Warszawa, rok 2257
Zaczynało się ściemniać. Wiatr szalał poza oszklonymi ścianami drapacza chmur w centrum Warszawy. Profesor Konieczyn, jeden z najwybitniejszych współczesnych fizyków, zebrał w auli Centrum Naukowej Jedności – ośrodka, który powstał przeszło sto lat temu całą armię znamienitych osobistości. Miał zamiar zaprezentować pierwszą udaną próbę podróży w czasie. Sto dwudzieste trzecie piętro tonęło w ciemności, wkrótce miało zacząć się to spektakularne wydarzenie. Od czasu do czasu, błysk piorunów, przypominał o potędze nieokiełzanej natury. Na sali zebrali się premierzy i prezydenci najpotężniejszych mocarstw z Przewodniczącym Chińskiej Partii Komunistycznej na czele. Nie mogło go zabraknąć, Polska wszak była częścią ichniego państwa od prawie pięćdziesięciu lat. To właśnie Przewodniczący zauważył pewien nietakt, ze strony Polskiego profesora.
-Czy nie można by uciszyć tej burzy? – Zapytał po chińsku, znudzonym głosem, lecz profesor bez problemu zrozumiał jego słowa. Od pięćdziesięciu lat, każdy „Polak”, znał chiński.
-Oczywiście, oczywiście. Proszę wybaczyć mi ten niuans. Już się tym zajmuję.
Za pomocą niewielkiego przycisku na pilocie, ustawił pogodę bardziej normatywną. Burza po chwili ustała, a słońce leniwie wisiało na czystym, błękitnym niebie. Polskim niebie, pomyślał profesor. Całe pomieszczenie nagle lepiej oświetlone, odsłoniło olbrzymią maszynerię. Zebrani na trybunach naukowcy, wojskowi i przywódcy jednak nie zareagowali w żaden sposób, czekając cierpliwie na pokaz. Chiński przewodniczący odchrząknął, po czym naukowiec zaczął prezentację.
-Jak zapewne wiecie, największym problemem, który spędzał sen z powiek największym technokratom, ba, całym technopolis, od około wieku są teleportacja i podróże w czasie. Wciąż pracuję nad tym pierwszym. – Po auli przetoczył się nerwowy chichot. – Natomiast to drugie, jest o wiele prostsze niż się wszystkim wydawało.
Gwałtowne protesty, sprzeciwy, wokół zapanował gwar. Tak zachowywali się przedstawiciele najlepszych kadr badawczych dwudziestego trzeciego wieku.
-Czy pan chce umniejszyć naszą pracę? – Warknął młody naukowiec z Doliny Krzemowej.
-Ależ skądże. Nie, zupełnie nie o to mi chodzi. – Profesor uśmiechnął się z przekąsem, po czym kontynuował. – Wyobraźcie sobie rzekę. Jest regularna, ma zabetonowane brzegi, woda płynie stałym, odwiecznym, równym tempem. Nie przybiera i nie traci, jej nurt jest równy. A teraz, spójrzcie jak kłoda porusza się względem rzeki. Zauważcie, że jest nieruchoma. Natomiast rzeka, jest w ciągłym ruchu, tak samo jak kłoda. Wykreujmy sobie człowieka, który stoi na takiej kłodzie. Kłoda symbolizuje świat, człowiek nas wszystkich, a rzeka czas. W tej metaforze, można zawrzeć wiele informacji.
Profesor oblizał spierzchnięte wargi. Zawsze był uważany za ekscentryka, jednak jego prace były cenione w wielu krajach. Cóż, we wszystkich pięciu istniejących. Unia obu Ameryk, Państwo Nowego Świtu, jak mówiono na Chińskie imperium, Emiraty Afryki, Niepodległe Państwo Australii oraz Rosja, dziś najmniejszy kraj, któremu dzień za dniem Chińska armia odbierała kolejne terytoria. Gdy więc ogłosił swoje odkrycie, do Warszawy zjechało bardzo wiele person, ze świata nauki i polityki. W tym cały sztab Chińskich wojsk, okupujących ziemie Polskie.
-Zanim przejdę do meritum, dziękuję naszym szanownym władzom za dostarczenie niezbędników do moich badań. – Tu, skłonił się przymilnie chińskim władzom zebranym na sali. – Kontynuując utracony uprzednio wątek, przygotowałem specjalistyczną maszynerię, której działanie, no cóż… Jest dość skomplikowane. Nie będę zadręczał szczegółami i obliczeniami naszej drogiej władzy ludowej, niechaj tym zajmą się naukowcy po prezentacji. Zastanawiałem się, jak najskuteczniej pokazać działanie mojego wynalazku, przyszła mi do głowy pewna książka z przełomu dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku. Chodzi o tak zwany efekt motyla. Zmienię jedną daną w przeszłości by zupełnie inna, niezwiązana z nią uległa zmianie. Przyjrzyjmy się mapie świata. Do 2207 roku, w ty miejscu istniał niewielki, niemal zapomniany kraj. Kraj, o przeszło tysiącletniej kulturze, odrębnym języku, tradycji… Cóż, istniał. Władza, od tamtego czasu tłumi krwawo liczne powstania, pali polską literaturę, niszczy tradycję, profanuje kulturę! – Niespokojne szmery podniosły się w trybunie rządowej. Przewodniczący gestem nakazał zdjąć profesora ze sceny. Ten jednak, dopiero się rozkręcał. – Zalali tandetą, skazili pół globu, doprowadzili do braku surowców naturalnych, nie wynaleźli żadnych alternatyw. Manipulowali, oszukiwali, zabijali.
Gdy strażnicy byli tuż tuż, by uspokoić niegrzecznego badacza, a kto wie, może przymknąć go do obozu koncentracyjnego, aby dostał nauczkę, w jego dłoni błysnął detonator.
-Zaprezentuję wam teraz, efekt hipopotama. Proszę się nie zbliżać, jestem uzbrojony. Czym różni się efekt hipopotama, od efektu motyla? Powiem wam, bando zakutych łbów. Tym, że nie da się podróżować w czasie w sposób konkretny. Nie ma siły we wszechświecie, która kazałaby rzece wpłynąć do źródła. –Widząc, że komunista chce mu przerwać, zgromił go wzrokiem. – Nawet Chiny tego nie dokonają. O czym to ja mówiłem? – Zapytał wyraźnie zdenerwowany profesor. Zaczął się obficie pocić, a jego szare oczy nerwowo biegały po zebranych. – Efekt hipopotama, no tak, oczywiście. A więc, będzie to wyglądało następująco. Ja uruchomię aparaturę. Gdy skończę, będziemy już w przyszłości. Kilka kliknięć z drugą ręką wciąż mocno zaciśniętą na detonatorze, po czym Konieczyn zwrócił się do zebranych.
-Dziękuję bardzo za przybycie. Właśnie przesunęliśmy się w czasie do przodu o piętnaście sekund. Gratuluję wam, pierwszym świadomym podróżnikom w czasie.
-Przecież to nie była prawdziwa podróż w czasie! – Wykrzyknął znów ten sam młodzieniec z Unii obu Ameryk. – Po prostu odczekałeś piętnaście sekund!
-Nie? – Profesor zdawał się czuć gorzej i bardziej niestabilnie z minuty na minutę. – Nie?! – Wybuchnął gromkim śmiechem, a sparaliżowana publika tej tragifarsy patrzyła to na jego twarz, to na detonator. – Przecież czas upłynął. Przenieśliśmy się w przód. Na zakończenie przedstawienia, zaprezentuję wam jeszcze, jak podróżować wstecz. Na przykład, do wolnej Polski.
Gwałtownie obrócił się na pięcie, zakrył ciałem detonator. Strzał z lasera, wystrzelony przez jednego z chińskich ochroniarzy nie zdołał uszkodzić detonatora, a już po chwili, budynek runął. Potężny wybuch zmiótł naukowców, wojskowych i rządzących wraz z profesorem. Nie dało się w żaden sposób przed tym uchronić, ogromna maszyna, którą skonstruował profesor była bowiem jedną wielką bombą. Atak ten, dał znak do największego powstania w dziejach ziemi. Miliony bojowników, w najróżniejszych częściach Imperium Nowego Świtu, ruszyło na barykady. Jednak najzacieklejsze walki toczyły się w Polsce. Kraju, który tracił niepodległość już tyle razy, że kolejne zabory zdawały się być rutyną. A trzeba przyznać, że Polacy walkę mają we krwi.
*Hipopotam, uważany za zwierzę niezwykle spokojne, atakuje tylko, gdy jego terytorium zostanie naruszone. Wtedy, staje się agresywny i walczy z niespotykaną zaciekłością.
Jeżeli ktoś chce więcej to zapraszam
facebook.com/MortiSpiritus?fref=tck