Witajcie Sadole.
Chciałem podzielić się dziś swoim ogromnym bólem dupy jaki mnie naszedł. Jak kogoś nie interesuję, to niech jedzie w dól.
Otóż pracuję i studiuję zaocznie. W pracy nigdy mi nie robili problemów z udzieleniem urlopu kiedy mam kolokwium czy inne gówno (nie, nie robię europeistyki na wyższej szkole gotowania na gazie). Ale odkąd nasz kochany wprowadził 12-miesięczny okres rozliczeniowy wszystko się pozmieniało.
Potrzebowałem na piątek urlop, poprawka, zdarza się. Odpowiedź kierownika - nie mamy Cię kim zastąpić. Chuj, że muszę albo spierdole cały rok studiów. Nie i koniec. Miesiąc temu udałem się po podwyżkę. Odpowiedź - na Twoje miejsce jest cała kolejka chętnych. Moja cierpliwość na to wszystko sięga szczytu. Pracuję za 1700zł na rękę, mam na utrzymaniu półroczne dziecko i żonę, która nie pracuję, bo przed porodem miała śmieciową umowę. Firma nie chce dać podwyżki, a dzięki ustawom zabrali mi możliwość robienia nadgodzin, bo za każdą nadgodzinę, czy w tygodniu czy w weekend wywalają mnie na wolne, nie pytając się czy ten dzień mi odpowiada. Gdyby nie moi rodzice, pewnie bym szukał kartonu przy moście. Kurwa, wstyd mi za siebie, że mając swoją rodzinę muszę liczyć na własnych rodziców, którzy wyjeżdżają za granicę.
Nie o taką Polskę walczyli nasi przodkowie. Nie po to mój pradziadek ukrywał się po lasach w partyzantce, nie po to spierdalał z kresów, żeby dziś jego potomkowie żyli w takich warunkach. Rzucił całą ziemię, cały dobytek, żeby nie żyć w Rosji, tylko w Polsce. Naszej kochanej Polsce.
Ja wiem jedno, 1 marca wyjdę na ulicę, skończyło się stukanie w klawiaturę jak w tym państwie jest źle. Wyjdę i obyście Wy wszyscy też wyszli. Nie ma, że akurat pierwszego mam klanówkę albo mama mi nie pozwoli bo zimno. Nie, skończyło się. Chcę zobaczyć na ulicach Majdan, żeby te tłuste świnie z góry bały wyjść się na ulice. Niech stanie transport miejski, międzymiastowy, międzypaństwowy też. Skończyło się.
Polska jest dla nas, nie dla tych co chcą na niej zarobić. Wyjdźmy raz i zróbmy z tym porządek. Ja jestem Polakiem i to tutaj jest moje miejsce, nie u Niemca, nie u Anglika. Nie wyobrażam sobie życia poza Polską, ale ostatnio to mi przypomina egzystencję, a nie życie.
Sorry za ból dupy, musiałem. To mój pierwszy post więc po tagach znalazłem, jestem czarny, rudy, a moja żona ma na imię Pszemek.