Interwencja policji sprawiła, że rabusiowi coś się chyba w łepku ten teges. Bahia, Brazylia.
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
13 minut temu
📌
Wojna domowa w Syrii 2024
- ostatnia aktualizacja:
2024-12-16, 1:00
📌
Konflikt izraelsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
24 minuty temu
#zjadanie
Witaj użytkowniku sadistic.pl,
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Na żywca
Najlepszy komentarz (22 piw)
r061071
• 2019-03-28, 20:02
to o krolu popielu jednak była prawda
.. rozjebany i zgniły gołąbek pokoju z asfaltu...
Człowiek jedzony robakami, które umiejscowione są na jego ciele i widać, że mu się to nie podobało bo mu ręce drżały. A robaki wesoło konsumowały jego ciało gdyż mogło być dla nich smaczne, bo oblepiły go jak rzepy psi ogon.
Najlepszy komentarz (59 piw)
Zezrox987
• 2018-07-30, 10:29
Życie niektórych bezdomnych jest porównywalne z matrixem. Jak długo można ignorować fakt bycia wpierdzielanym przez robale?
Dziecię dostało na śniadanie płaza, którego próbuje skonsumować w celu najedzenia się. Jednakże śliski płaz nie poddaje się ledwo wyrżniętym zębom co tylko przedłuża jego agonię bo dziecko pewnie je i tak zje bo dzieci jedzą różne rzeczy.
Szach mat weganie
Jeśli ktoś musi po polsku to:
Jeśli ktoś musi po polsku to:
Fajna japonka pożywia się żabami
[ Komentarz dodany przez: Angel: 2017-12-19, 08:23 ]
[ Komentarz dodany przez: Angel: 2017-12-19, 08:23 ]
Velture napisał/a:
Smacznego
Najlepszy komentarz (72 piw)
DMT
• 2017-06-29, 14:52
Tatusia oszukasz, Mamusię oszukasz, ale życia kurwa nie oszukasz.
Najlepszy komentarz (25 piw)
zeus6
• 2015-12-06, 0:12
Mysz psuje sie od głowy.
Witam drodzy Sadole. Ostatnio trafiłem na dość ciekawy artykuł o ciekawej konsumpcji kobry którym chciałbym się z wami podzielić. Materiał nie mój choć sam jestem ciekaw jak smakuje takie pełzające bydle Enjoy!
Moja pierwsza przygoda z konsumpcją węży była konsekwencją spotkania grupy australijskich podróżników w salonie bingo na Starym Mieście w Hanoi. Po wymianie zwyczajowych odzywek („Skąd jesteś? Od jak dawna w Wietnamie? Nie liczy się cel, tylko podróż, bla bla bla”) opowiedzieli mi i mojemu kumplowi Danny’emu o Le Mat, czyli starej dzielnicy Hanoi zwanej „Wioską Węży”. Choć trudno w to uwierzyć, swoją nazwę zawdzięcza ona temu, że pełno tam węży.
Tak oto doszło do tego, że w upalny sobotni ranek wraz z kilkoma przyjaciółmi pędziliśmy przez most Long Bien trzymając się kurczowo siedzeń taksówek motocyklowych wiozących nas do Le Mat. Jak dowiedzieliśmy się w informacji turystycznej, węże hoduje się tam od ponad 900 lat. Jak głosi legenda, wszytko zaczęło się, gdy miejscowy wieśniak uratował księżniczkę przed wielkim wężem morskim i w nagrodę otrzymał od króla okoliczne ziemie, które stały się kurą znoszącą złote jaja dla przyszłych pokoleń.
Gdy dotarliśmy na miejsce jeden z pracowników restauracji zaprowadził nas do stojącej w kącie drucianej klatki, w której roiło się od wściekłych węży. Ponieważ najwyraźniej nie były one jednak wystarczająco wściekłe, gość zaczął walić w klatkę kijem, po czym wyciągnął z niej wściekle syczącą kobrę i rzucił ją nam pod nogi.
Kiedy nasz towarzysz, mierzył nas wzrokiem starając się ustalić, który z nas powinien pójść na pierwszy ogień, moi drodzy przyjaciele wypchnęli mnie w jego kierunku. Usiadłem i patrzyłem, jak przygważdża głowę węża do ziemi, rozcina mu podbrzusze i upuszcza krew do szklaneczki z domowym winem ryżowym, którą wcześniej postawił przede mną. Następnie mężczyzna wykroił wężowi serce i wrzucił do mojej szklaneczki, po czym opróżnił woreczek żółciowy kobry do kolejnej szklaneczki z winem ryżowym, które zyskało dzięki temu ładny szmaragdowy kolor – tak na wypadek gdybym potrzebował sobie pilnie przypomnieć jak ohydna ze mnie postać.
Podniosłem szklaneczkę do ust i natychmiast poczułem na twarzy kropelki płynu, a to za sprawą wciąż bijącego jeszcze serca pływającego w naczyniu. Wypiłem zawartość na raz (wizja przeżuwania serca węża okazała się być ponad moje siły), po czym uznałem, że skoro już wykonałem pierwszy krok to mogę równie dobrze chlapnąć od razu drinka z żółci.
Nie poczułem za bardzo smaku ani jednego ani drugiego, po części dlatego, że musiałem się wcześniej trochę znieczulić, żeby być w stanie przełknąć bijące jeszcze serce węża, a po części dlatego, że tamtejsze wino ryżowe miało tak silny smak, że neutralizowało ono smak wszystkich dodatków, za co chwała mu.
Gdy nakarmieni i napici zapłaciliśmy rachunek i wstaliśmy od stołu, kelner, który wcześniej zaszlachtował zjedzonego przez nas węża odciągnął mnie na stronę i oznajmił z porozumiewawczym mrugnięciem, które będę pamiętał do końca życia, że po sercu węża „dobrze staje kuśka”. Jeśli coś wyniosłem z tej przygody, to świadomość, że mięso węża jest o wiele smaczniejsze niż można by przypuszczać oraz że połknięcie czegoś, co na twoich oczach wyrwano żywemu stworzeniu, jest o wiele łatwiejsze niż mogłoby się wydawać.
źródło: vice.com
Moja pierwsza przygoda z konsumpcją węży była konsekwencją spotkania grupy australijskich podróżników w salonie bingo na Starym Mieście w Hanoi. Po wymianie zwyczajowych odzywek („Skąd jesteś? Od jak dawna w Wietnamie? Nie liczy się cel, tylko podróż, bla bla bla”) opowiedzieli mi i mojemu kumplowi Danny’emu o Le Mat, czyli starej dzielnicy Hanoi zwanej „Wioską Węży”. Choć trudno w to uwierzyć, swoją nazwę zawdzięcza ona temu, że pełno tam węży.
Tak oto doszło do tego, że w upalny sobotni ranek wraz z kilkoma przyjaciółmi pędziliśmy przez most Long Bien trzymając się kurczowo siedzeń taksówek motocyklowych wiozących nas do Le Mat. Jak dowiedzieliśmy się w informacji turystycznej, węże hoduje się tam od ponad 900 lat. Jak głosi legenda, wszytko zaczęło się, gdy miejscowy wieśniak uratował księżniczkę przed wielkim wężem morskim i w nagrodę otrzymał od króla okoliczne ziemie, które stały się kurą znoszącą złote jaja dla przyszłych pokoleń.
Gdy dotarliśmy na miejsce jeden z pracowników restauracji zaprowadził nas do stojącej w kącie drucianej klatki, w której roiło się od wściekłych węży. Ponieważ najwyraźniej nie były one jednak wystarczająco wściekłe, gość zaczął walić w klatkę kijem, po czym wyciągnął z niej wściekle syczącą kobrę i rzucił ją nam pod nogi.
Kiedy nasz towarzysz, mierzył nas wzrokiem starając się ustalić, który z nas powinien pójść na pierwszy ogień, moi drodzy przyjaciele wypchnęli mnie w jego kierunku. Usiadłem i patrzyłem, jak przygważdża głowę węża do ziemi, rozcina mu podbrzusze i upuszcza krew do szklaneczki z domowym winem ryżowym, którą wcześniej postawił przede mną. Następnie mężczyzna wykroił wężowi serce i wrzucił do mojej szklaneczki, po czym opróżnił woreczek żółciowy kobry do kolejnej szklaneczki z winem ryżowym, które zyskało dzięki temu ładny szmaragdowy kolor – tak na wypadek gdybym potrzebował sobie pilnie przypomnieć jak ohydna ze mnie postać.
Podniosłem szklaneczkę do ust i natychmiast poczułem na twarzy kropelki płynu, a to za sprawą wciąż bijącego jeszcze serca pływającego w naczyniu. Wypiłem zawartość na raz (wizja przeżuwania serca węża okazała się być ponad moje siły), po czym uznałem, że skoro już wykonałem pierwszy krok to mogę równie dobrze chlapnąć od razu drinka z żółci.
Nie poczułem za bardzo smaku ani jednego ani drugiego, po części dlatego, że musiałem się wcześniej trochę znieczulić, żeby być w stanie przełknąć bijące jeszcze serce węża, a po części dlatego, że tamtejsze wino ryżowe miało tak silny smak, że neutralizowało ono smak wszystkich dodatków, za co chwała mu.
Gdy nakarmieni i napici zapłaciliśmy rachunek i wstaliśmy od stołu, kelner, który wcześniej zaszlachtował zjedzonego przez nas węża odciągnął mnie na stronę i oznajmił z porozumiewawczym mrugnięciem, które będę pamiętał do końca życia, że po sercu węża „dobrze staje kuśka”. Jeśli coś wyniosłem z tej przygody, to świadomość, że mięso węża jest o wiele smaczniejsze niż można by przypuszczać oraz że połknięcie czegoś, co na twoich oczach wyrwano żywemu stworzeniu, jest o wiele łatwiejsze niż mogłoby się wydawać.
źródło: vice.com
Smacznego
a jeśli komuś żal królików, to jest proszony o zmianę portalu.
a jeśli komuś żal królików, to jest proszony o zmianę portalu.
Najlepszy komentarz (94 piw)
Trimeresurus
• 2013-06-22, 2:15
Kurwa, ilu tutaj matołów się wypowiada, to jest niepojęte. Jak tylko jest możliwość NIE KARMI SIĘ ŻYWĄ KARMÓWKĄ węża! Nie działa to ta, ze musi koniecznie wpieprzać żywe. A [i]python molurus[i] to nie jest jakiś wybredny, także wcinłlby mrożony/świeżo ubite na luzie. Kosztuje to króliki mniej stresu itd. To tak czysto ze względu na króliki. Ale to chuja Was obchodzi, panowie pseudohodowcy, bo wiecie lepiej. Dlatego inny argument. Polecam poszperać w necie co potrafią zrobić takie gryzonie z gadem. Wystarczy, że wąż nie trafi w głowę, a w brzuch królika, a króliczki kochane mają nieco większe zęby, niż praktycznie bezbronne myszy. Jak upierdoli raz gada, to może się źle skończyć. Także nie karmi się żywymi choćby z tego względu, żeby gada nie uszkodzić. I nie, nie jestem z greenpeace'u. Sam się zaczynam bawić w terrarystykę, ale nie jara mnie cierpienie i stres karmówki.
Jeśli jara was rzucanie żywych gryzoni gadom/ptasznikom to wypadałoby wam zapewnić rundkę w uścisku takiej kochanej anakondy. Szybko by się Wam odechciało.
Mam na względzie, że jest część terrarystów, którzy karmią żywymi, ale potrafią to argumentować. A jak widzę takie filmiki to wątpię, żeby tacy ,,miłosnicy" potrafili. Hasło ,,ja chcę żeby mój wąż miał naturalnie" jest gówno warte, tak uprzedzam z góry.
A dla niewtajemniczonych sadoli. Pmb nie są w stanie wszamać dorosłego ludzia, prędzej o dzieci bym się bał. Ale jak nakarmiony dobrze to ma wyjebane.
Jeśli jara was rzucanie żywych gryzoni gadom/ptasznikom to wypadałoby wam zapewnić rundkę w uścisku takiej kochanej anakondy. Szybko by się Wam odechciało.
Mam na względzie, że jest część terrarystów, którzy karmią żywymi, ale potrafią to argumentować. A jak widzę takie filmiki to wątpię, żeby tacy ,,miłosnicy" potrafili. Hasło ,,ja chcę żeby mój wąż miał naturalnie" jest gówno warte, tak uprzedzam z góry.
A dla niewtajemniczonych sadoli. Pmb nie są w stanie wszamać dorosłego ludzia, prędzej o dzieci bym się bał. Ale jak nakarmiony dobrze to ma wyjebane.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów