W skrócie pisząc(dla ignorantów i analfabetów): Cytując sławnego Polskiego pisarza: ,,Rodzice Komorowskiej to nie są żydokomuniści i nie wydawali wyroków śmierci na Polaków-byli oni ofiarami systemu.Musieli zabijać, aby przeżyć"
Pierwsza Dama RP Anna Komorowska do dziś nie doczekała się poważnej biografii, chociaż jej historia jest
fascynująca. Jej rodzice to funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a później MSW, zwolnieni w 1968 r. na fali haniebnych antysemickich czystek, do końca byli działaczami PZPR. Ona sama była harcerką „Czarnej Jedynki” i wyszła za mąż za działacza opozycji Bronisława Komorowskiego, silnie wówczas związanego z Kościołem katolickim.
Chociaż wcześniej żony prezydentów RP i ich rodziny – Danuta Wałęsa, Jolanta Kwaśniewska i śp. Maria Kaczyńska zostały dokładnie opisane przez media – w przypadku żony obecnego prezydenta niewiele o niej i jej rodzinie wiadomo. Trzeba przyznać, że ona sama nie ułatwia dziennikarzom pracy – bardzo dużo opowiada o rodzinie męża, niewiele natomiast mówi o sobie i o swoich rodzicach. Tych informacji nie ma także w jej życiorysie na oficjalnej stronie internetowej prezydenta.
W wywiadzie, który dla „GW” przeprowadziła w marcu tego roku Teresa Torańska, żona ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego wspomniała o swojej rodzinie w kontekście działalności opozycyjnej męża: „Rodzice byli już na emeryturze. Tata chorował. Nie przypominam sobie, żeby ze mną rozmawiali. Prawdopodobnie SB chciało wykorzystać to, że moi rodzice całą młodość byli po tamtej stronie barykady. I wydawało im się, że tą metodą coś wskórają. Ale to im by się nie udało. Rodzice bardzo lubili Bronka (...)”.
Z kolei w wywiadzie dla najnowszego wydania miesięcznika „Twój Styl” Anna Komorowska tak mówi o swoim domu rodzinnym: „Ciepły, życzliwy, troskliwy, choć bez luksusów. Mam młodszą siostrę, krótko po maturze wyjechała do Anglii. Rodzice nie protestowali, uważali, że każda z nas dokonuje wyborów sama. Obserwowali, ale pozostawiali nam duży margines wolności. Pamiętam, jak tata przyjechał na mój pierwszy obóz harcerski. Trafił niefortunnie – kuchnia, w której miałam dyżur, nie odniosła tego dnia szczególnych sukcesów kulinarnych. Tata zauważył, że to sztuka przypalić kompot...(...). Tata pożyczył motorower jednemu z kolegów, który zabrał na niego Bronka, i trochę poszarżowali po lesie. Motorower trzeba było reperować. W ten sposób tata poznał mojego przyszłego męża”. Znacznie więcej informacji jest w dokumentach, które znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej i w Archiwum Akt Nowych.
Korzenie warszawsko-krakowskie
Wolf i Estera Rojer – dziadkowie Anny Komorowskiej ze strony matki – przed wojną mieszkali w Warszawie. 24 stycznia 1929 r. urodziła im się córka – Hana Rojer, matka Anny Komorowskiej.
„Urodziłam się w Warszawie. Do 1939 roku chodziłam do szkoły powszechnej w Warszawie, przerwałam z powodu wybuchu wojny. Rodzice moi trudnili się rzeźnictwem. Po śmierci rodziców (ojciec zmarł w 1942 w Otwocku) matka za nielegalny handel została rozstrzelana w 1943. Byłam wtedy dzieckiem niemającym i prawie nieznającym nikogo. Zainteresowali się mną znajomi rodziców, którzy zabrali mnie do siebie i wyrobili mi potrzebne dokumenty” – pisała w swoim życiorysie, który złożyła w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, matka obecnej Pierwszej Damy.
Dzięki wyrobionym podczas okupacji dokumentom Hana Rojer, córka Wolfa i Estery, zmieniła tożsamość: nazywała się Józefa Deptuła i była córką Jana i Stanisławy z domu Rybak. Do momentu wywozu do Niemiec mieszkała w domu Deptułów przy ul. Radzymińskiej na warszawskiej Pradze.
Wyzwolenie spod okupacji niemieckiej 16-letniej Józefie przynieśli amerykańscy żołnierze. Ona nie chciała zostać na Zachodzie – wróciła do Polski, do Białegostoku, gdzie mieszkała jej kuzynka Anna Wojszelska, działaczka Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, później Polskiej Partii Robotniczej, pracownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie, która w 1946 r. załatwiła jej pracę w nadzorowanym przez NKWD Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego.
Z kolei dziadkowie Anny Komorowskiej ze strony ojca – Władysław i Zofia Dziadzia – pochodzili z Krakowa. 18 kwietnia 1925 r. urodził im się syn Jan, ojciec Anny Komorowskiej. Dziadek obecnej Pierwszej Damy pracował jako woźny w PKO. Do wybuchu wojny Jan Dziadzia chodził do krakowskich szkół – w 1939 r. ukończył II klasę gimnazjum.
„W jesieni 1940 zacząłem uczęszczać do szkoły rzemiosł w Krakowie, jednak po kilku dniach przeniosłem się na kursy przygotowawcze do liceum budowlanego, po ukończeniu kursu odbyłem 2,5-miesięczną praktykę budowlaną w Wydziale Zielnym Zarządu Miejskiego w Krakowie. Do grudnia 1942 byłem uczniem Wyższej Szkoły Budownictwa Wodnego w Krakowie, naukę musiałem przerwać wskutek otrzymania wezwania na roboty w przemyśle niemieckim. Aby pozostać w Krakowie, wstąpiłem do pracy w Centralnym Urzędzie Rolnictwa w Krakowie, gdzie przez parę miesięcy byłem posłańcem, następnie pracowałem w powielarni, od lata 1944 roku jako urzędnik w ekspedycji pocztowej, przepracowałem w tej instytucji dwa lata. Po wyzwoleniu Krakowa od okupanta przygotowywałem się do matury chcąc wstąpić na politechnikę, lecz zostałem w kwietniu 1945 roku zmobilizowany.(...)” – pisał w swoim życiorysie złożonym w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego ojciec Anny Komorowskiej.
W lipcu 1945 r. został odkomenderowany do II Armii Ludowego Wojska Polskiego, którą dowodził gen. Karol Świerczewski. Jako jeden z bardziej wykształconych żołnierzy (rozpoczęte gimnazjum, znał biegle niemiecki w mowie i w piśmie) został szefem kancelarii Inspektoratu Osadnictwa Wojskowego w Poznaniu. Prowadził kancelarię tajną i ogólną, wydawał skierowania na działki osadnicze na ziemiach odzyskanych. Jego przełożonym byli sowiecki generał Iwan Mierzycan i ppłk Jan Górecki, przedwojenny działacz Komunistycznej Partii Polski.
Jan Dziadzia, już jako członek Polskiej Partii Robotniczej, skończył służbę wojskową w 1946 r., a dwa lata później napisał podanie o przyjęcie go do pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.
W archiwach IPN znajduje się podpisane przez niego zobowiązanie. „Ja Dziadzia Jan współpracownik MBP zobowiązuję się wiernie służyć sprawie wolnej, niepodległej i demokratycznej Polski. Zdecydowanie zwalczać wszystkich wrogów demokracji. Sumiennie wykonywać będę wszystkie obowiązki służbowe. Tajemnicy służbowej dotrzymam i nigdy jej nie zdradzę. W razie rozgłaszania wiadomych mi tajemnic służbowych będę surowo ukarany według prawa, o czym zostałem z góry uprzedzony” – czytamy w dokumencie z 17 marca 1948 r.
Rok później, 26 lutego 1949 r., Jan Dziadzia złożył ślubowanie, które potwierdzono protokołem: „Ślubuję uroczyście stać na straży wolności, niepodległości i bezpieczeństwa państwa polskiego, dążyć ze wszystkich sił do ugruntowania ładu społecznego opartego na wewnętrznych, gospodarczych i politycznych zasadach ustrojowych Polski Ludowej i z całą stanowczością, nie szczędząc swoich sił, zwalczać jego wrogów (...)” – czytamy w protokole ślubowania, które złożył w IV Departamencie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego m.in. przed płk. Józefem Kratko, byłym członkiem KPP, jednym z najgroźniejszych funkcjonariuszy MBP (w latach 50. był on w II Zarządzie Sztabu Generalnego, a w 1969 r., na skutek antysemickich czystek, wyjechał do Izraela).
Jan Dziadzia i Józefa Deptuła poznali się na przełomie 1949/1950 i są przykładem tzw. resortowego małżeństwa. I chociaż takie związki były zalecane, to funkcjonariusze MBP na zawarcie małżeństwa musieli uzyskać zgodę przełożonych.
„W dniu 6 VIII wpłynął do tutejszego wydziału raport porucznika Dziadzia Jan – st. referenta Departamentu IV w sprawie udzielenia zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego z sierż. Deptułą Józefą c. Jana, sekretarką VIII WUBP w Szczecinie. Po przeanalizowaniu akt osobowych ustaliłem:
Ob. Józefa Deptuła c. Jana ur. 24 I 1929 r. w Warszawie pochodzenie społeczne robotnicze, członek PZPR (PPR), ZMO, ZWM.
Do 1943 przebywała przy rodzicach, w tymże roku została schwytana i wywieziona na roboty do Niemiec. W Niemczech początkowo pracowała jako pomoc domowa, a następnie w fabryce amunicji. W fabryce istniała organizacja, która miała na celu sabotaże. Do w/w organizacji należała Deptuła Józefa. Po wyzwoleniu przez wojska amerykańskie wróciła do kraju 25 VIII 1945. Po powrocie zamieszkała u kuzynki w Białymstoku i przez w/w kuzynkę dostała się do pracy w aparacie BP w Organach BP od 10 V 1946. Obecnie na stanowisku sekretarki.
Charakterystyki ma negatywne: Jest bardzo opryskliwa, zajmuje się plotkami i intrygami. O pracę nie dba. Ojciec w/w z zawodu rzeźnik zmarł w 1942 r., matka została rozstrzelana przez okupanta za handel. W/w nazwisko rodowe brzmi Rojer Hana c. Wolfa. Wobec powyższego proponuję udzielić zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego por. Dziadzi Janowi z sierż. Deptułą Józefą. Referent Sekcji 1 Wydz I DEP. Kadr MBP ppor Z. Turowski” – czytamy w dokumencie MBP z 22 sierpnia 1952 r.
Gdy przełożeni z MBP wyrazili zgodę, Józefę Deptułę przeniesiono służbowo ze Szczecina do Warszawy.
„W związku z zezwoleniem na zawarcie związku małżeńskiego z pracownikiem Dep. IV MBP Dziadzią Janem, proszę o przeniesienie mnie do Warszawy. Związku nie mogę zawrzeć formalnie ze względu na brak dokumentów legalizacyjnych na obecne nazwisko, które przybrałam podczas okupacji. O zalegalizowanie tego nazwiska ubiegam się przez Wydział Personalny WUBP w Szczecinie. Proszę o traktowanie małżeństwa jako faktyczne, a formalnie zostanie ono zawarte po uzyskaniu niezbędnych dokumentów” – pisała w sierpniu 1952 r. Józefa Deptuła. We wrześniu tego samego roku została przeniesiona do Warszawy, a 13 września 1953 r. dostała dokument o zmianie personaliów: z Hany Rojer c. Wolfa i Estery, w nowym dowodzie osobistym będzie figurowała jako Deptuła Józefa c. Jana i Stanisławy. Jak wynika ze znajdującego się w IPN dokumentu, 21 września 1953 r. w Urzędzie Stanu Cywilnego Warszawa Mokotów Jan Dziadzia i Józefa Deptuła zawarli związek małżeński.
Dziewczyna z Mokotowa
Obecna Pierwsza Dama urodziła się 11 maja 1953 r. jako Anna Dziadzia. W 1954 r. jej ojciec złożył wniosek o zmianę nazwiska – od 8 lipca 1954 r. Jan, Józefa i Anna noszą nazwisko Dembowscy. Do zmiany nazwiska przyczyniła się najprawdopodobniej sytuacja rodzinna ojca Anny Komorowskiej, o czym może świadczyć dokument znajdujący się w jego aktach.
„Warszawa dnia 4.4. 1953
Do Dyrektora Departamentu Kadr MBP w miejscu
Raport
por. Dziadzia Jan Słuchacz OSP MBPP
Melduję, że ojciec mój Władysław Dziadzia zam. w Krakowie w ub. roku wiosną powiedział mi, że zamierza studiować biblię – wówczas w trakcie rozmowy dał się przekonać o niesłuszności tego i sprawa na tym utknęła. Latem oświadczył zdecydowanie, że postanawia wstąpić do sekty – rozmowa nasza doszła do ostrego postawienia sprawy i dałem ojcu do wyboru – albo zrezygnuje z sekty, albo my zerwiemy ze sobą kontakt – tutaj ojciec zawahał się i przyrzekł dać mi odpowiedź listownie. O powyższym wiedzieli tow. płk Kratko i tow. Jankiewicz sekretarz POP.
Wobec milczenia ze strony ojca jesienią wysłałem do niego list, dopytując o decyzję. W m-cu grudniu ub.r. otrzymałem odpowiedź, że ojciec nie rezygnuje z wstąpienia do sekty. Od tego czasu kontakt z ojcem zerwałem” – czytamy w tajnym raporcie Jana Dziadzi. Po zerwaniu kontaktów z ojcem Jana Dziadzię z Krakowem już nic nie łączyło – matka Zofia zmarła w 1944 r.
Lata dzieciństwa Anny Komorowskiej i jej młodszej siostry Elżbiety to jednocześnie lata największej kariery jej rodziców. Po śmierci Stalina Jan i Józefa Dembowscy zostali w resorcie spraw wewnętrznych. W 1954 r. Jan pracuje w Departamencie IV (zajmującym się ochroną gospodarki), natomiast Józefa pełni funkcję kierownika kancelarii Wydziału Ogólnego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego Miasta Stołecznego Warszawy. Dwa lata później Józefa Dembowska pracowała już w wydziale ewidencji operacyjnej Wydziału „C” Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej. W tym samym roku ojciec Anny Komorowskiej skończył kurs aktywu kierowniczego MBP i na własną prośbę został skierowany do pracy operacyjnej. „Politycznie wyrobiony. Przyczynił się do rozpracowania kilku spraw” – czytamy w opinii służbowej Jana Dembowskiego.
Na początku 1959 r., tuż przed rozpoczęciem nauki w szkole podstawowej Ani Dembowskiej, jej ojciec został skierowany do biura ministra spraw wewnętrznych. Kilka miesięcy później otrzymał stanowisko w związanym ze Służbą Bezpieczeństwa Biurze „T” MSW, czyli techniki operacyjnej.
Karierę w MSW w tym czasie robi również Józefa Deptuła. W 1962 r. z dobrym wynikiem ukończyła kurs specjalistyczny Biura „C” Służby Bezpieczeństwa MSW. Bierze aktywny udział w życiu społecznym i partyjnym, w 1966 r. została delegowana do Biura „C” MSW do Grupy specjalnej, gdzie jest jedną z wyróżniających się pracowników. Rodzice Anny Komorowskiej są cenieni przez przełożonych z MSW: wielokrotnie nagradzani różnymi odznaczeniami, dostają kolejne podwyżki.
Sytuacja drastycznie zmieniła się na początku 1968 r. Do MSW zaczęły napływać ohydne antysemickie donosy, najpierw na Józefę Deptułę, a później na Jana Dembowskiego. Ostatecznie, jak niemal wszyscy funkcjonariusze MSW, których dotknęła czystka antysemicka, zostali zwolnieni. W lutym 1968 r. z KSMO musiała odejść Józefa Dembowska. Dostała wprawdzie pełne uposażenie emerytalne, ale to była mała pociecha dla 39-letniej emerytki. W kwietniu z MSW na takich samych warunkach i z takich samych powodów w stopniu podpułkownika został zwolniony z MSW ojciec Anny Komorowskiej.
W 1969 r. Anna Dembowska była już uczennicą renomowanego liceum im. Tadeusza Rejtana na Mokotowie i należała do legendarnej drużyny harcerskiej im. Romualda Traugutta „Czarnej Jedynki”. Podczas jednego z rajdów harcerskich poznała harcerza Bronisława Komorowskiego, za którego wyszła za mąż w 1977 r. „(…) Byłam na piątym roku. Pobraliśmy się u św. Antoniego na Senatorskiej. Przed ślubem na całe wakacje pojechaliśmy do pracy do Austrii. Tam wpadliśmy na pomysł ślubu w Jerozolimie, to było nasze marzenie. W końcu zwyciężył rozsądek – doszliśmy do wniosku, że pieniądze przeznaczymy na mieszkanie” – mówiła o ślubie z Bronisławem Komorowskim Pierwsza Dama w „Twoim Stylu”. Kilka lat wcześniej wyjechała na stałe do Wielkiej Brytanii Elżbieta Dembowska, siostra Anny Komorowskiej.
Życie w PRL
W końcu lat 70. do mieszkania Anny i Bronisława Komorowskich przy ul. Bruna w trakcie drukowania podziemnego „Głosu” przyszli funkcjonariusze SB na rewizję. W wywiadach dla „GW” i dla „Twojego Stylu” Anna Komorowska opowiadała, że byli przesłuchiwani w osobnych pomieszczeniach i dopiero po kilku godzinach wprowadzono ją do pokoju, w którym był Bronisław Komorowski.
„Kiedy przyszłam, zapytał: a może państwo głodni? Pewnie że głodni, nawet śniadania nie jedliśmy. To niech pan da pieniądze, coś wam kupię w bufecie. Wraca: dwie szklanki herbaty, chleb i ozory w galarecie. Bronkowi aż oczy się zaiskrzyły: mięsko, nieźle” – mówiła Anna Komorowska w wywiadzie dla „GW”.
W grudniu 1981 r. Bronisław Komorowski został internowany. W tym czasie umiera Jan Dembowski, ojciec Anny Komorowskiej.
Po czterech miesiącach pobytu w obozie w Jaworzu w kwietniu 1982 r. Bronisław Komorowski został wypuszczony na przepustkę w związku ze śmiercią dziadka. Podanie o przepustkę do Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej przyniosła Anna Komorowska – rodzice Bronisława Komorowskiego byli w tym czasie za granicą.
Ostatecznie Bronisław Komorowski został zwolniony z internowania. „Wózek z dzieckiem, zawsze było jakieś w wózku, kartki do portfela i po zakupy. Każdy produkt trzeba było wystać, przynieść. Gotowałam co drugi dzień, na przemian – zupę na dwa dni, drugie na dwa dni. Marysia była alergiczką, piekłam jej chleb, zdobywałam koninę, musiała mieć swoją kuchnię. Jakoś przeżyliśmy. Nie wspominam tego jako koszmar. (…)” – mówiła o codziennym życiu w latach 80. Anna Komorowska.
Dokumenty Służby Bezpieczeństwa na temat Anny i Bronisława Komorowskich kończą się w 1984 r. W ankiecie dotyczącej Anny i Bronisława Komorowskich pod adresem rodziców obecnej Pierwszej Damy widnieje zapis: „telefon ściśle zastrzeżony”. W jednym z dokumentów z tego okresu znajduje się informacja, że Józefa Dembowska, matka Anny Komorowskiej, jest członkiem komisji historycznej przy Radzie Warszawy Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Według dokumentów IPN, w tym czasie w ZG ZSMP w Biurze Zagranicznym pracowała siostra Bronisława Komorowskiego, Halina.
Matka Anny Komorowskiej w 1982 r. dostała paszport na wyjazd do córki do Anglii. Z dokumentów wynika, że wcześniej odwiedziła Czechosłowację, NRD, ZSRR. Do końca istnienia PZPR była w partii.
W latach 80. obecny prezydent pracował jako nauczyciel historii w niższym seminarium franciszkanów w Niepokalanowie. Anna Komorowska w tym czasie zajmowała się dziećmi i domem. W 1988 r. teściowa obecnego prezydenta złożyła podanie o wydanie paszportu na wyjazd do Izraela. W tym czasie trwała już gorączka strajków. Rok później odbył się „okrągły stół”, a jesienią 1989 r. Bronisław Komorowski trafił do rządu Tadeusza Mazowieckiego. W 1990 r. był już w Unii Demokratycznej, z której listy w 1991 r. dostał się do Sejmu. Od tego momentu nie rozstaje się z polityką – jest kolejno członkiem Unii Demokratycznej, Unii Wolności, Stronnictwo Konserwatywno-Ludowego, Platformy Obywatelskiej. Anna Komorowska nigdy nie była w żadnej partii.
Autor:
Dorota Kania
Źródło:
Gazeta Polska
Nie jego wina, że nic nie potrafił, nie chciał się uczyć i pracy w Polsce nie znalazł a potem spierdolił na zmywak w UK i teraz swoje frustracje wyładowuje w necie.
Nie no żarcik... wiadomo, że jego wina i jego rodziców.
Skąd wiem, że zapierdala w Anglii?
Zdradził się w jednym temacie ( sadistic.pl/post/4987935.htm?highlight=charity4987935 ) tekstem:
Żaden Polak mieszkający w Polsce nie powiedziałby tego z angielskim słowem.
Widać już tutaj, że ów osobnik ma tak ograniczony słownik, że nawet nie zna polskiego odpowiednika tego słowa.
Teraz już wszyscy wiemy skąd ta jego nieustanna frustracja i żal do naszego kraju. My sobie żyjemy tutaj normalnie, mamy pracę, rodziny, dzieci a on zapierdala za tysiąc funtów miesięcznie czyszcząc kible po brytolach i mieszka w kilka osób w jakiejś ruderze żyjąc z dnia na dzień.
W sumie tez bym się wkurwił na jego miejscu z takim przykrym życiem.
Chuj. Naprawdę go rozumiem! To tak jakbyś był czarną owcą w rodzinie i nikt ciebie nie kochał więc musiałbyś spierdalać z własnego domu aby się z ciebie nie śmiali i wolisz sprzątać obce gówna niż znosić ciągłe jebanie, że do szkoły się nie chciało chodzić i jedyne co potrafisz to opierdalać latrynę.
Kurwa ziomek... Jak ja ciebie rozumiem teraz!