#pijany
Jak było to nie szukałem
Jak było to nie szukałem
haha, za to masz browar
Dwóch młodych, pijanych mężczyzn rzucało małymi kotami pod koła przejeżdżających samochodów.
Działo się to w piątek po godz. 16 na ulicy Nadbystrzyckiej w Lublinie na wysokości Lubelskiego Klubu Jeździeckiego. Zareagował jeden ze świadków, który wypłoszył oprawców, a dwa kociaki, które były jeszcze w reklamówce zabrał do gabinetu weterynaryjnego "Łapolubni”. Stąd trafiły do fundacji "Felis”.
– Na cześć pani weterynarz, Agnieszki Grocheckiej-Kaczor, która się nimi zajęła nazwałam je Groszek i Kaczorek – mówi Katarzyna Drelich, prezes fundacji "Felis”. – Kocurki ma ją po 6 tygodni, są śliczne, zadbane i czekają na dobrych właścicieli.
Katarzyna Drelich zgłosi w poniedziałek sprawę na policję. Jest przekonana, że oprawców uda się odnaleźć i zostaną ukarani.
– Rodzeństwo Kaczorka i Groszka zginęło pod kołami aut rozjechane przez samochody. To wyjątkowe bestialstwo, nie można tego tak zostawić – mówi.
Jest szansa, że sprawcy nie pozostaną bezkarni. Po tym, jak Katarzyna Drelich opisała sprawę na Facebooku odezwali się bowiem świadkowie zdarzenia. – Ci mężczyźni jechali autobusem linii 40, wsiedli na ulicy Narutowicza. Byli pijani, zaczepiali pasażerów i oferowali im koty z reklamówki. Proszę, aby zgłaszali się kolejni świadkowie. Dzięki temu można będzie odnaleźć sprawców – uważa Drelich.
Teraz Groszek i Kaczorek dochodzą do siebie w klinice przy ul. Janowskiej. – Dr Izabella Słowikowska przyjęła maluszki do hoteliku dla zwierząt i tutaj czekają na nowy, spokojny dom – mówi Drelich. – Przygotowana jest już umowa adopcyjna. Kociaki muszą trafić w najlepsze ręce.
Kontakt dla osób, które chcą adoptować kociaki: Klinika weterynaryjna w Lublinie, ul. Janowska 5c, tel. 81 527 99 90.
dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130609/LUBLIN/130609539
Co byście zrobili z takimi skurwysynami? Bo mnie to słów brakuje...
"walka" od 1:50
Pijany ginekolog wbił igłę w głowę noworodka
Podczas odbierania porodu, lekarz wkłuł się w pęcherz a potem w głowę noworodka. Lekarz jest zawieszony, sprawę bada prokurator.
Do wypadku doszło w niedzielne popołudnie, na oddziale ginekologii i położnictwa Szpitala na Wyspie w Żarach. Andrzej K. jest doświadczonym ginekologiem z długoletnim stażem. Cieszył się opinią fachowca. Tego dnia miał dyżur, podczas porodu był pijany, być może dlatego zamiast przekłuć pęcherz płodowy wkłuł się w główkę dziecka. Obrażenia noworodka były na tyle poważne, że lekarze uznali, iż wymaga konsultacji chirurga dziecięcego.
Maluch zaraz po porodzie został przewieziony do Zielonej Góry. - Przebywa obecnie na oddziale noworodkowym, jest w stanie śpiączki, ale oddycha samodzielnie - przekazała nam rzeczniczka szpitala wojewódzkiego Irena Billewicz-Wysocka. - W tej chwili trwają badania dziecka. Trudno powiedzieć cokolwiek więcej na temat jego stanu zdrowia.
Jak się dowiadujemy, przy noworodku jest jego rodzina.
- Lekarz, który odbierał poród został zawieszony w czynnościach - poinformował Wiesław Olszański, prezes żarskiej lecznicy.
- Czekam jeszcze na decyzję prokuratury, ale najprawdopodobniej pożegna się z pracą. Woń alkoholu wyczuł od niego ojciec dziecka i to on zawiadomił policję. Badanie potwierdziło, że miał prawie dwa promile alkoholu we krwi. Sprawę bada żarska prokuratura.
- niepisana etykieta picia alkoholu
A tak w ogóle to kompletnie nieśmieszne. Przecież każdy się przynajmniej raz najebał i widział kogoś innego najebanego.