18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (4) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:48
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: 56 minut temu
🔥 Śmierć na tankowcu - teraz popularne

#dzieciństwo

Jeśli to pamiętasz...
Electrike • 2013-07-13, 18:16


To jak, mieliście zajebiste dzieciństwo ?
Najlepszy komentarz (32 piw)
Plecionkarz • 2013-07-13, 20:15
Narobiło się teraz tego gówna o zajebistym dzieciństwie, wstawiają jakieś gumy boomer, pegazusy, fruga czy inne przedmioty do obrazków bo wiedzą że będzie poklask ze strony nieco podrośniętych gówniarzy którzy czekają aby powiedzieć: oho my to byliśmy zajebiści, nie to co dzisiejsza młodzież. Ten obrazek jest jedynym zabawnym ze wszystkich opatrzonych t formułką.
Cyganeria
KrzywyFireheart • 2013-06-06, 22:55
Zainspirowany postem angeloparty - klik

Czytając wyżej wymieniony post przypomniała mi się sytuacja z dzieciństwa (miałem chyba wtedy z 5-6 lat). Słoneczny, majowo-czerwcowy dzień, przedszkole było zamknięte to siedziałem sobie w domu. Koło południa słyszę jak ktoś chodzi po domu. Gdy poszedłem sprawdzić co to jest gdyż wszyscy obecni wtedy domownicy byli poza domem (ojciec pracował po sąsiedzku) zobaczyłem 3 ciemniejszych ludzi. Nie wiedziałem o co chodzi ale sięgnąłem po plastikowy różowy kij bejsbolowy (niby zabawka a do dziś mam), który leżał obok i zacząłem ich napierdalać. Szybko zaczęli się cofać a ja krzyczeć. Brudasy zaczęły uciekać. W tym czasie zobaczyłem jak na całej ulicy i sąsiednich domach biega ich chmara (ok. 20-25). Ja że młody nie wiedziałem co to cygan. Gdy wybiegli na podwórko zacząłem w nich również rzucać kamieniami. Trochę krwi się polało. Po chwili przybiegli swoi (czyli sąsiedzi, gdyż w pobliżu były 3 duże zakłady produkcyjne, które akurat kończyły zmianę). Pogonili oni brudasów. Niestety zdążyli już skurwiele sporo nakraść. Ode mnie z domu ukradli trzy telewizory (jeden stał na korytarzu, drugi na piętrze a trzeci w kuchni - dodam, że były to małe, czarno-białe), 15 metrów metalowej siatki ogrodowej (miały być niedawno wymieniane), parę książek, zabawek oraz rower. Sąsiadowi, który jest ode mnie młody o 3 lata ukradli rower, na którym akurat jeździł na swoim podwórku. Miał to szczęście, że miał również 3 psy, które jednego brudasa ostro pogryzły. Tyle pamiętam co ukradli, a było tego więcej (u innych sąsiadów zwłaszcza)

Niestety policji nie udało się schwytać ich, ale ustalono, że przeszli taborem po całym powiecie i ukradli sporo.

Po tej całej akcji dowiedziałem się kto to są cyganie. Pierwsze spotkanie z nimi i już sobie nagrabili. No i od tamtego czasu ich nienawidzę.

Jaki z tego morał? Że kurwa brudasy to bezczelne złodzieje i już za młodu rozpocząłem walkę z tą zarazą

Wybaczcie, że tak chaotycznie to napisałem, ale tak mi się przypomniało
Najlepszy komentarz (36 piw)
Loaloa • 2013-06-06, 23:10
Oczami wyobraźni widzę jak dzielnie bronisz honoru swojego rowerka odpierając różowym kijem baseballowym atak chmary półdzikich cyganów. Mój ty bohaterze.
Lemingi
plackie • 2013-05-22, 13:44
Hit sprzed lat, a nazwa jakże aktualna. już dawno o tym zapomniałem, więc nawet nie szukałem tego w necie a tym czasem dla tych co już na windowsach ósemkach czy siódemkach albo innych vistach i macach pracują to na przeglądarce można pograć, i wciąga tak samo cholernie jak lata temu. kiedy całe czerwone oczy przy windowsie 98 do nocy samej jako małolat grałem i nigdy się nie kończyło to granie.

http://www.elizium.nu/scripts/lemmings/

wersja identyczna, idealna i piękna. napierdalać

Fragmenty bardzo pieprzonego dzieciństwa zgwałconej przez sąsiada 8 letniej Kathleen O’Malley, którą następnie odebrano matce i zamknięto w sierocińcu słynnych z swej perwersji Irlandzki zakonnic Sióstr Miłosierdzia. Dziś, 50 lat później, jest brytyjskim sędzią. Oto jej przerażające wspomnienia...

W Goldenbridge nieustannie chciało mi się pić, może dlatego, że często się moczyłam ze strachu przed zakonnicami. Nie pozwalano tam samodzielnie brać wody i obowiązywał zakaz wchodzenia do kuchni. Ale podpatrzyłam, jak zaspokajają pragnienie inne dziewczęta, i zaczęłam je naśladować. Okazało się, że piją wodę z toalety. Obawiałam się, że może nie być dostatecznie czysta, lecz mimo to chwytałam ją, podobnie jak inne koleżanki, w złożone dłonie, gdy płynęła do muszli ze zbiornika.


Co tydzień zakonnice nas upokarzały. Kazały nam zbierać się na wielkim dziedzińcu i zdejmować majtki. Następnie każda z dziewcząt musiała powiesić swoje majtki na kiju, a koleżanki decydowały o tym, czy są brudne, czy nie. Te dziewczęta, których majtki zostały ocenione jako brudne, zakonnice biły na oczach wszystkich. I tylko te majtki odnoszono do pralni.


Przez cały roboczy tydzień udawałyśmy się po lekcjach do warsztatu montować różańce. Jedna z zakonnic powiedziała mi, że szkoła słynie z wyrobu różańców i oczekuje od nas, abyśmy się wszystkie w tę pracę zaangażowały – nawet czterolatki.
I tak dzień w dzień nawlekałyśmy paciorki, a wstawałyśmy od stołów dopiero po wykonaniu przewidzianej na dany dzień partii – bez względu na czas. Znaczyło to, że często nawet do późna nie dostawałyśmy kolacji. W szkole żyłyśmy w ciągłym strachu, że rozgniewamy czymś zakonnice i zostaniemy zbite. W Goldenbridge można było zostać ukaranym fizycznie za wszystko i za nic, właściwie bez powodu. Większość zakonnic zawsze miała przy sobie grube drewniane drążki, zwane rózgami, którymi biły nas po grzbietach dłoni lub po ich wewnętrznej stronie.
Leżałam na cienkim, twardym materacu przykryta gryzącym kocem. Dłonie miałam złożone na piersiach, jak kazała pani Carerry, i w tej pozycji starałam się jak najszybciej zasnąć. – Jeśli dziś w nocy umrzesz w tej pozycji, będziesz gotowa na spotkanie z Bogiem – powiedziała.

Nauczyłam się zapychać żołądek wszystkim, co nam podano. Posiłek, który nam dawano na lunch, nazywałyśmy pomyjami, bo był to wodnisty sos, w którym pływały oka galaretowatego białego tłuszczu i... ślimaki.


Zwykle zakonnice wymierzały nam kary cielesne przy wszystkich. Nie wzywały nikogo do siebie, aby go skarcić, lecz robiły to spontanicznie, w danym miejscu i chwili, gdy przyłapały kogoś na popełnieniu "przestępstwa". Stosowały różne metody i narzędzia kary. Za mniejsze przewinienia biły rękami po twarzy, za większe – rozmawianie lub za opadającą skarpetkę – linijką, którą zawsze nosiły w kieszeni habitu, a za największe – buntowniczość – wskaźnikiem przypominającym zaostrzoną na końcu laskę. Jeśli okazywały łaskawość, wówczas biły po wewnętrznej stronie dłoni, a gdy chciały ukarać surowiej – po wierzchu dłoni lub z tyłu po nogach. Targały nas za uszy, szarpały za włosy i policzkowały.


Na zewnątrz kuchni dla zakonnic stały zbiorniki na odpadki, gdzie wrzucano różne resztki. Gdy nikt mnie nie widział, sprawdzałam zawartość tych zbiorników najszybciej, jak potrafiłam, poszukując zwłaszcza skórek owoców. Ze skórek bananów wyjadałam wszelkie pozostałości miąższu, aż docierałam do śliskiej powierzchni.


Często mdlałam na mszy w kościele parafialnym – wygłodzona i zziębnięta. Jedyną dobrą rzeczą było w tym to, że mogłam wówczas siedzieć zamiast klęczeć. Takich omdleń nie leczono. Należało się czuć wystarczająco rozpieszczanym, jeśli pozwalano siedzieć.


Latem zaczęły mi tak bardzo doskwierać skutki fatalnej diety, że kiedy kładłam się do łóżka, marzyłam o zjedzeniu soczystego, chrupiącego owocu. Musiałam się zadowolić skórkami, które znajdowałam w pojemnikach na kuchenne odpadki. Codziennie widziałyśmy jabłka, ale zakonnice nie pozwalały nam ich tknąć. Rosły na drzewach przy drodze, którą chodziłyśmy do szkoły.
Jeśli już zdołało się zdobyć jabłko, udawało się je zjeść tylko w ciemnej sypialni. Kiedy już zapadła cisza, odgryzało się ostrożnie kęsy, chowając głowę pod kocem, aby stłumić odgłosy chrupania.


W drugiej klasie uczyła nas siostra Gerard, której najmniejszy pretekst wystarczał do bicia. Traktowała obrączkę otrzymaną po złożeniu ślubów zakonnych jako broń i waliła nas nią po głowie, jeśli nie spodobał się jej czyjś oddech. Tylko czyhała, aby któraś z nas zaczęła się wiercić albo coś upuściła.
Zakonnice nie zajmowały się naszym zdrowiem. Trzeba było być bardzo chorym, aby wezwały lekarza.
– Proszę się nimi nie przejmować, to sieroty – usłyszałam kiedyś, jak siostra Bernadette powiedziała do lekarza, gdy zbliżał się do naszych łóżek. Wszystkie miałyśmy zaczerwienione ręce i nogi z powodu prac polowych w zimnie, siniaki od nieustannego bicia, a we włosach wszy. Jak zakonnice miałyby to wszystko wytłumaczyć lekarzowi?


Codziennie przebywałam obok gabinetu matki Malachy, która siedziała tam za biurkiem i szeleściła papierami. Gdy sprzątałam na korytarzu, wyrzucała tam nieraz garść rodzynków, które rozsypywały się po podłodze. Traktowałam to jako znak, że jest zadowolona z mojego ostrożnego, cichego sprzątania, zbierałam je i zjadałam. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego zwyczajnie nie daje nam rodzynków do ręki. Dlaczego musimy je zbierać z podłogi niczym myszy?


Zakonnice nas biły i niszczyły nasze charaktery, ale nie mogłyśmy żywić do nich nienawiści. Były dla nas ucieleśnieniem strachu i męki, a zarazem oblubienicami Chrystusa. Znajdowały się bliżej Boga niż my, co się uwidaczniało na każdym kroku. W kaplicy śpiewały anielskimi głosami i zawsze wyglądały nieskazitelnie, a nie tak niechlujnie jak my. Nosiły czarne habity z białymi wykrochmalonymi przodami, a na szyjach różańce, co miało podkreślać ich skromność.


Zakonnice nas karały, ale im wierzyłyśmy i ufałyśmy. Musiały mieć rację. Wpajały nam to. Były wszak poślubione Chrystusowi. Mogły tylko czynić dobro, a nie wyrządzać komukolwiek krzywdy. Nigdy nie kwestionowałam bicia dzieci jako czegoś złego, bez względu na to, jak mi się wydawało bezwzględne i zawzięte. Wierzyłyśmy, że zakonnice spuszczają nam lanie dla naszego dobra, dla naszego zbawienia. Nie mając nikogo innego, z kim mogłybyśmy porozmawiać, nie potrafiłyśmy spojrzeć na kary cielesne z innej perspektywy. Byłyśmy na nie narażone przez cały czas. Nie znałyśmy innego podejścia do dzieci. Przebywałyśmy pod opieką tych kobiet przez 24 godziny na dobę i przez każdy kolejny dzień w roku. Jeśli zakonnica którąś z nas uderzyła, znaczyło to, że ta sobie na to zasłużyła.


Od najmłodszych lat nikt nas nie uczył samodzielnie myśleć i czegokolwiek kwestionować. W rezultacie takiej edukacji wyłączono u nas wszelkie zdolności krytyczne i stałam się automatem, który chciał tylko ludzi zadowalać. Zakonnice poddały mnie niewyobrażalnemu praniu mózgu. Najwyraźniej byłam tępa, tak jak mówiły. Nie czułam złości, że kazały mi pracować jako dziecku, bo wierzyłam, że zawsze robią to, co słuszne. W pełni stałam się produktem sierocińca.


W sierocińcu w Moate wchodzę dziś po schodach na półpiętro i widzę otwarte drzwi łazienki. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że nigdy nie pozwalano nam nawet na odrobinę prywatności. Widzę wannę, w której kuliła się naga dziewczynka, okładana bez litości wskaźnikiem przez siostrę Kevin. Dziewczyna krzyczała, próbując osłonić się przed gradem ciosów, a zakonnica manewrowała w ciasnym pomieszczeniu długim kijkiem, aby celniej uderzyć. To była makabryczna scena. Dziewczyna pragnęła, aby zakonnica przestała ją bić, ale to nie pomagało.
Nie byłyśmy zamknięte w sierocińcu za darmo. Nasza matka musiała płacić za "przywilej" przymusowego zatrzymania dzieci w ramach programu "płatności przez rodziców". Znaczyło to, że samotny bądź biedny rodzic był podwójnie napiętnowany za niezdolność zajmowania się dziećmi. Musiał płacić państwu za odebranie mu przez nie dzieci, przekazując na ich utrzymanie część dochodów.


Z pewnością bardzo oszczędnie kupuję dziś żywność i bardzo oszczędnie ją zjadam. W sierocińcu, jeśli w rondlu pozostały reszki jedzenia, wyskrobywałam je do czysta nawet wtedy, gdy już ktoś zalał rondel wodą. Jeszcze teraz biorę nóż i zeskrobuję z rondla to, co przywarło do dna i ścianek.
Zostałam wychowana w wierze katolickiej i umrę jako katoliczka, ale prawdą jest, że obecnie mam bardzo negatywne skojarzenia z każdą religią. W ich imię popełniono tyle zła. Już nie praktykuję. Nie potrafię pojąć, że zakon religijny mógł zrobić to, co zrobił dzieciom irlandzkiej biedoty. Dlaczego ci ludzie zeszli ze swej drogi i uczynili nasze nędzne życie jeszcze gorszym? Dlaczego nie zrobili czegoś, aby nam pomóc – zarówno duchowo, jak i materialnie? Im bardziej godzę się z tym, co mi się przydarzyło, tym bardziej unikam każdej zorganizowanej religii.

PS Całość świadectwa pani sędzi Kathleen O’Malley (uznano ją gdzieś tam za najodważniejszą Brytyjkę dekady) można przeczytać w przetłumaczonej na język polski książce "Przerwane dzieciństwo".
Nie patrz teraz...
Rynsztof • 2012-11-01, 17:49
Kiedy byłem gówniarzem i w telewizji leciały "straszne filmy" typu Predator, Obcy, Piła etc. rodzice zawsze mówili mi, bym nie patrzył, podczas gdy na ekranie była jakaś "mocna" scena... Teraz pewnie wielu z nas mogło by to samo mówić swoim rodzicom podczas przeglądania Harda
Taka mała refleksja o przemijaniu..
Najlepszy komentarz (54 piw)
siwielec29 • 2012-11-01, 17:57
dalej jestes gówniarzem a film Piła jest z 2004, w wieku 12lat sam mogles sobie obejrzec piwa nie ma, bo kiedy ja bylem "gówniarzem" to na kasetach VHS byl Freddy Krueger, a nie kurwa jakis beznadziejny serial pila
Zachęcam do sprawdzenia samego siebie ile jeszcze pamiętamy z naszego dzieciństwa. Dotyczy to głównie pokolenia lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, która oglądała ofertę ówczesnej telewizji.

Najlepszy komentarz (20 piw)
kseroboy • 2012-09-18, 17:36
vatherland napisał/a:

Ja się wychowałem na bardziej męskiej bajce "Dragon Ball", ale i Sylvanem nie pogardziłem jak byłem mały.



A na jakiej zasadzie oddzielasz pozycje męskie, od niemęskich? Sylvana pamiętam, jednakże to nie anime.


Nie sztuką jest pamiętam Power Rangers, czy Pokemony
Czy nie tak wyobrażaliście sobie tą zabawę w dzieciństwie:

Najlepszy komentarz (34 piw)
D4ron • 2011-08-09, 9:29
Myślę że w naszych głowach ta zabawa wyglądała mniej więcej tak