18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (9) Soft (2) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 11:50
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 9:58

#lotnisko

co by było gdyby
o................i • 2015-06-05, 0:16
Nie mówię, że jesteś dziwką.
Ale gdyby penisy miały skrzydła, Twoje usta byłyby lotniskiem.

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
To będzie już chyba ostatnia część, bo co ciekawsze historyjki opowiedziałem, ale teraz będzie o najciekawszym, czyli:
Jak się kręci lody na strefie wolnocłowej?

Pewnie większość z was od razu na początku pomyśli, że ofiarami padali biedni klienci, wręcz ograbiani ze swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Ale tak źle nie było. Generalnie każdy płacił tyle, ile powinien. No, chyba że wpadała jakaś młoda, "koszerna" wycieczka, wtedy było inaczej, ale wiadomo czemu.

Papierosy Tu nie było dwóch cen na produkty, tylko papierosy przeznaczone na UE i na resztę świata. Wśród papierosów duty free były takie, których nie było w ofercie dla UE, np. Rothmansy (moim skromnym zdaniem jedne z najlepszych papierosów w ogóle, dobrze, że już nie palę).
Czy faktycznie nie dało się kupić tych duty free przy locie wewnątrz UE? To zależało od podejścia klienta Jeśli ktoś przychodził ze złymi fajkami i od razu robił awanturę, dlaczego nie może ich kupić, to już wiedzieliśmy, że nie ma co iść mu na rękę. Ale jeśli ktoś podszedł, zapytał jak człowiek, a w sklepie nie było tłumu, to czemu nie? Sklepowi się to bardziej opłacało, klient zadowolony, bo kupił lepsze i taniej, sytuacja win-win!

Ktoś w komentarzach do poprzedniego tematu oburzył się na nazwanie "przemytnikami" ludzi przewożących fajki do UK. Ale ten cudzysłów wcale nie miał za zadanie dodać temu wyrażeniu pejoratywnego wydźwięku. Dla nas to po prostu nie był żaden przemyt, tylko dobrzy klienci. Naprawdę mogliśmy sprzedawać dowolne ilości, nawet pamiętam kilka sytuacji, gdy przychodził facet z paką banknotów i brał za gotówkę po 90 kartonów Marlboro.
Czy mogliśmy tu ugrać coś dla siebie? Oczywiście Jeśli klient kupował fajki już któryś raz, to z czasem orientował się, że są tańsze odmiany. Jak z nami zagadał, a czasem dał dobrego tipa (bo przy 30 kartonach to już było i dla nas ryzyko - pamiętajcie, że na lotnisku kamery i mundurowi są wszędzie), to nie było problemu.

Jak jeszcze dorabiali sobie kasjerzy? Jakieś tipy od klientów to był tylko skromny dodatek. Kasjer mógł sobie dobrze dorobić do pensji, sprzedając alkohol. Na czym polegała sztuczka? Każda butelka miała dwie ceny - do UE i poza nią. Już kojarzcie czy tłumaczyć dalej?
Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą - klient lecący do UE płacił cenę z akcyzą (wyższą), ale na kasę wbijało się towar po cenie niższej. Oczywiście nie przy nim, ale większość nie czekała na paragony. Jak to zrobić, gdy teoretycznie potrzebna jest karta pokładowa? Nie była to przeszkoda, bo numer lotu można było wbić ręcznie.
Możecie zapytać, jak zrobić taki numer, gdy ktoś kupuje kilka butelek, czasem jeszcze inne rzeczy? No cóż, trening czyni mistrza, niektórzy kasjerzy naprawdę szybko liczyli, a że ceny rzadko się zmieniały i były "okrągłe" (do całych złotówek), to co sprytniejsi szybko zliczali zawartość koszyków.
A jak potem nabić te butelki? Nie, nie biegaliśmy po te same butelki i nie nabijaliśmy ich gdy nie było klientów. Pamiętajcie o kamerach Najlepsza metoda - nauczyć się kodów kreskowych na pamięć! Zanim posądzicie mnie o bajkopisarstwo - pozycji, przy których opłacało się coś "zakombinować" nie było jakoś strasznie dużo, poza tym każdy producent ma podobne kody dla produktów, różnią się zazwyczaj 4 ostatnie cyfry. Ja nie znałem wszystkich, zresztą dość krótko pracowałem jako kasjer, ale najlepsi mieli w głowie kody na produkty wszystkich największych krajowych polmosów.
Oczywiście możecie powiedzieć, że to oszustwo, ale nikt specjalnie poszkodowany nie był. Klient oficjalnie i tak zapłaciłby wyższą cenę, a sklepowi bardziej opłacała się sprzedaż duty free.
A gdy ktoś jednak chciał kupić taniej, tak jak z fajkami? Znów - wystarczyło być miłym, chwilę porozmawiać, no i ew. zostawić kasjerowi jakiś napiwek.
Ile dało się w taki sposób "wyciągnąć"? Najlepsi przy dobrych dniach spokojnie dorabiali sobie 500-700 zł dziennie, przy jakichś dobrych trafieniach zdarzało się i ponad tysiąc. Nie musicie mi wierzyć, ale przy średnio 200 klientach dziennie, gdy różnica cen na butelce czasem wynosiła 20-30 złotych - rachunek jest prosty.
Czy kierownictwo sklepu wiedziało? Tak, ale udawali, że niczego nie widzą, bo sklep w zasadzie nic nie tracił. Nie można było być bezczelnym, ale póki stan sklepu się zgadzał, eldorado trwało.

Naszymi klientami nie byli tylko i wyłącznie pasażerowie - to chyba naturalne Strażnicy, służba celna (jej kierownik był stałym klientem, wiecznie jęczącym o zniżki i gifty...), ale też sprzątaczki, a nawet ksiądz z lotniskowej kaplicy. Trzeba było działać w pewnej konspiracji, bo "dobre czasy" na polskich lotniskach już się skończyły, ale obowiązywała zasada "żyj i daj żyć innym", wszyscy robili sobie jakoś przysługi, więc oni mogli sobie coś kupić, a nam czasem ktoś pomagał coś przeszmuglować poza strefę. I tak jakoś się to kręciło.
Spodziewam się naturalnie wiader pomyj w komentarzach, ale nie będę siebie ani nikogo usprawiedliwiał. Może tylko teraz nie zdziwicie się, jak nie dostaniecie paragonu w sklepie na lotnisku, ale z drugiej strony - wiecie, że czasem wystarczy być po prostu miłym
Najlepszy komentarz (69 piw)
maudite • 2015-06-02, 17:36
marna napisał/a:

nie można było w 1 temacie 3 części wklepać?
no ta.. więcy piw pewnie wpadnie


Taa, piwa mi potrzebne, kupię za nie nowy samochód i nakarmię rodzinę...
Sądzisz, że ktoś przeczyta w całości tekst o objętości 4-5 stron A4?
Zostało mi jeszcze trochę do opowiedzenia, więc wrzucam drugą część.

Ceny. Ile i czemu tak drogo? Ktoś zapytał w komentarzach, czemu w granicach UE ceny są wyższe? Bo niby strefa wolnocłowa itp. Otóż w granicach UE nie ma czegoś takiego, jak "duty free" - każda sprzedaż w granicach wspólnoty to konieczność doliczenia akcyzy i podatku VAT. A że marże w sklepach lotniskowych są "nieco" wyższe, niż na normalnym rynku, to i ceny dla podróżujących po wspólnocie są mało ciekawe. Choć oczywiście to, co dla nas będzie drożyzną, dla Szweda czy Norwega będzie ceną promocyjną. Często słyszałem komentarze, że przy kupieniu zwykłej litrowe wódki za 50 zł i tak są około 150 zł do przodu. Swoją drogą - szkoda, że mają mocno przestrzegane limity wwozu alkoholu i papierosów do swoich krajów, bo byliby to chyba najlepsi klienci

Żydzi. A konkretniej - młodzi Żydzi. Wiem, że to nośny temat na sadolu, ale ja sam nie jestem rasistą czy antysemitą - oceniam ludzi po ich czynach i słowach, a nie po kolorze skóry, wyznaniu czy tym, co robią w łóżku. Tak więc po tym poprawnym politycznie wstępie...
Młodzi Żydzi to zmora lotnisk. Gdy ja się załapałem do tej pracy, ich wycieczek było już stosunkowo mało, ale i tak na widok "koszernej" wycieczki miałem odruch wymiotny. Zachowują się jak bydło, obrażają pracowników, kradną (możesz stać z nimi twarzą w twarz, a ci bezczelnie będą próbować ci coś podpier...). Krążyła nawet historia o egzemplarzu, który zasłonięty przez kolegów zesrał się na podłogę sklepową (ale to zasłyszane, nie wiem, czy prawdziwe).
Faktem jest, że jak do sklepu wchodził Tel Aviv, to jedna osoba stała przy kasie, a dwie pilnowały towaru.
A o tym, co działo się w samolotach, pewnie sporo mogą opowiedzieć stewardessy. Ponoć loty do Tel Avivu w firmie LOT były traktowane jako coś w rodzaju zsyłki/kary. Zresztą sam kilka razy rozmawiałem z załogami obsługującymi te loty - wyglądali, jakby właśnie szli na ścięcie.
Co mnie wtedy cieszyło - w firmie nie było żadnego cichego przykazu w stylu "to Żydzi, traktujcie ich delikatnie, bo będą problemy" - dzięki temu w razie chamstwa często nie byliśmy dłużni. Może to i nieprofesjonalne, ale o 22:30, po "przewaleniu" londyńskiego, Sztokholmu, Bergen i 4 czarterów, każdy miał na to wyj...

Załogi. Skoro już zostali wspomnieni, no to kilka słów o nich. Może wielu z was ma w głowie obraz pilotów jako tych wspaniałych fachowców, z troską wykonujących swoją odpowiedzialną pracę... Może i tak, ale w sklepie można ich poznać od tej mniej ciekawej strony.
Załogi jako takie mają zniżki. Nieduże, ale dla nich to ważne, bo "się opłaca". Przy czym do zakupów potrzebują małych karteczek z celnego - oczywiście w 70% przypadków ich nie mieli (była chyba jedna na załogę - pilotów i stewardessy), ale to w sumie drobiazg.
Natomiast wykłócanie się czasem o 10 groszy przez ludzi zarabiających kilkanaście tyś złotych było dla mnie czymś niesamowitym. Nawet sam byłem świadkiem ciekawej sytuacji - kolejka na 20 osób do 3 kas, drobnych nikt nie ma, a tu dla pilota nie ma 20 gr reszty. Kasjerka rzuca pół-żartem "jak panu bardzo zależy, to skoczę na zaplecze, wezmę ze swojego portfela i panu przyniosę", na co pilot "ok, to ja poczekam"... No kur.. szok...
Oczywiście zawsze chcieli, żeby ich obsługiwać bez kolejki, zawsze mieli pretensję, że za wolno, że im się spieszy (wszak alkohol to niezbędna substancja ratująca życie - trzeba kupić!), a stewardessy o wyglądzie średnio wycenianych prostytutek nosiły sie po sklepach niczym księżniczki.
Zresztą porównanie do kobiet "ciężko pracujących" nie jest takie bezzasadne. Wierzcie bądź nie, ale kiedyś biega nam po sklepie pilot i czegoś szuka. Podbiega do mnie i kolegi i pyta "panowie, nie widzieliście może takiego małego czarnego notesu? Wszystko tam miałem, łącznie z ich telefonami i kalendarzykami, wiecie, rozumiecie...".
No i jeszcze jedno - to już info z drugiej ręki, ale to fakty. W czasach PRL piloci latający do USA dostawali diety w dolarach na noclegi. Jednak że to ludzie bardzo oszczędni, to wielu z nich kasę brało dla siebie, a sypiali po różnych podrzędnych knajpach w ciemnych kątach przy stolikach. Zatem na pewno byli odpowiednio wypoczęci, żeby pilotować samoloty, lecące przez ocean.
Poza tym nie lubiłem ich, bo zawsze brali najgorszy szajs - najtańsze wódki, których wy pewnie nie użylibyście na podpałkę do grilla. Jakieś paskudne whisky w cenach 40 zł za 2L, najtańsze fajki, smakujące jak siano. Czy brali to na handel, czy dla siebie - bez różnicy, w obydwu sytuacjach wypadali mało ciekawie.
Aha, wspomnę jeszcze tylko o wiecznym żebraniu o próbki i testery na perfumerii - oczywiście darmowe, bo "przecież macie tego dużo, dla siebie pewnie wszystko bierzecie".

Przemytnicy. A raczej "przemytnicy". Wiadomo, że do poszczególnych krajów są jakieś limity wwozu fajek czy wódy. Nam generalnie było wszystko jedno - mogliśmy sprzedać dowolną ilość, co kto potem z tym zrobił - nie nasza sprawa. Kupował na własną odpowiedzialność. Byli jednak tacy, którzy już kasjerów brali za pierwszy oddział służb celnych i skarbowych. Potrafili podchodzić po kilka razy do różnych kas, za każdym razem kupując dozwoloną ilość fajek (bo o fajki głównie chodziło), wywołując oczywiście u nas spore rozbawienie.
Była nawet jedna babcia (dosłownie, miała z 70 lat), która regularnie latała do Londynu i Liverpoolu, oczywiście zawsze z 20-30 kartonami Marlboro. Podchodziła do kas na kilka razy, za każdym razem tłumacząc "wie pan, ja lecę na wczasy, a sporo palę, a tam papierosy takie drogie". Latała dość często, była jedną z ulubionych klientek

Na koniec - ktoś jeszcze pytał, jak personel wchodził na lotnisko. Jest dla nich osobne wejście, otwierane indywidualną przepustką. Potem przechodzi się kontrolę, praktycznie taką samą, jaką przechodzą pasażerowie. Prześwietlanie toreb, metalowe rzeczy do kuwet itp. Z tą różnicą, że mogliśmy wnosić jedzenie czy napoje w dowolnych ilościach.
Ale oczywiście jak służby kontrolujące nas nie lubiły, to wejście na lotnisko mogło trwać nawet kilka minut. Zdejmowanie butów to był w sumie drobiazg (choć po 10 godzinach chodzenia ciężko założyć buty bez łyżki, której przy kontroli oczywiście nie było, bo i po co?). Czasami było "macanko", niestety przez osobnika tej samej płci , a jak kogoś bardzo nie lubili (np. mojej kierowniczki), to niemal za każdym razem robili dokładne przeszukanie torebki, bo prześwietlanie na Heimannie było mało dokładnie. Kontrola czasem także z jakimś tam wykrywaczem narkotyków "bo kolega właśnie przyniósł i sprawdzimy, czy działa". Oczywiście po takim trzepanku kierowniczka zawsze wchodziła wkur...ona, no i pewnie domyślacie się, komu się potem obrywało.
Oczywiście mundurowe służby lotniskowe prześwietlać się nie musiały, co niektórzy wykorzystywali. Ale o tym może później
Najlepszy komentarz (51 piw)
BongMan • 2015-05-23, 14:19
To ja kawał wam powiem, taki w temacie.

- Jak oddzielić dwóch alkoholików od czterech prostytutek o zawyżonej samoocenie?
- Drzwiami do kokpitu.
Często pojawiają się tu wspomnienia z pracy w różnych miejscach, ale o pracy na strefie wolnocłowej polskiego lotniska jeszcze nie było.
Pracowałem w sklepie wolnocłowym z alkoholem, nie należałem do żadnych służb lotniskowych, mam więc nadzieję, że nikt mnie za takie wspomnienia nie będzie ścigał Poza tym - bardzo miło wspominam pracę w tamtym miejscu, generalnie praca w handlu byłaby fajna (a pracuję teraz w sklepie z whisky), gdyby nie klienci.

Ale konkretnie o lotnisku.
Jeśli ktoś jeszcze nie był w takim sklepie, to wyjaśnię, że na alkoholach umieszczone są dwie ceny. Wyższa to cena dla latających w granicach UE, niższa dla lecących poza nią. Oczywiście cenówka jest mała, więc trzeba tam umieścić jakiś prosty symbol, który wyjaśni co i jak. Na pytania "to ile to kosztuje" każdy jest przygotowany i cierpliwie odpowiada. Gorzej, jeśli po formułce "cena niższa dla lecących poza UE, wyższa dla lecących do UE" w odpowiedzi słyszy się "a my lecimy do Egiptu/Turcji/Grecji/Hiszpanii - to ile płacimy?". Nazwy krajów "turystycznych" umieszczam nieprzypadkowo, bo to głównie wakacyjni pasażerowie zadawali takie pytania. Może mówiliśmy niewyraźnie, no nie wiem...

Woda. Woda na lotnisku jest bardzo cenna. Dosłownie i w przenośni. Kto choć raz leciał ten wie. Butelka bule jakiej źródlanki za 9 zł/1,5L to norma. Dodatkowo wody nie można wnieść w podręcznym, no chyba że będzie miała 100 ml. A że nasz sklep był przy samym stanowisku odpraw, i wodą m.in. handlowaliśmy... Nie było dnia, ba!, nie było godziny, żeby w sezonie wakacyjnym któryś z pasażerów, po wyrzuceniu do kosza butelki podczas odprawy, przy kupowaniu za 3 zł małej butelki w naszym sklepie nie posądzał nas o współpracę ze Strażą Graniczną celem zwiększenia sprzedaży kranówki. I nie były to żartobliwe oskarżenia, ale takie zupełnie na serio. Bo przecież każdy Janusz wiedział, że to lotniskowa mafia wyłudzająca kasę. No, teraz myślę, że może troszkę... Ale jak nam zachciało się pić w pracy, a przyniesione z domu napoje się kończyły, to też musieliśmy płacić takie ceny, cóż.

Ceny alkoholu. I znów - większość ludzi, która jeszcze nie była na zakupach w strefie wolnocłowej, wyobraża sobie to miejsce jako "alkoholową ziemię obiecaną", gdzie wódka jest praktycznie za darmo. Niektórzy nawet specjalnie biorą do podręcznego puste torby, żeby zapełnić je w sklepach duty free.
Rozczarowanie często jest ogromne. Jack Daniels 1L za 110 zł? No, w promocji za 99. W marketach przed świętami bywa taniej. Polskie wódki bez cła po 30-35 za litr? żaden szał. Generalnie im lepszy alkohol, tym jego zakup jest na lotnisku mniej opłacalny. Są oczywiście promocje, ale szału nie ma. Nie ma co nastawiać się na kupienie dobrej flaszki za 50% jej normalnej ceny. Pewnym plusem są większe opakowania, bo czynią zakup trochę opłacalny (powiedzmy, że kupujecie litr za cenę 0,7 w normalnym sklepie), ale mi osobiście nie chciałoby się wozić kilku butelek w tą i z powrotem dla kilkunastu złotych oszczędności.
Oczywiście promocje były, czasami nawet niezłe, ale to kilka lat temu. Teraz konkurencja się pilnuje, żeby ktoś nie zszedł za nisko. Ale okazje w stylu 3L wódki w kartoniku (bag in box) za 36 zł do dziś wspominam z rozrzewnieniem...

Ile taki sklep zarabia? Może kogoś to zainteresuje, ja sam często słyszałem takie pytania. W pracy zajmowałem się m.in. takimi zestawieniami (ale nie byłem korpo-mistrzem excela, na szczęście), to co nieco pamiętam.
Sklep o powierzchni ok. 200 m^2 "wyciągał" średnio 3 mln miesięcznie. I to przy towarach o naprawdę niezłych marżach. W sezonie wakacyjnym zdarzały się dni, gdy obroty sięgały 150 tyś netto dziennie. Niestety, gdy porty lotnicze zabiorą swój haracz, a potem jeszcze zapłaci się pracownikom, to wychodziło, że jesteśmy "w miarę opłacalni" - jak to mówili nasi managerowie. Jeśli do tego wzięło się pod uwagę sklepy, które należały do sieci, ale nie były dochodowe (a niektóre generowały kolosalne straty), to w sumie cała sieć coś tam zarabiała, ale złotych kibli w firmie nie było. Tzn. na służbowe audi dla pani prezes starczyło, ale "fizyczni" i szarzy pracownicy ze sklepów mogli liczyć na darmową wodę Eden w ramach rozpieszczania.

Generalnie bardzo lubiłem swoją pracę, głównie ze względu na załogę sklepu, historyjek też jeszcze trochę jest, choć z pamięcią nie zawsze najlepiej - klika długich lat w branży alkoholowej robi swoje
Przemyt na lotnisku
BongMan • 2015-04-30, 12:53
Widziałem na lotnisku kolesia, który próbował przemycić heroinę w Koranie. To straszne gówno sprawia, że tracisz kontakt z rzeczywistością i robisz pojebane rzeczy. W sumie heroina też nie jest dla człowieka zbyt dobra.
Zapomniany bagaż
Mercury001 • 2015-03-22, 15:05
Co zrobić kiedy nagle okazuje się że zapomniałeś bagażu?



ukryta treść


Najlepszy komentarz (71 piw)
wormgoro • 2015-03-22, 15:24
Dziwny filmik. Co chwilę pojawia się takie kręcoące kółko.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem