#książka
Można ją określić mianem kryminalnego thrillera. Naprawdę kawał dobrej, wielowątkowej fikcji literackiej, która wciąga po samą dupę.
Fragment opisu:
"Sześć odciętych ludzkich rąk zakopanych w ziemi. Pięć zaginionych dziewczynek. Kim jest szósta, niezidentyfikowana ofiara? (...) Sadystyczny morderca bawi się z ekipą śledczą w "kotka i myszkę", nieustannie podsuwając nowe tropy. Zwłoki okaleczonych dziewczynek zostają odnalezione w starannie wybranych miejscach, wskazujących na ludzi, którzy popełnili inne, dotąd niewykryte zbrodnie."
Autor jest absolwentem prawa ze specjalnością w kryminologii i behawiorystyce, więc opis śledztwa, dochodzenia do prawdy jest wiarygodny i nie naciągany. To wielki plus. Ujęła mnie również swego rodzaju rozprawa nad fenomenem człowieka-potwora, jego motywów i cech osobowościowych.
"Określamy ich mianem potworów, ponieważ oceniamy ich jako ludzi nam dalekich, chcemy, żeby byli inni. Tymczasem oni przypominają nas we wszystkim i pod każdym względem. Wolimy jednak wykluczyć myśl, że ktoś podobny do nas jest zdolny do takich rzeczy. Służy to po części rozgrzeszeniu naszej natury. Antropolodzy nazywają to odpersonalizowaniem przestępcy i często jest to główna przeszkoda na drodze do identyfikacji seryjnego mordercy. Ponieważ człowiek ma słabe punkty i może zostać schwytany. A potwór nie."
Opowiadania są ciekawe, niektóre zaskakujące i czyta się je z przyjemnością.
Autor pozostawia spore pole do popisu dla wyobraźni czytelnika opisując bardziej lub mniej szczegółowo poszczególne historie.
to fragment jednej, zamieszczonej na tylnej okładce książki:
Jeśli ktoś zainteresowany byłby lekturą, to przy jakimś spotkaniu mogę ją podać dalej.
Polecam.
- Może książkę? - mówi jeden.
- Eee, coś ty, książkę to on już ma.
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
- A ty co robisz?
- Jak to co, skarbeńku? Siedzę tu już od dwóch godzin i książkę czytam...
- Idioto! Zamknij tą walizkę i kładź się spać!
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Oparłem się lekko o kierownicę i zacząłem obserwować dziewczynkę. Zastygłem w tej pozycji na jakieś dziesięć minut, po czym ostrożnie wyciągnąłem rękę w jej stronę. Skóra na jej twarzy, była bardzo łagodna. Była tak delikatna, że nagle coś mną wstrząsnęło. Dziwne uczucie i chęć zrobienia czegoś niepoprawnego. Zszedłem ręką na wysokość je piersi. Były bardzo duże jak na jej wiek i nie tylko. Były miękkie jak puch i jędrne jak pupa niemowlaka. Podniosłem jej koszulkę. Miała na sobie zwykły biały stanik. Nagle oderwałem się od niej, wyszedłem z auta i otworzyłem drzwi pasażera. W tym momencie dziewczyna się ocknęła. Zdziwiła się, że wszędzie jest zielono, a ja stoję przed nią. Nagle na jej twarzy okazało się przerażenie. Zauważyła, że ma podniesioną koszulkę. Przełknęła głośno ślinę i drżącym głosem zapytała co mam zamiar zrobić. W tym momencie nie wytrzymałem. Hormony wzięły górę nad rozsądkiem. W jednej chwili część mojego ciała stała się twarda jak trzonek. Zacisnąłem pięść i uderzyłem ją prosto w twarz. Powtórzyłem ruch pięć razy. Rozpiąłem ją i wrzuciłem na tyle siedzienie. Ona chciała się wyrwać, ale nic nie mogła zrobić. Zerwałem z niej ubranie, ale za bardzo się rzucała, żeby zrobić coś więcej. Wtedy złapałem ją za łydkę i jednym ruchem wyciągnąłem z samochodu. Szybko siadłem na jej biodrach i zacząłem ją okładać pięsciami. W końcu straciła siłę na szamotanie i tylko jęczała starając się jakoś wyczołgać. W tym momencie zmieniłem pozycję i siadłem na jej piersiach chcąc schylić głowę między jej nogi. Miała jednak ja tyle siły, żeby trzymać nogi mocno złączone i starać się mnie z siebie zrzucić ręką. Nagle zawładnęła mną furia. Chwiciłem za linkę cholowniczą leżącą na tylnym siedzeniu i zaciągnąłem ją do gęste roznących drzew. Jedną nogę przywiącałem do jednego pnia, a drugą do drugiego. Ona cały czas próbowała się wyrwać, ale wszystkie starania szły na marne. Dorosły mężczyzna jest zbyt silny dla dziewczynki dziesięcioletniej. Gdy w końcu przywiązałem jej nogi tak aby były na stałe rozwarte, podszedłem do niej powolnym krokiem. Ona zapłakana nie była w stanie nic zrobić. Krzyczała, płakała, wyrywała się, ale to wszystko szło na marne. Z uśmiechem zbliżyłem twarz do jej ucha i wyszeptałem, że wszystko będzie w pożądku. Że ten koszmar potrwa tylko chwilę.
"Jesień patriarchy" Gabriela Garcíi Márqueza doprowadza do skrajności powieściową tendencję ukazywania dyktatora pod postacią karykatury. W ramach właściwego autorowi przekształcania rzeczywistości powszedniej w hiperboliczną baśń powieściopisarz kolumbijski rysuje postać dyktatora, dotkniętego śmiertelną chorobą władzy i samotności, poruszającego się w przerażającym kręgu czasu matuzalemowego. W krąg wpisywane są czyny, które mają wykazać jego pożądanie władzy: przejawy niewyczerpanego okrucieństwa, niepowodzenia miłosne, symulowane śmierci, tęskne wspomnienia dzieciństwa, patologiczny kompleks Edypa, wszystko pomieszane i uwikłane niby w serię koncentrycznych kół.
W ten sposób zacierają się granice chronologii; panuje czas martwy i nieruchomy, tym bliższy nieskończoności, że akcja rozpoczyna się w momencie starości osobliwie długowiecznego tyrana. Chęć uogólnienia idzie jeszcze dalej w integralnym złączeniu fikcji z wydarzeniami historycznymi, od czasów odkrycia Ameryki do czasów "ładu i postępu". Generalizacji podlega również pojęcie przestrzeni, która, jak w poprzednich powieściach, pozbawiona jest dokładnych odniesień geograficznych poza pewnymi wskazówkami określającymi atmosferę i środowisko tropiku.
García Márquez zamierzał zrealizować wielką mityczną i hiperboliczną parabolę dyktatora latynoamerykańskiego, rozwijając w tym celu zdumiewającą mnogość środków wyrazu i wykazując niezrównane opanowanie rzemiosła pisarskiego. Stworzenie mitu zmierza tutaj do odebrania tematowi mitycznych właściwości.
Naprawdę dobra książka, polecam, jak z resztą całą literaturę Marqueza.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów