#czarni
skradzione z jakiejś gównianej stronki
Dziwić się potem, że ludzie to rasiści...
Gdzieś pośrodku Pacyfiku, na zachód od Nowej Kaledonii, znajduje się Vanuatu - niewielkie państewko, które składa się z 83 górzystych wulkanicznych wysp. Miejsce to ma wszystko to, co powinien posiadać prawdziwy raj - piaszczyste plaże, egzotyczną roślinność oraz niezwykle przejrzystą i turkusową wodę. Ten wyspiarski kraj jest nie lada gratką dla podróżników ceniących sobie zarówno egzotykę, jak i adrenalinę. Tylko tu można połączyć podziwianie oszałamiających krajobrazów z prawdziwie ekstremalną przygodą. Prócz pięknych lasów tropikalnych na wyspach Malékoula i Espíritu Santo, wulkanów, gejzerów czy chronionych raf koralowych czekają tu na turystów także unikalne w skali światowej prawdziwie ekstremalne skoki na bungee. Dla niektórych może to błahostka, jednak te skoki na pacyficznej wyspie Pentecost należą do najbardziej niewiarygodnych na świecie.
Im dłużej zwlekasz, tym większe prawdopodobieństwo, że nie skoczysz – takiego zdania są instruktorzy skoków na bungee. Tu jednak nie ma żadnych instruktorów, zabezpieczeń, a co gorsza lin amortyzujących skok. To prawdziwe szaleństwo, które może się zakończyć złamaniem karku. Jednak wśród lokalnej ludności śmiałków nie brakuje. Wspinają się na drewnianą konstrukcję o wysokości około 35 metrów i po prostu skaczą.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że lina jest zwykłą lianą, która w ogóle nie amortyzuje skoku. Nie dość, że jest sztywna, to może okazać się za długa. Wówczas, w najlepszym przypadku, śmiałkowie pikują prosto w twardą ziemię. Taki skok często kończy się połamanymi rękami, kontuzjami nóg czy kręgosłupa.
Historia samobójczych skoków na Pentecost sięga tysięcy lat wstecz – tak przynajmniej głoszą lokalne legendy. Zgodnie z krążącymi po wyspie opowieściami, skoki na bungee zapoczątkowała kobieta, żona niejakiego Tamalie. Niewiasta, która była bita przez małżonka, po jednej z kłótni nie wytrzymała, uciekła z domu i schroniła się na najwyższym drzewie.
Czerwony z wściekłości mężczyzna wdrapał się za żoną na drzewo, mimo jej gróźb i wyzywania go od tchórzy i tyranów. Gdy dotarł na szczyt, ku jego zaskoczeniu, kobieta skoczyła prowokując go tym samym do podążenia w jej ślady. Niestety nie wiedział, że żona wykazała się sprytem i tuż przed skokiem przywiązała sobie wokół kostki lianę, dzięki której przeżyła. Tamalie zginął, a jego małżonka stała się bohaterką, na której cześć co roku zaczęto organizować podobne skoki.
Mimo że tradycja ta jest już głównie atrakcją turystyczną, dla rdzennych mieszkańców ma wciąż ogromne znaczenie rytualne. Mężczyźni decydujący się na taki skok wykazują się nie lada odwagą i tym samym udowadniają swoją męskość oraz zapewniają plemieniu urodzaj. W ten sposób również młodzi chłopcy osiągający wiek dojrzałości dają dowód swojej odwagi.
tak się mi skojarzyło
ŹródłoTo jak scenariusz do najgorszego horroru. W RPA rozegrał się dramat, który wstrząsnął całym krajem. Trzech mężczyzn brutalnie zamordowało trzyosobową rodzinę. Chłopca ugotowali żywcem w wodzie. Jego matkę, zanim zamordowali, brutalnie zgwałcili. Ojca zastrzelili. Nie oszczędzili nawet psa, któremu bezlitośnie rozpruli brzuch.
Policja podejrzewa, że do zabójstwa doszło z zemsty. Trzej mężczyźni, którzy są sprawcami tej ohydnej zbrodni, byli bowiem pracownikami rodziców chłopca. Podobno czuli się źle potraktowani przez jego matkę, Geraldine Vienę (+ 42 l.).
Zakradli się więc do jej domu z bronią, kijami bejsbolowymi i maczetami. Jej męża Tonyego Vienę (+ 53 l.) zastrzelili z zimną krwią strzałem w głowę. Ją samą kobietę, zanim zabili, zgwałcili. Na koniec zostawili sobie syna. Wiedzieli, że jeśli go oszczędzą, rozpozna ich w sądzie. Związali więc 12-latka i ugotowali w wannie z ukropem. Na końcu zabili psa i obrabowali dom.
Zabójcy to Sipho Mbele (21 l.), David Motaung (20 l.) i Patrick Petrus Radebe (24 l.). Już zostali złapani przez policję i trafili do więzienia. Podczas rozprawy na ich twarzach nie rysowało się ani poczucie winy, ani żal. Uśmiechali się opowiadając o swojej zbrodni.
Wiadomo, co z nimi powinni zrobić
A dlaczego nie można by pobierać z takich ścierw narządów do przeszczepu? Może kilka osób zyskałoby życie, które takie skurwysyny zabierają innym. No, ale oczywiście jest jak jest i nic się nie zmieni.
Nagranie z dnia 25-08-2011 r., miało nie trafić na YT z prostego powodu, nie chciałem robić reklamy komuś, kto korzysta z tzw. pleców. W materiale wyraźnie widać, że kierujący konsekwentnie odmawia przyjęcia mandatu na kwotę 600zł, a sprawa znajdzie swój finał w Sądzie - tak myślałem do marca 2012 r., gdy zatrzymał się na słowo przy mnie jakiś kierowca i od słowa do słowa przypomniał mi to zdarzenie, także przekazał, że tamto postępowanie miało finał zakończony kwotą 0zł i co najwyżej pouczeniem, a dumny autor hamowania, przechwala się o swoich wyczynach bez najmniejszych przeszkód.