.
.
.
.
.
.
.
.
Brązowego kutasa.
9 maja cała Rosja świętuje Dzień Zwycięstwa nad faszyzmem. 10 maja 2013 r. o siódmej rano w Wołgogradzie, na placu zabaw otoczonym szarymi blokami znaleziono ciało 23-letniego mężczyzny. Władisław Tornowoj nie żył od kilku godzin: miał roztrzaskaną głowę dwudziestokilogramowym kamieniem i wbitą w odbyt butelkę po piwie.
Milicja szybko ujęła dwóch sprawców. Dwudziestoparolatkowie znali ofiarę od dzieciństwa, wychowali się na jednym osiedlu, razem chodzili do szkoły. Jeden z nich od razu przyznał się do winy i opowiedział o szczegółach tragicznego wieczoru.
Władisław Tornowoj spacerował z przyjaciółmi brzegiem Wołgi. Około północy młodzi ludzie rozeszli się po domach. Na osiedlowej ławce Wład spotkał znajomych, Antona i Aleksieja. Przysiadł się, choć w przeszłości nie raz już od nich obrywał. Anton miał na koncie trzy wyroki za rozboje i kradzież. W okolicy wszyscy się go bali, miał opinię niepoczytalnego.
Anton i Aleksiej zaatakowali ofiarę na gęsto zaludnionym osiedlu. Była ciepła, majowa noc, okna wielu mieszkań były otwarte, ich mieszkańcy nie mogli nie słyszeć krzyków rannego. Mężczyźni kopali, cieli potłuczonym szkłem, zdjęli spodnie i kopniakiem wepchnęli nieprzytomnemu Władowi butelkę w odbyt. Potem następną. W końcu roztrzaskali mu głowę.
Sprawcy tłumaczą teraz, że torturowali i zabili sąsiada, bo powiedział, że jest homoseksualistą, a to obrażało ich "patriotyczne uczucia". Przyjaciele Włada wątpią w te zeznania - dwudziestotrzylatek, nawet jeśli był gejem, nie przyznałby się do tego chuliganom z osiedla. Część komentatorów podejrzewa, że poszkodowani chcą w ten sposób usprawiedliwić brutalne morderstwo, liczą na mniejszy wyrok, a przynajmniej na szacunek współwięźniów z celi.
Od pięciu lat więzienia do zakazu propagandy
Zbrodnia w Wołgogradzie wstrząsnęła Rosją. W rosyjskich środowiskach LGBT zawrzało. Gejowscy aktywiści obarczyli odpowiedzialnością za morderstwo przedstawicieli władz, którzy od dłuższego już czasu tworzą wokół mniejszości seksualnych atmosferę nienawiści.
"Nienawiść do gejów okazała się wygodnym tematem łączącym interesy władz i kompleksy patriarchalnego światopoglądu" - napisał rosyjski Forbes w artykule "Comming-out Rosyjskiej Federacji: jak homofobia stała się ideą narodową". "Znajoma wezwała lekarza do chorego dziecka. Pięćdziesięcioletnia lekarka przepisała czopki obniżające gorączkę, uprzedziwszy jednak: chłopcom, którzy skończyli trzy lata czopków nie należy podawać". Na pytanie dlaczego, wyjaśniła krótko: "homoseksualizm" - odnotowuje autor wspomnianego artykułu, profesor Wyższej Szkoły Ekonomii, Siergiej Miedwiediew.
W Związku Radzieckim homoseksualizm był nielegalny. Za seks z partnerem tej samej płci groziło do pięciu lat pozbawienia wolności. W 1993 r. już w Rosyjskiej Federacji wykreślono ten zapis z kodeksu karnego. Mimo to, rosyjskim gejom i lesbijkom trudno było "wyjść z szafy". Homofobia wciąż była powszechnym zjawiskiem.
W latach dwutysięcznych w Moskwie pojawił się Nikołaj Aleksiejew, młody i prężny aktywista ruchu LGBT, który za punkt honoru przyjął organizację gej parady w Moskwie. - Chcemy pokazać, że geje to też ludzie i mają prawo na swobodne wyrażanie swoich poglądów - przekonywał w radiu Echo Moskwy. W 2006 r. doszło do pierwszej konfrontacji. Władze rosyjskiej stolicy pod przywództwem wszechmocnego w owym czasie mera, Jurija Łużkowa nie udzieliły zgody na organizację tęczowej imprezy. Na aktywistów, którzy mimo zakazu zdecydowali się wyjść na ulice, czekał OMON z pałkami. Podobny scenariusz rozgrywał się kilka lat pod rząd.
W 2010 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że Rosja łamie prawo zabraniając tęczowych parad. W praktyce zdało się to na niewiele. Nowy mer Moskwy, Siergiej Sobianin, choć pochodzi z wrogiego Łużkowowi obozu władzy, dla homoseksualistów jest podobnie restrykcyjny i mówi gejom stanowcze "niet".
Co ciekawe, większość rosyjskich organizacji LGBT nie poparła inicjatywy Aleksiejewa. Ich zdaniem na uliczne manifestacje jest w Rosji za wcześnie i takie inicjatywy niepotrzebnie drażnią społeczeństwo.
Rosyjskim mniejszościom seksualnym od lat najłatwiej żyło się w Sankt Petersburgu, który nie bez kozery nazywany jest rosyjskim oknem na Europę. A jednak to właśnie w kulturalnej stolicy Rosji, w marcu 2012 r. weszło w życie prawo zakazujące homoseksualnej propagandy wśród niepełnoletnich. Autorzy ustawy tłumaczą przewrotnie, że w demokracji trzeba bronić przede wszystkim praw większości. Przedstawiciele ruchu LGBT skarżą się z kolei, że teraz każde ich działania - nawet banalne rozdawanie ulotek - może podpaść pod paragraf.
Polityczne punkty na tęczowym temacie postanowili zebrać również deputowani do Dumy Państowej. Ich głosami w lutym 2013 r. prawo o zakazie homoseksualnej propagandy przyjęto w całej Rosji.
Deputowani skompromitowanej partii rządzącej liczą, że dzięki antygejowskiej ustawie odzyskają sympatie wyborców. Zakaz poparło bowiem aż 88%. Rosjan.
W 2013 r. wzrosła w Rosji liczna napadów na podłożu homofobicznym (jednym z nich było wyjątkowo okrutne morderstwo w Wołgogradzie). To jednak przedstawicieli władz nie interesuje. Ważne, że popiera ich większość.