Rozmowa Davida Duke'a z żydowskim dziennikarzem, Wolfem Blitzerem. Napisy wbudowana w film.
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 22:48
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 2:25
#syjonizm
Koncepcja I - Państwo żydowskie Koncepcję wykrojenia dla Żydów części Polski wysunął już Jakub Franck w XVIIIw. Poważnie program ten potraktowano dopiero pod koniec XIXw.
Niemieckie plany Żydzi popierali Niemców gdyż oni zgodzili się na palny żydowskie stworzenia osobnego państwa. "...utworzenie samodzielnego państwa żydowskiego, przewyższającego obszarem Francję. Rząd Niemiecki zobowiązuje się stworzyć niezależne państwo żydowskie i gwarantuje mu swój protektorat wojskowy. To zobowiązanie podpisał przyjaciel cesarza Wilhelma II, Żyd Ballin, kierownik niemieckich linii transoceanicznych. Ambasador nimiecki w Waszyngtonie zapewniał Żydów amerykańskich, że to co przygotowują Niemcy w nadwiślańskiej "Judeo-Polonii" prześciga wszystkie dotychczasowe konstytucje dla Żydów" (F. Koneczny "Cywilizacja Żydowska, Warszawa 1997)
Żydowska pomoc Niemcom Działania na rzecz swojego państwa skupiały się przede wszystkim na uniemożliwieniu Polsce wojny. Dokument opracowany przez rabinów amsterdamskich wylicza cały szereg takich sposobów, jak odmawianie kredytów nieprzyjaciołom Niemiec, przeszkadzanie w dostawach broni, zapasów itp.
Koncepcja II - Judeopolonia Koncepcja ta wiązała się z utworzeniem Państwa dwunarodowościowego z pełnymi prawami i obowiązkami wynikającymi z tego. W 1905 domagano się równouprawnienia z Polskim zarówno Hebrajskiego jak i jidysz (żargon niemiecko-hebrajski). Generalnie dążenia te wyrażały się poprzez:
* budowanie państwa żydowskiego na ziemiach polskich
* narzucenie języka pozostałym społecznościom (do 90%)
* sprzeciw odbudowie państwa Polskiego
* sprzeciw wobec asymilacji
Obszar i narodowość W 1914 r. Bodenheimer i Oppenheimer przedłożyli plany nowego państwa. Judeopolonia wg tych planów miała być buforowym państwem pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym ze społecznością:
* Żydzi - 6 mln
* Polacy - 8 mln
* Ukraincy - 5-6 mln
* Białorusini - 4 mln
* Litwini, Łotysze - 3,5 mln
* Niemcy - 1,8 mln
Judeopolonia miały być praktycznie rządzona przez Żydów, z niemieckimi księciem, armią, językiem i kulturą, odmawiając praw już nie tylko Polakom, ale wszystkim innym narodowościom. W 1915 Niemcy po wkroczeniu do Warszawy wydali mapę na której widnieje obszar Królestwa Polskiego z adnotacją "Polacy silnie przemieszani z Żydami"
Dwa języki Wprowadzenie na ziemiach polskich języka jidysz jako urzędowego oznaczało w praktyce m.in. następujące fakty:
* Marszałek sejmu miałby otwierać Izbę w dwóch językach
* Posłowie mogą przemawiać w jidysz
* Dziennik Ustaw musiałby być drukowany w dwóch językach
* Polscy urzędnicy musieli by umieć mówić również w jidysz (na początku mogli by być to jedynie Żydzi bo tylko oni to potrafili
* Urzędnik zdawał by egzamin z jidysz przed odpowiednią komisją
* Na uniwersytetach wykłady miały by być dwujęzyczne
* Profesorowie nie władający jidysz nie mogli by mieć wykładów
* Teatry subwencjonowane musiały by mieć dwie trupy aktorskie
* Repertuar teatrów musiałby być po połowie w Polskim i w Jidysz
Państwo w Państwie W 1918 domagano się osobnej konstytucji żydowskiej, miał być powołany Sektretariat Stanu do Żydowskich Spraw Narodowych, oraz Tymczasowa Żydowska Rada Narodowa. Prezes tej rady miał być Sekretarzem Stanu do Żydowskich Spraw Narodowych (na podst. L. Halpern "Polityka żydowska w Sejmie i Senacie RP")
"Starajcie się po trochu usunąć Polaków ze wszystkich ważniejszych stanowisk i skupić w naszych rękach wszystkie nici władzy społecznej. Wszystko co do chrześcijan należy powinno stać się naszą własnością, związek izraelski dostarczy wam potrzebnych do tego środków" (Okólnik do kierowników politycznych kół żydowskich XI 1898 str. 173)
Argumenty przeciwko Polsce
Żydzi twórcy Polski Wymyślono argument że to Żydzi stworzyli Polskę a Piast zdetronizował żydowskiego króla. Argument ten podawany jest do dzisiaj. W 1987 prof. Uniwersytetu Paryskiego Rachela Erthel stwierdziła Żydzi na skutek prześladowań w XII wieku przyszli na teren Polski i nadali jej nazwę "po-lin" co znaczy Ziemia Obiecana. Stwierdzenie to zawiera trzy kłamstwa. Żydzi zostali wygnani z Hiszpanii w 1492; nazwa Polska funkcjonowała już wcześnie i wywodzi się od Polan; "po-lin" znaczy "tu odpoczniesz w oczekiwaniu na Mesjasza"
Po-lin = Polska W Jewish Museum w Nowym Jorku istnieje informacja że Żydzi wypędzeni z Hiszpanii zatrzymali się w miejscu w którym chcieli odpocząć "Po-lin" i stąd pochodzi nazwa Polska ("After the Jewish, were expelled from Spain, they traveled eastwards. At one point they stopped to rest, and a note dropped down from the sky. "Po-lin", it said in Hebrew "Stay here". That is how Poland got its name")
Oskarżenia o mordy Dyskredytowanie Polski polegało też na sugerowaniu skrajnej nietolerancji. Wmawiano np. że Kiszyniew gdzie w 1903 dokonała się rzeź Żydów był miastem polskim. Zdjęcia z tego okresu używano potem co najmniej 3 razy za każdym razem sugerując że pogrom odbył się w nowym miejscu. Użyt ich także podczas oskarżeń o pogrom we Lwowie 22 i 23 XI 1918 kiedy to menty i dezerterzy zaczęli rabować dzielnice żydowskie i polskie. Zginęło wtedy kilkadziesiąt osób, głównie Żydów. Kres zajściom położyło Wojsko Polskie i polscy robotnicy a winowajców ukarano. W prasie światowej wołano jednak "My Żydzi wzywamy wszystkich chrześcijan bez względu na dogmat i wyznanie, aby pomogli do powstrzymania mordowania Żydów" obok przedstawiono bandytę z napisem "Poland" z nożem obok klęczącej Żydówki przy zwłokach zamordowanego dziecka. Nad Polakiem stał Chrystus wskazując Polakowi płaczącą matkę. (Trenton Evening Times - 31-5-1919)
Nie mamy żadnych praw ! "Nie pojmujemy bynajmniej dlaczego Polacy mieliby mieć więcej praw, aby żądać spolszczenia mas żydowskich, aniżeli my możemy zażydzenia mniejszości polskich w miastach żydowskich" (Nathan Birnbau IX 1915 w Judische Zeitung) - a jaka była prawda ?
Żaden kraj nigdy nie dał Żydom tyle swobody i autonomii. Żaden by się na taką nie zgodził. Żydzi m.in mieli przewidziane prawa następujące:
* Własne szkoły z odrębnym systemem edukacyjnym
* dowolna organizacja systemu podatkowego
* powoływanie dowolnych korporacji do ochrony własnych interesów
* tworzyć własne gminne rady administracyjne i najwyższą Żydowską Radę
* brać udział w rządzie
* nie mieli by obowiązku (lecz możliwość) służby w wojsku
NIE - dla niepodległości Polski "Nie możemy wyobrazić sobie większego nieszczęścia dla Żydów i całej Europy nad niekontolowaną gospodarkę Polaków gdziekolwiek w najbliższym czasie. Uznajemy zasadę samodzielności narodów, wszelako niepodległość Polski byłaby najbardziej jaskrawym przejawem naruszenia tej idei" (Jewejskaja Żiźń 22.XI.1915)
Tylko nie Polska "Gdyby była mowa o zmianie granic, to moglibyśmy się zgodzić na każde rozwiązanie, byle by nie polskie" (żydowska gazeta wileńska Lecte Najer o przynależności narodowej Litwy, Wilno VI 1918)
Antypolska fobia "A do was panujących wszystkich państw całej ziemi, zwracamy się z żądaniem (...) strzeżcie Izraela, nie dopuście do największego nieszczęścia, jakie w dwudziestym wieku nasz naród mogło dosięgnąć: nie dopuście do wolnej Polski, kosztem zniszczonego żydostwa"" (żydowska gazeta holenderska Joodsche Wacher - 28.IV.1918)
Upór i nienawiść "Jest to wypowiedzenie wojny żydowskiemu ruchowi narodowemu". Ciekawe jakie stanowisko zostało potraktowane tak ostro? Otóż wypowiedź Ignacego Paderewskiego z 18.II.1919 że rząd stoi "...na gruncie całkowitego uprawnienia Żydów w Polsce na wzór angielski lub amerykański"
Żydzi w obronie Polski
Wstyd i ból "Bólem i wstydem przejmuje nas Polaków pochodzenia żydowskiego, sama świadomość tego pochodzenia wobec niesłychanej w dziejach ludzkości zdrady przez żydostwo tak gościnnej zawsze ojczyzny naszej w wyjątkowo krytycznej chwili dziejów" (Julian Unszlicht, brat Józefa - bolszewika, członka Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski, r. 1920)
Krytyka syjonizmu "kryminalna lekkomyślność, nieodpowiedzialne polityczne dyletanctwo" które wzmacnia negatywny stosunek Polaków do Żydów (Julius Berger - sekretarz Organizacji Syjonistycznej o działalności KfdO - żydowskiego Komitetu do spraw Wschodu - który forsował plany Judeopolonii)
Martin Buber żydowski filozof, teolog, profesor kilku uniwersytetów i badacz chasydyzmu wycofał się ze współpracy z KfdO, i w swojej gazecie "Der Jude" pisał że przyszłość Żydów nie może być oparta na konfliktach z innymi narodowościami ale na współpracy z nimi
W obronie Polski W 1919 na Zjezdzie Zjednoczeniowym Polaków Wyznania Mojżeszowego zdecydowanie opowiedziano się w obronie polskiej racji stanu a przeciwko planom Judeopolonii.
O nagonce "Nagonka pogromowa została urządzona (...) o zdobycie koncesji narodowościowych w Polsce i politycznych (...) Polska religijnych wyznań nigdy nie krępowała. Żydzi usiłują sformułować własną partię narodową (...) a nawet chcieliby własny parlament, czy pragnęli by utworzyć "państwo w Państwie" (prof. W. Mettuermilch w Asociated Press) Żydzi w legionach W latach 1914-1916 w I i II Brygadzie Legionów Polskich było 3-4% Żydów - polskich patriotów
Komisja oddala zarzuty W 1919 do Polski przybyła komisja pod przew. senatora, Żyda Merghethaua która miała zbadać zarzuty o pogromach. Komisja stwierdziła że owszem były pojedyncze ekscesy "lecz jedynie na tle wojennych burzliwych stosunków wydarzone"
Opinie o traktacie mniejszościowym w Wersalu "Żywimy do mężów Kongresu Wersalskiego głęboki i gorzki żal za upokarzające dla narodu polskiego narzucenie mu w warunkach pokojowych klauzuli dotyczących mniejszości narodowych i wyznaniowych. (...) Pod wpływem nikczemnych oszczerstw jednej strony wygłosiliście (...) wyrok potępienia strony drugiej i względem wyroku tego wyrażamy, my Polacy wyznania mojżeszowego, najbardziej stanowczy protest. (...) zahamowaliście sprawę postępu i dźwigania z trudno wyobrażalnej ciemnoty i przedśredniowiecznego zastoju paromilionowej rzeszy zamieszkałych w Polsce Żydów bo zahamowaliście doszczętnie wpływ uspołecznionych i poczuciem obywatelskim przeniknionych wyznawców starego zakonu na ciemne rzesze współwyznawców (..) językowi niemieckiemu jakim tylko dzięki fanatyzmowi religijnemu posługują się masy żydowskie (...) nadaliście na ziemi Słowiańskiej przywilej rozwoju i umocniliście grunt pod rozwój kultury niemieckiej w Polsce (...) ograniczyć chcecie w sercu Europy i w XX wieku życie społeczne narodu chrześcijańskiego klauzulami talmudycznymi wyznawców mojżeszowych. My postępowi wyznawcy religii mojżeszowej i my obywatele miłujący ojczyznę naszą najuroczyściej przeciw temu protestujemy! (...) albowiem nadzieje nasze na poprawę stosunków, po upadku zbrodniczego państwa carów - rozwialiście doszczętnie! Protestujemy uroczyście przeciw obdarowaniu nas rzekomomymi przywilejami, dla ojczyzny naszej - dla nas zgubnymi." (Henryk Nusbaum i Henryk Cylkow List otwarty 19.7.1919)
Podsumowanie
Na przełomie wieków XIX i XX wyjątkowo nasiliła się działalność części Żydów przeciw Polsce. Głosy asymilacyjne i propolskie były w większości ignorowane. Efekty tych działań zaowocowały wieloma ofiarami i skutkami widocznymi do dziś. Dotyczy to tak kształtu Państwa jak i postaw Polaków do Żydów i świata do Polski. Na takiej podstawie należy ocenić że Żydzi na przełomie wieków działali przeciw Polsce razem z wrogami Polski. Niezważając na to otrzymali od Polski na przestrzeni dziejów spowodowali sami sobie ksenofobię i niechęć do asymilacji, która przyczyniła się również do zagłady Żydów w czasie II wojny światowej. Również całkowicie uzasadnione wydaje się stanowisko niektórych Polaków niechęci do Żydów po I wojnie światowej. Pomimo tego wszystkiego Polacy wykazali się najwyższym człowieczeństwem w czasie holocaustu. Jednak efekt negatywnego, bezpodstawnego stosunku do Polski owocuje do dziś antypolonizmem i próbami zrzucenia na Polaków win za zagładę Żydów w II wojnie światowej.
Niektóre efekty antypolskiej działalności żydów w XIX/XXw
* Ułatwiony upadek powstania styczniowego
* Przejęcie wielu majątków polskich
* Przejęcie 41% własności w miastach
* Upadek tzw "małej rewolucji" w latach 1905-1907
* Utruniona walka w czasie I wojny światowej
* Niechęć do Polski na arenie międzynarodowej
* Traktat wersalski o mniejszościach narodowych
* Plebiscyt na Górnym Śląsku zamiast przyłączenia
* Trwałe odłączenie Lwowa od Polski
* Wpływ na kształt wschodniej granicy Polski
Nie wszyscy Żydzi Należy podkreślić że nie można czynić odpowiedzialnością za owe fakty wszystkich Żydów. Wina spada na ksenofobiczne koła takie jak syjonizm, Komitet do spraw Wschodu itp. Wina nie wiąże się ani z narodowością ani z wyznawaną religią. Jest to jedynie kwestia polityki niektórych kół i organizacji - która niestety zaważyła dość silnie na sytuacji dziejowej.
Niemieckie plany Żydzi popierali Niemców gdyż oni zgodzili się na palny żydowskie stworzenia osobnego państwa. "...utworzenie samodzielnego państwa żydowskiego, przewyższającego obszarem Francję. Rząd Niemiecki zobowiązuje się stworzyć niezależne państwo żydowskie i gwarantuje mu swój protektorat wojskowy. To zobowiązanie podpisał przyjaciel cesarza Wilhelma II, Żyd Ballin, kierownik niemieckich linii transoceanicznych. Ambasador nimiecki w Waszyngtonie zapewniał Żydów amerykańskich, że to co przygotowują Niemcy w nadwiślańskiej "Judeo-Polonii" prześciga wszystkie dotychczasowe konstytucje dla Żydów" (F. Koneczny "Cywilizacja Żydowska, Warszawa 1997)
Żydowska pomoc Niemcom Działania na rzecz swojego państwa skupiały się przede wszystkim na uniemożliwieniu Polsce wojny. Dokument opracowany przez rabinów amsterdamskich wylicza cały szereg takich sposobów, jak odmawianie kredytów nieprzyjaciołom Niemiec, przeszkadzanie w dostawach broni, zapasów itp.
Koncepcja II - Judeopolonia Koncepcja ta wiązała się z utworzeniem Państwa dwunarodowościowego z pełnymi prawami i obowiązkami wynikającymi z tego. W 1905 domagano się równouprawnienia z Polskim zarówno Hebrajskiego jak i jidysz (żargon niemiecko-hebrajski). Generalnie dążenia te wyrażały się poprzez:
* budowanie państwa żydowskiego na ziemiach polskich
* narzucenie języka pozostałym społecznościom (do 90%)
* sprzeciw odbudowie państwa Polskiego
* sprzeciw wobec asymilacji
Obszar i narodowość W 1914 r. Bodenheimer i Oppenheimer przedłożyli plany nowego państwa. Judeopolonia wg tych planów miała być buforowym państwem pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym ze społecznością:
* Żydzi - 6 mln
* Polacy - 8 mln
* Ukraincy - 5-6 mln
* Białorusini - 4 mln
* Litwini, Łotysze - 3,5 mln
* Niemcy - 1,8 mln
Judeopolonia miały być praktycznie rządzona przez Żydów, z niemieckimi księciem, armią, językiem i kulturą, odmawiając praw już nie tylko Polakom, ale wszystkim innym narodowościom. W 1915 Niemcy po wkroczeniu do Warszawy wydali mapę na której widnieje obszar Królestwa Polskiego z adnotacją "Polacy silnie przemieszani z Żydami"
Dwa języki Wprowadzenie na ziemiach polskich języka jidysz jako urzędowego oznaczało w praktyce m.in. następujące fakty:
* Marszałek sejmu miałby otwierać Izbę w dwóch językach
* Posłowie mogą przemawiać w jidysz
* Dziennik Ustaw musiałby być drukowany w dwóch językach
* Polscy urzędnicy musieli by umieć mówić również w jidysz (na początku mogli by być to jedynie Żydzi bo tylko oni to potrafili
* Urzędnik zdawał by egzamin z jidysz przed odpowiednią komisją
* Na uniwersytetach wykłady miały by być dwujęzyczne
* Profesorowie nie władający jidysz nie mogli by mieć wykładów
* Teatry subwencjonowane musiały by mieć dwie trupy aktorskie
* Repertuar teatrów musiałby być po połowie w Polskim i w Jidysz
Państwo w Państwie W 1918 domagano się osobnej konstytucji żydowskiej, miał być powołany Sektretariat Stanu do Żydowskich Spraw Narodowych, oraz Tymczasowa Żydowska Rada Narodowa. Prezes tej rady miał być Sekretarzem Stanu do Żydowskich Spraw Narodowych (na podst. L. Halpern "Polityka żydowska w Sejmie i Senacie RP")
"Starajcie się po trochu usunąć Polaków ze wszystkich ważniejszych stanowisk i skupić w naszych rękach wszystkie nici władzy społecznej. Wszystko co do chrześcijan należy powinno stać się naszą własnością, związek izraelski dostarczy wam potrzebnych do tego środków" (Okólnik do kierowników politycznych kół żydowskich XI 1898 str. 173)
Argumenty przeciwko Polsce
Żydzi twórcy Polski Wymyślono argument że to Żydzi stworzyli Polskę a Piast zdetronizował żydowskiego króla. Argument ten podawany jest do dzisiaj. W 1987 prof. Uniwersytetu Paryskiego Rachela Erthel stwierdziła Żydzi na skutek prześladowań w XII wieku przyszli na teren Polski i nadali jej nazwę "po-lin" co znaczy Ziemia Obiecana. Stwierdzenie to zawiera trzy kłamstwa. Żydzi zostali wygnani z Hiszpanii w 1492; nazwa Polska funkcjonowała już wcześnie i wywodzi się od Polan; "po-lin" znaczy "tu odpoczniesz w oczekiwaniu na Mesjasza"
Po-lin = Polska W Jewish Museum w Nowym Jorku istnieje informacja że Żydzi wypędzeni z Hiszpanii zatrzymali się w miejscu w którym chcieli odpocząć "Po-lin" i stąd pochodzi nazwa Polska ("After the Jewish, were expelled from Spain, they traveled eastwards. At one point they stopped to rest, and a note dropped down from the sky. "Po-lin", it said in Hebrew "Stay here". That is how Poland got its name")
Oskarżenia o mordy Dyskredytowanie Polski polegało też na sugerowaniu skrajnej nietolerancji. Wmawiano np. że Kiszyniew gdzie w 1903 dokonała się rzeź Żydów był miastem polskim. Zdjęcia z tego okresu używano potem co najmniej 3 razy za każdym razem sugerując że pogrom odbył się w nowym miejscu. Użyt ich także podczas oskarżeń o pogrom we Lwowie 22 i 23 XI 1918 kiedy to menty i dezerterzy zaczęli rabować dzielnice żydowskie i polskie. Zginęło wtedy kilkadziesiąt osób, głównie Żydów. Kres zajściom położyło Wojsko Polskie i polscy robotnicy a winowajców ukarano. W prasie światowej wołano jednak "My Żydzi wzywamy wszystkich chrześcijan bez względu na dogmat i wyznanie, aby pomogli do powstrzymania mordowania Żydów" obok przedstawiono bandytę z napisem "Poland" z nożem obok klęczącej Żydówki przy zwłokach zamordowanego dziecka. Nad Polakiem stał Chrystus wskazując Polakowi płaczącą matkę. (Trenton Evening Times - 31-5-1919)
Nie mamy żadnych praw ! "Nie pojmujemy bynajmniej dlaczego Polacy mieliby mieć więcej praw, aby żądać spolszczenia mas żydowskich, aniżeli my możemy zażydzenia mniejszości polskich w miastach żydowskich" (Nathan Birnbau IX 1915 w Judische Zeitung) - a jaka była prawda ?
Żaden kraj nigdy nie dał Żydom tyle swobody i autonomii. Żaden by się na taką nie zgodził. Żydzi m.in mieli przewidziane prawa następujące:
* Własne szkoły z odrębnym systemem edukacyjnym
* dowolna organizacja systemu podatkowego
* powoływanie dowolnych korporacji do ochrony własnych interesów
* tworzyć własne gminne rady administracyjne i najwyższą Żydowską Radę
* brać udział w rządzie
* nie mieli by obowiązku (lecz możliwość) służby w wojsku
NIE - dla niepodległości Polski "Nie możemy wyobrazić sobie większego nieszczęścia dla Żydów i całej Europy nad niekontolowaną gospodarkę Polaków gdziekolwiek w najbliższym czasie. Uznajemy zasadę samodzielności narodów, wszelako niepodległość Polski byłaby najbardziej jaskrawym przejawem naruszenia tej idei" (Jewejskaja Żiźń 22.XI.1915)
Tylko nie Polska "Gdyby była mowa o zmianie granic, to moglibyśmy się zgodzić na każde rozwiązanie, byle by nie polskie" (żydowska gazeta wileńska Lecte Najer o przynależności narodowej Litwy, Wilno VI 1918)
Antypolska fobia "A do was panujących wszystkich państw całej ziemi, zwracamy się z żądaniem (...) strzeżcie Izraela, nie dopuście do największego nieszczęścia, jakie w dwudziestym wieku nasz naród mogło dosięgnąć: nie dopuście do wolnej Polski, kosztem zniszczonego żydostwa"" (żydowska gazeta holenderska Joodsche Wacher - 28.IV.1918)
Upór i nienawiść "Jest to wypowiedzenie wojny żydowskiemu ruchowi narodowemu". Ciekawe jakie stanowisko zostało potraktowane tak ostro? Otóż wypowiedź Ignacego Paderewskiego z 18.II.1919 że rząd stoi "...na gruncie całkowitego uprawnienia Żydów w Polsce na wzór angielski lub amerykański"
Żydzi w obronie Polski
Wstyd i ból "Bólem i wstydem przejmuje nas Polaków pochodzenia żydowskiego, sama świadomość tego pochodzenia wobec niesłychanej w dziejach ludzkości zdrady przez żydostwo tak gościnnej zawsze ojczyzny naszej w wyjątkowo krytycznej chwili dziejów" (Julian Unszlicht, brat Józefa - bolszewika, członka Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski, r. 1920)
Krytyka syjonizmu "kryminalna lekkomyślność, nieodpowiedzialne polityczne dyletanctwo" które wzmacnia negatywny stosunek Polaków do Żydów (Julius Berger - sekretarz Organizacji Syjonistycznej o działalności KfdO - żydowskiego Komitetu do spraw Wschodu - który forsował plany Judeopolonii)
Martin Buber żydowski filozof, teolog, profesor kilku uniwersytetów i badacz chasydyzmu wycofał się ze współpracy z KfdO, i w swojej gazecie "Der Jude" pisał że przyszłość Żydów nie może być oparta na konfliktach z innymi narodowościami ale na współpracy z nimi
W obronie Polski W 1919 na Zjezdzie Zjednoczeniowym Polaków Wyznania Mojżeszowego zdecydowanie opowiedziano się w obronie polskiej racji stanu a przeciwko planom Judeopolonii.
O nagonce "Nagonka pogromowa została urządzona (...) o zdobycie koncesji narodowościowych w Polsce i politycznych (...) Polska religijnych wyznań nigdy nie krępowała. Żydzi usiłują sformułować własną partię narodową (...) a nawet chcieliby własny parlament, czy pragnęli by utworzyć "państwo w Państwie" (prof. W. Mettuermilch w Asociated Press) Żydzi w legionach W latach 1914-1916 w I i II Brygadzie Legionów Polskich było 3-4% Żydów - polskich patriotów
Komisja oddala zarzuty W 1919 do Polski przybyła komisja pod przew. senatora, Żyda Merghethaua która miała zbadać zarzuty o pogromach. Komisja stwierdziła że owszem były pojedyncze ekscesy "lecz jedynie na tle wojennych burzliwych stosunków wydarzone"
Opinie o traktacie mniejszościowym w Wersalu "Żywimy do mężów Kongresu Wersalskiego głęboki i gorzki żal za upokarzające dla narodu polskiego narzucenie mu w warunkach pokojowych klauzuli dotyczących mniejszości narodowych i wyznaniowych. (...) Pod wpływem nikczemnych oszczerstw jednej strony wygłosiliście (...) wyrok potępienia strony drugiej i względem wyroku tego wyrażamy, my Polacy wyznania mojżeszowego, najbardziej stanowczy protest. (...) zahamowaliście sprawę postępu i dźwigania z trudno wyobrażalnej ciemnoty i przedśredniowiecznego zastoju paromilionowej rzeszy zamieszkałych w Polsce Żydów bo zahamowaliście doszczętnie wpływ uspołecznionych i poczuciem obywatelskim przeniknionych wyznawców starego zakonu na ciemne rzesze współwyznawców (..) językowi niemieckiemu jakim tylko dzięki fanatyzmowi religijnemu posługują się masy żydowskie (...) nadaliście na ziemi Słowiańskiej przywilej rozwoju i umocniliście grunt pod rozwój kultury niemieckiej w Polsce (...) ograniczyć chcecie w sercu Europy i w XX wieku życie społeczne narodu chrześcijańskiego klauzulami talmudycznymi wyznawców mojżeszowych. My postępowi wyznawcy religii mojżeszowej i my obywatele miłujący ojczyznę naszą najuroczyściej przeciw temu protestujemy! (...) albowiem nadzieje nasze na poprawę stosunków, po upadku zbrodniczego państwa carów - rozwialiście doszczętnie! Protestujemy uroczyście przeciw obdarowaniu nas rzekomomymi przywilejami, dla ojczyzny naszej - dla nas zgubnymi." (Henryk Nusbaum i Henryk Cylkow List otwarty 19.7.1919)
Podsumowanie
Na przełomie wieków XIX i XX wyjątkowo nasiliła się działalność części Żydów przeciw Polsce. Głosy asymilacyjne i propolskie były w większości ignorowane. Efekty tych działań zaowocowały wieloma ofiarami i skutkami widocznymi do dziś. Dotyczy to tak kształtu Państwa jak i postaw Polaków do Żydów i świata do Polski. Na takiej podstawie należy ocenić że Żydzi na przełomie wieków działali przeciw Polsce razem z wrogami Polski. Niezważając na to otrzymali od Polski na przestrzeni dziejów spowodowali sami sobie ksenofobię i niechęć do asymilacji, która przyczyniła się również do zagłady Żydów w czasie II wojny światowej. Również całkowicie uzasadnione wydaje się stanowisko niektórych Polaków niechęci do Żydów po I wojnie światowej. Pomimo tego wszystkiego Polacy wykazali się najwyższym człowieczeństwem w czasie holocaustu. Jednak efekt negatywnego, bezpodstawnego stosunku do Polski owocuje do dziś antypolonizmem i próbami zrzucenia na Polaków win za zagładę Żydów w II wojnie światowej.
Niektóre efekty antypolskiej działalności żydów w XIX/XXw
* Ułatwiony upadek powstania styczniowego
* Przejęcie wielu majątków polskich
* Przejęcie 41% własności w miastach
* Upadek tzw "małej rewolucji" w latach 1905-1907
* Utruniona walka w czasie I wojny światowej
* Niechęć do Polski na arenie międzynarodowej
* Traktat wersalski o mniejszościach narodowych
* Plebiscyt na Górnym Śląsku zamiast przyłączenia
* Trwałe odłączenie Lwowa od Polski
* Wpływ na kształt wschodniej granicy Polski
Nie wszyscy Żydzi Należy podkreślić że nie można czynić odpowiedzialnością za owe fakty wszystkich Żydów. Wina spada na ksenofobiczne koła takie jak syjonizm, Komitet do spraw Wschodu itp. Wina nie wiąże się ani z narodowością ani z wyznawaną religią. Jest to jedynie kwestia polityki niektórych kół i organizacji - która niestety zaważyła dość silnie na sytuacji dziejowej.
*Krzysztof Górecki, 8 lutego 2013
Niezwykle tolerancyjny musi być naród, w przeważającej mierze katolicki, wybierający prezydenta mającego żydowskich przodków, syna rabina na ministra, wnuka żołnierza Wehrmachtu na premiera, oddający w większości głos na partię kierowaną przez mniejszości narodowe.
Nazywając Jana Kobylańskiego antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy, za najbardziej obciążający zarzut Sikorski uznał spostrzeżenie lidera południowoamerykańskiej Polonii: W Polsce muszą rządzić Polacy, to tragedia, że w polskim MSZ 80 proc. stanowisk mają Żydzi”. Ciekawe, że dostrzegł to też Bartoszewski. W lutym 2011 r. po wizycie premiera w Jerozolimie, znany z niepohamowanego gadulstwa, ogłosił: Polska to ewenement. Proszę wskazać inny kraj w Europie, w którym w ostatnim 20-leciu trzech szefów dyplomacji, Meller, Rotfeld i Geremek, było żydowskiego pochodzenia, jeden ma honorowe obywatelstwo Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę (dziwnie zapomniał o rodowodzie swoim, swojej żony i żony prezydenta). Z kolei minister (ten od żony Żydówki) przy tej samej okazji zadekretował: Polska to kraj filosemicki. Wiemy, także od Bartoszewskiego, jak zostaje się ministrem spraw zagranicznych. Geremek telefonicznie zapytał go: Władek, mam dla ciebie propozycję na tak lub na nie. Chcesz porządzić w MSZ?
Ewenementem w skali światowej jest zdominowanie przez mniejszość jednego z decydujących segmentów administracji publicznej, i to w kraju o społeczeństwie homogenicznym narodowościowo, jak żadne inne w Europie. Rzeczą złą jest dyskryminowanie kogokolwiek tylko z powodu jego pochodzenia, ale haniebną – wymuszanie dla siebie specjalnych przywilejów tylko dlatego, że się jest określonej nacji i wzajemne wspieranie się w tym w ramach solidarności etnicznej. Niezwykle tolerancyjny musi być naród, w przeważającej mierze katolicki, wybierający prezydenta mającego żydowskich przodków, syna rabina na ministra, wnuka żołnierza Wehrmachtu na premiera, oddający w większości głos na partię kierowaną przez mniejszości narodowe. W tej sytuacji Bartoszewski i Sikorski stają za granicą przed nie lada trudnym i dwuznacznym zadaniem przekonywania rozmówców, że ich oskarżenia Polaków o nacjonalizm, antysemityzm i ksenofobię oraz że w Polsce nie brak ludzi myślących tak, jak Breivik, są prawdziwe.
W świecie cywilizowanym od dawna funkcjonuje zawodowy korpus urzędników, pozostających w służbie państwa, obowiązują jasne kryteria przystępowania do niego, a dyplomatami są ludzie znający swój fach. Nie z układu, ale za sprawą prezentowanych kompetencji. Nienaganna przeszłość, poczucie odrębności wobec innych narodów kształtowane przez czynniki takie, jak: język, świadomość pochodzenia, poczucie tożsamości narodowej, historia, więzy krwi, stosunek do dziedzictwa kulturowego, szczególnie ujawniające się w sytuacjach kryzysowych, gdy potrzebne jest wspólne działanie na rzecz ogólnie pojętego dobra narodu – oto podstawowe cechy, które powinny określać dyplomatę Rzeczypospolitej.
Niestety, można powiedzieć, że w Polsce obowiązuje model stalinowski, gdzie ambasadorami i wysokimi rangą dyplomatami zostają ludzie, których główną rekomendacją jest znajomość z kimś ważnym, przynależność do jednej koterii, rasy. Pomaga metryka urodzenia i powiązanie z klanowym układem narodowościowym. Czasami wygląda na to, że dobrze być „wyselekcjonowanym przez Kiszczaka” lub „poleconym przez Urbana”. Szansę stworzenia po 1989 r. profesjonalnej służby dyplomatycznej zmarnowało wąskie grono ludzi związanych z Geremkiem, którzy potraktowali MSZ niemal jak łup, obsadzili w nim wszystkie ważniejsze stanowiska, dobrze przy tym chroniąc PRL i jego nomenklaturę.
Jeśli się przyjrzeć bliżej sprawie Geremka, w ścisłym kierownictwie dyplomaci z klucza narodowościowego stanowili nie mniej niż 80 procent. Paradoksalnie – równocześnie jego partia oraz jego „organ prasowy” – „Gazeta Wyborcza” – twierdzili, że Polska to kraj nękany antysemityzmem bez Żydów. Że chodziło o coś zupełnie innego, niech świadczą wypowiedzi sojuszników Geremka „w rządzeniu ksenofobicznym narodem”. W wywiadzie dla ukraińskiego „Zierkało Niedieli” – Kwaśniewski rzekł: w naszym kraju nie ma zbyt licznie reprezentowanych mniejszości narodowych, tym bardziej je więc wysoko cenimy. Wtórował mu Michnik: być może rządy AWS przyniosą pożegnanie z mityczną, choć bezsensowną wiarą w państwo narodowo-katolickie rządzone przez lustratorów i dekomunizatorów.
I przyniosły – w MSZ do takiego pożegnania doszło. „Dorobek kadrowy” Geremka w uwalnianiu MSZ od chorej polskiej ksenofobicznej tradycji był zaiste imponujący. Znaczna ilość nie tylko ważnych stanowisk, ale także dotyczących szeroko rozumianej polityki zagranicznej znalazły się pod kontrolą owej mniejszości: Geremek i jego ekipa w MSZ, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu i Senatu, szef Komisji Integracji Europejskiej, doradca lidera „S” ds. zagranicznych. Jeśli dorzucimy do nich, jak go nazwał Siemiątkowski, „Mojżesza polskiej lewicy” – Kwaśniewskiego, upiorny krąg się domknął. Przedstawiciele owej mniejszości niby żartem konstatowali, że w takiej sytuacji zebranie „minianu”, tj. co najmniej 10 mężczyzn potrzebnych dla odbycia popołudniowej modlitwy żydowskiej, stało się w ścisłym kierownictwie MSZ, po raz pierwszy od 1968 r., znowu możliwe.
Dzieła Geremka w MSZ dokończył Sikorski. Ludzie „korporacji Geremka” masowo pojawili się w jego otoczeniu, a on sam skutecznie „dba” o nich, chyba spłacając w ten sposób dług z kampanii wyborczej. Gabinety dyrektorskie ministerstwa wypełniły się – tak, jak za czasów Geremka – prawdziwymi weteranami grupy „wujka Bronka”. Przyglądając się polskim dyplomatom, nie sposób nie zauważyć, że najatrakcyjniejsze ambasady otrzymali w mniejszym lub większym stopniu związani z nieboszczką UW. Całą dwulicowość Sikorskiego można by streścić w nominacji Ryszarda Schnepfa na ambasadora w Waszyngtonie. Schnepf to ważna postać „lobby żydowskiego”: jego ojciec, funkcjonariusz Informacji Wojskowej, przez wiele lat stał na czele Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego, a sam syn w latach 90. był dyrektorem w Fundacji Shalom, kierowanej przez Gołdę Tencer i Szymona Szurmieja. Gdy przypomnimy, że od dwóch lat konsulem generalnym w Nowym Jorku jest czołowa filosemitka Ewa Juńczyk-Ziomecka, a w Los Angeles Joanna Frybes-Kozińska, można wręcz powiedzieć, że stosunki polsko-amerykańskie Sikorski zamienił w stosunki żydowsko-amerykańskie.
Po 1944 r. Stalin z pełnym cynizmem powierzył władzę w Polsce etnicznym mniejszościom, umieścił kolaborujących z Sowietami Żydów na kluczowych stanowiskach w partii i administracji państwowej. Najważniejsze ministerstwa, w tym spraw zagranicznych, zostały obsadzone przez jej przedstawicieli. Był to wyrachowany zamysł socjotechniczny dla zniewolenia i podzielenia Polaków. Mniejszość poddawała się łatwej kontroli, była w opozycji do większości, spełniała wszystkie polecenia nowego okupanta. Ważne także były motywacje ideologiczne, tj. jej historyczne zauroczenie komunizmem. Stalin po wojnie przysłał do Polski tysiące takich agentów, aby w miejsce wyniszczonych polskich elit stanowili trzon nowej „polskiej” inteligencji. Najważniejsze stanowiska rządowe objęli wywodzący się z KPP ludzie narodowości żydowskiej, ci sami, którzy 17 września 1939 r. „całowali sowieckie czołgi” we Lwowie i Białymstoku. Z sowieckiego punktu widzenia byli wprost bezcenni. Nieskażeni patriotyzmem gwarantowali brak jakichkolwiek skrupułów w sprawach narodowych. Pod tym względem Sowieci się nie zawiedli. Gorliwość kolaborantów była wielka.
Jakże przewrotnie w świetle powyższego brzmią żądania organizacji żydowskich pod adresem Polski – „zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznała ludność żydowska na skutek komunistycznych prześladowań”. Ich zdaniem mniejszość ta była obiektem brutalnej dyskryminacji z rąk komunistów-Polaków i oddana w „polską niewolę”. W 1968 r. różni „Michniki i Szlajfery” spreparowali „powracającą falę polskiego antysemityzmu” oraz exodusu resztek Żydów z ziemi polskiej, emigrację „oddanych członków partii” do Izraela. Przed „okrągłym stołem” zaczęto przedstawiać marcowych emigrantów jako wcielenie oporu antykomunistycznego, wręcz uosobienie wszelkich cnót i zasług. Trafnie ujął to J. Eisler, który przyznał, iż współczesnych polityków polskich zrobiła marcowa propaganda komunistyczna. Można zaryzykować analogię, że tak, jak Stalin w 44 r. sięgnął do Bermana i Minca, tak Jaruzelski manewr ten powtórzył z Geremkiem i Michnikiem. W 1989 r. ludzie pokolenia marca swych przedstawicieli wprowadzili do wszystkich ważnych struktur rządowych (a i antyrządowych na wszelki wypadek). Okazało się, że w suwerennej RP aby zostać ambasadorem, najlepiej być marcowym kombatantem. Gdy w dodatku pochodziło się z rodziny sowieckich agentów albo innych TW – zawrotna kariera była niemal zagwarantowana. To dlatego syn KPP-owca i stalinowskiego dyplomaty, gdy „wypomniano” mu ojca, odparował: przecież w 1968 r. mówiliśmy wam, że wrócimy!
W niektórych przypadkach na dyplomatycznych stołkach siedzi już drugie, a nawet trzecie pokolenie pochodzącej od stalinowskich władców Polski tej mniejszości. Właściwie nic się nie zmieniło. Mniejszość ta jak rządziła, tak rządzi. Reprodukcji pokoleniowej i swoistemu ideologicznemu recyclingowi podlega kolejne pokolenie KPP-owców. Dzisiejsza dekomunizacja w Polsce lub raczej jej nieudane próby nie sięgają istoty problemu polskiego stalinizmu, gdzie Żydzi byli kastą rządzącą, a co najmniej znaczną jej częścią. Pociągnięcia dekomunizacyjne, które przede wszystkim powinny były objąć stalinowskich siewców komunizmu oraz ludzi pokroju Michnika, Urbana i Geremka, dotknęły jedynie szeregowych członków PZPR i zazwyczaj tylko tych, którzy walczyli o wpływy z KOR-owcami.
W 1989 r. w MSZ zaroiło się od nazwisk „z notesu wujka Bronka”: Szlajfer, Meller, Minc, Reiter, Schnepf, Winid, Kranz, Ananicz, Lindenberg, Perlin. Wszyscy kolejni włodarze ministerstwa mieli bardzo dziwną predylekcję do obco brzmiących nazwisk, mimo świadomości, że nie zawsze są prawdziwe. Modelowym wręcz przykładem owych „80 procent stanowisk” jest Ryszard Schnepf – autor haniebnej nagonki na Jana Kobylańskiego, syn pochodzącego z Ukrainy żydowskiego funkcjonariusza NKWD, oficera Informacji Wojskowej, jednego z szefów społeczności żydowskiej w PRL. Innym znamiennym przykładem „udanej” wymiany elit i „recyklingu” pokoleniowego w Polsce posierpniowej, gdy dyplomacja padła łupem opcji narodowościowej związanej z nomenklaturą PRL sprzed marca 1968 r., czyli de facto tych samych, co za czasów Bieruta i Bermana elit władzy, jest Stefan Meller – potomek agenta Kominternu i oficera Informacji Wojskowej. I w jego przypadku pokoleniowa zmiana warty udała się znakomicie. Wywodzący się rodzinnie z kręgów agenturalnej, antypolskiej organizacji znalazł się w pierwszym szeregu budowniczych Rzeczypospolitej. W suwerennej RP doszło przy tym do bezprecedensowej sytuacji. Dwóch potomków stalinowskich oficerów – Cimoszewicz i Meller, zostaje, jeden po drugim, ministami SZ. W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania, precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska?
Oprócz „sprawdzonego patrioty” Geremka za głównego konstruktora narodowościowej polityki personalnej dyplomacji można uznać… Urbana i jego organ prasowy – tygodnik „Nie”. I to bez względu na to, kto w MSZ rządzi. Gdyby przyjrzeć się bliżej jego działalności, to można spostrzec, że niejednego dyplomatę wypromował i niejednemu karierę złamał. Swoistą „filozofię kadrową” Urbana dobrze ilustruje zamieszczony w jego szmatławcu cytat, a raczej instrukcja: „Prawdziwi zwolennicy suwerenności codziennie pokazują, że Polska, w której zechce żyć większość Polaków, suwerenna być nie może. Jej władcami byliby bowiem Rydzyk, Świtoń, Glemp, Olszewski”.
Wbrew logice – duże znaczenie w sprawach kadrowych mają… żony ministrów. Pokrewieństwo z nimi procentuje znakomicie. Krzysztof Krzymowski, ambasador RP w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jest siostrzeńcem Zofii Lewin, połowicy Bartoszewskiego. W karierze pomaga też żona stosownego pochodzenia. Raban wszczęty w związku ze zdemaskowaniem przez „Nasz Dziennik” komunistycznego kapusia, dziennikarza „Polityki”, ambasadora w Indiach Krzysztofa Mroziewicza, miał chyba zgoła inne powody. Mroziewicz aureolą dziennikarskiej sławy opromieniony został po roztropnym ożenku z Alicją Albrecht, córką Jerzego, starego KPP-owca, byłego sekretarza KC PZPR. Wiele wskazuje, że inną, ale też oryginalną i niezwykle skuteczną metodę robienia kariery obrała Regina Jurkowska (była konsul przy Schnepfie i Gugale w Urugwaju), zgłaszając się, z własnej inicjatywy, na świadka obrony w procesie wytoczonym przez Sikorskiego J. Kobylańskiemu. Jak widać – na nagrodę nie czekała długo. Jest wicedyrektorem Departamentu Współpracy z Polonią. Także nabór, a raczej selekcja młodzieży do pracy w MSZ przebiega w sposób świadczący o zamiarze szybkiego uwalniania Polski od chorej i ksenofobicznej części „populacji” (żeby użyć ulubionego słowa red. Skalskiego z „GW”). Wśród dyplomatycznego narybku mamy: wnuka szefa dystryktu loży B’nei B’rith w II RP i wnuka ostatniego w okresie międzywojennym Wielkiego Mistrza Wielkiej Loży Narodowej Polskiej. Są też byli stażyści Fundacji Sorosa i Fundacji Shalom.
Nikt nie chce ich piętnować za przeszłość ojców. Ale czy w pierwszym szeregu dyplomacji suwerennej Rzeczypospolitej powinny być dzieci funkcjonariuszy KPP, ludzi wywodzących się rodzinnie z kręgów agenturalnej, antypolskiej organizacji? Jeśli ojciec był sowieckim agentem, czy syn może być polskim patriotą i przyzwoitym człowiekiem? Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Jabłko od jabłoni niedaleko pada. Wszyscy wymienieni, ze Schnepfem na czele, twierdzą, że w dyplomacji znaleźli się dzięki posiadanym kwalifikacjom, talentowi lub szczęściu, a nie powiązaniom rodzinnym. Wydaje się jednak, że ich kariery i, jak w przypadku Schnepfa, funkcje społeczne i urzędy to następstwo „zapobiegliwości” Bermana, Geremka lub Kiszczaka.
Także Lewica przejawiała, co nie dziwi, słabość do potomków „desantu wschodniego”. Zakompleksiona wobec USA SLD ewidentnie starała się kokietować Waszyngton poprzez przypodobanie się kręgom żydowskim. Wybraniec Rosatiego Daniel Passent w swym pożegnalnym felietonie, przed wyjazdem do Chile, napisał: ojczyzna powierza mi zaszczytny obowiązek ambasadora RP, zostaję ambasadorem wszystkich Polaków., co w jego wykonaniu zabrzmiało jak kpina, zwłaszcza, że w innym miejscu przyznał, iż jednym z powodów jego wyjazdu do Chile jest fakt, że czuje się zmęczony Polską. Urodzonemu w Kołomyi w 1941 r. w dobrych sowieckich czasach Andrzejowi Załuckiemu zawdzięczamy niezapomnianą humorystyczną i zarazem rodzajową scenkę: w doborowym towarzystwie – z jednej strony Primakowa (Jojny Finkelsteina), a z drugiej „naszego” ambasadora w Moskwie, Geremek w lutym 1998 r. ni stąd, ni zowąd, oświadczył: polskie sprawy są w polskich rękach. Ku zdumieniu otoczenia Geremek szczególnie zainteresował się losem Marka Greli, dyplomaty ściśle powiązanego z SLD, PZPR i innymi „organami” oraz Rosatim. Skąd owa troska? Sprawa wydaje się prosta: spowinowacenie etniczne i zasługi wobec narodu wybranego. Dowody? Grela był autorem decyzji rządowej z 1997 r. o przekazaniu 40 kg złota, wartości pół miliona dolarów na fundację pomocy ofiarom Holocaustu. Była to ostatnia część zdeponowanego po wojnie w skarbcach zachodnich należnego nam kruszcu, zrabowanego z NBP przez hitlerowskie Niemcy. Adam Daniel Rotfeld w ciągu kilku miesięcy swego urzędowania wypromował i rozesłał po świecie, niczym Trocki, kurierów Kominternu, kilkunastu wysokich rangą dyplomatów „etnicznego chowu”. Sam Rotfeld utrzymuje, że z powodu „niesłusznego nazwiska” i tzw. złego wyglądu kariery w dyplomacji PRL nie zrobił. Do MSZ w 1956 r. nie został przyjęty, mimo iż – jak twierdzi – był jednym z trzech, którzy zdali egzamin celująco. W znajdujących się w archiwach IPN meldunkach operacyjnych MBP (przypomnijmy, wówczas zarządzanego przez Fejgina i Różańskiego) zarzucono mu kontakty z syjonistami (m.in. ze spokrewnionym z nim ojcem obecnego ministra finansów). Tenże Rotfeld, eksponent dyplomatycznej elity RP, tak dla „Rz” wyłożył teoretyczne podwaliny teorii tworzenia elit: naród pozbawiony elit jest tłumem, motłochem, a nie społeczeństwem. Jak widać, elita MSZ została stworzona, chociaż niepolska, ale motłoch… pozostał.
Czy od przedstawiciela mniejszości narodowej można oczekiwać reprezentowania i obrony polskiego interesu narodowego? Czy nie dojdzie u niego, prędzej czy później, do konfliktu identyfikacyjnego i poczucia lojalności? Ryszard Schnepf, jako minister w kancelarii premiera, szczególnie gorliwie zajmował się lobbingiem na rzecz organizacji żydowskich z USA, domagających się od Polski miliardowych odszkodowań za mienie pozostawione w Polsce. Jest także współzałożycielem i członkiem loży – B’nai B’rith, która oficjalnie za cel stawia sobie walkę o przejęcie mienia żydowskiego. Czy, jako ambasador RP, da tym roszczeniom właściwy odpór? Wobec kogo przeważy poczucie lojalności? Jacek Chodorowicz, formalnie „ambasador wszystkich Polaków” w Tel Awiwie, pierwsze urzędowe kroki skierował do Dawida Pelega dyrektora World Jewish Restitution Organization, chyba tylko po to, aby wysłuchać jego roszczeń majątkowych wobec Polski i pilnie przekazać je rządowi RP! Za swą pierwszą powinność dyplomatyczną uznał także wystąpienie o przyznanie honorowego obywatelstwa polskiego szefowi Mosadu. Tadeusz Chomicki, ambasador RP w Pekinie, z uwagi nie tylko na wzrost w MSZ zwany „Dawidkiem”, u zarania swojej dyplomatycznej kariery był dyrektorem komórki kontrolującej eksport broni. Utworzył tzw. listę negatywną, czyli wykaz państw, do których broni eksportować nie wolno. Była ona dłuższa od analogicznej ONZ i USA. Straciliśmy z tego powodu duże pieniądze, przerywając zyskowny eksport, m.in. do krajów arabskich i Birmy. Słuszne zatem wydaje się podejrzenie, że głównym jej celem było zrujnowanie branży, a prawdziwą hipoteza, iż pozostający w polskich rękach przemysł zbrojeniowy skazany został na zagładę i rugowanie z rynków, a jego produkcja zastąpiona miliardowym importem z… Izraela.
Od wielu już lat Polska i Polacy są obiektem wściekłej kampanii plugawienia, inspirowanej przez międzynarodowe środowiska żydowskie. Tymczasem urzędnicy MSZ, z wyrachowania i z premedytacją, uprawiają propagandę szkodzącą wizerunkowi Polski za granicą, sprzeczną z jej interesami, a nawet jej wrogą. Wysłannik RP w Pekinie swym kretyńskim wygłupem kompromituje w oczach zagranicy kraj, z którego się wywodzi, Polskę.
Czyż to nie my Polacy, a zwłaszcza sprawdzony polski patriota – Jan Kobylański – jesteśmy uprawnieni do nazwania osobnika, który stoi za nominacją Chomickich, Chodorowiczów, Schnepfów, który utożsamia się ze środowiskami antypolskimi, tytułem: antypolak i typ spod ciemnej gwiazdy?
*Autor jest pracownikiem MSZ, pisze pod pseudonimem.
Niezwykle tolerancyjny musi być naród, w przeważającej mierze katolicki, wybierający prezydenta mającego żydowskich przodków, syna rabina na ministra, wnuka żołnierza Wehrmachtu na premiera, oddający w większości głos na partię kierowaną przez mniejszości narodowe.
Nazywając Jana Kobylańskiego antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy, za najbardziej obciążający zarzut Sikorski uznał spostrzeżenie lidera południowoamerykańskiej Polonii: W Polsce muszą rządzić Polacy, to tragedia, że w polskim MSZ 80 proc. stanowisk mają Żydzi”. Ciekawe, że dostrzegł to też Bartoszewski. W lutym 2011 r. po wizycie premiera w Jerozolimie, znany z niepohamowanego gadulstwa, ogłosił: Polska to ewenement. Proszę wskazać inny kraj w Europie, w którym w ostatnim 20-leciu trzech szefów dyplomacji, Meller, Rotfeld i Geremek, było żydowskiego pochodzenia, jeden ma honorowe obywatelstwo Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę (dziwnie zapomniał o rodowodzie swoim, swojej żony i żony prezydenta). Z kolei minister (ten od żony Żydówki) przy tej samej okazji zadekretował: Polska to kraj filosemicki. Wiemy, także od Bartoszewskiego, jak zostaje się ministrem spraw zagranicznych. Geremek telefonicznie zapytał go: Władek, mam dla ciebie propozycję na tak lub na nie. Chcesz porządzić w MSZ?
Ewenementem w skali światowej jest zdominowanie przez mniejszość jednego z decydujących segmentów administracji publicznej, i to w kraju o społeczeństwie homogenicznym narodowościowo, jak żadne inne w Europie. Rzeczą złą jest dyskryminowanie kogokolwiek tylko z powodu jego pochodzenia, ale haniebną – wymuszanie dla siebie specjalnych przywilejów tylko dlatego, że się jest określonej nacji i wzajemne wspieranie się w tym w ramach solidarności etnicznej. Niezwykle tolerancyjny musi być naród, w przeważającej mierze katolicki, wybierający prezydenta mającego żydowskich przodków, syna rabina na ministra, wnuka żołnierza Wehrmachtu na premiera, oddający w większości głos na partię kierowaną przez mniejszości narodowe. W tej sytuacji Bartoszewski i Sikorski stają za granicą przed nie lada trudnym i dwuznacznym zadaniem przekonywania rozmówców, że ich oskarżenia Polaków o nacjonalizm, antysemityzm i ksenofobię oraz że w Polsce nie brak ludzi myślących tak, jak Breivik, są prawdziwe.
W świecie cywilizowanym od dawna funkcjonuje zawodowy korpus urzędników, pozostających w służbie państwa, obowiązują jasne kryteria przystępowania do niego, a dyplomatami są ludzie znający swój fach. Nie z układu, ale za sprawą prezentowanych kompetencji. Nienaganna przeszłość, poczucie odrębności wobec innych narodów kształtowane przez czynniki takie, jak: język, świadomość pochodzenia, poczucie tożsamości narodowej, historia, więzy krwi, stosunek do dziedzictwa kulturowego, szczególnie ujawniające się w sytuacjach kryzysowych, gdy potrzebne jest wspólne działanie na rzecz ogólnie pojętego dobra narodu – oto podstawowe cechy, które powinny określać dyplomatę Rzeczypospolitej.
Niestety, można powiedzieć, że w Polsce obowiązuje model stalinowski, gdzie ambasadorami i wysokimi rangą dyplomatami zostają ludzie, których główną rekomendacją jest znajomość z kimś ważnym, przynależność do jednej koterii, rasy. Pomaga metryka urodzenia i powiązanie z klanowym układem narodowościowym. Czasami wygląda na to, że dobrze być „wyselekcjonowanym przez Kiszczaka” lub „poleconym przez Urbana”. Szansę stworzenia po 1989 r. profesjonalnej służby dyplomatycznej zmarnowało wąskie grono ludzi związanych z Geremkiem, którzy potraktowali MSZ niemal jak łup, obsadzili w nim wszystkie ważniejsze stanowiska, dobrze przy tym chroniąc PRL i jego nomenklaturę.
Jeśli się przyjrzeć bliżej sprawie Geremka, w ścisłym kierownictwie dyplomaci z klucza narodowościowego stanowili nie mniej niż 80 procent. Paradoksalnie – równocześnie jego partia oraz jego „organ prasowy” – „Gazeta Wyborcza” – twierdzili, że Polska to kraj nękany antysemityzmem bez Żydów. Że chodziło o coś zupełnie innego, niech świadczą wypowiedzi sojuszników Geremka „w rządzeniu ksenofobicznym narodem”. W wywiadzie dla ukraińskiego „Zierkało Niedieli” – Kwaśniewski rzekł: w naszym kraju nie ma zbyt licznie reprezentowanych mniejszości narodowych, tym bardziej je więc wysoko cenimy. Wtórował mu Michnik: być może rządy AWS przyniosą pożegnanie z mityczną, choć bezsensowną wiarą w państwo narodowo-katolickie rządzone przez lustratorów i dekomunizatorów.
I przyniosły – w MSZ do takiego pożegnania doszło. „Dorobek kadrowy” Geremka w uwalnianiu MSZ od chorej polskiej ksenofobicznej tradycji był zaiste imponujący. Znaczna ilość nie tylko ważnych stanowisk, ale także dotyczących szeroko rozumianej polityki zagranicznej znalazły się pod kontrolą owej mniejszości: Geremek i jego ekipa w MSZ, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu i Senatu, szef Komisji Integracji Europejskiej, doradca lidera „S” ds. zagranicznych. Jeśli dorzucimy do nich, jak go nazwał Siemiątkowski, „Mojżesza polskiej lewicy” – Kwaśniewskiego, upiorny krąg się domknął. Przedstawiciele owej mniejszości niby żartem konstatowali, że w takiej sytuacji zebranie „minianu”, tj. co najmniej 10 mężczyzn potrzebnych dla odbycia popołudniowej modlitwy żydowskiej, stało się w ścisłym kierownictwie MSZ, po raz pierwszy od 1968 r., znowu możliwe.
Dzieła Geremka w MSZ dokończył Sikorski. Ludzie „korporacji Geremka” masowo pojawili się w jego otoczeniu, a on sam skutecznie „dba” o nich, chyba spłacając w ten sposób dług z kampanii wyborczej. Gabinety dyrektorskie ministerstwa wypełniły się – tak, jak za czasów Geremka – prawdziwymi weteranami grupy „wujka Bronka”. Przyglądając się polskim dyplomatom, nie sposób nie zauważyć, że najatrakcyjniejsze ambasady otrzymali w mniejszym lub większym stopniu związani z nieboszczką UW. Całą dwulicowość Sikorskiego można by streścić w nominacji Ryszarda Schnepfa na ambasadora w Waszyngtonie. Schnepf to ważna postać „lobby żydowskiego”: jego ojciec, funkcjonariusz Informacji Wojskowej, przez wiele lat stał na czele Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego, a sam syn w latach 90. był dyrektorem w Fundacji Shalom, kierowanej przez Gołdę Tencer i Szymona Szurmieja. Gdy przypomnimy, że od dwóch lat konsulem generalnym w Nowym Jorku jest czołowa filosemitka Ewa Juńczyk-Ziomecka, a w Los Angeles Joanna Frybes-Kozińska, można wręcz powiedzieć, że stosunki polsko-amerykańskie Sikorski zamienił w stosunki żydowsko-amerykańskie.
Po 1944 r. Stalin z pełnym cynizmem powierzył władzę w Polsce etnicznym mniejszościom, umieścił kolaborujących z Sowietami Żydów na kluczowych stanowiskach w partii i administracji państwowej. Najważniejsze ministerstwa, w tym spraw zagranicznych, zostały obsadzone przez jej przedstawicieli. Był to wyrachowany zamysł socjotechniczny dla zniewolenia i podzielenia Polaków. Mniejszość poddawała się łatwej kontroli, była w opozycji do większości, spełniała wszystkie polecenia nowego okupanta. Ważne także były motywacje ideologiczne, tj. jej historyczne zauroczenie komunizmem. Stalin po wojnie przysłał do Polski tysiące takich agentów, aby w miejsce wyniszczonych polskich elit stanowili trzon nowej „polskiej” inteligencji. Najważniejsze stanowiska rządowe objęli wywodzący się z KPP ludzie narodowości żydowskiej, ci sami, którzy 17 września 1939 r. „całowali sowieckie czołgi” we Lwowie i Białymstoku. Z sowieckiego punktu widzenia byli wprost bezcenni. Nieskażeni patriotyzmem gwarantowali brak jakichkolwiek skrupułów w sprawach narodowych. Pod tym względem Sowieci się nie zawiedli. Gorliwość kolaborantów była wielka.
Jakże przewrotnie w świetle powyższego brzmią żądania organizacji żydowskich pod adresem Polski – „zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznała ludność żydowska na skutek komunistycznych prześladowań”. Ich zdaniem mniejszość ta była obiektem brutalnej dyskryminacji z rąk komunistów-Polaków i oddana w „polską niewolę”. W 1968 r. różni „Michniki i Szlajfery” spreparowali „powracającą falę polskiego antysemityzmu” oraz exodusu resztek Żydów z ziemi polskiej, emigrację „oddanych członków partii” do Izraela. Przed „okrągłym stołem” zaczęto przedstawiać marcowych emigrantów jako wcielenie oporu antykomunistycznego, wręcz uosobienie wszelkich cnót i zasług. Trafnie ujął to J. Eisler, który przyznał, iż współczesnych polityków polskich zrobiła marcowa propaganda komunistyczna. Można zaryzykować analogię, że tak, jak Stalin w 44 r. sięgnął do Bermana i Minca, tak Jaruzelski manewr ten powtórzył z Geremkiem i Michnikiem. W 1989 r. ludzie pokolenia marca swych przedstawicieli wprowadzili do wszystkich ważnych struktur rządowych (a i antyrządowych na wszelki wypadek). Okazało się, że w suwerennej RP aby zostać ambasadorem, najlepiej być marcowym kombatantem. Gdy w dodatku pochodziło się z rodziny sowieckich agentów albo innych TW – zawrotna kariera była niemal zagwarantowana. To dlatego syn KPP-owca i stalinowskiego dyplomaty, gdy „wypomniano” mu ojca, odparował: przecież w 1968 r. mówiliśmy wam, że wrócimy!
W niektórych przypadkach na dyplomatycznych stołkach siedzi już drugie, a nawet trzecie pokolenie pochodzącej od stalinowskich władców Polski tej mniejszości. Właściwie nic się nie zmieniło. Mniejszość ta jak rządziła, tak rządzi. Reprodukcji pokoleniowej i swoistemu ideologicznemu recyclingowi podlega kolejne pokolenie KPP-owców. Dzisiejsza dekomunizacja w Polsce lub raczej jej nieudane próby nie sięgają istoty problemu polskiego stalinizmu, gdzie Żydzi byli kastą rządzącą, a co najmniej znaczną jej częścią. Pociągnięcia dekomunizacyjne, które przede wszystkim powinny były objąć stalinowskich siewców komunizmu oraz ludzi pokroju Michnika, Urbana i Geremka, dotknęły jedynie szeregowych członków PZPR i zazwyczaj tylko tych, którzy walczyli o wpływy z KOR-owcami.
W 1989 r. w MSZ zaroiło się od nazwisk „z notesu wujka Bronka”: Szlajfer, Meller, Minc, Reiter, Schnepf, Winid, Kranz, Ananicz, Lindenberg, Perlin. Wszyscy kolejni włodarze ministerstwa mieli bardzo dziwną predylekcję do obco brzmiących nazwisk, mimo świadomości, że nie zawsze są prawdziwe. Modelowym wręcz przykładem owych „80 procent stanowisk” jest Ryszard Schnepf – autor haniebnej nagonki na Jana Kobylańskiego, syn pochodzącego z Ukrainy żydowskiego funkcjonariusza NKWD, oficera Informacji Wojskowej, jednego z szefów społeczności żydowskiej w PRL. Innym znamiennym przykładem „udanej” wymiany elit i „recyklingu” pokoleniowego w Polsce posierpniowej, gdy dyplomacja padła łupem opcji narodowościowej związanej z nomenklaturą PRL sprzed marca 1968 r., czyli de facto tych samych, co za czasów Bieruta i Bermana elit władzy, jest Stefan Meller – potomek agenta Kominternu i oficera Informacji Wojskowej. I w jego przypadku pokoleniowa zmiana warty udała się znakomicie. Wywodzący się rodzinnie z kręgów agenturalnej, antypolskiej organizacji znalazł się w pierwszym szeregu budowniczych Rzeczypospolitej. W suwerennej RP doszło przy tym do bezprecedensowej sytuacji. Dwóch potomków stalinowskich oficerów – Cimoszewicz i Meller, zostaje, jeden po drugim, ministami SZ. W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania, precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska?
Oprócz „sprawdzonego patrioty” Geremka za głównego konstruktora narodowościowej polityki personalnej dyplomacji można uznać… Urbana i jego organ prasowy – tygodnik „Nie”. I to bez względu na to, kto w MSZ rządzi. Gdyby przyjrzeć się bliżej jego działalności, to można spostrzec, że niejednego dyplomatę wypromował i niejednemu karierę złamał. Swoistą „filozofię kadrową” Urbana dobrze ilustruje zamieszczony w jego szmatławcu cytat, a raczej instrukcja: „Prawdziwi zwolennicy suwerenności codziennie pokazują, że Polska, w której zechce żyć większość Polaków, suwerenna być nie może. Jej władcami byliby bowiem Rydzyk, Świtoń, Glemp, Olszewski”.
Wbrew logice – duże znaczenie w sprawach kadrowych mają… żony ministrów. Pokrewieństwo z nimi procentuje znakomicie. Krzysztof Krzymowski, ambasador RP w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jest siostrzeńcem Zofii Lewin, połowicy Bartoszewskiego. W karierze pomaga też żona stosownego pochodzenia. Raban wszczęty w związku ze zdemaskowaniem przez „Nasz Dziennik” komunistycznego kapusia, dziennikarza „Polityki”, ambasadora w Indiach Krzysztofa Mroziewicza, miał chyba zgoła inne powody. Mroziewicz aureolą dziennikarskiej sławy opromieniony został po roztropnym ożenku z Alicją Albrecht, córką Jerzego, starego KPP-owca, byłego sekretarza KC PZPR. Wiele wskazuje, że inną, ale też oryginalną i niezwykle skuteczną metodę robienia kariery obrała Regina Jurkowska (była konsul przy Schnepfie i Gugale w Urugwaju), zgłaszając się, z własnej inicjatywy, na świadka obrony w procesie wytoczonym przez Sikorskiego J. Kobylańskiemu. Jak widać – na nagrodę nie czekała długo. Jest wicedyrektorem Departamentu Współpracy z Polonią. Także nabór, a raczej selekcja młodzieży do pracy w MSZ przebiega w sposób świadczący o zamiarze szybkiego uwalniania Polski od chorej i ksenofobicznej części „populacji” (żeby użyć ulubionego słowa red. Skalskiego z „GW”). Wśród dyplomatycznego narybku mamy: wnuka szefa dystryktu loży B’nei B’rith w II RP i wnuka ostatniego w okresie międzywojennym Wielkiego Mistrza Wielkiej Loży Narodowej Polskiej. Są też byli stażyści Fundacji Sorosa i Fundacji Shalom.
Nikt nie chce ich piętnować za przeszłość ojców. Ale czy w pierwszym szeregu dyplomacji suwerennej Rzeczypospolitej powinny być dzieci funkcjonariuszy KPP, ludzi wywodzących się rodzinnie z kręgów agenturalnej, antypolskiej organizacji? Jeśli ojciec był sowieckim agentem, czy syn może być polskim patriotą i przyzwoitym człowiekiem? Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Jabłko od jabłoni niedaleko pada. Wszyscy wymienieni, ze Schnepfem na czele, twierdzą, że w dyplomacji znaleźli się dzięki posiadanym kwalifikacjom, talentowi lub szczęściu, a nie powiązaniom rodzinnym. Wydaje się jednak, że ich kariery i, jak w przypadku Schnepfa, funkcje społeczne i urzędy to następstwo „zapobiegliwości” Bermana, Geremka lub Kiszczaka.
Także Lewica przejawiała, co nie dziwi, słabość do potomków „desantu wschodniego”. Zakompleksiona wobec USA SLD ewidentnie starała się kokietować Waszyngton poprzez przypodobanie się kręgom żydowskim. Wybraniec Rosatiego Daniel Passent w swym pożegnalnym felietonie, przed wyjazdem do Chile, napisał: ojczyzna powierza mi zaszczytny obowiązek ambasadora RP, zostaję ambasadorem wszystkich Polaków., co w jego wykonaniu zabrzmiało jak kpina, zwłaszcza, że w innym miejscu przyznał, iż jednym z powodów jego wyjazdu do Chile jest fakt, że czuje się zmęczony Polską. Urodzonemu w Kołomyi w 1941 r. w dobrych sowieckich czasach Andrzejowi Załuckiemu zawdzięczamy niezapomnianą humorystyczną i zarazem rodzajową scenkę: w doborowym towarzystwie – z jednej strony Primakowa (Jojny Finkelsteina), a z drugiej „naszego” ambasadora w Moskwie, Geremek w lutym 1998 r. ni stąd, ni zowąd, oświadczył: polskie sprawy są w polskich rękach. Ku zdumieniu otoczenia Geremek szczególnie zainteresował się losem Marka Greli, dyplomaty ściśle powiązanego z SLD, PZPR i innymi „organami” oraz Rosatim. Skąd owa troska? Sprawa wydaje się prosta: spowinowacenie etniczne i zasługi wobec narodu wybranego. Dowody? Grela był autorem decyzji rządowej z 1997 r. o przekazaniu 40 kg złota, wartości pół miliona dolarów na fundację pomocy ofiarom Holocaustu. Była to ostatnia część zdeponowanego po wojnie w skarbcach zachodnich należnego nam kruszcu, zrabowanego z NBP przez hitlerowskie Niemcy. Adam Daniel Rotfeld w ciągu kilku miesięcy swego urzędowania wypromował i rozesłał po świecie, niczym Trocki, kurierów Kominternu, kilkunastu wysokich rangą dyplomatów „etnicznego chowu”. Sam Rotfeld utrzymuje, że z powodu „niesłusznego nazwiska” i tzw. złego wyglądu kariery w dyplomacji PRL nie zrobił. Do MSZ w 1956 r. nie został przyjęty, mimo iż – jak twierdzi – był jednym z trzech, którzy zdali egzamin celująco. W znajdujących się w archiwach IPN meldunkach operacyjnych MBP (przypomnijmy, wówczas zarządzanego przez Fejgina i Różańskiego) zarzucono mu kontakty z syjonistami (m.in. ze spokrewnionym z nim ojcem obecnego ministra finansów). Tenże Rotfeld, eksponent dyplomatycznej elity RP, tak dla „Rz” wyłożył teoretyczne podwaliny teorii tworzenia elit: naród pozbawiony elit jest tłumem, motłochem, a nie społeczeństwem. Jak widać, elita MSZ została stworzona, chociaż niepolska, ale motłoch… pozostał.
Czy od przedstawiciela mniejszości narodowej można oczekiwać reprezentowania i obrony polskiego interesu narodowego? Czy nie dojdzie u niego, prędzej czy później, do konfliktu identyfikacyjnego i poczucia lojalności? Ryszard Schnepf, jako minister w kancelarii premiera, szczególnie gorliwie zajmował się lobbingiem na rzecz organizacji żydowskich z USA, domagających się od Polski miliardowych odszkodowań za mienie pozostawione w Polsce. Jest także współzałożycielem i członkiem loży – B’nai B’rith, która oficjalnie za cel stawia sobie walkę o przejęcie mienia żydowskiego. Czy, jako ambasador RP, da tym roszczeniom właściwy odpór? Wobec kogo przeważy poczucie lojalności? Jacek Chodorowicz, formalnie „ambasador wszystkich Polaków” w Tel Awiwie, pierwsze urzędowe kroki skierował do Dawida Pelega dyrektora World Jewish Restitution Organization, chyba tylko po to, aby wysłuchać jego roszczeń majątkowych wobec Polski i pilnie przekazać je rządowi RP! Za swą pierwszą powinność dyplomatyczną uznał także wystąpienie o przyznanie honorowego obywatelstwa polskiego szefowi Mosadu. Tadeusz Chomicki, ambasador RP w Pekinie, z uwagi nie tylko na wzrost w MSZ zwany „Dawidkiem”, u zarania swojej dyplomatycznej kariery był dyrektorem komórki kontrolującej eksport broni. Utworzył tzw. listę negatywną, czyli wykaz państw, do których broni eksportować nie wolno. Była ona dłuższa od analogicznej ONZ i USA. Straciliśmy z tego powodu duże pieniądze, przerywając zyskowny eksport, m.in. do krajów arabskich i Birmy. Słuszne zatem wydaje się podejrzenie, że głównym jej celem było zrujnowanie branży, a prawdziwą hipoteza, iż pozostający w polskich rękach przemysł zbrojeniowy skazany został na zagładę i rugowanie z rynków, a jego produkcja zastąpiona miliardowym importem z… Izraela.
Od wielu już lat Polska i Polacy są obiektem wściekłej kampanii plugawienia, inspirowanej przez międzynarodowe środowiska żydowskie. Tymczasem urzędnicy MSZ, z wyrachowania i z premedytacją, uprawiają propagandę szkodzącą wizerunkowi Polski za granicą, sprzeczną z jej interesami, a nawet jej wrogą. Wysłannik RP w Pekinie swym kretyńskim wygłupem kompromituje w oczach zagranicy kraj, z którego się wywodzi, Polskę.
Czyż to nie my Polacy, a zwłaszcza sprawdzony polski patriota – Jan Kobylański – jesteśmy uprawnieni do nazwania osobnika, który stoi za nominacją Chomickich, Chodorowiczów, Schnepfów, który utożsamia się ze środowiskami antypolskimi, tytułem: antypolak i typ spod ciemnej gwiazdy?
*Autor jest pracownikiem MSZ, pisze pod pseudonimem.
Tak, tak to znów ten antysemita z ku klux klanu
Najlepszy komentarz (44 piw)
Hauer88
• 2013-02-09, 10:29
bloodwar napisał/a:
O maj gat, znowu ten pokurwieniec
A jakieś kontrargumenty odnośnie prezentowanego materiału przez pokurwieńca masz? Czy tak po prostu sobie ciśniesz?
Rola architektów spotkań w Magdalence, jak koncesjonowana opozycja porozumiewała się z komuchami.
24 rocznica zmowy w Magdalence
W dniu 27–01–2013 roku minęła 24 rocznica rozmów między komunistami a koncesjonowaną opozycją ,,solidarnościową” w sprawie podziału władzy w Polsce. Architekci porozumienia się tzw. ,,opozycji demokratycznej” z komunistami w Polsce pod koniec lat 80-tych, skutecznie pomijają rolę spotkań w Magdalence, w tym role byłego Prezydenta R.P. Lecha Kaczyńskiego. Piszę skutecznie, ponieważ ,,układ” musiał mieć dla równowagi swojego rezydenta na tzw. ,,prawicy” w naszym kraju, ponieważ ktoś musi skutecznie kanalizować Polaków – Katolików. Wcześniej robił to Wałęsa później robił to L. Kaczyński, który okazał się jeszcze gorliwszym sługusem interesów kosmopolitycznych rządów od tego pierwszego. ,,Okrągły stół” o którym liberalne media trąbią, wspominają to wydarzenie, jako wielkie zwycięstwo demokracji prowadzącej do ,,zgody narodowej”. Każdy trochę myślący Polak wie, że ,,okrągły stół” był na rękę siepaczom komunistycznym. Komuchom od Jaruzelskiego zależało, aby zamienić książeczki czerwone na czekowe. Pseudo-opozycja w Polsce na czele z Michnikiem, Kuroniem, Geremkiem i Wałęsą, Kaczyńskim przygotowali miękkie lądowanie dla komunistów zamiast ich rozliczenia. Oczywiście, że bez porozumienia się, światowych mocarstw nie byłoby oddania władzy przez komunistów na rzecz ich agentów z różnych lóż masońskich zainstalowanych w Nowym Yorku, Paryżu, Moskwie czy Berlinie z koordynacją w Tel Avivie. Mieli tylko jeden problem, jak ten plan mocodawców z wschodu i z zachodu wdrożyć w Polsce i właśnie do tego potrzebny był teatr pod nazwą ,,okrągły stół” gdzie komuch dobrał sobie do rozmów swojego agenta. Jak coś nie wychodziło przy ,,okrągłym stole” rozmowy zakulisowe przenoszono do Magdalenki. Gdy miałem zaszczyt być posłem na Sejm, zwróciłem się z zapytaniem poselskim do ówczesnego Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro o ujawnienie protokołów z ,,obrad” z Magdalenki, przedstawicieli ówczesnej władzy i ,,opozycji”. Minister Ziobro odpowiedział mi, że spotkania w Magdalence nie były protokołowane. Nie wiem, czy rzeczywiście mógł nie wiedzieć o tym, że były protokoły albo mnie okłamał, ponieważ nie chciał rozgrzebywać nie chlubnej roli roli w ,,Magdalence” Lecha Kaczyńskiego. Wyjaśniam, że protokoły z obrad w ,,Magdalence” są.
Protokulantami byli; Jacek Ambroziak, Krzysztof Dubiński, Kazimierz Kłoda. Część kopii tych protokołów posiadam. Czytając wypowiedzi poszczególnych przedstawicieli władzy i pseudo-opozycji, mam wrażenie jakby ci ludzie znali się od wielu lat, jakby to byli koledzy, prawie wszyscy byli na ty!!! Stronę rządową reprezentowali; Kiszczak, Ciosek, Reykowski (on wszystkie ustalenia przekazywał do Tel Avivu i od nich brał wskazówki), Sekuła, Gdula, Kwaśniewski i inni z strony tzw. opozycji udział brali L. Kaczyński, Wałęsa, Geremek, Mazowiecki, Kuroń i inni oraz Ks. Bp. Tadeusz Gocłowski i Ks. Alojzy Orszulik. Największe kariery polityczne z tych osób które knuły w Magdalence zrobili L. Wałęsa, A. Kwaśniewski oraz L. Kaczyński, to byli rezydenci Polski. Wyjątkowo z zainteresowaniem czytałem wypowiedzi L. Kaczyńskiego i to jemu poświęciłem szczególnie dużo uwagi czytając protokoły, ponieważ on był prezydentem odnoszący się do elektoratu solidarnościowo – prawicowego. Pozostali to sami przyznają, że to komuna lub agentura komuny. L. Kaczyński podczas spotkań z komunistami w Magdalence był bardzo ugodowy w stosunku do Kiszczaka i Sekuły, grzeczny. Forsował zapisy które były niekorzystne dla ,,Solidarności” np.; aby ,,Solidarność” nie była rejestrowana branżowo tylko odgórnie przez zarejestrowanie KK ,, S”. Motywował to tym, że struktura związków branżowych jest strajkogenna, umacnia tendencje rewindykacyjne. L. Kaczyński upewniał władzę, że rozumie ich zastrzeżenia i nie chcemy powtórzyć sytuacji z lat 80-81. Forsował również zapis, że ,,S” w zakładzie pracy będzie tworzyć komisję między związkową do rozmów z dyrekcją. Nie chciał rejestracji ,,S” oddolnie, tylko od górnie, ponieważ struktura oddolna jest konfliktogenna. Następnie podkreślał, że jak władza zarejestruje tylko jedną odgórną organizacje związkową, to władza wtedy będzie miała partnera!!! Chodziło jemu i Mazowieckiemu, żeby ludzie nie byli samodzielni, żeby robotnicy byli zależni od władz krajowych ,,S” a tam pełna kontrola wszelkiej maści agentury, tak by rozbiory Polski udały się a Solidarność pacyfikowała robotników w czasie zamykania zakładów pracy lub ich prywatyzacji. Ta dyskusja odbyła się w dniu 27-01-1989 roku, obrady trwały od godz. 11,30 do 22,15 i kilka podobnych spotkań odbyło się w następnych dniach. Dalej zgadzał się na pakiet kontrolny mandatów do sejmu dla PZPR, ,,a resztę dajcie nam”. Zaproponował, aby wyrzuceni w stanie wojennym z pracy działacze ,,S” zachowali ciągłość pracy i dostali 3 miesięczną odprawę, (sic) i nie musieli wracać na swoje stanowisko pracy. Ani słowem nikt nie upomniał się o tych działaczy ,,S” którzy zostali wyrzuceni z Polski w stanie wojennym, żadnych rozmów o naprawieniu krzywdy ludziom i ich rodzinom którzy zostali zamordowani w stanie wojennym lub zostali ranni, żadnego zadośćuczynienia dla dzieci poległych robotników z Śląska, Pomorza czy KGHM, tylko kupczenieinteresem milionów Polaków, tchórzostwo, podlizywanie się Kiszczakowi, Sekule, Kwaśniewskiemu. W tym czasie zostają zamordowani księża Niedzielan, Suchowolec, Zych, nikt nie interweniuje u Kiszczaka, nie ma próby zerwania rozmów, jakby to ich nie interesowało. Debatowali przy suto zastawionych stołach, z wódą na nich, tak tworzyło się pseudo-prawo pod niepolskie interesy, kosztem milionów naiwnych Polaków, ten teatr trwa do dziś. Proszę zauważyć, że w ,,demokratycznych” wyborach na urząd prezydenta zostali jak na razie wybrani tylko ci co knuli w Magdalence; Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, (Komorowski z okrągłego stołu) ci architekci porozumień z Magdalenki do dziś pacyfikują Naród. Ani ,,okrągły stół” ani żadna zdrada ,,magdalenkowa” nie była Polakom potrzebna, komuna na świecie zbankrutowała już wiele lat temu, trzeba było tylko spokojnie wyczekać i przejąć w pełni władzę, tak by nie dopuścić do tego co mamy dziś. Nic dziwnego, że Prezydent L. Kaczyński, spotykał się z swoim kolegą z Magdalenki A. Kwaśniewskim, by mu doradzał w roli prezydenta, Nie słuchał tych co go wybrali. Jak silne są zobowiązania ,,magdalenkowe” tylko ta grupa zdrajców Polski raczy wiedzieć. Tak jak dziś PiS, propagandowo ,,zwalcza” ,,okrągły stół” i ustalenia z Magdalenki, zapominając, że to ich wodzowie też tworzyli tą niechlubną historię, odgrywając w niej kluczowe role.
Zygmunt Wrzodak
24 rocznica zmowy w Magdalence
W dniu 27–01–2013 roku minęła 24 rocznica rozmów między komunistami a koncesjonowaną opozycją ,,solidarnościową” w sprawie podziału władzy w Polsce. Architekci porozumienia się tzw. ,,opozycji demokratycznej” z komunistami w Polsce pod koniec lat 80-tych, skutecznie pomijają rolę spotkań w Magdalence, w tym role byłego Prezydenta R.P. Lecha Kaczyńskiego. Piszę skutecznie, ponieważ ,,układ” musiał mieć dla równowagi swojego rezydenta na tzw. ,,prawicy” w naszym kraju, ponieważ ktoś musi skutecznie kanalizować Polaków – Katolików. Wcześniej robił to Wałęsa później robił to L. Kaczyński, który okazał się jeszcze gorliwszym sługusem interesów kosmopolitycznych rządów od tego pierwszego. ,,Okrągły stół” o którym liberalne media trąbią, wspominają to wydarzenie, jako wielkie zwycięstwo demokracji prowadzącej do ,,zgody narodowej”. Każdy trochę myślący Polak wie, że ,,okrągły stół” był na rękę siepaczom komunistycznym. Komuchom od Jaruzelskiego zależało, aby zamienić książeczki czerwone na czekowe. Pseudo-opozycja w Polsce na czele z Michnikiem, Kuroniem, Geremkiem i Wałęsą, Kaczyńskim przygotowali miękkie lądowanie dla komunistów zamiast ich rozliczenia. Oczywiście, że bez porozumienia się, światowych mocarstw nie byłoby oddania władzy przez komunistów na rzecz ich agentów z różnych lóż masońskich zainstalowanych w Nowym Yorku, Paryżu, Moskwie czy Berlinie z koordynacją w Tel Avivie. Mieli tylko jeden problem, jak ten plan mocodawców z wschodu i z zachodu wdrożyć w Polsce i właśnie do tego potrzebny był teatr pod nazwą ,,okrągły stół” gdzie komuch dobrał sobie do rozmów swojego agenta. Jak coś nie wychodziło przy ,,okrągłym stole” rozmowy zakulisowe przenoszono do Magdalenki. Gdy miałem zaszczyt być posłem na Sejm, zwróciłem się z zapytaniem poselskim do ówczesnego Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro o ujawnienie protokołów z ,,obrad” z Magdalenki, przedstawicieli ówczesnej władzy i ,,opozycji”. Minister Ziobro odpowiedział mi, że spotkania w Magdalence nie były protokołowane. Nie wiem, czy rzeczywiście mógł nie wiedzieć o tym, że były protokoły albo mnie okłamał, ponieważ nie chciał rozgrzebywać nie chlubnej roli roli w ,,Magdalence” Lecha Kaczyńskiego. Wyjaśniam, że protokoły z obrad w ,,Magdalence” są.
Protokulantami byli; Jacek Ambroziak, Krzysztof Dubiński, Kazimierz Kłoda. Część kopii tych protokołów posiadam. Czytając wypowiedzi poszczególnych przedstawicieli władzy i pseudo-opozycji, mam wrażenie jakby ci ludzie znali się od wielu lat, jakby to byli koledzy, prawie wszyscy byli na ty!!! Stronę rządową reprezentowali; Kiszczak, Ciosek, Reykowski (on wszystkie ustalenia przekazywał do Tel Avivu i od nich brał wskazówki), Sekuła, Gdula, Kwaśniewski i inni z strony tzw. opozycji udział brali L. Kaczyński, Wałęsa, Geremek, Mazowiecki, Kuroń i inni oraz Ks. Bp. Tadeusz Gocłowski i Ks. Alojzy Orszulik. Największe kariery polityczne z tych osób które knuły w Magdalence zrobili L. Wałęsa, A. Kwaśniewski oraz L. Kaczyński, to byli rezydenci Polski. Wyjątkowo z zainteresowaniem czytałem wypowiedzi L. Kaczyńskiego i to jemu poświęciłem szczególnie dużo uwagi czytając protokoły, ponieważ on był prezydentem odnoszący się do elektoratu solidarnościowo – prawicowego. Pozostali to sami przyznają, że to komuna lub agentura komuny. L. Kaczyński podczas spotkań z komunistami w Magdalence był bardzo ugodowy w stosunku do Kiszczaka i Sekuły, grzeczny. Forsował zapisy które były niekorzystne dla ,,Solidarności” np.; aby ,,Solidarność” nie była rejestrowana branżowo tylko odgórnie przez zarejestrowanie KK ,, S”. Motywował to tym, że struktura związków branżowych jest strajkogenna, umacnia tendencje rewindykacyjne. L. Kaczyński upewniał władzę, że rozumie ich zastrzeżenia i nie chcemy powtórzyć sytuacji z lat 80-81. Forsował również zapis, że ,,S” w zakładzie pracy będzie tworzyć komisję między związkową do rozmów z dyrekcją. Nie chciał rejestracji ,,S” oddolnie, tylko od górnie, ponieważ struktura oddolna jest konfliktogenna. Następnie podkreślał, że jak władza zarejestruje tylko jedną odgórną organizacje związkową, to władza wtedy będzie miała partnera!!! Chodziło jemu i Mazowieckiemu, żeby ludzie nie byli samodzielni, żeby robotnicy byli zależni od władz krajowych ,,S” a tam pełna kontrola wszelkiej maści agentury, tak by rozbiory Polski udały się a Solidarność pacyfikowała robotników w czasie zamykania zakładów pracy lub ich prywatyzacji. Ta dyskusja odbyła się w dniu 27-01-1989 roku, obrady trwały od godz. 11,30 do 22,15 i kilka podobnych spotkań odbyło się w następnych dniach. Dalej zgadzał się na pakiet kontrolny mandatów do sejmu dla PZPR, ,,a resztę dajcie nam”. Zaproponował, aby wyrzuceni w stanie wojennym z pracy działacze ,,S” zachowali ciągłość pracy i dostali 3 miesięczną odprawę, (sic) i nie musieli wracać na swoje stanowisko pracy. Ani słowem nikt nie upomniał się o tych działaczy ,,S” którzy zostali wyrzuceni z Polski w stanie wojennym, żadnych rozmów o naprawieniu krzywdy ludziom i ich rodzinom którzy zostali zamordowani w stanie wojennym lub zostali ranni, żadnego zadośćuczynienia dla dzieci poległych robotników z Śląska, Pomorza czy KGHM, tylko kupczenieinteresem milionów Polaków, tchórzostwo, podlizywanie się Kiszczakowi, Sekule, Kwaśniewskiemu. W tym czasie zostają zamordowani księża Niedzielan, Suchowolec, Zych, nikt nie interweniuje u Kiszczaka, nie ma próby zerwania rozmów, jakby to ich nie interesowało. Debatowali przy suto zastawionych stołach, z wódą na nich, tak tworzyło się pseudo-prawo pod niepolskie interesy, kosztem milionów naiwnych Polaków, ten teatr trwa do dziś. Proszę zauważyć, że w ,,demokratycznych” wyborach na urząd prezydenta zostali jak na razie wybrani tylko ci co knuli w Magdalence; Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, (Komorowski z okrągłego stołu) ci architekci porozumień z Magdalenki do dziś pacyfikują Naród. Ani ,,okrągły stół” ani żadna zdrada ,,magdalenkowa” nie była Polakom potrzebna, komuna na świecie zbankrutowała już wiele lat temu, trzeba było tylko spokojnie wyczekać i przejąć w pełni władzę, tak by nie dopuścić do tego co mamy dziś. Nic dziwnego, że Prezydent L. Kaczyński, spotykał się z swoim kolegą z Magdalenki A. Kwaśniewskim, by mu doradzał w roli prezydenta, Nie słuchał tych co go wybrali. Jak silne są zobowiązania ,,magdalenkowe” tylko ta grupa zdrajców Polski raczy wiedzieć. Tak jak dziś PiS, propagandowo ,,zwalcza” ,,okrągły stół” i ustalenia z Magdalenki, zapominając, że to ich wodzowie też tworzyli tą niechlubną historię, odgrywając w niej kluczowe role.
Zygmunt Wrzodak
Nad ranem 29 stycznia 1944 roku, Żydowsko – sowieckie oddziały pod nazwą „smiert okupantam” wymordował mieszkańców polskiej wsi Koniuchy w rejonie Solecznik na Litwie.
Oddział „smiert okupantam” mordował mieszkańców nie oszczędzając kobiet i dzieci. Bandyci okrążyli wioskę, wszystko podpalono, każde zwierzę, każdego człowieka zabito. Jeden z moich kolegów wziął kobietę, położył jej głowę na kamień i zabił ją kamieniem” – bandyci chwalili się swoim bestialstwem.
Oprawcy byli tylko jednym z oddziałów, które działały na Kresach realizując zbrodniczą politykę Stalina. Żydowsko-sowieckie oddziały dokonywały bezwzględnych pacyfikacji polskich wiosek, rabowały i mordowały, np. tylko w województwie nowogródzkim zabito około dwóch tysięcy osób wspomagających Armię Krajową na tym terenie.
Mord w Koniuchach nie został osądzony do dziś. Śledztwo, które w tej sprawie prowadzi IPN utknęło w martwym punkcie, mimo, że znani są sprawcy tamtej zbrodni. Część z nich zostawiła po sobie pamiętniki, a jeden z bandytów, Genrikas Zimanas (Henoch Ziman), został odznaczony przez władze PRL… orderem Vitruti Militari.
Oddział „smiert okupantam” mordował mieszkańców nie oszczędzając kobiet i dzieci. Bandyci okrążyli wioskę, wszystko podpalono, każde zwierzę, każdego człowieka zabito. Jeden z moich kolegów wziął kobietę, położył jej głowę na kamień i zabił ją kamieniem” – bandyci chwalili się swoim bestialstwem.
Oprawcy byli tylko jednym z oddziałów, które działały na Kresach realizując zbrodniczą politykę Stalina. Żydowsko-sowieckie oddziały dokonywały bezwzględnych pacyfikacji polskich wiosek, rabowały i mordowały, np. tylko w województwie nowogródzkim zabito około dwóch tysięcy osób wspomagających Armię Krajową na tym terenie.
Mord w Koniuchach nie został osądzony do dziś. Śledztwo, które w tej sprawie prowadzi IPN utknęło w martwym punkcie, mimo, że znani są sprawcy tamtej zbrodni. Część z nich zostawiła po sobie pamiętniki, a jeden z bandytów, Genrikas Zimanas (Henoch Ziman), został odznaczony przez władze PRL… orderem Vitruti Militari.
Rutyna
Najlepszy komentarz (32 piw)
luslom
• 2013-01-24, 22:08
hmmmm jak by to ująć.....ŻYDZI DO GAZU
Izraelska gazeta „Maariv” z 21 lipca 1971 r. wyjawia końcowy sekret katyńskiej masakry.
Wydra powiedział izraelskiej gazecie „Maariv” jak trzech sowiecko-żydowskich oficerów, którzy też byli świadkami zabójstw, powiedziało mu o mordowaniu. Zaznaczył, że dochowa tajemnicy przez cały czas, ale teraz chce ją wyjawić, nim umrze.
Nazwał swojego informatora sowieckim majorem Joshua Sorokin, który przyznał się, że brał udział w masowych egzekucjach na początku wojny. Gazeta przytoczyła wypowiedź Vidry: „Żydowski major w tajnej sowieckiej służbie i inni oficerowie przyznali mi się, że okrutnie zamordowali 12 tys. polskich oficerów w lesie katyńskim po wybuchu II wojny światowej”.
W drugim obozie pracy dwa lata później dwóch innych oficerów powiedziało, że brali udział w mordach. Wydra powiedział, że wierzyli w niego, ponieważ był Żydem.
Jeden z oficerów, utożsamiany jako porucznik Aleksander Susłow, powiedział mu: „Chcę ci opowiedzieć historię mojego życia”. Tichonow (drugi oficer) i ja jesteśmy dwoma najbardziej nieszczęśliwymi ludźmi na całym świecie. Mordowałem »polaczków« moimi własnymi rękami. Zastrzeliłem ich.”
Stalin wybrał Żydów do mordowania Polaków w Katyniu
Zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow, w 1939 r. Sowietom przypadła wschodnia część Polski, a Niemcom zachodnia. Tajna policja Stalina NKWD (dziś KGB) systematycznie ujarzmiała miasta pod jego kontrolę. Mieli rozkaz zgarniać wszystkich, którzy mogliby stanowić w przyszłości potencjalne zagrożenie dla komunizmu. Aresztowano więc około 15 tys. Polaków. 10 tys. stanowili oficerowie Wojska Polskiego, 5 tys. to cywile, wśród nich lekarze, prawnicy, dziennikarze, pisarze, przemysłowcy, biznesmeni, profesorowie uniwersytetów i nauczyciele szkół średnich. Wszyscy byli odtransportowani do trzech obozów koncentracyjnych w Rosji. My wiemy tylko o losie więźniów z obozu Kozielsk, ponieważ ich ciała zostały odkryte w Katyniu przez Niemców w 1943 r. Sowieci po 46 latach (wreszcie) przyznali się do odpowiedzialności za zbrodnię, którą zrzucili na Niemców. Stalin wierzył, że wykształceni polscy dowódcy mogą któregoś dnia unicestwić jego plany skomunizowania okupowanego kraju. Oni byli utalentowaną elitą narodu. To automatycznie czyniło ich niebezpiecznymi wobec planu Stalina podboju drugich narodów.
Kto mógł mordować Polaków?
Zamordować 15 tys. niewinnych to potworne zadanie, nawet dla najbardziej zatwardziałych oprawców. Stalin zwrócił się do szefa Sowieckiej Tajnej Policji, Żyda Ławrientija Berii. Oni dyskutowali o masowym mordzie i zdecydowali, że to zadanie wykona dominująca grupa żydowskiego aparatu bezpieczeństwa. Dawna nienawiść do Polaków katolików była notorycznie wiadoma.
Polakom w Kozielsku powiedziano, że jako wolni ludzie wrócą do domów. Pozwolono im uroczyście świętować noc przed załadowaniem na pociągi. Uściski i okrzyki „do zobaczenia w Warszawie!” wypełniały powietrze. Uciecha i radość wkrótce wygasły, kiedy odkryli, że pociągi jechały nie na zachód, ale na wschód, i były obstawione podwójną strażą.
Gdy pociąg wjechał i zatrzymał się na stacji Gniezdowo w pobliżu lasu katyńskiego, polskich jeńców ogarnęło przerażenie. Zaczęło się wyładowanie, bagaże rzucano na ciężarówkę, a jeńców zamykano w zakratowanych przyczepach ciężarówek. Stąd byli zawożeni do baraków robotników leśnych. Skazańców brano po trzech do baraków. Tam ograbiono ich z reszty posiadanych rzeczy, takich jak zegarki, pierścionki itp. Wreszcie zagnano ich nad ogromne doły i to, co zobaczyli, było horrorem nad horrory: na dnie tych dołów zobaczyli ciała swoich kolegów, którzy odjechali pociągiem przed nimi. Ciała były ułożone jedno na drugim, jak sardynki – wspak. Układała je grupa Żydów brodzących w głębokich kałużach krwi, czekając na nowe porcje zwłok walących się w głęboką otchłań dołów, które miały spocząć na innych ciałach, żeby było miejsce na ściśnięcie więcej i więcej. Rzędy były wysokie na 12 ciał.
Niektórzy jeńcy stawiali opór Żydom wiążącym im ręce z tyłu. Wówczas ci zarzucali im płaszcze na głowy i wiązali ręce z przodu. Niektórym jeńcom pchano w usta trociny, co NKWD uznało za właściwy środek na uspokojenie. Obawiali się, że krzyki mogą wywołać opór czekających na swoją kolej w więźniarkach. Wielu było zabitych jednym strzałem w tył głowy i szyję, wielu kilkoma strzałami, wielu było przebitych bagnetem w plecy, piersi, co oznaczało, że jeńcy stawiali opór. 4253 było pochowanych w Katyniu. Dziś Polacy domagają się poinformowania, gdzie pochowane są ciała pozostałych 10 tysięcy jeńców. Ostatni rozdział tego straszliwego epizodu jeszcze będzie opowiedziany.
Żydzi, którzy mordowali Polaków w Katyniu
Dziennik Izraela „Maariv” ogłosił światu imiona sowieckich oficerów NKWD uczestniczących w mordzie katyńskim. Polski Żyd Abraham Vidro (Wydra), który mieszka teraz w Tel Awiwie, 21 lipca 1971 r. poprosił pismo o wywiad, bo chciałby, zanim umrze, wyjawić sekret o Katyniu. On opisał spotkanie z trzema Żydami, oficerami NKWD, w wojskowym obozie wypoczynkowym Rosji. Oni powiedzieli mu, jak uczestniczyli w mordzie Polaków w Katyniu.
Byli to: sowiecki mjr Joshua Sorokin, por. Aleksander Susłow, por. Samyun Tichonow. Susłow zażądał od Vidro zapewnienia, że nie wyjawi tego sekretu do 30 lat po jego śmierci, ale Vidro obawiając się, że tak długo nie pożyje, zdecydował się wyjawić go wcześniej. Mjr Sorokin, ufając Vidro, powiedział: „świat nie uwierzy czego ja byłem świadkiem”. Vidro mówił dziennikowi „Maariv”:
Żydowski mjr w sowieckiej tajnej służbie (NKWD) i dwóch innych oficerów bezpieczeństwa przyznali mi się, jak okrutnie mordowali tysiące polskich oficerów w lesie katyńskim. Susłow mówi do Vidro: „Chcę ci opowiedzieć o moim życiu. Tylko tobie, ponieważ jesteś Żydem, czy możemy mówić o wszystkim? To nie robi żadnej różnicy dla nas… Mordowałem polaczków własnymi rękami! I do nich sam strzelałem.”
Część tych opowieści jest reprodukowana na tej samej stronie wraz ze zdjęciem Vidro. Jest również interesujące, że w Katyniu było również mordowanych trochę Żydów. NKWD była ostrożna, selektywnie wybierała kogo „aresztować” spośród 15 tysięcy ofiar. Dziś wiadomo, że 80% polskich Żydów popierało żydowski Bund, który stał się komunistyczną partią Polski. 20% tych, którzy nie popierali Bundu, było traktowanych jak reszta Polaków. Polityką Stalina było: „śmierć wszystkim, którzy mogliby sprzeciwiać się komunizmowi”.
Stalin mianował Żydów komendantami gułagów
Aleksander Sołżenicyn, światowej sławy rosyjski autor 712-stronicowej książki „Archipelag Gułag”, na 79 stronie zamieścił 6 zdjęć ludzi, którzy zarządzali najbardziej morderczymi obozami więziennymi w Rosji. Wszyscy byli Żydami: Aron Solts, Naftaly Frenkel, Yakow Rappoport, Matvei Berman, Lazar Kogan i Genrikh Yagoda.
Sołżenicyn opisuje jak Frenkel najbardziej pasował do wszystkich profesjonalnych mordów: „Frenkel ma oczy badacza i prześladowcy, z wargami sceptyka… człowiek z niezwykłą miłością władzy, nieograniczonej władzy, pragnący, by się go bano!” Jest to opis Khazara żydowskiej rasy, który dziś jest komendantem (zarządcą obozów koncentracyjnych, w których trzyma się tysiące Palestyńczyków). Módlmy się za te biedne ofiary.
Więcej szokujących wieści
Katyńska masakra w Trzebusce
Została odkryta nowa, nieznana masakra Polaków przez Sowietów. Organizacja „Wiejska Solidarność” doniosła, że sowiecka tajna policja zamordowała 600 Polaków między 24 sierpnia a listopadem 1944 roku w lesie w Trzebusce, w pobliżu miasta Rzeszów. Zamordowani byli znów członkami inteligencji polskiej, włącznie z oficerami AK, przywódcami organizacji i księżmi. Wszystkie ofiary miały podcięte gardła od ucha do ucha. Ich groby odkryto w 1980 r., ale rząd komunistyczny PRL zdławił wiadomość o tym „Drugim Katyniu”. W 1945 r. polski oficer napisał raport o powyższej masakrze, ale został aresztowany przez bezpiekę i ślad po nim zaginął.
Polski tygodnik wychodzący w Londynie donosił, że masową masakrę zarządził dowódca I Armii marszałek Iwan Koniew. Tygodnik londyński miał naocznego świadka, który zeznał, że więźniowie byli trzymani w sowieckich obozach koncentracyjnych w brutalnych i nieludzkich warunkach zanim zostali zamordowani.
Ta sprawa jest szczególnie bolesna, ponieważ mordu dokonali ci, którzy głosili (w tym czasie), że są „wyzwolicielami Polski”.
Tłumaczył W.N.
Wreszcie Prawda
Czasopismo USA „The truth at last” nr 336/1989
Wydra powiedział izraelskiej gazecie „Maariv” jak trzech sowiecko-żydowskich oficerów, którzy też byli świadkami zabójstw, powiedziało mu o mordowaniu. Zaznaczył, że dochowa tajemnicy przez cały czas, ale teraz chce ją wyjawić, nim umrze.
Nazwał swojego informatora sowieckim majorem Joshua Sorokin, który przyznał się, że brał udział w masowych egzekucjach na początku wojny. Gazeta przytoczyła wypowiedź Vidry: „Żydowski major w tajnej sowieckiej służbie i inni oficerowie przyznali mi się, że okrutnie zamordowali 12 tys. polskich oficerów w lesie katyńskim po wybuchu II wojny światowej”.
W drugim obozie pracy dwa lata później dwóch innych oficerów powiedziało, że brali udział w mordach. Wydra powiedział, że wierzyli w niego, ponieważ był Żydem.
Jeden z oficerów, utożsamiany jako porucznik Aleksander Susłow, powiedział mu: „Chcę ci opowiedzieć historię mojego życia”. Tichonow (drugi oficer) i ja jesteśmy dwoma najbardziej nieszczęśliwymi ludźmi na całym świecie. Mordowałem »polaczków« moimi własnymi rękami. Zastrzeliłem ich.”
Stalin wybrał Żydów do mordowania Polaków w Katyniu
Zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow, w 1939 r. Sowietom przypadła wschodnia część Polski, a Niemcom zachodnia. Tajna policja Stalina NKWD (dziś KGB) systematycznie ujarzmiała miasta pod jego kontrolę. Mieli rozkaz zgarniać wszystkich, którzy mogliby stanowić w przyszłości potencjalne zagrożenie dla komunizmu. Aresztowano więc około 15 tys. Polaków. 10 tys. stanowili oficerowie Wojska Polskiego, 5 tys. to cywile, wśród nich lekarze, prawnicy, dziennikarze, pisarze, przemysłowcy, biznesmeni, profesorowie uniwersytetów i nauczyciele szkół średnich. Wszyscy byli odtransportowani do trzech obozów koncentracyjnych w Rosji. My wiemy tylko o losie więźniów z obozu Kozielsk, ponieważ ich ciała zostały odkryte w Katyniu przez Niemców w 1943 r. Sowieci po 46 latach (wreszcie) przyznali się do odpowiedzialności za zbrodnię, którą zrzucili na Niemców. Stalin wierzył, że wykształceni polscy dowódcy mogą któregoś dnia unicestwić jego plany skomunizowania okupowanego kraju. Oni byli utalentowaną elitą narodu. To automatycznie czyniło ich niebezpiecznymi wobec planu Stalina podboju drugich narodów.
Kto mógł mordować Polaków?
Zamordować 15 tys. niewinnych to potworne zadanie, nawet dla najbardziej zatwardziałych oprawców. Stalin zwrócił się do szefa Sowieckiej Tajnej Policji, Żyda Ławrientija Berii. Oni dyskutowali o masowym mordzie i zdecydowali, że to zadanie wykona dominująca grupa żydowskiego aparatu bezpieczeństwa. Dawna nienawiść do Polaków katolików była notorycznie wiadoma.
Polakom w Kozielsku powiedziano, że jako wolni ludzie wrócą do domów. Pozwolono im uroczyście świętować noc przed załadowaniem na pociągi. Uściski i okrzyki „do zobaczenia w Warszawie!” wypełniały powietrze. Uciecha i radość wkrótce wygasły, kiedy odkryli, że pociągi jechały nie na zachód, ale na wschód, i były obstawione podwójną strażą.
Gdy pociąg wjechał i zatrzymał się na stacji Gniezdowo w pobliżu lasu katyńskiego, polskich jeńców ogarnęło przerażenie. Zaczęło się wyładowanie, bagaże rzucano na ciężarówkę, a jeńców zamykano w zakratowanych przyczepach ciężarówek. Stąd byli zawożeni do baraków robotników leśnych. Skazańców brano po trzech do baraków. Tam ograbiono ich z reszty posiadanych rzeczy, takich jak zegarki, pierścionki itp. Wreszcie zagnano ich nad ogromne doły i to, co zobaczyli, było horrorem nad horrory: na dnie tych dołów zobaczyli ciała swoich kolegów, którzy odjechali pociągiem przed nimi. Ciała były ułożone jedno na drugim, jak sardynki – wspak. Układała je grupa Żydów brodzących w głębokich kałużach krwi, czekając na nowe porcje zwłok walących się w głęboką otchłań dołów, które miały spocząć na innych ciałach, żeby było miejsce na ściśnięcie więcej i więcej. Rzędy były wysokie na 12 ciał.
Niektórzy jeńcy stawiali opór Żydom wiążącym im ręce z tyłu. Wówczas ci zarzucali im płaszcze na głowy i wiązali ręce z przodu. Niektórym jeńcom pchano w usta trociny, co NKWD uznało za właściwy środek na uspokojenie. Obawiali się, że krzyki mogą wywołać opór czekających na swoją kolej w więźniarkach. Wielu było zabitych jednym strzałem w tył głowy i szyję, wielu kilkoma strzałami, wielu było przebitych bagnetem w plecy, piersi, co oznaczało, że jeńcy stawiali opór. 4253 było pochowanych w Katyniu. Dziś Polacy domagają się poinformowania, gdzie pochowane są ciała pozostałych 10 tysięcy jeńców. Ostatni rozdział tego straszliwego epizodu jeszcze będzie opowiedziany.
Żydzi, którzy mordowali Polaków w Katyniu
Dziennik Izraela „Maariv” ogłosił światu imiona sowieckich oficerów NKWD uczestniczących w mordzie katyńskim. Polski Żyd Abraham Vidro (Wydra), który mieszka teraz w Tel Awiwie, 21 lipca 1971 r. poprosił pismo o wywiad, bo chciałby, zanim umrze, wyjawić sekret o Katyniu. On opisał spotkanie z trzema Żydami, oficerami NKWD, w wojskowym obozie wypoczynkowym Rosji. Oni powiedzieli mu, jak uczestniczyli w mordzie Polaków w Katyniu.
Byli to: sowiecki mjr Joshua Sorokin, por. Aleksander Susłow, por. Samyun Tichonow. Susłow zażądał od Vidro zapewnienia, że nie wyjawi tego sekretu do 30 lat po jego śmierci, ale Vidro obawiając się, że tak długo nie pożyje, zdecydował się wyjawić go wcześniej. Mjr Sorokin, ufając Vidro, powiedział: „świat nie uwierzy czego ja byłem świadkiem”. Vidro mówił dziennikowi „Maariv”:
Żydowski mjr w sowieckiej tajnej służbie (NKWD) i dwóch innych oficerów bezpieczeństwa przyznali mi się, jak okrutnie mordowali tysiące polskich oficerów w lesie katyńskim. Susłow mówi do Vidro: „Chcę ci opowiedzieć o moim życiu. Tylko tobie, ponieważ jesteś Żydem, czy możemy mówić o wszystkim? To nie robi żadnej różnicy dla nas… Mordowałem polaczków własnymi rękami! I do nich sam strzelałem.”
Część tych opowieści jest reprodukowana na tej samej stronie wraz ze zdjęciem Vidro. Jest również interesujące, że w Katyniu było również mordowanych trochę Żydów. NKWD była ostrożna, selektywnie wybierała kogo „aresztować” spośród 15 tysięcy ofiar. Dziś wiadomo, że 80% polskich Żydów popierało żydowski Bund, który stał się komunistyczną partią Polski. 20% tych, którzy nie popierali Bundu, było traktowanych jak reszta Polaków. Polityką Stalina było: „śmierć wszystkim, którzy mogliby sprzeciwiać się komunizmowi”.
Stalin mianował Żydów komendantami gułagów
Aleksander Sołżenicyn, światowej sławy rosyjski autor 712-stronicowej książki „Archipelag Gułag”, na 79 stronie zamieścił 6 zdjęć ludzi, którzy zarządzali najbardziej morderczymi obozami więziennymi w Rosji. Wszyscy byli Żydami: Aron Solts, Naftaly Frenkel, Yakow Rappoport, Matvei Berman, Lazar Kogan i Genrikh Yagoda.
Sołżenicyn opisuje jak Frenkel najbardziej pasował do wszystkich profesjonalnych mordów: „Frenkel ma oczy badacza i prześladowcy, z wargami sceptyka… człowiek z niezwykłą miłością władzy, nieograniczonej władzy, pragnący, by się go bano!” Jest to opis Khazara żydowskiej rasy, który dziś jest komendantem (zarządcą obozów koncentracyjnych, w których trzyma się tysiące Palestyńczyków). Módlmy się za te biedne ofiary.
Więcej szokujących wieści
Katyńska masakra w Trzebusce
Została odkryta nowa, nieznana masakra Polaków przez Sowietów. Organizacja „Wiejska Solidarność” doniosła, że sowiecka tajna policja zamordowała 600 Polaków między 24 sierpnia a listopadem 1944 roku w lesie w Trzebusce, w pobliżu miasta Rzeszów. Zamordowani byli znów członkami inteligencji polskiej, włącznie z oficerami AK, przywódcami organizacji i księżmi. Wszystkie ofiary miały podcięte gardła od ucha do ucha. Ich groby odkryto w 1980 r., ale rząd komunistyczny PRL zdławił wiadomość o tym „Drugim Katyniu”. W 1945 r. polski oficer napisał raport o powyższej masakrze, ale został aresztowany przez bezpiekę i ślad po nim zaginął.
Polski tygodnik wychodzący w Londynie donosił, że masową masakrę zarządził dowódca I Armii marszałek Iwan Koniew. Tygodnik londyński miał naocznego świadka, który zeznał, że więźniowie byli trzymani w sowieckich obozach koncentracyjnych w brutalnych i nieludzkich warunkach zanim zostali zamordowani.
Ta sprawa jest szczególnie bolesna, ponieważ mordu dokonali ci, którzy głosili (w tym czasie), że są „wyzwolicielami Polski”.
Tłumaczył W.N.
Wreszcie Prawda
Czasopismo USA „The truth at last” nr 336/1989
Organizacjia "Nordisk Ungdom" - 16 grudnia, pikieta pod domem Stefana Michnika
[video] [/video]
[video] [/video]
Najlepszy komentarz (101 piw)
anty spoleczniak
• 2012-12-19, 18:30
sa jescze normalni nie spedaleni szwedzi
“W Ameryce nie ma czegoś takiego, w tym rozdziale historii świata, jak niezależna prasa. Wy to wiecie i ja to wiem. Żaden z was nie śmie uczciwie przedstawić swojej opinii. A gdyby spróbował, to wie z góry, że nigdy by się to nie ukazało w druku… Interesem żurnalisty jest zniszczenie prawdy, kłamanie w żywe oczy, perwersja, poniżenie, drżenie u stóp mamony i sprzedawanie swojego kraju i swojej rasy za codzienny chleb. Wy o tym wiecie i ja o tym wiem; i co za szaleństwo wznosić ten toast za niezależną prasę? Jesteśmy narzędziami i wasalami bogaczy za kulisami. Jesteśmy marionetkami; oni pociągają za sznurki, a my tańczymy. Nasze talenty, nasze możliwości i nasze życia są własnością innych ludzi. Jesteśmy intelektualnymi prostytutkami.”
John Swinton,
były szef personalny New York Times
John Swinton,
były szef personalny New York Times