#gender
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Eksperci z Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN bardzo mocno krytykują przedszkolny program, który promuje ideologię gender. To prawdziwa rewolucja na polu walki z pseudonaukę, jaką jest gender!
Eksperci z PAN nie zostawili suchej nitki nad tzw. pozycją genderową pt. "Równościowe przedszkole. Jak uczynić wychowanie przedszkolne wrażliwym na płeć". autorstwa Anny Dzierzgowskiej, Joanny Piotrkowskiej oraz Ewy Rutkowskiej, które nazywają je poradnikiem dla nauczycieli, programem oraz metaprogramem.
Program genderowy jest realizowany w czterch województwach (w 17 palcówkach). To informacje z MEN. Według genderystek ich program realizuje nawet 80 przedszkoli.
Co takiego kontrowersyjnego znajduje się w "Równościowym przedszkolu", że wzięli je pod lupę eksperci z Polskiej Akademii Nauk? Według "Rzeczpospolitej" "program wzbudza kontrowersje, gdyż w ramach uświadamiania dzieciom równość płci, autorki proponują, by chłopcy przebierali się w dziewczęce stroje, zakładali peruki. I odwrotnie, dziewczęta zakładały ubrania chłopięce. Autorki sugerują także, by wprowadzając program do przedszkoli, nie liczyć się ze zdaniem rodziców".
Ekspertyza Zespołu Edukacji Elementarnej, który działa przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, autorstwa prof. Józefy Bałachowicz wytyka elementarne błędy genderowego programu: "Przede wszystkim wskazuje, że nie spełnia on wymogów programu edukacji przedszkolnej, bo brakuje w nim szczegółowych celów kształcenia i wychowania, które odnosiłyby się do zadań, jakie stawiane są przed wychowaniem przedszkolnym. Nisko ocenia też zawartość merytoryczną programu, który m.in. nieuwzględnienia różnic związanych z np. kapitałem społecznym, kodem językowym, doświadczeniami życiowymi, miejscem zamieszkania i możliwościami, jakie oferuje najbliższe środowisko przedszkolaków" - podaje "Rzeczpospolita".
Najostrzej Bałachowicz rozprawia się propozycjami, które zdaniem autorek mają przybliżyć przedszkolakom ideologię gender. "Istotnym uchybieniem proponowanych nauczycielom treści wychowania jest utożsamianie wprowadzania idei wychowania równościowego w przedszkolu z wychowaniem apłciowym. Czym innym jest bowiem ujawnianie dyskryminacji ze względu na płeć obecnej w naszej kulturze i rozważny trening zachowań prorównościowych, a czym innym "wysadzanie dziecka" z jego biologicznej płcii kształtowanie niechętnego stosunku do niej" - pisze prof. Bałachowicz.
To bardzo ważny głos profesorów z PAN, który jasno pokazuje, że ideologia gender nie ma na celu żadnych aspiracji naukowych, ale jest ideologicznym programem nakierowanym na zniszczenie podwalin chrześcijaństwa i normalnej rodziny.
sm/Rzeczpospolita
fronda.pl/a/eksperci-pan-krytykuja-ideologie-gender,33768.html
Nauka zwycięża lewacki ciemnogród.
Na pohybel skQrvysynom.
Ekonomiści nieustannie ubolewają nad spodziewaną całkowitą zapaścią systemu emerytalnego związaną z zapaścią demograficzną w Polsce. Kolejne rządy wymyślają zachęty do rozmnażania się Polaków takie jak przedłużony urlop wychowawczy czy tak zwane „ becikowe”. Co do becikowego – obliczono, że wychowanie jednego dziecka kosztuje minimum 300 tysięcy. Wobec tej kwoty tysiąc czy dwa tysiące „ becikowego” wystarcza co najwyżej na wózek, a raczej żeby upić się – z radości czy z rozpaczy. Żeby młodzi ludzie chcieli się rozmnażać nie wystarczy presja biologiczna. Potrzebna jest silna presja kulturowa. Pytam ostatnio często moich uczniów- „dlaczego młodzi ludzie nie chcą podejmować biologicznych i społecznych ról?” Chłopcy najczęściej sprzedają mi spiskowe teorie, których nie mam zamiaru tu powielać. Dziewczynki przyciśnięte do muru bywają bardziej szczere. Rynek matrymonialny – twierdzą – jest bardzo wąski. Przede wszystkim dlatego, ze znani im chłopcy zachowują się jak..... Tu używają wulgarnej nazwy narządu żeńskiego, której choćby z racji wieku nie wypada mi cytować.
„ Idę z kolegą Nowym Światem i zastąpili nam drogę dresiarze”- opowiada dziewczynka. „Kolega schował się za moimi plecami. Czy mam z kimś takim planować ślub i urodzić mu dziecko?”- pyta rezolutnie.
Córka, która pracuje na Wyścigach zaprosiła kiedyś do stajni tak zwanego absztyfikanta. Jeden z ogierów, którymi się opiekowała miał brzydki zwyczaj atakować wchodzących do boksu. Absztyfikant przytaszczył wiaderko z owsem pod same drzwi i powiedział: „ Wybacz, ale ja do niego nie wejdę”. Nawet nie zauważył, że został w ten sposób nieodwołalnie skreślony.
Zwolennicy teorii spiskowych tłumaczą mało męskie zachowania chłopców obecnością hormonów żeńskich w wodzie pitnej, albo celowym truciem populacji przez tajemnicze smugi na niebie rozpylane przez samoloty. Ja obawiam się, że jest gorzej, że jest to rezultat postulowanych przez Ortegę y Gasset działań w nadbudowie. Zostały prawie całkowicie zniszczone tradycyjne wzorce kulturowe. Kto dzisiaj mówi chłopcu, który rozbił kolano na rowerku, że „ chłopaki nie płaczą”?
I na tym polega podstawowe zagrożenie ideologii gender postulującej w imię równouprawnienia. zamianę ról społecznych
Optymiści uważają, że instynkt samozachowawczy jest silniejszy od kultury, że facet przyciśnięty głodem pozbiera się i coś upoluje. Nic bardziej mylnego.
Znajoma podróżująca po egzotycznych krajach ze swoim chłopakiem opowiadała, że gdy utknęli bez zapasów w jakimś odludnym miejscu załamał się i nie opuszczał śpiwora. „ Jestem głodny, zrób coś” - powiedział wreszcie. Złapała jakąś rybę i przeżyli. Po powrocie oczywiście się z nim rozstała. Powiedziała, że w mieście nie zwracała uwagi na różne niepokojące sygnały. Facet depilował nogi i używał perfum. Nie twierdzę, że depilacja nóg jest sama w sobie czymś złym. Ważniejsza jest zgoda mężczyzn na matriarchat. Na to, że to kobieta zarabia, decyduje, a w razie potrzeby staje do walki. „ Nie jestem pszczołą, nie potrzebuję trutnia”- powiedziała mi znajoma podróżniczka.
Wiele osób traktuje defensywę samców jako uboczny efekt równouprawnienia kobiet. Uważam, że faktyczne a nie ideologiczne równouprawnienie nie jest groźne. Wiele lat temu jeździłam na wyścigach czyli uprawiałam sport ekstremalny zarezerwowany kiedyś tylko dla mężczyzn. Na torze było tylko kilka amatorek i byłyśmy pod ochroną. Nie pozwalano nam nosić worków z owsem ( 50 kg) , chłopcy pomagali nam przy każdej okazji, w naszej obecności powściągali wyścigowy język. Jak twierdzi córka obecnie na wyścigach nie ma ani jednego amatora chłopca. Przewagę płci męskiej rejestruje się tylko wśród pracowników. Amatorami są natomiast same baby- agresywne, kłótliwe, wulgarne.
Do podobnych wniosków można dojść analizując zjawisko „ fali'. To zjawisko, typowe dla podkultur więziennych i wojska przeniosło się w latach 80-tych do szkół. Polegało na wzajemnym prześladowaniu się przez nieformalne grupy rówieśnicze. Etapy fali w szkołach to podkultura „ gitowców”, potem dziecinne i młodzieżowe gangi złodziei samochodów, handlarzy narkotykami, prześladujących spokojnych uczniów. Kiedyś fala obejmowała wyłącznie chłopców. Teraz fala w szkołach częściej dotyczy dziewcząt. Są bezwzględne, okrutne, wulgarne. Biją się o chłopców ale ich nie szanują.
Od dawna poszukuje się diagnozy takiego stanu rzeczy. Za moich czasów próbą takiej diagnozy była piosenka „ Okularnicy” bodajże Osieckiej. „ Taki dzieckiem się nie zajmie, tylko myśli o Einsteinie”- wyśpiewywano. Diagnoza całkowicie fałszywa. Na wydziałach przyrodniczych faktycznie królowali „ okularnicy” odbywający zajęcia wojskowe z dziewczętami. Byli oni jednak na ogół merytorycznie o wiele lepsi od dziewcząt i nagminnie uprawiali sporty ekstremalne takie jak alpinizm czy spadochroniarstwo.
Dla mnie niepokojącymi sygnałami przemian kulturowych, które owocują defensywą mężczyzn było początkowo reklamowanie małżeństw partnerskich z wzorcową zamianą ról. Następnie coraz częstsza walka o opiekę nad niemowlętami (w sądach ) ojców oczekujących alimentowania przez kobiety. Kolejny etap zapaści kulturowej to propagowanie wzorca mężczyzny „ metroseksualnego” co miało oznaczać - dbającego o siebie jak kobieta. Czytującego bez wstydu kobiece magazyny w poczekalni u kosmetyczki . No i obecnie ideologia gender zgodnie z którą zamiana ról ma być wpajana dzieciom od żłobka.
Jak już pisałam mamy łódkę na Jezioraku. Córki najchętniej pływają z pewnym moim znajomym profesorem, dobrym żeglarzem, zdecydowanie starszym panem. Do swoich rówieśników nie maja zaufania. „ Wiem, że gdy coś się stanie to on ( starszy profesor) zrobi wszystko co trzeba, nawet gdyby miał umrzeć”- powiedziała jedna z córek i się nie pomyliła. Gdy podczas sztormowej pogody zablokował się im miecz i łódka niebezpiecznie dryfowała znajomy skoczył do lodowatej wody, zanurkował i wyciągnął miecz. Wszyscy pozostali członkowie załogi byli trzy razy od niego młodsi.
Kilka lat temu byłam na łódce ze znajomymi. Wśród nich była moja koleżanka i jej przyjaciel, z którym – pomimo dość zaawansowanego wieku- wiązała plany matrymonialne. Tym razem podczas sztormu złamało się jarzmo steru i pomimo zrzuconych żagli wiatr wepchnął łódkę na wyspę Czaplak. Po kilku dniach biwaku w zimowych warunkach zabrakło nam jedzenia. Jedyną szansą była wyprawa do sklepu. Trzeba było pokonać bród łączący wyspę z lądem. Panowie zrezygnowali z wyprawy. Poszły trzy panie. Rozebrane do rosołu przeszłyśmy kilkaset metrów po szyję w lodowatej wodzie. Podczas powrotu dźwigałyśmy ciężkie plecaki. Panowie uprzejmie zjedli przygotowany przez nas posiłek. Znajoma pogoniła absztyfikanta.
„Po co mi facet, który nie zarobi, nie naprawi szafy, a gdy zaatakuje nas pies rozpłacze się i schowa za moimi plecami. Gdzie tu jest miejsce na fascynację i kobiecą uległość.”- powiedziała mi ostatnio zaprzyjaźniona rezolutna uczennica.
Kobieta nie chce oprócz własnych dzieci zajmować się dodatkowo dużym dzieckiem w śpioszkach rozmiaru XXXL, któremu będzie musiała – gdy się popłacze- wycierać nos.
„ Idę z kolegą Nowym Światem i zastąpili nam drogę dresiarze”- opowiada dziewczynka. „Kolega schował się za moimi plecami. Czy mam z kimś takim planować ślub i urodzić mu dziecko?”- pyta rezolutnie.
Kolega pizda, bo się schował, zamiast zająć czymś małe rozumki panów w sportowych strojach - w większości przypadków zagadanie ich działa, choć to może tylko moje doświadczenie (lub trafiałem na miłych dresów. Albo tak wyglądam, że nawet szkoda im mnie bić ). Jednak w przypadku niepowodzenia dyplomacji albo wdania się w bójkę, mógł dostać kosę w żebra, jak gościu bodajże w Łodzi, który chyba też stanął w obronie laski i wylądował w piachu.
I na tym polega podstawowe zagrożenie ideologii gender postulującej w imię równouprawnienia. zamianę ról społecznych
Gówno na patyku, bzdura wyssana z frondowego fiuta. Jeden debil wymyślił, a reszta powtarza. Ale o tym niżej.
Dla mnie niepokojącymi sygnałami przemian kulturowych, które owocują defensywą mężczyzn było początkowo reklamowanie małżeństw partnerskich z wzorcową zamianą ról. Następnie coraz częstsza walka o opiekę nad niemowlętami (w sądach ) ojców oczekujących alimentowania przez kobiety. Kolejny etap zapaści kulturowej to propagowanie wzorca mężczyzny „ metroseksualnego” co miało oznaczać - dbającego o siebie jak kobieta.
A przepraszam, co jest niepokojącego w tym, że ojcowie walczą o swoje dzieci? Jeśli matka jest kurwą i znalazła sobie nowego chłopa, nie widzę nic złego w odebraniu jej praw do dziecka i zasądzeniu alimentów.
Z nadmiernego propagowania "wzorca mężczyzny metroseksualnego" mamy to co mamy, czyli cioty w czapeczkach i rureczkach, z grzywkami na pół ryja. Ale nie można przesadzać w drugą stronę i zapuścić się jak osiedlowy żul. Golenie jaj to już metroseksualizm, czy po prostu wygoda i komfort dla mężczyzny (i dla partnerki, no chyba że lubi szamać łonowce)?
Nie ma czegoś takiego, jak zamiana ról społecznych. Facet może ugotować obiad, kobieta wymienić żarówkę - to normalność, a nie wydumana zamiana ról.
Ogólnie tekst napisała chyba jakaś księżniczka, która ma zamiar leżeć i pachnieć, a książę będzie wokół niej zapierdalał do upadłego, co widać chociażby po tym:
Po co mi facet, który nie zarobi, nie naprawi szafy
Babo! Podaj mu śrubokręt, przytrzymaj coś, gdy będzie dłubał przy tej szafie, pochwal że dobrze się spisał - facet to partner, a nie niewolnik.
Edit: Wszedłem na tego bloga i cofam przedostatnie zdanie - to nie księżniczka, a stare babsko, modlące się do Kaczyńskiego.
Zakładałem sobie, rozumiecie, konto na gmailu i w formularzu takie coś.
Nie robię halo w okół gender itp w chuju to mam nie moja sprawa co debile robią... ale kurwa mać.. co znaczy inna ?? Że nie wiem... co ? Obojniak ? Bez płciowy ? Nie ogarniam tego..
Jestem w internetach już od chuja czasu ogólnie i z takim czymś się nie spotkałem...
W gruncie rzeczy cała ta sprawa z 'doborem płci' , orientacją i w ogóle lata mi koło chuja bo to jak sobie bajtla wychowam to moja sprawa, ale... jak to bd jak będzie miał taki wybór a ja mu będę od małego wpajał, że Bóg stworzył chopa i babe i poza tym tylko psy, koty, małpy, lwy, nosorożce itp. ma podać swoją płeć kurwa i ma mieć do wyboru DWIE rzeczy nie więcej oO tak sie nie da... rozumiem tam anomalie, mutacje itp ale to są sporadyczne przypadki.
Kiedyś widziałem taki obrazek z całą listą do wyboru. Zaśmiałem sie dobre... ale powoli to się zaczyna realizować.
Pytanie mojego ojca
Jak widać w obecnych czasach, temat aktualny, tyle, że bierze się go już całkiem poważnie
.
Czy płcie są równe? Czy kiedyś były lub będą? Nie wydaje się, co postaram się dowieść przytaczając powszechnie znane fakty. Powszechnie znane, nie mniej zakrzykiwane przez propagatorów ideologii gender. Jako, że jednym z głównych oręży ideologów nie są merytoryczne argumenty a ataki na Kościół katolicki, od odparcia ataku zacznę.
Gender a Kościół
Jako, że zwolennicy gender wyjaśnianie tego, czym ono jest, opierają głównie na ataku na Kościół, od tej kwestii zacznę. Od pewnego czasu Kościół zabiera (krytyczny) głos w sprawie gender. Pojawiają się głosy potępiające sam fakt tego, że duchowni wypowiadają się na ten temat, a to co mówią, jest potępiane w dalszej kolejności. Dokonuje się zatem zwyczajnego zamachu na wolność słowa. Osoby, które mówią „niech się księża zajmą tym, na czym się znają” – broniące jakże aktywnie równouprawnienia, sprzeciwiające się dyskryminacji – w moich oczach zachowują się jak prymitywni mężczyźni, którzy podczas dyskusji z kobietą w razie braku argumentów, mówią: „dobra, idź do kuchni, jesteś kobietą, na tym się znasz i nie opowiadaj głupot”. Paradoks, prawda?
Antyklerykałowie mówią też, że Kościół wywiera nacisk na polityków, by głosowali za „katolickim” prawem. Zastanówmy się – ewentualną presję mogą wywrzeć na politykach, którzy deklarują się jako chrześcijanie, katolicy. Często używają oni tego sloganu przy wyborach. Dlatego są wybierani. Głosować może każdy. Frekwencja jest jaka jest. W demokracji decyduje większość. Jeśli ateiści chcą – niech tłumnie pójdą do urn. W czym problem?
Oprócz zwyczajnej wolności słowa, Kościół zabiera głos w tej sprawie z tego powodu, że ideologia ta godzi w fundamenty chrześcijaństwa. Według katolików Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, przyznając im odpowiednie – wedle płci, czyli predyspozycji – obowiązki, zadania. Taka jest rola Kościoła – przypominanie wiernym o tym, co jest zgodne z jego nauką, a co zgodne nie jest. To dlatego Kościół wypowiada się na temat homoseksualistów, in vitro, aborcji i gender. To jego misja, zadanie. Wspomniałem o wiernych – to do nich Kościół się zwraca, a cała lewacka swołocz do niego nie należy. W czym więc problem? To wewnętrzna sprawa Kościoła, na jakie tematy się wypowiada. Nie jest to jednak na rękę ideologom genderyzmu, więc uderzają w Kościół w najbardziej prymitywny sposób.
Sposób odpowiadający ich niewymagającym odbiorcom, zresztą. Mam na myśli pedofilię. Jak Kamil Ciszek-Skwierczyński (student UW, działacz LGBT) pisze w swoim felietonie (
Gender - ale o co chodzi?), „>>gender<< służy Kościołowi jako świetny temat zastępczy. Jest wróg, jest coś nieznanego, niezrozumiałego i pozornie strasznego. Jednak po co Kościołowi i jej świeckim rzecznikom – prawicowym politykom – ten temat zastępczy? Odpowiedź na to pytanie jest wręcz banalna – aby przykryć największy problem Kościoła od lat – problem pedofilii w jej strukturach i jej ciągłego tuszowania i usprawiedliwiania. To gender, a nie pedofilia rozpala złość duchownych.”. Swoją drogą to zadziwiające, że lewackie środowiska (LGBT, feministki, antyfaszyści) najgłośniej krzyczące o wykluczaniu, stygmatyzowaniu, generalizowaniu, poniżaniu, same otwarcie wciąż takimi metodami wojują (czyt. ksiądz-pedofil, kibic-kibol, patriota-faszysta, katolik-fanatyk). Kolegi Kamila raczej to nie przekona, lecz dla pozostałych Czytelników w paru zdaniach na temat pedofilii w Kościele w skrócie napiszę. Zacznę może od liczb. W odpowiedzi na pismo Marszałka Senatu, Bogdana Borusewicza, z dnia 31 października 2013 roku, Ministerstwo Sprawiedliwości przekazało informacje na temat pedofilów osadzonych w jednostkach penitencjarnych. Co te liczby mówią?
Według posiadanych danych na dzień 18 listopada 2013 r., w jednostkach penitencjarnych, karę pozbawienia wolności za wyżej wymienione przestępstwa o charakterze pedofilskim odbywało 1468 skazanych (…). (…) Z posiadanych danych wynika, że na wskazaną wyżej liczbę osadzonych, blisko 900 osób nie posiadało wyuczonego zawodu, około 70 osób wykonywało zawód murarza, 40 pracowników dorywczych, około 30 ślusarza, około 30 rolnika, 25 mechanika samochodowego. (…) Spośród nich zawód np. inżyniera, lekarza, nauczyciela, pedagoga, duchownego wyznania rzymskokatolickiego, wychowawców w placówkach oświatowych, wychowawczych i opiekuńczych, wykonywały pojedyncze osoby.
Jedni mówią, że z powodu celibatu księża wyładowują się na chłopcach. Myślę, że w ten sposób wypowiadają się ci, z których brak seksu uczyniłby pedofilami. Po jakim czasie staliby się amatorami małych dzieci? Po pół roku? Roku, trzech latach? Obrzydliwe. To nie celibat czyni pedofilem. Dlaczego mowa jest zawsze o molestowanych, gwałconych ministrantach? Bo problem pedofilii w Kościele, to problem obecności w nim homoseksualistów. Jednym z powodów, dla którego Kościół konsekwentnie odmawia kapłaństwa gejom, jest właśnie ich skłonność do pedofilii. To ten fakt działacze LGBT chcą przysłonić, zakrzyczeć, atakując najłatwiejszy cel (a o tym wiedzieli już bolszewicy), czyli Kościół. Czy „problem pedofilii w Kościele” to medialna nagonka? Zastanówmy się…
Gender a (nie)równość płci
Przechodząc do gwoździa felietonu, kłującej w oczy nierówności, wyklaruję – płcie nie są równe, lecz są Równowartościowe. Kobiety i mężczyźni się różnią. Różnią się budową ciała. Różnimy się także mózgami. Różnimy się sposobem myślenia. Różnimy się potrzebami. Różnimy się ambicjami. Różnimy się bardzo wieloma aspektami dotyczącymi człowieka, życia. Lecz gdzie tu miejsce na słowo „gorsze”, „lepsi”? Moim zdaniem go nie ma. Zwroty „gorsze kobiety”, „lepsi mężczyźni” są używane, zaszczepiane przez genderowców. Dlaczego? Bo to genderowcy i feministki dyskryminują kobiety. W jaki sposób? Moim zdaniem, kobieta która nie pracuje zawodowo a zajmuje się wychowywaniem dzieci i utrzymywaniem domu w porządku, jest Panią Domu wykonującą kawał naprawdę ciężkiej roboty. Jak jednak widzą to feministki i genderowcy? Ona jest „kurą domową”, która „siedzi w domu”. Kurą domową, która „dała się sprowadzić do roli” robota kuchennego i sprzątaczki. Cóż to za pogarda wyrażana w kierunku milionów kobiet w Polsce! Pogarda wymierzona w wiele dziewczyn i kobiet z mojego własnego, prywatnego otoczenia. One właśnie chcą być „kurą domową”. Chcą mieć dzieci i je wychowywać. Chcą siedzieć w kuchni. Chcą piec ciasta. Chcą gotować dla swojego męża. I co, czy one są gorsze? Jasne, że nie!
Wracając do „nierówności”. W pewnych dziedzinach kobiety są słabe. Lecz w innych niezastąpione! W pewnych dziedzinach mężczyźni są do bani. W innych natomiast nie mają sobie równych. Różnorodność – to jest piękne. Paradoksalnie różnorodność głoszę ja, przeciwnik ruchów LGBT i wszelkiego lewactwa, co genderowcy chcą zastąpić betonową, komunistyczną, jednakowością. To feministki i genderowcy wciąż wmawiają kobietom, że muszą dorównywać mężczyźnie, potrafić wykonywać męskie zawody, mieć męskie umiejętności. Co za bzdura! Kobiety w niczym nie muszą mężczyznom dorównywać. To zupełnie inne kategorie, jakby ferrari miało konkurować z samochodem terenowym, wielbłąd z tygrysem. Nie tędy droga.
Ideologia gender jest forsowana także w armii Stanów Zjednoczonych. Z wewnętrznego raportu Korpusu Piechoty Morskiej armii USA wynika, że tylko 3 na 15 rekrutek kończy testy sprawnościowe. Jedynie 55 proc. rekrutek i żołnierek potrafi podciągnąć się na drążku „aż” 3 razy, podczas gdy dla mężczyzn to jest dolna granica. Od 1 stycznia tego roku miały wejść przepisy ustanawiające równe limity sprawnościowe dla kobiet i mężczyzn (z czego genderowcy powinni być chyba zadowoleni?), jednak pomysł ponownie odłożono, bo armia straciłaby zbyt wiele kobiet. Wymagania więc są obniżane, w imię równości płci, by otrzymać parytet w postaci większej ilości kobiet w armii. Od 2016 r. kobiety w Marines będą brały udział w walkach na pierwszym froncie. (więcej: Równouprawnienie zniszczy armię USA? ) Czy o to w tym wszystkim chodzi, by mężczyźni na froncie zamiast walczyć, ochraniali kobiety w swoich szeregach? Dokąd to zmierza? Miejsce kobiety nie jest na froncie. Są wyjątki. Są takie kobiety, które na froncie poradziłyby sobie lepiej, niż niejeden mężczyzna. Na tym też za różnorodność polega. Ale to są wyjątki, nie reguła.
Gender a historia
Patrząc na role płci z perspektywy historii, nie przez przypadek role były takie, a nie inne. Mężczyźni pierwotni byli (i nadal są) eksploratorami – dokonywali odkryć, sprawdzali co się kryje za następnym wzniesieniem. A kobiety chodziły za nimi z dziećmi, zrywając po drodze jagody. Czy nie widzimy podobnych obrazków i dzisiaj, gdy mężczyźni idą do centrum handlowego z jasno wytyczonym celem, podczas gdy kobiety mogłyby tam spędzić godziny, przebierając w różnych drobiazgach? To oni nosili dzidy i topory, to oni polowali i przynosili zwierzynę. To oni bronili jaskinię, zagrody, miasta, państwa przed najeźdźcami. Kobiety w tym czasie wykonywały równie ważne zadanie – chowały, wychowywały dzieci, następne pokolenia. Czy to jest gorsza rola? Tylko ignorant mógłby tak stwierdzić. A to wpajają genderowcy. Argumentu o największych odkryciach, które dokonane były przez mężczyzn, też nie uważam za uwłaczający kobietom. Najwięksi wynalazcy nie mogliby prowadzić swoich badań, gdyby nie mieli kobiet. Feministki co prawda używają wciąż argumentu o Marii Curie-Skłodowskiej, która… kontynuowała badania swojego męża (nie umniejszając jej zasług).
Kobiety, jako płeć piękna i delikatna, przez wieki były inspiracją dla poetów, malarzy, architektów, władców. Najdonioślejsze dzieła literackie, poetyckie, malarskie, najpiękniejsze budowle i dziedziny sportu swe istnienie zawdzięczają męskiej rywalizacji o względy ukochanej. Czy to jest gorsza rola? Może stąd ten ból tak wielu feministek, które z kobiecością zbyt wiele wspólnego nie mają…
Paradoks gender
Rzekomo gender to danie wyboru ludziom tego, co chcą w życiu robić. Skoro założyć jednak, że kobiety w domu to wynik „kultury płci” i presji społeczeństwa, odbiera się kobietom prawo do chęci prowadzenia takiego życia. Jeśli chłopiec zechce bawić się samochodzikiem, to oznacza, że on tak naprawdę nie chce się nim bawić, jemu tylko tak się wydaje – to przez stereotypy, które widzi wokół. Jeśli dziewczynka chce się bawić lalką i wozić ją w wózku, to oznacza, że ona tak naprawdę nie chce tego robić, jej tylko tak się wydaje – to przez stereotypy, które widzi wokół. Tylko o chłopcach urządzających piknik dla pluszowych misiów i dziewczynkach strzelających do siebie z patyków imitujących karabiny można by powiedzieć, że robią to, bo chcą – bo same wybrały swoją „kulturową płeć”. Jeśli natomiast dziewczynek bawiących się samochodzikami będzie więcej… to wtedy one stworzą kulturową płeć i znowu trzeba będzie prostować w drugą stronę. To wszystko nie trzyma się kupy.
Jak rozróżnić kobietę siedzącą w domu, bo „taka płeć kulturowa była jej wpojona” od takiej, która sama świadomie dokonała tego wyboru nie bacząc na stereotypy, które w dzieciństwie jej wpojono? To niedorzeczne, to niewykonalne. Aby mieć pewność, że dziecko wybrało swoją tożsamość, „kulturową płeć”, rolę społeczną, cele w życiu samo – bez presji otoczenia – należałoby je wychowywać od małego w laboratoryjnej klatce, dozując po połowie typowo damskie i typowo męskie przedmioty, zachowania.
Gender a… ale o co chodzi?
Kolega Kamil (co też głoszą wszystkie feministki i propagatorzy gender) swoją wypowiedź kończy odkrywczym, a jakże, wnioskiem: „Mężczyzna może gotować, może sprzątać, może wychowywać dzieci. Kobieta może być natomiast >>głową domu<<, może zarządzać budżetem domowym, może pracować i realizować się zawodowo”. Czy, by głosić takie oczywistości, trzeba budować wielkie ideologie? Ja o tym wiedziałem od dawna – zanim dowiedziałem się o gender. Jestem pewien, że Ty, Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku, także. O co może więc w tej całej machinie chodzić? I tu odpowiem koledze Kamilowi na pytanie zawarte w temacie jego felietonu: jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jakie pieniądze? – można zapytać. Pieniądze z Unii Europejskiej, pieniądze z kancelarii premiera i prezydenta, budżetu wojewódzkiego, gminnego na prowadzenie szkoleń, produkcję filmów edukacyjnych, spotów reklamowych, ulotek i innych przedsięwzięć, za które konkretne firmy, konkretne osoby kasują pieniądze. Hajs musi się zgadzać. Tak samo, jak artystce będącej autorką tęczowego badziewia na placu Zbawiciela w Warszawie, do której zdaje się przypadkiem należy firma, w której Hanna Gronkiewicz-Waltz zamawia sztuczne kwiaty na ozdobę owego dzieła… Wielkie sprawy (aborcja), wielkie ideologie (gender) to po prostu wielkie pieniądze, za którymi stoją biznesmeni pociągający sznurkami sterując naiwnymi działaczami u podstaw.
Jakie z tego wnioski?
Rolą mężczyzny jest zapewnić bezpieczeństwo swojej kobiecie i potomstwu, zapewnić utrzymanie. Szanować swoją kobietę tak, by czuła się najważniejszą kobietą na świecie, córkę tak, by wyrosła na wartościową i znającą swoją wartość kobietę, a syna męską ręką wychowywać tak, by wyrósł na mężczyznę. To jest męskie.
Rolą kobiety jest urodzić dziecko (co jest ciężką robotą), opiekować się dzieckiem podczas gdy mężczyzna zarabia na utrzymanie, utrzymywać domostwo w ładzie i dbać o ognisko domowe. Pocałować i pogłaskać zadrapanie, które dziecku wydaje się być śmiertelną raną. Utulić do snu i zaśpiewać kołysankę dziecku. To jest kobiece.
Jeśli mężczyzna chce zajmować się domem, a kobieta chce pracować – droga wolna! Nikt nie powinien temu nikomu zabraniać, ale tym bardziej nikt nie powinien wywierać na to presji. Tę presję wywierają feministki, wmawiając kobietom zajmującym się domem, że są bezwartościowe. Nie – to wywody feministek są bezwartościowe a same nie są prawdziwymi kobietami. Nie mają ani instynktu macierzyńskiego ani krzty kobiecości ani innych przymiotów, które ja – i większość społeczeństwa – uznaję za „kobiece”.
Płcie nigdy nie będą równe, ale zawsze były są i będą równowartościowe. Marksistowska natomiast ideologia gender zniknie tak szybko, jak się pojawiła. Czy polskie feministki czasem nie przegapiły wieści z Norwegii? Rząd tego najbardziej ucywilizowanego kraju na świecie wycofuje się z promowania gender. (więcej: Gender upada w Norwegii! Za sprawą filmu komika ).
P.S.
Przed paroma dniami montowałem łóżko mojej współlokatorce Kasi (pozdrawiam Cię, Kasiu). Gdy przyszła pod koniec mojej pracy, stwierdziła: „I na cholerę ja miałabym się siłować z tym, ranić palce o jakieś śruby, uderzać młotkiem, skoro Ty jesteś facetem i możesz to zrobić a ja w tym czasie mogę sobie posiedzieć w kuchni i ugotować zupę? O co chodzi tym feministkom? Niech one same takie łóżko zmontują”. I czy ktoś z Was nazwałby ją „kurą domową”, „kobietą nieznającą swojej wartości”? Ja na pewno nie.
blog autora
źródło
Jakby ktoś nie wiedział to program polega na tym, że zaproszony zostaje jakiś polityk lub publicysta etc. i młodzieżówki różnych partii zadają mu po kolei pytania. Tym razem ofiarą padł Krzysztof Gawkowski z SLD.
Pierwszy temat
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Mamy biologicznie kobietę, która uważa się za faceta i do tego jest homoseksualist(k)ą. Podbija ona do faceta uważającego się za mężczyznę i chce się z nim przespać, ale on odmawia bo jest hetero...
Magia gender.