18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (4) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Szukaj Forum Odznaki Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 14:41
📌 Konflikt izrealsko-arabski (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: 2024-07-04, 11:38

#prokurator

Nowe prawo na sprawki Ziobry.
lesiot • 2016-02-05, 13:39
Cytat:

"Prokuratura katowicka zawarła w planie śledztwa m.in. element sprawdzenia, czy nie występują powiązania pani Marii Kaczyńskiej ze światem przestępczym. Uzasadnieniem dla tego pomysłu była reakcja pani prezydentowej na zatrzymanie księgowej Marka Dochnala" - to fragment zeznań b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka z zamkniętego posiedzenia komisji odpowiedzialności konstytucyjnej złożonych 6 lutego 2014 r.

Kaczmarek był jednym ze świadków, którzy opowiadali o wszechwładzy Ziobry, gdy po raz pierwszy pełnił on funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Za nadużywanie władzy i przekraczanie uprawnień komisja chciała postawić go przed Trybunałem Stanu.

Wniosek upadł, bo na głosowanie (25 września 2015 r.) nie przyszło kilku posłów PO i SLD. Ale pod koniec ubiegłej kadencji komisja ujawniła protokoły swoich obrad.

Ich treść potwierdza większość zarzutów stawianych publicznie Ziobrze po upadku pierwszych rządów PiS. Widać też, że forsując nową ustawę o prokuraturze, Ziobro pomyślał o tym, by w przyszłości uniknąć podobnych kłopotów.

Na tropie Marii Kaczyńskiej

Wspomniana przez Kaczmarka sprawa zbadania powiązań żony prezydenta Kaczyńskiego pokazuje, jak daleko może się posunąć politycznie sterowana prokuratura.

Cała historia wzięła się stąd, że w 2006 r. pierwsza dama podjęła interwencję w obronie pracownicy Marka Dochnala, lobbysty, którego zeznania miały dać rządowi PiS amunicję do ścigania w Polsce "układu". Księgowa została aresztowana, mimo że była w zaawansowanej ciąży. Spodziewano się, że w "areszcie wydobywczym" też złoży ważne zeznania.

Maria Kaczyńska apelowała do Ziobry o humanitarny gest i zwolnienie kobiety. Tak znalazła się w kręgu osób, które swoim śledztwem objęła prokuratura w Katowicach, najbardziej zaufana jednostka śledcza ówczesnego ministra.

Tropiąc "układ", Ziobro przekazywał do Katowic sprawy z innych części kraju, po których spodziewał się zebrania dowodów na politycznych przeciwników PiS. Tak było ze śledztwami w sprawie nadużyć gospodarczych, których miał dokonać Andrzej Kratiuk, współzałożyciel fundacji Jolanty Kwaśniewskiej i przyjaciel b. prezydenta RP. Mimo że w dwóch postępowaniach prokuratura w Warszawie nie znalazła podstaw do oskarżenia Kratiuka, Ziobro nakazał wznowienie śledztw w Katowicach.

Kratiuk stanął przed sądem, a do jednej ze spraw został zatrzymany. Kilka lat później doczekał się pełnego uniewinnienia, a sądy w Warszawie i we Wrocławiu poddały miażdżącej krytyce metody działania prokuratury. - Nie wiadomo, po co był ten akt oskarżenia, komu miał służyć i o co w tej sprawie chodziło - mówił sędzia, uzasadniając jedno z orzeczeń oczyszczających Kratiuka. Podczas procesu wyszło na jaw, że prokurator nakłaniał prawnika, by ten mu "dał coś na Kwaśniewskiego".

W trakcie procesu we Wrocławiu okazało się też, że śląscy śledczy wykorzystali sprawę do zbadania stanu majątkowego i powiązań biznesowych ok. tysiąca polityków i działaczy lewicy.

"Samobójstwo" Blidy

Szczytowym osiągnięciem Ziobry w ściganiu "układu" była sprawa domniemanej korupcji Barbary Blidy, wieloletniej posłanki SLD, b. minister budownictwa. Gdy Ziobro został prokuratorem generalnym, śledztwo w sprawie Blidy zostało odebrane prokuratorom, którzy z braku dowodów winy nie chcieli stawiać jej zarzutów. Przekazano je specjalnej grupie młodych asesorów, bardziej skłonnych do podporządkowania się poleceniom z góry.

Plan spektakularnego zatrzymana Blidy uzgadniany był z samym Jarosławem Kaczyńskim. Ówczesny premier zalecał, by nie wyprowadzano jej w kajdankach. Ale przed domem Blidów o 6 rano stała kamera ABW, która film z wyprowadzenia zatrzymanej miała przekazać TVP. A Ziobro szykował się do triumfalnej konferencji, na której miał ogłosić swój pierwszy sukces.

Wszystko pokrzyżowała śmierć Blidy, która po wejściu do jej domu ABW zginęła od strzału z własnej broni. Okoliczności do dziś nie są w pełni wyjaśnione. Przed wejściem ekipy dochodzeniowej z broni znikły odciski palców, a funkcjonariuszka, która była przy Blidzie, dostała nową kurtkę.

Ręczne sterowanie śledztwem, szantażowanie świadków i czysto propagandowe plany zatrzymań w pełni potwierdziły komisje śledcze Sejmu dwóch poprzednich kadencji. Zeznania osób wzywanych przez komisje mówiły o bezpośrednim udziale Ziobry w podejmowaniu decyzji procesowych. Prokuratorzy dostawali polecenia przez telefon, wzywani byli też do Warszawy, gdzie szef ABW Bogdan Święczkowski (zaufany Ziobry, dziś wiceminister sprawiedliwości) dawał im instrukcje.

Kłamczuszek

Na obciążające go informacje o nadużyciach Ziobro reagował rzadko. Wytoczył tylko dwa procesy - pierwszy tygodnikowi "Polityka", który napisał, że jako prokurator generalny kazał sobie przekazywać materiały obciążające opozycję.

Drugi Jaromirowi Netzlowi, b. prezesowi PZU, który przed "komisją naciskową" powiedział, że Ziobro namawiał go do składania fałszywych zeznań. Netzel był razem z szefem MSWiA Januszem Kaczmarkiem oraz komendantem głównym policji podejrzewany o ujawnienie informacji o akcji CBA przeciwko Andrzejowi Lepperowi (afera gruntowa).

Obie sprawy Ziobro przegrał.

W lutym 2015 r. sąd w Gdańsku oddalił powództwo Ziobry przeciwko "Polityce". Sąd uznał, że tygodnik miał prawo przytoczyć materiał, który zdobył w tej sprawie z zamkniętego posiedzenia Sejmu. Była tam mowa o tym, jak Ziobro szukał haków na polityków SLD.

W procesie z Netzlem w sądzie w Warszawie wyszło na jaw, że Ziobro kłamał przed "komisją naciskową". Twierdził tam, że do niczego nie nakłaniał Netzla i w ogóle z nim nie rozmawiał. Netzel przed tą samą komisją zarzucił Ziobrze, że po wybuchu afery namawiał go w rozmowach telefonicznych, by niezgodnie z prawdą obciążył Kaczmarka. Ziobro miał przy tym posługiwać się fragmentami podsłuchanych rozmów Netzla.

Minister zaprzeczał, by w ogóle rozmawiał z Netzlem. Przez wiele miesięcy nie można było znaleźć stenogramów z podsłuchów. Gdy w końcu zostały ujawnione na procesie, sąd przyznał rację Netzlowi, potwierdzając jego wersję.

Wyrok uprawomocnił się pod koniec stycznia 2016 r.

Ziobro przegrał również sprawę z dr. Mirosławem Garlickim, kardiochirurgiem, którego w lutym 2007 r. oskarżył na konferencji prasowej o zabicie pacjenta. Za słowa: "Nikt już nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie", Garlicki domagał się od b. ministra przeprosin. Lekarz wygrał w 2009 r., a Ziobro opublikował w TVN tekst przeprosin tak małą czcionką, że nie można było nic odczytać na ekranie telewizora.

Minister miał też problemy z tego powodu, że zaraz po rozpoczęciu swojego urzędowania nakazał krakowskiemu prokuratorowi Wojciechowi Miłoszewskiemu przynieść do siedziby PiS akta śledztwa, w których były informacje obciążające polityków. Akta oglądał Jarosław Kaczyński, choć wtedy nie był nawet premierem. Po upadku rządu PiS sprawę niezgodnego z przepisami udostępnienia akt badała prokuratura. Stwierdziła, że doszło do przekroczenia uprawnień, ale śledztwo umorzyła, nie znajdując dowodów "działania na szkodę interesu publicznego lub prywatnego".

W 2006 r. z polecenia ludzi Ziobry policja prowadziła działania operacyjne przeciwko dziennikarzom, jednemu założono podsłuch na kilkanaście dni. Chodziło o rzekomy "zamach medialny" na Ziobrę. Niczego nie znaleziono.

Jak się teraz zabezpiecza Ziobro

W przyjętej właśnie nowej ustawie o prokuraturze znalazły się punkty, które w przyszłości uniemożliwią postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu lub skierowanie przeciwko niemu zarzutów karnych. Nie będzie już możliwości ścigania nadużyć, takich jak te ujawnione podczas prac komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, a wcześniej komisji śledczych badających śmierć Barbary Blidy oraz naciski na organy ścigania.

W świetle tych przepisów prokurator generalny jako bezpośredni przełożony każdego prokuratora będzie mógł im wydawać polecenia, także dotyczące czynności procesowych, np. by wszcząć śledztwo, postawić zarzut, aresztować, oskarżyć. Będzie mógł też zlecać policji i służbom czynności operacyjne wobec konkretnych osób, np. prowokację, billingowanie, śledzenie.

Inny przepis ustawy zwalnia prokuratora - a więc również Ziobrę - od odpowiedzialności za przekroczenie uprawnień spowodowane "dbałością o interes publiczny". Ten punkt zdaje się skrojony pod naruszenia prawa podobne do tych, których minister dopuszczał się w latach 2005-07.



wyborcza.pl/1,75478,19584354,nowe-prawo-na-sprawki-zbigniewa-ziobry.ht...
suchar dnia
zgonex • 2015-04-26, 2:52
- Wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku – mówi strażnik do więźnia. – Jaki Nowy Rok? Przecież lipiec… – Właśnie sędzia dołożył ci rok do wyroku.
TrzyRzecze
bilon989 • 2014-12-09, 17:27
No to Pan G narozrabiał.

Pan G usłyszał dziś osiem zarzutów. Sześć z nich dotyczy oszustwa na łączną kwotę 350 tys. zł.

Pokrzywdzeni są prywatni przedsiębiorcy z różnych części kraju (nie otrzymali zapłaty za zamówiony towar) oraz bank, w którym podejrzany miał wyłudzić kredyt na 240 tys. zł. Miał tego dokonać wspólnie z żoną (również podejrzaną ) pod szyldem firmy, której szefem na papierze, tzw. słupem, była Dorota K. (27-latka usłyszała zarzut pomocnictwa).

Pozostałe dwa zarzuty dotyczą tzw. udaremnienia zaspokojenia swoich wierzycieli. Zdaniem śledczych podejrzany i jego żona założyli nową firmę, na którą przenieśli tytułem aportu składniki majątku zadłużonego przedsiębiorstwa. Jak ustaliła prokuratura Rafał G. miał też zaległości mandatowe (24,7 tys. zł) w urzędzie skarbowym i miejskim w Suwałkach oraz urzędzie wojewódzkim, których uniknął poprzez " pozorne obciążenie swojego wynagrodzenia" wysokimi alimentami (ponad 6 tys. zł).

Zarzuty oszustwa dotyczą lat 2010-2012, zaś dwa pozostałe zarzuty roku 2006 i lat 2013-2014.

- Podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień - informuje prokurator Adam Kozub, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Śledztwo w sprawie założyciela Teatru TrzyRzecze prowadzi podległa jej Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ. Ta sama, która skompromitowała się po umorzeniu sprawy o propagowanie faszystowskich symboli w Białymstoku. Rafał Gaweł, prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskim i Ksenofobicznych złożył zawiadomienie o swastykach, jakie pojawiły się na murach w Białymstoku. Prokurator nie dopatrzył się przestępstwa, tłumacząc, że swastyka w niektórych kulturach Azji jest uznawana za symbol szczęścia.

Po nagłośnieniu sprawy, o białostockiej jednostce zrobiło się głośno w całej Polsce. Stanowisko stracił ówczesny szef Prokuratury Białystok - Północ, a prokurator - autor kuriozalnego uzasadnienia odmowy śledztwa miał postępowanie dyscyplinarne (ostatecznie został uniewinniony).

W tym kontekście w niektórych mediach pojawiły się sugestie, iż prokuratura szuka haków na G.

- To ewidentna zemsta prokuratury za jej skompromitowanie. Nie wierzę w przypadek - komentuje Rafał G. - Zarzuty są absurdalne. Najlepiej pokazuje to fakt, że wszystkie dotyczą spraw, które miały miejsce nawet od 10 lat temu. Żadna z nich nie jest sprawą bieżącą, czy wydarzyła się w niedalekiej przeszłości.

Dodaje, że zarzuty są od "Sasa do Lasa", a prokuratura w karkołomny sposób szukała na niego czegokolwiek.

- Mandatów nie płaciłem, bo byłem za granicą, nie wiedziałem że są mi naliczane. Natomiast pozostałe zarzuty kompletnie nie dotyczą mojej osoby, ani żadnej firmy, którą prowadziłem. Dotyczą firmy, której właścicielem była inna osoba. Była w niej zatrudniona moja żona i to jedyne co mnie z nią łączy - podkreśla podejrzany.

Prokuratura zaprzecza sugestiom o stronniczości.

- Zarzuty nie dotyczą działalności Stowarzyszenia TrzyRzecze - podkreśla stanowczo prokurator Kozub. - Zachowania podejrzanych były dokonywane w ramach prowadzonej działalności gospodarczej. Nieuprawnione jest, żeby oceniać to w innych kategoriach jakiejkolwiek zemsty, czy odwetu.

Śledztwo wszczęto w maju tego roku na skutek zawiadomienia jednego z pokrzywdzonych. Zostało ono przekazane za pośrednictwem prokuratury w Stargardzie Gdańskim.

Po dzisiejszym przesłuchaniu i postawieniu zarzutów, prokurator nie zdecydowała o zastosowaniu jakichkolwiek środków zapobiegawczych wobec podejrzanych.

Przyszłościowo
Slavvek • 2014-08-22, 16:09
Rok 2138, Polska...

Jeden z ostatnich Kowalskich podczas sprzątania żydowskiej ulicy został dotkliwie pobity przez trzech muzułmanów.

Po kilku tygodniach przyszło do nich zawiadomienie o rozprawie, grozi im do trzech lat za bijatykę.

Kowalski się przygotował, przyniósł nagrania z pobliskiego amerykańskiego sklepu, na których widać że to tylko i wyłącznie banda zaczęła wyzywać i atakować biednego Polaka.

Sędzia Abdur Raszid wydał sprawiedliwy wyrok - dożywocie dla Kowalskiego za rasizm i brak tolerancji.

~~Przemyślenie (w stu procentach pewne) co będzie jak tolerancja zwycięży w naszym kraju~~
Białostocki "teatr" 3rzecze, zgłasza za posty dot rasizmu i poniżania tych użyszkodników do prokuratury:
- szkaru
- Sqel
- bogdanznosa
- Bacutil
- Borisklinga
- Moonlord
- Ziaba
- ernii
- Darkeduar
- bolebor

Jebani donosiciele ...bialystok.gazeta - Link!
Najlepszy komentarz (273 piw)
R................y • 2014-08-21, 23:04
Ci wszyscy prowadzący tego typu zjebane akcje powinni spędzić tydzień w Iraku z dżihadystami albo tydzień w szambie z cyganami. Ja pierdolę.
Do incydentu doszło po tym, jak ludzie poskarżyli się aktywiście Prawego Sektora na bezczynność prokuratora, który nie spieszył się z aresztem człowieka oskarżanego o uduszenie kobiety.



To nie pierwsza tego typu "akcja" wołyńskiego Prawego Sektora. Wcześniej ten sam aktywista przybył na posiedzenie urzędników w Równem uzbrojony w automat Kałasznikowa:

kresy.pl/wydarzenia,spoleczenstwo?zobacz/rowne-aktywista-prawego-sekto...
Najlepszy komentarz (33 piw)
_................_ • 2014-02-27, 17:06
Kurwa, banderowcy w obronie uczciwości? Nie kpijcie sobie proszę.
Pierdolenie jakich mało, jeszcze ktoś pomyśli że oni są główną frakcją procesów.
Szkoda tylko że minister edukacji z socjalistycznej partii ukrainy, zwanej swoboda nie została tak pięknie przyjęta. Studenci w geście "poparcia" dla niej, przejęli budynek edukacji i nie zgadzają się by kobieta bez żadnego doświadczenia w edukacji, i z takimi właśnie poglądami miała kierować edukacją. Brawo studenci.
Panie prokuratorze
a................m • 2013-10-13, 1:28
niech pan spierdala
Najlepszy komentarz (148 piw)
buenos11 • 2013-10-13, 2:37
szer.Polucjan napisał/a:

Z Lindy słaby aktor... ale mimo wszystko fajnie się go ogląda

Co ty pierdolisz? Boguś , Gajos,Grabowski,Stuhr i Kondrat to najlepsi Polscy aktorzy.Dzisiejsze małaszyńskie czy jakieś inne chuje mogą im rowa lizać.
sprzedam wam kilka smaczków polskiego sądownictwa i polskiego prawa a macie pośmiejcie się

Na początek zabawne.
w prokuraturze istnieją pewne określenia co do tego w jaki sposób nastąpiła śmierć ofiary np.:

kleksik - wiadomo ktoś kto się rozpaćkał po skoku z np wieżowca.
wodnik-szuwarek - topielec
żyrandol - jak ktoś się powiesi
ubój gospodarczy - gdy ofiara została zajebana siekierą (mój faworyt)

absurdy w sądach:

W pewnym sądzie (bodajże rejonowym) orzekano wg prawa już dawno zniesionego, tj nieaktualnego. Gdy w czasie kontroli to wszystko wyszło na jaw sędzia który orzekał w ten sposób stwierdził że u nich te nowe przepisy się nie przyjęły.

Miało miejsce zabójstwo. Wszystko fajnie koleś skazany itd. Apelacja wiadomo. W sądzie najwyższym okazało się że pani sędzia zapomniała się podpisać pod wyrokiem. Kilka lat pracy chuj strzelił, wszystko od nowa.

Pewna pani sędzia terroryzowała swojego pracownika. Mówiąc terror w tym przypadku mam na myśli terror psychiczny. Wyzywała go, obrażała, nakładała olbrzymie ilości obowiązków do wykonania w trybie „now”. Rzucała mu papiery na podłogę poniżała go przy innych pracownikach. Inny sędzia jechał swoim maluchem złapał go patrol, miał 0,2 promila w wydychanym powietrzu. Jak się sprawy skończyły? Pani terrorystka niewinna, po prostu taką ma metodę pracy, pan sędzia stracił prawo do wykonywania zawodu.

Pewna pani sędzia została porzucona przez swojego partnera, wiadomo jak to baba odjebało jej. Wydzwaniała do swojego ex non stop, a nową dziewczynę gościa terroryzowała i groziła że ją upierdoli. Dostała naganę.

Pewna pani sędzia przychodziła najebana do sądu, konkretnie. Gdy zaczynała trzeźwieć, to w swoim biurze szybko uzupełniała poziom odpowiednich płynów w organizmie. Orzekała będąc mocno wstawiona, miała problemy z równowagą. Okazało się że brała jakieś tam tabletki które miały wpływać na jej organizm. Oczywiście pani niewinna.

Ogólnie adwokaci sędziowie i prokuratorzy nie powinni utrzymywać bliższych kontaktów gdyż może mieć to wpływ na orzekanie i ogólnie wiadomo o co chodzi. No ale to jest Polska. Pod Lublinem zorganizowano pewną imprezę. Gwarantuje wam że większość na takiej nigdy nie było. Panowie prawnicy tak się napierdolili, że rano okazało się że jeden utopił się w jeziorku obok (sędzia) nikt za bardzo nie wiedział jak się to stało.

A teraz coś mniej śmiesznego.

Miała miejsce sprawa o zgwałcenie, zgwałcenie zbiorowe ze szczególnym okrucieństwem. W czasie rozprawy adwokat spytał ofiarę czy była dziewica w trakcie gwałtu, następnie spytał czy może rytmicznie poruszała biodrami. Wszystko po to by rozpieprzyć dziewczynie psychikę na nowo. Sędzia nic nie zrobił w tej sytuacji, nie opierdolił adwokata nie zwrócił mu uwagi. Sędziemu przysługuje prawo do nałożenia na adwokata kary w wysokości do 10 000 zł za takie numery. Jednak wiadomo, nie nałożył. Opisze sytuacje żebyście zrozumieli to lepiej. Dziewczyna (chyba 16 lat) szła do koleżanki z zeszytami ze szkoły, po drodze spotkała brata tejże koleżanki. Nie czuła żadnego zagrożenia, przecież go znała. Był w towarzystwie kilku kolegów (4-5 dresików). Gdy z nią skończyli, pobili ją prawie na śmierć, zatłukli drutem kolczastym. Porzucili ją myśląc że nie żyje.

Pewien pan miał drobne problemy z nerkami ot jakieś tam kamienie. Trzeba je było jednak wyjebać operacyjnie. Facet bogaty itd. więc poszedł do prywatnego szpitala w W. W czasie operacji doszło do pewnych komplikacji. Operacja przedłużyła się o kilka godzin. Następnie gość wylądował na pooperacyjnej. Matka gościa (z zawodu pielegniarka) zauważyła wówczas że chłopak ma sine końcówki palców, oraz jego źrenice nie reagują na światło. Kilka godzin później gość zaczął schodzić, ponownie reoperacja, i zgon. A co się stało? W czasie pierwszej operacji chirurg upierdolił gościowi tętnice. Próbowali to zatamować jednak gość zszedł im na stole. Chirurdzy zatem posklejali go jakoś i sztucznie podtrzymywali przy życiu, tj mózg był martwy ale ciało pracowało. Gdy ciało nie dawało rady tj gość zaczął schodzić oficjalnie wzięli go na reoperacje, tam go tam pocięli że nie było żadnego śladu po ujebanej tętnicy. Dokumentacje medyczna zrobili na fest. Sprawę wygrał szpital.

Pewien pan miał drobną operację nóżki. Grzecznie przychodził co tydzień na zmianę opatrunku. Po kilku tygodniach/miesiącu może dwóch, nóżka zaczęła robić się dziwna, zgniła i trzeba było upierdolić. Jak się okazało pan w nóżce miał mały gazik, który zgnił i zepsuł nóżkę. Normalnie pan powinien dostać jakieś odszkodowanie przecież chodził na zmiany opatrunku itd. a tam powinno to wszystko wyjść. A dlaczego nie dostał? Okazało się że nikt nie dokumentował faktu wizyt tego pana na zmianie opatrunku, więc ubezpieczyciel stwierdził że to nie był gazik z operacji, tylko opatrunek który nigdy nie został zmieniony.

To tyle na dzisiaj, uczę się właśnie na egzamin z podatków więc mi się przypomniało że miałem się tym podzielić z ludźmi

A i odnośnie tego co napisałem o szpitalach, mała porada.
Gdy idziecie do szpitala pilnujcie by wszystko było odnotowane w karcie, i żądajcie kopii karty, kopii wszystkiego co jest o was, macie takie prawo. Porada nr 2, gdy nie chcą was przyjąć w szpitalu bądź pogotowiu itd. stosujecie bardzo proste rozwiązanie. Nie grozimy, nie drzemy ryja jak to robi większość ludzi. Mówimy pani w okienku tak „proszę o pisemne uzasadnienie odmowy przyjęcia z pani wszystkimi danymi oraz datą, i na jakiej podstawie odmawia pani przyjęcia”. Gwarantuje wam że was obsłużą. A czemu? Bo taki papierek ma wam suka obowiązek dać a stanowi to dowód jej winy jakby coś się stało, a nikt nie lubi być za coś odpowiedzialny w tym kraju prawda?
Policja vs 64-latek
sauerps • 2013-06-14, 9:57
Funkcjonariusze z kutnowskiej komendy w biały dzień mieli w Bielawkach (gmina Kutno) skatować do nieprzytomności 64-letniego mężczyznę tylko dlatego że ten nie miał przy sobie dowodu tożsamości. Wszystkiemu przyglądali się klienci pobliskiego sklepu, a także małe dzieci. – Policjant wpadł w szaleńczy amok i zaczął bić mężczyznę. W ruch poszły kajdanki i gaz – relacjonuje Wiesława Brzezińska, właścicielka sklepu, przy którym doszło do zdarzenia. Sprawą zajęła się już kutnowska prokuratura, którą o zajściu poinformowała rodzina pobitego. Zdaniem policji zarzuty są całkowicie bezpodstawne.


To było zwykłe popołudnie w sennych Bielawkach w gminie Kutno. Pod sklepem spożywczym odpoczywał 64-letni Ryszard Ciechomski z Gajewa (gm. Oporów). Mężczyzna uchodził za spokojnego i bezkonfliktowego. Nikt nie przypuszczał także, że pojawienie się patrolu policji w okolicy zamieni się – jak twierdzą mieszkańcy wsi – w istne piekło.

„Wstawaj, bo ci ku... zaje...”

Około godziny 19 pod sklep spożywczy należący do Wiesławy Brzezińskiej podjechał radiowóz policji, z którego wysiadło dwóch funkcjonariuszy. Jak mówią świadkowie, stróże prawa podeszli do siedzącego pana Ryszarda i chcieli go wylegitymować. Mężczyzna nie posiadał przy sobie jednak żadnego dokumentu tożsamości. To zdaniem mieszkańców miało rozwścieczyć jednego z policjantów.


– Chwilę przed przyjazdem policji pan Ryszard zapytał się mnie, czy może usiąść na skrzynkach przed sklepem, bo źle się czuje i bolą go nogi. Zachowywał się kulturalnie, nie spożywał alkoholu. To samo powiedział jednemu z policjantów i wtedy rozpętało się piekło – mówi Wiesława Brzezińska.

Jak twierdzi włascicielka sklepu, przy którym miało dojć do zdarzenia, pani Wiesława, policjant zaczął używać niecenzuralnych słów, a następnie poderwał mężczyznę z siedziska i rzucił na radiowóz. Następnie pan Ryszard miał upaść twarzą na asfalt.

– Ci ludzie, bo nie można nazwać ich policjantami, zachowywali się jak bandyci. Chwycili za pałki, gaz i dosłownie wgniatając go nogami do ziemi zakuli w kajdanki. Pan Ryszard krzyczał i błagał o litość. Prosił, żeby nie robiono mu krzywdy. Dusił się i prosił, żeby podać mu wodę, ale policjanci na to się nie zgodzili. Z zakrwawioną twarzą podnieśli go z ziemi i wrzucili do radiowozu – relacjonuje kobieta.

Pan Ryszard wraz z drugim mężczyzną, który mu towarzyszył, trafił do kutnowskiej komendy, gdzie w areszcie spędził całą noc.

Sprawę sprawdzi prokurator

Policyjnej akcji przyglądała się grupa mieszkańców, w tym małe dzieci. Do dziś nikt nie może uwierzyć w to, co widział.

– Szedłem akurat z córką do sklepu, gdy zobaczyliśmy policjantów okładających tego staruszka. Córeczka była przerażona i od razu wskoczyła mi na ręce. Była roztrzęsiona, płakała i nie mogłem jej uspokoić. Dla małego dziecka to szok – opowiada Michał Czajkowski. – Córka pytała mnie w domu, co ten pan złego zrobił i czy mnie policja też może tak skatować. Teraz gdy widzi policjantów od razu się do mnie tuli i boi, że jej tacie też może stać się krzywda.

Tuż po odjeździe feralnego patrolu mieszkańcy wezwali policję, by opowiedzieć o brutalności mundurowych.

– Usłyszeliśmy, że możemy złożyć oficjalną skargę do komendanta w Kutnie – mówi W. Brzezińska. – Tej sprawy nie można tak zostawić. Czasy, gdy ZOMO pałowało bezbronnych ludzi dawno się skończyły. W policji nie powinni pracować tacy ludzie. Policja powinna wzbudzać poczucie bezpieczeństwa, a nie strach przed nieuzasadnionym atakiem agresji.

Ryszard Ciechomski po całonocnym pobycie w areszcie wrócił do domu, gdzie opiekuje się nim syn Karol. Jak mówi, ojciec załamał się psychicznie i jest strzępkiem nerwów.

– To co się stało, to po prostu skandal. Mój tata został potraktowany jak śmieć i skatowany przez policjantów. Nikomu nie wadził, a o mały włos nie stracił życia. To jest starszy i schorowany człowiek. Podczas pobytu w areszcie interweniować musiał lekarz, bo był bliski zawału – mówi syn pana Ryszarda.

Mężczyzna, podobnie jak świadkowie całego zajścia, nie zamierza zostawić sprawy bez echa. We wtorek pismo w tej sprawie wpłynęło do Prokuratury Rejonowej w Kutnie, która będzie badać, czy policjanci dopuścili się nadużyć.

Policja broni swoich

Jak twierdzi st. asp. Paweł Witczak, oficer prasowy kutnowskiej policji, mundurowi faktycznie podjęli interwencję wobec dwóch mężczyzn – w tym 64-letniego mężczyzny – jednak nie zgadza się z zarzutami mieszkańców.

– Patrol umundurowanych funkcjonariuszy podjął interwencję w stosunku do dwóch osób spożywających alkohol w rejonie sklepu spożywczego. Mężczyźni podczas legitymowania odmówili podania swoich danych osobowych. Zostali poinformowani, że popełnią wykroczenie i zostaną przewiezieni do kutnowskiej komendy celem ustalenia tożsamości – wyjaśnia P. Witczak. – Jeden z mężczyzn wsiadł do radiowozu, drugi natomiast odmówił wykonania poleceń. Wobec zaistniałej sytuacji policjanci zastosowali wobec niego środek przymusu bezpośredniego w postaci użycia siły fizycznej, kajdanek oraz miotacza żelu obezwładniającego. Następnie obaj mężczyźni zostali przewiezieni do komendy, gdzie ustalono ich dane oraz osadzono do wytrzeźwienia – dodaje P. Witczak.

Obecnie kutnowska komenda prowadzi czynności wyjaśniające przeciwko Ryszardowi Ciechomskiemu w sprawie o wykroczenie, tj. spożywania alkoholu w miejscu publicznym i nie podania danych osobowych policjantom. Na razie nie podjęto decyzji o zawieszeniu policjantów.

– To po prostu skandal. Komendant powinien natychmiast zawiesić policjantów do czasu wyjaśnienia sprawy, w przeciwnym wypadku daje swoim podwładnym przyzwolenie na takie działania – mówi Wiesława Brzezińska.

Sprawę będzie monitorować.

Źródło:
wykop.pl/ramka/1553249/policja-skatowala-64-letniego-mezczyzne/
Najlepszy komentarz (33 piw)
CinekVV • 2013-06-14, 10:50
kolejna brawurowa akcja policji w walce z przestępczością zorganizowaną
ps. Jaki opór może stawiać dziadzio po 60 ??
Zdarzył się cud
BongMan • 2013-02-27, 16:16
Nadeszła wiekopomna chwila w naszej krainie totalnego zacofania i galopującego absurdu. Zdarzył się cud nad cudami! Polskie prawo stanęło po stronie pokrzywdzonego, co dzieje się naprawdę bardzo rzadko. Warto o tym wspomnieć. Oby tak dalej.

Cytat:

Prokuratura Rejonowa w Legnicy umorzyła postępowanie w sprawie właściciela domu, który broniąc się przed złodziejem na swojej posesji, ugodził go nożem

Prokurator uznał, iż reakcja mężczyzny mieściła się w ramach obowiązującego prawa, gdyż działał on w obronie koniecznej w celu odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na swoje życie, zdrowie i mienie.

- Każda osoba zaatakowana i broniąca się przed atakiem ma prawo użyć takiego przedmiotu, który pomoże i zapewni jej jego odparcie, nawet w takiej sytuacji, gdy atakujący posługuje się jedynie rękami. Dopuszczalne jest więc posłużenie się niebezpiecznym narzędziem, na przykład nożem, nawet wtedy, jeżeli napastnik używa tylko siły fizycznej, a napadnięty nie dysponuje innym środkiem obrony. Każda osoba, atakując dobro chronione prawem, a przede wszystkim dopuszczając się zamachu na zdrowie lub życie napadniętego, musi liczyć się z obroną z jego strony, czyli taką, która będzie konieczna do odparcia zamachu i w związku z tym powinna liczyć się z każdą konsekwencją, jaka może nastąpić, nawet z ryzykiem doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, czy nawet utratą życia - informuje prokurator Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Wydarzenie miało dramatyczny przebieg. Gdy pokrzywdzony mężczyzna wrócił do domu po pracy, usłyszał dobiegające z pierwszego piętra odgłosy. W kuchni zauważył wybitą szybę i leżący na podłodze kamień. Wystraszony chwycił dwa leżące w kuchni noże. Wtedy w jego stronę zbiegł po schodach napastnik, trzymając w ręku żelazko i krzycząc, że go zabije.

Mężczyzna, uciekając przed napastnikiem, wybiegł z domu do ogrodu. Włamywacz, którym okazał się 26-letni recydywista pobiegł za nim i zamachnął się na niego ukradzionym żelazkiem. W ogrodzie między mężczyznami doszło do szamotaniny. Wtedy pokrzywdzony ugodził kilkukrotnie przestępcę nożem w brzuch i w udo. Kiedy pokrzywdzony uwolnił się od napastnika, natychmiast wezwał policję.


rp.pl/artykul/984968.html
Najlepszy komentarz (29 piw)
virusotron • 2013-02-27, 17:01
Powinno być tak, że jak ktoś mi włazi na posesje to mam prawo go odstrzelić. Każdy złodziejaszek by się zastanowił czy warto zginać za kilka PLN.