18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (4) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 13 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 8:55

#niemcy

Na początku dodam, iż ten tekst został skopiowany z profilu na FB, mianowicie: Polska Rewolucja Narodowa, i co za tym idzie autor tego profilu opisał jedynie problem Polaków w niemczech, jednakże takie grupy (etniczne/religijne?) jak żydki i brudasy też mają podobny problem o czym można się dowiedzieć z poniższego artykułu:
LINK

Badenii Wirtembergii, w tym południowym landzie ponownie działa tajna organizacja rasistowska Ku-Klux-Klan.
Niemcy mają problem z rasizmem. Celem ataków padają Polacy.
Ostatnie informacje nadchodzące z Badenii Wirtembergii dowodzą, że to nie jest zwykły deficyt demokracji, raczej już należałoby mówić o odradzającym się niemieckim rasizmie. Najpierw dowiadujemy się, że przez 10 lat pod bokiem służb na terytorium Niemiec działała grupa neonazistów zrzeszona w Narodowosocjalistycznym Podziemiu (NSU), która dopuściła się minimum 10 mordów na cudzoziemcach. Wczoraj podano kolejną wstrząsającą wiadomość, mianowicie na południu Niemiec w miejscowości Schwaebische Hall odrodziła się tajna organizacja rasistowska Ku-Klux-Klan. Informacje te potwierdził szef LKA w Badenii Wirtembergii Dieter Schneider, który ponadto ujawnił, że dwóch lokalnych policjantów było członkami tej rasistowskiej grupy przez ponad 10 lat. Media niemieckie komentując to zjawisko zauważają, że w Niemczech działalność Ku-Klux-Klanu nie jest zabroniona.

Polacy często są celem rasistów.
Inicjatywę Kongresu Polonii popierają także inne polskie organizacje. Członek zarządu Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła, Józef Malinowski w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" przypomniał, że polscy obywatele szczególnie we wschodnich landach są często celem ataków ze strony tamtejszych neonazistów. Przekonali się o tym Polacy w Brandenburgii i Meklemburgii Przedmurzu podczas kampanii wyborczej, kiedy to partia NPD wywiesiła plakaty, na których wprost wzywała do zatrzymania inwazji Polaków na Niemcy. Kilka lat temu w przygranicznym Loecknitz zniszczono 9 samochodów z polskimi rejestracjami, dochodziło także do pobić Polaków. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że wschodnie landy są enklawą dla neonazistów i innych grup, dla których ksenofobia i rasizm są podstawową pożywką gwarantującą ich istnienie. Narodowo Demokratyczna Partia Niemiec (NPD) od lat straszy polskimi złodziejami, polskimi robotnikami, którzy jakoby ograbiają z pracy niemieckich obywateli i dlatego ponad 70 proc. Niemców mieszkających przy granicy niemiecko-polskiej jest zdania, że granica z Polską powinna być bardziej strzeżona, lub wręcz zamknięta.
Najlepszy komentarz (76 piw)
kucma19 • 2013-05-06, 7:02
@UP

To chyba ty nie zauwazyles ze nagorszym kurestwem byli ruscy
W okupowanej przez Niemców Polsce Żydzi kolaborowali znacznie częściej niż Polacy. Robili to nawet wtedy, gdy rozpoczął się Holokaust. Dziś to Polacy nazywani są kolaborantami i wspólnikami Niemców w żydowskiej Zagładzie

Właśnie rozpoczynają się obchody Dnia Pamięci o Shoah, ustanowionego 12 kwietnia 1951 r. przez izraelski parlament. Jak co roku tysiące młodych Izraelczyków przejdą w Marszu Żywych przez teren byłego obozu Auschwitz–Birkenau. Dla młodych Żydów Polska jest krajem, w którym dokonał się Holokaust ich przodków. Są też przeświadczeni, że Polacy brali w nim udział, bo taki obraz serwowany jest im w szkołach.



Obraz Polaków jako wspólników Hitlera został w ostatnich latach utrwalony w literaturze, kinie, mediach i całej światowej przestrzeni informacyjnej. Książki Jerzego Kosińskiego („Malowany ptak") czy Benjamina Wilkomirskiego („Urywki. Z dzieciństwa 1939–1948") udowodniły, że Polacy zajęli właśnie taką postawę w czasie wojny. Beletrystyka Kosińskiego i Wilkomirskiego, której znajomość obowiązuje uczniów izraelskich szkół, traktowana jest niczym historyczne dokumenty. Podobne stereotypy utrwaliło kino. Od czasów dokumentalnego filmu „Shoah" Claude'a Lanzmana przy temacie Holokaustu X muza pokazuje Polaków jako wspólników Hitlera. Obraz ten utrwalają też historycy. Głośnym echem w ostatnich latach odbiła się książka profesora Harvardu Daniela Jonaha Goldhagena „Gorliwi kaci Hitlera", która stała się nawet czymś w rodzaju biblii „w wersji dla początkujących". Chyba to właśnie sprawiło, że w światowej przestrzeni informacyjnej, gdy mowa o żydowskiej Zagładzie, w tle pojawia się obraz Polaków jako narodu czynnie w nią zaangażowanego. Co gorsze coraz częściej powielany jest on w Polsce. Wystarczy wspomnieć o głośnej książce Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi: Historia zagłady żydowskiego miasteczka", opisującej żydowski pogrom w Jedwabnem, jakiego mieli dopuścić się tamtejsi mieszkańcy. W szerokim nurcie rzekomej kolaboracji Polaków z Hitlerem utrzymany jest również ostatni film Agnieszki Holland „W ciemności" opowiadający jedną z historii, jakie mogły wydarzyć się w czasach Zagłady.



Przekaz, że Polacy są wspólnikami Niemców, jest zabiegiem świadomym. Ma zasłonić obraz postaw samych Żydów wobec niemieckiego okupanta. A te, jak pokazują wyniki badań historycznych, nie były monolitem. Wielu Żydów, zanim zostało ofiarami Zagłady, dopuściło się zbrodni największej: kolaboracji i współpracy z oprawcami.

Entuzjazm dla okupantów

Już we wrześniu 1939 r., gdy w Polsce toczyła się jeszcze kampania wojenna, żydowscy mieszkańcy wielu polskich miast i miasteczek witali uroczyście wkraczające oddziały Wehrmachtu. Tak było m.in. w Łodzi i Pabianicach, gdzie z inicjatywy miejscowych Żydów zbudowano nawet ukwiecone triumfalne bramy, a delegacje witały niemieckich żołnierzy chlebem i solą. Taka postawa nie była niczym zaskakującym. Gdy zaczynała się wojna, spora część Żydów była przekonana, że by odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wystarczy jedynie respektować niemiecki porządek. Przyjęcie takiego punktu widzenia w oczywisty sposób nakazywało potępienie tego, co było wcześniej – przedwojennego polskiego państwa, które w ich ocenie nie było nawet w stanie się obronić. Wyrazy tego potępienia widać było jeszcze mocniej na Kresach Wschodnich, 17 września 1939 r. zajętych przez Sowietów. W wielu kresowych miasteczkach równie triumfalnie Żydzi witali okupantów sowieckich. W ich zachowaniu była niejednokrotnie nie tylko radość z upadku polskiego państwa, ale i drwina z samych Polaków. Według relacji świadków mówili: „Już się wasza zasrana Polska skończyła" albo „chcieliście Polskę bez Żydów, a macie Żydów bez Polski". Ale na Kresach radość sporej części Żydów nie skończyła się tylko na powitaniu wkraczającej Armii Czerwonej. Jesienią 1939 r. setki kresowych Żydów zaangażowały się w kampanię propagandową przed zaplanowanymi na 22 października sowieckimi wyborami do Zgromadzeń Narodowych Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, które miały zadecydować o przyłączeniu tych terenów do Związku Sowieckiego. Zdecydowana większość ludności żydowskiej Kresów głosowała właśnie za ich przyłączeniem do Związku Sowieckiego. Porzucenie Polski i entuzjazm dla jej okupantów nie wyrażali jedynie komunizujący jeszcze przed wojną Żydzi. Nową optykę przyjmowali nader często przedstawiciele przedwojennej żydowskiej elity. Jakub Wygodski – w latach 1922–1930 poseł na Sejm RP i prezes gminy żydowskiej w Wilnie – już w październiku 1939 r. poparł likwidację przez Niemców i Sowietów państwa polskiego. Jasno wówczas deklarował, że „większość społeczeństwa żydowskiego wyraża zadowolenie, że do Wilna wkroczyli Litwini". Wygodski szybko stał się z własnego wyboru obywatelem Litwy Jokūbasem Vygodskism. Podobne stanowisko zajął Icchak Giterman, pochodzący z Ukrainy, a w latach 1926–1939 dyrektor krajowego oddziału organizacji charytatywno-pomocowej American Joint Distribution Commitee (AJDC). Gdy po kampanii wrześniowej znalazł się w Wilnie, publicznie pochwalił zabór Wilna przez Litwinów i wystąpił o litewskie obywatelstwo. Jesienią 1939 r. co najmniej kilka tysięcy Żydów z Wileńszczyzny porzuciło Polskę, stając się obywatelami Litwy. Ale Żydzi równie chętnie przyjmowali obywatelstwo sowieckie, zostawali też funkcjonariuszami nowej sowieckiej administracji. Oczywiście, że nie cała, nawet nie większość społeczności żydowskiej, jaka zamieszkiwała przedwojenną Polskę, wyrażała radość z powodu jej upadku i entuzjazm dla jej okupantów. Ale jesienią 1939 r. takie postawy wśród Żydów były nader częste. A był to dopiero początek wojny.




Jest to tylko cześć artykułu, po resztę odsyłam tu:

Jak żydzi kolaborowali z niemcami
Niemiecki szpital
BongMan • 2013-04-21, 21:59
Znalezione na wykopie. Jak szwabstwa nienawidzę, tak teraz jestem pełen podziwu i uznania...

Cytat:

Witam!

Ostatnio pojawiło się kilka wykopów pokazujących jedzenie w polskich szpitalach. Tak się złożyło, że akurat po kilkudniowym pobycie wyszedłem ze szpitale w Niemczech. Zrobiłem tam kilka fotek, więc postaram się trochę wam wszystko przybliżyć.

Dlaczego byłem w szpitalu?

Tydzień temu w niedziele byliśmy z kolegami na boisku pograć w piłkę i w nogę w dwóch miejscach coś mnie ugryzło. Przez pierwsze dwa dni nic sie nie działo, ale poźniej noga zaczeła robić się sina i spuchła. Do szpitala poszedłem w czwartek ok 17.30.

Pierwsze wrażenia.

Odrazu rzucił mi się w oczy brak jakich kolwiek kolejek. Podszedłem do informacji ogólnej, w której miła Pani wskazała mi izbę przyjęć. Na izbie przyjęć rownież brak jakiejkolwiek kolejki. Podszedłem do okienka, opisałem sprawe i dlatego, że był to mój pierwszy raz w niemieckim szpitalu musiałem uzupełnić kilka brakujacych danych. Zajeło to może 3 minuty. Pani w okienku poprosiła abym usiadł i poczekał na lekarza. Nie zdąrzyłem nawet otworzyć gazety w poczekalni i lekarz już był. Wow! W polsce zdąrzył bym pewnie krzyżówke rozwiązać zanim bym się doczekał.

Badanie wstępne.

Pani doktor zaprosiła mnie do małego pomieszczenia, pokazałem noge. Pooglądała, pomacała zrobiła zdjęcie do dokumentacji. Powiedziała że infekcja jest zbyt poważna żeby leczyć ją tabletkami w domu i muszę zostać w szpitalu dopóki sie nie poprawi. Odrazu podłączono mi wenflon i kroplówkę z antybiotykiem, pobrano krew, zrobiono czarnym flamastrem obrys dookoła miejsca zmienionego chorobowo, aby nastepnego dnia było lepiej widać czy są poprawy czy nie. Odwieziono mnie do pokoju na oddziale. Dodatkowo zostałem zaobrączkowany:

Pokój.

Pomieszczenie na moje oko około 17 m2. Trzy łóżka. Wystarczająco przestrzeni do swobodnego poruszania. Przy oknie biurko i krzesełka. Na ścianie telewizor LCD 32". Umywalka z lusterkiem zasłaniana parawanem. Dodatkowo duża szafa podzielona na 3 cześci dla kazdego pacjenta. W każdej z części metalowy schowek zamykany na kluczyk na portfel, telefon itp. Bezpośrednio z pokoju drzwi do małej toalety z sedesem, bidetem, umywalką i lustrem. Jeśli chodzi o prysznice to już w osobnym pomieszczeniu z wejściem z korytarza, bardzo czyste, pachnące, nowe płytki.

Widok pokoju z mojego łóżka:


Obsługa.

Personel w spzitalu jak najbardziej profesjonalny. Wszyscy mili, życzliwi, uśmiechnięci. Nie przeszkadzała nikomu nawet moja słaba znajomość niemieckiego, gdy musieli mi coś kilka razy tłumaczyć zanim zrozumiałem nie denerwowali sie tylko cierpliwie tłuamczyli z uśmiechem na twarzy. Gdy przychodziła jakas osoba z personelu, której jeszcze nie widziałem przedstawiała się z imienia, mówiła, ze jest do dyspozycji itp. Gdy wciskało się przycisk alarmowy to po 30 sekundach juz ktoś był. Średnio co 20-30 min ktoś zaglądał do pokoju i pytał czy podac kawe lub herbate.

Teraz najważniejsze, posiłki.

Jeśli chodzi o jedzenie to każdy jadł to co chciał (no chyba, że miał przepisaną specjalną dietę).

Codziennie dostawało się karty posiłków ( Essenzettel):

Na takiej karcie zaznaczało się, co chce się dostać na śniadanie i kolacje, oraz wybierało się jeden z dostępnych obiadów.

Obiady na cały tydzień były wyszczególnione na takim menu:

Przykładowe śniadanie (bułki, masło, dżem, ananasy w kostce, budyń, kawka):

Przykładowy obiad (jakaś zupa gulaszopodobna z bułką, budyń na deser):

To tylko przykładowe posiłki, mogłem sobie wybrać coś zupełnie innego i gdybym chciał to duzo więcej.

Moje osobiste wnioski, jeśli chorować to tylko w niemczech;D



A mój osobisty wniosek - żyjemy w jakimś pierdolonym kurwa zacofanym Bangladeszu!
Najlepszy komentarz (81 piw)
RockyWood • 2013-04-21, 22:46
cóż.. mój wypadek w pracy: groźnie rozcięty i lekko zmiażdżony palec u ręki. ja w szoku bo straciłem w nim czucie, krew leje się strumieniem, paluszek cały blady jak ściana.
Jedziemy do szpitala a tam kolejeczka... mówię i pokazuję co się dzieje - pani w recepcji obojętnie mówi "proszę stanąć w kolejce".
No to stoję, zrobiłem parę plam z krwi w poczekalni bo żaden buc z kolejki nie chciał mnie przepuścić (3 starsze osoby bez widocznych "nagłych przypadków"). Jeden pan nawet mi poradził czymś w stylu "bądź pan mężczyzną - to tylko palec". Starałem się być bardzo opanowany i spokojny więc podziękowałem za pomoc. Pani z recepcji wstała po jakieś papiery dla jednego z petentów i zobaczyła efekt krwotoku z paluszka i z ryjem do mnie "co pan narobił?! czemu pan tego nie zatamował tylko bryzga dookoła?! kto to teraz posprząta?" (była sobota po południu - pewnie sprzątaczka na 1/8 etatu już była w domu).

Nie wytrzymałem - poszła soczysta wiązanka na cały gwizdek. Pani z pretensjami dała mi już bez kolejki jakieś papiery do wypełnienia i powiedziała żebym czekał aż lekarz mnie wpuści do pokoju obok. Znowu poleciały kurwy i cipy więc łaskawie poszła po jakąś chusteczkę bo ja oczywiście nie miałem.

U lekarza już była pełna kulturka i profesjonalne podejście do sprawy.

Mówicie że to tylko odosobniony przypadek że tak traktują pacjenta który buli miesiąc z miesiąc srogą część wypłaty między innymi na tą panią z recepcji?
A my pracujemy tak!
m................i • 2013-04-21, 15:48
U naszych zachodnich sąsiadów taka dyscyplina że.....
Najlepszy komentarz (69 piw)
mare30ks • 2013-04-21, 17:19
to nie moze byc od naszych zachodnich sasiadow. tam traktory maja gasienice i lufy
Autosalon w Singen
karrbon • 2013-04-21, 12:56
Drodzy sadole! Jeśli komuś się nudzi przy komputerze i nie ma co robić, to polecam odbyć wirtualną podróż po salonie samochodowym w Singen ( Niemieckie miasteczko przy granicy z Szwajcarią).Większość aut jest na sprzedaż. Ilość pięknych oldtimerów i youngtimerów w jednym miejscu powala...
Parę zdjęć:








A tutaj macie link do wirtualnej podróży po salonie:
autosalon-singen.de/_virtueller_Rundgang_2012/vtour_html/index_en.html
Najlepszy komentarz (30 piw)
delutbg • 2013-04-21, 13:38
BongMan napisał/a:

Taki zajebisty salon, takie zajebiste auta, a niemcy...



i co ze niemcy? wkurwia mnie takie pierdolenie
Witam wszystkich Sadoli Mając obecnie wiele czasu na zagłębienie się w czeluści tematu Holokaustu, oraz tego typu spraw, przyjrzałem się bliżej autobiografii niejakiego Rudolfa Hossa, który swojego czasu był komendantem obozu w Oświęcimiu. Znalazłem tam kilka ciekawych kartek, traktujących o postępowaniu z homoseksualistami w obozach pracy, a z którymi chciałbym się z Wami, drodzy Sadole podzielić.

Na początek chciałbym zaznaczyć że, obozy pracy/koncentracyjne w Hitlerowskich Niemczech w latach 1938-1940 różniły się od obozów zagłady i proszę ich ze sobą nie mylić, ale to tak gwoli wstępu...

Przechodząc do meritum, pragnąłbym zacząć od tego że w w/w latach Hoss sprawował pieczę nad wykonywaniem wyroków egzekucji jak i organizacji obozu w Dachau oraz okazjonalnie w Sachsenhausen. Przed olimpiadą zaczęto wywozić przeróżnych wykolejeńców z ulic większych miast (biedacy, żebracy, prostytutki, przestępcy więksi i mniejsi), a następnie przenosić ich do obozu Hossa oraz Sachsenhausen, gdzie mieli nauczyć się normalnego żywota. Kiedy jednak przetransportowano do bloków obozu pedałków, choroba ta zaczęła się szerzyć jak dżuma w XIV wieku. Hoss, który miał już doświadczenie oraz znał się trochę w temacie nakazał wszystkich zboków przenieść do jednego bloku, nad którym nadzór sprawował tzw. Sztubowy. Wyznaczono im ciężką pracę (jak np ciągnięcie walca drogowego) oraz odosobnienie od zdrowych więźniów. Jak pisze nasz bohater w książce "zaraza od razu wygasła, zdarzały się jednak sporadyczne przypadki. W bloku tak homoseksualistów pilnowano, aby nie mogło dojść do żadnych stosunków."

Jeżeli nie zniechęciłem Cię jeszcze drogi czytelniku to zapraszam na "jaskrawy przykład", który powinien zaintrygować.
W końcu do obozu trafił pewien książę rumuński. Znano już go dość dobrze z opinii. "Policja uważała, że w skutek hulaszczego życia sprzykrzyły mu się kobiety, i dlatego stał się homoseksualistą, szukając w tym nowej podniety i rozrywki[...]. Jego błędny wzrok, miękkie taneczne ruchy, od razu zdradziły mi homoseksualistę, zaczął płakać kiedy komendant potraktował go za ostro, wstydził się także pójść do kąpieli. Przyczynę tego zachowania zobaczyliśmy przy rozbieraniu się: całe jego ciało było wytatuowane i pokryte od szyi aż do przegubów rąk i nóg sprośnymi wizerunkami, przy czym osobliwe było to, że wizerunki te nie tylko pokazywały wszelkiego rodzaju perwersje, jakie kiedykolwiek- wiek mózg ludzki wymyślił, ale i normalne stosunki z kobietami.[...] Więzień o świadczył, że wizerunki zrobione zostały według jego wskazówek we wszystkich możliwych miastach portowych starego i nowego świata."
Następne dwie strony traktują o jego ciotowatości, niemocy podczas pracy itd.
Koniec tej historii ma cię następująco:
"Nic nie pomogło. Podupadał na siłach coraz bardziej. Mimo to wypełzał jeszcze z łóżka, aby dostać się do innych więźniów. Do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez Reichsführera SS umieszczono go w areszcie, gdyż w obozie był już nie do zniesienia. W dwa dni później nie żył: umarł w czasie onanizowania się. Ogółem był pięć tygodni w obozie. "
Myślę że to na tyle w tym temacie, jeżeli byłby ktoś zainteresowany mogę podać źródła, lub sam coś jeszcze "szrajbnać"

Tekst pisany własnoręcznie, zgodny z moją aktualną wiedzą, jeżeli wystąpiły jakieś przeinaczenia faktów, to serdeczny chuj w dupe, pozdrawiam
Zul w Niemczech
lfcgerrard08 • 2013-04-18, 23:04
Ide sobie w niedziele na mieszkanie a tu ktos krzyczy to kamera do reki i nagrywamy ale zastanawiam sie ciagle z jakiego kraju pochodzil nasz kamarat
Najlepszy komentarz (286 piw)
Frostbourn • 2013-04-19, 10:45
Ta jebana kurwa juz dawno powinna bana dostac.



EDIT: jak dostane za to warna to temu pedalowi nalezy sie warn za kazdego posta, w ktorym uzyl slowa "polaczek", poniewaz jest to obrazliwe dla wiekszosci normalnych ludzi w tym kraju.
Adolf Hitler
Pan_Marszałek • 2013-04-18, 21:46
Pan Adolf podziwiający piękne widoki
Najlepszy komentarz (123 piw)
pumba • 2013-04-18, 22:06
grzybek507 napisał/a:

Adi to był gość!



No prze typ z niego. Rozjebał nam pół kraju i wymordował miliony ludzi. Sorry, ale musiałem spiąć dupe, bo wkurza mnie takie pierdolenie.
Anegdoty wojenne
BongMan • 2013-04-17, 17:17
Artykuł ten redagował jakiś analfabeta, nie będę po nim poprawiał każdego błędu bo jest ich w chuj, ale nie przeszkadzają aż tak w czytaniu. Wybaczcie "niemcy" z dużej litery. ale tego też mi się poprawiać nie chce...

1.
Podczas Kontrofensywy Niemców w Ardenach zimą 1944 roku Amerykanie po kilku początkowych wpadkach szybko zorientowali się, że mają na swoich tyłach dywersantów, którzy ubrani w jankeskie mundury i posługujący się językiem angielskim czynią im ogromne szkody.
Pewnego razu do magazynu paliw podjechał jeep.
- Pentrol please – odrzekł kierowca do obsługi lekko się przy tym uśmiechając.
- What!? - krzyknął stojący obok żandarm.
Wówczas jeep wykręcił, dodał gazu i rzucił się do ucieczki. Amerykanie zdołali jednak złapać sabotażystów, a Niemcy już po poddaniu się zapytali, w jaki sposób żandarm odgadł, że nie są Amerykanami.
- Żaden amerykański żołnierze nie używa słowa „proszę”, a poza tym „gas”, a nie „pentrol” – odparł Jankes do więźniów.

2.
Pewnego razu gestapo dokonało rewizji w paryskim mieszkaniu Pabla Picassa. Podczas przeszukania jeden z ubranych w filcowy płaszcz Niemców wskazał na zdjęcie obrazu „Guernica” (miasto zbombardowane przez niemców) i zapytał malarza, wiedząc zresztą z kim na do czynienia.
- Czy to pana dzieło? – zapytał gestapowiec.
- Nie… – odparł Picasso. – To wasze dzieło.

3.
1 Dywizja Pancernej generała Maczka zapisała się złoty zgłoskami w historii dzięki walkom w Normandii, które miały miejsce w sierpniu 1944 roku. Podczas tej kampanii zdarzyło się, że jedna z pancernych kolumn dowodzona przez podpułkownika Stanisława Koszutskiego zabłądziła w mroku nocy i gęstych lasach. W dodatku dowódca pomylił nazwę “Chambois” z “Les Champeaux” i w nocy wjechał wraz ze swoimi czołgami w sam środek niemieckiego I Korpusu Pancernego SS.

Sytuacja była groteskowa i przypominała kadr z filmu komediowego. – Na skrzyżowaniu polskie czołgi natknęły się na wojska nieprzyjaciela, ale machający chorągiewkami Niemiec, który kierował tam ruchem, przepuścił Polaków wstrzymując ruch w drugą stronę.
Następnie polskie “Shermany” wjechały do wsi i zatrzymały się przed domem, w którym wedle niektórych relacji znajdował się sam sztab dywizji pancernej SS.

Dopiero wówczas, gdy ze swojej kwatery wyszedł Niemiec i spoglądając na czołgi zapytał: “Was machen hier diese Panzer?!”, jedna z polskich załóg oprzytomniała i rozumiejąc swoje położenie odwróciła wieżyczkę i huknęła serią z km-u.
W ten sposób Polacy wzięli do niewoli kilkuset Niemców, zniszczyli sztab 2 Dywizji Pancernej SS i wprowadzili na tyłach wroga wielki chaos.

4.
O świcie Witold Urbanowicz, przyszła legenda Dywizjonu 303, który przyczyni się do klęski Niemców w Bitwie o Anglię, wystartował z lotniska w Dęblinie chcąc przeprowadzić kolejną lekcję instruktażową dla jednego z podchorążych. W tym celu Urbanowiczowi towarzyszył drugi samolot kierowany przez wspomnianego ucznia.

Dwa P-7 leciały w szyku aż do czasu, gdy Urbanowicz dał znaku do rozpoczęcia symulowanego starcia. Kiedy kładł samolot na skrzydło, zobaczył że koło kabiny przeszła smuga ognia pochodząca z pocisków zapalających. Skonsternowany zdziwił się, że młokos jakiś cudem zdołał wziąć go na cel – to po pierwsze, oraz, że ktoś przez pomyłkę załadował chłopakowi ostrą amunicję.

Gdy znaleźli się po jakimś czasie na ziemi podchorąży podbiegł do Urbanowicza i w wielkim podnieceniu począł go pytać, czy żyje i jak to zrobił, że go nie trafili.
Słynny pilot nie rozumiał o co chodzi, pytającym wzrokiem na wylot przeszywając podchorążego, na co ten ponoć odrzekł:
- Ofiaruj świecę w kościele! Przed chwilą zaatakował cię Messerschmitt!
Jak się okazało, próbny lot miał miejsce o poranku, 1 września 1939 roku…

Więcej: tropyhistorii.wordpress.com/2013/04/15/anegdoty-wojenne-slowianska-fantazja/
Najlepszy komentarz (74 piw)
Grommash • 2013-04-17, 18:43
1. Podczas Kontrofensywy w Ardenach, jankesi wypytywali podejrzanych żołnierzy o rozgrywki futbolowe czy też pytali się o imiona siostrzeńców Kaczora Donalda. Każdy szanujący się hamerykański żołnierz znał odpowiedź. Niemiaszki - dywersanci, niekoniecznie.

3. Ogólnie Maczkowcy to byli przechuje. Niemcy spierdalali przed nimi, bo wiedzieli że Maczkowcy walczyli głównie z zemsty. Wielu z żołnierzy Maczka, było weteranami z kampanii wrześniowej. Dochodziło do kuriozalnych sytuacji gdzie niemieccy jeńcy mieli w książeczkach wojskowych te same daty i miejsca potyczek w Polsce z Maczkowcami ( Brygada Pancerno - Motorowo czy coś w tym stylu ) Ogólnie rzecz biorąc Polacy nie pierdolili się z Niemcami, i zbytnio dużo jeńców nie brali. Złapani żołnierze niemieccy prosili Polaków pierwszych o spróbowanie wody gdy dostali, bo się bali że jest zatruta. A podobnież na Maczkowcach ciążą niepotwierdzone informacje o masowych rozstrzeliwaniach jeńców po bitwie pod Falaise, ale to już tylko gdybanie.

4. Urbanowicz walczył również na froncie na Pacyfiku w składzie Latających Tygrysów ( hamerykańska jednostka ) przeciwko Japsom. Jeden z nielicznych przypadków kiedy Polski żołnierz stał się z Japońskim żołnierzem. Ogólnie beka z tego jest ostra. Bo kiedy po Pearl Harbour, rząd londyński został zmuszony do wypowiedzenia wojny Cesarstwu Japonii. Hideki Tojo - Premier Japonii i Minister Wojny, skwitował ten fakt cytując "Wyzwania Polaków nie przyjmujemy. Polska wypowiada nam wojnę pod presją Aliantów" Jedyny kraj któremu de facto oficjalnie Polska wypowiedziała wojnę, nie pragnęła z nami walczyć. Wojna oficjalnie trwała do połowy lat 50, kiedy ambasadorowie symbolicznie zakończyli stan wojny między oboma krajami. A wywiad japoński udostępniał kurierom AK paszporty dyplomatyczne Mandżuko, w celu bezpiecznego przejścia przez Europę, a my za to udostępnialiśmy informację Japsom na temat kacapów i niemiaszków.

Jak sobie coś ciekawego jeszcze przypomnę to skrobnę.