39-letni mieszkaniec Małyszyc w gminie Trzyciąż ciągnikiem i młotem porozbijał ogrodzenie sąsiadów. Poszkodowana rodzina Kucharczyków boi się wyjść z domu, bo mężczyzna ciągle im grozi. To efekt ciągnącego się od lat konfliktu mieszkających po sąsiedzku dwóch rodzin.
To nie pierwszy wybryk Zbigniewa Ż. - Ciągle nam grozi, wyzywa, mówi, że pozabija, że spali dom, dzieci potopi. Boimy się na własnym podwórku - mówi Małgorzata Kucharczyk. Kością niezgody od wielu lat jest płot, a nienawiść sąsiedzka trwa już ponad 30. Poszło o studnię, która znajdowała się na granicy dwóch działek i służyła dwóm rodzinom. - Rodzina Ż. w pewnym momencie uznała, że studnia jest ich i zabroniła nam z niej korzystać. Od tego się zaczęło - opowiada 23-letni Agnieszka, córka pani Małgorzaty. Jednak jak wspominają Kucharczykowie, nie było tak źle, jak teraz. Były fatalne dni, kłótnie, robienie sobie na złość, ale czasem rodziny były w stanie ze sobą rozmawiać. Piekło zaczęło się jakieś 14 lat temu, kiedy Kucharczykowie postanowili się odgrodzić. - Nie chcieli byśmy stawiali płot, nie mówiąc o tym, byśmy to zrobili wspólnie - mówi Małgorzata Kucharczyk. Rodzina zdecydowała się na inwestycję i postawiła płot na własny koszt. Podobno Zdzisław Ż. dostał wtedy szału. W październiku 2013 wywiązała się kolejna awantura, w której mężczyzna machał siekierą, przeklinał, groził sąsiadom, po czym w ataku gniewu zaczął rozbijać płot. Żeby mieć dowód, rodzina nakręciła film. Wtedy Zdzisław Ż. zniszczył tylko kawałek ogrodzenia. Dzieło zakończył w środę, 2 lipca. Wszystko trwało jakieś 30 minut. - Było koło godz. 11. Wpadł syn i zaczął krzyczeć: mamo, Zdzisiu nam rwie płot - relacjonuje Małgorzata Kucharczyk z Małyszyc. - Wylecieliśmy na pole i na balkon zobaczyć, co się dzieje, a on jakby nigdy nic po kolei szedł z młotkiem i uderzał w ogrodzenie - dodaje. Widać to zresztą na filmach, które rodzina nakręciła. Zdzisław Ż. jest opanowany, ale konsekwentny. Krok za krokiem niszczy kolejne przęsła. Kiedy już nie daje rady młotem, podjeżdża ciągnikiem, zakłada linkę i wyrywa słupki. Nie pomagają groźby, przekleństwa czy spokojne prośby, żeby już przestał. Nie reaguje na nic. Obezwładnia go dopiero policja. - Wobec zatrzymanego prokurator zastosował środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego oraz zakaz zbliżania się do sąsiadów - informuje Katarzyna Matras z olkuskiej policji. - Pół godziny trwało nim dojechali, nie było już czego ratować - denerwuje się pani Małgorzata. - Nie dziwne, że nasz sąsiad czuje się bezkarny... Wcześniej przez kilka miesięcy był względny spokój. - Był cichy, opanowany. Jak jest taki, to jeszcze bardziej nas przeraża, bo nie wiadomo, co mu po głowie chodzi - mówi pani Agnieszka. Mieszka dwa domy od rodziców. - Nasze domy dzieli właśnie gospodarstwo sąsiada, a ja boję się ten odcinek przejść. Jak wracam do siebie, mama zawsze stoi na balkonie i patrzy, czy dotarłam - mówi. Jej młodszą siostrę do szkoły wożą rodzice. - Dzieci się z nas śmieją, ale my naprawdę boimy się przechodzić koło domu sąsiada - przyznaje 15-letnia Karolina Kucharczyk. - Mówił, że dom spali, że mi dzieci wytopi, zabije. Do tej pory, jak któregoś nie ma w domu, to ja nie śpię i czuwam - dodaje pani Małgorzata. - Wie pani jak to się jest bać na swoim własnym podwórku? - pyta zrezygnowana. Jak opowiada rodzina w ich stronę nieraz leciały cegłówki, kawałki dachówek, nie mówiąc o groźbach i wyzwiskach. - Kiedyś sąsiad wylewał na nasz płot kał i mocz. W lato nie dało się ze smrodu wytrzymać. Potem prześladował twierdząc, że zabiliśmy mu ojca. A teraz ten płot. Najbardziej żal mi kwiatków, których tyle nasadziłam - mówi pani Małgorzata. Rodzina Kucharczyków ma też żal do sołtysa i wójta, że nie reagują na ich prośby załagodzenia konfliktu. Sołtys Małyszyc, Marek Patel uważa jednak, że rodzina Kucharczyków nie jest bez winy. Płot postawiła kilkanaście lat temu bez zgody sąsiadów. Konflikt rodzin trwa kolejne pokolenie. W tym momencie jest tak zaogniony, że mała jest szansa na polepszenie stosunków. Marek Patela, sołtys Małyszyc broni Zdzisława Ż. - Gdyby nie rodzina Kucharczyków, byłby tam święty spokój. Tymczasem oni przedstawiają wszystko po swojemu. Płot wybudowali, kiedy sąsiada nie było w domu. A on nie zgadza się z taką granicą - wyjaśnia sołtys. - Owszem ma swoje odchylenia, ale mam wrażenie, że to sąsiedztwo tej rodziny tak na niego wpływa - dodaje. Inni sąsiedzi wolą się na ten temat nie wypowiadać.- Od dawna nie mogą się dogadać. Ja tam nie wiem, czyja to wina - mówią. - To nie moja sprawa - dodają inni. Małgorzata Kucharczyk podkreśla, że kiedyś próbowali się z sąsiadem dogadać. - Mamy już dość życia w okupacji- mówi. - Policja przyjeżdżała tu niezliczoną ilość razy. Jakby był chociaż raz ukarany, ponosił konsekwencje swoich czynów, to by tego wszystkiego nie było. Tymczasem nikt z nim nic nie robi, wszyscy wolą siedzieć cicho. A on czuje się bezkarny - mówi. Po uszkodzeniu płotu w październiku sprawa trafiła do sądu. Zdzisław Ż. jest oskarżony o kierowanie w stronę pokrzywdzonych gróźb karalnych. Pierwsza rozprawa odbyła się 21 maja 2014. Obrońca wniósł wniosek o przedstawienie opinii psychiatrów. Następna sprawa miała się odbyć 30 czerwca. - Została odwołana, bo biegli nie sporządzili opinii. Nie z ich winy. Oskarżony nie stawił się na badania - wyjaśnia sędzia Rafał Ziętek z Sądu Rejonowego w Olkuszu. Teraz policja ma go doprowadzić siłą. Następny termin badań został wyznaczony na 15 lipca. - Jeśli uda się go doprowadzić, sąd wyznaczy kolejną rozprawę - mówi sędzia Ziętek. Jeśli okaże się, że Zdzisław Ż. jest niepoczytalny, sprawa zostanie umorzona. Biegli będą wtedy musieli zadecydować, czy jego zachowanie zagraża otoczeniu i trzeba go umieścić na oddziale zamkniętym, czy jest niegroźny. Tymczasem mężczyzna ma zakaz zbliżania się do sąsiadów i dozór policyjny. Naszym dziennikarzom nie udało się z nim porozmawiać. Dom był zamknięty. Obecnie podobno znajduje się w szpitalu.