#lewica
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
ps. dobrze tak lewackim nygusom za zajmowanie cudzej własności.
Gdy jesteś lewakiem, olewasz solidarnie wszystkie polskie święta, więc trudno Ci później ustalić, kiedy się chodzi ze święconką, a kiedy ze zniczami.
Całkiem niedawno przeczytałem w „Gazecie Wyborczej”, że kibice z Wiary Lecha 11 listopada organizują kwestę na poznańskich cmentarzach na rzecz renowacji mogił powstańców wielkopolskich. Czytelnik po przeczytaniu tej informacji ma dwa wyjścia: albo uzna, że kibice to idioci, którzy kwestują na cmentarzach, kiedy nie ma tam ludzi, albo dziennikarz pomylił 11 listopada z 1 listopada.
Oczywiście chodzi o to drugie i w zasadzie pomyłka autora nie może dziwić. Jeśli jest się lewakiem i to tak wielkim, że nawet dostaje się pracę w „Gazecie Wyborczej”, to wiadomo, że olewa się wszystkie polskie święta, a wtedy trudno je rozróżniać. Dla lewaka świętami są: rocznica rewolucji październikowej (7 listopada), dzień walki z homofobią (17 maja), czy urodziny Wojciecha Jaruzelskiego (6 lipca), a nie jakieś tam Wszystkich Świętych, święto Niepodległości czy Konstytucji 3 Maja.
Uznałem, że w tej sytuacji warto napisać krótki poradnik dla lewaków z podstawowymi informacjami, które pozwolą odróżnić jedno święto od drugiego.
Zacznijmy od tych, które pomyliły się wspomnianemu dziennikarzowi GW, a zatem drogi lewaku, jeśli danego dnia okolice cmentarzy wyglądają jak największe parkingi na świecie to znaczy, że jest 1 listopada i jest to święto Wszystkich Świętych. Jeśli natomiast do Polski przyjeżdżają Twoi koledzy z niemieckiej antify, aby bić wszystkich chodzących po ulicach z polskimi flagami (takie biało-czerwone) to znaczy, że jest 11 listopada i jest to święto Niepodległości.
Idźmy dalej. Jeśli o 10 rano na ulicach nie ma żywej duszy, a co najwyżej jakieś zwłoki śpiące na chodniku, to znaczy, że albo zaczęła się inwazja zombie (mniej prawdopodobne), albo to 1 stycznia, czyli Polacy świętują Nowy Rok (bardziej prawdopodobne).
Jeśli parę dni później spotykasz na ulicy trzech dziwnie ubranych kolesi, z których dwóch jedzie na koniach, a jeden na wielbłądzie, to znaczy, że jest 6 stycznia i święto Trzech Króli.
Z odróżnieniem Wielkiej Nocy i Bożym Narodzeniem jest pewien problem. Zazwyczaj było tak, że w Boże Narodzenie wszyscy rzucają się śnieżkami, a drugiego dnia Wielkanocy wszyscy oblewają się wodą, ale akurat ostatnio było raczej odwrotnie.
Z 1 maja chyba nie masz problemu, bo to ukochane święto pracy wszystkich lewaków, a dwa dni później jest święto Konstytucji 3 Maja.
Jeśli danego dnia ulicami Twojego miasta chodzą parady równości, czyli faceci w sukienkach śpiewający różne piosenki, ale o melodii, których nie znasz i na dodatek robią przystanki przy ołtarzykach powstających przed Tesco i Biedronkami to znaczy, że jest to święto Bożego Ciała. Niestety, to święto ruchome, czyli nie będziesz w stanie go przewidzieć, ale na pewno będzie w okolicach czerwca.
Łatwiej jest ze świętem Najświętszej Maryi Panny. Dzięki temu, że akurat 15 sierpnia jest też święto Wojska Polskiego, więc można to święto łatwo odróżnić po czołgach na ulicach i defiladach żołnierzy (uwaga, czołgi mogą się też pojawić w święto Niepodległości, jeśli 11 listopada wraz ze swoimi kolegami z antify trochę przesadzicie).
Jest jeszcze jedno święto i też ruchome tzw. Zielone Świątki. Nie charakteryzuje się zupełnie niczym i nikt nie wie, po co je ustanowiono, więc jeśli danego dnia Biedronka będzie zamknięta, a nie będzie tego dnia przypadać żadne z pozostałych świąt, to pewnie będą właśnie Zielone Świątki.
W całości zajebane z mmpoznan.pl Autor Zenon Zabawny (nazwisko wielce śmieszne)
Jeżeli ktoś to czyta to pozdrawiam
Haha, że też ci się chciało
Lol, mam nadzieję, że we wszelkich umowach też tak skrupulatnie czytasz każde słowo
Portal Daily Caller wyjawił, że “rasistowski” wandalizm na kampusie college’u w Ohio, uprzednio wiązany z “białymi konserwatystami” (“white conservatives”), lub “białymi rasistami” jak w politycznie poprawnym slangu nazywa się te kręgi, był de facto dziełem młodych liberałów, którzy chcieli wywołać nagonkę na konserwatystów.
Jak wyjaśnia Daily Center, Dylan Bleier, jeden z dwóch studentów usuniętych w tym roku z Oberlin College za rozprzestrzenianie “rasistowskich”, antyżydowskich i antygejowskich haseł na kampusie, wcale nie należy do kręgów “white conservatives”, a wręcz przeciwnie – jest skrajnym lewicowcem/demokratą i zdeklarowanym zwolennikiem prezydentury Baracka Obamy – założycielem miejscowych młodzieżowych kół demokratów oraz grupy na rzecz poparcia Obamy. W 2008 roku aktywnie udzielał się podczas zbiórek podpisów na rzecz poparcia prezydentury Baracka Obamy.
Miejscowa policja z Oberlin Police Department zidentyfikowała jego i jego partnera Matta Aldena jako autorów wszystkich “rasistowskich” haseł, które pojawiły się m.in. na murach tego małego, prywatnego kampusu w Ohio. Jedną z akcji pomysłowych białych “antyrasistów” było również paradowanie w stroju przypominającym odzież Ku Klux Klanu w okolicach miejscowego Afrikan Heritage House.
Źródło
Prosiłbym o jakąś konstruktywną krytykę moich poglądów ludzi którzy się z nimi nie zgadzają.
Zmniejszenie podatków poprzez:
-Likwidację nadmiernej armii urzędników, którzy zamiast służyć ludziom, częściej utrudniają im życie.
-Zaprzestanie sponsorowania stylu życia 5 bachorów, piwko, kanapa i eurosport. Jeśli ktoś decyduje się na ruchanie bez zabezpieczenia ze świadomością że nie stać go na dziecko, to kto jest za biedę tego dziecka odpowiedzialny, rodzice czy państwo? Ponadto dzieci z takich patologicznych rodzin często powtarzają schematy rodziców, nie stając się produktywnymi obywatelami, a tylko tworząc więcej obciążeń. Dodatkowo sponsoruje to wszelakich cyganów i potencjalnych imigrantów, którzy są dodatkowo nie do ruszenia przez poprawność polityczną. Nie dość że nie integrują się z Polakami, to jeszcze zachęca się ich pasożytnictwo. Zamiast tego proponuję walczyć z niżem demograficznym poprzez ulgi dla normalnych rodzin z dochodem, dzieci z których mają większe szansę zostać wartościowym obywatelem.
Proszę o sensowne argumenty, zasiłki w przypadku wieloraczków, itp dopuszczam!
-Zaprzestanie sponsorowania samotnych matek zasiłkami w przypadku kiedy ojciec żyje ale uchyla się od płacenia. Zamiast tego, zwiększenie intensywności ścigania za niepłacenie alimentów. Ewentualne wypłacanie alimentów matce traktowane jako kredyt ojca wobec państwa i ścigane jak poważne przestępstwo. Jakoś przed kredytem bankowym mało kto uciekł, a niepłacących tatusiów pełno.
-Wprowadzenie opłat za studia w stylu angielskim. Studia są płatne, ale każdy może dostać od rządu niskooprocentowaną pożyczkę, którą spłaca tylko jeśli ma się pewien minimalny dochód po studiach. To umożliwi każdemu studiowanie, ale ludzie idący na pseudokierunki na najgorsze uczelnie gdzie każdy głąb może się dostać zastanowią się 2 razy. Zmniejszy to obciążenie państwa i będzie bardziej sprawiedliwe.
-Zmniejszenie lub likwidacja stypendiów socjalnych na studia, zwiększenie za to naukowych. Socjalne bardzo często otrzymują osoby rozliczające się za granicą i w rozmaity sposób oszukujące. Bardziej sprawiedliwe jest nagradzanie wyników zamiast biedy. Na 1 rok stypendium może być za wyniki matury itp. Jest możliwe utrzymanie się na studiach pracując plus skromna pomoc rodziny, a jeśli nawet tego nie ma, no cóż, mi nikt nigdy niczego nie zasponsorował, a w luksusy nie opływam.
-Wprowadzenie jednolitej stawki procentowej podatku niezależnie od dochodu. Jest to kompromis pomiędzy najbardziej sprawiedliwym,ale nierealnym stałym podatkiem, a sytuacjami wg mnie absurdalnymi, tak jak we Francji, gdzie bogatemu zabiera się w sumie ~85% dochodu. Bogaty i tak zapłaci więcej, bo np. 30% z 10 000 to 3000, a 30% z 2000 to 600. Nie, nie jestem bogaty, ale moje poglądy bazują na ideach i sprawiedliwości, a nie napchaniu sobie mordy za wszelką cenę.
-Umożliwienie ludziom WYBORU między prywatnym ubezpieczeniem zdrowotnym/emerytalnym a ZUS i NFZ. Co jest takiego złego w możliwości decydowania o swojej przyszłości? ZUS to dziura bez dna do której dopłaca rząd, a emeryci otrzymują marne skrawki tego co wpłacili. Ja wolę mieć własne oszczędności i wychować dzieci które się mną zajmą jak coś. Nie uda mi się to - mój problem, ale wg. mnie jest to korzystniejsze rozwiązanie, a jednak nie mogę go uskutecznić. Dlaczego?
Ogólnie chcę tylko wolności osobistej i możliwości decydowania o swojej przyszłości samodzielnie. Ukrócenia pasożytnictwa i wynagradzania patologii, podczas gdy uczciwie pracujących ludzi ledwo stać na 1 dziecko. Zaprzestania sponsorowania rozmaitych osobników z moich pieniędzy - jeśli lewicowcy chcą inaczej, mogą im wysyłać kasę, nikt im nie broni. Proszę mi podać argumenty uzasadniające zabieranie mi tej kasy i przeznaczanie jej na innych ludzi wbrew mojej woli.
Nie chcę być traktowany jak bydło, od którego państwo wie wszystko lepiej.
Jeśli na sadolu uchowały się jakieś "lewaki" i uniknęły zgładzenia przez ich pogromcę JKM, to proszę ich o sensowną krytykę moich poglądów.
Ze względu na tak nabyte doświadczenie, oraz ze względu na fakt, iż od 2010 roku jestem użytkownikiem sadola, czym chyba zdecydowanie leżę w klasie starszych userów, przedstawiam poniżej kilka dowodów na to, dlaczego warto być prawicowcem, a nie lewicowcem.
A.D.
Jeżeli nie chce ci się czytać, jeżeli masz na celu tylko obrażenie, a nie dyskusję, jeżeli jesteś typowym lewakiem - to mam cię w dupie i nie będę odpowiadał na te zaczepki. Pisze to z góry, bo potem lubicie dopisywać sobie, iż zwiałem, lub mnie zatkało. Na argumenty będę odpowiadał.
+++++++++++++++++++
Dlaczego powinien człowiek być prawicowy, a nie lewicowy?
Są trzy powody. Trzy najważniejsze, choć pewnie i więcej by się znalazło. Oto one:
1. Nazizm i komunizm to poglądy lewicowe.
Do dziś krąży legenda, jaka powstała za czasów komunizmu, iż nazizm był poglądem radykalnie prawicowym, więc skoro komunizm (i Towarzysz Stalin!) są lewicowi, to są oni odwrotnością "tego złego, prawicowego mordercy - Hitlera". Prawda jest z grubsza inna.
Narodowy socjalizm, bo tym jest właśnie nazizm, łączył w sobie poglądy lewicowe, oraz odmianę włoskiego faszyzmu. Sam faszyzm w swoim założeniu jest gdzieś pomiędzy lewicą, a prawicą - ze względu na stosunek do Kościoła. Przypomnijmy, iż socjalizm jest poglądem lewicowym, a komunizm jest dzieckiem socjalizmu. Dodatkowo - u Hitlera (nazizm) występował okultyzm (rzecz odrzucana przez środowisko konserwatystów niemieckich - czyli stawiających na protestantyzm), ubóstwienie Fuhrera. Nazizm nie był katolicki - pamiętajcie o tym! Hitler wielokrotnie mawiał, jak bardzo katolicyzmem gardzi, ze względu na jego uniwersalizm i globalną naukę tolerancji do innych nacji.
Jednak ta rozpiska nie jest tematem głównym tego podpunktu - głównym tematem jest to, że nazizm i komunizm mają te same źródło - marksizm. Oba te poglądy wielomilionowe straty w ludziach pociągnęły. Wiem, że demokracja takżę, jednak mówimy o poglądach lewicowych w tym temacie.
Zwróćmy uwagę więc, że największe zbrodnie w dziejach ludzkości leżą po stronie lewicy, a nie prawicy.
2. Pogląd lewicowy rzekomo "postępowy"
Spójrzcie teraz obiektywnie na to, co ogólnie nazywa lewactwo "postępem". Efektem i celem ich działań jest np:
- dostęp do aborcji;
- wolny, nieskrępowany seks;
- afirmacja pederastii, trans i innych zboczeń;
- ateizm (znam masę dobrych ateistów - nie czepiam się więc ogółu!);
- wiara w magię, ufo, New Age;
To tylko fragment, ale pozwala zauważyć następującą rzecz:
lewica nazywa postępem powrót do tego, co było u zmierzchu upadłych cywilizacji!
W starożytnej Grecji (u jej schyłku) na ścianach znajdowały się freski, przedstawiające sceny seksualne. Ogólnie akceptowalny był seks analny między dwoma mężczyznami. W Babilonii znajdowały się posągi, które przedstawiały seks oralny - tak samo, jak i w Egipcie. Kazirodztwo było uważane za normę.
Co to znaczy? Zastanówmy się:
dlaczego najstarsza znana nam kultura dzikich, która nie uległa jeszcze zbytniej "cywilizacyjnej nagonce" - czyli Buszmeni (ok. 7 000 lat ma ich kultura) - łączą się w pary MONOGAMICZNE? Dlaczego krytykują pederastię, czemu za zdradę karają naprawdę ciężko? (zależnie od plemienia)
Wydaje się, iż każda cywilizacja, która dochodzi do pewnego stopnia rozwoju - staje w końcu w momencie, w którym całe sacrum staje się wymieszane z profanum. Przestają istnieć tematu Tabu, a skutek tego jest taki, że ludzie coraz bardziej się zezwierzęcają. Bo jak inaczej nazwać zapłodnienie kobiety metodą zapładniania krów (tak, do tego powstało in vitro), czy zabicie własnego dziecka, odbierając mu prawa człowieka (przecież niezbywalne, tak wedle dekalogu, jak i Karty Praw Człowieka!), czy pieprzenie się na lewo i prawo?
Lewica w każdej epoce (choć szybciej nie dzielono tak poglądów) nazywa "postępem" np. pogrom katolików w Meksyku, mordy na konserwatystach podczas rewolucji francuskiej, czy w końcu mordowanie w imię aryjskiej, lub czerwonej rewolucji. Ja wiem, żę i prawica ma na swoim koncie ofiary - jednak ile z tych prawicowców faktycznie robiło coś złego? W Polsce złą sławą cieszy się Pinochet, który przyczynił się do śmierci wielu ludzi. Lewica nie dopowiada już, że to nie byli zwykli ludzie, ale obrońcy Alendego - komunisty, który chciał wprowadzić w Chile komunizm. Czy zabicie komunistów jest złe? Komuniści wymordowali więcej osób, niż naziści. Ba! Komuniści mają na koncie setki milionów ofiar. A wiecie, ile zabił Mussolini? ok. 340 osób. Tak. A ile zginęło w imię demokracji w Nagasaki i Hiroszimie??
O tym się nie mówi, a lewica - która obecnie ma przeważający wpływ w medialnym amoku - zakłamuje fakty.
Lewica dąży do zezwierzęcenia, porzucenia cywilizacji, na rzecz niskich instyktów. Czy naprawdę na nic więcej nas nie stać? To ma być szczyt naszej cywilizacji..?
3. Lewica dąży do zmieszania wszystkiego w jedną breję.
Zapewne tutaj spodoba się ten podpunkt "antybrudom" i innym sadolom, ale zapewniam - gardzę rasizmem. Nie uznaję, kto jest gorszy, a kto lepszy - tylko po pigmencie skóry.
Jednak zwróćmy uwagę, jakich fałszywych haseł używa lewica. Drze się o "tolerancji", a chce akceptacji. Krzyczy o "różnorodności", a chce je zacierać. Wydziera się o faszyzmie, a promuje komunizm i anarchizm.
Spójrzmy przez chwilę na taki schemat:
W normalnym świecie istnieją różnice. Różnice napędzają postęp, bo gdyby wszystko było takie same, nie byłoby postępu. Taka jest prawda, iż podczas wojny powstają wynalazki, które używamy także w czasie pokoju.
Ale poza względami ekonomicznymi - przecież to piękne, że istnieją różne kultury, różne tematy tabu, różne wierzenia, różne formy małżeństwa, różne typy schematów społecznych. To piękne, bo różnorodność nas ubogaca. Na tym polega asymilacja - powolne przenikanie się dwóch kultur, z uwzględnieniem kultury zastałej. Przykłady znamy - Tatarzy. Lajkonika zna każdy!
Jednak raz na jakiś czas pojawiają się szowiniści, rasiści, którzy chcą mordowania i niszczenia innych ras. Jest to rzecz jasna nacjonalizm negatywny, zwany szowinistycznym. Skąd taka nazwa? Bo istnieje też nacjonalizm POZYTYWNY, ale tego na wikipedii nie wyczytacie. Zdawaliście sobie sprawę kiedykolwiek z tego, że Dmowski (ojciec polskich nacjonalistów) znał 5 języków i uwielbiał kulturę Japonii...? Jest różnica, pomiędzy szowinizmem, a nacjonalizmem.
Szowinizm jest tak samo zły, jak i multikulturalizm. Czym się one niby różnią? I tu i tu morduje się, w imię "wyższej wartości". I tu i tu niszczy się różnorodność, chcąc jednej nacji, jednej religii, jednego typu społeczeństwa, jednego narodu.. czym się one niby różnią?
Polecam ku przestrodze filmik, który ma tytuł:
Hitler Antyrasista. Na YT jest dostępny z polskimi napisami.
Jednak tego się nie dowiedzie z książeczek dla dzieci i programów z TVN i TVP, gdzie walą jak wlezie o "faszystach".
KONKLUZJA:
Czemu więc nie jestem lewicowy i gardzę lewicowymi poglądami??
Każdy normalny, zdrowy na umyśle człowiek nie jest lewicowcem. Przemyślcie to. A może wy znacie jakieś dowody, iż lewactwo to głupota??
Politycy boją się zamieszek w Warszawie. Poncyljusz: Tusk już zaciera ręce
Jarosław Kaczyński mówi o "prowokacji", a Donald Tusk twierdzi, że szef PiS musi mieć "chorą wyobraźnię". Wszystko przez doniesienia o planowanym w Warszawie szczycie klimatycznym, który odbędzie się 11 listopada. Politycy prawicy boją się, że może wówczas dojść do zamieszek, a prasa pisze nawet o możliwym "rozlewie krwi". - Donald Tusk już zaciera ręce i czeka na wydarzenia z 11 listopada - twierdzi z kolei Paweł Poncyljusz z PJN.
O tym, że 11 listopada w Warszawie odbędzie się szczyt klimatyczny, jako pierwsza poinformowała "Gazeta Polska Codziennie". W gazecie można było przeczytać, że Warszawa musi szykować się na "rozlew krwi", bo na ulicach będą ścierać się alterglobaliści i anarchiści z polskimi narodowcami, którzy będą świętować Dzień Niepodległości.
Jarosław Kaczyński szybko ocenił, że decyzja o organizacji szczytu ONZ w takim terminie to "oczywista prowokacja". - Wiadomo, że na takie szczyty przyjeżdżają alterglobaliści i że to są to elementy awanturnicze. Niewątpliwie chodzi o to, żeby wywołać awanturę, bo przecież nie ma żadnego przymusu, żeby to było akurat 11 listopada - stwierdził.
W odpowiedzi usłyszał od Donalda Tuska, że żeby wymyślać takie scenariusze "trzeba mieć chorą wyobraźnię". - Jak słyszę, że celowo wymyśliłem z ministrem spraw wewnętrznych Sienkiewiczem datę szczytu klimatycznego, to nie wiem nad czym bardziej załamać ręce, nad niekompetencją czy poziomem chorobliwych obsesji - powiedział premier. Dodał też, że to Kaczyński jest odpowiedzialny za to, że "ludzie w Polsce robią z polityki grę agresji i nienawiści".
Dziś w "Rozmowie politycznej" na antenie TVN24 politycy komentowali tę sprawę. Zdaniem Pawła Poncyljusza, polityka PJN, a w przeszłosci ministra rządu PiS, oba stanowiska "są specyficzne". Mówił też, że Donald Tusk "chce zaciągnąć sidła na Jarosława Kaczyńskiego".
- Ja mam poczucie, że Donald Tusk zaciera ręce i czeka na te wydarzenia z 11 listopada. (...) Ja mam poczucie, że wypowiedź Tuska oznacza tyle, że jak coś się wydarzy, to zwalimy na Kaczyńskiego, niech ten się tłumaczy - powiedział Poncyljusz.
O prowokacji mówił z kolei Zbigniew Kuźmiuk z PiS. Jak przekonywał, decyzja o terminie szczytu zapadła już 7. grudnia 2012 roku. - Świadomie zdecydowano, żeby doprowadzić do konfrontacji - stwierdził. Przypomniał też o wydarzeniach z Kopenhagi, gdzie podczas szczytu klimatycznego doszło do starć. Jego zdaniem podobny scenariusz mogą mieć warszawskie wydarzenia.
Odmienne zdanie prezentował z kolei Adam Szejnfeld z PO. Jak przypomniał, w Polsce już raz zorganizowano szczyt klimatyczny. - W Poznaniu nie było żadnych zadym i zamieszek - stwierdził. Dodał też, że osoby, które "będą chciały wyładować swoje różnice poglądów i kompleksy podczas święta narodowego", to nie będzie dla nich problemem data szczytu klimatycznego.
Szejnfeld zaapelował też, by "PiS zapanowało nad środowiskami prawicowymi". - Wiele dyskusji jest na temat patriotyzmu. Może poznajmy patriotów po tym, jak będą apelowali do swoich zwolenników o spokój - stwierdził.
Źródło:
wiadomosci.onet.pl/kraj/politycy-boja-sie-zamieszek-w-warszawie-poncyl...
Sojusz i wojna nowoczesnej lewicy
Myliłby się ten kto uważa, że europejska „lewica tolerancyjna" zawsze staje w obronie wyznawców islamu przed ograniczaniem ich praw i „ksenofobią". Przykładami mogą być np. niemiecka Fundacja Giordano Bruno, propagująca moralny relatywizm i sekularyzm w imię tzw. humanizmu ewolucyjnego. Niemieccy liberalni lewicowcy zorganizowali w maju tego roku konferencję w Berlinie, na której wysunęli szereg krytycznych postulatów wobec obecności religii islamu i muzułmańskich organizacji w życiu publicznym Niemiec. Oczywiście nie chodziło tutaj o obronę tożsamości niemieckiej przed obcą religią czy sprzeciw wobec samej idei multikulturalizmu. Przeciwnie, chciano wymusić aby muzułmanie jedynie dostosowali swoją religię do „norm nowoczesnego społeczeństwa" – społeczeństwa feminizmu, seksualnych dewiacji, konsumpcji i wszechobecnego laicyzmu. Jeden z postulatów wprost nawoływał do tego, że nie można pozwolić aby islamscy religijni rodzice nie chcieli posyłać swoich dzieci na lekcje tzw. „wychowania seksualnego" (jak wygląda te wychowanie wg. standardów europejskiej demokracji każdy pewnie zdążył już się dowiedzieć, jeśli nie, poleca się zobaczyć: LINK ) tłumacząc to "ochroną praw dziecka".
Pod egidą nieco innych ugrupowań odbyła się dość głośnia Konferencja na temat islamizacji Europy, która miała miejsce w Paryżu w dniu 18 grudnia 2010 roku. Wydarzenie to chociaż było współorganizowane przez uważany za tożsamościowy Bloc Identitare i przy obecności członków rządzącej wtedy we Francji centroprawicowej UMP w praktyce było debatą na której także ustalono, że nie należy walczyć z laicyzacją i degeneracją Europejczyków zachłyśniętych ideą „wolności jednostki" i znajdującym w tej cywilizacyjnej pustce swoje miejsce siłom islamu, ale bronić zlewaczałej i upadłej kulturowo Europy przed islamem, który mógłby jeszcze sprawić, że przestanie ona być laickim rajem konsumpcji i moralnego relatywizmu, opartym na fałszywej liberalnej „wolności" . W duchu tej idei do konferencji dołączyły także organizacje marksistów, feministek i LGBT oraz socliberałów. Końcowym punktem deklaracji jaka narodziła się na zjeździe, który organizatorzy szumnie określili jako narodziny "europejskiego ruchu oporu przeciwko islamizacji" było więc nacechowane epitatami znanymi z tolerancyjno-lewicowej narracji stwierdzenie: „wzywamy wszystkich, by przyłączyli się do zrzeszenia lub partii biorącej udział w tej walce, zgodnie z własnymi przekonaniami politycznymi, by zawierali sojusze z pojedynczymi osobami, ugrupowaniami i państwami. W ten sposób mogą powstać silne struktury. To jedyna droga by przeciwstawić się seksistowskiemu, homofobicznemu totalitaryzmowi islamskiemu, który chce opanować humanistyczną cywilizację przy użyciu przewagi demograficznej i metod zastraszania. Odrzucamy obskurantyzm, zabobony i ślepą uległość człowieka wobec makabrycznych, chorobliwych i haniebnych praw."
Powyższe fakty świadczą o tym, że kulturowa lewica przy wsparciu centroprawicy (która jest jest takim samym zagrożeniem poprzez swoją bierność i całkowitą akceptacje wchodzenia w życie lewackich postulatów na terenie całej Europy) może odrzucić w pewnym momencie swoją walkę w obronie religijnych mniejszości, kiedy mniejszości te poprzez silną tożsamość religijną, której nie udało się zwalczyć stają się przeszkodą w już prawie zrealizowanym planie ustanawiania nowego liberalno-lewicowego porządku . Systemu bez religii i narodowości, bez płci i przede wszystkim żadnych moralnych zasad i ograniczeń.
Nie trudno zauważyć, że muzułmanie sprowadzani przez lata do Europy wspólnie przez prawicowo-lewicowe rządy byli przez długi czas niezastąpionym narzędziem do wykorzeniania wiary chrześcijańskiej z Europejczyków poprzez zaprowadzanie przymusu demokratycznego dostosowania się do religii przybyszów – społeczeństwo wielowyznaniowe musiało więc ku zadowoleniu obu stron – lewackich ateistów i muzułmanów usuwać religię ze szkół, krzyże z miejsc publicznych, marginalizować głos duchownych (którzy dodatkowo w duchu zachodniego zliberalizowanego protestantyzmu i biernego posoborowia dostosowywali swój przekaz do postępowych norm). Pustoszejące kościoły i całkowita marginalizacja religii chrześcijańskiej była więc wymarzonym zwycięstwem wojujących ateistów i liberalnych zwolenników kulturowego marksizmu nad leżącą już w trumnie cywilizacją europejską, zastąpioną przez antycywilizacje liberalnej demokracji.
Muzułmanie, którym na rękę było zwalczenie Kościoła i ateizacja europejczyków sami jednak w znaczącej części nie chcieli się poddawać eksperymentom „nowoczesnego społeczeństwa". Chociaż spora liczba z nich także ulegała stopniowej laicyzacji i przyjmowała styl życia zdegenerowanego europejskiego mieszczaństwa, to poprzez silną tożsamość religijną opartą na zasadach fundamentalizmu stawali się ruchem uderzającym w nowy porządek ustanowiony przez kulturowych marksistów. Z pogardą traktując zarówno mentalność rozpustnych zsekularyzowanych europejczyków jak i stając na drodze innym mniejszościom traktowanym przez system demoliberalny jako obywatele szczególniej kategorii – znienawidzonym żydom i homoseksualistom.
W ten właśnie sposób problem który z pomocą mniejszości muzułmanów zwalczyła nowoczesna lewica, powrócił do nich z zwielokrotnioną siłą, stając się swego rodzaju nowym „faszyzmem" zagrażającym systemowi opartemu na całkowitym zanegowaniu praw naturalnych i stworzeniu społeczeństwa bez religii, bez narodowości (a w końcu nawet i bez podziału na płeć) podpieranym przez zindoktrynowane i wypłukane z wszelkich zasad narody zachodnioeuropejskie, w swym kulcie konsumpcji, pieniądza i rozpusty całkowicie poddające się i popierające ten stan. Stąd nie dziwią ostatnie wystąpienia dotąd tolerancyjnej liberalnej lewicy przeciwko islamowi, kiedy ten zaczyna coraz bardziej przeszkadzać w funkcjonowaniu homokracji i demoliberalizmu – systemu który zamienił zachodnią Europę w cywilizacyjnego trupa.
Centroprawica i kapitalizm w służbie multikulturalizmu
Nie tak dawno z ust przywódców zachodniej centroprawicy reprezentujących państwa stojące na czele Unii Europejskiej mogliśmy usłyszeć zgodne deklaracje o „multikulturalizmie, który się nie udał". Słowa te odbiły się szerokim echem w mainstreamowych mediach, wywołując z jednej strony sprzeciw tolerancyjnej lewicy będąc zinterpretowane jako tradycyjne nawoływanie do „ksenofobii" a z drugiej pochwały środowisk demokratycznej prawicy wyznającej symboliczny patriotyzm (także na naszym podwórku) interpretujących ten fakt jako „budzenie się Europy". Wystarczy jednak przyjrzeć się nieco bliżej pełnym wypowiedziom poprawnych politycznie kanclerz Merkel, prezydenta Sarkozyego i premiera Camerona, bo to oni wyrazili się zgodnie „o klęsce multikulturalizmu" i poruszyli problem rosnącej siły islamu na zachodzie, by stwierdzić wprost, że nie miały one nic wspólnego z wyrażeniem potrzeby przywrócenia tradycyjnej tożsamości europejskiej, a wręcz przeciwnie były oparte na tych samych hasłach jakie podjęli kulturowi marksiści – czyli pochwale samej idei multikulturalizmu jednak z przymusem jak najszybszej „demokratyzacji" islamu. Dla przykładu Kanclerz Angela Merkel, o której słowach mówiło się chyba najwięcej przytaczając sformułowanie o „całkowitej klęsce multikulturalizmu" jednocześnie oświadczyła wtedy, że islam jest mile widzany w Niemczech „ale musi to być forma islamu, która czuje oddanie dla naszych fundamentalnych wartości" (oczywiście nie chodziło o wartości na jakich został ukształtowany naród niemiecki, a antywartości demoliberalizmu i fałszywej tolerancji). W tym samym czasie „chadecki" prezydent Christian Wulff wprost poświadczył, że „Islam należy do Niemiec".
Nie inaczej wyglądała sytuacja z prezydentem Sarkozym i jego „walką z burkami" podczas jednoczesnej akceptacji budowy kolejnych meczetów i zamieniania chrześcijańskich świątyń w tego typu budowle oraz zapewniania, że pragnąłby „islamu francuskiego". Pochwalany przez sporą ilość tzw. „prawicowych publicystów" premier Wielkiej Brytanii David Cameron z Brytyjskiej Partii Konserwatywnej (która to powołała w swoich strukturach oficjalną frakcję homoseksualną) w podobnym tonie wyraził się ostatnio po słynnym zamachu na żołnierza w Londynie. Potępiając czyn motywowany fundamentalizmem, naraz wyraził aprobatę wobec samej obecności muzułmanów w Angli „które dają tak wiele jego krajowi". Rzecz jasna poza pochwałą wielokulturowego tygla zajmującego miejsce narodowego państwa (co jest charakterystyczne dla nowczesnych „konserwatystów") chodziło o kapitał jaki część muzułmańskich imigrantów (tych nie będacych na zasiłkach) produkuje poprzez pracę jako tania siła robocza, oraz wysoki przyrost naturalny jaki generują te wspólnoty – co pozwala przez jakiś czas utrzymać stabilność rządów zbudowanych na gruzach kultury anglosaskiej i zadowolić staczającą się w demograficzną przepaść rdzenną ludność.
Kwestia imigracji jest bowiem jednym z filarów systemu gospodarczego jaki zapanował w powojennej Europie zachodniej. Często jesteśmy wiedzeni przez pogląd jakoby jedyną i całkowitą przyczyną masowej imigracji przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki była przerośnięta polityka socjalna, polegająca na rozdawnictwie publicznych pieniędzy rzeszom rozleniwionych imigrantów. Nie jest to jednak przyczyną a następstwem tego, co działo się lata wcześniej przez politykę niepohamowanego rozrostu gospodarczego prowadzonego na fundamencie neoliberalizmu. Na przykładzie Niemiec przeżywających w latach 50 i 60 „cud gospodarczy" możemy dokładniej przeanalizować zaistniałą sytuację. Gwałtowny rozrost gospodarki RFN sprawił, że szybko zaczęło brakować rąk do pracy. Myśl oparta na kapitalizmie, nie uznającym innych wartości niż jak największy zysk jak najmniejszym kosztem i odrzucająca całkowicie prymat narodowej jedności wprost nakazywała sprowadzenie imigrantów gotowych pracować za względnie niższą stawkę, głównie dla wielkich korporacji. Od początku lat 50 do Niemiec przyjechało kilka milionów imigrantów, głównie z Turcji. Nawet gdy w latach 70 gospodarkę RFNu dotknął kryzys nie zaprzestano ściągać kolejnych gastarbeiterów. Stali się oni instrumentem do walki ze związkami zawodowymi Niemców, którzy nie mogli żądać podwyżek i zagrozić rządzącym, a w obliczu ilości przybyszów musieli zgadzać się nawet na nisko płatne prace. Gdy imigranci potworzyli rodziny, państwa zachodnie nadawały im obywatelstwo, a gdy ich liczba stawała się coraz większa, w dodatku tworząc środowisko niezwykle kryminogenne i skłonne do buntu wobec władzy, nie pozostawało nic jak obdarowanie gorzej prosperujących licznymi przywilejami socjalnymi , co miało zapewnić względny spokój w państwie i uchronić przed fizycznym oporem pozbawionych środków do życia przybyszów. Niemniej jednak to kapitalizm w którym zawsze będzie się bardziej opłacało zatrudnić pracownika choćby z najuboższych regionów świata jest motorem napędowym multikulturalizmu i masowej imigracji do Europy.
Amerykanizm i „izraelski bastion cywilizacji"
Wśród przedstawicieli nieco innego typu tzw. „prawicy" niż mainstreamowi europejscy politycy możemy zauważyć pewien abstrakcyjny trend bezkrytycznego aprobowania polityki prowadzonej przez Stany Zjednoczone i Izrael, rzekomo mającej m. in. chronić Europę przed islamizacją. Wielu entuzjastów atlantyzmu i syjonizmu możemy znaleźć w środowiskach stawiających się na pozycji „skrajnych konserwatystów" czy „prawdziwych katolików" (za przykład można wziąć głównych redaktorów popularnej Frondy Ł. Adamskiego i T. Terlikowskiego). Środowiska te fanatycznie wierząc w dziejową misję światowego hegemona i państwa stworzonego przezeń na Bliskim Wschodzie (na wzór propagandy szerzonej przez amerykańskich neokonserwatystów) są kompletnie niewrażliwe na jakiekolwiek fakty mówiące o tym do czego naprawdę prowadzi polityka USA i Izraela. Nie trudno zauważyć, że Stany eksportują na cały świat destrukcyjną kulturę konsumpcji i liberalizmu (niezwykle skutecznie wyjaławiającą duchowo podległe jej państwa) będącą doskonałym podłożem do stworzenia masy odrzucającej tożsamość i chrześcijańską wiarę - ewentualnie do spłycenia jej na wzór amerykański w kierunku corocznego odpustu gdzie głównym celem są zakupy w centrach handlowych. Jednak przede wszystkim to właśnie ze Stanów pochodzi wzór współczesnego społeczeństwa multikulturowego. To właśnie Ameryka jest największym rozsadnikiem wypracowanej przez siebie (i przedstawianej całemu światu jako doskonałej) matrycy populacji składającej się z wielu narodowości i religii, naturalnie sama nie walcząc z islamizacją postępującą za Atlantykiem w niemniejszym stopniu niż w Europie. Sami odpowiedzmy sobie też jakim „bastionem europejskiej cywilizacji" może być goszczące co roku wielotysięczne parady gejów państwo Izrael, które zakazało ewangelizacji na swoich terenach, pozwala na niszczenie Kościołów przez żydowskich ekstremistów, czy jak oficjalnie potwierdza abp Jerozolimy Fouad Twal wychowuje młodych Żydów w nienawiści do chrześcijan, skąd na porządku dziennym jest plucie na krzyże i na księży na ulicach Jerozolimy. Do przemyślenia można pozostawić fakt, że przed konfliktem zbrojnym i powstaniem państwa Izrael w żyło w Jerozolimie około 25 tys. chrześcijan, obecnie to jedynie kilka tysięcy.
Inną chyba najbardziej rażącą kwestią proamerykańskiej i syjonistycznej prawicy jest całkowite poparcie dla działań militarnych Waszyngtonu, gdzie w kolejnych wojnach za ropę i przygniecenie wrogów Izraela potrafią widzieć „nową krucjatę". Nie trzeba dogłębnej analizy aby wiedzieć, że jedyne co mogą przynieść te państwa to patologie demokracji liberalnej nie mającej żadnego związku z chrześcijańską cywilizacją, co więcej te same które tą cywilizacje zniszczyły. Należy podkreślić, że USA jednocześnie wpiera islamskich fundamentalistów tam gdzie widzi w tym interes, czego najnowszymi przykładami mogą być tzw. „arabska wiosna ludów" i trwająca obecnie wojna domowa w Syrii, gdzie rząd Stanów dostarcza duże ilości uzbrojenia w ręce salafickich terrorystów, którzy dotychczas wsławili się ścinaniem głów pojmanym chrześcijanom. Pomijając jednak aspekty ideologiczne, które w tych konfliktach są drugoplanowe, a jeśli już je brać pod uwagę to są dalekie od absurdalnych wyobrażeń syjonistycznej prawicy o „wojnie w imię europejskiej cywilizacji" możemy przeanalizować ten problem w kontekście rozszerzania multikulturalizmu i islamizacji na Europę i odpowiedzenia jak imperialna polityka USA ma się rzekomo do ochrony Europy przed islamem. Jak podaje raport Organizacji Narodów Zjednoczonych najwięcej uchodźców politycznych na teren Europy pochodzi z Afganistanu, Somalii, Iraku, Sudanu i Syrii. Czy to przypadek, że w każdym z wymienionych krajów rząd ameryki zaangażował się w „szerzenie demokracji"? Na tym właśnie polegają „krucjaty" USA: zasiać konflikt, zbombardować, złupić i opanować źródła surowców – a dla zmniejszenia lokalnego oporu importować muzułmańską ludność do Europy.
English Defence League
Organizacją której nie sposób pominąć w temacie rozpatrywania problemu antyislamizmu opartego na antynarodowych i lewackich wartościach jest Angielska Liga Obrony (EDL). Te sformowane 4 lata temu w leżącym nad Londynem mieście Luton stowarzyszenie jest obecnie ruchem o znaczącej sile w Wielkiej Brytanii, przez propagandę lewicowych mediów określanym jako „skrajna prawica". Chociaż jej symbolem jest czerwony krzyż na białym tle, w treściach szerzonych przez ten ruch nie znajdziemy nic wspólnego z odrodzeniem chrześcijańskich tradycji w Zjednoczonym Królestwie, przeciwnie, opiera się on na ateizmie i atakowaniu islamu z pozycji zwolenników laickiego państwa. Co najbardziej zaskakujące, jak czytamy o Lidze na Wikipedii: „nietypowo dla organizacji skrajnej prawicy, zabiega o szersze poparcie (w jej skład wchodzą m.in. sekcja gejowska i żydowska)". W istocie oglądając zdjęcia z manifestacji EDLu możemy zauważyć powiewające między flagami brytyjskimi flagi tęczowe, izraelskie, niekiedy także amerykańskie. Pochody są zasilane przez azjatyckich i afrykańskich imigrantów. Mimo tego manifestacje EDLu przyciągają spore liczby nieświadomych udziału w lewackim projekcie, a sfrustrowanych wszechobecną islamizacją angielskich kibiców i przedstawicieli tzw. „working class". Pod hasłami „obrony Anglii przed islamem" liderzy English Defence League operują jednocześnie językiem tolerancyjnej lewicy, mówiąc wprost o przymusie walki z rasizmem, ksenofobią, homofobią, nietolerancją i stanięcia w obronie demoliberalnego systemu (nazywanego przez nich zachodnią cywilizacją). Często można też zauważyć przeciwstawianie islamowi pochwały zdegenerowanego moralnie stylu życia współczesnego europejczyka, opartego na konsumpcji, hedonizmie i luźnych obyczajach. Można zastanawiać się komu może zależeć na skupieniu osób o zdrowych odruchach, w środowisko obrońców terrorystów z USA i Izraela, mniejszości żydowskich i homoseksualnych, a w końcu w obronie zachodnio-demokratycznego systemu panującego w Anglii , który całkowicie wyniszczył brytyjską tożsamość i moralność, sprowadzając przy tym miliony islamskich imigrantów.
Mocno nagłaśniane akcje EDLu doprowadziły do stworzenia oddziałów Defence League w innych krajach zachodniej Europy, jak Norwegian Defence League czy German Defence League. Warto wspomnieć o tym, że aktualnie podobny eksperyment pod nazwą Polish Defence League próbuje stworzyć w Polsce grupa przewodzona przez ludzi przedstawiających się jako polscy emigranci z Wysp Brytyjskich. Chociaż deklarują, że nie mają zamiaru tworzyć sekcji homoseksualnych jak ich wzorcowe EDL (prawdopodobnie bardziej z przesłanek nierealności takiego projektu w Polsce, gdyż obserwując ich wypowiedzi na ten temat, nietrudno odnieść wrażenie, że problem homopropagandy w naszym kraju jest przez nich całkowicie bagatelizowany) to analizując szerzoną przez tą grupkę ludzi propagandę, możemy zaobserwować znane już oparcie się o przymus obrony obecnej „demokracji" tj. lewicowego demoliberalizmu. Na stronie projektu w zakładce „O Nas" możemy przeczytać (z tekstu niedostępnego w języku polskim) m.in., że PDL (podobnie jak wszelkie wymienione w tym tekście nurty kulturowej lewicy czy mainstreamowej centroprawicy) nie sprzeciwia się imigracji, gdyż ich zdaniem wystarczy, że imigranci dostosują się do zachodnich demokratyczno liberalnych standardów, jakie już zaczynają coraz szerzej opanowywać naszą ojczyznę (czyli porzucą religijny fanatyzm i przyjmą standardy demoliberalizmu).
Nacjonalizm jako rozwiązanie
Rozważając stanowisko wobec islamu jakie przyjmują niektóre odłamy kulturowej lewicy wspólnie z centroprawicą i organizacjami takimi jak EDL, możemy dojść do prostych wniosków. Ta droga nie tylko nie jest rozwiązaniem problemu, ale konserwuje to co poprowadziło Europę do cywilizacyjnej śmierci. Każdemu polskiemu nacjonaliście i tradycjonaliście całkowicie obca powinna być idea środowisk które obecną kosmopolityczną antycywilizację hedonizmu, konsumpcji i całkowitego upadku obyczajów przeciwstawiają islamowi i uznają ją za „swoją cywilizację" za cywilizację „zachodnią" i „europejską" . Cywilizacja demokracji liberalnej nie jest i nigdy nie będzie naszą cywilizacją, a czymś co zabiło wszelkie wartości od wieków obecne na kontynencie. Walka islamu z zachodnim demoliberalizmem i homokracją nie jest naszą walką. Pacyfistyczny, pozbawiony wiary i tożsamości, zdemoralizowany i zniewieściały Europejczyk nie przedstawia wyższej wartości niż islamski religijny fundamentalista. Pozbawione jakiegokolwiek wstydu, wyzwolone seksualnie i zabijające własne potomstwo Europejki nie są lepsze od kobiet w burkach. Przeciwnie. Patrząc na problem obiektywnie zauważamy, która społeczność wychodzi w tym porównaniu na słabszą i bardziej moralnie prymitywną. która wymiera i stacza się na coraz gorsze kulturowe dno. Rocznie 50 tys. Francuzów przechodzi na islam. W Większości są to młode kobiety gotowe do rodzenia dzieci. Pokazuje to, że w demokratyczno liberalnej pustce islam zwycięża, a wielu do obozu zwycięzców chce dołączyć. Stawiać w tym momencie islam jako główne źródło problemu a jednocześnie bronić demokracji liberalnej to zwyczajnie to samo co zwalczać skutki a bronić przyczyny. Jest to rzeczywiste stanięcie po stronie wroga. Trzeba wprost zauważyć pewien fakt – społeczności chrześcijańskie przetrwały prawie półtorej tysiąca lat pod okupacją muzułmańską, a nie są w stanie przetrwać nawet kilkudziesięciu lat agresywnej liberalizacji i wpływów zachodniej antykultury. To system oparty na tzw. „wolności jednostki", „prawach człowieka" i „demokracji" jest winny rozkładowi europejskiej cywilizacji. To amerykanizacja i kapitalistyczny styl życia jest powodem tego, że przeciętnego europejczyka nie obchodzi nic poza dostarczaniem sobie kolejnych przyjemności. To mulitkulturowy tygiel i idea „tolerancji" broniona zgodnie przez mainstreamową prawice i lewice są powodem zaniku narodowej tożsamości na kontynencie. Polski narodowiec nigdy nie może dać się okłamać ośrodkom promującym fałszywy antyislamizm, oparty na lewackich doktrynach, czy to będzie głos lewicy, czy prawicy, czy organizacji pokroju EDL czy PDL. Nie możemy dać sobie wmówić, że jedynym i największym problemem jest islam. To kłamstwo i pod tym kłamstwem próbuje się nam wmówić, że musimy bronić antynarodowego i liberalnego systemu jaki zapanował w Europie. Systemu barbarzyńskiego i produkującego ludzi pozbawionych zasad i godności. Systemu który przekazuje dzieci w ręce zboczeńców seksualnych. Prawdziwym problemem jest degeneracja zateizowanych i kosmopolitycznych Europejczyków, co poprowadziło naturalnie do rozszerzania kultury silnej religijnie. Trzeba też wprost zaznaczyć, że traktowanie islamu w sposób zero-jedynkowy i holistyczny nie powinno być domeną świadomego nacjonalisty. Warto wiedzieć, że dla przykładu choćby syryjscy alawici, których przedstawicielem jest także prezydent Syrii Bashar Al-Asad (przez innych muzułmanów uznawani często za niewiernych) stoją po naszej stronie – broniąc miejscowych chrześcijan przed wspieraną przez USA, zachodnią Europę i Izrael rebelię salafickich fanatyków. Nie zmienia to oczywiście faktu, że imigracja przedstawicieli także bardziej cywilizowanych odłamów islamu, powinna być powstrzymana z racji różnic kulturowych.
Droga jaką wskazuje nam nacjonalizm jest prosta – całkowity sprzeciw wobec rozszerzania w naszym kraju zgubnych idei zachodniego demoliberalizmu i multikulturalizmu pod każdą (a zwłaszcza tą zdemokratyzowaną) postacią. Nie ma innego wyjścia niż całkowite zablokowanie przez państwo imigracji obcych kultur do naszego kraju. Tylko postawienie bariery między nami a Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi może uchronić nas przed skażeniem liberalizmu potrafiącego zniszczyć w narodzie każdą wartość. To zwalczenie wirusa postnowoczesnej demokracji tworzącej przedpole do ekspansji obcych kultur. Nie ma bowiem skuteczniejszej zapory przed zalewem islamu niż naród mocno wierzący, przywiązany do swojej chrześcijańskiej tradycji, zdrowy i zorganizowany w silnym państwie. O to powinna toczyć się teraz narodowa walka.
M.K
LINK
Człowiek jest.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów