własny puls, przyjmując każde siedemdziesiąt uderzeń na minutą. W miarą tego jak obniżał się poziom wody w kotle, zaznaczałem na jego ścianach kwadranse i godziny. Odtąd wciąż czuwałem nad swoim zegarem, śledzą poziom wody i przelewam ją z beczki do kotła.
Wylałem 90 beczek wody, a Nowikow wypił wszystek rum. Trzeźwy i ponury chodził po korytarzu. Obliczył rozchód sucharów i bluznął cyniczną prawdą przed którą broniliśmy się... prawie dwa lata w tym grobie. Nie ma żadnej nadziei... czeka nas głodowa śmierć... obłęd. Był bez litości dla mnie, bo nie miał jej dla siebie. Blachą poderżnął sobie gardło i długo rząził, miotając się we własnej krwi. Zamknąłem trupa w pustej sali. Zostałem sam.
530 beczek. Znowu śniłem, że byłem w swoich rodzinnych stronach, matka, siostra... piękne obrazy świata, wolności i ludzi. Nie chciałbym budzić się ze snu, wołałbym pozostać na zawsze w szczęśliwym świecie złudy, niż zgrzytać zębami na jawie.
702 beczki... przestawiam porządek świata w obronie życia, sen jest moją rzeczywistością, a rzeczywistość - ciężkim snem. Nie znoszę go, bo dręczy mnie, ale ciało ma swoje wymagania, zresztą jem i piję bardzo mało. Błogosławię mury mego grobowca, bo w nich zaznaję najwięcej wolności i życia... Ale już gaśnie moja ostatnia świeca.



Polecam przeczytać całą książkę Jana Rożańskiego "Tajemnice Przemyskiej Twierdzy". Świetna lektura i można w niej znaleźć naprawdę ciekawe historie.
Rosyjski Superman
servus124 • 2013-09-24, 19:25
Rosyjski Superman



Szukalem po tagach i nie znalazlo, jak bylo wyjebac
Najlepszy komentarz (20 piw)
rider993 • 2013-09-24, 23:32
Czekałem aż tir przypierdoli. Czuję się zawiedziony
Rosja...
Donaldek • 2013-07-14, 13:08
Tymczasem w Moskwie, wieczorową porą...


Wypadki drogowe najwyraźniej już im się przejadły
Swoją drogą ciekawa zapowiedź...
Jak wiadomo rosyjscy emigranci to najbardziej przerażający biali ludzie jakich można spotkać na ulicy - przynajmniej w opinii Amerykanów. Gość udziela kilku porad dotyczących nasladowania rosyjskiego akcentu. Angielski umiarkowanie wymagany, gimby mogą scrollować dalej.

Rosyjski komiks
astmuus • 2013-03-19, 18:27
Buszowania po internetach ciąg dalszy...



No i się rozpierdolił...

Rosyjski wymagany na poziomie ameby...

A dla niekumatych:
T90 mówi do Abramsa:
-Ej, Abrams!
-Co?
-Umiesz tak?

No i się rozpierdolił...
Najlepszy komentarz (217 piw)
NafazowanyKoleś • 2013-03-19, 21:02
"Rosyjski wymagany na poziomie ameby"

A dlaczego ja mam kurwa znać nawet na tym poziomie ten język chuju łabaty?

Nie uczyłem się go, gówno mnie on obchodzi a że mają te swoje pojebane litery to po to jesteś ty żeby to wytłumaczyć skoro chcesz wrzucać. Jak nie to nie wrzucaj z tym żałosnym tekstem "język wymagany" bo go kurwa nie znam i znać nie będę.

I jebie mnie jaki to jest poziom, ja sobie kurwa nie życzę by jakiś imbecyl wklejał byle co, dodawał podpis by się uczyć języka specjalnie dla jego wrzuty. Chcesz piwo to się napracuj chociaż przy google translate.

W pizde piwa nie dostaniesz złamany grzybie.
Rosjanie, jacy są wszyscy wiedzą, a tak oto wygląda typowy dzień szarego przęciętnego Sergieja pracującego w biurze .


Gdyby kogoś interesowała wersja HD
youtube.com/watch?v=Rgox84KE7iY
Najlepszy komentarz (157 piw)
V.A.L.A.K • 2013-03-18, 15:29
Przez te 5 minut naoglądałem się więcej efektów specjalnych i kina akcji niż w jakimkolwiek innym Polskim filmie przez 25 lat.