Podatki na "Zielonej Wyspie" płacą przede wszystkim najbiedniejsi
Na Zachodzie Europy normą jest, że jeśli ktoś w ciągu roku zarabia kwotę nie przekraczającą równowartość 4-5 średnich miesięcznych pensji, to w ogóle nie płaci podatku dochodowego. W Polsce kwota wolna od podatku dochodowego wynosi jedynie 3091 zł i - decyzją rządu Tuska - od 5 lat nie drgnęła ani o złotówkę do góry.
W krajach rozwiniętych każdy, kto ma roczne dochody nie przekraczające 4-5 średnich miesięcznych pensji, w ogóle nie płaci podatku dochodowego (PIT). W Wielkiej Brytanii nie płacą go ci, którzy zarobią poniżej 9,4 tys. funtów rocznie, w Niemczech - 8,35 tys. euro, we Włoszech - 8 tys. euro, w Irlandii - 7,9 tys. euro, w USA - 10 tys. dolarów.
W Polsce, od lat, kwota wolna od podatku wynosi niecałe 3,1 tys. zł, czyli 729 euro. W efekcie, co jest kuriozum, podatek dochodowy muszą u nas płacić nawet zarabiający 260 zł miesięcznie. - A minimum socjalne na osobę wynosi 1000 zł netto - mówi prof. Mieczysław Kabaj, nestor polskich ekonomistów z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Prof. Marek Belka, szef NBP, zauważa, że podatek dochodowy płaci u nas wyjątkowo duży odsetek obywateli: ok. 25 mln z 38,5 mln (wliczając w to dzieci i 2 mln emigrantów). Dla porównania - w 63-milionowej Wielkiej Brytanii jest 29 mln płatników PIT; generalnie na Zachodzie są oni mniejszością.
Prof. Kabaj tłumaczy, że państwa rozwinięte nie opodatkowują niskich dochodów, bo to nie tylko rodzi nędzę, ale i zabija skłonność do samodzielnego radzenia sobie w życiu. Z wszelkich badań wynika, że łupienie np. debiutujących na rynku przedsiębiorców czy osób podejmujących niskopłatne zajęcia, by przeżyć, nie ma sensu - wręcz szkodzi.
Rozwinięte kraje sięgają za to głębiej do kieszeni zamożnych. Stawki PIT dla najlepiej zarabiających wynoszą tam od 40 do 57 procent, Francuzi chcieli nawet wprowadzić 75 proc. Konserwatywny rząd Davida Camerona obniżył w zeszłym roku podatki Brytyjczykom zarabiającym ponad 150 tys. funtów do 45 proc. Wywołało to oburzenie dużej części społeczeństwa i labourzyści chcą przywrócić 50 proc. Według dziennika "The Guardian", będzie to "z pewnością jeden z gorących tematów kampanii wyborczej".
W Polsce najwyższa stawka PIT - 40 proc. - została zniesiona przez rząd PiS. Najlepiej zarabiający (ponad 85,5 tys. zł rocznie) płacą od kilku lat 32 proc. Tzn. płacą średniacy, czyli ok. pół miliona osób, bo najwięksi krezusi nauczyli się podatki "optymalizować", czyli uciekać z dochodami za granicę. I często nie oddają polskiemu fiskusowi nic.
Prof. Kabaj podkreśla, że to, co dzięki łaskawości polskiego państwa zostaje w kieszeni wyższych menedżerów, urzędników, wziętych prawników czy lekarzy, nie napędza koniunktury w Polsce, tylko na Zachodzie, bo tam bogaci robią zakupy. - Krajową koniunkturę pobudza najbardziej podnoszenie dochodów uboższym, bo jest ich wielu i kupują podstawowe, wytwarzane w Polsce towary i usługi - mówi profesor.
Rząd Donalda Tuska osłabił jeszcze siłę nabywczą biedniejszych, likwidując większość ulg, a przede wszystkim podnosząc VAT. Według rządowych prognoz, prawie 47 procent tegorocznych wpływów budżetu państwa pochodzić będzie właśnie z VAT, jedna czwarta - z akcyzy, 17,6 proc. z PIT, a 9,4 proc. - z CIT, czyli podatku dochodowego od firm. Wielkość i udział CIT maleje.
Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców wylicza, że tylko 37 proc. firm płaci ten podatek. Przeciętna oddaje państwu 0,44 proc. wartości swych obrotów, ale małe firmy płacą średnio 2 proc., a duże, w tym zagraniczne sieci handlowe - 0,2 proc. lub nic. Prezes ZPP proponuje zastąpienie CIT podatkiem od obrotów.
A co z PIT? Wiktor Wojciechowski z Forum Obywatelskiego Rozwoju postuluje podniesienie kwoty wolnej od podatku dochodowego do ok. 6 tys. zł, co dałoby oddech uboższym. Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha w ogóle wątpi w sens PIT, zwłaszcza tak skomplikowanego i kosztownego, jak polski. Zwolennicy likwidacji PIT chcą zastąpić go podatkiem od funduszu płac lub tzw. pogłównym.
Kraje OECD i UE starają się ograniczyć bogatym możliwość "optymalizacji podatkowej". Niemcy i Francuzi chcieliby ujednolicić w UE wysokość i zasady opodatkowania firm. Polski rząd nie planuje gruntownych zmian w systemie podatkowym z 1991 roku.
zbigniew.bartus@dziennik.krakow.pl
Źródło