#haracz
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
1000 zł plus VAT – tyle musi zapłacić archidiecezji krakowskiej każdy restaurator, które chce, by w jego lokalu pielgrzymi mogli realizować talony żywieniowe podczas Światowych Dni Młodzieży. Do tej pory umowy z organizatorami ŚDM podpisało ok. 250 lokali gastronomicznych.
Dlaczego restauratorzy muszą płacić? Kontrowersyjna opłata – jak tłumaczy odpowiedzialny za wyżywienie podczas Światowych Dni Młodzieży ks. Józef Gubała – jest potrzebna na pokrycie kosztów związanych z ŚDM, w tym wynikających z organizacji systemu żywienia talonowego i produkcji talonów. Dla organizatorów ma to być także zabezpieczenie, że restauracje podpisujące umowy wywiążą się ze zobowiązania, będą realizować talony i serwować posiłki po ustalonych cenach.
„To się nie opłaca”
Jednak wielu restauratorów, także tych, którzy umowy już podpisali, twierdzi, że są one nieopłacalne. Przedstawiciel jednego z punktów gastronomicznych w Miasteczku Studenckim AGH twierdzi, że był poniekąd „skazany” na podpisanie umowy na realizację talonów, ponieważ jego punkt działa przy akademiku, w którym zamieszka kilkuset pielgrzymów. – Będziemy mieć zarobek niewielki, a kłopot duży. Jak policzymy podatek, koszty pracownicze, to się nie opłaca – mówi.
Menadżer prestiżowej restauracji w centrum Krakowa Patryk Baran tłumaczy zaś, że lokal nie zawarł umowy z komitetem organizacyjnym ŚDM, bo wartość talonów nie przyniosłaby restauracji dochodu. – Urząd Skarbowy mógłby nas ścigać za sprzedaż bez marży – dodaje.
Czysty zysk.. dla Kościoła
Mimo że umowy są nieopłacalne, organizatorzy ŚDM podpisali z restauratorami i właścicielami barów mlecznych z Krakowa i okolic już około 250 porozumień. Łatwo policzyć, że oznacza to dla Kościoła zysk wysokości 250 tys. złotych. A, jak mówi ks. Gubała, codziennie zgłasza się od kilku do kilkunastu kolejnych restauratorów. Do tego doliczyć trzeba jeszcze dochody z pakietów pielgrzyma z wyżywieniem, które wybrało do tej pory prawie 260 tys. osób. Cena takich pakietów waha się od 310 do 760 zł (zależnie od tego, co jeszcze wchodzi w skład pakietu). Wyżywienie przewidziano także w 2 z 3 pakietów dla wolontariuszy. Oczywiście także płatnych: od 50 (wersja bez talonów żywieniowych) do 300 zł.
Restauracje, które podpisały umowy, zapewnią młodzieży obiad i kolację w ramach talonów żywieniowych. Talon gwarantuje stałą cenę i upoważnia do zamówienia posiłku bez kolejki. Obiad złożony będzie z dwóch dań – każde po 10 zł. Koszt kolacji to 15 zł. Punkt gastronomiczny musi zapewnić pielgrzymowi także bezpłatną wodę. Śniadanie młodzież będzie jadła w miejscach zakwaterowania.
Ci, którzy wykupili pakiet pielgrzyma bez wyżywienia oraz ci, którzy takiego pakietu w ogóle nie kupili, na miejscu w Krakowie nie będą mogli kupić talonów żywnościowych. Mimo to będą mogli zamówić posiłki, takie jak pielgrzymi posiadający talony i w podobnych cenach. Oprócz restauracji pielgrzymi będą mogli realizować talony w punktach gastronomicznych, które będą m.in. przy Błoniach i pod Wawelem. Mają też działać oddzielne strefy z napojami.
Światowe Dni Młodzieży potrwają w Krakowie i Brzegach od 26 do 31 lipca. Swój udział w nich zadeklarowało 360 tys. osób ze 187 krajów, ale podczas finałowych wydarzeń organizatorzy spodziewają się nawet 1,5 mln pielgrzymów.
źródło
Czy to zmasowana akcja śródmiejskiej skarbówki? Sprzedawcy z kiosków żalą się, że dostają kilkusetzłotowe mandaty, bo ich klienci nie wzięli paragonów za towary na kilka złotych
- Poczułam się jak w poprzednim systemie. Podchodzi do mnie dwóch panów, wyciągają legitymacje. "Kontrola skarbowa. Popełniła pani wykroczenie" - słyszę. Nogi się pode mną ugięły - opowiada Aldona Kierska, która razem z mężem od 20 lat prowadzi kiosk w hali dworca PKS Warszawa Zachodnia. Opowiada, co się stało: - Piątek popołudnie. Na dworcu tłum ludzi. Klienci się spieszą, popędzają mnie. Ktoś kupił bibułkę do papierosów za 2,50 zł. Rzucił odliczoną kwotę, wziął towar i odszedł. A ja zostałam z paragonem w ręku. W tym momencie podeszli do mnie kontrolerzy. Musieli mnie obserwować. Mówią, że nie wydałam paragonu, że to wykroczenie skarbowe. Ale komu miałam wydać, jak klienta już nie było. Najważniejsze, że towar nabiłam na kasę, prawda?
Byli to kontrolerzy z III Urzędu Skarbowego Warszawa-Śródmieście. Pani Aldona twierdzi, że często urządzają podobne naloty w dworcowej hali. - To świetne miejsce do łupienia nas. Wielu klientów to Ukraińcy, Białorusini. Tu paragonów nikt nie bierze. Rzucają dwa, trzy złote i lecą. Na hali jest trzydzieści stoisk. Łatwo złapać moment, kiedy ktoś nie bierze paragonu i odchodzi.
Rozmawiamy w jej kiosku. Co chwilę ktoś podchodzi do okienka. Ludzie kupują najczęściej drobne rzeczy. Mało kto czeka na paragon. Pod kasą fiskalną stoi wiaderko wypełnione nieodebranymi rachunkami.
Pani Aldona tłumaczy, że kontrolerzy powołali się na artykuł 62. Kodeksu karnego skarbowego. Wyciąga wydruk i czyta przepis: "Kto wbrew obowiązkowi nie wystawia faktury lub rachunku za wykonanie świadczenia, wystawia je w sposób wadliwy albo odmawia ich wydania, podlega karze grzywny do 180 stawek dziennych". - Ale przecież wystawiłam rachunek. Nie czuję się winna. Dlatego nie przyjęłam mandatu. Mam czekać na wezwanie na sprawę - opowiada.
Do kiosku pani Aldony podchodzi jej znajoma z innego stoiska. Opowiada, że niedawno poczęstowała stałego dostawcę kubkiem kawy. Podeszli kontrolerzy i wystawili mandat na 300 zł, bo sprzedawczyni nie nabiła kawy na kasę fiskalną, a dostawca nie dostał paragonu. Na nic zdały się tłumaczenia, że to jej znajomy, że nie było żadnej transakcji, bo za kawę nie wzięła pieniędzy. Inna sprzedawczyni dostała mandat, bo na kasie fiskalnej nie miała przestawionej godziny po zmianie czasu.
- To wszystko wygląda jak łapanka. Czy kontrolerzy mają prowizje od liczby mandatów?! - złoszczą się sprzedawcy.
W zeszłym tygodniu opisaliśmy historię z paragonem, identyczną z tą, która przydarzyła się pani Aldonie. Chodziło o stoisko z bakaliami w Arkadii. Klientka nie czekała na paragon za towar wartości 4,50 zł. Sprzedawczyni, kiedy się wydrukował, wyrzuciła go więc do kosza. A kiedy podeszli kontrolerzy, wyjęła go i pokazała. Dostała mandat w wysokości 300 zł. Kontrolerzy wezwali też policję, bo sprzedawczyni nie miała przy sobie dowodu osobistego. Akcja trwała prawie dwie godziny.
W III Urzędzie Skarbowym poprosiliśmy o rozmowę. Po kilku godzinach usłyszeliśmy, że zastępczyni naczelnika nie ma czasu i nie będzie z nami rozmawiać. Otrzymaliśmy lakoniczną odpowiedź e-mailem. Identyczną przysłano nam w zeszłym tygodniu z I US Warszawa-Śródmieście w związku z kontrolą w Arkadii. Wtedy też nikt nie chciał z nami rozmawiać. Czytamy, że "niewydanie dokumentu z kasy rejestrującej, stwierdzającego dokonanie sprzedaży, jest czynem zabronionym przez ustawę. Przez niewydanie paragonu należy rozumieć sytuację, która polega na nieoddaniu, nieprzekazaniu wydrukowanego w kasie paragonu do dyspozycji nabywcy danego świadczenia".
- W mojej ocenie sprzedawczyni, nie przyjmując mandatu, dobrze zrobiła - ocenia adwokat Daria Gorzkiewicz z kancelarii Gorzkiewicz & Buczkowski Adwokaci. - Problem rozbija się o wydanie dokumentu sprzedaży. We wszelkich komentarzach do kodeksu pod pojęciem "wydanie" jest mowa o pozostawieniu paragonu do dyspozycji kupującego. Sprzedaż musi być zaksięgowana, ale sprzedający nie ma obowiązku gonić za klientem, by wręczyć mu rachunek. Jeżeli sprzedawczyni przyjęłaby mandat, to tak jakby przyznała się do winy. Sprawa zakończona, kontrolerzy mogą wykazać się efektywnością. A tak sytuację oceni sąd grodzki.
- Kontroler, który wręczył mi mandat, powiedział, że ma świadka mojego wykroczenia - swojego kolegę, drugiego kontrolera. Ale to nie znaczy przecież, że mają rację, że zrobiłam coś złego. Gdzie zdrowy rozsądek?! Zazwyczaj jestem bezkonfliktowa, ale w tym przypadku nie odpuszczę. Będę się bronić - zapowiada Aldona Kierska.
Do ciężkiej kurwy... jak długo jeszcze będziemy się tak dawać dymać?
Źródło
Takiemu kontrolerowi trzeba (doslownie) nogi polamac. Wylegitymowal sie?, tak. A wiec pozostaje tylko dowiedziec sie gdzie mieszka i ( z pomoca lub bez, jak kto woli) nauczyc kurwe szacunku do ludzi uczciwie zarabiajacych na zycie. Ktos zaraz powie, a co taki urzedas winien, on tylko wykonuje polecenia przelozonego. Wiecie co ?, niemcy do nas strzelali bo dowodca rozkazal, czyli sa niewinni, tak? Kurwa NIE !
System "zyje" tylko i wylacznie z jebania Was, i Wy naprawde wierzycie ze kiedys te jebanie minie samo z siebie? Nigdy, swinia od koryta dobrowolnie nie odejdzie.
Jak juz kilkudziesieciu takich "panow z legitymacjami" wyladuje w szpitalu (najlepiej na intensywnej), jak juz kilkidziesieciu sedziow czy sedzin skonczy na wozkach inwalidzkich za wydawanie swoich "widzimisie" wyrokow po rodzinie i po kopercie itd. To moze wtedy cos sie dla Was zmieni, moze wtedy ci ktorzy w teori maja Wam sluzyc (politycy i urzedasy) beda traktowali Was z nalezytym szacunkiem.
System nakazuje Wam zebyscie walczyli o swoje, tym co od samego systemu do walki dostajecie (paragrafy, kruczki prawne itd. itp).Dlaczego?, bo nikt kurwa nie ogarnia z czym to sie jje. Dlatego musicie zmienic tok myslenia, czym predzej tym lepiej. Nie można zrobić omletu, nie rozbijając kilku "jajek"
Ciekawe czy haracz też można odpisać od podatku?
Szczegóły przekrętu z OFE nie docierają do zdecydowanej większości Polaków. Niestety niewielu jest w stanie cokolwiek zrozumieć z tego co dzieje się z ich pieniędzmi. Wielu obywateli naszego kraju nadal święcie wierzy w to, że będą dostawać jakieś emerytury. Tymczasem majstrowanie przy kapitałowych emeryturach, jakie obserwujemy obecnie w naszym kraju to dowód na nieuchronne bankructwo systemu emerytalnego w Polsce.
Nie ma się co łudzić, emerytur wkrótce nie będzie. Rządzący ukrywają to przed gawiedzią, aby nie wzbudzać paniki i nie powodować zupełnie naturalnego odruchu jakim byłoby zrezygnowanie z płacenia haraczu w postaci ponad połowy zarobków. Niestety nie można tego uczynić o ile ktoś nie chce się narazić na gniew władzy. Tej samej, która z pewnością zdaje sobie sprawę, że koniec socjalistycznych przywilejów to też ich koniec i ludzie, którzy byli przez całe życie okradani z lwiej części swoich ruszą na tych, którzy ich tak urządzili.
Sytuacja z OFE była kuriozalna, bo za pieniądze pobierane z naszych zarobków, w dużej mierze były kupowane obligacje skarbowe. Oznacza to tyle, że zmuszono nas ustawowo do przekazywania pieniędzy na konta prywatnych instytucji, które zostały zmuszone do kupowania obligacji, za które płacił one naszymi własnymi pieniędzmi pobierając za to do 10%. To tak zwany złoty biznes, który kończy się głównie dlatego, że trzeba zacząć wypłacać ludziom emerytury. Nie dość, że pod przymusem zabrano nam cześć pieniędzy to jeszcze sami od siebie, ( czyli państwa) kupiliśmy dług, który emitowali nasi rządzący.
Rozmontowanie OFE można, więc rozpatrywać, jako coś pozytywnego, kończącego patologię. Biorąc pod uwagę fakt realnie zmniejszającej się populacji w Polsce staje się jasne, że pieniędzy dla potrzebujących (i dla cwaniaków) żyjących na koszt podatników, będzie coraz mniej. Albo, zatem świadczenia będą mniejsze, albo obciążenia fiskalne będą musiały wzrosnąć. Nikt nie jest na tyle głupi, aby pracować niczym rzymski niewolnik na swojego będącego na utrzymaniu budżetu państwa „pana” i wkrótce zamiast więcej z podatków zwanych dla niepoznaki, "składkami" do kasy ZUS będzie wpływało mniej. Nie da się tego zatrzymać. ZUS z pewnością zbankrutuje tak jak każda piramida finansowa, na przykład Amber Gold. Każdy kto twierdzi inaczej jest idiotą, albo celowo kłamie.
Gdy już ten socjalizm upadnie będzie to niewątpliwie tragiczne dla wielu ludzi, bo będą musieli wziąć się do roboty. Z pewnością dojdzie do licznych i gwałtownych protestów społecznych, ale pozostaje mieć nadzieje, że bankructwo jakkolwiek bolesne będzie też początkiem nowego porządku społecznego, w którym każdy jest kowalem swego losu, a redystrybucyjna funkcja podatków zostanie ograniczona do zera.
W takim świecie potrzebującym pomagałyby organizacje pozarządowe, fundacje czy stowarzyszenia, których już dzisiaj nie brakuje. Zamiast emerytury ludzie będą się starali mieć dzieci, bo będą rozumieli, że inwestowanie w nich to szansa na godną starość. Obecne pokolenie wyżu demograficznego z lat 70 - tych i 80 tych właśnie przez petryfikację socjalistycznych utopii jest skazane na stracenie. Położenie dzisiejszych trzydziestolatków i czterdziestolatków jest dramatyczne również, dlatego, że to oni będą uciskani, aby jak najdłużej utrzymać obecne status quo.
Najpierw rządzący ukradli pieniądze z Funduszu Rezerwy Demograficznej, potem zaczęli rozmontowywać OFE. Nie ma się co łudzić, gdy zabraknie pieniędzy władza zacznie opróżniać rachunki bankowe tak jak na Cyprze. Wyobrażając sobie możliwe do zastosowania pomysły zmierzające do wyrwania kolejnych pieniędzy Polaków można dojść do wniosku, że im szybciej dojdzie do tego bankructwa tym lepiej dla nas wszystkich, bo będzie więcej czasu na przywracanie normalności.
Źródło
To się po prostu w głowie nie mieści, co niektóre dzieciaki wyprawiają. Policja zatrzymała właśnie szajkę z podstawówki, która szantażowała i wymuszała pieniądze od koleżanki.
Dnia 18.12.2012 policjanci z Komisariatu Policji w Andrychowie zatrzymali 4-osobową grupę nieletnich w wieku od 10-14 lat. Jak ustalono, nastolatki od kilkunastu miesięcy zajmowały się wymuszeniami rozbójniczymi na 11 – letniej koleżance, uczennicy tej samej szkoły.
- Chłopcy w celu wymuszenia od koleżanki pieniędzy w różnych kwotach zastraszali ją niebezpiecznym narzędziem, jak również stosowali przemoc fizyczną. Sprawcy również kontaktowali się telefonicznie z pokrzywdzoną żądając, aby kwoty pieniężne przekazywane były im do ręki lub chowane w specjalnych wyznaczonych przez nich skrytkach. W celu zastraszania pokrzywdzonej dokonali również uszkodzenia drzwi wejściowych do jej mieszkania poprzez pomalowanie ich farbą – informuje nas Elżbieta-Goleniowska-Warchał, rzecznik KPP Wadowice.
Ogółem 11-latka przekazała sprawcom aż 1500 zł. Nieletni są mieszkańcami gminy Andrychów, wcześnie nie notowani przez policję. O sprawie został już powiadomiony Sąd Rodzinny i Nieletnich w Wadowicach.
Moim zdaniem takie coś nie powinno zaistnieć. Widocznie rodzice jakoś nie potrafią przypierdolić porządnie takim dzieciakom w odpowiednie miejsce, później mamy efekty
(Na pewno nie było tego tematu tutaj)
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów